Zwycięstwo w Dortmundzie

Jeśli to był atak terrorystyczny, to się nie udał. I nie, nie chodzi mi tylko o to, że piłkarzom Borussii, jadącym na Signal Iduna Park rozegrać ćwierćfinałowe spotkanie Ligi Mistrzów z Monaco, nic poważnego się nie stało, choć w pobliżu ich autokaru eksplodowały trzy ładunki wybuchowe. Chodzi mi o to, że tym, którzy chcieli dokonać zamachu, nie udało się osiągnąć innego, ważniejszego zapewne celu. Kiedy na stadionie Borussii ogłoszono, że mecz zostaje przełożony na następny dzień, kibice Monaco bili brawo i skandowali „Dortmund, Dortmund”, a niejako w odpowiedzi na portalach społecznościowych fanów gospodarzy zaczęto błyskawicznie organizować noclegi dla przyjezdnych. Zamiast eskalacji strachu, podziałów i plemiennej nienawiści, zobaczyliśmy solidarność, empatię i przyjaźń.

Jeśli to był atak terrorystyczny, zamachowcy wiedzieli oczywiście, co robią. Pisałem o tym w „Tygodniku Powszechnym” przed ubiegłorocznymi mistrzostwami Europy, w kontekście ówczesnych niepokojów o bezpieczeństwo uczestników imprezy: skoro piłkarze i kibice znajdują się dziś na celowniku przywódców tzw. Państwa Islamskiego, oznacza to, że właśnie w świecie futbolu przetrwały wartości, które owi przywódcy tak bardzo chcieliby zniszczyć. Wolność, równość, braterstwo, słowa tak niemiłosiernie nadużywane przez polityków – podczas opisywania wielokulturowych, wieloetnicznych i wieloreligijnych drużyn brzmią tak samo świeżo jak świeżo prezentują się koncepcje taktyczne trenera Borussii Thomasa Tuchela.

Być może cytowanie Arsene’a Wengera nie jest w tych dniach najlepszym pomysłem, ale menedżer Arsenalu wyraził to chyba najlepiej. „Sport zespołowy ma tę wartość, że wyprzedza czas – powiedział w jednym z wywiadów. – Możesz wystawić jedenastu piłkarzy z jedenastu krajów i sprawić, by działali wspólnie. Dzisiejszy sport pokazuje więc, czym będzie jutrzejszy świat. Możemy dzielić cudowne emocje z ludźmi, których języka nie znamy i z którymi nie możemy porozmawiać”.

Jeśli to był atak terrorystyczny wymierzony w taki właśnie świat, to się nie udał. Zaglądam na strony internetowe kibiców Borussii i Monaco, czytam tyle słów dających nadzieję i otuchę, i przypomina mi się pewien wiersz wydrukowany w „New Yorkerze” po 11 września 2001 r. „Spróbuj opiewać okaleczony świat” – pisał Adam Zagajewski… Czasami zobaczenie piękna okaleczonego świata jest takie łatwe.

6 komentarzy do “Zwycięstwo w Dortmundzie

  1. Patryk

    Solidarność, empatia, przyjaźń (najlepiej wyrażone kredą) – to wszystko już było po poprzednich zamachach, tego terroryści boją się najmniej.

    Odpowiedz
    1. Król Julian

      Problem w tym, że wspomniane reakcje nie mają nikogo odstraszyć, a jedynie pokazać, że terroryści nie osiągnęli jednego z celów zamachu…
      Może zaproponujesz dla odmiany kilka skutecznych sposobów „odstraszania” terrorystów, oczywiście bez zagłębiania się w drastyczne szczegóły, tak czysto poglądowo?

      Odpowiedz
    2. przecinek

      Kolejny internetowy ekspert od psychologii, oraz zwyczajów terrorystów. Kolegów masz pośród nich, że tak się wyznajesz?

      Odpowiedz
  2. Kibic

    W tym wpisie jest błąd. Jedna osoba jest poważnie ranna, a jest nim Marc Bartra, który w nocy przeszedł operację ręki

    Odpowiedz
  3. Pingback: Borussia i światło | Futbol jest okrutny

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *