Cudowny chłopak

Najlepsze, że oni wcale nie grali dobrego meczu, a raczej, że wielu z nich zagrało poniżej poziomu, do którego zdążyli nas przyzwyczaić. Dembele był wolniejszy niż zwykle – zamiast przenosić akcje sprzed własnego pola karnego pod bramkę rywali, w pierwszej połowie gubił się i wikłał w bezproduktywnych raczej zwarciach. Osamotniony po lewej stronie Davies zostawiał Mosesowi hektary wolnego miejsca (Alonso w pierwszej fazie meczu również zaskakująco łatwo przedzierał się prawą). Sona w zasadzie nie było – ani wtedy, gdy grał na środku, ani po zmianie pozycji z Lamelą i zejściu na prawą. O postawie Llorisa przy golu dla Chelsea nie ma co nawet mówić (to był jego czwarty błąd w tym sezonie, skutkujący utratą gola, tylko Begović i, ekhem, Cech, zrobili więcej), a Sanchez, jak zwykle, interwencje kapitalne i ofiarne przeplatał chwilami gapiostwa; po tym, jak Alderweireld grał już nie tylko w Pucharze Anglii, ale i meczach reprezentacji Belgii, w meczu o taką stawkę doprawdy wolałbym widzieć raczej jego.

Widać z tego, że problemy Chelsea są dużo poważniejsze – zarówno te natury ogólnej, kryzysu formy ostatnich miesięcy i spekulacji wokół przyszłości trenera, jak bieżące, związane choćby z nieobecnością w wyjściowym składzie Courtois i Pedro czy brakiem wartościowych zmienników na ławce. O podaniach Fabregasa można powiedzieć mnóstwo dobrego, ale nikt się chyba nie spodziewał, że Hiszpan będzie w stanie nawiązać walkę z niezmordowaną drugą linią Tottenhamu. Również Hazard, często podwajany przez rywali, odbijał się od nich jak piłeczka. O akcji, która przyniosła gościom wyrównanie warto byłoby mówić nawet bez arcydzielnego uderzenia Eriksena: o tym, jak Davies z Allim przycisnęli Mosesa przed polem karnym Chelsea, jak odwojowali piłkę i jak z sytuacji beznadziejnej zrobiła się znakomita. Podobnie komplementować można tytanicznie pracującego Lamelę: żaden inny zawodnik nie miał tylu wślizgów, żaden inny nie biegał tak między rywalami, żaden inny, dodajmy, nie używał tak często łokci w sytuacjach nieoczywistych. To dziś jedna z kluczowych różnic między tymi dwiema drużynami – ta północnolondyńska kolejny już sezon świetnie wie, co robi, i o co gra. Od tamtej „bitwy na Stamford Bridge”, kiedy goście stracili panowanie nad sobą i resztki szans na odebranie Leicester mistrzostwa kraju, minęła epoka; szczerze mówiąc ów mecz wydaje się równie odległy jak tamten sprzed 28 lat, ostatni wygrany tutaj przez Tottenham w lidze. Nie od rzeczy będzie zauważyć, że w składzie Chelsea nie ma już tych wszystkich speców od ogrywania Tottenhamu; speców, których symbolem mógłby być chociażby John Terry. Coś pękło, coś się skończyło.

Zostawmy jednak Chelsea z jej kłopotami, niechże na ratunek przychodzą Guus Hiddink albo Carlo Ancelotti. Skupmy się na tym, o którym głośno było przez cały miniony tydzień, z racji tego, że w reprezentacji Anglii pierwsze skrzypce grali inni zawodnicy, i że jej selekcjoner uznał za stosowne przestrzec go w kwestii miejsca w wyjściowej jedenastce podczas zbliżających się mistrzostw świata. Zauważmy: jeśli zsumować gole i asysty z tego sezonu, Dele Alli ma ich 24, o 6 więcej od tego, który wypchnął go ze składu Anglików, Jessego Lingarda. Czy naprawdę można mówić o słabszej formie piłkarza, który zdobywa bramki w momentach i meczach absolutnie kluczowych, wszystko jedno – z Realem, czy z Chelsea? Który wykazuje się takim opanowaniem, taką koordynacją i taką techniką, zarówno obiegając Azplicuetę i dochodząc do długiego, przypominającego nieco podania Alderweirelda, zagrania Erica Diera, jak potem przyjmując piłkę i następnie przerzucając ją nad Caballero? Który odnajduje się później w polu karnym, jako pierwszy dopadając do piłki, przekładając ją – mimo gęstniejącego tłoku – z prawej na lewą nogę i strzelając trzeciego gola dla Tottenhamu? Jeśli pisze się o nim z powodów czysto sportowych, czyli pomijając wszystkie te symulacje i zwarcia z rywalami, i zostawiając na boku jego życie osobiste, podkreśla się zwykle zamiłowanie do sztuczek miłych dla oka – tych wszystkich zakładanych rywalom siatek czy zagrań piętą – ale dziś Mauricio Pochettino mówił, że jego największy talent polega na zaatakowaniu pola karnego z drugiej linii. O tym, jak Argentyńczyk prowadzi swoją młodą gwiazdkę, jak konsekwentnie ją wspiera na konferencjach prasowych po kolejnych żółtych kartkach za symulowanie, jak mobilizuje go mówiąc choćby, że uważa go za najlepszego 21-latka na świecie, można by napisać niejedno. Dziś Alli zagrał setny mecz w Premier League – spotkałem gdzieś statystykę, mówiącą, że w trakcie tych stu spotkań przyłożył się do sześćdziesięciu bramek dla Tottenhamu. Ciąg dalszy nastąpi.

O ileż przyjemniej niż o jednostkach mówić jednak o drużynie. Pochettino opowiadał po meczu, że w przerwie skupił się na znalezieniu piłkarzom lepszych pozycji – tak, żeby ściślej współpracowali, szybciej operowali piłką, byli nieco bardziej agresywni i lepiej przechodzili z fazy obrony do ataku (w tym punkcie w trakcie pierwszej połowy Chelsea niewątpliwie biła ich na głowę). Dobre to było: przejście Eriksena z lewej do środka, Lameli z prawej na szpicę, Allego z „dziesiątki” na lewą stronę i Sona ze szpicy na prawą; żeby wygrać, nie trzeba było wcale Harry’ego Kane’a. Mit, że mamy do czynienia z zespołem jednego piłkarza, runął już jakiś czas temu, ale dziś padły kolejne: o niezdobytym Stamford Bridge, o tym, że Tottenham ma kiepskie wyniki w meczach z bezpośrednimi rywalami, i że Alli jest w kiepskiej formie. Niby wiem, że z tą drużyną wszystko wydaje się możliwe, niemniej zaryzykuję to zdanie: wygląda na to, że trzeci rok z rzędu zagra w Lidze Mistrzów – w Anglii tylko Manchester City w tym czasie prezentuje podobną formę, a inwestycji obu drużyn nie sposób przecież porównać. On jest magikiem, ty wiesz, śpiewają kibice o Mauricio Pochettino i mają cholerną rację.

6 komentarzy do “Cudowny chłopak

  1. ezi

    Problem z Allim w reprezentacji polega na tym, że na mistrzostwach świata w 15 minucie drugiego meczu może być już po wszystkim, bo np. stanie komuś na nodze. Waga dwóch pierwszych meczów jest przeogromna, i z niczym z czym miał dotychczas Alli do czynienia, nie da się porównać. Koncentracja jest kluczowa, jeden głupi błąd może kosztować wszystko. Stąd i presja jest większa niż w długim sezonie ligowym (dodatkowo: z całym szacunkiem, ale od Spurs nikt nie wymaga więcej poza kwalifikacją do LM, a od reprezentacji Anglii… to już inny temat). Tak sobie wytłumaczę decyzję Southgate’a o posadzeniu go na ławce. Osobiście uważam, że to ogromny talent, i chyba nie ma aż tak pusto w głowie jak Balotelli więc z czasem i reprezentacja będzie miała z niego większy pożytek.

    Odpowiedz
  2. redmitch

    Panie Michale. Przez ten rozbrat z blogiem traci Pan czytelników.
    A było to miejsce wyjątkowe w dzisiejszych internetach. Miejsce omijane przez agresję, hejt i chamstwo.
    Choćby z tego powodu warto tę oazę częściej niż raz na miesiąc pielęgnować. Trudno byłoby mi się pogodzić z utratą tego elitarnego klubu szanujących się wzajemnie komentarzy oraz gospodarza.

    Odpowiedz
        1. Król Julian

          Co ja pacze – Wenger out, teraz faktycznie już wypadałoby to skomentować… Wielka szkoda, ale trzymam kciuki za Vieirę i Rodgersa, oby padło na któregoś z nich 🙂

          Odpowiedz
  3. Slash

    Tymczasem Tottenham zażarcie walczy o najważniejsze trofeum w światowej piłce – Król strzelców Premier League dla H. Kane. Złożył właśnie apelację do FA, aby bramkę z ostatniego meczu zabrano Eriksenowi, a przyznano Kanowi. Śmiechu warte, a Harry przysięgający na życie córki, że musnął piłkę, to groteska na całego.
    Priorytety…

    Odpowiedz

Skomentuj Król Julian Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *