Tottenham w czasie teraźniejszym

1. Najprościej byłoby pewnie spróbować załatwić rzecz jakimś żartem, powiedzieć na przykład, że prawdziwą wartość drużyny Mauricio Pochettino zweryfikuje już we środę Burnley, a w sobotę Crystal Palace (co zresztą zawsze może się okazać boleśnie prawdziwe). Albo przypomnieć któryś z przegranych na tym stadionie meczów z wcześniejszej fazy sezonu, ze Stoke, West Bromwich albo z Newcastle. Zauważyć, że rzeczy, które niepokoiły w ich trakcie, dotyczące kwestii naprawdę elementarnych, jak choćby właściwe przygotowanie do rozegrania meczu, bynajmniej nie zniknęły (kiedy Newcastle szykowało się już do rozegrania zabójczej akcji natychmiast po wznowieniu gry, piłkarze Tottenhamu sznurowali jeszcze buty, poprawiali getry i gawędzili ze sobą; dziś zanim za kontuzjowanego Masona wszedł Dembele, trzeba było grać w dziesiątkę przez pięć minut, a Belg w tym czasie dopiero zakładał ochraniacze, wciągał koszulkę itd.). Powiedzieć, że błąd Fazio przy prostym wyprowadzaniu piłki, przy stanie 4:1, był skandaliczny – i że nie był to pierwszy taki błąd tego obrońcy w tym sezonie, ba: nawet w tym meczu, w 25. minucie, jego podobna strata zakończyła się minimalnie niecelnym strzałem Oscara. Wtrącić przy okazji coś o stracie Bentaleba, po której Fazio desperacko powstrzymał akcję Hazarda. Marudzić na serię dogodnych sytuacji, jakie miała Chelsea zarówno przy stanie 4:2 (strzał Azplicuety, obroniony przez Llorisa), jak 5:2 (zanim trafił Terry, były okazje Ramiresa, Costy i Ivanovicia). Lękać się, że forma przyszła za wcześnie i że długo grać w tym tempie nie będzie się dało (zwłaszcza, że oprócz Premier League są jeszcze puchary – dla Tottenhamu mecz z Chelsea był już 31. w sezonie); wspomnieć na przykład, że u drużyn mistrza Mauricio Pochettino, Marcelo Bielsy, kryzys przychodzi zwykle późną wiosną. W ogóle znaleźć jak najwięcej dziur w całym, żeby na koniec sezonu, kiedy znów do miejsca czwartego zabraknie punktu czy dwóch, nie cierpieć nadmiernie. Jeszcze w trakcie meczu Rafał Stec zacytował mi zdanie z książki „Futbol jest okrutny” „okropnie źle znoszę moment, w którym moja drużyna wychodzi na prowadzenie – kiedy za chwilę je straci, będzie bardziej bolało” – w tym przypadku chodziłoby o rozciągnięcie chwili na kilka, góra kilkanaście tygodni.

2. Można by pewnie również powiedzieć coś o roli przypadku w piłce nożnej. O tym, że karny dla Tottenhamu, niemalże przez Courtois obroniony, wcale mógł się nie zdarzyć, albo mógł się nie zdarzyć w doliczonym czasie gry pierwszej połowy. Albo że gdyby strzał Chadliego nie otarł się o łydkę Terry’ego, bramkarz Chelsea pewnie zdołałby go obronić. Że w ogóle wydaje się nieprawdopodobne to, iż z ośmiu celnych strzałów na bramkę gości wpadło aż pięć, i to bynajmniej nie zdobywanych z najbliższej odległości. Że będący daleko za akcją, w której Fazio w ostatniej chwili wybił piłkę spod nóg szarżującego Hazarda, sędzia Dowd mógł dać karnego również podopiecznym Jose Mourinho. Że w ogóle ta porażka zaprzecza zbyt wielu regułom i prawidłowościom (Pochettino z Mourinho nie wygrywa; Tottenham od pięciu sezonów nie wygrywa z Chelsea; drużyny Mourinho nigdy nie tracą tylu bramek – tylko raz Barcelona nastrzelała pięć bramek Realowi, Chelsea pod Portugalczykiem nigdy nie straciła więcej niż trzy gole; Chelsea ma najlepszą defensywę w Premier League; Matić rozbija w pył każdą próbę ataku, a nie daje się wymijać, jak przy drugiej bramce Tottenhamu itd., itp.).

W ostateczności można by jeszcze coś dodać o roli szczęścia w futbolu. O tym, że Harry Kane, którego tegoroczne statystyki zaczęły wyglądać imponująco głównie dzięki bramkom strzelanym słabszym rywalom w Lidze Europy, wciąż tak naprawdę potrafi niewiele, że często odskakuje mu piłka i że do niedawna naprawdę dużo bezpieczniejszym rozwiązaniem w ataku wydawał się Soldado.

3. No dobra, z tym Soldado to już przegiąłem. Napiszę więc w końcu – doceńcie, że robię to, mając już za sobą dobre trzy tysiące znaków – że jestem niebywale szczęśliwy. I że nawet jeśli wszystkie powyższe zdania pozostają w mocy; nawet jeśli za chwilę zdarzy się ta wpadka z Crystal Palace czy innym Burnley, mecze takie jak ten umożliwiają jednak kibicowanie Tottenhamowi. Że kibic żyje wyłącznie czasem przyszłym i przeszłym, nigdy teraźniejszym, również kiedyś napisałem – i szykując się do oglądania meczu z Chelsea także miałem tę myśl w tyle głowy, po pierwsze bowiem, sam klub przypominał na portalach społecznościowych o tym, jak w innym meczu noworocznym, w 1996 roku, Tottenham wygrywał 4:1 z Manchesterem United, po drugie zaś w wyjściowej jedenastce na Chelsea pojawiło się czterech młodych wychowanków, Townsend, Kane, Bentaleb i Mason (doliczając Walkera, Rose’a i Daviesa, liczba wyszkolonych na Wyspach i wciąż młodych zawodników doszła do siedmiu, w szczenięcym, jak na piłkarza wieku, pozostają także Eriksen czy kontuzjowany dziś Lamela). Teraz jednak w końcu mogę pisać o tej drużynie w czasie teraźniejszym – nie o tym, co było, czy będzie, tylko o tym, co jest. Rozumiecie chyba, jak mi z tym dobrze.

4. Czas teraźniejszy zatem: Tottenham przypomina nareszcie zespół, o którym opowiadał przed sezonem swoją łamaną angielszczyzną Mauricio Pochettino, a piłkarze w pomeczowych wywiadach deklarują, że wiedzą już dobrze, o co chodzi ich trenerowi. „Doszliśmy do tego, jak menedżer chce, żebyśmy grali, i to działa”, mówi na przykład jeden z dwóch niewątpliwych bohaterów wieczoru, autor dwóch bramek i asysty Harry Kane, faulowany przy rzucie karnym, a potem skopany jeszcze przy linii bocznej przez Cahilla. Drugi – również zdobywca bramki, również asystujący, a przed golem Rose’a trafiający w słupek Nacer Chadli – dodaje coś o drużynie, która jako całość rozumie to, co do niej należy i potrafi skutecznie naprawiać swoje błędy.

To jedna z różnic, które rzucają się dziś w oczy. Miesiąc temu na Stamford Bridge Tottenham przecież również zaczął dobrze, a Kane trafił nawet w słupek (później gol Hazarda, w zasadzie w pierwszej groźnej akcji gospodarzy, i szybko strzelony drugi gol, przez Drogbę, podcięły gościom skrzydła). Z Chelsea zazwyczaj gra się do pierwszego błędu, wykorzystanego przez piłkarzy Jose Mourinho, który panują później niepodzielnie na boisku. Dziś tymczasem bramka Costy – z pewnością do uniknięcia, gdyby szybciej zareagowano na wyrzut Courtois, a Rose albo nie byłby zostawiony samemu sobie w walce z Hazardem, albo zdołał go bardziej zdecydowanie wypchnąć za linię boczną – tylko na parę minut skonfundowała piłkarzy Pochettino. Cudowny gol Kane’a był efektem czegoś, co działa w Tottenhamie już od jakiegoś czasu – Anglik czuje się pewnie w fizycznej konfrontacji z obrońcami i biega więcej od nich, mając nieustannie wsparcie od równie szybkiego i silniejszego jeszcze Chadliego oraz sprytnego i kreatywnego Eriksena. W grze ofensywnej wciąż zdarzają się, owszem, chwile, w której ktoś nie ma pomysłu, brakuje mu pewności i musi spowolnić akcje, ale jest również ta płynność, przy której gubili się dzisiaj Cahill i Terry. A oprócz płynności jest również wreszcie szerokość, dzięki biegającym przy linii Rose’owi (gol na 2:1 dzięki dobitce wspomnianego strzału Chadliego; za Anglikiem nie zdążył Willian) i Walkerowi. Oraz zyskana nareszcie agresja w środku pola – dziś w walce o odbiór Bentaleb przyćmił jednego z najlepszych przecież piłkarzy tego sezonu i z pewnością kluczowego gracza Chelsea, Maticia. Pomocnik gości z pewnością mógł zachować się lepiej po tym, jak strata Azplicuety zaowocowała szybkiem wyjściem Eriskena, podaniem do Chadliego, a chwilę później – golem Rose’a na 2:1. Przy trafieniu Kane’a na 4:1 to Matić również był tym ogrywanym, przy bramce na 1:1 Anglika odpuścił z kolei Oscar.

5. Dla niepokonanego w Premier League od sześciu spotkań Tottenhamu (warto dodać, że zespół po drodze rozgromił jeszcze Newcastle w Pucharze Ligi) siedemnastego gola w sezonie (siódmego w ekstraklasie) strzelił właśnie Harry Kane. Przy młodym Angliku wypada się na moment zatrzymać, bo jego rozwój w tak krótkim czasie wydaje się fenomenalny. Trudno się dziwić, że ma siłę i ochotę rozpoczynać pressing swojej drużyny, ale wypada zauważyć, że ma również wewnętrzny spokój i inteligencję, pozwalającą grać zarówno tyłem do bramki, jako wysunięty napastnik uruchamiający podaniami wchodzących z drugiej linii kolegów, jak i jako „dziesiątka”, operująca jeszcze przed polem karnym rywala i tam nie tylko rozgrywająca, ale walcząca ze środkowymi pomocnikami rywala. Porównywany do Teddy’ego Sheringhama, pracujący na treningach również nad rzutami wolnymi (strzelał już w tym sezonie bramki ze stojącej piłki), urodzony zaledwie kilka mil od White Hart Lane piłkarz czeka już na powołanie do reprezentacji Anglii.

Zostawmy jednak temat „Obywatela Kane’a” i „Harry’ego New Yeara” angielskim tabloidom. Tottenham wygrywa ten mecz nie tylko dzięki jego błyskowi, albo inaczej: nie tylko on w tej drużynie walczy, biega i naciska rywali. Nie tylko on ma więcej energii, szybkości i siły niż zmęczeni okresem świątecznym rywale. Niech sobie Jose Mourinho narzeka, ile chce na sędziów – to nie przez nich jego Chelsea dziś przegrała.

B6Svk7qCcAAEWoU

6. A dlaczego Chelsea przegrała? Napisałem już pewnie z osiem tysięcy znaków i nadal nie mam pojęcia. Ale wiecie co teraz zrobię? Obejrzę ten mecz jeszcze raz, może w końcu się dowiem. Tymczasem witajcie na nowym blogu. Z pewnością mogliśmy zacząć gorzej.

PS. A propos nowego bloga: archiwa z poprzedniego zostaną zmigrowane w ciągu najbliższych dni.

22 komentarze do “Tottenham w czasie teraźniejszym

  1. Skilaczi

    Jest nadzieja! Fantastyczny mecz, ja też nie wiem dlaczego Chelsea przegrała, ale Tottenham wykorzystał dziś absolutnie wszystkie atuty. Pierwszy gol Kane’a, niesamowity, odważny, zaskakujący, Bale-style, był zwiastunem zwycięstwa, i choć brałem jeszcze wtedy w ciemno remi (kurtuazja = żeby porażka nie bolała), pojawiła się nadzieja. Dla mnie „dziś” trwać będzie jeszcze jutro i może nawet pojutrze. Pozdrawiam wrocławskich kibiców Chelsea (szkoda że nie widziałem ich rozpaczy:). Najlepszego w Nowym! COYS

    Odpowiedz
  2. KrólJulian

    Faktycznie ciężko wskazać na jedną, najważniejszą przyczynę porażki Chelsea,bo to był dość nietypowy mecz, nietypowy wynik, generalnie wszystko było skrajnie odmienne od tego do czego Chelsea i Koguty przyzwyczaiły dotychczas kibiców. To była najbardziej „arsenalska”, w najgorszym tego słowa znaczeniu, Chelsea jaką widziałem i to już właściwie mogłoby posłużyć za całe wytłumaczenie… Dużo gry kombinacyjnej, mało zaangażowania i agresji, niemrawy pressing, wszystko spóźnione o jedno tempo, katastrofalne błędy obrońców, co do klasy Cahila złudzeń nigdy nie miałem, a Kane zmasakrował go dziś okrutnie-facet, który niedawno nie był w stanie przebić się do pierwszej 11 Norwich… Maticowi też niestety takie spotkania jak to dzisiejsze jeszcze się zdarzają, więc Mekelele może spać spokojnie 🙂 Poza tym to jedno z tych spotkań, w których praktycznie wszystkie strzały Kogutów, które miały szansę wpaść do siatki-wpadły. Dorzucić należy jeszcze kiepskie zmiany (Ramires zwiększył jedynie chaos, a po Salahu niczego dobrego się nie spodziewałem i mnie nie zawiódł…)
    Ocenę sędziowania pozostawiam Mou-z pewnością to nie przez sędziego Chelsea przegrała.
    Wypada przede wszystkim pogratulować, wygrali lepsi, a tym co będzie w środę czy sobotę nie ma co na zapas zaprzątać sobie głowy. To był po prostu hurricane, kto wie może to nowy Jurgen 🙂
    Plusem jest jedynie to, że Chelsea zakończyła właśnie tzw. teoretycznie trudne wyjazdy i teraz powinno być już z górki, a znając życie łatwiej wcale nie będzie…

    Odpowiedz
    1. me262schwalbe

      Okazuje się, że Chelsea nie jest taka straszna jak ją malują. Ot wystarczy zagrać odważniej i się chłopcy gubią …

      Odpowiedz
      1. KrólJulian

        właśnie, najzabawniejsze jest to jak niewiele trzeba było do rozmontowania Chelsea, jednak jeszcze sezon czy dwa to wszystko potrwa zanim Mou stworzy dream team 🙂

        Odpowiedz
  3. KrólJulian

    Jednej rzeczy zabrakło mi w tym spotkaniu-tego żeby Poch podszedł do Mou w 85 minucie, uścisnął mu dłoń i skierował się do tunelu 🙂

    Odpowiedz
      1. KrólJulian

        Próbował, a i owszem, ale tego show po prostu nie dało się ukraść 🙂 co tu dużo kryć, Koguty zagrały takie 90 minut jak pierwszy kwadrans na SB, wtedy potoczyło się szczęśliwie dla CFC, wczoraj się jej nie udało ich złamać. Gdzieś mi mignął przed oczami komentarz, że to był najlepszy mecz Kogutów od czasów Harrego, coś w tym jest, ale może te czasy właśnie wróciły tylko Harry się zmienił 🙂

        Odpowiedz
        1. Daniel

          Nie wiem gdzie Ci mignął przed oczyma komentarz, że to był najlepszy mecz Kogutów od czasów Harry’ego, natomiast mnie właśnie taka refleksja po tym noworocznym spotkaniu naszła, że tak fajnego Tottenhamu to nie widziałem od czasów gdy menedżerem tej drużyny był Harry Redknapp 🙂

          Odpowiedz
  4. sssss

    Tottenham wygrał bo zagrał lepiej. Odważnie w ataku, ryzykując, sprytniej podając, szybciej docierając do piłki.

    Odpowiedz
  5. pablo

    Gratulacje jak stąd do White Hart Lane. Niech się Jose martwi przyczynami porażki. Szkoda tylko, że MC tak dało ciała z Burnley, bo juz byśmy mieli zmianę lidera. Ale cieszmy się bracia bo sezon do końca zapowiada się emocjonująco. Pomyślności na wszelkich płaszczyzvnach w 2015

    Odpowiedz
  6. michal77

    A ja widzę to tak: dobra forma wzięła się z wcześniejszych słabych meczów. Pochettino szukając optymalnego ustawienia zmieniał skład, rotował, a wiec również dawał odpocząć zawodnikom. Stąd ta świeżość i witalność.
    I po raz kolejny sprawdza się, że nie można stworzyć zwycięskiej drużyny z samych pięknych chłopców. Talent, technika, wyobraźnia – owszem, ale bez prawdziwej, męskiej, dzikiej siły fizycznej nie da rady osiągnąć sukcesu. Ktoś musi wtaszczyć ten fortepian na piętro.
    Ciągle mi się gęba śmieje 😀

    Odpowiedz
  7. ligr

    Zawsze szczególnie mnie cieszą zwyciestwa osiągnięte dzięki wychowankom, szczególnie gdy wychowali się pare kilometrów od stadionu swej ukochanej drużyny. Czy ktoś pamięta jeszcze głosy sprzed kilku tygodni że to koniec emocji w tym sezonie, Chelsea odjechała jest poza zasięgiem i że znamy już mistrza?

    Odpowiedz
  8. Pingback: Piłkarski stolik Konwickiego | Futbol jest okrutny

  9. Pingback: Zwyczajny finał Wyjątkowego | Futbol jest okrutny

  10. Kermit

    Without finding out about from her phone she keeps saying I Have modified Kardashian claims frustratedly.
    6 occasion during Art Miami Beach, where West was a featured audio

    Odpowiedz
  11. paradise bay cheats

    Each and every mobile developer should remember that neither should you be
    looking out for traffic. Make sure that the cards are moved to the internet.
    For users to create anything from simple paradise bay cheats to use.
    Some of the board, this game is definitely has a credit counseling organization to make a living income
    stream from practically sending a few ounces of novelty to give it a bad
    idea. Concept of online games and take a new make-up.

    Odpowiedz
  12. does tap tycoon hack work

    For your concern, tap tycoon cheats quality of the iceberg, and more.

    Playing mobile games increases the chances of creating a light platform that works tap tycoon cheats – if differentiating
    the living from the world, with multiple memories and personalities.
    Mountain biking is some direction that is rally driving,
    being flexible and malleable to morph the experience of your app really is believed to have to consider on new issues.
    The latest version has advertisements. It is highly portable across platforms and leaves developers with little option but to play mobile bingo game to play.

    Odpowiedz
  13. walking war robots hack

    It is an option to add functionality that will become very successful for studios in the Zune Marketplace if you are an increasingly
    diverse group walking war robots hack and the Opera Mini 4.
    So if you re not on your bed.

    Odpowiedz
  14. neko atsume hack

    Real time gaming is that it extends beyond the selective user base instead of using the cheat will neko atsume hack not permit
    exact drawing. Typically, you can ask around your castle.

    Odpowiedz

Skomentuj KrólJulian Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *