Z Półwyspu na Wyspy

Ancelotti w Chelsea… Zbyt wiele kosztowało mnie przyglądanie się niemówiącemu po angielsku Juande Ramosowi, żeby nie zacząć od bariery językowej. Wiem oczywiście: język piłki nożnej jest uniwersalny, komunikaty taktyczne można przekazać nawet za pomocą gestykulacji. Tyle że bycie menedżerem wymaga czegoś więcej niż tylko wiedzy taktycznej: trzeba umieć rozmawiać z bardzo młodymi nieraz ludźmi o sprawach dalece pozasportowych, czasem być kumplem i powiernikiem, czasem ojcem, czasem – policjantem… Do tego wszystkiego (podobnie jak do kontaktów z mediami, które w Anglii potrafią uprzykrzać życie tak samo jak we Włoszech) naprawdę nie wystarczy kilkutygodniowy intensywny kurs językowy, na który nowy menedżer Chelsea ponoć się wybiera; z pierwszego udzielonego po angielsku wywiadu w pamięci pozostaje przede wszystkim rozdzielające poszczególne frazy „aaaaa”.

Imponujące c.v., z triumfami w Lidze Mistrzów i Pucharze Europy w roli piłkarza i menedżera, to jedno (jak pamiętamy imponujące c.v. Scolariemu nie wystarczyło). Drugie to brak doświadczenia w pracy poza Włochami, a więc perspektywa gigantycznego szoku kulturowego. Być może zbyt głęboko tkwi we mnie przypadek Ramosa, ale i tutaj widzę więcej zagrożeń niż szans: Ancelotti będzie musiał znaleźć wspólny język nie tylko z Niemcem, Portugalczykami czy Czechem, ale przede wszystkim z wciąż stanowiącymi o obliczu tej drużyny Anglikami: Terrym, Lampardem oraz Ashleyem i Joe Cole’ami (nawiasem mówiąc dwóm ostatnim powoli kończą się kontrakty…).

Wielkim atutem Włocha jest umiejętność radzenia sobie z Bardzo Wielkim Właścicielem – i Berlusconi, i Abramowicz dawali już dowody, że lubią mieszać się w sprawy drużyny, choć nieporównanie dalej szedł włoski premier, krzyczący po jednym z meczów, że jak długo on jest właścicielem, tak długo Milan ma grać dwójką napastników.

Słabością Ancelottiego pozostaje natomiast przywiązanie do wciąż tych samych piłkarzy, za co bywał w Mediolanie krytykowany. Starzejący się skład Chelsea wymaga odświeżenia, skoro w przyszłym roku znów ma rozegrać 60 meczów. Podobno – tak twierdzi John Terry – Londyńczycy spróbują sięgnąć po piłkarzy klasy Davida Villi i Francka Ribery’ego (oni też?). Pod względem transferowych wojen to lato zapowiada się zresztą – mimo globalnego kryzysu – interesująco; z pewnością zbroić się będzie Manchester City, ale zmian spodziewać się można w Liverpoolu, Portsmouth (nowy, arabski właściciel), Manchesterze United, a nawet w Arsenalu, gdzie wzmocnień domagają się wszyscy.

Byle zmiany nie były zbyt duże. Zdanie, które powtarzam do znudzenia (ostatnim przykładem David Moyes i jego Everton): stabilność jest kluczem do sukcesów. Ancelotti będzie piątym menedżerem Chelsea w ciągu zaledwie dwóch lat. Do katalogu trudności, które na niego czekają, dochodzi poprzeczka zawieszona przez Guusa Hiddinka: aż 73 proc. wygranych meczów (Mourinho i Grant mieli po 67 proc., Scolari – 56 proc.) i tylko jedna porażka. Holender odchodzi po zwycięstwie w Pucharze Anglii, w najlepszym możliwym momencie: otoczony wielkim szacunkiem jako fachowiec i jako człowiek sukcesu, ale także jako człowiek, który nie zdołał się jeszcze znudzić swoim podwładnym.

Jak widać, patrzę na tę nominację bardziej z perspektywy Wysp niż Półwyspu. Nie chcę jednak powiedzieć, że Ancelottiemu się nie uda. Po prostu: nie przychodzi na łatwiznę. Co zresztą odrobinę mi imponuje.

25 komentarzy do “Z Półwyspu na Wyspy

  1. ~mewstg.blox.pl

    Akurat z Włochami Chelsea wychodzilo. Może nawet do tego stopnie, że tylko im. Nie zdziwie się jeśli tym właśnie kierował się Abramowicz gdy szukał trenera. Ciekawie będzie napewno, czy też śmiesznie jak ze Scolarim?

    Odpowiedz
    1. ~zwz

      Abramowicz marzy o wygraniu Ligi Mistrzów, więc pewnie szukał takich, co mają ją w papierach. Jedno mu trzeba oddać, że szybko działa. Ledwo Hiddink wygrał Puchar Anglii, ledwo się spakował (albo jeszcze nie), a tu już nadjechał Ancelotti. Z Hiddinkiem też było błyskawicznie. A może się wcześniej dogadali?

      Odpowiedz
      1. Michał Okoński

        Z pewnością dogadali się wcześniej: to był jeden z najgorzej strzeżonych sekretów w angielskiej piłce, bo media pisały o tym już kilka tygodni temu, a Michael Ballack mówił o przyjściu Ancelottiego jako o rzeczy przesądzonej zaraz po finale Pucharu Anglii. Inna sprawa, że na zgrupowaniu reprezentacji, które właśnie się rozpoczęło, Beckham ponoć narzekał w rozmowach z kadrowiczami z Chelsea na komunikatywność ich nowego menedżera (a przynajmniej komunikatywność w języku angielskim).

        Odpowiedz
  2. ~warszawiak

    Dobrze wiem, że co do zasady zajmuje się Pan piłką angielską, ale nie chce mi się wierzyć, że nie popełni Pan kilku zdań na temat spadku Cracovii.

    Odpowiedz
    1. Michał Okoński

      Jakoś w ostatnich latach mentalnie bliżej mi było na White Hart Lane niż na Kałuży. Może to dlatego, że mocno przeżyłem zwolnienie przez krakowskiego Daniela Levy’ego krakowskiego Martina Jola? Wszystkie kłopoty zaczęły się, moim zdaniem, właśnie po odejściu Wojciecha Stawowego, który – podobnie jak Jol – dojrzewał i nabierał doświadczeń wraz z tą drużyną, ale nie dostał wystarczająco wiele czasu, a ani Białas, ani Majewski, ani Płatek nie okazali się lepszymi fachowcami.Ale dzięki za ukrytą zachętę, pewien pomysł na tekst z Cracovią Kraków w tle zaczyna mi się rysować…

      Odpowiedz
  3. ~kidza

    Zdecydowanie szykuje się ciekawe lato pod względem transferowym. Przyjście Pereza oraz głód sukcesów uruchomi przepływ pieniędzy między klubami. Ancelotti musi kupić dobrych skrzydłowych, jak na razie w Chelsea za mało jest piłkarzy, którzy hasają po skrzydłach. Ballack, Lampard, Deco- jakoś obecność tych 3 zawodników na boisku gryzie mi się. Odejdzie pewnie Malouda, który się naprawdę nie sprawdził, odejść powinien Drogba, który chyba się już w Chelsea wypalił. Niebiescy mają jednego zawodnika, którego absolutnie wielbię: Essiena. Z pewnością tak wytrawny strateg jak Carlo Ancelotti będzie wiedział jak poukładać te klocki, to przecież Don Carlo wymyślił 4-1-2-1-2. Ciekawe, czy w Chelsea też będzie chciał grać tym wariantem. Dwuletni epizod Mourinho ukształtował Chelsea pod względem taktycznym. Przede wszystkim świetna obrona, grająca w sposób wyrachowany wręcz włoski (popatrzcie na to jak ustawiają się obrońcy w przeciętniakach Serie A i Premiership- Włosi biją Anglików na głowę w tym elemencie), do tego wyuczony, wręcz instynktowny kontratak z długą, dokładną piłką do Drogby. Ancelotti ma naprawdę solidne podstawy do stworzenia niebieskiej maszynki i pewnie zadecydują aspekty pozapiłkarskie czy uda mu się podbić Wyspy. Zastanawia mnie jakie transfery zrobi Abramowicz, czy Ancelotti dostanie zawodników których chce. Pan Michał przywołał przypadek Juande Ramosa, który poniósł wielką wyspiarską klęskę. Wydaje mi się, że porównywanie Ancelottiego z Ramosem w kontekście prowadzenia przez nich angielskich klubów raczej nie ma sensu na tym etapie. Będziemy mogli to zrobić po 10-20 meczach Chelsea pod wodzą Carlo. Przede wszystkim Włoch jest świetnym taktykiem, na pewno lepszym niż Ramos. Ponadto obejmuje zespół stworzony przez genialnego taktyka Mourinho, gdzie faktycznie schematy taktyczne są świetnie wykształcone. Ponadto Chelsea ma lepszych piłkarzy niż Koguty, gdy obejmował je Juande, wyższą”kulturę gry” i zdecydowanie większe pole manewru na rynku transferowym. Zgodzę się z Panem Michałem, że kluczem do sukcesu będzie stworzenie dobrej atmosfery, dogadanie się z piłkarzami i trafienie w ich potrzeby. Wydaje mi się, że Scolari wyleciał z Chelsea za swoją megalomanię (przynajmniej ja odnoszę takie wrażenie), popełnił grzech pychy i to go zgubiło. Hiddink pokazał, że naprawdę świetny trener może wykrzesać z tego zespołu ogromne rezerwy. Ciekawi mnie, czy Ancelotti pozbędzie się zgranych kart takich jak Drogba czy Anelka. Mam przeczucie, że przy taktyce 4-1-2-1-2 środek pola należał będzie do Ballacka i Lamparda. Ciekawi mnie ustawienie Essiena w takiej konfiguracji, który pewnie będzie schowany za Ballackiem i Lampsem. Wszystko zależy od transferów, ale jestem dziwnie spokojny o to, że Chelsea narzuci rytm w Premiership. Moim zdaniem to właśnie Niebiescy wyposzczeni dwoma sezonami bez znaczących sukcesów, najwięksi przegrani sezonu 2007/2008 narzucą warunki rywalizacji w morderczej lidze angielskiej. Wprost nie mogę się doczekać meczu o Tarczę Środowiska miedzy Chelsea a ManU.

    Odpowiedz
  4. ~lupus

    Jak głupi jest ten artykuł świadczy nieudolna próba ubrania go w dane procentowe. Co z tego, że Hiddink miał współczynnik zwycięstw 73% A Mourinho 67%, skoro jeden prowadził zespół w kilku spotkaniach, a drugi przez trzy sezony? Ale tak właśnie buduje się świadomość czytelników z obszarów TP i GW. Nawet w takich dziedzinach jak piłka nożna. Urocze.

    Odpowiedz
    1. ~canis

      A co ma do tego GW albo TP? Chodzi o to, że Mourinho i Hiddink wygrywali mecze i tacy – zwycięzcy – zostali w pamięci swoich piłkarzy. Proste, nie?

      Odpowiedz
      1. ~lupus

        Otóż ma i to wiele wspólnego. Jest to bowiem klasyczny przykład manipulacji faktami (liczbami), charakterystyczny dla tej formacji „intelektualnej”. Dosyć zabawny, bo dotyczy akurat piłki nożnej. Po prostu Autor najpierw stawia tezę, a potem w efekciarski sposób próbuje powalić czytelnika na kolana idiotycznie zestawionymi procentami. Dlaczego? Otóż o ile współczynnik Mourinho jest naprawdę imponujący, o tyle absolutnie nieporównywalny z wynikiem końcowym Hiddinka. Trudno powiedzieć, jak wyglądałby ten rezultat, gdyby Holender prowadził zespół chociaż w jednym sezonie z częstotliwością meczów o stawkę rozgrywanych co trzy dni. Hiddink nie zdobył ani Mistrzostwa Anglii (to akurat było niemożliwe) i nie awansował do finału LM, ale dla wyeksponowania tezy jak wysoko jest zawieszona poprzeczka dla Ancelottiego trzeba rzucić te 73%…

        Odpowiedz
        1. ~canis

          Ale poprzeczka JEST wysoko zawieszona. Czytałeś wywiady z piłkarzami, wynoszącymi Hiddinka pod niebiosa? Albo reakcje mediów na jego odejście? Masakra Arsenalu odbyła się trzy dni po niesprawiedliwym odpadnięciu z Barceloną. Ponad 20 meczów to jest jakiś wynik, pozbieranie sezonu po Scolarim, poradzenie sobie z Benitezem, kompletne, totalne zneutralizowanie Barcy, daj spokój.I dalej nie rozumiem, co ma z tym wspólnego GW i TP. ROzumiem, że nie lubisz…

          Odpowiedz
          1. ~lupus

            Poprzeczka w Chelsea jest zawsze wysoko zawieszona. Nie muszę chyba Ci tłumaczyć dlaczego.Wprowadzasz ciekawe pojęcie „niesprawiedliwego odpadnięcia z Barceloną”. Naprawdę, nic dawno nie sprawiło mi takiej radości 🙂 To znaczy, zarówno wyeliminowanie Chelsea jak i Twoje określenie tego zdarzenia. Co do wyników Hiddinka – robią wrażenie, ale upieram się, że są nieporównywalne z dorobkiem Mourinho. Nieporównywalne ze względu na zbyt krótki okres prowadzenia „The Blues” przez Guusa.Co do GW i TP, to faktycznie nie lubię (ale to eufemizm). Podobnie jak wszystkich mediów pozostających na usługach politycznoporawnościowego reżimu i terroru tęczowego totalitaryzmu. To ostatnie związek z artykułem ma żaden, ale odpowiadam na Twoje pytanie.

          2. ~kidza

            naprawdę nie rozumiem dlaczego do odpolitycznionej dyskusji o piłce nożnej lupus wrzuca elementy, które dyskusji nie służą, a wręcz ją niszczą. Argumenty o tęczowej koalicji, czy inne, które powołał lupus, a są moim bardzo skromnym zdaniem puste mają na celu obrażenie lub prowokowanie części odbiorców. Lupus wszędzie węszy „tęczowe spiski”…welcome to paranoia!

          3. ~taichung

            „Niesprawiedliwe odpadnięcie z Barceloną” też mnie cokolwiek zdziwiło, jeśli nie rozsmieszyło, ale tylko w tym miejscu Lupusie podoba mi się to, co piszesz. Hiddink prowadził Chelsea w 22 meczach, to nie jest „kilka” i taka statystyka daje pojęcie o klasie trenera. Zaś dla Twojej, że sie tak podeprę cytatem, [formacji „intelektualnej”], typowe jest tropienie wroga, szukanie zwarcia i plucie jadem nawet na forum bloga sympatycznego faceta, który o piłce chce sobie popisać. Masz zły dzień? Potrzebę dokopania komuś? Wyskocz na zewnątrz, przebiegnij się. Powinno pomóc.

          4. ~lupus

            Wyraziłem tylko swoją opinię i odpowiedziałem na pytanie Canisa. Rozumiem, że jakikolwiek inny pogląd to dla Ciebie od razu dążenie do zwarcia i chęć dokopania komuś. Zapomniałeś tylko jeszcze o jednym określeniu z Wszego arsenału. Mianowicie, że to „podłość”. Diagnozę szermierki przez salon tym ostatnim słowem znajdziesz u Ziemkiewicza.

          5. Michał Okoński

            To ja się włączę w tę wymianę, choć z zakłopotaniem, bo również nie bardzo wiem, co ma piernik do wiatraka, to znaczy co ma wspólnego statystyka dotycząca osiągnięć poszczególnych menedżerów z formacją „intelektualną”, do której się skądinąd poczuwam, w dodatku bez ironicznego cudzysłowia. Zgadzam się oczywiście, że trudno powiedzieć, jak wyglądałyby statystyki procentowe, gdyby Holender prowadził zespół dłużej, ale to nie zmienia faktu, że na razie wyglądają one w ten właśnie sposób i że przez minione miesiące podbił Hiddink serca piłkarzy, kibiców i ekspertów fantastycznymi wynikami. W tym sensie zawsze zawieszoną wysoko poprzeczkę (tu również zgoda) zawiesił jeszcze wyżej. Nie przegrał z Juventusem, nie przegrał z Liverpoolem, nie przegrał z Barceloną, rzucił na kolana Arsenal – przechodzi do historii, ba, do legendy klubu jako zwycięzca, winner, żegnany z wielkim żalem. Przecież to „oczywista oczywistość”.Pozdrowienia z „salonu”. Tu naprawdę można rozmawiać bez epitetów.

          6. ~kuciufo

            Idąc tropem rozumowania autora artykułu można dojść do wniosku jest najlepszym polskim bramkarzem w latach 1997-98 był niejaki Marcin Ludwikowski z Widzewa który w sezonie 97/98 średnią bramek puszczonych w lidze miał O (słownie: zero) na mecz, a wszyscy inni znacznie gorszą.Tyle tylko, że Ludwikowski zagrał wtedy jeden mecz w sezonie…Zabawne bywają takie zabawy z procentami… Porównywanie (procentowo) osiągnięć Hiddinka i Mourinho w sytuacji kiedy tak różne ilości spotkań prowadzili jako trenerzy jest kuriozalne, co imć lupus słusznie wyłapał.

          7. ~canis

            Ale Hidink nie prowadził JEDNEGO meczu, to jest właśnie manipulacja i czepianie się. Zakwestionujcie tezę główną, że był świetny jako menedżer Chelsea – bo tak brzmi ta teza. Napiszcie, że był beznadziejny, że źle mu szło, mylił się albo miał fuksy. Wtedy pogadamy. O faktach.

          8. ~lupus

            No i znowu… Z tą Barceloną to chyba jednak summa summarum przegrał. Przynajmniej ja nie zaryzykowałbym stwierdzenia, że nie przegrał. W tym dwumeczu chodziło przecież o to, żeby awansować dalej. Może zero-jedynkowe postrzeganie rzeczywistości poza salonem pozwala na komfort stwierdzenia, że w finale grała jednak blaugrana 🙂 Oczywiście Hiddink to wybitny trener. Oczywiście „The Blues’ zaczęli grać pod jego ręką, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Zgodzę się z Panem, że zawiesił jeszcze wyżej i tak wcześniej już wysoko zawieszoną poprzeczkę. Apetyty, zwłaszcza na Stamford Bridge, rosną w miarę jedzenia.Winner, jak Pan pisze. Tylko taki pewien absmak został po spotkaniach ustawianych w 2002 roku. W Korei. Pamięta Pan spotkanie z Włochami???Pozdrawiam

          9. Michał Okoński

            No to się zaczynamy zgadzać. Pewnie, że summa summarum z Barceloną o d p a d ł (po dwóch remisach) i w finale grała Barcelona. A, niech będzie: przegrał. W tekście głównym nie chodziło mi o mówienie, że jest lepszy czy gorszy od Mourinho, tylko o to, że miał wyniki (no przecież miał), że będą za nim tęsknić i że dlatego Ancelottiemu będzie ciężko.Pewnie, że pamiętam spotkanie z Włochami. Pewnie, że był absmak. Tylko znowu: ja nie o tym.

          10. ~talib

            …niesprawiedliwy awans barcelony..co to za gadka?jakos nikt z pretorian the blues nie pamieta o niepodyktowanych karnych w pierwszym meczu dla blaugrany..wtedy nie bylo by na tym malym stadioniku murowania bramki przez gospodarzy.ciekawy jestem co wtedy pokazalyby londynskie gwiazdy.posiadanie pilki , atak , finezja konstruowanie akcji , dazenie do zdobycia bramki.,czy jednak w swoim stylu pala do przodu na drogbe i moze jakos to bedzie,co pokazaliby essien lampard ballack gdyby musieli gonic wynik a nie ograniczali sie do przeszkadzania xaviemu , inescie, messiemu = badzmy szczerzy tak zagrac przy dniu konia potrafi nawet przecietna druzyna – dajmy na to getafe zagralo na camp nou podobnie…nie badzmy smieszni barca awansowala bo chciala grac w pilke a nie rugby, w sumie na wyspach lubia ten sport i blues fizycznie jest do tego swietnie przygotowana – moze wlasnie dzieki holenderskiemu czarodziejowi czy wyrobnikowi

          11. ~canis

            Niesprawiedliwe, bo karnych dla Chelsea powinno być pięć. Niesprawiedliwe, bo Hiddink miał pomysł na Barcelonę – bo Barcelona nie potrafiła nic zagrać. Czego nie umiał sprawić Ferguson. Fakt?Był na Stamford Bridge wystarczająco długo, żeby wyrobić sobie opinię. Odmienił piłkarzy przeciętnych (Maluda), poderwał zmęczonych. No super był po prostu.A różowy terror poprawnościowy to bełkot, kolego.

  5. ~Rafał Stec

    Doprecyzuję tylko, że Berlusconi krzyczał o dwóch napastnikach, Ancelotti kiwał głową, dalej wystawiał jednego, a na koniec sezonu wygrał Ligę Mistrzów:-)

    Odpowiedz
    1. Michał Okoński

      Toż przecie napisałem, że umie sobie radzić z Bardzo Wielkim Właścicielem 🙂 Ale dzięki za dopowiedzenie, bo w moim tekście tej kropki nad „i” nie było.

      Odpowiedz
  6. ~darek638

    Witam!Proszę pamietać, że Chelsea to ciągle potencjalnie najsilniejszy skład na Ziemi. Wspaniała gwiazdorska drużyna ale żeby „chciało się” grać potrzeba trenera z autorytetem. Wybór Scolariego był poważnym błędem. Trener bez poważnego doświadczenia warsztatowego szybko stracił zaufanie. Hidding miał właśnie to czego im brakowało. I mimo, że praktycznie nie rotował składem, drugą część sezonu Chelsea zagrała na wysokim poziomie. Nagle Droggbie zaczęło się chcieć grać, Anelka stał się zadaniowym, niezwykle pożytecznym napastnikiem, momentalnie postawił na rekonwalescenta Essiena, który ciągle jest jeszcze daleki od wysokiej dyspozycji ale wszyscy go uwielbiają(ja też!) ale tę nieszczęsną brameczkę z Barceloną, to kto zawalił jak nie Bizon? Jednak postawienie na Essiena było ważne, drużyna lubi go tak jak kibice a po maraźmie spowodowanym nieudolnością Scolariego, trzeba było dokonać zmian. Jeśli chodzi o transfery, to Chelsea jest w dobrej sytuacji. Na dobrą sprawę nie muszą nikogo kupować. Najsłabsze ogniwo Bosingwa(o Deco nawet nie wspominam), jeśli lepiej przygotuje się kondycyjnie,prawdopodobnie będzie przez cały sezon tak groźny jak w pierwszych 10 meczach, później grał tylko w defensywie, na rajdy już nie było sił. W zasadzie potrzebują „tylko” wartościowych rezerwowych. No i pytanie, czy Ancelotti ten niezbędny autorytet ma? Odpowiadam, nie sądzę. Chciałbym się mylić, bo żal mi tych fantastycznych chłopaków. Ancelotti prowadził drużynę w zupełnie innej lidze, gdzie wiele meczów można sobie normalnie odpuścić. Gdzie spokojnie mógł przegrywać walkę o tytuł przez kilka lat. Szczerze mówiąc dziwię się Abramowiczowi, że jego właśnie wybrał. Oby zrobił chociaż tyle co Ranieri a jeśli miałbyć Włoch, to dlaczego nie Zola?! Pzdr.

    Odpowiedz
  7. ~Runi

    Nie chcę krakać, ale wydaję mi się, że z Ancelottim może być podobnie jak ze Scolarim. Świetny początek, jednak z czasem coraz gorsze wyniki. Wreszcie zwolnienie Włocha i w środku sezonu szybkie poszukiwania jakiegoś ratownika. A po MŚ 2010 na Stamford Bridge wraca… Hiddink.

    Odpowiedz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *