Przewodnik po Premier League v 5.0

Najgorszy od dwudziestu lat sezon Alexa Fergusona? Najlepszy od dekady Arsene’a Wengera? Roman Abramowicz w jakże przewidywalnym ataku niecierpliwości pozbywający się Roberto di Matteo? Umiarkowany sukces nowego projektu Brendana Rodgersa i kompletne fiasko nowego projektu Andre Villas-Boasa? Spadek wszystkich trzech beniaminków po tym, jak przed rokiem wszyscy trzej się utrzymali? Przyznam, że nigdy jeszcze nie siadałem do pisania zapowiedzi nowego sezonu z podobną niepewnością co do własnych przewidywań, ale zarazem ze swobodą ich formułowania. W końcu spektakularne pomyłki są jedyną rzeczą, której można być pewnym podczas tej zabawy – inne elementy, np. wpływ na postawę poszczególnych drużyn udziału ich gwiazd w mistrzostwach Europy czy igrzyskach olimpijskich (dostałem po łapach za pisanie „olimpiada”, więc postaram się oduczyć), o styczniowo-lutowym Pucharze Narodów Afryki nie wspominając, kontuzje i dyskwalifikacje (jak wyglądałby poprzedni sezon Liverpoolu bez afery Suareza?) albo niedomknięte jeszcze okienko transferowe, pozwalają w gruncie rzeczy bawić się konwencją typowania serio. No bo jak tu np. rozpisać sezon Tottenhamu: z Modriciem czy bez (raczej bez…)? Z Adebayorem może? Z jakimś innym napastnikiem? No ale jakim, do cholery?

Zacznijmy jednak. Zacznijmy, w historii tego bloga już po raz piąty. Zacznijmy od niekontrowersyjnej tezy, że największe szanse na mistrzostwo Anglii ma… mistrz Anglii Manchester City. Z mnóstwa powodów, i nawet pomijając te czysto ekonomiczne. Po pierwsze, znakomity skład, w którym z supergwiazdami ofensywy pracują zabezpieczający tyły zawodnicy nieco bardziej low profile – tacy np., jak klubowy kapitan Vincent Kompany, który skądinąd podpisał właśnie nowy, sześcioletni kontrakt. Po drugie, skład już ze sobą zgrany, by tak rzec: sprawdzony w bojach, wzmocniony niejednym przełamanym kryzysem, z etosem zwyciężania w ostatnich sekundach i wbrew wszelkim spodziewaniom. Takie coś, co przeżyli zawodnicy MC w ostatnich sekundach poprzedniego sezonu (a wcześniej m.in. w końcówce meczu z Sunderlandem) naprawdę integruje i tworzy atmosferę. Po trzecie, skład niewypalony i mający apetyt na kolejne sukcesy – w tym kontekście zwłaszcza drugie podejście do Ligi Mistrzów powinno być interesujące. Po czwarte, z Tevezem w końcu skupionym na grze w klubie, a nie na snach o powrocie za ocean (ile daje Argentyńczyk drużynie, nie tylko wykańczając akcje, ale przede wszystkim tytanicznie pracując na ich wykończenie, zobaczyliśmy w niedzielę podczas meczu o Tarczę Wspólnoty). Po piąte, z Yaya Toure, jednym z najwybitniejszych piłkarzy tej ligi – a dodajmy jeszcze Aguero, Silvę, Nasriego; dodajmy Joe Harta w bramce, dodajmy szeroką kadrę, której wiele ważnych postaci to normalni faceci jak Milner czy Barry, pogodzeni z faktem, że czasem gra się 90 minut, a czasem wcale. Brak spektakularnych transferów zapisuję raczej na plus, Jack Rodwell z pewnością zagra w Premier League więcej niż feralne trzynaście minut Hargraevesa. Po szóste wreszcie, dodajmy pięcioletni kontrakt, a więc względne bezpieczeństwo Roberto Manciniego – oddajmy zresztą szejkom, że w roli właścicieli klubu zachowują się dość racjonalnie, czyli wykazują się cierpliwością w stosunku do szkoleniowca.

Drugie miejsce w mojej tabeli zajmuje… hmm… pracodawca Robina van Persiego. Nowy pracodawca, bo do środowego wieczora byłem przekonany, że wicemistrzem może być Arsenal. Otóż tak właśnie: zanim jeszcze Holender przeniósł się do Manchesteru United, byłem zdania, że to może być TEN sezon Kanonierów. Wenger wreszcie zaczął kupować, i to kupować dobrze: ma nie tylko szybkiego Podolskiego i doskonale grającego głową Giroud, ale przede wszystkim Santiego Cazorlę, kolejnego na Wyspach hiszpańskiego magika – piłkarza z rzędu tych, których (przy całej sympatii do robiącego co może Artety) po odejściu Nasriego bardzo w tym zespole brakowało. Dodajmy: piłkarza w pełni swoich możliwości, a nie takiego, na którego rozwój trzeba pracować rok-dwa; piłkarza, który może grać zarówno za napastnikiem, jak na obu skrzydłach ataku, a więc dającego Wengerowi wyborne możliwości manewru. Owszem, podzielam pogląd, że to Cazorla może być najlepszym transferem tego lata. A jeśli jeszcze w końcu wyleczy się Jack Wilshere (w końcu się wyleczy, prawda?)… Doprawdy, kolejny raz czytam zdumiewające oświadczenie van Persiego, że nie zgadza się z metodami, jakimi klub zamierza kroczyć naprzód, i przecieram oczy: jakież mogą być lepsze sposoby od uzupełniania kolejnych pokoleń znakomitej młodzieży zawodnikami sprawdzonymi już w innych ligach, ale ewidentnie pasującymi do koncepcji menedżera? Gdybyśmy po prostu do ubiegłorocznej kadry Arsenalu dołożyli piłkarzy sprowadzonych w lecie, gdyby van Persie czy Song nie odchodzili, a Wilshere wrócił około października, to zważywszy jeszcze na fakt, że klub zatrudnił Steve’a Boulda jako trenera od gry defensywnej, obstawiłbym wicemistrzostwo i świetny sezon Kanonierów. Bez van Persiego tragedii nie będzie, Wenger zdążył przygotować plan B – ale plan, który wystarczy na trzecie miejsce.

Drugie zajmie więc Manchester United, czyli walka o tytuł i tym razem odbędzie się przede wszystkim nad rzeką Irwell… Napisałem to zdanie i od razu mam wątpliwości. Transfer van Persiego nie był przecież tym, którego ta drużyna potrzebuje najbardziej: nieustannie uważam, że najbardziej przydałby się jej kreatywny rozgrywający w stylu Wesleya Sneijdera i jakoś nie mogę uwierzyć, że Alex Ferguson zamierza obsadzić w tej roli Kagawę. Japończyk powinien operować raczej tuż za wysuniętym napastnikiem – ale czy nie będzie w ten sposób wchodził w buty Rooneya? Tak, wiem: menedżer MU jako mistrz rotowania piłkarzy wątpliwość tę z pewnością uchyli, jak w połowie ubiegłego sezonu uchylił pytanie, kto zastąpi Paula Scholesa po prostu odwołując Rudzielca z emerytury. Trudno jednak uznać to rozwiązanie za długofalowe. W sumie: przy wszystkich zaletach tego zespołu, przy talentach Rooneya i van Persiego (wystarczą za pół drużyny, zwłaszcza chcąc się odegrać po rozczarowującym Euro) i eksplodującego w minionym roku Welbecka, przy atakujących z boku Nanim, Valencii czy Youngu, przy powróconym do zdrowia Cleverleyu, pracowitym, acz nierównym Carricku, Fletcherze, którego występ w ostatnim sparingu dał znów nadzieję na powrót do prawdziwego grania, Giggsie, który wciąż nie myśli o emeryturze – środek pomocy wicemistrzów Anglii jak nie przekonywał, tak nie przekonuje. Szczęśliwie na środek obrony wraca Vidić, więc może hokejowe wyniki z ubiegłego sezonu (pamiętacie mecz z Evertonem, z 4:2 na 4:4 – czy to nie wówczas zostało zaprzepaszczone mistrzostwo?) staną się tylko wspomnieniem, de Gea w drugim sezonie będzie miał dużo łatwiej, kolejne postępy zrobi Jones… Owszem, tak, wicemistrzostwo, ale nie bez niepokojów związanych z przyszłością klubu. Już teraz nie mogę się nie zastanawiać, jaki wpływ na przygotowania do sezonu miało zamieszanie wywołane biznesowymi decyzjami właścicieli (ku wściekłości fanów Glazerowie wpuszczają na nowojorską giełdę pakiet akcji MU, co przyniesie im dodatkowe pieniądze, wcześniej – żeby uniknąć problemów z fiskusem – zarejestrowali firmę w podatkowym „raju” na Kajmanach, zadłużali się też w klubie, czego dowiedzieliśmy się także dzięki dokumentom przedstawionym na nowojorskiej giełdzie). W dodatku Alex Ferguson stanął po stronie Amerykanów, czym potężnie zaszkodził sobie w oczach kibiców; po Manchesterze krążył nawet ich list otwarty do Szkota, by się opamiętał i przestał wspierać wyzyskiwaczy zza Oceanu. W sumie: o futbolu na korytarzach Old Trafford mówiło się tego lata bodaj mniej niż kiedykolwiek podczas rządów Glazerów, a pytany przez dziennikarzy, w jaki sposób potrafił się w tym czasie odprężyć, starzejący się menedżer odpowiadał, że bardzo pomocne jest czerwone wino. Będąc amatorem tego ostatniego, nie mogę nie wyznać, że jedną z prób odprężenia zakłóciła mi lektura tekstu Iana Macintosha, zatroskanego, by schyłek rządów Alexa Fergusona nie przypominał schyłku innej legendy: Briana Clougha. Tak czy inaczej, mistrzostwo Anglii nie wróci na Old Trafford.

O czwarte miejsce bić się będą trzy drużyny: Liverpool, Tottenham i Chelsea, z których mimo wszystko najwyżej oceniam szanse tej ostatniej. A może, nauczonemu ubiegłorocznym doświadczeniem z przeszacowaniem szans drużyny z Anfield, nie zamierzam wygłupić się ponownie? Rzecz w tym, że kiedy patrzę na Chelsea, widzę dużo argumentów na „nie”. Po pierwsze, wielka pieriestrojka drużyny wydaje się daleka od zakończenia, a w każdym razie nadmiernie skoncentrowana na formacji ofensywnej. Z pewnością podwładni Abramowicza wydali najwięcej i z pewnością przyciągnęli najgłośniejsze nazwiska: Edena Hazarda, Mirko Marina oraz Oscara (a mają jeszcze chrapkę na Victora Mosesa). Dopiszmy tych zawodników do Juana Maty czy Sturridge’a i zobaczmy „małą Barcelonę”, atakującą z fantazją i rozmachem, swobodnie żonglującą ustawieniem poszczególnych piłkarzy w trakcie meczu, przyprawiającą kryjących rywali o zawrót głowy. I zauważmy, że przed nimi operował będzie jeszcze Fernando Torres, który zaczął od strzelenia bramki w meczu o Tarczę Wspólnoty i który po prostu musi mieć lepszy sezon od poprzednich… Gdzież więc są argumenty na nie? Wyczerpujące lato Oscara czy Maty. Niepewna defensywa, w której John Terry nie zrobi się już szybszy (a i pozapiłkarskie zamieszanie wokół kapitana prędko nie ucichnie), zaś David Luiz nie przestanie mieć gorącej głowy. Brak prawego obrońcy. Otwarte pytanie o defensywnego pomocnika: czy naprawdę ma nim być Mikel? Konieczność rezygnacji z najskuteczniejszej w ostatnich miesiącach taktyki – bądźmy szczerzy, opierającej się na długich piłkach do zwierzęco silnego Drogby; z nowymi piłkarzami i bez napastnika z Wybrzeża Kości Słoniowej już się tak nie uda. No i wielki znak zapytania o pozycję i kompetencje Roberto di Matteo: zgoda, w krótkiej perspektywie zdziałał cuda, ale jak sobie poradzi w roli menedżera pełną gębą, a nie tylko zainstalowanego tymczasowo (pamiętamy wszak: w West Bromwich nie poszło mu najlepiej…)? Czy jego pozycja w klubowej hierarchii (zastrzegam: nie wśród kibiców i zapewne nie wśród piłkarzy) jest wystarczająco mocna? Nawet po zwycięstwie w Lidze Mistrzów wydawało się przecież, że jego misja się skończy, a Abramowicz sięgnie po kogoś bardziej „galaktycznego”: czy więc Włoch czuje się w Cobham komfortowo, czy Rosjanin przestał marzyć o – bezrobotnym, u licha – Guardioli? Żeby dokończyć pieriestrojkę potrzeba czasu – czasu, którego właściciel klubu skąpił kolejnym menedżerom. Oby nie stracił cierpliwości i tym razem, zwłaszcza, że wątpię by zadowolił go sezon, w których drużyna po prostu obroni miejsce w Lidze Mistrzów.

Dwa kolejne kluby również są klubami w przebudowie, choć mniej w sensie kadrowym, bardziej zaś jeżeli idzie o implementację pomysłów nowego trenera. Liverpool to druga po Arsenalu drużyna, którą będę w tym sezonie oglądał najchętniej. Potencjał będących już w tym klubie piłkarzy, niesionych przez niewiarygodnych kibiców z The Kop, trafił wszak w ręce Brendana Rodgersa – człowieka, który w maleńkim Swansea rzeczywiście zbudował maleńką Barcelonę. Trójka Lucas-Gerrard-Allen wydaje się stworzona do gry w tiki-taka, a są przecież jeszcze Henderson i młodzi-zdolni: Shelvey czy Spearing. Fantastyczną bramkę Homlowi strzelił Sterling – jest więc zabezpieczenie na wypadek, gdyby Downing nadal walił w poprzeczki i słupki, a Cole nie przypomniał sobie dawnych dobrych czasów. Przede wszystkim zaś: są w ataku Borini i jeden z najlepszych w tej lidze, oby spokojniejszy Suarez. Wciąż nie wiadomo, czy odejdzie Andy Carroll, wyraźnie nie pasujący do podstawowej koncepcji Rodgersa, ale dający przecież możliwość odmiany stylu, zwłaszcza gdyby drużynie wyraźnie nie szło. W sumie: będzie lepiej niż w zeszłym roku.

Jeżeli idzie o Tottenham, ukochaną mą drużynę, nie poważę się o wygłoszenie podobnej opinii. Im dłużej trwa pobyt Andre Villas-Boasa w Spurs Lodge, tym więcej mam nocnych lęków. Sezon rozpoczynany bez pasującego do układanki napastnika (Defoe nie potrafi utrzymać piłki pod presją, nie wygra też pojedynku o górną piłkę, „fałszywej dziewiątki”, np. z van der Vaartem, w sparringach nie ćwiczyli,…), atmosferę na klubowych korytarzach wciąż psuje przemykający się pod ścianami Modrić, niby wiadomo: zespół ma grać w ustawieniu 4-3-3, z wysoko ustawioną linią obrony i z agresywnym pressingiem, ale gdzie nie spojrzeć, przydałoby się to ustawienie doszlifować. Czy sprowadzony z Ajaxu Verthongen będzie potrafił organizować defensywę, czy może on i Kaboul (Dawson? Caulker? chyba nie Gallas…) patrzeć będą co i rusz, jak za ich plecami wyrasta nagle napastnik rywala i trzeba go gonić przez pół boiska? W sparringach, niestety, to się zdarzało. Jak będzie w środku pomocy, gdzie Sandro przez całe wakacje nie trenował z kolegami, zajęty w reprezentacji Brazylii, Parker przeszedł operację, van der Vaart nie pracuje w odbiorze, Huddlestone wydaje się zbyt wolny, a Livermore – mimo debiutu w kadrze – jeszcze niegotowy do grania piłek nieco bardziej ryzykownych? Innymi słowy: kto oprócz Sigurdssona? Obawiam się powtórki z inauguracji sezonu poprzedniego: fatalnych wyników na początku, zakupów w ostatnich godzinach okienka transferowego (to nie tak miało być…), a przede wszystkim: zwiększonej nerwowości piłkarzy, kibiców i mediów, głośno powątpiewających w nowy „projekt” AVB, jeszcze głośniej przypominających niepowodzenie w Chelsea i lipcowe buńczuczne zapowiedzi o mierzeniu w tytuł. Istnieje, owszem, scenariusz pozytywny, w którym naprawdę utalentowany menedżer i naprawdę utalentowani zawodnicy (Bale z nowym kontraktem!) znajdą wspólny język, poczują smak zwyciężania, a system się sprawdzi. Napisałem tu niedawno, że piłkarze, których Villas-Boas odziedziczył po Harrym Redknappie, to ludzie o otwartych głowach, którzy chętnie nauczyliby się czegoś więcej. Zdaniem większości moich taktycznych guru ta grupa jest wręcz stworzona do tego, by grać jak Porto sprzed dwóch lat, są wręcz tacy, którzy uwzględniając późnosierpniowe wzmocnienia nie wykluczają obrony czwartego miejsca, co do mnie jednak, jamnika wychowanego pod szafą, wolę się za dużo nie spodziewać.

Myślę również, że Newcastle – choć z pewnością napsuje mnóstwo krwi drużynom z czołówki – nie powtórzy fenomenalnego sezonu sprzed roku. Dlaczego właściwie, skoro nie tylko udało się zatrzymać wszystkich najlepszych piłkarzy (przynajmniej na razie – również w tym przypadku jakichś rajdów przed zamknięciem okienka nie sposób wykluczyć), ale nawet wzmocnić ją Vurnonem Anitą – kolejnym odkryciem legendarnego szefa skautów Grahama Carra, który skądinąd przedłużył umowę z klubem o następne osiem lat? Może ze względu na to, że skład Newcastle pozostaje relatywnie mały i każda kontuzja któregoś z czołowych graczy jest tu odczuwalna bardziej niż gdzie indziej? Może ze względu na kolejny Puchar Narodów Afryki, którego styczniowo-lutowe rozgrywki najsilniej uderzą w Sroki? Może z powodu czwartkowych wieczorów z Ligą Europejską, zgodnie przeklinanych przez wszystkich szkoleniowców z Premier League (no, AVB nie miałby nic przeciwko powtórzeniu triumfu, który tak smakował mu w FC Porto…)? A może po prostu ze względu na irracjonalne przekonanie, że nic dwa razy się nie zdarza, dynamika ubiegłego sezonu tym razem się wyczerpie, a trudni kolesie, tacy jak Hatem ben Arfa, zaczną dawać w kość Alanowi Pardew? Tak czy inaczej w moim typowaniu Newcastle, pozostając drużyną czołówki, nie zbliży się do walki o Ligę Mistrzów.

Podobnie Everton. Tradycyjnie jeden z najtwardszych orzechów do zgryzienia w lidze, tradycyjnie plasujący się w górnej połowie tabeli – czyli na miarę możliwości, a może nawet nieco powyżej, biorąc pod uwagę różnice potencjału finansowego między klubem z Goodison Park a wszystkimi dotąd wymienionymi. Zdanie „David Moyes jak zwykle nie ma pieniędzy na transfery i jak zwykle radzi sobie bez nich nadzwyczajnie, a zawodnicy tacy jak Arteta, Cahill [obaj niestety odeszli – MO], Fellaini, Baines czy Coleman należą do gwiazd Premier League, nawet jeśli niektórych sprowadzono za psie pieniądze” napisałem już przed rokiem, podobnie jak zdanie, że „ma też Szkot fenomenalne oko do młodych-zdolnych” (Barkley!) oraz obserwację, że „piłkarze Moyesa nikogo się nie boją i nigdy nie odstawiają nogi, potrafią grać w powietrzu i groźnie kontratakować. Wyglądają też na takich, którzy dobrze się czują w swoim towarzystwie: od czasów Wimbledonu wiemy, że na takich trzeba uważać”. Innymi słowy: bez niespodzianek, a raczej z niemiłymi niespodziankami dla przeciwników. Do klubu wrócił pracowity Pienaar, jest bramkostrzelny Jelavić – jedno z odkryć pierwszej połowy 2012 r. w Premier League, wsparty teraz przez dawnego kolegę z Glasgow, Naismitha. Byle udało się dobrze wystartować, co z bliżej niezrozumiałych dla mnie względów zawsze było piętą achillesową tego klubu.

W okolicy środka tabeli plasuję Sunderland. Drużynę prowadzi Martin O’Neill, co w jakimś sensie zwalnia mnie z obowiązku szczegółowych uzasadnień: jego pasja przy linii bocznej udziela się zawodnikom w sposób zaiste zdumiewający, a w zeszłym sezonie pozwoliła wygrywać nawet z MC czy Arsenalem. Że wciąż brak przekonujących wzmocnień (Cuellar i Saha, obaj za darmo)? Z pewnością przyjdą także one – klub walczy wszak, szokując rynek kwotami przekraczającymi już 10 milionów, o Stevena Fletchera z Wolves, ale już teraz drużyna ma kim postraszyć – wyliczmy tylko najgroźniejszego w lidze wykonawcę stałych fragmentów Larsona, czasem nadto agresywnego, ale generalnie skutecznego w odbiorze Cattermole’a, niezłego Mignolet w bramce, ruchliwego Sessegnona z przodu. Miłośnicy ładnej gry mogą wybrzydzać, że O’Neill to jeden z ostatnich, co piłkę na dawną angielską modłę wiodą, ale… to wciąż działa.

Fulham Martina Jola gra oczywiście ładniej i ma lepszych piłkarzy, ale czy będzie ich miał za dwa tygodnie, kiedy zamknie się okienko? Myślę przede wszystkim o Dempseyu i Dembele, rewelacjach poprzedniego sezonu – pierwszy, jako pomocnik przecież, zdobył dla klubu znad Tamizy 23 bramki i słusznie się przebił do wielu „jedenastek roku”. Stratą jest niewątpliwie odejście Pogrebniaka, wszyscy przyzwyczailiśmy się także do faktu, że o obliczu tej drużyny stanowił Danny Murphy, jeden z grupy starszych zawodników, którym tego lata za występy w Fulham podziękowano, sprowadzając na ich miejsce innych doświadczonych graczy, np. znanego Jolowi z Niemiec Petricia czy Rodallegę z Wigan. Co do mnie, spodziewam się jednak, że holenderski menedżer w swoim stylu będzie dawał szanse młodym, więc spodziewam się wypromowania na nowe gwiazdy ligi Freia czy Kaciniklicia. Klub zbudował skądinąd porządną akademię i dostał wreszcie pozwolenie na rozbudowę urzekająco staroświeckiego Craven Cottage – solidne podstawy do rozwoju, ale już nie pod Martinem Jolem. Zabrzmi to może okrutnie dla fanów Fulham, ale myślę, że w tym sezonie Holender potwierdzi swoją dobrą markę na menedżerskim rynku, by po jego upływie znaleźć kolejną pracę. Hmmm… w Tottenhamie?

Dalej jest u mnie Aston Villa. Klub, którego nowy szkoleniowiec, Paul Lambert, odrzucił ofertę udziału w castingu ubiegających się o posadę w Liverpoolu. Klub, którego piłkarzy niewątpliwie stać na więcej niż to, co osiągnął z nimi jego poprzednik, tak naprawdę nie zaakceptowany nigdy na Villa Park Alex McLeish. To, jak posypała się drużyna pod jego rządami było jedną z najbardziej niemiłych niespodzianek ubiegłego sezonu. Przecież grali tu (i będą grać) Darren Bent czy Gabriel Agbonglahor, przecież N’Zogbia, Ireland, Given czy Dunne pokazywali w tym i poprzednich klubach, że potrafią grać w piłkę, przecież Albrighton, Bannan czy Delph zapowiadali się na świetnych zawodników i pod okiem Lamberta znów mogą rozkwitnąć, przecież sprowadzony z Feyenordu (wraz z Ronem Vlaarem) El Ahmadi błyszczał podczas meczów sparringowych. Czytałem gdzieś entuzjastyczne opinie największej gwiazdy zespołu, Benta, o treningach pod nowym menedżerem i o koncepcji gry, wreszcie dającej im wolność i przestrzeń do atakowania. Wiemy, jak wiele osiągnął szkocki szkoleniowiec z Norwich – nie ma powodów, żeby w klubie większym, z zawodnikami o wyższych umiejętnościach, nie osiągnął więcej.

Stoke niczym nas nie zaskoczy. Wiatr będzie wiał nad Brittannia Stadium, łokcie zawodników Tony’ego Pulisa obijać będą żebra rywali, posiadanie piłki nie stanie się fetyszem (garść statystyk z ubiegłego sezonu: 39,9 proc. czasu przy piłce i 69,5 proc. celnych podań, w obu przypadkach najmniej ze wszystkich drużyn ekstraklasy, za to najwięcej wygranych pojedynków powietrznych – 15,3 proc; do tego aż 44 proc. bramek zdobytych po stałych fragmentach gry). Ten sam menedżer, ci sami mniej więcej piłkarze, ta sama skuteczna formuła – w sam raz na bezpieczne utrzymanie.

Bezpiecznie utrzyma się też Norwich: myślę, że klub ten najłatwiej ze wszystkich ubiegłorocznych beniaminków zniesie tzw. syndrom drugiego sezonu, bo Chris Hughton – tak jak było w przypadku jego zatrudnień w Newcastle i Birmingham – będzie potrafił przemówić do głów i serc zawodników i wynajdzie formułę na poradzenie sobie z jednym z najskromniejszych budżetów Premier League. Udało mu się przekonać do pozostania Granta Holta, ściągnięcie Michaela Turnera powinno pomóc w uszczelnieniu defensywy, w pomocy błyszczeć będzie Wes Hoolahan. Żadnych geniuszy, cicha, ciężka praca na treningach, wynagrodzona realizacją planu minimum.

Ostatnią z drużyn, które nie muszą się niepokoić o spadek w tym sezonie będzie Wigan, wierne etosowi ładnej piłki, kultywowanemu przez Roberto Martineza. Hiszpański menedżer był kuszony przez Liverpool i – drugi rok z rzędu – przez AV, ale zdecydował się zostać; już samo to pozwala żywić do niego sympatię, a sposób, w jaki zdołał utrzymać drużynę w ekstraklasie, wygrywając siedem z dziewięciu ostatnich spotkań (w tym z Liverpoolem, MU, Arsenalem i Newcastle; z Chelsea wypaczyli wynik sędziowie…) zapierał dech w piersiach. Klub, który w poprzednich latach spełniał rolę okienka wystawowego, w którym promowali się zawodnicy tej klasy co grający dziś w MU Valencia, tym razem nadmiernie nie stracił – zwłaszcza, że oferta Chelsea za Mosesa została odrzucona. Odeszli Rodallega i Diame, ale przyszedł Arouna Kone, West Hamowi sprzątnięto sprzed nosa Ramisa, ze szkockiej ligi wyratowano Frasera Fyvie, a z Arsenalu wypożyczono Miyaichiego. Czy Martinez zostanie przy ustawieniu 3-5-2, które w końcówce sezonu pozwoliło odwrócić fatalny trend, sięgać po punkty i nie tracić bramek? To jedno z ciekawszych pytań taktycznych na ten sezon (skądinąd trójką środkowych obrońców gra również ostatnio MC) – sezon, w którym o Wigan nie muszę się martwić.

Martwię się natomiast o Swansea. Bez charyzmatycznego szkoleniowca, który przeszedł do Liverpoolu, z niesprawdzonym w Premier League, choć z pewnością ambitnym Michaelem Laudrupem, walijski zespolik będzie musiał zmierzyć się ze wspomnianym „syndromem drugiego sezonu” i obawiam się, że nie pójdzie mu równie gładko jak Norwich. Z Rodgersem odszedł kluczowy zawodnik drugiej linii Joe Allen, nie udało się zatrzymać Sigurdssona i Caulkera, nowi piłkarze – podobnie jak menedżer – nie mają doświadczenia w Premier League (choć statystyki Michu z Rayo Vallecano wyglądają imponująco). Wiem oczywiście, że Duńczyk podziela przywiązanie poprzednika do jak najdłuższego utrzymywania się przy piłce i że zamierza grać jeszcze bardziej ofensywnie – ale tu właśnie kryje się jedna z moich obaw: czy jego budowli nie będą rozbijać kolejne kontrataki? Utrzymanie, może tak… oby.

Utrzymanie, może tak – to również opowieść o Queens Park Rangers. Patrząc na ten skład mam nieodparte poczucie wypalenia. Wysoka średnia wieku, zawodnicy, którzy z niejednego pieca chleb jedli, nazwiska znane nam do znudzenia: w tym okienku transferowym przyszli Park Ji-Sung, Green, Nelsen, Johnson, dołączając m.in. do Zamory czy Cisse. Na klubie cieniem kładą się sprawa dyskwalifikacji Bartona i w ogóle szokujące statystyki dyscyplinarne (6 czerwonych kartek w drugiej połowie sezonu może przerazić każdego), utalentowany Taarabt również wchodzi w konflikty z trenerami. Mark Hughes wie jednak, jak uciekać spod topora. Miło nie będzie.

West Bromwich to pierwsza menedżerska praca w karierze cenionego dotąd jako asystenta (m.in. w Chelsea i Liverpoolu) Steve’a Clarke’a. Wydawałoby się, że jest tu wszystko, co potrzeba: poukładany przez Roya Hodgsona, bardzo solidny w defensywie zespół bez większych osłabień, a nawet wzmocniony wypożyczonym z Chelsea, znakomitym przecież w Anderlechcie Lukaku. Fajna drużyna, ze zwracającymi uwagę Odemwingiem, Longiem, Morrisonem, Bruntem czy Thomasem, z kupionym do bramki Fosterem – jedyna moja wątpliwość wiąże się właściwie z pytaniem do Clarke’a, czy 50 lat to nie za późno na wychodzenie z cienia? Początek sezonu jest trudny – jeśli zacznie od kilku porażek, może się zrobić nerwowo.

Wygląda na to, ze jako głównych kandydatów do spadku widzę wszystkich trzech beniaminków, co mnie trochę niepokoi. Zacznijmy od wracającego do ekstraklasy West Hamu i kolejnego trenera, z którym miło nie będzie, czyli Sama Allardyce’a. „My gramy po ziemi”, śpiewali mu najwierniejsi kibice Młotów w poprzednim sezonie, sfrustrowani pragmatycznym, czytaj: paskudnym stylem gry, jaki zaproponował. Próba wypożyczenia Andy’ego Carrola z Liverpoolu świadczy o tym, że i tym razem na Upton Park oglądać będziemy piłki fruwające wysoko. Czegóż się zresztą innego spodziewać po tym szkoleniowcu? Papiery na ekstraklasę ten klub ma jak mało który, zwłaszcza w kontekście spodziewanych przenosin na stadion olimpijski, ale czy ma na nią piłkarzy? Przypadek nieco podobny, co QPR: o obliczu drużyny stanowią rutyniarze – a w lecie przyszli jeszcze Jaaskalainen, Collins czy Alou Diarra; ciekawym transferem jest Modibo Maiga, choć fakt, że zimą nie przeszedł testów medycznych w Newcastle powinien zmniejszać entuzjazm fanów West Hamu.

Reading ma pieniądze (właścicielem jest kolejny rosyjski oligarcha w Premier League, co zaowocowało m.in. niespodziewanymi przenosinami Pogrebniaka z Fulham) i ma fajnego menedżera, Briana McDermotta. Poukładany taktycznie zespół świetnie bije stałe fragmenty gry i niemal nie traci bramek – trudno się spodziewać, by w Premier League nagle się otworzył. Argumentów za pozostaniem w ekstraklasie jednak nie widzę – ot, skład w sam raz na Championship.

Southampton po dwóch kolejnych awansach w dwóch ostatnich sezonach zasługuje na osobną opowieść, cóż skoro myślę, że również spadnie. Nigel Adkins, zwany ironicznie „doktorkiem” (copyright Michał Zachodny) z racji wcześniej uprawianego zajęcia fizjoterapeuty i psychologicznego wykształcenia, już stał się ulubieńcem dziennikarzy, więc z pewnością będzie o kim smakowicie opowiadać. Do ekstraklasy szedł przez boiska Birkenhead (prowadził, uwierzycie, Redbad Rovers), Bangor i Scunthorpe, a przed rozpoczęciem spotkań, na które osobiście woził piłkarzy busem, musiał sprzątać psie kupy. Dziś wydaje na zawodników rekordowe jak na klub sumy (6 milionów kosztował Jay Rodriguez, Gaston Ramirez może być jeszcze droższy, jeśli transfer dojdzie do skutku), ale chyba sam nie ma złudzeń, że jego przygoda z Premier League potrwa dłużej niż do maja.

A nasza przygoda? W historii tego bloga czas na piąty pełny sezon. Życzymy sobie rozstrzygnięcia w ostatnich sekundach ostatniej kolejki. Życzymy sobie tych wszystkich 8:2 (MU z Arsenalem) czy 6:1 (MC z MU). Życzymy sobie młodych menedżerów, takich jak Rodgers, Lambert czy Martinez, odciskających piętno nie tylko na prowadzonych przez siebie drużynach. Życzymy sobie eksplozji kolejnych talentów, takich jak Papiss Cisse. Życzymy sobie także mniejszej liczby sędziowskich pomyłek (fotokomórki na bramkach tuż tuż), pyskówek i bójek piłkarzy (Barton ponoć wyjeżdża…). Życzymy sobie odwrócenia piramidy, futbolówki krążącej po ziemi, wielu fałszywych dziewiątek, angielskiej tiki-taka. Życzymy sobie czterdziestu tygodni z piłką, podczas których przyjdzie nam obejrzeć kilkaset spotkań. Jak to zrobić, nie zaniedbując pracy, szkoły i rodziny? Obiecuję, że w ciągu tych czterdziestu tygodni porozmawiamy także o tym.

63 komentarze do “Przewodnik po Premier League v 5.0

  1. ~Tomas_h

    Co do ostatniego akapitu, pozwole sie nie zgodzic. Nie zycze sobie wynikow hokejowych na szczytach EPL. Niech bedzie swietna gra, niech bedzie walka, pasja, dostawianie nogi itd – ale nie robmy takich wynikow, bo po co? Nie widze powodow dla ktorych mialaby mnie cieszyc wygrana z jakimkolwiek zespolem ligi w stosunku 8-2 czy cokolwiek w ten desen …..

    Odpowiedz
    1. ~erictheking87

      Hokejowe wyniki mogą być, gorzej z tą tiki-taką – chyba, że ktoś chce traktować EPL jako środek usypiający na bezsenną noc…

      Odpowiedz
      1. Michał Okoński

        No dobra, wolę tiki-takę od hokeja. Idealny mecz, jak wiadomo, powinien się zakończyć wynikiem 0:0 😉

        Odpowiedz
  2. ~WKG

    Prawy obrońca w Chelsea wkrótce będzie. César Azpilicueta z Marsylii, o którym szczerze mówiąc nie wiem nic. Gorzej wygląda kwestia DM’a

    Odpowiedz
  3. ~durden39

    „Tak czy inaczej, mistrzostwo Anglii nie wróci na Old Trafford.”Dosyć brutalnie to powiedziane. United się wzmocniło, nikt ważny nie odszedł. Poprzedni sezon przegrany na własne życzenie i tylko różnicą bramek. Transfery Kagawy i Van Persiego plus zawodnicy, którzy już są i nagle SAF mam mnóstwo różnych opcji w ofensywie. Skład MU nie będzie do przewidzenia dla trenerów rywali, bo będzie za wiele opcji, a nawet jeśli się komuś uda to SAF z łatwością mają bogactwo na ławce będzie mógł korygować niedociągnięcia w trakcji meczu.Nie chce pisać, że United to faworyt, ale przekreślanie ich jeszcze przed rozpoczęciem sezonu to spory błąd. Dziennikarze i kibice innych drużyn wróżą już od lat upadek Fergusona i jego koncepcji budowy drużyny na Old Trafford, i wciąż kolejne sezony, mimo że zdarzają się wpadki, potwierdzają że MU zawsze o mistrzostwo walczy do końca i zazwyczaj kończy sezon z pucharem w ręku.

    Odpowiedz
  4. ~tommygun

    No i po pracy juz dzisiaj:) super zapowiedz nadchodzacego sezonu. Dzieki panie Michale i czekam na pozostale wpisy.

    Odpowiedz
  5. ~erictheking87

    Jako wieloletni fan Southampton, pragnąłbym Panie Michale gorąco zaprotestować przed głębokim i niesprawiedliwym niedocenianiem potencjału mojego zespołu! :DAdkins to świetny manager, Southampton ma utalentowany młody zespół (Adam Lallana!!!), wiernych kibiców i znakomity stadion. Grają jak przystało na Świętych efektowną piłkę, ekipa jest zgrana ze sobą, jest trochę $ w banku na wzmocnienia. Jeśli o mnie chodzi 13-14 pozycja jest jak najbardziej odpowiednią dla tego klubu.Absolutnie nie widzę powodu aby ten klub miał znaleźć się na koniec sezonu pod drużynami takimi jak Swansea, Reading, WBA, QPR, Norwich, WHU czy nawet Wigan.

    Odpowiedz
    1. Michał Okoński

      Miałem nadzieję, że z mojego wpisu bije sympatia, ale faktycznie, cóż począć: w utrzymanie Southamptonu nie wierzę 🙁

      Odpowiedz
      1. ~erictheking87

        Sympatia bije, oczywiście! 😉 jednakże – siłą rzeczy – ja z tych, co wierzą w powtórzenie finału FA Cup z Arsenalem, a nie w spadek 😉

        Odpowiedz
  6. ~Sławek

    Zapowiedź i przewidywania bardzo ciekawe, zobaczymy w maju co się sprawdzi. Będę czytać i śledzić. Pozdrawiam

    Odpowiedz
  7. ~nalewacz

    Oba kluby z Manchesteru maja taka sama szanse na mistrzostwo. Braki w pomocy, o których Pan Michał pisze, po transferach Kagawy, zdrowym Tomie i ewentualnym powrocie Fletchera beda mniej odczuwalne w lidze niz w Europie. Bardziej boje sie o boki obrony, Rafael i fatalny obecnie Evra to za malo. Poprzedni sezon zostal stracony glownie przez bledy w obronie (np. wspomniane 4-4 z Evertonem). Natomiast co do Ligi Mistrzów – mysle ze cwiercfinal maks, chyba ze bedzie dobre losowanie.

    Odpowiedz
  8. ~marko

    O, jak milo. Tradycyjne przedsezonowe niedocenianie United, a hype’owanie innych. Kagawa się nie sprawdzi mimo że gra za napastnikiem, a Sneijder byłby swietny, mimo że też gra jako dziesiątka. Nierówny Carrick? O Carricku powiedzieć nierówny, to jak o Messim, że jest słabym piłkarzem. Ale im więcej niedoceniania, tym lepiej. W tym roku Liverpool też ma szansę na mistrzostwo? W końcu LM znowu im nie będzie przeszkadzała w osiąganiu wspaniałych wyników w lidze?

    Odpowiedz
    1. Michał Okoński

      Aż sprawdziłem wszystkie poprzednie „Przewodniki”. 2011/12 – typowałem na mistrza MU, został wicemistrzem. 2010/11 – spodziewałem się drugiego miejsca, wygrał. 2009/10 – obstawiałem MU, wygrała Chelsea, 2008/09 – obstawiałem MU, zwyciężył MU. To ma być „tradycyjne przedsezonowe niedocenianie United”? W najgorszym możliwym przypadku pisałem, że Czerwone Diabły będą drugie, ejże. Jeżeli Kagawa może w klubie odegrać rolę porównywalną ze Sneijderem, jeśli weźmie na siebie ciężar gry tak jak potrafi to zrobić Holender – to gratuluję. Co do Carricka, w ostatnich paru sezonach były miesiące jego nieobecności, grzania ławy, leczenia kontuzji itd. Były też mecze, które zawalał – patrz ubiegłoroczną Tarczę Wspólnoty, gdzie w przerwie, przy stanie 2:0 dla MC, zmienił go Cleverley. Siła by gadać, ale bez klubowego bielma na oku.

      Odpowiedz
    2. ~alasz

      Nie zapominaj to tym ze sneijder nie udziela się defensywnie, a kagawa potrafi cofnąć się u zabrać piłkę. Może to ta cecha utrudni kagawie grę w środku pola? 🙂

      Odpowiedz
      1. ~erictheking87

        Alasz alasz… ależ Ty naginasz fakty czasami na potrzeby tezy 😀 Sneijder zapieprzał za piłką w Interze Mou jak trzeba, dlatego m.in. byłby idealnym kandydatem do Utd. A Kagawa raczej jest takim trequartistą, tylko trochę bardziej pracowitym od niejakiego Ronaldo – a przynajmniej tak ja go postrzegam. Chociaż przyznaję bez bicia, że nie oglądałem sparingów, poza meczem z Barcą.Jednak nie umniejszajmy klasy Sneijdera w stosunku do Kagawy. Japończyk jeszcze musi się jeszcze trochę nauczyć aby mu dorównać.

        Odpowiedz
        1. ~alasz

          Sneijder jest lepszym graczem na dzień dzisiejszy, to jasne. Pan Michał sugerował tylko ze nie widzi japonczyka jako kogoś kto ciągnie za sznurki w zespole.Ja japonczyka ogladalem w borussi, rok temu już sugerowalem ze chciałbym go u nas widzieć. To gracz wszedobylski, szuka gry, schodzi do skrzydeł na rozegranie, wchodzi pod pole i w sama 16. A oprócz tego nie boi się powalczyć o piłkę. W tym ostatnim aspekcie zdecydowanie bije Holendra który raczej stroni od pojedynków z przeciwnikiem o piłkę. W samym japonczyku najbardziej lubię dwie rzeczy, prowadzenie piłki, na przemian oboba nogami, nigdy nie wiesz której urzyje i te jego delikatne musniecia zmieniające tor piłki.

          Odpowiedz
  9. ~marko

    O, jak milo. Tradycyjne przedsezonowe niedocenianie United, a hype’owanie innych. Kagawa się nie sprawdzi mimo że gra za napastnikiem, a Sneijder byłby swietny, mimo że też gra jako dziesiątka. Nierówny Carrick? O Carricku powiedzieć nierówny, to jak o Messim, że jest słabym piłkarzem. Ale im więcej niedoceniania, tym lepiej. W tym roku Liverpool też ma szansę na mistrzostwo? W końcu LM znowu im nie będzie przeszkadzała w osiąganiu wspaniałych wyników w lidze?W akapicie finansach MU też są dziwne przekłamania (niewiedza? zła wola?)Kajmany nie są w celach podatkowych, bo podatki w większości płacone będą w USA (co zresztą powoduje, że są wyższe niż te aktualnie płacone w Anglii), o pożyczkach dla Glazerów również wiadomo było już dużo wcześniej, a nie z prospektu emisyjnego. Dla kogoś zorientowanego w temacie nie są to żadne sensacje, a już na pewno futbol w tej przerwie międzysezonowej nie zszedł w United na drugi plan.

    Odpowiedz
      1. ~alasz

        Tu tez się nie zgadzamy. Zabierają kasę z klubu, to fakt, no i co w tym złego? To biznes, musza na tym zarabiać. Ze nie przekazali wszystkiego na spłatę długu? Ich decyzja biznesowa. Od czasu gdy przejęli klub, umowy ze sponsorami wzrosły 2 krotnie! To świadczy o ich zdolnościach. Przychody rosną dług maleje, jako praktycznie jedyny wielki klub MU zarabia na siebie sam. Gdzie jest problem? Ze nie są organizacja pro publico bono?Najbardziej bawi mnie zarzut z rejestracja na kajmanach, a kto chce oddawać kasę na podatki państwowe które są trfonione (co doprowadza do takiej patologi jak w Izraelu, sprawa ortodoksyjnych Żydów i zasiłków dla nich), nie wspominając już o tym ze 50% podatek to kradzież w biały dzień. Argument Codda ze takie transfery mogły by być co roku jest absurdalny, gdyby nie odsetki wzroslyby zyski, tyle.

        Odpowiedz
        1. ~erictheking87

          No nie przesadzaj Alasz – zyski wzrosły 2x, bo tak się rozwija gra (’game’s gone mad’ – ktoś kogo znasz to powiedział. I wbrew pozorom ma to uniwersalne zastosowanie – nie tylko odnośnie transferów), i to ludzie odpowiedzialni za rozwój marketingowy klubu na to zapracowali, nie Glazerowie. Oni są tylko właścicielami akcji klubu. Nic poza tym.

          Odpowiedz
          1. ~alasz

            Ja czytalm ze nim przyszli klub zatrudniał znacznie mniej marketingowcow. To w dużej mierze ich plan finansowy i ich strategia rynkowa się przyczynia do rozwoju. Jesteśmy jedynym klubem jaki znam który ppchnol reklamy na koszulkach… Treningowych, nowa umowa z chevroletem to rekord na świecie, nikt nie dostanie tyle za reklamę na koszulkach. Gra oszalala? Zgadzam się skoro czołowe kluby na świecie, city, Chelsea,czy wygrywajaxa wszystko Barcelona są nie rentowne. Ta ostatnia to już dramat stosunek długu do wartości klubu wielokrotnie większy niż w MU i rośnie, skoro teraz są ppd kreska, gdy są najlepsi, kiedy bedą zarabiać?

          2. ~slon

            Chciałem sprostować kilka informacji:1. To, że Man Utd jest zarejestrowany na Kajmanch nie ma wpływu na podatki. Ma wpływ na jawność informacji oraz ma utrudniać ewntualne przejęcie klubu.2. Poprzez wejście na NYSE klub bedzie podlegał opodatkowaniu w USA, a tam stopa podatku jest wyższa niż w UK.3. Gdyby nie było długu, to byłyby płacone dywidendy. Pytanie tylko w jakiej wysokości byłyby płatnosci.Pozdrawiam

  10. ~erictheking87

    Heh, a Fergie mówi, że jeszcze jeden transfer może zostać przeprowadzony jeśli gracz, którego chce stanie się dostępny – szkoda, że wymarzony Sneijder to już na pewno nie będzie. Ale muszę przyznać, że mocno mnie to zaintrygowało.A z innych ciekawostek: Bosingwa będzie kolejnym eksponatem w galerii osobliwości QPR, Meireles podobno ma zastąpić Modrica (hahaha, chyba padnę. Jeśli AVB serio na taki pomysł wpadł, no to Panie Michale faktycznie Martin Jol może się pojawić w Spursach szybciej, niżby się Pan tego spodziewał), Lambert oficjalnie potwierdza, że chciałbym wzmocnić skład K.Jonesem i Defoe, a Southampton potwierdza oficjalnie transfer Gastona Ramireza za 12mln Ł (ha!).To będą ciekawe dwa tygodnie.

    Odpowiedz
    1. ~alasz

      Kumpel mi mówił ze będzie w listopadzie na emirates na meczu ze spurs. Powiedziałem, ze może jeszcze zdąży zobaczyć AVB 🙂 Co do MU to albo obrońca albo dembele 🙂

      Odpowiedz
  11. ~alasz

    ’Trójka Lucas-Gerrard-Allen wydaje się stworzona do gry w tiki-taka, a są przecież jeszcze Henderson i młodzi-zdolni: Shelvey czy Spearing.’Nie wiem czy właśnie nie przebił Pan samego siebie z zeszlej zapowiedzi co do LFC. Lucas ma świetny odbiór i podanie bez ryzyka do najbliższego kolegi. Tyle. Nie rozegra klepki, nie znajdzie przestrzeni. Gerrard? A to on kiedyś tak grał? Gdzie? Jest zapis wideo? Gerrard to siła i dynamizm. Allen to passer, taki Carrick dla ubogich, bez umiejętności asekuracji defensywy swoim ustawieniem i z mniejszym wachlarzem podań.Spearing w utalentowanych? Bez żartów, kto widział go na żywo to wie co potrafi (niewiele).LFC jest mniej drewniany niż był ról temu, ale skład drewna pozostaje. Co do MU to jak zwykle są słabi, co rok maja najgorszy skład w histori i co rok są bez szans. Potem albo wygrywają, albo dzieła ich od tego sekundy.Kagawa jest największym talentem jaki w tym roku przybył do angli, nie prawda jest jakoby w borussi grał tylko za napastnikiem, zreszta Klopp już o tym mówił, ze zdrowym cleverleyem i carrickiem daje prawdzie możliwości płynnej gry (porownajmy to z przykładem autora lucas-gerrard-allen…) a na ławce w razie potrzeby siedzi sobie scholes, który przez ostatnie pól sezonu był zdaniem znakomitej większości publicystów nie tyle najlepszym rozgrywającym ligi, co najlepszym graczem. Niektórzy sugerowali nagrodę za gracza sezonu mimo ze grał polowe (hansen). W klubie jest naprawde mlody i utalentowany (pilkarsko, bo spearing może i ma jakies talenty) Powell. Jakby jeszcze fletcher wrócił na dobre…Cóż sezon pokarze, osobiście wydaje mi się ze prze żucia autora bedą równie trafne jak rok temu 🙂

    Odpowiedz
    1. Michał Okoński

      Znów kibicowskie bielmo na oku… Gerrard to siła i dynamizm, ale też klasa podań, długich i krótkich, oraz zdolności do kombinacji, Lucas to jeden z najlepszych podających w lidze – to i owo się zmieniło w ciągu ostatnich lat, bo na początku rzeczywiście bywał drewniany, a nazywanie Allena „Carrickiem dla ubogich” każe mi się uśmiechnąć. Widziałem z Homlem, jak to zaczyna funkcjonować i myślę, że zafunkcjonuje – ale oczywiście zobaczymy. Powtarzam, co już wyżej napisałem: na ostatnich moich pięć typowań, trzy razy dawałem MU mistrzostwo, dwa razy wicemistrzostwo, więc ironizowanie na temat bycia co roku bez szans uchylam. Kagawa to „największy talent jaki w tym roku przybył do Anglii”? Wybieram Cazorlę, życząc Wam oczywiście wszystkiego najlepszego 😉

      Odpowiedz
      1. ~alasz

        Game of opinion, postrzegamy te grę zupełnie inaczej, co widać na każdym kroku. I dobrze, miedzy innymi dlatego czytam Pańskie wpisy.Jednakże adekwatnie ocenilem LFC rok temu, podobnie jak Arsenał dwa lata temu, co wzbudziło powszechny sprzeciw. Udało mi się mimo uprzedzeń czy miałem szczęście?Cieszę się ze wywołałem uśmiech, choć w części zrewanżowalem się za spearinga 🙂

        Odpowiedz
      2. ~dziaam

        Kagawa, Cazorla, Hazard, Anita, Oscar, De Guzman – trochę tego talentu doszło, to prawda. Bardzo jestem ciekawy każdego z nich. I wcale nie jest pewne, kto rozbłyśnie najjaśniej.

        Odpowiedz
      3. ~erictheking87

        > Znów kibicowskie bielmo na oku… Gerrard to siła i> dynamizm, ale też klasa podań, długich i krótkich, oraz> zdolności do kombinacji, Lucas to jeden z najlepszych> podających w lidze – to i owo się zmieniło w ciągu> ostatnich lat, bo na początku rzeczywiście bywał> drewniany, a nazywanie Allena „Carrickiem dla ubogich”> każe mi się uśmiechnąć. Widziałem z Homlem, jak to zaczyna> funkcjonować i myślę, że zafunkcjonuje – ale oczywiście> zobaczymy. Powtarzam, co już wyżej napisałem: na ostatnich> moich pięć typowań, trzy razy dawałem MU mistrzostwo, dwa> razy wicemistrzostwo, więc ironizowanie na temat bycia co> roku bez szans uchylam. Kagawa to „największy talent jaki> w tym roku przybył do Anglii”? Wybieram Cazorlę, życząc> Wam oczywiście wszystkiego najlepszego ;-)Cóż Panie Michale… zwykła przyzwoitość nakazuje mi Pana poprzeć – Carrick to jest facet, który grał świetne mecze pod koniec swojej kariery w Spursach i na początku tej w United. Teraz to jest w moich oczach pierwszy po Andersonie koleś do odstrzału ze środka Utd – wiem, że kuriozalnie posiada on wielu fanów (dziaam, pozdrawiam!), ale niestety jego talent to max ćwierćfinał LM. Ma zbyt wiele wad by w tym wieku mógł się stać gamechangerem.Cazorla vs. Kagawa, to temat, który poruszałem na blogu Michała Zachodnego – ciężko powiedzieć, który jest lepszym zakupem – jeden bardziej uniwersalny, ale droższy i starszy, drugi posiada mniejszą wszechstronność, ale sporo młodszy i tańszy. Jak dla mnie, to będzie zacięta rywalizacja pomiędzy nimi dwoma o tytuł 'best value for money’.Natomiast jeśli chodzi o Gerrarda, to świetny facet, ale w roli Xaviego go nie widzę. Szybkie one-two passy wychodzą mu znakomicie, ale żeby tak klepać piłkę przez godzinę? Mam pewne wątpliwości (takie czy jego cierpliwość to wytrzyma, na przykład ;-)).

        Odpowiedz
        1. ~erictheking87

          Aha, no i zapomniałem o pewnej sprawie: 'młodzi-zdolni: Shelvey czy Spearing’… kurcze, tu niestety chyba Pan przestrzelił… i to dosyć solidnie. Z tych chłopaków będą co najwyżej przeciętni wyrobnicy… takie Gibsony, tylko, że bez strzału. Do potencjału graczy typu Cleverley, Wilshere, McEachran czy Barkley brakuje im lat świetlnych.

          Odpowiedz
          1. ~alasz

            Gibsony bez strzału? Nie bądź okrutny, to co zostanie? Próżnia?Darronowi życzymy powtórki z meczu z city w tym sezonie :)Swoją droga, jako ze jestem w spa kilometry od czegokolwiek co pokaże mecze, liczę na obszerne relacje z pierwszej kolejki spotkań, telefon i internet to moja jedyna szansa na czerpanie wiedzy o tym co się dzieje. Wiem ze sfrajerzylem dając się namówić, ale konsekwencje mogły być opłakane i napewno długofalowe (wypominalaby do końca życia).

          2. ~Stefan

            Ale pantofel, jak można odpuścić pierwszą kolejkę z powodu jakiegoś SPA? Wstydź się Alasz… 😉

          3. ~bartek23

            Hehe, no Spearing dzięki wzrostowi jest chyba wciąż uważany za młodego, a facet ma już 24 lata jakby nie patrzeć. Serce do gry ma, ale talentu jednak brakuje. Natomiast Shelvey to inna sprawa, może nie jest to zawodnik klasy światowej, ale na pewno ma pewien potencjał, a przede wszystkim nieustępliwość (czasem aż nazbyt), wytrzymałość, taki drugi Gerrard trochę (ciekawe który to już piłkarz tak określany). Idealny do szerokiego skłądu w przyszłości. Jest jeszcze Henderson, gość z bardzo dobrą techniką i wielkimi problemami z głową. Strasznie widać jego strach w seniorskiej piłce, zero ryzykownych podań, prostopadłych piłek, w finale CC to się zupełnie pogubił. Mam nadzieję, że go Brendan wyleczy z tej tremy. Mnie natomiast najbardziej ciekawi ten Arab, Assaidi, który przyszedł z Eredvise, w której miał świetne statystyki. Dla mnie zupełny no-name, więc jakby ktoś coś o nim wiedział to z chęcią przeczytam opinię 😉

          4. ~erictheking87

            Haha ;D rozsadzi Anfield 😉 😀 natomiast niejaki Sterling wydaje się być ciekawym prospektem. Patrząc przez pryzmat jego bramki w meczu z Bayerem 04.

          5. ~eredivisie

            Mogę dwa słowa spróbować o nim powiedzieć, ponieważ kilka-naście spotkań SC Heerenveen na oczy widziałem. Marokańczyk jest genialnym dryblerem, ma to coś w sobie, świetnie radzi sobie w sytuacjach 1 na 1. Przyjemnie patrzy się na jego grę, technikę ma naprawdę nieziemską. Oprócz tego jest bardzo szybki, zwrotny. Co jeszcze z pozytywów? Na pewno jego lewa noga, którą potrafi wyczyniać cuda, potrafi świetnie nią strzelic, bądź zaliczyć cudowną asystę. Przy okazji prawa noga nie służy mu wyłącznie do wchodzenia do tramwaju. 😀 Nie jest rewelacyjna, często schodzi na lewą, ale jeśli już musi jej użyć to stwarza zagrożenie.Największym jego minusem jest psyhika. Często pali się podczas najważniejszych spotkań, dotychczas pamiętam tylko jedno rewelacyjne z mocnym rywalem (Twente, gdy grało w LM) wygrane przez Heerenveen 6:2, wtedy strzelił pierwszego hattricka, genialnie zagrał. Jednakże w spotkaniach przeciwko elicie Holandii, czy to z Ajaxem, czy to z PSV to często nie był sobą, gubił się, popełniał proste błędy, nie był w stanie wykończyć akcji. Na potwierdzenie moich słów jest słaba pozycja w kadrze Maroka, w której jest tylko rezerwowym, a nawet po wejściu nie pokazuje pełni swoich możliwości, chociaż ostatnio zaczyna się to powoli zmieniać. Często jest również łapany na pozycji spalonej, co świadczy o problemach z ustawieniem się i koncentracją. W tym sezonie miał problemy z kontuzjami (plecy i achilles), wobec czego zderzenie z twardą angielską piłką może okazać się brutalne.To tyle, co przychodzi mi z głowy. Mam nadzieje, że choć trochę pomogłem.

          6. ~bartek23

            No jasne, jest już jakiś obraz zawodnika inny, niż nieznanego Araba w turbanie 😛 Sterling mam nadzieję będzie dostawał regularne szanse, bo to z młodych zawodników LFC największy talent. Tuż za nim idą już Suso, Coady, Wisdom, czy Morgan, ale im jeszcze rok czy dwa trzeba dać się ogrywać niżej. Coby nie mówić o Benitezie to jednak jego pomysł na Akademię był bardzo dobry i efekty za dwa-trzy sezony zaczną przebijać się do pierwszego składu.A żeby odnieść się do notki – na mistrza typuję City lub Chelsea. Man Utd nie biorę do klasyfikacji, bo tam odniesienie jakości graczy do pozycji w lidze często bywa nieadekwatne. Niby słaby skład, niby luki i braki, a tu mistrz za mistrzem. Do czwórki może wskoczyć jeszcze Arsenal, dla LFC to maksimum co mogą osiągnąć. Dodatkowo myślę, że Tottenham i Newcastle nie dadzą rady w tym sezonie. AVB nie wypali, a Newcastle będzie wysoko, ale poniżej top 4. A i tak pewnie będzie zupełnie inaczej, jak zawsze 😀

        2. ~Garfield

          Mam nadzieje, ze Eden Hazard tego wszystkiego nie czyta, bo byloby mu bardzo przykro!Panie Michale, dzieki za swietne wejscie w sezon mimo niedawnego kompletnego roztrenowania po dlugasnym poprzednim. Ja strzelam podobnie: MC, MU, ARS (in Arsene we trust) i… Reading chyba ostatnie. A pomiedzy nimi nie wiadomo nic. Trzymam kciuki za Wigan i Swansea.

          Odpowiedz
  12. ~Garfield

    Mam nadzieje, ze Eden Hazard tych wszystkich wyliczanek Kagawa vs. Cazorla nie czyta, bo byloby mu bardzo przykro!Panie Michale, dzieki za swietne wejscie w sezon mimo niedawnego kompletnego roztrenowania po dlugasnym poprzednim. Ja strzelam podobnie: MC, MU, ARS (in Arsene we trust) i… Reading chyba ostatnie. A pomiedzy nimi nie wiadomo nic. Trzymam kciuki za Wigan i Swansea.

    Odpowiedz
    1. ~erictheking87

      W kategorii best value for money myślę, że nie ma szans z Kagawą i Cazorlą… no, chyba, że pyknie 30 bramek w sezonie 😉

      Odpowiedz
  13. ~Marseyciderman

    Rok temu sie wyglupilem i wytypowalem Liverpool na mistrza, to teraz sie znowu wyglupie i dam im trzecie miejsce. Zloto dla City, srebro Chelsea, a czwarta lokata dla podopiecznych Alexa Fergusona. Piaty Arsenal, tuz za nimi Koguty. Do spadku Reading, West Ham i Wigan. Panie Michale drobny blad sie wkradl przy pisaniu. Mianowicie Sterling tego ladnego gola strzelil podopiecznym zywej legendzie The Kop w zeszla Niedziele, z FC Homel/Gomel gralismy w Czwartek. Wiem ze to Gomel/Homel to zaden przeciwnik, ale jak Liverpool bedzie gral tak ladnie jak przeciwko nim, to beda duze powody do optymizmu. Podobala mi sie zwlaszcza gra ofensywna i wymiana szybkich pilek Gerrarda z Suarezem. Jesli Brendan Rodgers mowi ze bedzie jeszcze lepiej, co wydaje sie byc logiczne, przeciez to dopiero poczatek, to pozostaje sie tylko cieszyc, ze wreszcie czerwoni zaczna grac na poziomie swiatowym. Nie moge sie juz doczekac soboty. Byl Bill, byl Bob, czas na Brendana.

    Odpowiedz
  14. ~cookie

    Bardzo niedoceniony został zespół Southampton – mają wszelkie predyspozycje do tego, by podzielić los Norwich i Swansea. „Święci” są przy tym klubem znacznie bogatszym, który w razie konieczności kupował będzie i w styczniu. Nathaniel Clyne, Jack Cork, Billy Sharp, Jay Rodriguez i wreszcie Rickie Lambert (a w drodze niby i ten Ramirez) – o tych piłkarzach z pewnością będzie głośno. Byle do ich poziomu dostosowała się reszta.Jako fan Fulham biorę pod uwagę odejście Jola w następne lato, w tym momencie pracuje zresztą na umowie dwuletniej, wygasającej w czerwcu za rok, jednak przychodząc do klubu, Jol zapowiadał, że gdy wszystko będzie wyglądało optymalnie, będzie chciał zostać na 4-5 lat. Oczywiście to tylko słowa, ale, co mi się niezwykle podoba w Holendrze, Jol słów zwykł na wiatr nie rzucać i jest jednym z nielicznych ludzi z zasadami w piłce.

    Odpowiedz
    1. ~erictheking87

      O o o właśnie! Znakomita opinia, wręcz doskonała, w pełni się zgadzam! Popieram w 110% pozostanie S’amptonu w EPL i stawiam piwo, za słuszną koncepcję!Poza tym, bardzo miło widzieć fana Fulham na tym forum 🙂 ciekawi mnie natomiast jaki pomysł ma Jol na zastąpienie Dembele i Dempsey’a – bo ich odejście jest wysoce prawdopodobne (tego drugiego chyba nawet przesądzone, w obliczu ostatnich zdarzeń i kary nałożonej – słusznie – na niego.)

      Odpowiedz
      1. ~cookie

        Muszę jednak sprostować tę opinię, bo popełniłem karygodny błąd. Zapomniałem o Adamie Lallanie 🙂 Co działa dla „Świętych” jeszcze bardziej na plus. Klub jest zdecydowanie moim kandydatem do dłuższego pobytu w PL, byle defensywa stanęła również na wysokości zadania, bo Premier League jest bezlitosne dla drużyn nieułożonych z tyłu.Dembele według ostatnich słów Jola najprawdopodobniej zostanie. Dempsey natomiast faktycznie zbuntował się, chce odejść i odejdzie, jak przyjdzie odpowiednia oferta. Problem z jego zastąpieniem polega na tym, że Dempsey to bardzo ciężki przypadek do zaszufladkowania, on nie jest ani skrzydłowym, ani ofensywnym pomocnikiem, ani napastnikiem. Ma w sobie coś ze wszystkiego. Dlatego… nie do końca wiadomo, kogo potrzeba w zamian. Tak uniwersalnego piłkarza szukać ze świecą. Przyjdą raczej standardowe wzmocnienia na poszczególne pozycje. Klub łączony jest z Peterem Whittinghamem, Jordanem Rhodesem i Charliem Adamem. Czas pokaże, jak ta utrata wpłynie na zespół, w przeszłości zdarzało się, że odejście gwiazdy, która miała „wolną” rolę i nie chciała być jednym z 11-tu, a pierwszym z 11-tu, wzmacniała ten klub. A może jestem tylko niepoprawnym hurraoptymistą…Pozdrawiam.

        Odpowiedz
    2. ~bartek23

      Świętym, podobnie jak Młotom życzę utrzymania. Zawsze kibicuję takim legendarnym, charakterystycznym zespołom, dzięki którym ta liga ma w sobie jeszcze coś więcej niż pieniądze i żel na włosach. Jakby jeszcze Leeds i Nottingham wróciły do PL to w ogóle byłaby ładna paka.

      Odpowiedz
  15. ~pablo_KSC&NUFC

    Ruszyli. Życzę wszystkim największych emocji w historii. Wiekszość tego felietonu brzmi logicznie ale od tego futbo.l jest nieobliczalny by te typy obalać. Dlatego wierzę,że Newcastle ( choć miesiąc bez Tiote & Senegali killers brzmi jak koniec świata) nie spuści z tonu,a i znajdzie się ktoś „z dołu” kto namiesza nie mniej jak Sroki w ub.sezonie. Van Persie może okazać się drugim Berbatowem, ten też w końcu przechodził do MU po życiowym sezonie. Choć może byc odwrotnie i przy braku kontuzji zdetronizuje MC ( Mancini wyczerpał limit szczęścia ). Podziwiam B.Rodgersa ale obawiam się, że nawet on nie wystarczy na Anfield ( chyba,że zabierze pół Swansea ). Chryste mógłbym tak dywagować kilka godzin. Co za nałóg.Przyjemności życzę.

    Odpowiedz
  16. ~pablo_KSC&NUFC

    Ruszyli. Życzę wszystkim największych emocji w historii. Wiekszość tego felietonu brzmi logicznie ale od tego futbo.l jest nieobliczalny by te typy obalać. Dlatego wierzę,że Newcastle ( choć miesiąc bez Tiote & Senegali killers brzmi jak koniec świata) nie spuści z tonu,a i znajdzie się ktoś „z dołu” kto namiesza nie mniej jak Sroki w ub.sezonie. Van Persie może okazać się drugim Berbatowem, ten też w końcu przechodził do MU po życiowym sezonie. Choć może byc odwrotnie i przy braku kontuzji zdetronizuje MC ( Mancini wyczerpał limit szczęścia ). Podziwiam B.Rodgersa ale obawiam się, że nawet on nie wystarczy na Anfield ( chyba,że zabierze pół Swansea ). Chryste mógłbym tak dywagować kilka godzin. Co za nałóg.Przyjemności życzę.

    Odpowiedz
  17. ~Garfield

    No to słoneczko zaszkodziło i dwie wielkie drużyny już zagrały tak, że zęby bolały. Z tiki-taki Gerrarda wyszedł głównie karny dla przeciwnika, a Walcotta kryzys wieku średniego dopadł tuż po dwudziestych urodzinach i go nie opuszcza. Na plus (plusik? plusiątko?) jedynie Gervinho i Cazorla. Podolskiego należałoby cofnąć na skrzydło, ale Giroud też zaczął jak mucha w smole. Może szybki transfer Lewandowskiego? 😉

    Odpowiedz
    1. ~Stefan

      Nie no Cazorla jak najbardziej na plus, Gervinho także. Problemem Gervinho w tym meczu było to, że nie bardzo miał z kim, czy jak kto woli do kogo grać. Zaliczył z dziesięc udanych dryblingów i generalnie w pewnych momentach robił grę

      Odpowiedz
  18. ~Garfield

    (Komentarze znów wchodzą opornie, więc się powtórzę na wszelki wypadek.)No to słoneczko zaszkodziło i dwie wielkie drużyny już zagrały tak, że zęby bolały. Z tiki-taki Gerrarda wyszedł głównie karny dla przeciwnika, a Walcotta kryzys wieku średniego dopadł tuż po dwudziestych urodzinach i go nie opuszcza. Na plus (plusik? plusiątko?) jedynie Gervinho i Cazorla. Podolskiego należałoby cofnąć na skrzydło, ale Giroud też zaczął jak mucha w smole. Może szybki transfer Lewandowskiego? 😉

    Odpowiedz
  19. ~Stefan

    Song oficjalnie piłkarzem Barcelony. Szczerze mówiąc niezły pasztet na Emirates… Ciekawe, czy i tym razem Wengerowi się uda wprowadzić ich do TOP4. Bez wzmocnień może być bardzo, bardzo ciężko

    Odpowiedz
    1. ~erictheking87

      No ja myślę, że Wenger jeszcze ze 2 transfery przeprowadzi. Chociaż kuszące jest stawianie z tyłu na Frimponga – podoba mi się ten chłopak. Ma potencjał. Tylko, że to byłoby znów wpuszczenie się w błędne koło, a tego kibice Arsenalu chyba nie chcą…

      Odpowiedz
      1. ~Stefan

        Frimpong może i ma potencjał, ale od zaraz dziury po Songu nie załata. Wenger coś wymyśli, jestem o to spokojny

        Odpowiedz
  20. ~Jak

    Jak niektórzy wiedzą,ze względu na liczną polonie nasza Ekstraklasa jest pokazywana w brytyjskiej telewizji…a jeden z panów studio to chyba ktoś kto udziela się czasami na tym blogu ;)http://www.youtube.com/watch?feature=player_embedded&v=ePUdqNP1TzY#!

    Odpowiedz
    1. ~WKG

      Ha. Chłopak, który mi kiedyś doradzał w kwestiach totalnie amatorskiej stronki o Chelsea, prowadzonej przeze mnie jakieś 10 lat temu. Zaczyna karierę widzę. Gratulacje i powodzenia. Trzymam kciuki Robbie 🙂

      Odpowiedz
    1. ~alasz

      Zrób żart alert, 2-3 linie odstepu i wal. Kto będzie chciał to przeczyta, kto nie ten zostawi, pretensji mieć nie może bo był ostrzezony.

      Odpowiedz
    2. ~Tomas_h

      Stef, jeśli naprawdę jest dobry, jak wiesz u Majkela na blogu niegrzeczność i brak taktu nie są mile widziane …..

      Odpowiedz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *