Archiwa tagu: Chile

Chile: witamy nieproszonych gości

Pożegnanie Hiszpanów napisałem wczoraj, dla Sport.pl, zwracając uwagę, że jak na to, do czego przyzwyczaiła nas historia piłki nożnej, i tak królowali bardzo długo. Alex Ferguson mówi, że dzieje futbolu toczą się w czteroletnich cyklach, co oznacza, że osiem lat to w piłce to nie jedna, ale dwie epoki. Od czasu dominacji reprezentacji Urugwaju z lat 1924-1930 nie było drugiego przypadku tak długiego utrzymywania się jednego zespołu na szczycie. I nie było zespołu, który potrafiłby przechodzić przez chwile piękne i trudne równie zintegrowany. Jak wspólnie zwyciężali, tak wspólnie biorą odpowiedzialność za klęskę: u Hiszpanów nikt nie skacze sobie do gardeł, jak wczoraj piłkarze Kamerunu.

Dziś jednak mamy nową opowieść: o buntownikach piłki, którzy chcą podbić kolejny już mundial. Chile, prowadzone wówczas przez Marcelo Bielsę, zachwyciło nas podczas mistrzostw w RPA nieustannym pressingiem i próbami błyskawicznego ataku po odbiorze, stanowiąc wtedy bodaj najcięższy orzech do zgryzienia przez przyszłych mistrzów świata. Obecny trener, Jorge Sampaoli, sam uważa się za ucznia Bielsy (w zasadzie, biorąc pod uwagę intensywność oddziaływania „Szaleńca” na światową myśl trenerską, należałoby napisać: apostoła) i podobnie jak poprzednik gra trójką obrońców, co pozwala pomocnikom rozpoczynać pressing najwcześniej, jak to możliwe. Mówiąc bardziej obrazowo: Chilijczycy opadają swoich rywali jak sfora psów myśliwskich, a po odbiorze – jak sfora psów wyścigowych atakują. Sceny z centrum prasowego na Maracanie, przez które przebiegli ich kibice, próbując nielegalnie wedrzeć się na trybuny, w gruncie rzeczy mogą być metaforą zachowania samej reprezentacji: oto chmara nieproszonych gości w piłkarskim salonie. Gości, którzy nie przepraszają, że przeszkadzają i którzy wcale nie chcą być lubiani: raczej chcą, żeby się ich bano.

Bo też jest się czego obawiać. Dodajmy ruchliwość Vargasa i Sancheza do inteligencji i uniwersalności taktycznej Vidala i Aranguiza (ten ostatni grał u Sampaoliego jeszcze w klubie Universidad de Chile, należy więc do psów najlepiej wytresowanych) – i nie dajmy się wpuścić w jałową dyskusję, czy dwaj pierwsi są bardziej napastnikami, czy skrzydłowymi. Po prostu zachwycajmy się tempem, w jakim to się odbywa, i doceniajmy fakt, że wreszcie udało im się przełożyć liczbę stwarzanych sytuacji na gole. To było dotąd jedno z przekleństw Chile: niemal w każdym meczu wydawali się lepsi niż przeciwnik, ale niemiłosiernie pudłowali, a bywało, że po golu ze stałego fragmentu gry triumfowali ostatecznie ich rywale. Wczoraj nic podobnego się nie zdarzyło, również dlatego, że Claudio Bravo był we własnym polu karnym nieporównanie bardziej  zdecydowany od Casillasa.

Po wyjściu z grupy trafią na kogoś z trójki Brazylia, Meksyk, Chorwacja – i żadnej z tych drużyn łatwo nie będzie. Obiecałem sobie, że jeśli Chile awansuje do ćwierćfinału, spróbuję napisać relację z meczu tak, jak oni grają: ani razu nie stawiając kropki.