Brunello di Montalcino

Choć na stole od kilkudziesięciu minut oddycha wino, otwarte z racji spotkania na Stamford Bridge, perwersyjnie nie zacznę od meczu Chelsea-MU. Jeszcze wczoraj pomyślałem bowiem, że jeśli ktoś poszukiwałby odpowiedzi, dlaczego właściwie tak lubimy oglądać angielską piłkę, powinien zamiast starcia gigantów z dzisiejszego popołudnia obejrzeć raczej wczorajszy pojedynek Dawida z Goliatem, czyli wyjazdowe spotkanie Burnley z Manchesterem City. Wiadomo: w całej Europie toczą się pojedynki między rywalami tej klasy, co mistrz i wicemistrz Anglii, pojedynki na najwyższym taktycznym i technicznym poziomie, czasem wyrównane, a czasem przeciwnie – zwykle jednak pozbawione pierwiastka pewnego szaleństwa, które cechowało mecz na City of Manchester Stadium.

No bo weźmy: jedna z najbogatszych drużyn Premiership, napakowana gwiazdami wartymi dziesiątki milionów funtów i miliony funtów zarabiającymi, podejmuje kopciuszka, którego połowa pierwszej jedenastki jest warta tyle, co lewa noga Robinho. Z jednej strony zespół, który na własnym terenie radzi sobie całkiem dobrze, z drugiej – drużyna, która do wczoraj w meczach wyjazdowych nie zdobyła nawet punktu i której także strzelanie bramek przychodziło z wielkim trudem. A że jeszcze w ataku gospodarzy wyszli Adebayor z Tevezem… konia z rzędem temu, kto stawiał w tym meczu na jakikolwiek inny wynik niż pewne zwycięstwo gospodarzy.

Oto więc dlaczego tak lubimy tę ligę: od pierwszych minut zaatakowali piłkarze Marka Hughesa, ale goście przetrzymali napór, a potem objęli prowadzenie po, przyznajmy, dyskusyjnym rzucie karnym. Wkrótce zrobiło się 0:2, po niepierwszym i nieostatnim błędzie obrony MC, ale wówczas gospodarze pokazali pazur: jeszcze przed przerwą Wright-Philips strzelił kontaktowego gola i wydawało się, że sytuacja zaraz wróci do normy. A potem wydawało się, że wróciła na dobre: wyrównał Kolo Toure po rzucie wolnym Barry’ego, a niedługo później Craig Bellamy – tak, tak, ten mało spektakularny, ale bardzo udany nabytek Hughesa – strzelił swojego piątego gola w sezonie. MC podkręciło tempo – Nugent wybijał z pustej bramki, ratując Burnley przed samobójem – aż w 87. minucie padło sensacyjne wyrównanie. Wbrew prognozom i wbrew przebiegowi wydarzeń na boisku, całkowicie nieoczekiwanie…

Przed Markiem Hughesem trudne chwile. W czasie przerwy na kadrę zabiera drużynę do Abu Dhabi na towarzyski mecz z reprezentacją Zjednoczonych Emiratów Arabskich: będzie się musiał gęsto tłumaczyć przed mieszkającym tam właścicielem, bo zespół, który ma walczyć o Ligę Mistrzów nie powinien remisować z Wigan, Fulham, Birmingham, o Burnley nie wspominając.

Sunderland miał w meczu z Tottenhamem pecha podobnego do tego, który prześladował Tottenham w niedawnym spotkaniu ze Stoke – a Tottenham miał szczęście jak Sunderland w niedawnym meczu z Liverpoolem. Koguty wygrały niezasłużenie, zapewniając sobie dwa tygodnie spokoju, potrzebne przede wszystkim do wykurowania Aarona Lennona i Luki Modricia. Bez kontuzjowanych gwiazd Harry Redknapp kolejny raz zdecydował się zmienić ustawienie, praktycznie rezygnując z gry skrzydłami i wykorzystując całą trójkę środkowych pomocników. Z Arsenalem wyglądało to nieźle przez 42 minuty (choć tam za najbardziej wysuniętym Crouchem ustawiono schodzącego do lewej strony Keane’a i zbiegającego na prawo Bentleya), z Sunderlandem wyglądało średnio (tu była dwójka napastników: Crouch i Defoe, oraz Keane jako górny wierzchołek „diamentu”). Mimo nieobecności Kenwyne’a Jonesa, Lorika Cany i Lee Cattermole’a goście dominowali przez długie minuty i gdyby nie świetna postawa w bramce Tottenhamu Heurelho Gomesa (ostatni raz obronił karnego w meczu przeciwko… Tottenhamowi, jako piłkarz PSV), mogliby nawet wygrać.

Z punktu widzenia leniwego dziennikarza był to mecz wymarzony do opisywania. Na White Hart Lane wrócił Darren Bent, który pożegnał się z klubem po aferze twitterowej, a którego wcześniej Harry Redknapp wyśmiał po niewykorzystaniu stuprocentowej szansy w meczu z Portsmouth, mówiąc, że jego żona by to strzeliła. Wczoraj, po tym jak Bent nie wykorzystał jedenastki, jeden z niepozbawionych poczucia humoru blogerów związanych z Sunderlandem zastanawiał się, czy nie lepiej było kupić żonę Harry’ego… W każdym razie z eks-piłkarzy Tottenhamu dużo lepsze wrażenie od angielskiego napastnika sprawili Malbranque i, zwłaszcza, Andy Reid. Dziś jednak Bent ma powody do radości: został powołany do reprezentacji Anglii (mnie jednak cieszy docenienie przez Capello Toma Huddlestone’a).

Jesteśmy coraz bliżej spotkania Chelsea-MU, ale słówko jeszcze wypada poświęcić Arsenalowi i jego fenomenalnej skuteczności: 36 goli w jedenastu meczach, przecież w tym tempie setka pęknie w trzech czwartych sezonu. Byle tylko jakiejś kontuzji nie złapał Cesc Fabregas, który ma już na koncie 6 goli i 9 asyst, czyli udział w blisko połowie bramek zdobytych przez Arsenal; doprawdy utwierdzam się w opinii sprzed tygodnia, że po odejściu Ronaldo na firmamencie Premiership najjaśniej błyszczą hiszpańskie gwiazdy.

Gdy to piszę, wino oddycha już prawie półtorej godziny, więc trzeba się spieszyć. Mam wielką nadzieję, że spieszył się nie będzie nowy właściciel Hull, który przed meczem ze Stoke zapowiedział, że Phil Brown musi wygrać, aby ocalić posadę. Wygrał dzięki bramce w ostatniej minucie, po dramatycznym meczu, ale nie wiem, czy takie wypowiedzi zapewniają mu komfort pracy – myślę, że Adam Pearson powinien podjąć decyzję o zwolnieniu go lub zostawieniu na dłużej. Co sądzi o tym sam Brown, nie wiemy – pomeczowych wywiadów udzielał jego asystent, tłumacząc szefa, że pije właśnie guinessa, na którego ciężko zapracował.

Fot. AFP/Onet.pl

Czas wytłumaczyć, skąd to wino: Carlo Ancelotti, zapytany w piątek przez dziennikarza BBC o butelkę, jaką podejmie po meczu na Stamford Bridge Alexa Fergusona, powiedział, że będzie to Brunello di Montalcino. Ciekawe, czy wiedział już, że to akurat wino, pełne i ciężkie, świetnie nadające się np. do steków, dobrze oddaje charakter dzisiejszego meczu (już nie mówię o tym, że potencjał starzenia ma jak, nie przymierzając, drużyna Chelsea). W każdym razie rozkoszując się każdym kolejnym łykiem Włoch musi mieć powody do radości: odskoczył od jednego z dwóch najgroźniejszych rywali na pięć punktów i ustanowił klubowy rekord dzięki jedenastemu z rzędu zwycięstwu na własnym stadionie. Alex Ferguson z kolei ma prawo narzekać: zdziesiątkowana kontuzjami obrona (bez Ferdinanda, z Vidiciem tylko na ławce) radziła sobie dobrze, a druga linia, kierowana przez fenomenalnego Fletchera, wybijała Chelsea z rytmu tak skutecznie, że jedyną nadzieją na zmianę wyniku był rzeczywiście tylko stały fragment gry. Na pociechę pozostaje kieliszek brunello i poczucie, że pięciopunktową stratę będzie można odrobić, kiedy trzon drużyny Ancelottiego wyjedzie na Puchar Narodów Afryki.

52 komentarze do “Brunello di Montalcino

  1. ~rakietoweszlaki_twitter

    Myślę że Carlo o tym winie wie wszystko [Brunello di Montalcino], tak jak Pan o Kogutach;] Butelka w sklepie kosztuje ok. 200 PLN…

    Odpowiedz
    1. Michał Okoński

      Nie mówię, że robię to często, ale znam miejsca, w których brunello kupisz poniżej stówy. Przynajmniej w Krakowie. No i zawsze można robić zapasik podczas jakiejś podróży 🙂

      Odpowiedz
  2. ~Planet

    Hm, mecz kolejki? Tak miało być i mogłoby tak być, gdyby porzucić podglądanie lig pozostałych. Chłopaki z mojego ukochanego Lyonu zrobili dziś niezły show. Szkoda, że nie zakończony te kilkadziesiąt sekund wcześniej. Jak dla mnie na pewno mecz sezonu we Francji. A i jakość oraz tempo niezgorsze – jak na wyspach. Hm…

    Odpowiedz
  3. ~McLeod

    Jako kibic United jestem wobec własnej drużyny bardzo wymagający i chyba po raz pierwszy w tym sezonie mogę powiedzieć, że United zagrało bardzo dobry mecz. Który przegrali. Pal licho błędy sędziego, zabrakło skuteczności. Szlag człowieka trafia, gdy po takim spotkaniu zamiast fotela lidera widać oddalającego się rywala. Fletcher naprawdę jest genialny. The most underrated player nowadays. Dzisiaj United pokazało, że Chelsea nie taka wielka jednak i są do ogrania. A to znaczy, że sytuacja w tabeli zapewne odmieni się jeszcze nie raz.

    Odpowiedz
    1. ~Michał Zachodny

      Chelsea jest nie tyle do ogrania, ale do zatrzymania, przynajmniej w jej grze diamentem, bo na pewno nie w atakowaniu, strzelaniu i zagrażaniu bramce rywali.Fletcher był świetny, schował do kieszeni Deco, a dopiero Joe Cole trochę zmusił Szkota do wysiłku. Rośnie Fergusonowi wybitny piłkarz… Swoją drogą to United nie zabrakło szczęścia, ale po prostu Berbatowa. Sam Rooney w ataku to było stanowoczo za mało by pokonać dzisiaj Chelsea, mimo że goście zneutralizowali większość ogniw The Blues.Mecz był ewidentnie na remis, błędy sędziowskie także, ale rozstrzygnął jeden stały fragment gry i jedno niedopatrzenie. No bo kto rozsądny zostawia Johna Terry’ego bez krycia w polu karnym…:)

      Odpowiedz
      1. Michał Okoński

        Podziwu godny obiektywizm, ale na tym blogu to normalka 🙂 Deco, rzeczywiście, był najsłabszym ogniwem Chelsea, w której bardzo podobali mi się natomiast Ivanović i, oczywiście, Terry. Drugą linię rozruszał trochę Cole. Czy słabszy był Drogba, czy to po prostu krycie w polu karnym MU?

        Odpowiedz
        1. ~Krsta

          Po meczu szkoda mi Giggsa. Były takie chwile w meczu, kiedy miałem wrażenie, że to On a nie Gabriel Obertan jest tym młodym zawodnikiem rozpoczynającym przygodę z naprawdę wielką piłką. Chyba pierwszy raz widziałem Giggsa bojącego się sfinalizować jakąś akcję…A propos Gabriel Obertana. Coraz bardziej podoba mi się ten chłopak. W pierwszym meczu był wyraźnie przestraszony. Teraz z meczu na mecz jest coraz lepiej. Z niecierpliwością czekam na więcej.Darren Fletcher… czy coś jeszcze trzeba dodawać? 🙂 Cieszy mnie gra tego piłkarza, bo od dawna byłem zwolennikiem jego talentu. A nie mówiłem? ;)Szkoda porażki (na szczęście boli ona mniej niż sobotnia Polonii), ale jak już słusznie zauważył McLeod, United zagrało naprawdę dobry mecz. To będzie długi sezon. 🙂

          Odpowiedz
          1. ~Tomas_h

            No jak ja nie lubię mieć racji ….Nie cierpię po prostu. Po pierwszej fenomenalnej połowie MU wstałem z pubie pełnym kiboli i stwierdziłem że to świetny mecz mojej ekipy. Pomimo szoku po ujrzeniu Browna i Evansa na środku obrony chłopaki z pomocy w zasadzie wygarniali co było do wygarnięcia. No bo tak jak piszecie, Fletcher rewelacja, a Carrick wraz z Andersonem super mu pomagali. Chwilkę bym się tylko zatrzymał na Andersonie – myślę że jego najbardziej szkoda w tym spotkaniu. Można chyba machnąć ręką na złą decyzję podczas wychodzenia Rooneya na sam na sam (znowu Fletcher i jego podanie) ale Andersonowi źle raz zagrał Giggs, podając na zapalenie płuc, a drugi raz samolubnie zachował się Rooney na lewym skrzydle. A to były dwie piękne okazje, których przy Cechu nie można po prostu marnować. No szkoda, wielka. To był mecz na remis. POwinno się zakonczyć podziałem punktów a gonitwa będzie bardzo trudna. No ale może skończy sie tak jak 2 czy 3 lata temu, kiedy o wszystkim decydował ostatni mecz? Chwilka obiektywizmu – pomimo że nie cierpię nurka Drogby, a po tym meczu to już chyba bardziej mega oszusta, to Evans zasłużył na czerwoną kartkę i wyrzucenie z boiska. Przesadził i powinni się tym zając jacyś komisarze – tak nie można grać.

          2. ~Grabarz

            > Chwilka obiektywizmu – pomimo że nie cierpię nurka Drogby,> a po tym meczu to już chyba bardziej mega oszusta, to> Evans zasłużył na czerwoną kartkę i wyrzucenie z boiska.> Przesadził i powinni się tym zając jacyś komisarze – tak> nie można grać.A pamiętasz to? http://steviethek.files.wordpress.com/2009/02/jose_bosingwa_1251197c3.jpgWtedy nawet faulu nie było, a Bosingwa, o ile się nie mylę, nie został w ogóle ukarany. Przypadek Evansa pewnie też zostanie tak potraktowany. Fakt – grać tak nie można – tylko powinno się z tym walczyć i karać zawodników, a nie…

        2. ~Blue is the colour

          Biorąc pod uwagę całokształt dokonań Drogby, uważam że wczoraj miał gorszy mecz. Widzieliśmy go już nie raz w sytuacjach, gdzie nie takie było krycie a jego obecność w polu karnym kończyła się bramką dla Chelsea.

          Odpowiedz
          1. ~Michał Zachodny

            Zgodzę się z tym, że to akurat nie kwestia krycia, ale po prostu 'bad day at work’ w wypadku Drogby. Miał on przecież swoje okazje, które mógl wykorzystac (główka w pierwszej połowie), powinien wręcz wykorzystać. Jednak w jego przypadku jest tak, że gdy ma słabszy dzień to jest to widoczne aż nadto i bardzo rzadko udaje mu się to 'przykryć’ zdobytą bramką. Albo jest genialny, albo jest bardzo przeciętny.

        3. ~Grzesiek

          Terry jak Terry-wiadomo kapitan-klasa światowa,ale bez fantastycznego Carvalho wiele traci-naprawde od kilku lat (być może mało doceniany w tym gronie) Portugalczyk jest opoką srodka obrony tego zespołu i to on ze pokuszę sie o herezję w stosunku do serco-wychowanko-anglo fili 😉 😉 jest ostoją defensywy niebieskich.To on za kazdym razem naciska i wypycha Rooneya nekając go niemiłosiernie.

          Odpowiedz
  4. ~zwz

    Burnley gra bardzo ładny futbol, trzeci gol był cudnej urody, a ze skrótu w MOTD wynikało, że cała pierwsza połowa była ich. Chyba Chelsea zrobiła świetny interes sprzedając Bridga, a Everton Lescotta. To jak się ustawiał Bridge, co pokazał w analizie Hansen, to masakra. Najgorszy mecz obrońcy i dobrze, że Capello próbuje powoływać Warnocka.

    Odpowiedz
  5. ~Roger_Kint

    > Na pociechę pozostaje kieliszek brunello i poczucie, że pięciopunktową stratę będzie można odrobić, > kiedy > trzon drużyny Ancelottiego wyjedzie na Puchar Narodów Afryki.Na to bym za bardzo nie liczył. Znaczy się na ten Puchar Narodów. No bo z kim gra wtedy Chelsea?9 stycznia Hull na wyjeździe.16 Sunderland u siebie27 Birmingham u siebie30 Burnley na wyjeździe (ewentualnie – bo nie wiadomo czy zawodnicy nie wrócą po fazie grupowej)Tak, tak, wiem Burnel u siebie i w ogóle, ale tak czy owak Chelsea spotka się z 3 spośród 4 najsłabszch drużyn ligii.

    Odpowiedz
    1. Michał Okoński

      Prawda, zawsze dobrze jest sprawdzić terminarz 🙂 Z drugiej strony znam przykłady piłkarzy, których taki wyjazd boleśnie wytrącał z rytmu: wracali zmęczeni, bez formy albo – co nie daj Bóg – z kontuzją. W tym sensie reperkusje PNA bywają idące dalej niż sama kilkutygodniowa nieobecność.

      Odpowiedz
      1. ~Roger_Kint

        No to zobaczymy, bo w lutym czekają Chelsea niezłe testy… Ale pierwsza konkretna okazja do utraty punktów bedzie jeszcze w tym miesiącu: Arsenal na wyjeździe. Potem MC i Everton. Jeśli Chelsea zagra tak jak z MU to podejrzewam, że parę punktów w tych meczach upuści…

        Odpowiedz
      2. ~taxi_rock

        że wspomnę chociaż o Kolo Toure który pojechal na ostatni PNA w świetnej formie. Błyszczał przez dwa mecze, a potem doznał kontuzji. Lekkiej, ale jak wrócił do gry to już nie był ten sam Kolo. A jak się Drogba połamie ? Przecież bedą grali o tytuł dla swojego kraju, WKS jest jedyn z faworytów, będzie na pewno walka na całego …

        Odpowiedz
  6. ~nth

    W ubiegłym roku na Stamford Bridge obraz z Shed End pokazał rozciągającego się na rozgrzewce Gomesa. W swych wyskokach do górnych narożników bramki, przy wznoszącym go „uuuuuu” dopingujących kibiców, które magicznie wydłużało ręce Brazylijczyka, wydawało się, że bez trudu sięga do wszystkich części słupków i poprzeczki z dowolnego punktu pola bramkowego. Gdy w ostatnią sobotę Darren Bent stanął do rzutu karnego, którego wcale nie było, wydawało się, że Gomes zasłonił mu całą bramkę, a ta i tak stawała się wciąż mniejsza i mniejsza. I ten zasłużony dla tweetera napastnik mógł tylko strzelić gdzieś tam przed siebie, co i tak nie miało już znaczenia, bo i całe zdarzenie, i sama piłka były już zaprogramowane, by tylko wpaść w ręce bramkarza. Chciałoby się powtórzyć za MO, że kto miał inne odczucia na jedną sekundę przed wykonaniem tego karniaka, ręka do góry.No i jeszcze ten nieszczęsny Robbie Keane. Generalnie uwielbiany przez wyspowego spura i wzgardzony przez kontynentalnego koguta. Mistrz podskoków i zwodów. Nieprzewidywalnych dla siebie i innych. No cieniutki jakiś taki, to prawda, w tym roku. Ale w tottenhamowej budowli drewniane fragmenty stropów nieraz już się pozapadały, a i dach nierzadko przecieka, ale zwornik sklepienia, choć nadszarpnięty korozją liverpoolowego powietrza, siedzi wciąż jeszcze mocno. Ja bym zwornika przed zimą z łuku wyjmować mimo wszystko nie ryzykował.

    Odpowiedz
    1. Michał Okoński

      No nie wiem, jak z tym uwielbieniem dla Keane’a. Na forach , które przeglądam, kibice Tottenhamu nie zostawiają na nim suchej nitki, kiedy na tzw. match thread pojawia się skład, następuje pierwsza eksplozja niechęci, a w ślad za nią następne, po każdej niewykorzystanej sytuacji Irlandczyka. Mam wrażenie, że kapitan Tottenhamu w roli kozła ofiarnego zastąpił Zokorę. Funkcjonuje nawet teoria, że Keane podczas podpisywania kontraktu zagwarantował sobie występy w pierwszym składzie, jeśli tylko nie jest kontuzjowany, i to zmusza Redknappa do stawiania na dwóch niskich napastników albo do eksperymentów z ustawieniem 4-3-2-1 lub 4-1-2-1-2: wszystko po to, by znaleźć Keane’owi miejsce na boisku. Osobiście myślę, że wytłumaczenie jest prostsze: po kontuzji Modricia i Lennona system 4-4-2 przestał się sprawdzać w przekonaniu sztabu szkoleniowego i że Redknapp ze współpracownikami szukają systemu/miejsca nie tylko dla Irlandczyka, ale np. dla całej trójki środkowych pomocników – Jenasa, Huddlestone’a i Palaciosa.Tak czy inaczej jednak, mimo że strzela bramki, że biega po całym boisku, walczy, mobilizuje kolegów etc., Keane jest mniej efektowny i efektywny niż przed odejściem do Liverpoolu i że kibice są wobec niego bardzo krytyczni. Nie dlatego, że wtedy odszedł, raczej dlatego, że gra słabiej.A że on też wygląda na mniej pewnego siebie – kółko się zamyka.

      Odpowiedz
      1. ~gaizka

        Niestety Keane, to już nie ten sam Keane, symboliczne wydaje się też to jego odejście od fikołków…Może to bardziej chodzi o jego charakter, niż chyba stale zmniejszające się umiejętności, Harry „stworzył” kapitana, a ten jak wiemy jako ostatni opuszcza pokład, z resztą Rosjanin nic, a nic nie chce mu w tym pomóc.Mnie równie mocno, jak Pana, Panie Michale cieszy powołanie dla Big Toma, pamiętam jak z niedowierzaniem spoglądałem kilka lat temu na powołanie Carricka do kadry wyjeżdżającej do stanów. Hudd ma potencjał, tylko albo trzeba popracować nad jego motoryką, albo nauczyć go lepszego ustawiania się na boisku, a strzału i podania na linijkę nic i nikt mu nie odbierze.Mnie jako kibica Spurs, cieszy powrót w następnym meczu Lennona i Modricia, choć w meczu z Wigan będę musieli na siebie uważać, bo goście należą do drużyn grających raczej twardą piłkę

        Odpowiedz
        1. ~nth

          Słuchajcie, ja oczywiście mam na myśli cały ten okres od powrotu Keana na lutowe derby 0:0 w poprzednim sezonie, a nie tylko te ostatnie mecze i komentarze. Nawet po tej półrocznej wyprawie do Liverpoolu znowu słychać było piosenkę o jedynym takim Keano. Nie inaczej było po jego golu w ostatnią sobotę. Choć z drugiej strony sam pewnie słyszę to właśnie, co akurat chciałbym usłyszeć. Forma Keana jest mizerna. Ale ja cały czas się zastanawiam czy Keano dla Spurs to tylko jego forma? Bo czy ja wiem ile kosztuje obrońców drużyny przeciwnej sama świadomość, że Robbie Keane jest w składzie i porusza się nieskoordynowanie przed ich bramką?Akurat właśnie dziś nawinęły się pod rękę dwie stare gazety. Czy ja ich nie schowałem przypadkiem celowo? Jedna z relacją z tych ostatnich derbów na Lane w ubiegłym sezonie (pierwszy mecz po powrocie z Anfield) i wcześniejsza, jeszcze ze smutnym Ramosem na zdjęciu po porażce 1:2 ze Stoke i z Tottenhamem na ostatniej pozycji w tabeli, z dwoma zaledwie punktami. Czemu ta nowa tabela z tego sezonu, ze Spurs na 4 pozycji, jakoś tak uparcie kojarzy mi się z tym słabiutkim Keano znowu w składzie THFC? Ja wiem, że się zbyt naczytałem „Chłopców z Placu Broni” gdzie Robbie Gereb Keane po zdradzie i przejściu do Czerwonych Koszul wraca i jeszcze Harry Boka Redknap przywraca mu stopień oficerski i ustanawia kapitanem.Kiedyś próbowałem wytłumaczyć ten ruch Keana w stronę Liverpoolu, ale nie sadzę, że moja argumentacja i porównanie znalazły jakieś zrozumienie. Ha, nie znalazły nawet żadnego zainteresowania. A chodziło o prostą rzecz, że gdy świadomy wielkości i ograniczoności swojego talentu piłkarskiego, grasz w drużynie takich Orląt czy Okocimskiego i jesteś tym osiągnięciem w pełni usatysfakcjonowany to nieraz w wywiadzie dla prasy w swej słabości rzucasz, ze chciałbyś tu grać zawsze i może nawet zakończyć tu za parę karierę. Po prostu znasz miarę swojego talentu i nie spodziewasz się już niczego lepszego. Ale nie możesz zaprzeczyć, że lubisz Orlęta i Okocimskiego. Aż przychodzi propozycja, proszę panów, z Tottenhamu. I tylko ty wiesz, co to dla ciebie znaczy i że klubem tym pasjonowałeś się od dziecka w stopniu, który prawie cię pożarł. Ty wiesz, ale twoi kibice z Orląt i Okocimskiego niekoniecznie. Oni pamiętają jak mówiłeś coś o grze w tych klubach do końca twych dni. A mówiłeś, mówiłeś…A na marginesie to nawet zwykły człowiek jak chce to zawsze po meczu na WHL może pójść pod parking za Paxton i spotkać się z zawodnikiem. Zadać mu w przelocie jedno czy dwa pytania o jego plany. Może coś mu się wymknie przez przypadek. Potem można go trzymać za słowo. Być może akurat Keano nie wychodzi tym wyjściem po meczu. Ale na pewno Modric. Może zapytać go czy dobrze się czuje na Lane i czy chciałby tak dobrze się tu czuć przez następne kilka sezonów? I zbudować coś koło tego. A przecież wiadomo, że przeznaczeniem Modricia, jak tylko zdrowie dopisze, jest Manchester. I pozostaje tylko pytanie czy oferta pojawi się już w maju przyszłego roku.

          Odpowiedz
          1. Michał Okoński

            Ja tylko w dwóch kwestiach: odejście Keane’a do Liverpoolu było dla mnie jakoś zrozumiałe, a całą uwagę w ciągu następnych miesięcy poświęcałem bardziej na przyglądanie się, jak jego umiejętności są na Anfield marnowane niż formułowanie pretensji, że odszedł (a czwarte miejsce wiążę nie tyle z jego powrotem, co z powrotem Defoe’a, a przede wszystkim: z przyjściem Palaciosa, bo dzięki temu wreszcie skończył się kłopot „miękkiego podbrzusza”).I całe szczęście, że przestał robić przewrotki, o których napisał Gaizka. Za duże ryzyko kontuzji. Takiego Lua Lua (a może to był Nani, zapomniałem, bo on rzadko strzela) menedżer wręcz karał za takie celebrowanie gola.

          2. ~nth

            Mam nadzieję, że sam wcześniej nie napisałem nic co by sugerowało, że ja arogancko nie wiążę czwartego miejsca z Defoe czy Palaciosem i w związku z tym także z likwidacją miękkiego podbrzusza. Uważam przeciwnie. A Keano to jedynie nieracjonalnie, po kibicowsku, kojarzy mi się tylko z całą tą poprawą. Zresztą ten mecz z Arsenalem 0:0 to piłkarz meczu dla debiutującego na Lane Palaciosa. I wielka sympatia tłumu.Historia z życzliwą obserwacją Keana prawie jak z Pinokkia, który zrywa się niewdzięcznie i wyrusza w podróż by zrealizować marzenia o staniu się prawdziwym człowiekiem. A Gepetto, stary kibic, czeka. Przepraszam za stary. Lubię takie historie. Przy takim kibicowaniu klub sportowy zachowuje jakieś walory klubu, a nie tylko przedsiębiorstwa. To drugie jest ważne by przetrwać, ale to pierwsze także, by czymś jednak odróżnić sport od produkcji przemysłowej. Ale nie znaczy to wcale, że Keana nie można do bólu nie znosić.W razie jednak czego, można na mnie liczyć z tą pierwszą konspiracyjną teorią o gwarancji występów dla Keano w pierwszym składzie, jeśli tylko nie jest kontuzjowany. Takie historie precyzyjnie wyjaśniają zdarzenia. Z-mowa jest wyższą, a już na pewno bardziej efektywną formą u-mowy. A bez jakiejś formy zmowy trudno cokolwiek zrealizować.I przerzut bokiem Keano. Jak to naprawdę jest z tym poziomem ryzyka? O, tu jest dopiero miejsce na wielkie teorie spisku i konspiracji.

          3. Michał Okoński

            Coś Ci wyznam: przed sześcioma laty podczas zagranicznej podróży kupiłem koszulkę reprezentacji Irlandii z dziesiątką i nazwiskiem Keane na plecach. Dbałem o nią bardzo i wciąż wygląda przyzwoicie. Miałem wielki kłopot ubiegłego lata, ale nie zdecydowałem się na wyrzucenie: stanęło na tym, że wylądowała na pół roku w szafie. Dziś znów ją noszę 🙂

    2. ~Mariusz_AFC

      Nie było karnego? Czy mi się przywidziało czy faktycznie w MotD ewidentnie zagrywał piłkę ręką gracz Tottenhamu?

      Odpowiedz
      1. ~mewstg.blox.pl

        Karny jak był to w pierwszej sytuacji, ale też taki szemrany. W drugiej sytuacji Bent zanim dotknął piłkę to już składał się do lotu. Na pewno karnego nie było w dzisiejszym meczu L`pool Birmingham. Ngog zanurkował elegancko. Później próbował jeszcze Steven nigdy tego nie robię Gerard, ale sedzia na szczęście nie dał się nabrać. Pierwszy raz w życiu byłem za B`ham, bo chwyty Liverpoolczyków były poniżej krytyki.

        Odpowiedz
        1. ~Jak

          Jednak nurek Benta był najbardziej oczywisty-identyczna sytuacja jak z Eduardo i Borucem(Gomes nawet się nie otarł o Anglika).Tylko,ze niestety to jest właśnie to o czym była dyskusja tutaj czas jakis temu-ze prawie wszyscy atakujący takie chwyty stosują gdy wychodza przed bramkarza i to prawie zawsze sa oszustwa tyle ze praktycznie za każdym razem bramkarze nie zdarza…nie dotknąć,otrzeć albo nie zbliżyć sie na mniej niż centymetr gdy wychodzą na takiego delikwenta-i jest to powszechnie akceptowane,sedziowie na to zezwalają.

          Odpowiedz
          1. ~Mariusz_AFC

            Pragnę zaznaczyć, że w sytuacji Eduardo-Boruc kontakt był. Dowiodła tego apelacja Arsenalu i anulowanie kary dla Eduardo. Inna sprawa czy takie „faule” gwizdać czy nie. Sam zastanawiam się jak powinni sedziowie reagować http://www.arsenalizacja.pl/?p=62Co innego wczorajszy lotnik z Liverpoolu. Tu nie ma o czym dyskutować. Ciekaw jestem co na to FA.

          2. ~alasz

            No dzieki stary za poprawe humoru XD Eduardo-boruc i kontakt XD HAHAHA. To ze UEFA odwołała kare, chodzby nie wiem co nie powiedzili, radze uzywac rozumu, gosc padł jak razony piorunem a byc moze, podkreslam byc moze został MUSNIETY. Pasa w angli grzmiała, Henry Winter uzył zwrotu „cave”, co oddaje to co zrobiała UEFA. Ja widze dwóch lotników i obaj symulowali.

          3. ~Mariusz_AFC

            Cieszę się, że mogłem poprawić Ci humor. A teraz wspólnie użyjmy mózgu… Jeśli faktycznie UEFA zmieniła swoją decyzję w oparciu o materiały przekazane przez Arsenal, dowodzące, że był tam kontakt ze stopą Eduardo – to co wtedy? Co, jeśli faktycznie było to muśniecie, jak piszesz? Tu jest pies pogrzebany.Jeśli Eduardo (jak sam mówił) poczuł dotknięcie bramkarza – ty nazywasz to muśnieciem – to czy upoważniało to sędziego do podyktowana karnego? Czy owo „muśnięcie” jest pretekstem (po meczu) do karania zawodnika karnymi meczami przez federacje piłkarskie? Czy może pozostawić decyzje sędziom? Jeśli w przypadku Eduardo był kontakt, a u Ngoga nie było – to różnica jest wyraźna.A to, że prasa grzmiała, nie jest wyznacznikiem winy lub nie zawodnika. Wielu dziennikarzy nie darzy jakąś specjalną sympatią Arsenalu, więc mieli okazję by sobie poużywać.PS. Żeby nie było później nieporozumień… Nie lubię kiedy przewracają się w taki sposób Rooney, Gerrard, Eduardo czy Ngog. Przytaczam tylko fakty, jakie miały miejsce. Interpretować każdy może do woli.

          4. ~alasz

            Nie ma takowej mozliwosci,azeby „kontakt” boruca spowodował upadek. Poprostu nie ma. Zauwaz ze ci zawodnicy, to nie sa watłe tyczki, niejednokrotnie siłuja sie z rywalami, graja bark w bark i nie padaja. Dopiero gdy dochodzi do magicznego prostokata, to tam dzieja sie cuda, zupełnie inna prawa fizyki działaja na zawodników. Ngog symulował, Eduardo symulował. Identycznie bo zaden kontakt go nie przewrócił. Rooney 6 lat temu symulował z arsenalm nie zaprzecze, w tym roku natomiast zrobił co innego, wyciagnoł stope jak mógł zeby odkopnac byle gdzie piłke, tak zeby bramkarz MUSIAŁ go powalic. Róznica jest wyraxna poniewaz atakujacy ma prawo robic z piłka co zechce, broniacy gdy decyduje sie na odbiór musi to robic czysto. Tak wiec gdy widze zamiar obroncy i odkopie piłke byle gdzie, a on wejdzie mi w nogi to jego problem, brzmi idiotycznie ale z drugiej strony nakłada na broniacego odpowiedzialność-nie uda sie? nie próbuj. Jedno to symulacja, drugie sztuka wygrania karnego. Eduardo symolował, nie mozna tego tłumaczyc dotknieciem gdyz gdyby takie dotkeniecia powalały tego zawodnika, nie mółg by wstac od uderzen kropel z nieba…Problem z Eduardo był taki ze zrobiono z niego kozła ofiarnego, mianowicie wielka nagonka, odsuwanie od meczy, a zrobił to co robia niemal wszyscy. Dlatego UEFA odwołała decyzje, poniewaz jak on to i cała reszta. Moim zdaniem powinni byli dac mu kare, a nastepnie karac wszystkich. To był dobry momet. Ktos musi byc tym pierwszym.

  7. ~popo

    Zapewnienia zapewnieniami, ale jeszcze 2-3 takie mecze i Benitez będzie szukał nowej pracy. W dodatku pech wciąż Liverpoolu nie opuszcza (kontuzje Riery i Benayouna). Jedynym pocieszeniem jest to, że tym razem Benitez nie może zbytnio krytykować sędziego. :)Zaraz po meczu City-MU napisałem tu w komentarzach: „Odnoszę powoli wrażenie, że pomimo sporej liczby punktów City zaczną masowo je tracić. Wszak Given nie jest w stanie wybronić im wszystkiego. Pomimo niesamowitego potencjału, Hughes chyba jednak nie do końca nad tym zespołem panuje. Objawy było widać już w meczach z Portsmouth, czy Wolves. Nie zdziwię się, jeśli The Citizens wpadną w pewnym momencie w poważny dołek”. WykrakałemPozdrawiam 🙂

    Odpowiedz
  8. ~alasz

    Dzis dopiero nadrobiłem zaległosci, normalnie pewnie byłbym wsiekły na sedziego, za spalonego którego nie było, bramke z wolnego którego nie było, bramke ze spalonego, byłbym wsciekły, takze za inne idiotyczne decyzje innych arbitrów w innych meczach, jak karny N’goga, zadawałbym pytanie kiedy wreszcie najwiekszy hipokryta swiata stevie g. dostanie żółtko za symulacje (pewnie nigdy). Jednakze pozegnałem mojego ukochanego psa, wszystkie wydarzenia z tej kolejki sa dla mnie wrecz nie zauwazalne…

    Odpowiedz
  9. ~fds

    Jakie okrutne nurkowanie… Normalnie szok… Ciekawe czy Benitez pokaze jaja i potepi takie zagrywki, czy powie ze widzial tam kontakt z obronca. Jeszcze ciekawsze ile uda mu sie utrzymac posade. W Polsce polecialby miesiac temu.

    Odpowiedz
    1. ~Junak

      Heh-Benitez nie jest ani trochę większym hipokrytą aniżeli Ferguson,Gerrard czy Rooney(ci dwaj ostatni piekne opowieści o wstrecie do nurkowania publicznie tworzyli)-oni wszyscy(piłkarze,trenerzy z całego świata) pierdzielą fałsz w żywe oczy i sa zakłamani -taki jest futbol gdzie liczy sie maksyma: „cel uswieca srodki”.

      Odpowiedz
      1. Michał Okoński

        Szczęście w nieszczęściu Beniteza polega na tym, że zarówno on, jak i całą drużyna zeszli w mediach na drugi plan: na pierwszym planie jest Ngog, z którego media robią sałatkę jarzynową. Pisze się, że jest gorszy niż Eduardo, że piąty sędzia (od pola karnego) jest niezbędny itd. Lee Carsley wali z grubej rury, o dawaniu przykładu własnym dzieciom:”I was absolutely nowhere near him. It’s a joke. I know I didn’t touch him and I said to the referee to book me or send me off. That would have made me feel better. I’m sure he has got a family but, if I went home having done that, I’d be embarrassed. You are supposed to be teaching your kids an example and this is just an embarrassing case of cheating. But the lad has taken a chance and got his team a point, so I’m sure they’ll be patting him on the back”.

        Odpowiedz
        1. ~Junak

          No właśnie to jest smieszne-bo co kolejka to takie nurki sie zdarzaja i juz nie jeden oskarżyciel oburzony strasznie teraz sam takie coś wyprawiał-oczywiście takie zachowania należy pietnować ogólnie,ale bardzo mi sie nie podoba wybieranie sobie kozłow ofiarnych.

          Odpowiedz
          1. Michał Okoński

            Będzie specjalne spotkanie sędziów w sprawie nurkowania, zapowiedział ich szef, Keith Hackett, na łamach Guardiana: http://www.guardian.co.uk/football/2009/nov/11/referees-meeting-david-ngog-diveCo się zaś tyczy Beniteza i jego oceny sytuacji, była ona, jak na menedżera drużyny, której problem dotyczy, jednoznaczna, tzn. powiedział, że MOŻE to nie był karny. I że czasami to nie jest fair, ale że wiele razy w podobnych sytuacjach los był przeciwko Liverpoolowi i że generalnie zasłużyli na więcej w tym meczu. Jeśli zabrzmiało to ironicznie „jak na menedżera drużyny, której problem dotyczy, jednoznaczna” – przepraszam. Ale tak to niestety jest: mało kogo stać na powiedzenie, że nie życzy sobie takich zachowań, że ukaże zawodnika itd. Skądinąd na wczorajszej konferencji prasowej mówił Peter Crouch, że Capello nie toleruje nurkowania i że zakazuje reprezentantom Anglii takich sztuczek. Dodał (to a propos komentarza Grześka parę linijek niżej), że generalnie angielscy piłkarze próbują utrzymać się na nogach, podobnie jak większość zagranicznych piłkarzy, których zna. Owszem, zapachniało nacjonalizmem…

          2. ~Grzesiek

            Oj Michał,w Polsce np. PiS uważają za nacjonalistów majac z tym problem mimo iz „Kaczorek” z szacunkiem odnosi sie do zydów,amerykanów,zwykłych rosjan itd-każdy ma z kimś jakiś problem.Ja tutaj mieszkam i sie nasłuchałem,naczytałem tej anglosaskiej buty -ale oczywiście na luzie i z ojcowską wyrozumiałością to traktuję(jednak lubię pobrechtać się ze znajomych Anglików kiedy Synowie Albionu jadą na kolejne MŚ,MĘ rozwalić wszystkich i przywieźć puchar;)- bo inaczej miałbym paranoję i furiackie kompleksy heh.

  10. ~Grzesiek

    Bardzo ciekawa i jedna z nielicznych pozbawionych zaslepienia wypowiedzi z debaty skysports na temat sedziowania,LFC-BCFC i nurka N’Gonga :Pat Mc larnon (Arsenal fan) says…Come off it. Utd have been getting penalties like this for years. Van Nistleroy and Ronaldo were masters. What about Rooney we Utd ended the Arsenal 49 game run. did he hold his hands up and admit he dived? I remember at the time Fergusaon smiling at the camera and stating 'the referee said it was a penalty, so it was a penalty’. that is the benchmark. In recent cases with Bent and Rooney we have the excuses of they were expecting the challenge. A whole new ruse to excuse diving. But wait, Rooney and Bent English (therefore good). Ngog, johnny foreigner and a cheat. Makes sense.Posted 08:58 10th November 2009

    Odpowiedz
  11. ~Grzesiek

    Tzn. oczywiście w sensie klubowo kibicowskim kibic w tym przypadku Arsenalu troche prztyczka w nos daje United 😉 😉 itd- chodziło mi o brak narodowo nacjonalistycznego zaślepienia i obiektywizm dość rzadki u brytyjczyków w stosunku do własnych przewinien i wad-bo oni maja juz w genach takie coś ze jak sytuacja „nie fair”,kłamstwo,oszustwo odnosi sie do nich-anglików to oni najczesciej jakby tego nie zauważają,traktuja olewkowo,uważają za nie byłe-natomiast z lubościa,rozkoszą wytykaja oszustwa innym nacjom,reszcie swiata-wtedy nie ma taryfy ulgowej,a jest radość wrecz.

    Odpowiedz
    1. ~Graaf

      Stąd też tak różne traktowanie przez tamtejsze media sytuacji z Edurado w porównaniu z np. wspominanymi tu sytuacjami Wayne’a „Nie nurkuję” Rooneya. Mimo, że to jeden z nurków Rooneya wpłynął na bieg historii Premiership, a Eduardowy nie miał dla rozstrzygnięcia dwumeczu z Celtikiem żadnego znaczenia.

      Odpowiedz
  12. ~lager

    „Jeśli faktycznie UEFA zmieniła swoją decyzję w oparciu o materiały przekazane przez Arsenal, dowodzące, że był tam kontakt ze stopą Eduardo” – Ty naprawde wierzysz, ze Arsenal mial jakies tajemnicze 'materialy’, ktore podwazylyby to co widzial caly swiat?”Benitez nie jest ani trochę większym hipokrytą aniżeli Ferguson,Gerrard czy Rooney(ci dwaj ostatni piekne opowieści o wstrecie do nurkowania publicznie tworzyli)” – Rooney oczywiscie nurkuje, ale powiedz mi kiedy on mowil ze tego nie robi? Nie mowie, ze czegos takiego nie powiedzial, tylko nie kojarze takiej wypowiedzi, a chetnie sie z nia zapoznam. Pamietam natomiast jego wypowiedz jak po meczu LM przepraszal za nurkowanie (btw. United nie dostali wtedy karnego). Mysle akurat, ze teraz Benitez moglby pokazac klase i cos takiego potepic. I tak kazdy widzial jak bylo, a tak zyskalby sympatie wielu osob, ktora moze mu byc teraz niezbedna.

    Odpowiedz
    1. ~Junak

      Był taki moment całkiem niedawno(wrzesień 2009 bodaj) gdy mówił publicznie te swoje „I don’t dive” wszelakie portale,gazety itp przytaczały jego słowa. np tutaj: http://www.dailymail.co.uk/sport/football/article-1211046/Wayne-Rooney-Yeah-I-dive–holiday.html czy tu: http://www.skysports.com/story/0,19528,11661_5536050,00.htmlCo do meczu z Villarreal w którym padł jak sciety z rywalem parenascie centymetrów za soba to nie mógł nie przepraszać(zreszta pierwszy uczynił to za niego Ferguson ) bo to było mega-oczywiste i widoczne w czasie transmisji-ale pamietam z Tottenhamem znacznie wczesniej zrobił cos identycznego http://www.youtube.com/watch?v=8cmpozcslIA

      Odpowiedz
      1. ~lager

        Ok, dzieki, nie czytalem tego wczesniej. „Co do meczu z Villarreal w którym padł jak sciety z rywalem parenascie centymetrów za soba to nie mógł nie przepraszać(zreszta pierwszy uczynił to za niego Ferguson ) bo to było mega-oczywiste i widoczne w czasie transmisji” – N’gog nie wyszedl z tego zalozenia ;] Pozdrawiam

        Odpowiedz
  13. ~Junak

    Kurde-ale już o 20:00 rewanż 1/16 Pucharu Hiszpanii Real Madryt-AD Alcorcon i jestem cholera strasznie ciekaw czy uda sie „niskoligowcom” utrzymać zaliczkę 4:0 z pierwszego spotkania(coś się boję i przeczuwam że Królewscy ich rozstrzelaja na Bernabeu co bedzie wielka niesprawiedliwością dla mnie)-bardzo trzymam za nich kciuki -to jest całe piekno rywalizacji pucharowej gdzie klubik z budzetem ok 1 mln euro dokopuje robiacej kolosalne transfery(na kredyt hehe 😉 potedze,wielkiemu zespołowi-magia.Ja bardzo żałuję ze nie graja w Anglii-bo by zadnego rewanżu nie było i już by mieli awans w kieszeni -czyli jeden wygrany mecz i koniec:).Wczoraj Millwall rozjechało dość łatwo Wimbledon nad czym ubolewam bo dobrze zycze klubowi który właściwie zaczyna wszystko od nowa-ale dzieki sercom swoich fanów jest ciagle tym samym zespołem i to jest piekne(podobnie w Austrii jest z Salzburgiem który stworzony przez kibiców gra w niższej lidze i koncentruje uwage swoich fanów od momentu gdy zniszczył im tradycje,ukradł klub Red Bull tworzac jakąś grajaca reklamę) W sobotę ligi nie grają-ale za to odbedzie sie kilka świetnych markowo mimo iz jedynie towarzyskich(już sie nie mogę doczekać RPA 2010) spotkań reprezentacyjnych Brazylia-Anglia,Hiszpania-Argentyna czy Włochy-Holandia.

    Odpowiedz
  14. ~stop3r

    Warto poświęcić też słowo Anelce, który moim zdaniem [widziałem mecz do 75 minuty] był obok Ivanovicia i Essiena najlepszy w drużynie Chelsea.Po wczorajszej wpadce Liverpoolu [strzał życia Jeroma i pierwsza bramka w Anglii ciekawego „Chucho” Beniteza], powstaje pytanie czy starczy cierpliwości działaczom Liverpoolu [ Byc może powstrzymuje ich ewentualna rekompensata za zerwanie kontraktu] do końca fazy grupowej Ligi Mistrzów, gdyż nawet cud to może być za mało do awansu.Szperajać w internecie wpadłem na ciekawy fotomontaż [photoshop, jak kto woli :p] http://www.whoateallthepies.tv/tottenham_hotspur/8991/funny-old-game-tottenham-dvd-commemorates-first-42-minutes-of-arsenal-derby.html

    Odpowiedz
    1. ~darek638

      Szkoda Liverpoolu. Druzyny, która jest już chyba ostatnią, która gra „szczery” angielski futbol, która cały mecz gra pressing i haruje na całym boisku, nie prowadzi zawiłych kalkulacji tylko chce zepchnąć przeciwnika „do narożnika”. Gdy wszystko co najtrudniejsze zostaje wykonane, nie padają decydujące ciosy. Ta niemoc nawet dla widza jest przygnębiająca a cóż dopiero dla drużyny, która w kazdym meczu walczy jak o utrzymanie…i nie wygrywa. Co gorsza widzę zmęczenie materiału, kolejne kontuzjei wyczerpanie. W ostatnim meczu nawet człowiek ze stali Dirk Kuyt pod koniec meczu miał taki dług tlenowy, że popełnił serię, chyba 7,8 błędów dosłownie w kilka końcowych minut. Żal patrzeć! Szczęście, że jest reprezentacyjna przerwa. Obawiam się, że mając tak nadwątlony potencjał Rafa będzie zmuszony ustawić drużynę, na typowe kunktatorskie granie. Chyba nie ma wyjścia?! Dopiero zaczyna się sezon. Wszystkie inne wydarzenia tej kolejki moim zdaniem są mniej ważne. Nieciekawy mecz na szczycie. Podziwiam organizację gry MU. Widać rękę Fergusona, tam nie ma miejsca na improwizację i nawet mocno osłabiona drużyna działa jak szwajcarski zegarek. Gol moim zdaniem mocno kontrowersyjny, spalony(?) Droggba mocno absorbował vdSaara. Sądzę, że Tottenhamu nie stać na grę 3-ma pomocnikami w starciu z przeciętnym Sunderlandem, wyraźnie przegrali grę o środek.Co do sytuacji R.Keana w drużynie i jego formy, zgadzam się w 100% z Panem Michałem. Oczywiście zachowania kibiców nie pochwalam. W lidze następuje wyraźne przesilenie(regres) za mało piłkarzy z UK w składach. Widzę coraz więcej takich, którzy całą swoją karierę widzą tylko przez pryzmat kasy.Klinicznym przypadkiem jest np. Adebayor, który da z siebie wszystko…jak będzie miał ochotę. Piszę to ze smutkiem ale wygląda na to, że w tym sezonie „nasze” drużyny nie będą błyszczeć w europejskich pucharach.Pozdrawiam.

      Odpowiedz
      1. ~MoRtI

        Liverpool i szczery angielski football? Ciekawe stwierdzenie biorąc pod uwagę hiszpańskiego trenera i skład praktycznie bez anglików.. Angielska gra jest w ligach niżej- to jest to co kocham, wola walki, ambicja, agresja, charakter i długa piła (w przeciwieństwie do naszej PL piłki- zawsze celna i przemyślana).. ;]

        Odpowiedz
  15. ~NekGerLidedge

    No more than 30mg of Maxalt can be taken in any one 24 hour period due to the toxicity of the medication. discount maxalt Patients should discuss any heart related issues with their doctor before taking the medication as it can cause some issues for those with heart issues. This stoppage will then stop the release of natural chemical changes that cause the pain, the nausea and other common symptoms of migraine.

    Odpowiedz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *