Zmiany dają zwycięstwo

Powinienem sobie dać spokój z pisaniem o Arsenalu. Raz a dobrze postawić kreskę na Wengerze, nie ekscytować się po każdym jaśniejszym dniu, po każdym lepszym występie Cazorli, Wilshere’a, Walcotta czy nawet Podolskiego, nie robić sobie nadziei na pojawienie się kolejnego pokolenia genialnej młodzieży. Napisać, że z tej mąki chleba nie będzie nigdy, dać wiarę pogłoskom o konflikcie Wenger-Bould i czekać, aż właściciele klubu zmienią politykę, a wraz z nią – także menedżera. Chciałbym, ale jeszcze nie potrafię. Nie wykluczam skądinąd, że w tym jednym jedynym punkcie – oceny tak zwanych odwiecznych rywali, co to rzekomo powinienem mijać ich stadion spluwając przez ramię, z zadowoleniem przyjmując niesprawiedliwe decyzje arbitra, ciesząc się z kontuzji i w ogóle życząc wszystkiego najgorszego – to u mnie kwestia podświadomości. Jako kibic Tottenhamu nie chcę narazić się na zarzut braku obiektywizmu, więc w przypadku każdego problemu dotyczącego Arsenalu mam skłonność raczej do nadmiernego komplementowania wszystkiego, co z nim związane, a do Arsene’a Wengera przywiązałem się jak ofiara syndromu sztokholmskiego. Nawet wczoraj zrobiłem sobie wypisy na temat odzyskanej skuteczności Giroud (czy nie powinien był strzelać karnego w ostatniej minucie?) i Vermaelena ustawionego wreszcie, zamiast Santosa, na lewej obronie (tylko, że tą lewą poszło parę groźnych ataków Fulham…).

Dosyć jednak. Nie o Arsenalu powinienem pisać w kontekście tego meczu, kolejnego, w którym gospodarze wypuścili dwubramkowe prowadzenie, i którego – mimo iż zdołali odrobić z 2:3 na 3:3 – nie zdołali wygrać. Nie o Arsenalu-wańce wstańce, Arsenalu kruchym jak opłatek, na którego delikatnych piłkarzy o wrażliwej psychice patrzeć równie trudno, jak na pełną niewysłowionego cierpienia twarz ich menedżera. Taka już uroda, nie tylko zresztą Kanonierów w tym sezonie, bo przecież podobną jazdę bez trzymanki zaserwował w sobotę Manchester United, tyle że dziwnym trafem wygrywając. Napiszmy raczej o Fulham Martina Jola, prezentującym prosty, ale atrakcyjny futbol, z odrodzonym Berbatowem, którego gra bez piłki, podobnie jak umiejętność jej przyjęcia, przewidzenia rozwoju akcji, znalezienia sobie wolnego miejsca itd. równoważy braki szybkościowe, ale także z Brianem Ruizem, który w końcu zaczyna spełniać pokładane w nim nadzieje, a wczoraj przyćmił nawet Cazorlę. Moja słabość do obecnego szkoleniowca Fulham przekracza wielokrotnie tę do Wengera, pierwszy pluszak mojego starszego syna – ogromne, zajmujące połowę łóżka psisko – wabi się zresztą „Jol”, ale chyba nie przesadzam twierdząc, że na jego powrocie do Premier League zyskała cała piłkarska Anglia, a nie tylko dziennikarze zachwyceni jowialnością Holendra w czasie konferencji prasowych. On, oczywiście, również mógłby poprawić organizację defensywy, ale niech tam: prowadzi w końcu drużynę środka tabeli, bez ambicji mistrzowskich, o awansie do Ligi Mistrzów nie wspominając.

W dzisiejszym meczu z Manchesterem City jego dawny Tottenham opierał się dzielnie, jak na ten potencjał kadrowy, kontuzje Kaboula, Parkera czy Assou-Ekotto, a przede wszystkim na brak zapewniającego mobilność drugiej linii Dembele. Co powiedziawszy muszę dodać, że w kwestii celności podań, posiadania piłki, kreatywności wyglądało to blado, i że aby wygrać Manchester City nie musiał wspiąć się na żadne wyżyny. Wystarczyły dobre zmiany: najpierw wprowadzenie Maicona, przestawienie drużyny na grę trójką obrońców i podejście zdecydowanie wyżej zawodników z obu skrzydeł (dawny gracz Interu niezwykle rzadko cofał się w pobliże własnej bramki), później zaś wejście Dżeko i stworzenie przewagi w powietrzu. Andre Villas Boas również sięgał po rezerwowych (częściowo z przymusu, po urazie Walkera), w tym przypadku jednak z miernym skutkiem: wejście Dawsona i Naughtona, żonglowanie ustawieniem (na prawej grał najpierw Walker, później Gallas, w końcu Naughton, na lewej Vertonghen zamienił się z Caulkerem) zdezorganizowało defensywę w kluczowej fazie spotkania; wysoki Adebayor też bardziej przydałby się w ostatnich minutach – choćby i pod własną bramką w powietrznych pojedynkach. Oczywiście sam fakt, że napastnik z Togo zagrał od pierwszej minuty oceniam wysoko: zwłaszcza w pierwszej połowie widać było, że w kwestii utrzymywania się przy piłce pod presją i odgrywania jej kolegom – co jest jednym z podstawowych zadań wysuniętego napastnika w ustawieniu 4-2-3-1 – Defoe nie może się z nim równać.

Manchester City? Zachwycił mnie Aguero, ze swobodą operujący piłką w nieprawdopodobnej ciasnocie (choć kiedy miejsca miał aż za dużo – w pierwszej połowie, gdy udało mu się złamać linię spalonego i wyjść sam na sam z Friedelem po piłkę przerzuconą nad obrońcami – fatalnie skiksował), podanie Silvy do Dżeko też było niczego sobie, reszta odstawała. Stracony gol ze stałego fragmentu gry obciąża nie tylko Harta, ale również obrońców, zwłaszcza kryjącego „na radar” Kolarowa. Relacja między piłkarzami, zwłaszcza z linii ataku, a menedżerem wygląda na nieoczywistą, odpadnięcie z Ligi Mistrzów – przesądzone, ale po szejkach nie spodziewam się nerwowych ruchów. Do wyrzucania Hughesa również się nie palili. 

Niesamowite, jak pogorszyła się organizacja gry obronnej najlepszych drużyn Anglii – zdanie, które można zadedykować nie tylko Arsenalowi czy MC, w Anglii i w Lidze Mistrzów, ale także Chelsea i Liverpoolowi po zakończonym przed chwilą meczu, oraz oczywiście Manchesterowi United. W tym ostatnim przypadku jednak lepiej wrócić do tytułu wpisu: zmiany dają zwycięstwo. W 45. minucie na Villa Park pojawił się Chicharito…

21 komentarzy do “Zmiany dają zwycięstwo

  1. ~MichalK

    Jeśli chodzi o kogutów to przy bramce strzelonej tak szybko, może za szybko to i tak długo się trzymali, łagodny wymiar kary bo mogło być więcej. Skład jest fajny, zawodnicy bez sezonu przygotowawczego już po kliku meczach zaczęli się zgrywać ale niestety kontuzje wykluczyły granie najlepszymi zawodnikami, nawet skrzydła lennon-bale nie na drobią braku dobrego rozgrywającego. No i pytanie, które sobie każdy zadaje. Czy cały sezon AVB będzie grał jednym napastnikiem?Czy w trakcie sezonu jest tak ciężko przestawić drużynę na dwóch?Czy może boi się, że nie będą się zgrywać. W momentach kiedy trzeba strzelić gola Ferguson nie wymienia napastników, on dokłada kolejnego i widać wyniki.
    Seria Chelsea bez wygranej by trwałą gdyby nie moses, ciekawy jestem bardzo jak będzie sobie radził Di mateo jak drużynie nie będzie szło tak jak na początku sezonu. Robi dobre zmiany czasem ale mam cały czas wrażenie, że nie ma dużego wpływu na wyniki.

    Odpowiedz
    1. ~pk

      „W momentach kiedy trzeba strzelić gola Ferguson nie wymienia napastników, on dokłada kolejnego i widać wyniki.”

      Ale to nie jest takie proste, przewaznie jak trener zdejmuje pomocnika, zeby dorzucic napastnika, to cala gra zaczyna sie sypac. W MU to zadzialalo, bo w tym sezonie Rooney nie gra praktycznie jako napastnik. W pierwszej polowie z Aston Villa RVP gral wysunietego napastnika, Rooney biegal po calym boisku, z naciskiem na schodzenie do bokow, gdzie wymienial sie z Youngiem. Po wejsciu Hernandeza, to Chicharito zaczal grac najwyzej, Rooney wszedl na miejsce Ashleya a RVP zaczal grac jak Rooney przed przerwa.

      W ogole ciekawa jest rola Rooneya w tym sezonie. Ma tylko 3 gole, ale 9 asyst (wszystkie rozgrywki), z czego wiekszosc po dosrodkowaniach, zarowno z prawej jak i lewej strony. Wynika to troche ze slabosci skrzydlowych w MU w tym sezonie, i Wayne musi ich wyreczac, ale i roli jaka dal mu Ferguson. Roo nie musi juz myslec o tym, ze jak sie cofnie, to nikt nie strzeli gola, bo RVP go wyrecza (ta wspolpraca wyglada troche podobnie jak kiedys z van Nistelrooyem, tylko Ruud rzadziej sie cofal po pilke niz Robin). Niemniej z takimi pilkarzami jak RVP, Roo i Chicharito SAF moze sobie pozwolic na 3 napastnikow w skladzie, z tymze, tylko Chicharito to klasyczny napastnik, pozostala dwojka umie grac i na skrzydlach i w srodku pola (no i zapewniaja dobre wolne i rozne), a Rooney dodatkowo haruje w defensywie.

      Nie wiem czy w Tottenhamie granie dwojka z przodu by wypalilo.

      Odpowiedz
  2. ~jpawl

    A może zamiast cieniującego Arsenalu napisać kilka (ciepłych 😉 słów o Toffies?
    W końcu po chyba pierwszym od lat rozpoczęciu sezonu, w którym nie było personalnych strat, a nawet potencjał jakby się się powiększył (Pienaar, a szczególnie w mojej skromnej opinii Mirallas, który zaczyna 'zatrybiać’ z resztą drużyny) – Evertonowi uda się wyjść powyżej rezerwowanej dla nich pozycji 'średniaka’ (analogicznie jak Srokom w zeszłym sezonie). Wiem, że czekają ich jeszcze ciężkie mecze, ale zarówno 'czołg’ z United jak i (szczęśliwe nie ma co gadać) odrobienie strat w derbach mają swój ciężar gatunkowy i niekoniecznie Tottenham czy Arsenal (z oboma grają u siebie) będą w potyczkach w roli faworyta.
    Bardzo jestem ciekaw jak potoczy się kwestia Fellainiego – czy Belg na pewno dalej będzie chciał zmienić otoczenie w styczniu. Takiej formy i (automatyzmu) współpracy z resztą drużyny chyba nigdzie indziej nie znajdzie.

    Odpowiedz
    1. ~bartek23

      Mirallas, w tych meczach, w których go widziałem, bardzo mi się podobał i ciekawy jestem jego rozwoju na Wyspach. Może być z niego naprawdę ciekawy zawodnik.

      Jak tylko zobaczyłem Carrę w jedenastce LFC z Chelsea to pomyślałem, ze walnie bramę i to nie samobójczą (sic!). Dużo się nie pomyliłem, dał asystę. Ale jeśli zespół wart jakieś 230 mln funtów remisuje z zespołem wartym jakieś 100 mln funtów (pierwsze jedenastki, około obliczenia) to ja cienko widzę ich mistrza. Liverpool zagrał słabo, w drugiej połowie lepiej, ale Chelsea wcale nie była miażdżąco lepsza. A powinna być.

      Odpowiedz
  3. ~adipetre

    Tottenham do najlepszych druzyn w Anglii chyba ciagle nalezy, a tutaj akurat sposob obrony zespolowej ulegl poprawie. Organizacja gry obronnej Liverpoolu sie nie pogorszyla. Zmiana systemu w tym konkretnym meczu musiala sie odbic na funkcjonowaniu druzyny po stracie pilki, normalnie w 4231 wyglada to niezle. Chelsea broni fatalnie od bardzo dawna, di Matteo nic z tym nie zrobi, obawiam sie ze nie mu ku temu kwalifikacji. W MU trudno o jakas solidnosc, skoro w linii defensywnej trwa nieustanna rotacja.

    Za bledy odpowiadaja konkretni ludzie, kluby angielskie ciagle dysponuja kapitalem ludzkim, ale odstaja taktycznie. Odstaje wiec Wenger, Ferguson czy Mancini, nagle te zaufanie do menedzerow za ktore Anglicy sa chwaleni staje sie wrogiem. Malo ktory prezes rzetelnie ocenia prace trenera, bo przeciez kazdy musi dostac te kilka lat. Ilu dzis trenerow na Wyspach tworzy europejska czolowke, lub chociaz probuje ja gonic? Ja poki co widze tylko Rodgersa, moze jeszcze Poyet w Championship.

    ____

    Jesli chodzi o Spurs bede drobiazgowy.

    Clint Dempsey gra drugi mecz z rzedu 90 minut, nie daje nic zespolowi, a przeciez nie przepracowal okresu przygotowawczego i nie jest typowa 10, na co Andre liczy?

    Tottenham w drugiej polowie nie potrafi sie utrzymac, wiec Andre zdejmuje jako pierwszej czlowieka, ktory jedyny robic cos by dzialo sie inaczej.

    City ma kreatywnych i dynamicznych pilkarzy z przodu, nie rozumiem wiec dlaczego Andre dalej stawia na zawodnikow statecznych, Caulker i Gallas na stoperze, stoper na lewej obronie do tego Big Tom w srodku. Kontuzji doznaje Walker nie wchodzi nominalny prawy obronca (sprawny co isotne) – Naughton, ale Dawson dla ktorego jak widac nawet Dzeko jest zbyt szybki.

    Dziwna sprawa z tym Huddlestonem, nie bylo z niego pozytku ani z pilka ani bez niej, Livermore poprawil by zapewne odbior, dzieki Carrollowi lepiej wygladaloby rozegranie (tzn. w ogole by istnialo). Nie wchodzi zaden.

    Ja wiem ze okienko nie potoczylo sie jak trzeba, ze sa kontuzje ale Andre musi szukac nie zas preferuje polsrodki, gdyby Rodgers stosowal podobne praktyki nie ogladalibysmy Sterlinga czy Suso ale Downinga i Cole’a. Zdaje sobie sprawe ze wyniki Brendana nie bronia, ale po pierwsze Liverpool ma swietne perspektywy, po drugie w ich grze widac jakies automatyzmy. Rodgers stawia na ludzi ktorzy pasuja do jego wizji, szuka, interpretuje, dziala na biezaco. U Andre tych schematow nie widac, a filarami nowego projektu sa Gallas, Defoe czy Dempsey.

    Jezeli w druzynie balansu nie ma to trzeba go poszukac, co Tottenhamowi dadza wystepy Huddlestone’a badz Livermore’a? Co daja dzis, co dadza jutro? Trzeba inwestowac w takich ludzi jak Carroll czy Townsend, obaj pewnie nie sa gotowi i nie beda poki nie dostana szansy. Dysponsuja natomiast cechami malo popularnymi w kadrze tego Tottenhamu i tego Andre nie powinien lekcewazyc.

    Jesli chodzi o ostatni dzisiejszy mecz, troche sie rozczarowalem. Liverpool wyszedl ustawiony bardzo defensywnie, przy spokojnym ataku pozycyjnym przed linia pilki bylo ledwie 2-3 pilkarze, do tego nie znajacy umiaru w dryblingach Enrique i w hollywodzkich passach Gerrard. Chelsea natomiast popelnia wciaz te same bledy, to jest zespol bez tozsamosci, bez konkretnej wizji, sposob gry the Blues zmiania sie po jednej zmianie, wchodzi Moses za Oscara i nagle futbol jest bardzo bezposredni. Brakuje lacznika w srodkowej strefie, czlowieka mobilnego, z przegladem i konkretnym podaniem, tego nie ma ani Mikel ani Ramires. Jest na szczescia w zamrozeniu Josh, ktory jak widac na ponizszym filmiku jeszcze cos wiecej: youtube.com/watch?v=BiTo8zxLxlo

    Odpowiedz
    1. Michał Okoński Autor wpisu

      Bardzo fajna analiza, na każdą kwestię chciałoby się odpowiedzieć. 1. Dempsey: myślę, że AVB liczy na strzały z dystansu, wczoraj Amerykanin sporo biegał między obrońcami i pomocnikami MC, ale sam do gry wiele nie wniósł. Jest pytanie o to, dlaczego nie został zmieniony, nawet na kogoś bardziej defensywnego typu Livermore. Michael Cox zwraca uwagę, że AVB sparzył sie w tym sezonie na defensywnych zmianach – wychodzi brak doświadczenia. 2. Ze środkiem obrony problem: Gallas chaotyczny i wolny, ale Dawson jak widać również; lubię go okropnie, ale gry obronnnej nie poprawi. Kaboul prędko nie wróci, już szybciej Assou-Ekotto i wtedy pora myśleć o Vertonghenie znów na stoperze (wczoraj skądinąd niewspierany przez Bale’a). Niewykluczone zresztą, że akurat Gallas lepiej pilnuje wysokiej linii niż Dawson – wczoraj wiele razy udawało się łapać rywali na spalonym. 3. Huddlestone jako deep laying playmaker, nasze nieustające marzenie… Ale jakość jego podań (podobnie jak jakość podań całej drużyny) rozczarowywała – chyba że ze stojącej piłki. W odbiorze nie istniał. 4. Tom Carroll. Z tego, co widziałem do tej pory, wystawiałbym go od pierwszej minuty za Dempseya. Może AVB uznał, że by się spalił, może umęczył go mecz czwartkowy. Ale podawać chłop potrafi. 4. Leżymy i kwiczymy od czasu kontuzji Dembele (a może od czasu, jak zamiast Moutinho pojawił się Dempsey?). On by wyprowadzał kontry, jak na Old Trafford. Niesamowite, że tak mało piłek dostawali Lennon i Bale. W sumie: mieliśmy kiedyś Modricia i van der Vaarta… kiedyś umieliśmy podawać piłkę…

      Odpowiedz
      1. ~adipetre

        Jesli chodzi o Dempseya, wg. mnie Sigurdsson nie dysponuje gorszym uderzeniem z dystansu. Jest to inny strzal, Amerykanin woli uderzac prostym podbiciem, Islandczyk wewnetrzna czescia stopy, ale jakosc w mojej opinii jest podobna.

        Mam swoja prywatna teorie – mam nadzieje nietrafiona – Andre zwyczajnie nie traktuje Gylfiego jako klasycznej 10/zawodnika podwieszonego, za kazdym razem gdy Islandczyk wychodzi na murawe Tottenham przechodzi na 433. Nie rozumiem takiego sposobu myslenia, bo Gylfi w kadrze, w Swansea grywal zawsze jako numer 10.

        Zeby nie bylo, zdaje sobie sprawe ze Islanczyk nie spelnia oczekiwan, zwyczajnie dostrzegam w jego grze jakis tam progres. To jest naprawde wartosciowy gracz, ze swietnym przegladem pola, ale wady, mankamenty, ograniczenia wspolczesnego Tottenhamu powoduja ze spada na niego moim zdaniem zbyt wielka odpowiedzialnosc (o tym szerzej napisze kilka akapitow nizej).

        Jesli chodzi o linie obronna, wydaje mi sie ze na wiecej szans zasluzyl Naughton, skreslanie chlopaka po jednym nieudanym zagraniu do bramkarza nie jest dobrym pomyslem. Kwartet obronny Walker-Caulker-Vertonghen-Naughton, to jest na ten moment moim zdaniem najlepsze rozwiazanie. Po powrocie Assou-Ekotto powaznie zastanowilbym sie nad posadzeniem na lawce Walkera, jego poziom gry jest po prostu straszny. Do Andre mam(y) juz teraz zastrzezenia, ale zaraz moze byc jeszcze glosniej. Mysle ze ludzie bedacy blisko tego klubu wiedza ze w hierarchii Portugalczyka wyzej stoja akcje Gallasa nie zas Caulkera (sezon przeciez Steven zaczal na lawce).

        Tom Huddlestone to czlowiek ktory rok nie gral w pilke, nigdy nie byl szybki, teraz jest z tym jeszcze gorzej nie mozna wiec od niego wymagac cudow. To ciagle naprawde dobry zawodnik, ale potrzebuje gry regularnej, z mniejsza presja i wymaganiami. To jest kolejny zakladnik limitow obecnej kadry.

        Przypadek Carrolla to szerszy problem, czy Andre faktycznie lubi mlodych tak bardzo jak sie powszechnie uwaza? Andre mogl uznac ze Tom sie spali, ale czy naprawde liczyl ze niespalony Huddlestone badz Dempsey da nam wiecej? Moze po prostu bylo tak ze Andre nie chcial grac w pilke z City dlatego wystawil tak malo elastyczny zespol, a skoro nie chce grac w pilke to po co mi Carroll?

        No i wreszcie sprawa Dembele, sprawa calej drugiej linii. Sposob i jakosc gry tego Tottenhamu jest dowodem przede wszystkim na to ze Luka Modric jest zawodnikiem genialnym. To jest zawodnik ktory kleil formacje, laczyl wszystkie linie, regulowal tempo, nadawal kierunek i to ze dzis placzemy tez za Rafa to rowniez zasluga Luki. VdV to swietny zawodnik ale nie tak krysztalowy jak wielu ludzi to przedstawia. Wielokrotnie Tottenham grajacy bez Modricia opieral swoja gre na Rafie i ten niestety nie dawal sobie rady, wystawiany glebiej w reprezentacji Holandii rowniez zawodzil. Gracz o swietnych umiejetnosciach, ale tylko od momentow, na nim nie oprzez gry zespolu.

        Tottenham w wielu meczach ostatniego sezonu gral atrakcyjny moze nawet plynny futbol, nie znam innego zespolu na Starym Kontynencie ktory grajac na dwoch staromodnych skrzydlowych, nieangazujacych sie w rozegranie pilki, slabo grajacych bez pilki byl w stanie prezentowac tak jakosciowy futbol. To jest zasluga Luki, dzis takiego pilkarza nie ma, w Europie do wyciagniecia takze takiego pilkarza nie ma, konwencjonalni skrzydlowi sa nadal. Tottenham dzis musi szukac ponownego balansu, przede wszystkim stawiajac na jak najwieksza ilosc pilkarzy elastycznych w drugiej linii. Dembele jest takim zawodnikiem i obawiam sie ze tylko on. Sam nie podola, wiec trzeba zainwestowac w mlodych ludzi. Docelowo takim pilkarzem moze stac sie Carroll. Srodek Dembele-Sandro-Carroll, to jest chyba na ten moment optymalnie rozwiazanie. Generalnie Tottenham potrzebuje dzis – na moje oko – dwoch elastycznych pomocnikow, wydaje mi sie ze Levy to widzi i w styczniu 1 badz 2 tego typu pilkarzy na WHL trafi.

        Odpowiedz
  4. ~cichonio

    Adebayor albo Defoe… a może by tak razem? Zwłaszcza, że nie wiem co Dempsey przynosi druzynie. Na razie wygląda jakby drużyna z aspiracjami do LM to były za wysokie progi dla niego.
    Tottenham po raz kolejny z silnym rywalem stwarzał zagrożenie tylko momentami. Zobaczymy, czy projekt AVB z czasem zaowocuje, początki są mało imponujace w porównaniu z tym, co Spurs potrafili grać w paru zeszłych sezonach.

    Odpowiedz
    1. ~karmen

      Boas chyba nie przepada za grą dwójką napastników jednocześnie. Nie grał tak w Chelsea, wcześniej w Porto, więc wątpię, żeby zaczął tak grać w Tottenhamie.

      Odpowiedz
      1. Michał Okoński Autor wpisu

        Grał we czwartek z Mariborem. Nie wierzy – moim zdaniem słusznie – że w lidze, z silnym rywalem, jeszcze na wyjeździe, może się udać. Często tak się działo za Redknappa: rywale mieli przewagę jednego piłkarza w drugiej linii, a napastnicy nie dostawali piłek. Adebayor wczoraj bardzo dobry.

        Odpowiedz
        1. ~karmen

          Znaczy mi chodzi tak ogólnie, że nie przepada za 442. W pojedynczych meczach się to zdarzało, ale tak na dłuższą metę to w zespołach, które prowadził zawsze wolał mieć trzech zawodników w środku pola. Zresztą trudno mu się dziwić, bo od ustawienia 442 sporo zespołów już odeszło. Nawet SAF, który trzymał się go chyba najdłużej ze wszystkich czołowych europejskich drużyn teraz też go porzucił na rzecz 4411 lub 4231.

          Odpowiedz
          1. ~hazz2

            A według mnie tak jak w 1 sezonie gdy VdV grał w Spurs brakowalo mu takiego Ade tak w tym widać, że Ademu będzie brakowało takiego VdV.Tzn naturalnym następca VdV powinien być właśnie Dembele a w środku w miejsce Luki ktos w typie Moutinho. Co do Boasa to facet sie zagubil jakoś chyba a Dempsey ? Dramat tylko na co Levy z boasem liczyli

  5. ~Andrzej Kotarski

    Arsenal niestety wypadł z samego szczytu tabeli. Górą ambicji będzie walka z Evertonem i Tottenhamem o czwarte miejsce, bo już nawet teraz, po 11. kolejkach, pierwsza trójca już odjechała swoim tempem.

    Swoją drogą, ciekawe jak to się wszystko szybko zmienia – jeszcze chwilę temu dawna „wielka czwórka” z United, Chelsea, Arsenalu i Liverpoolu wydawała się nie do rozerwania i wręcz nudziła swoją przewidywalnością.

    Nie opisał Pan wieczornego meczu Chelsea – Liverpool (stary, dobry szlagier, szczególnie w Lidze Mistrzów 2005-2009). Zauważyłem tam pewną ciekawostkę – wszyscy narzekają na zonal marking w obronie stałych fragmentów, od Sky Sports po BBC. Na Stamford Bridge wszystkie najlepsze okazje pochodziły z błędów w indywidualnym kryciu.

    Po szczegóły zapraszam do swojej analizy taktycznej tego meczu: http://andrzejkotarski.wordpress.com/2012/11/12/chelsea-liverpool-11-zale-nad-kryciem-indywidualnym/

    Odpowiedz
  6. ~pablo

    Everton daje czadu podobnie jak po cichu zbliżający się ku górze WHU. I tu trochę prywaty. Mr. Pardew & co. trochę spuścili z tonu.
    Może jeszcze jakieś zwycięstwo nad kims z czołówki się przydarzy ale powtórki z ub.sezonu nie będzie.

    Odpowiedz
  7. ~Borys

    Zastanawiam sie, co sobie Rodgers myśli, patrząc na Suareza biegającego 85 min w towarzyskim meczu reprezentacji… Na jego miejscu chuchałbym i dmuchał na gościa, który ciągnie cały atak swojej drużyny. Gość zagrał w tym sezonie już 1200 minut, praktycznie każdy mecz EPL w pełnym wymiarze czasowym (opuścił 25 min), a zostają jeszcze puchary krajowe i LE. Jest ryzyko, że wkrótce zacznie łapać kontuzje przed sparingami, jak większość gwiazd topowych klubów 😉

    Odpowiedz
  8. ~pablo

    Suarez jest nie do zdarcia. Może być ćwierćinteligentem, marnować setki itp. ale dla mnie to geniusz, który przy odpowiednim wsparciu ( np. Ben arfa i Ba albo P.Cisse 🙂 zdetronizuje resztę ligi. Facet sam absobuje (skutecznie)w każdej kolejce często 4 rywali i też bym go nie chciał puszczać na sparingi kadry. Ibra przy całym szacunku częściej wprowadza negatywne aniżeli pozytywne wibracje w swojej drużynie.

    Odpowiedz

Skomentuj ~adipetre Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *