Euroniecodziennik: miłe początki

Gdyby nie czerwone kartki (jedna – ta dla Greków – cholernie kontrowersyjna), gdyby nie obroniony karny przez dopiero co wprowadzonego na boisko Tytonia, gdyby nie pytanie o niepodyktowanego karnego przy ręce Perquisa w końcówce pierwszej połowy i nie minimalny spalony w drugiej, musiałbym napisać, że już pierwszego dnia oglądałem najsłabszy mecz turnieju, a tak miałem się przynajmniej czym emocjonować.

Wyznaję to z przykrością, bo po niezłym początku także ja dałem się zaczarować przez magię Narodowego i w myśli kleciłem już pierwszą w swojej biografii polskiego kibica opowieść o sukcesie. Miałem zresztą swoje powody, patrząc na nieistniejącą w pierwszej połowie lewą stronę Greków i kolejne akcje duetu Piszczek-Błaszczykowski, oraz na pressing i odbiory w środku pola Murawskiego i Polanskiego. Starczyło na nieco dłużej niż pół godziny; już w przerwie alarmująco wyglądała statystyka celnych podań, o posiadaniu piłki nie wspominając. A dalej było przewidywalnie: obawialiśmy się Boenischa na lewej stronie i lewą stroną poszła akcja Greków, obawialiśmy się (ja przynajmniej, zobaczcie postscriptum tego wpisu) skoków adrenaliny Szczęsnego i bramkarz Arsenalu najpierw niepotrzebnie wybiegał z linii bramkowej konfundując Wasilewskiego, a potem – zgoda, tu już w sytuacji beznadziejnej – faulował napastnika w niebieskiej koszulce. Rywale zwalniali grę, dbając o utrzymywanie się przy piłce, Polacy stracili energię do pressingu, Lewandowski nie dostawał piłek, a trener Smuda – zgodnie z zapowiedzią zresztą, że nie odsłoni się, jeśli w 70. minucie wynik będzie remisowy – nie dokonywał zmian.

Zmian dokonywał za to, i to świetnych, trener Grecji. Salpingidis i Fortunis nie tylko uspokoili grę rywali, ale ten pierwszy wykreował akcję, która przyniosła Grekom gola, a i przy rzucie karnym to Fortunis podawał do Salpingidisa. Dodajmy jeszcze, że Salpingidis trafił do siatki z minimalnego spalonego (z podania Fortunisa, a jakże); chciałbym doprawdy, żeby polscy sprawozdawcy nie analizowali wyłącznie występu „naszych”…

Niby wszystko to przewidywaliśmy przed meczem, a przecież jesteśmy rozczarowani. Spodziewaliśmy się, że będzie remis i że Franciszek Smuda przede wszystkim nie będzie chciał tego meczu przegrać. Czy sparaliżowała go nadmierna ostrożność? Nie umiał czy nie zdążył zareagować na zmiany Greków? I co najważniejsze: czy będzie potrafił przygotować drużynę na konfrontację z czekającym we wtorek arcyrywalem – naprawdę arcy, sądząc z tego, jak radzi sobie w pierwszej połowie z Czechami? Jeśli miałbym udawać analityka, na to ostatnie pytanie udzieliłbym odpowiedzi negatywnej i dodałbym, że lepszej okazji na zwycięstwo w tych mistrzostwach nie będzie, chyba że Czesi przegrają również z Grekami i w ostatnim meczu nie będą już mieli o co grać. Dziś nie jestem jednak analitykiem, tylko kibicem. Meczu na inaugurację nie można było przegrać, więc go nie przegraliśmy, a byliśmy przecież o włos (brawo, Tytoń!). Ależ się będzie działo we wtorek.

38 komentarzy do “Euroniecodziennik: miłe początki

  1. ~alasz

    Jak pisałem pod poprzednim wpisem, uwarzam ze arbiter był beznadziejny bo gwizdal najmniejsze kontakty, ale jako ze je już gwizdal, to czerwona grekow prawidłowa, ręce pracowały, Murawski pewnie by nie doszedł ale ręce pracowały. Perełka bardzo słaby ale nie było ruchu do piłki wiec nie ma karnego, przepis mówi o intencjonalnej ręce, tu nie ma o tym mowy. Uwarzam rownież ze decyzja o zamknięciu dachu i granie w saunie to idiotyzm, deszczu nie było a nawet gdyby był to w deszczu przy takie pogodzie gra się lepiej. To kosztowało naszych siły, Grecy lepiej znoszą takie warunki, są im bliższe.

    Odpowiedz
      1. ~alasz

        Webb pokazął jak się sędziuje mecze, klasa, nie przeszkadzał, dwał grac, zresztą widać że ani jedni ani drudzy nie narzekali. Co musiał to gwizdał, ale starał sie jak najmniej. Niech się hiszpan uczy, bo ma czego. Takiego sędziowania jak dziś pokazał webb życzę wszystkim kibisom.Rosja pokazał siłe, tyle okazji ile mieli, i tyle ile zaprzepaścił kerzakov to naprawdę świadczy o potencjale ofensywnym. Patrze na arshavina i na pavlucenke i oczom nie wierze, to te dwie „kaleki” z PL? Pół roku temu arshavin był pośmiewiskiem, pamiętam mecz na emirates i mine RVP jak zmieniał AOC, no i jak go ograł valencia, jakby go tam nie było.Rosja wielki faworyt grupy, obyśmy ugrali remis.

        Odpowiedz
  2. ~Jakub

    Oglądam Rosjan i bardzo czarno widzę wynik Polaków z nimi…Polacy grali bardzo przewidywalne i gdyby podczas pierwszych 30 min strzelili 2 gołe a nie 1 to mecz zakączyłby się innym wynikiem…Szczęsny jak to Szczęsny zawalił pierwszą bramkę , ale ileż to już podobnych gaf widzieliśmy w Premier League ( czy choćby w finale Carling Cup z Birmingham City), może i jest jeszcze młody i wiele się może nauczyć , jednak narazie wydaje mi się najbardziej przereklamowanym bramkarzem ostatnich paru lat…Przez pierwsze 30 minut była nadzieja, a skończyło się jak zawsze.Dobrze , że football nie kończy się na polskiej reprezentacji, bo byłby to czysty masochizm.Dobrze, że za ponad dwa miesiące zaczyna się nowy sezon PL , tym bardziej , że będę posiadaczem karnety na cały sezon mojej ulubionej drużyny …Ps. I dobrze jest oglądać mecz polskiej reprezentacji na BBC , przynajmniej komentatorzy są bardziej obiektywni i potrafią poddać grę naszych właściwej ocenie

    Odpowiedz
  3. ~mak

    Jakby dopadło Polaków poczucie winy za pochopną czerwoną kartkę dla Greka i przestali wtedy atakować. Nawet przez moment nie wyglądało, że jedenastu gra przeciwko dziesięciu. Jeśli mieli jakieś okazje od tej pory aż do końca meczu (nawet kartka dla Szczęsnego – niby na remis, na udobruchanie Zeusa – nie zdjęła poczucia wstydu, że gospodarzom pomagają ściany), to żadna nie była wynikiem składnej akcji, zaś wcześniej takich akcji było sporo (wrzucona ze skrzydła piłka, która o centymetry minęła głowę Lewandowskiego, albo sytuacja, którą zwieńczył strzał Perquisa w prawo, kiedy bramkarz kładł się w lewo), a jak na Polaków grających pierwszy mecz na dużej imprezie była to wręcz niesamowita ilość. Na chwilę przed meczem w Warszawie Federer w Paryżu przełamał Djokovicia w drugim secie, zagrywając kilka świetnych piłek – i od razu po tym przestał grać, a Djoko wygrał i tego seta, i cały mecz. W piłce, inaczej niż w tenisie, można szczęśliwie zremisować. Co w sekundę po główce Lewandowskiego nie zmieściłoby się żadnej głowie na Wisłą.

    Odpowiedz
  4. ~piotr

    Nasi jak zwykle sił i środków starczyło na pierwszą połowę a to ze mieli przrewagę jednego zawodnika i wlaściwie tylko fartowi zaedzięczają ten remis to niestety już dno. Od 60 minuty prosiło sie o zmiany Grosicki na skrzydło i zmiana za Murawskiego który już w 30 minucie odychał rękawami. Co do sędziego typowy Hiszpan więc nie wiem czym się Pan podnieca druga żółta dla Greka moim zdaniem słuszna, był dokładny ale takie jego prawo ale co ważne trzymał się tego do końca meczu. Webb karnego dla Rosjan też nie podyktował

    Odpowiedz
  5. ~hazz2

    To oczywista oczywistość, że ten mecz przegrał Smuda więc nie ma oczym gadać i tyle. Nie dziwi mnie to bo dla mnie to zawsze był słabeusz hehe ale co do szpaka to powiem tak – zawsze był pajacem, który o piłce pojęcie ma marne ale wczoraj przeszedł sam siebie a Juskowiak niestety do niego się dostosował.

    Odpowiedz
    1. ~zwz

      A myślicie, że mamy jakieś szanse z Rosją? Powiedzmy, że zagramy jak Grecja. Zamurujemy bramkę i nie damy okazji do kontry, która jest ich głównym pomysłem na granie… Potem sami skontrujemy… Głupia wiara czy realny scenariusz?

      Odpowiedz
      1. ~Johnny99

        Wszyscy jak zwykle przesadzają. Po pierwsze: w pierwszych 20 minutach stworzyliśmy sobie ze cztery świetne sytuacje, z Grecją, co to podobno nie da się z nią mieć nawet dwóch dobrych sytuacji i nikt nie pamięta, kiedy ostatni raz stracili bramkę. Po tym, jak Stec zrobił z nich nieledwie jakichś niepokonanych herosów, płakać się chciało ze śmiechu na widok tego, jak beznadziejną są drużyną. Na przykład, mieli być jakimiś mistrzami świata w stałych fragmentach gry – a nie stworzyli z nich ani razu bodaj jednej rzeczywiście groźnej sytuacji, nasza obrona (a wszyscy wiedzą, że zawsze słynęliśmy z „doskonałej” obrony) radziła sobie z nimi bez problemu. Po pierwszej połowie powinno być 3:0 dla nas i po meczu. Niestety, sytuacji nie wykorzystaliśmy, a czerwona kartka dla Greków, jak to nierzadko bywa, tylko pogorszyła sytuację – nasi bohaterzy nagle zaczęli myśleć, że właściwie 1:0 to wcale nie taki zły wynik, a w 10 Grecy i tak nie wyrównają. Potem padła, oczywiście, głupia bramka na 1:1, która nie powinna była paść, a potem nasza mistrzowska obrona zawaliła pułapkę ofsajdową i stało się to, co się stało. Trudno się dziwić, że skończyło się na 1:1 – po tym, jak uratował nas Tytoń, nasi myśleli już tylko o tym, by dowieźć remis do końca (co zresztą Smuda już przed meczem zapowiadał). W rezultacie, gdyby nie te wszystkie ekscesy, drugiej połowy w ogóle nie dałoby się oglądać – mecze trzeciej ligi polskiej stoją na wyższym poziomie (wiem coś o tym). Szkoda Wojtka, bo on najmniej zawinił przy czerwonej kartce. Z wyniku obie drużyny powinny się cieszyć.Podobnie jest z Rosjanami – teraz już ich wszyscy obwołują mistrzami Europy, a prawda jest taka, że to Czesi zagrali wprawdzie z dużym zaangażowaniem, ale byli strasznie chaotyczni i niezorganizowani. Przecież bramka Pawluczenki to jakiś absurd: czescy obrońcy stali i patrzyli, jak ładnych kilka sekund zabawia się z piłką w polu karnym, a potem kopie od niechcenia, jakby był jakimś Messim. Na dodatek Cech był jakiś dziwny, sprawiał wrażenie, jakby bał się piłki. Rosjanie oddali cztery celne strzały i zdobyli z nich cztery gole. Ich akcje wyglądały ładnie, ale wychodziły im za łatwo, bo czescy obrońcy kompletnie się nie rozumieli ze sobą, więc trudno wyciągać jakiekolwiek wnioski co do jakości tej drużyny. Sądzę, że w meczu Polska – Rosja może paść sporo bramek: atak mamy znacznie lepszy od Czechów, obronę mniej więcej tak samo słabą, a obrona rosyjska też nie wyglądała specjalnie pewnie. Stawiałbym na wysoki remis.

        Odpowiedz
        1. ~Kinch

          Johnny99 od razu poprawiłeś mi humor, ale ja jestem niestety człowiekiem ostatniego przeczytanego tekstu i zaraz być może wypowie się pan Michał sprowadzając nas na ziemię, czyli bardzo daleko od ćwierćfinału.

          Odpowiedz
          1. ~Johnny99

            Ja zawsze jestem niepoprawnym optymistą:P Wydaje mi się nawet, że z Grecją udało nam się parę razy narzucić nasz styl gry, tj. zmusić ich do grania piłką i nadziewania się na nasze kontry, czego zdaje się nie lubią. Mieliśmy parę ładnych akcji i rozegrań, nie gorszych niż Rosja z Czechami. Z tym, że Grecja to był znacznie bardziej niewygodny rywal. Oni potrafią wykończyć rywala nawet w sensie psychicznym – sprawiają wrażenie, jakby nic nie umieli, ale jakoś cholera jasna nic nie chce im wpaść, a po chwili ni z tego ni z owego to ty musisz wyciągać piłkę z siatki. Można się naprawdę przekręcić. Nic dziwnego, że w drugiej połowie Kuba czy Lewy sprawiali wrażenie, jakby mieli już dość kopania się z koniem. Nie wierzę w każdym razie w to, że nie wytrzymali kondycyjnie – cały sezon w dobrych ligach większość z nich wytrzymuje, a w reprezentacji nagle nie? Mecze z Rosją i Czechami mogą wyglądać lepiej, bo to są wprawdzie drużyny znacznie lepsze od Grecji, ale przynajmniej normalne. Wszystko zależy od tego, czy nasza obrona się ogarnie – bo na taki atak, jaki zaprezentowaliśmy w pierwszej połowie z Grecją, ani Rosja ani Czechy nie pokazały żadnych argumentów.

  6. ~Borys

    Tłumacze sobie wczorajszy mecz w ten sposób: pierwsze minuty atak, agresywnie w destrukcji i z pełną parą. Grecy sie wycofują, nasi zaczynają czuć, że nic im z ich strony nie grozi. Obrona czuje sie bezpiecznie –> atak bez kompleksów pokazuje, na co go stać. W drugiej połowie wychodzi zmęczenie, Grecy zaczynają atakować coraz śmielej, obrona nie daje rady. Ofensywni nie grają już szybko i ryzykownie w obawie przed utratą piłki. Psychika.Kontrast pomiędzy dwoma wczorajszymi meczami ogromny. Rosjanie znaleźli świetny sposób na Czechów, 4-1 to niewielki wymiar kary.

    Odpowiedz
  7. ~Spokojnie

    Można powiedzieć „jest dobrze, ale nie beznadziejnie” (niestety, nie pamiętam, czyje to słowa). Zwykle staram się bronić trenerów, gdy ewidentnie robotę kładą na łopatki piłkarze, a z nich się robi kozłów ofiarnych, ale wczoraj mieliśmy wzorowy przykład na to, co realnie może zdziałać trener w trakcie meczu i co się dzieje, gdy tego nie robi. Prorokowałam, że Smuda wpuści Grosickiego w 86 minucie, zżymając się, że to będzie o cztery okrążenia za późno, ale chyba sam Nostradamus we własnej osobie nie przewidziałby, że Smuda krzyknie „Grosik!” w kierunku rozgrzewających się piłkarzy w 91 czy 92 minucie… Michał Pol, analizując czynniki mogące wpłynąć na brak kolejnych zmian, podał i taki, że może Smuda pomyślał w całym tym ferworze, że niewykorzystane zmiany przechodzą na następny mecz (jeśli w ostatnich dniach przedłużał umowę z operatorem sieci komórkowej, to mogło mu się faktycznie wszystko pomieszać). Co ważne – nie można w żadnym wypadku stwierdzać kategorycznie, że wszedłby Grosicki/Mierzejewski/Brożek, pyknął dwa gole (taaa, może jeszcze Brożek przypomniałby sobie pewien mecz ligowy…) i mielibyśmy Greków na widelcu. Nie chcę na siłę z żadnego z rezerwowych robić niedoszłego zbawcy i wymyślać, co by było gdyby. Problemem jest to, co się wczoraj faktycznie wydarzyło, a wydarzyło się to, że trener nie potrafił zareagować na rozwój wypadków na boisku. Czy wymiana skrzydłowego na skrzydłowego jest tak dużym ryzykiem, że nie można jej dokonać na kwadrans przed końcem meczu, bo się cały nasz misternie tkany przez 2 lata plan taktyczny rozpadnie na kawałki? Nikt nie kazał Smudzie wymieniać stopera na napastnika, ale jeśli on uważa zmianę na tej samej pozycji za odsłanianie się, to trzymajmy kciuki za zdrowie naszej podstawowej jedenastki, bo możemy już nie mieć okazji do odsłaniania się w tym turnieju.

    Odpowiedz
  8. ~jolka

    Wszystkim krzyczącym o kompromitacji przypominam, że:1. Rosja jest na 13 pozycji w klasyfikacji FIFA, Grecja na 15, Czechy na 27, a Polska na 62,2. w tak olbrzymich tłumach mogą zdarzyć się ludzie nieodpowiedzialni, tego np. w stutysięcznym tłumie nie da się wykluczyć,3. ludzie bezboleśnie dojechali na stadion i z niego wyszli, burza dzięki dachowi nie przeszkodziła w urodzie i dramatyzmie meczu, pod względem logistycznym wszystko zdało egzamin na piątkę,4. nasi popaprańcy są niereformowalni, usiłują popsuć nawet święto piłkarskie vide-działania Stankiewicz pod Stadionem Narodowym5. Dla mnie nawet bez sukcesu piłkarskiego, który byłby jedynie cudem, a nie odwzorowaniem naszego miejsca na mapie piłkarskiej świata czy Europy, Polska odniosła wspaniały sukces organizacyjny, przepiękne stadiony, kolorowa publiczność, stutysięczna strefa kibica w Warszawie, Wrocław przyjął wczoraj 50 prywatnych samolotów z Rosji. Cieszmy się wszyscy, że o Polsce w tym momencie mówią w Europie (i nie tylko), a nie miejmy ciągle wszystkiego za złe. (Torlin – En Passant)

    Odpowiedz
  9. ~mar.anton

    myśle i myślę dlaczego akurat miał wejść Paweł Brożek, co miał dać in plus skoro przez cały rok ani w Turcji ani w Szkocji nic nie dał swoim klubom . Kogo miał zmienić, czy była w tym jakaś dobra myśl czy tylko zaufanie trenera do swojego byłego/ b. byłego/ zawodnika. Nic nie rozumiem

    Odpowiedz
    1. ~Bandzior

      Dla mnie Brożka podsumowuje fakt, że w Celticu jest daleko w tyle za Samarasem, chyba jednym z najsłabszych Greków we wczorajszym meczu.

      Odpowiedz
    2. ~hazz2

      Ale tu nie chodzi co Brożek by dał dobrego tylko o to, że nie powinno go być nawet na ławie…tak jak Boenisha i paru innych. Znowu pomyłki na etapie selekcji i koniec. Smuda był przeciętniakiem w klubie a juz na selekcjonera nie nadaje się zupełnie. Polecam opinie kowala, ktory dawno już to stwierdził, nasz selekcjoner najchętniej by grał wszystkie mecze swoją ulubiona 11 najlepiej bez zmian. A Wojtusiowi przyda się kolejny babol bo może wreszcie pomyśli ze 2 razy zanim coś powie choć z drugiej strony dobrze, że faulował hehe ale 1 buda dla Greków to jego wina w 100 %

      Odpowiedz
  10. ~mar.anton

    nic z tego pomysłu nie rozumiem no ale cóż nasz trener to zagadka, pamietam Samarasa jak grał z Borucem, niewiele wnosił, prawie nic a Brożek siedział głównie na trybunach. Utalentowany był ale słowo był najlepiej odzwierciedla jego dzisiejszą przydatność. Szkoda, że Grosicki nie był kiedyś piłkarzem Smudy, pewnie by miałby większe szanse

    Odpowiedz
    1. ~Johnny99

      O Smudzie w ogóle nie ma sensu nic mówić. Wystarczy poczytać, co plótł w wywiadach w środę i czwartek. Ten facet, przed największym w życiu wyzwaniem, do którego przygotowywał się dwa lata, po prostu spękał. Tragedia. Nieprawdopodobne, że to piłkarze sprawiali wrażenie bardziej pewnych siebie. To ja już naprawdę wolę Engela, który jechał po mistrzostwo. Trójka z Dortmundu powinna teraz chyba przejąć kontrolę nad drużyną, bo Smuda jest sparaliżowany paniką i nie jest w stanie podejmować decyzji, co widać było także podczas meczu.

      Odpowiedz
  11. ~alasz

    Ja tylko nie pojmuje decyzji o zamknięciu dachu. Chłopaki grali na hali, a przecież wiadomo że człowiek tam męczy sie sporo szybciej. AKcje z pierwszej połowy kosztowały nas dużo, ale myśle że sauna na stadionie była kluczowa.Co to za pomysł by zamykac dach, komu przeszkadza deszcz, przecież jak jest tak parno o deszcz bym sie modlił a nie zamykał dach.

    Odpowiedz
    1. ~Zico

      z weszlo.com”Faktycznie było duszno i gorąco, ale zdaje nam się, że dach był zamknięty ze względu na przekaz telewizyjny: żeby nie było tego kontrastu między fragmentami boiska nasłonecznionymi i tymi w cieniu.”

      Odpowiedz
    2. ~Spokojnie

      Chyba chodziło o to, by ewentualny deszcz nie zakłócił ceremonii otwarcia, a nie meczu samego w sobie. Na ponowne otwarcie dachu potrzeba kilkunastu minut. Po ceremonii UEFA podjęła decyzję, by rozegrać mecz przy zamkniętym dachu, bez czekania na jego rozsunięcie.

      Odpowiedz
      1. ~alasz

        Trzeba było poczekać na otwarcie dachu. Zamknięto go po deszczu potem stał w słońcu. Duchota istna suana. Tym bardziej że dach jest z PCV. Ponad to można było go otwierać w trakcie ceremonii albo nawet przed, deszcz lał ale koło 16 potem juz nie.Tak czy siak nie dramatyzowałbym, pierwsza połowa to wręcz fenomenalna jak na naszych w turnieju.Powiedziałbym że grali jak nigdy dostali jak zwykle, gdyby nie to że był remis. Remis w meczu z rosją będzie cięzko ugrać, ale kto wie.Dobrze się stało że będzie grał tytoń, szczęsny gra ostatnio słabo, a ten mecz mu nie wyszedł.

        Odpowiedz
    3. ~maro

      tłumaczenie słabej kondycji zamkniętym dachem to czysta hipokryzja, Grecy grali w tych samych warunkach a ochoty do gey starczyło im do końca meczu

      Odpowiedz
      1. ~alasz

        Obczaj jaki klimat jest w grecji a jaki w polsce. Gdzie sa większe temperatury i gdzie jest większa wilgotność.Dokładnie z tego powodu uwarzam ze grało to na korzyść greków.

        Odpowiedz
  12. ~marek

    niech ktoś mi wytłumaczy o co smudzie chodziło z tym rozgrzewającym się brożkiem????. Bo zupełnie tego nie rozumiem

    Odpowiedz
  13. ~John_Thomas

    Fart, że niemoty jakoś szczęśliwie zremisowały wygrany mecz. Moje odwieczne pytanie: zadaję je 20 lat. Dlaczego przy rzutach rożnych nikt nie zamyka? Do tego pytam: co to jest Wasilewski? Poza dziarami i ryjem oprycha i udawaniem twardziela… nic. Nie pieprzyć mi tylko, że trzeba się cieszyć, że Ełro, itp. Ludzie, tzw. Polacy wymagajcie coś od siebie, bądźcie pracowici, jeśli macie jakiś zawód, wykonujcie go dobrze, sumiennie, itp.A i prośba do rządzących o pewną zmianę: Mazurek Dąbrowskiego jest słaby i niczemu nie służy, proponuję ustalenie hymnu „… nic się nie stao, nic się nie stao”. Będzie na czasie najbliższe 50 lat.Aha i pozdrawiam śmiesznych śm…, którzy w debilnych czapkach stańczyka pier…ą farmazony typu: biało -czerwone, to barwy niezwyciężone. Jeśli chcecie tak śpiewać, kończcie zdanie słowami „… z Andorą”.No… to by było na tyle. We wtorek gramy mecz o wszystko, potem jak zawsze…

    Odpowiedz
  14. ~miki.

    niech się czołgają, byle z grupy wyleźli. a potem jakoś to bedzie… A nie zauważyliście, że mistrzami najczęściej zostają najgorsi „czołgiści”, którzy fuksem wychodzą z grupy?… Coś w tym jest, chociaż naszych prostaczków nie podejrzewam aż o taką perfidię.

    Odpowiedz
  15. ~miki.

    niech się czołgają, byle z grupy wyleźli. a potem jakoś to bedzie… A nie zauważyliście, że mistrzami najczęściej zostają najgorsi „czołgiści”, którzy fuksem wychodzą z grupy?… Coś w tym jest, chociaż naszych prostaczków nie podejrzewam aż o taką perfidię.

    Odpowiedz
  16. ~Jajature

    Sędzia pomagał…Grekom! To oni się przewracali a Hiszpan gwizdał im wolne.Słaby sędzia i tyle.Ręka Perquisa przypadkowa i nie na karny.Spalony minimalny ale był.Szczęsny słaby.Smuda zagubiony i nieobecny.Chyba chory?Nawet Boenisch jakiś wystraszony.No i ten dach, który pomógł Grekom.W Grecji taka sauna to normalność ale nie u nas.

    Odpowiedz
  17. ~Jajature

    Rosyjski dziennikarz w TVN 24 rano powiedział: Polsce też potrzebny dobry trener bo piłkarzy macie utalentowanych. To było a propos Dicka Adwokata i tego co zrobił w Rosji…Nic dodać.Smuda to amator, a wszędzie rządzą zawodowcy.

    Odpowiedz
  18. ~menel

    Chyby nikt o zdrowych zmyslach nie mysli ze polacy cokolwiek osiagna.Oni nie wyjda z grupy.Wczoraj byl poczatek wstydu.Jeno jakos mafia POlskojezyczna inaczej to widzi.

    Odpowiedz
  19. ~fluid

    P. Michale proponuję założyć sobie bez urazy okulary o 8 diop. i znać przepisy foosbalu by przestać pisać bzdury. Piłka co prawda dotknęła ręki polaka, lecz on nie wykonał ruchu w stronę piłki, bo tą ręką się opierał o murawę,więc nie ma mowy o karnym.No ale wybaczam Panu, bo generalnie wszyscy pismaki mają kłopoty ze wzrokiem a i fantazję mają przeogromną.

    Odpowiedz
  20. ~umbrella

    Tak sobie myślę, że obroniony rzut karny to jest jedynym moment w meczu piłkarskim, w którym kibice szaleją jakby padła bramka. Chyba zacznę palić;) brawo Tytoń!

    Odpowiedz
  21. Michał Okoński

    Wpis o Holendrach i Duńczykach gotowy, ale obejrzę jeszcze Niemców z Portugalczykami. Zapraszam za dwie godziny 😉

    Odpowiedz
  22. ~Boreasz

    „Futbol jest okrutny”… Spróbuję i ja… Uważam otóż, że zastępca redaktora naczelnego nie powinien pozwalać sobie na taki błąd. Piszemy SKONFUDOWAĆ, Szanowny Panie Redaktorze, prawda? W tego typu felietonach nie musimy się popisywać użyciem słów powszechnie nieużywanych…

    Odpowiedz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *