Jest Mourinho, szału nie ma

Nie Tak Znów Wyjątkowy wraca do Chelsea. Ma zarobić 40 milionów funtów w 4 lata. Ma ściągnąć za sobą Rui Farię i pozostałych współpracowników, ma kupić (zależnie od gazety) Modricia, Yilmaza, Cavaniego, Schurle, Mangalę, Isco, Fellainiego i tylko z Lewandowskim mu się nie uda (mimo iż z tymi esemesami do polskiego napastnika, jak twierdzą Dobrze Poinformowani, to była najprawdziwsza prawda). Ma pracować ze starymi znajomymi: Lampardem, Cole’em, Terrym, Czechem, Mikelem, pewnie także z Essienem. Ma – tak przynajmniej twierdzi – zapuścić korzenie.

Nade wszystko ma szczęście. Z Hiszpanii wraca na tarczy, odarty z nimbu wyjątkowości, pobity nie tylko przez Guardiolę i Vilanovę, ale także – w Europie – przez Jürgena Kloppa i Juppa Heynckesa. Wraca po serii konfliktów i awantur, których wyliczenie zajęłoby cały ten tekst (jeden taki już zresztą pisałem; dziś ktoś powiedział nawet, że Mourinho i awantura to jak Gazprom i europejski puchar – automatyczne skojarzenie); awantur, dodajmy, już nie tylko z sędziami (we Włoszech pod adresem jednego z nich wyciągnął ręce skute rzekomo kajdankami) czy szkoleniowcami rywali (Vilanovie, jak wiemy, wkładał palec do oka), i już nie tylko z dziennikarzami (we Włoszech określił ich mianem intelektualnych prostytutek), ale także z własnymi podopiecznymi. Wraca w jedyne miejsce, gdzie będzie mógł o tym wszystkim zapomnieć, gdzie będzie (już jest) witany z otwartymi ramionami nie tylko przez kibiców i piłkarzy, ale także przez wciąż uwielbiające go media.

W jakimś sensie Jose Mourinho idzie po linii najmniejszego oporu. Nie próbuje jeszcze raz udowadniać Hiszpanom, że wzgardzili geniuszem, nie podejmuje mozolnego trudu naprawienia relacji z zawodnikami z Madrytu, odwojowania mistrzostwa kraju i jeszcze jednego rajdu w Lidze Mistrzów, tak żeby wygrać ją również z Realem. Nie chcę powiedzieć, że przychodzi na gotowe, bo linia obrony Chelsea wymaga poprawek, a i nowego defensywnego pomocnika można by zakontraktować (obsadzi w tej roli Fellainiego?), jednak o tym, jaki potencjał ma jego odmłodzona skądinąd drużyna, potrafił przekonywać już Rafa Benitez, mimo iż przecież nie miał do dyspozycji ogrywających się w innych klubach Thibauta Courtois, Josha McEeachrana czy Romeu Lukaku. Na brakujące elementy układanki z pewnością dostanie pieniądze, nikt się też nie pogniewa, jeżeli jakieś zechce wymienić (Torresa na przykład, choć nie wiem, czy dojdzie do transferu kolejnego napastnika, czy w roli następcy Drogby obsadzony zostanie właśnie Lukaku; nie wszyscy z tercetu Oscar, Mata, Hazard będą u niego wychodzić w pierwszej jedenastce). Kredyt zaufania będzie miał nieograniczony, a margines błędu – niemały, porównując jego sytuację z nowymi szkoleniowcami bezpośrednich rywali: Manchesteru United i Manchesteru City. Oczywiście, będzie musiał ułożyć sobie relacje z Michaelem Emenalo, pełniącym w klubie rolę oczu i uszu Romana Abramowicza, ale będzie miał na kim się oprzeć: i on, i jego najbliżsi współpracownicy klub znają od podszewki, zaś kluczowi zawodnicy uważają się za jego najwierniejszych wyznawców. I Moyes, i zapewne Pellegrini nie będą mieli takiego komfortu jak Mourinho, nawet jeśli ten ostatni z czasem będzie musiał uczynić swoją starą gwardię gwardią rezerwową. Owszem, zaryzykuję zdanie, że Chelsea pod starym-nowym menedżerem wyrasta na głównego faworyta ligi.

Ligi, ale już nie Ligi Mistrzów. Znamienne, że nowy menedżer Chelsea w pierwszym wywiadzie dla klubowej telewizji właśnie Champions League nazywa barometrem światowego futbolu i pewnie jej podbój stanie się znów jego najważniejszym celem. Tu jednak i Chelsea, i cała Premier League ma niejedno do nadrobienia, a niemała część dobiegających dziś z Anglii euforycznych głosów wskazuje na ten właśnie aspekt sprawy: osłabioną emeryturą Fergusona i nienajlepszymi wynikami w Champions League markę tamtejszej ekstraklasy powrót Mourinho z pewnością wzmacnia. To Kępiński powiadał, jak mi się zdaje, że im większe w człowieku wewnętrzne roz­bi­cie, poczu­cie włas­nej słabości, niepew­ności i lęk, tym większa tęskno­ta za czymś, co go z pow­ro­tem sca­li, da pew­ność i wiarę w siebie. Padło na Mourinho.

Gdzieś na końcu tych wczesnych wywodów na temat powtórnych zaślubin Josego z Chelsea kryje się więc pewnie taka mianowicie obserwacja: NieTakZnówWyjątkowy menedżer powraca do NieTakZnówWyjątkowej ligi. Życie, jak już ustaliliśmy, toczy się gdzie indziej.

38 komentarzy do “Jest Mourinho, szału nie ma

  1. ~Bartek

    Gdzieś przeczytałem ostatnio, że największą słabością Premier League może być jej siła – i choć brzmi to trochę megalomańsko, to może być tym trochę prawdy. Walka na śmierć i życie w każdej kolejce ligowej musi w końcu jakoś odbijać się na formie w europejskich pucharach, nie da rady inaczej.

    Za pierwszej kadencji Mourinho była tak naprawdę trójka – United, Arsenal i Liverpool. Teraz będzie trudniej, bo dołączyły również Everton i Tottenham, plus ta-drużyna-co-akurat-zagra-mega-sezon, (w 13/14 stawiałbym na WHU – będą takim nowym, lepszym Stoke, które może namieszać).

    Będzie trudniej. Nie wyobrażam sobie dominacji angielskiej drużyny w takim stopniu, jak pokazał Bayern czy wcześniej Barcelona. Przed Mourinho tak naprawdę duże wyzwanie, i na pewno wiele do udowodnienia. No i ten mecz z Guardiolą w Superpucharze.

    BTW, to wracając dzisiaj autobusem czytałem Pana książkę, kończąc na rozdziale o Enke, Gazzie, Speedzie… wiadomo którym. Jeszcze nigdy droga z przystanku na Nowym Kleparzu do domu nie była pełna tak melancholijnego pomyślunku o ciemnych stronach najwspanialszego ze sportów. Świetna rzecz.

    Odpowiedz
    1. ~sebastianf

      Bartku…
      Nie wydaje mi się, że można mówić o „takim stopniu dominacji” Bayernu. Zgadzam się, że teoretycznie „zmietli” konkurencje krajową, a tej europejskiej „wytkneli” wszystkie błędy. W mojej opinii byli jednak kolejnym triumfatorem LM, który wykorzystał słabości konkurentów i był najbardziej solidny w mijającym sezonie. Milczeniem pominę podwórko zwane Bundesligą bo nie chcę tutaj wywoływać kolejnej „krucjaty”.
      Na marginesie o dominacji można mówić kiedy w półfinale LM grały trzy zespoły angielskie w sezonie 08/09. Swoją drogą Arsenal został tam mocno skrzywdzony…
      Co do Mourinho… w mojej opinii minął już moment w którym jego rozwiązania jeszcze kogoś zaskakują. Dzisiaj wydaje mi się, że bardziej jest „zwierzęciem medialnym” niż managerem. Sięgając pamięcią do ostatniego sezonu ciężko mi znaleźć jakieś nowe porywające rozwiązanie, które rzuciło by przeciwnika na kolana… zdecydowanie jednak łatwiej chyba będzie o kontrowersje po za boiskowe.
      Wydaje mi się, że Mou dokonał bezpiecznego wyboru (po raz kolejny zresztą) w czym nie jest odosobniony (patrz Guardiola. Portugalczyk przejął drużynę z olbrzymim potencjałem, nieskończonym budżetem i gwiazdami właściwie na każdej pozycji. Wydaje się, że bardziej należałoby tutaj na jego miejscu uważać by czegoś nie zepsuć niż… naprawić.
      Reasumując… rewolucji nie będzie i wydaje mi się, że Mourinho raczej nie wdrapie się na piedestał „The Special, special, special one”.
      Co do ligi angielskiej… jej trzon został wykrystalizowany i nie sądze by WHU coś tutaj ugrało. To zaklinanie rzeczywistości, które ociera się o rokroczne wieszczenie upadku Wengera i wyrzucenia Arsenalu po za TOP 4.
      Podobnie jaki kiedyś Panu Okońskiemu i Kotarskiemu mówiłem o „zadyszczce” Tottenhamu… chyba już w styczniu. 😛 Tak i dzisiaj napiszę…
      Patrząc na zmiany w lidze angielskiej sądze, że pierwsze skrzypce odegra Chelsea, ale raczej z powodu własnej siły niż geniuszu Mourinho. Wydaje mi się również, że Moyes z Pellegrinimi na początku jednak wprowadzą odrobinę „chaosu”, który może odbić się na wyniku sezonu. Standardowo Tottenham będzie długo „myślał” o sukcesie i standardowo Arsenal będzie ścigał… chociaż tak naprawdę wszystko okaże się po zakończonym okienku transferowym. Chociaż wydaje się, że to Wenger jest dzisiaj w najlepszej sytuacji…

      Odpowiedz
  2. ~Fan

    Lukaku z nieoficjalnych informacji ma iść znowu gdzies na wypożyczenie. Co do Mourinho, oby poradził sobie dłużej niż poprzednim razem w Chelsea, każdej lidze w której jest, nadaje pewnego rodzaju smaczku, który niekiedy jest ciekawy dla obserwatorów z zewnątrz.

    Odpowiedz
  3. ~Tofu

    Powrót do Chelsea to nie będzie test dla Jose, tylko dla Moyesa czy Pellegriniego właśnie. Niewątpliwie jednak i Chelsea i Jose to już zmienione osobowości (raczej w szczegółach niż ogółach), a pytaniem pozostaje: ile czasu klub i menedżer będą potrzebowali na dostrojenie. Sam fakt powrotu do Anglii czy miłość kibiców nie jest wyznacznikiem sukcesu.

    Ale to dobra decyzja Chelsea. Tak samo jak dobrą decyzją jest pozostawienie Allegriego na pozycji szkoleniowca Milanu.

    Odpowiedz
  4. ~Rafał Gutowski

    Osobiście mam wrażenie iż Mourinho ma nie tylko problem z motywacją ale jest po prostu zmęczony ciągłymi wojnami. Jednak jego wewnętrzny wojownik nie pozwala mu na przerwę i nabranie dystansu. Więc idzie do Chelsea by na siłę przywrócić swój mityczny splendor i chwałę . Jednak jak tak bardzo się czegoś chce to z reguły wychodzi zupełnie odwrotnie . Co więcej potknięcie lub nawet upadek w tym sezonie może go nie tylko kosztować posadę ale totalną demolkę mitu który tworzył misternie przez te wszystkie lata.

    Odpowiedz
  5. ~Joozek

    „W jakimś sensie Jose Mourinho idzie po najmniejszej linii oporu.”
    Panie Michale, drobna korekta. Powinno być: „po linii najmniejszego oporu”.
    Pozdrawiam!

    Odpowiedz
  6. ~Maciej

    Już sam tytuł rozwala, ale co tam, spróbuję.

    Czyli co mam przestać oglądać Premier League ? Oglądać jak Bayern rozbija Hoffenheim albo Borussia demoluje Freiburg ? Mam nadzieję, że autor robi to samo to może i ja zacznę.

    „Znamienne, że nowy menedżer Chelsea w pierwszym wywiadzie dla klubowej telewizji właśnie Champions League nazywa barometrem światowego futbolu i pewnie jej podbój stanie się znów jego najważniejszym celem.”

    Gdzie on tak powiedział ? Mówił tylko, że do zdobycia Ligi Mistrzów potrzebujesz tego „kliknięcia”. Możesz być lepszy, ale bez tego „kliknięcia” nie wygrasz (przytoczony przykład CFC vs Barca w 2009 roku a później CFC vs Barca w 2012 roku). I to, że Premier League nie umarła. Zresztą Laudrup tak ostatnio powiedział, jeśli raz coś się zdarza – zbieg okoliczności, drugi – to coś już znaczy, trzeci – możemy zacząc rozmawiać. Narazie Premier League ma jeden rok – zbieg okoliczności. Przypominam, że w sezonach 2006/07, 2007/08 oraz 2008/09 3 kluby z Premier League były w półfinałach, a to raczej nie był zbieg okoliczności. Bundesliga takich zbiegów okoliczności jak brak drużyn w dalszych fazach to dziesiątki notowała. Poczekajmy, bo niemożliwe żeby takie City trzeci raz z rzędu trafiło do najtrudniejszej grupy z możliwych.

    Aha czyli Mou przechodząc do miejsca, gdzie czuję się najlepiej idzie po najmniejszej linii oporu ? Etap z União Leiria ma już za sobą z tego co wiem. Wzbraniamy ludziom być w miejscu w którym się najlepiej czują ? Co to ma być ? Mou o Anglii jako najlepszym miejscu do życia trenerskiego to wspominał setki razy, wiele przed pójściem do Hiszpanii.
    Skoro on jest wypalony to chyba autorowi też przydałby się odpoczynek od futbolu, ale jakieś przywiązanie każe autorowi dalej to śledzić – tak samo jak Mou. Iść do miejsca w którym czuję się wspaniale, gdzie córka może w spokoju studiować, gdzie żona może go cały czas wspierać, gdzie rodzina czuję się bezpiecznie i swobodnie. W Hiszpanii jego rodzina była prześladowana, w miejscu gdzie syn trenował w Canillasie na stałe zatrudnionych było 10 dziennikarzy śledząc każdy krok jego dziecka. Ale Mourinho idzie po najmniejszej linii oporu starając się chronić swoją rodzinę … W Hiszpanii nie mógł zostać, bo wszystko posunęło się za daleko, o wiele za daleko, prezes Florentino Perez o tym mówił, że to najlepsze rozwiązanie.

    Real w czasie trzylatki Mou zdobył najwięcej punktów ze wszystkich klubów w rankingu UEFA w tym okresie. Nie Barca, Bayern, Borussia itd. To chyba pod jakimś kątem znaczy, że był najlepszy, tak ?

    Mou przez ostatni rok nie zrobił żadnej awantury czy coś w tym stylu. Spokojnie odpowiadał dziennikarzom, a ostatnie półrocze to już kompletna olewka po akcji z prasą i Casillasem. Ale nie, on podobno cały czas wszczyna awantury. Zdaje mi się, że autor ostatni rok żył z boku i piszę teraz tylko to co „usłyszał” albo co ludzie mówią. OK, ale Mou nie wszczyna awantur poza normy od kilkunastu miesięcy. Potrafi powiedzieć coś ostro i bardzo dobrze. Wraca w świetne miejsce, ma bardzo dobrych piłkarzy, ale tylko dobrą drużynę (jak to mówił Klopp, mając dobrych piłkarzy starasz się stworzyć bardzo dobrą drużynę, jak masz bardzo dobrych piłkarzy starasz się stworzyć świetną, jak masz świetnych piłkarzy to starasz się stworzyć wybitną itd.), a więc trochę pracy przed nim. Chelsea to o wiele mniejszy gotowiec niż Bayern, jak to można porównywać wogóle ? Zresztą przekonamy się. Jose powtarzał, że skończył podróż po Europie, parę razy wcześniej mówił, że gdyby z Chelsea go nie zwolniono to zostałby tam na wiele, wiele lat. 6 lat za granicą, zdarzyła się okazja, że może wygrać swojego „Wielkiego Szlema”, zdobył go i teraz wraca do Anglii, skąd na dobrą sprawę tylko okoliczności go zabrały. Może teraz żyć, pracować dłużej, mówił że obejmuje to także pracę z młodzieżą i akademią (Chelsea miała w tym sezonie wypożyczonych 24 piłkarzy !), a sposób w jaki dogadał się z Abramowiczem i przecieki o tym, że Roman obdarowuje go prezentami każe myśleć, że to naprawdę praca długoterminowa.

    Jeśli autor chcę w jakiś sposób zmienić zdanie na temat Jose to radzę przeczytać ten artykuł niż później pisać ogólnikami. http://www.realmadrid.pl/index.php?co=aktualnosci&id=45878
    Pozdrawiam

    Odpowiedz
    1. ~holden

      „Real w czasie trzylatki Mou zdobył najwięcej punktów ze wszystkich klubów w rankingu UEFA w tym okresie. Nie Barca, Bayern, Borussia itd. To chyba pod jakimś kątem znaczy, że był najlepszy, tak ?”

      tylko że ten „jakiś kąt” jest mało istotny. w czasie pracy Mou w Realu Lm wygrały trzy różne kluby, pięć klubów było w finałach, tak więc trzy półfinały z rzędu na nikim w Europie nie robią wrażenia. do tego zaledwie jedno mistrzostwo w trzy lata rywalizując z roku na rok bardziej sytą i zmęczoną Barceloną… był Mourinho, szału nie było.

      Odpowiedz
    2. Michał Okoński Autor wpisu

      Dzięki za tę polemikę. Uwzględniam aspekt rodzinny i to, że ma wpływ – będę pamiętał na przyszłość, oceniając pobyt w Madrycie i decyzję o odejściu. Nawijki, że dojrzał, „przez ostatni rok nie zrobił żadnej awantury” itd., jednak nie kupuję. W wywiadzie dla Chelsea TV użył słowa „termometr”, przełożyłem jako barometr, bo po polsku bliższy sens. Reszta (także tego wywiadu) jest piarem.

      Odpowiedz
  7. ~Bandzior

    A ja myślę, że, przy wszystkich zawirowaniach, faworytów będzie dwóch(przy pewnych warunkach oczywiście). Pierwszy to City, pod warunkiem, że Pelle dobrze się wprowadzi i dobrze go w klubie przyjmą. To jest naprawdę świetny trener i, co chyba umyka ludziom, doskonały taktyk(Nawet sezon w Realu-gdzie od pierwszego dnia każda gazeta pisała, że sobie nie poradzi-miał wcale nieznacznie gorszy od pierwszego Mourinho-96pkt w lidze, żadnego wstydu z Barca, no i odpadł w 1/8 głównie przez słupek Higuaina na pustą bramkę). Myślę, że pod nim City będzie znacznie lepiej potrafiło wykorzystać swój potencjał. Pytanie czy zmotywuje gwiazdy do walki z takimi zespołami jak WHU czy Sunderland. A mój drugi faworyt to Arsenal, pod warunkiem oczywiście trafionych transferów-nie takie to znowu proste. Myślałem, że Arsenal pod Arsenem już nigdy nic poważnego nie wygra. Zwłaszcza pod tym jak oddał pod rząd największe gwiazdy. Okazuje się jednak, że on jednak czegoś tam się chyba jeszcze uczy. Jeśli wzmocni kadrę i wykorzysta zawirowania u rywali, to realną ma szansę(ostatnią?).
    Co do Chelsea i Jego Wielkiej Gęby. Myślę, że za dużo się w Chelsea zmieniło-nie tylko w kadrze zespołu- by ponowne wejście do tej samej rzeki było sielanką. Frank i John już do tamtej formy nie wrócą, mimo tego, że Lampard potrafi jeszcze świetnie błysnąć. Ta kadra była planowana bardziej na grę techniczną i finezyjną-takiej Mou nie preferuje. A nie wydaje mi się, żeby kolejna wielka rewolucja kadrowa miała wyjść Chelsea na dobre. No, przynajmniej w długoterminowej perspektywie. Bo w więcej niż 3-4(sick!) sezony Portugalczyka w jednym miejscu nie wierzę. Tak więc wydaje mi się, że sukces Chelsea raczej będzie możliwy, kiedy Mou nie będzie chciał za wiele zmieniać(wzmocnienia? -jasne). Tylko czy on taki potrafi?

    Odpowiedz
  8. ~DawidSz

    Też mam wrażenie, że Mou nie dostaje składu, którym chciałby grać swoją piłkę, ale nie zapominajmy, że kadra Chelsea jest szeroka, a za piłkarzy, którzy mu nie będą pasować (mówi się o Macie i oczywiście Torresie) może uzyskać trochę pieniędzy na kolejne transfery. Plus to, co Roman sypnie. Ciekawi mnie jednak sytuacja Lukaku – w chłopaku jest potencjał, to piłkarz jakich Portugalczyk lubi, pokazał u Clarke’a, że grać umie, więc może w końcu dostanie szansę.
    Co do City to mam wrażenie, że niemal wszyscy tutejsi bywalcy byli źle nastawieni do Manciniego, wraz ze mną, więc każdą zmianę tam przyjmujemy za krok do przodu i szansę włączenia się w walkę o mistrza. Ale z Arsenalem to chyba jednak opowieści kibica, który wierzy w lepszy sezon. Oczywiście Wenger to świetny fachura, ale cóż – zakupi lepszych piłkarzy, wszystko będzie dobrze i końcówka sezonu słabsza, zostanie przy tym składzie to będzie gonił pod koniec do TOP4. Nie wierzyłbym, mimo nawet świetnych dwóch czy trzech transferów, że będzie w stanie walczyć o mistrzostwo. Raczej znowu o LM. Kolejny sezon zapowiada się ekscytująco, ale liczyć się będą zespoły z Manchesteru i Chelsea, a my, biedne robaczki – kibice Arsenalu, Liverpoolu, Tottenhamu – będziemy marzyć żeby za daleko od nich nie odpaść, liczyć punkty, sprawdzać terminarze i do końca mieć nadzieję, że się uda coś ugrać:)

    Odpowiedz
    1. ~Stefan

      Wg. mnie włączenie się Arsenalu do walki o mistrzostwo jest jak najbardziej realne jeżeli papa Wenger przeprowadzi sensowne transfery. Pamiętaj, że od wielu lat co sezon odchodzili tam kluczowi zawodnicy i de facto zmieniał się trzon zespołu. W tym roku jest szansa żeby było inaczej i co także bardzo ważne – najwięksi konkurenci do tytułu będą mieli zawirowania. Ciężko oczekiwać nawet od Mourinho żeby już od pierwszego meczu CFC grała tak jak grać powinna. To samo tyczy się City i United. Kanonierzy natomiast najprawdopodobniej wzmocnieni wyjdą i od pierwszej kolejki będą grali swoje. W końcowym rozrachunku może to mieć niesamowity wpływ.

      Zresztą – Pellegrini, Mourinho i Moyes to wybitni fachowcy i nikt ich umiejętności nie podważa raczej, ale interesuję się piłką już dostatecznie długo żeby pamiętać dziesiątki trenerów, którzy nie sprawdzili się z w sumie nieznanych przyczyn. No ba w samej dziesięciolatce Chelsea wymieniłbym takich ze trzech…

      W piłce nie zawsze 2+2=4

      Odpowiedz
      1. ~DawidSz

        „przecież dwa razy dwa – to już nie jest życie, proszę państwa, lecz początek śmierci”

        Ja się zgadzam, że statystyka i przedsezonowe równania niczego nam nie tłumaczą, bo zdarzyć się może wszystko; również zgadzam się, że Wenger to bardzo dobry menago, bo wprowadzać ten zespół do TOP4 po róznych turbulencjach to zaiste wyczyn niezły (a przecież co roku jest skazywany na odpadnięcie z rywalizacji, ja również kiedy odszedł Nasri i Fabregas tak myślałem); zgadzam się, że będzie mógł grać i włączyć się w walkę, bo wiele może się stać. Ale szanse na to są naprawdę małe. Manchestery i Chelsea będą się zbroić, mają już teraz niezłe składy, a przez wakacje bez wątpienia się wzmocnią. Arsenal zaś może wyjść również wzmocniony i nie grać swojej piłki od początku sezonu bądź spalić się – przecież nie raz to widzieliśmy – pod koniec sezonu.
        Szansa jest – wiem, ale jednak niezbyt wielka. Przecież United to zespół poukładany, który nawet bez Fergusona na ławce mógłby grać jakiś czas, po Mou zawodnicy Chelsea również wiedzą czego się spodziewać, a przecież jedni i drudzy mają zawodników, którzy są w stanie na początku sami wygrywać mecze nawet podczas zgrywania się taktycznego i mentalnego. City zaś może mieć największe problemy ze zmianą i dopasowaniem się, ale Arsenalowi będzie nadal trudno ich przegonić. To jednak 38 trudnych meczów, gdzie głębia składu, charyzma zawodników, przekonanie o możliwości zwyciężania wydają się niezbędne. Nie tylko wyrafinowany menager i kilku piłkarzy na wysokim poziomie.

        Odpowiedz
    2. ~dziaam

      „piłkarzy, którzy mu nie będą pasować (mówi się o Macie…)”

      Naprawdę? Nie spotkałem się z takimi opiniami, czytałem za to inne, z którymi się zgadzam, że Mata u Mourinho będzie równie kluczowym piłkarzem, jak teraz. Real stale grał czterema ofensywnymi zawodnikami, Inter też nierzadko, więc nie widzę przeszkód, żeby w Chelsea nie zmieścili się i Mata, i Hazard, i Oscar – przy założeniu, że któryś z nich będzie w razie potrzeby umiał skutecznie bronić.

      Żeby zgrać Chelsea na swój ulubiony sposób, będzie mu raczej brakować piłkarza na środek pomocy. Lampard nie da rady grać zbyt często, Ramirez słabo rozgrywa, Mikel też nie lepiej. Ciekawe, czy pociągnie wariant Beniteza z Davidem Luizem, ale to wciąż jednak zawodnik dopiero uczący się tej pozycji, daleko mu do efektywności Xabiego Alonso.

      Odpowiedz
      1. ~KrólJulian

        @dziaam
        trafna uwaga. co chwilę pojawia się opinia kto nie będzie mu pasował (luiz, mata, a nawet cech, itd), ale Mou raczej nie będzie sprzedawał graczy, a poszuka kogoś o charakterystyce XA, bo na jego transfer szanse są znikome (perez już blokuje możliwość przejścia zawodników „za Jose”). Nie wiem czy przesunie Luiza do przodu czy też, zgodnie z tendencją odmładzania składu, pokusi się o zakup np. Matica z Benfiki, który mocno się tam rozwinął, albo kogoś o zbliżonych „właściwościach”, no i oczywiście napastnika, ale na tej pozycji jest prawdziwy koncert życzeń, więc trudno odróżnić prawdę od życzeń dziennikarzy.
        Mou w CFC może być ciekawym rozwiązaniem, choć sporo osób ma co do tego wątpliwości, ale gdy da mu się trochę czasu na budowę „nowej” drużyny może być ciekawie,..

        Odpowiedz
      2. Michał Okoński Autor wpisu

        O tym, że sprzeda Matę (i Torresa) pisała wczoraj Marca. Źródło jak źródło, sceptyczny jestem, ale kluczem wydaje mi się, że – jak piszesz – któryś z nich będzie musiał skutecznie bronić.

        Odpowiedz
        1. ~dziaam

          Nauczył bronić Eto’o i Di Marię, znajdzie sobie kogoś i w Chelsea. Typowałbym Oscara, który już sziś szaleje w odbiorze, ale on nie do końca pasuje mi na skrzydło. Hazard?

          Odpowiedz
          1. ~KrólJulian

            o konieczności poprawienia gry w obronie przez hazarda wspominał wielokrotnie nawet trener Belgów, więc coś jest na rzeczy…
            Matę oczywiście można sprzedać, ale kogoś trzeba kupić na tę pozycję, a zawodników tej klasy zwyczajnie zbyt wielu to się nie uświadczy, a jeśli już to kosztują krocie, więc zapewne Mou zastanowi się 2 razy zanim podejmie taką decyzję.

          2. ~dziaam

            „Matę oczywiście można sprzedać”

            Głupszego ruchu sobie nie wyobrażam.

          3. ~KrólJulian

            @dzaam
            głupotą byłaby sprzedaż maty wyłącznie „dla pieniędzy”, bez zapewnienia sobie usług gracza reprezentującego przynajmniej zbliżony lub lepszy poziom, itd. nie sądzę jednak, że temat sprzedaży Maty czy Luiza jest czymś więcej niż tylko zwykłym wymysłem dziennikarzy, podobnie jak przewijające się nazwiska napastników z określeniem „nr 1 na liście Mourinho”, więc nie ma większego sensu się nad tym rozwodzić.
            zaczekajmy jak sytuacja się rozwinie i jaki pomysł na Chelsea będzie miał tym razem Mourinho, bo dotychczas z jego wypowiedzi trudno odczytać choćby zarys kierunku, w którym ma to zmierzać.

          4. ~dziaam

            „głupotą byłaby sprzedaż maty wyłącznie „dla pieniędzy”, bez zapewnienia sobie usług gracza reprezentującego przynajmniej zbliżony lub lepszy poziom, itd.”

            Nie zgadzam się, głupotą byłoby sprzedawać Matę W OGÓLE, nawet mając za niego kogoś podobnej, albo i wyższej klasy. To po prostu zbyt dobry piłkarz. To tak jakby Barcelona miała sprzedawać Iniestę i tłumaczyć się, że przecież kupiła Neymara. Nie byłoby to Twoim zdaniem głupie tłumaczenie?

          5. ~KrólJulian

            Ale iniesta i Neymar to trochę inna bajka…
            Mata w Chelsea jest bezsprzecznie najbardziej wartościowym piłkarzem (nawet formalnie w tym roku dostał ten tytuł od drużyny) i, żeby było jasne, również uważam, że jego sprzedaż byłaby w tym momencie głupotą, ale dopuszczam również możliwość, że zwyczajnie może nie pasować Mourinho do koncepcji (choć z drogiej strony ciężko sobie wyobrazić, by taki gracz do jakiejś koncepcji nie pasował…)

  9. ~Chaczeridi

    Nie wierzę w koniec Mourinho.
    Na papierze trzy madryckie lata rzeczywiście wyglądają blado, szczególnie na tle tak bogatego CV. Niemniej 3 półfinały Ligi Mistrzów to nie taka znowuż tragedia, a jeśli zaznaczymy, że 2 razy przegrywał nieszczęśliwie – to już bardziej komedia w stylu allenowskim. Co się tyczy tego sezonu, myślę, że zawiódł najbardziej Mou-psycholog, że pogubił się we własnych klockach. Szatnia Realu to szatnia przeładowana gwiazdami i gwiazdeczkami (odwieczny problem, w końcu Real z prawdziwym (kwestia sporna:) Ronaldo, Zidanem, Beckhamem, Carlosem to najsilniejsza drużyna w historii, przynajmniej na papierze), a dodatkowo spełnionymi, bo jak inaczej określić osoby, które 2x zdobyły ME i 1x MŚ. A Mou to chłop, który wymaga, który lubi trzymać kierownicę, zaś Hiszpanie przyzwyczajeni są do melancholijnej i delikatnej ręki Del Bosque. To nie mogło wypalić.
    Mourinho wraca do Londynu, do domu z podkulonym ogonem. Stracił w oczach wielu tytuł najlepszego trenera globu, spadła z niego presja, którą przez lata się sycił. Jednak takie wyciszenie, choćby medialne z pewnością wpłynie pozytywnie na jego poczytania. Chelsea widzę przynajmniej w półfinale Ligi Mistrzów w przyszłym sezonie.

    Odpowiedz
    1. ~airborell

      Ale niby kiedy Mourinho przegrywał nieszczęśliwie? Bo ja pamiętam porażkę z Barceloną, gdzie było pozamiatane już po pierwszym meczu (i tak, jak się programowo gra bardzo ostro, to się dostaje czerwone kartki), porażkę z Bayernem, gdzie Real grał dobrze przez 15 minut rewanżu (i miał szczęście, że w ogóle doszło do karnych) i porażkę z BVB, gdzie szansę dostał tylko przez wielbłąd Hummelsa, a potem przez prawie cały rewanż bił głową w mur.

      Odpowiedz
  10. ~erictheking87

    Dramatyzuje Pan, Panie Michale.

    Europa wcale nie jest tak mocna wbrew pozorom – w Realu szykuje się niezła burza – głęboko podzielona szatnia, dużo transferów z i do klubu, nowy trener (zgodnie ze słowami właściciela PSG – nie Ancelotti, który byłby gwarantem sukcesów), więc mogą skończyć we wrześniu równie mocni jak teraz, a mogą wrócić do ery 1/8 CL – bo z pewnością niełatwo będzie posprzątać ten bałagan, który tam panuje obecnie.
    Barca ma permanentny problem z trenerem i przystosowaniem nowych nabytków do ich systemu gry i mentalności, a definitywnie potrzebuje kilku nowych kopaczy, w dodatku piłkarze Barcy wyglądali w tym sezonie na kompletnie wypalonych, zdolnych do pojedynczych podrygów na skalę ich talentu.
    Oczywiście obie drużyny cały czas mają sporo znakomitych graczy… ale gdyby nie Messi i Ronaldo, wcale tak mocno pod tym względem by nie odbiegali od czołówki europejskiej. Ba, śmiem twierdzić, że to ci dwaj gracze robią różnicę.

    Bayern jest i będzie piekielnie mocny, a największym zadaniem Guardioli będzie nie rozregulować tej maszyny, która tam powstała. Jeśli to mu się uda, to Bayern znowu będzie faworytem CL.
    Dortmund, którym wszyscy się zachwycają, z kolei jest trochę na przeciwnym biegunie – Klopp gwarantuje stabilność, ale ubytek Gotzego i Lewego pozostawi wielką dziurę w ich składzie, któremu ewidentnie brakuje głębi. A świetnych transferów nie da się w kółko przeprowadzać.

    Premier League wcale nie jest tak bardzo w tyle już na chwilę obecną – a z pewnością będzie tylko lepiej. Chelsea ma bardzo mocną ekipę, ze świetną mieszanką młodości i doświadczenia, Mou i nowe nabytki mogą stanowić tylko wartości dodane, United przy 1-2 transferach do pomocy spokojnie mogą z każdym w Europie rywalizować pod wzgl. jakości składu, Arsenal wreszcie ma charakter ludzi walczących do końca i wygrywających pomimo kiepskiej gry – jeśli Wenger dostanie faktycznie te 70mln Ł, to uważam, że tym razem faktycznie Arsenal może się włączyć do walki o mistrzostwo. Spursi zatrzymują Bale’a, już teraz polują na nowe nabytki, AVB poukładał drużynę, która przystąpi do sezonu wiedząc czego dokładnie trener od niej wymaga, a jest jeszcze Liverpool, który rozwija się znakomicie pod Rodgersem i przy 2 nabytkach tak trafionych jak Couthino i Sturridge, może spokojnie myśleć o walce o TOP4. Na koniec zostaje Man City, które na zmianie managera może tylko zyskać. A do już znakomitego składu, z pewnością dodadzą kilka transferów za grubą kasę (już jest Jesus Navas)…

    Premier League jest tak bardzo na fali wznoszącej, jak to tylko możliwe, i naprawdę – trzeba być wielkim pesymistą sądząc, że będzie się ona oddalać od europejskiej czołówki. Szczególnie jeśli weźmie się pod uwagę wielką kasę, jaka przyjdzie z nowych kontraktów tv.

    Odpowiedz
  11. ~airborell

    „Szczególnie jeśli weźmie się pod uwagę wielką kasę, jaka przyjdzie z nowych kontraktów tv.”

    Problem polega na tym, że wielka kasa z kontraktów TV nie przekłada się na poziom sportowy, a wręcz odwrotnie. Zamiast kasy przydałoby się lepsze szkolenie i lepszy scouting – kasa będzie wręcz do tego demotywować.

    Odpowiedz
    1. ~erictheking87

      W związku z FFP wprowadzonym przez PL takiego problemu nikt nie przewiduje. Właśnie po to je wdrożyli – żeby kasa poszła w rozwój klubów, a nie konta tumanów biegających za łaciatą.

      Odpowiedz
      1. ~KrólJulian

        to temat na dłuższą rozmowę, ale FFP w dłuższej peraspektywie czasu może bardzo mocno uderzyć w mniejsze kluby, które dostarczają o niebo więcej utalentowanej młodzieży niż giganci (oczywiście poza kilkoma powszechnie znanymi wyjątkami, jak Barcelona, itd.). czas pokaże jak sytuacja się rozwinie (chwilowo kary za brak przestrzegania przepisów FFP są przynajmniej niedoprecyzowane), intencje są zapewne szczytne, ale zobaczymy jak będzie przebiegała implementacja tych rozwiązań. również jestem zdania, że więcej kasy na szkolenie, a mniej na wynagrodzenia i transfery ( w rozsądnych granicach rzecz jasna), a będzie lepiej.

        Odpowiedz
        1. ~darek638

          Uparcie będę przypominał, że aktualnie PL I UK mają kłopoty w dorosłej piłce. Natomiast w młodzieżowej jest prosperita. W ostatniej LM 19 latków 3 zespoły PL w półfinale w finale Chelsea i AV. Rozgrywki były szeroko transmitowane przez Eurosport.

          Odpowiedz
  12. ~Tomas_h

    A na Belgia Serbia, w podstawowym składzie nie wyszli tak mało znani zawodnicy, jak Hazard, Dembele i Lukaku……
    Niezła jazda, co ??

    Odpowiedz
    1. ~airborell

      Ośmielam się twierdzić, że Belgia może być w tej chwili wręcz faworytem nr 3 MŚ, po Hiszpanii i Niemczech.

      Odpowiedz
      1. ~KrólJulian

        Mogą namieszać, to fakt. Będą chyba jednak raczej czarnym koniem aniżeli faworytem, bo poza wspomnianymi przez Ciebie Niemcami i Hiszpanami, są przecież jeszcze Brazylia, czy Argentyna, itd., przecież coś w tej piłce znaczą. Jeśli młodzi Belgowie będa się jednak w takim tempie rozwijać to następne ME mogą być ich. Chyba wszystko zaczęło się od meczu, w którym młodzieżówka rozjechała „dorosłą” kadrę bodaj 5:0, to raczej często się na tym poziomie nie zdarza 🙂

        Odpowiedz
  13. ~Jak

    Belgowie znowu po latach mają świetną generację piłkarzy,ale do bycia w trójce światowej to jeszcze daleka droga bo w sumie nie wiadomo czy w ogóle awansują bezpośrednio na MŚ najbliższe jako,że Chorwacja również bardzo dobrze idzie idzie(dużym zaskoczeniem była ich ostatnia porażka z nie mającą już szans na awans Szkocją,ale jest jeszcze kilka kolejek),a w barażach też różnie bywa(nie no muszą awansować bo ciekawa ekipa ;),ale sam turniej to też niewiadoma)
    Ostatni raz zakwalifikowali się na turniej mistrzowski w roku 2002 gdzie o ile dobrze pamiętam odpadli w 1/8 więc to już ponad dekada kiedy ich nie oglądaliśmy

    Odpowiedz
    1. ~adipetre

      Mnie jako zespol nie przekonuja tbh.

      Graja pilke przede wszystkim wolna, slamazarna, malo jest tam ludzi ktorzy potrafia nadac dynamiki akcjom, zwlaszcza przy liniach bocznych. No ale nic w tym dziwnego, na bokach obrony mamy dwoch stoperow, nad nimi wystepuja zawodnicy raczej szukajacy kombinacji niz tempa – Hazard, de Bruyne etc.

      Inna sprawa to warsztat Wilmotsa, osobiscie nie mam do tego trenera jakiegos specjalnego przekonania.

      Cecha o ktorej czesto sie chyba zapomina jest latwopalnosc tych Belgow 'nowej’ generacji. Fellaini, Witsel, Kompany czy nawet Hazard…to wszystko zawodnicy ktorych bardzo latwo sprowokowac, w turniejach mistrzowskich wlasnie przez jakis incydent latwo odebrac sobie szanse na koncowy tryumf.
      Na ten moment Belgowie to dla mnie zespol na 1/8, maksymalnie 1/4.

      Odpowiedz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *