Karuzela menedżerów

Ze zwalnianiem menedżerów jest jak ze złym sędziowaniem: jeśli cię kiedyś skrzywdzili, to innym razem możesz skorzystać na cudzej krzywdzie. Awrama Granta skrzywdzono w poprzedniej pracy (czy pisząc to wywołam burzę wśród kibiców Chelsea? wiem, że go nie cenili, ale moim zdaniem ten mało galaktyczny trener prowadząc galaktyczny zespół osiągnął oszałamiająco wiele: po strzale Terry’ego słupek dzielił go od wygrania Ligi Mistrzów…), podobnie jak skrzywdzono Paula Harta.

Portsmouth znalazło się na równi pochyłej w trakcie ubiegłego sezonu, po odejściu Harry’ego Redknappa i zwolnieniu Tony’ego Adamsa, ale Paul Hart w 14 meczach zdobył 17 punktów i zdołał się utrzymać w Premiership. Przyczyny kryzysu były zresztą pozasportowe: wiązały się z brakiem pieniędzy. Jeszcze w styczniu sprzedano Jermaina Defoe i Lassana Diarrę, w lecie odeszli Peter Crouch, Glen Johnson, Sol Campbell, Sylvain Distin, Niko Kranjcar i Sean Davis, ale nawet ta wielka wyprzedaż nie pozwoliła domknąć budżetu. Arabski biznesmen Sulejman Al Fahim po wielomiesięcznych ceregielach kupił klub w sierpniu, ale nie kwapił się do inwestowania. We wrześniu piłkarze dostali pieniądze z opóźnieniem, mówiło się o ogłoszeniu bankructwa, a w związku z niedotrzymaniem terminów w przelewach zaległych pieniędzy na konta innych klubów Portsmouth otrzymało zakaz transferów. Wkrótce Al Fahima zastąpił kolejny arabski biznesmen, Ali Al Faraj.

Fot. AFP/Onet.pl

Przez cały ten czas podziwiałem Paula Harta. Jak zauważył Harry Redknapp, ten znakomity trener młodzieży (w Leeds wychował Smitha, Harte’a czy Woodgate’a, w Nottingham Forest – Dawsona i Jenasa) nie prosił o posadę menedżera – w sytuacji podbramkowej został przymuszony do jej przyjęcia. Sezon rozpoczynał w atmosferze gigantycznej niepewności i z dnia na dzień pustoszejącej szatni (atmosferę panującą wśród piłkarzy z niezwykłą jak na ten świat szczerością opisywał David James), drużyna przegrywała, a on wciąż potrafił mobilizować zawodników do tego, by z meczu na mecz grali coraz lepiej, aż w końcu zaczęły przychodzić zwycięstwa. Nie miał pieniędzy na transfery, więc bazował na piłkarzach niesprawdzonych, podstarzałych lub wypożyczonych – i jakoś zbudował z nich zespół. O’Hara i Prince-Boateng w środku pomocy, nareszcie skuteczni Piquionne i Dindane w ataku, szkoda, że zbyt rzadko mógł ich wspierać walczący z kontuzją James.

Co ważne: mimo pasma porażek widać było, że piłkarze grają dla menedżera, że akurat do niego mają zaufanie i wierzą, że to właśnie on może ich wyciągnąć z kłopotów. To oczywiście kwestia subiektywnego przekonania, ale nie jaj jeden obstawiałem, że gdyby zwierzchnikom Harta wystarczyło nerwów, to za miesiąc-dwa drużyna wykaraskałaby się ze strefy spadkowej. Pomyśleć, że gdyby w sobotę Kevin Prince-Boateng wykorzystał karnego…

Pomyśleć, że gdyby piłkarze Liverpoolu dwukrotnie nie tracili bramki w ostatnich minutach meczów z Lyonem… Kolejny menedżer z kłopotami to przecież Rafa Benitez – choć zaraz po wyeliminowaniu z Ligi Mistrzów otrzymał mocne wotum zaufania od władz klubu. Czy był to wynik kalkulacji, wynikającej choćby z wysokości odszkodowania, jakie trzeba byłoby wypłacić komuś, kto zaledwie kilka miesięcy temu podpisał lukratywny, pięcioletni kontrakt? David Conn już oblicza: straty wywołane odpadnięciem z Champions League na tak wczesnym etapie idą w miliony funtów – zarówno premii od UEFA, jak dochodów z biletów. Owszem, kibice przyjdą też na mecze Europa League, ale tu rywale będą mniej atrakcyjni i bilety powinny być tańsze. Mając 300 milionów długu, trzeba liczyć się z każdym banknotem, a jeśli w klubie ma nie dojść do katastrofy: przede wszystkim awansować do Ligi Mistrzów w przyszłym sezonie. Mimo wszystko łatwiej to osiągnąć z Benitezem, kalkulują właściciele: nowy menedżer będzie chciał sprowadzić nowych piłkarzy, a nie zapowiada się, żeby w styczniu znalazły się na to pieniądze (owszem, pewnie na Anfield pojawi się jeszcze jeden napastnik, ale raczej niedrogi, np. van Nistelrooy).

Zauważcie: nie mówię w ogóle o upokorzeniu, jakie muszą czuć kibice tego wielkiego klubu na myśl o tym, że do lidera tabeli tracą już 13 punktów, a z Ligi Mistrzów odpadli, zanim faza grupowa w ogóle się skończyła. Kibice są zresztą z Benitezem, choć i to może się łatwo zmienić: w niedzielę derby z Evertonem na Goodison Park…

Jak kibice Portsmouth przywitają Awrama Granta? Ja życzę mu powodzenia, a drużynę ma poukładaną. Ale tak samo, jak z żalem żegnałem go po zwolnieniu z Chelsea, tak teraz z żalem żegnam Paula Harta.

35 komentarzy do “Karuzela menedżerów

  1. ~Robert Błaszczak

    Pozwolę sobie napisać to w liczbie mnogiej i zaprezentować punkt widzenia nie tylko mój, ale i większości kibiców Chelsea których znam i z którymi obcuję:Nie uważamy Avrahama Granta za menadżera Chelsea, ani wówczas, ani teraz z perspektywy czasu. Był tylko kukiełką, którą wrzucił tam Abramowicz, aby zapełnić w protokole lukę po Mourinho i pozwolić komuś innemu (innemu niż Roman) zebrać jad i złość kibiców po zwolnieniu ulubionego menadżera.Grant nie miał pojęcia co robi i także zarząd Chelsea zdawał sobie z tego sprawę zatrudniając Henka Ten Cate w roli asystenta – Chelsea miała dwóch asystentów o wysokim profilu, to się w futbolu raczej nie zdarza i o czymś też świadczy.Wygrywanie LM to mrzonki – jeżeli ktoś miałby być za to odpowiedzialny z ławki trenerskiej, to już Steve Clarke. Lojalny sługa, zasłużony w bojach Chelsea na różnych frontach i ostatecznie niedoceniony, kiedy na Sfamford Bridge zdecydowano się sprowadzić Scolariego, a nie powierzając tej roli Szkotowi, którym szybko znalazł wsparcie ze strony kolegi z boiska – Zoli.Piłkarze Chelsea to perpetum mobile. Sami będą wygrywać mecze, jeżeli tylko dobrze się przygotuje ich na treningach. A w tych Grant praktycznie nie uczestniczył, obserwując pracę Holendra i Szkota z boku. Scolari w Cobham padł właśnie na treningach (głównie wobec odejścia Clarke’a do West Hamu), o czym Romanowi donosił Piet van Visser. Ten słynny już holenderski scout pomógł sprowadzić wówczas na Stamford Bridge swojego byłego piłkarza, Hiddinka. Polecam lekturę tego wywiadu: http://www.mirrorfootball.co.uk/news/Guus-Hiddink-believes-he-will-make-Premier-League-return-article26905.htmlTrochę odszedłem od tematu, ale panie Michale, Granta nikt nie skrzywdził, ba!, te bodajże 9 milionów funtów rekompensaty dla niego i kumpli, których zdążył sprowadzić, to chyba jednak dobra zapomoga. Ja rozumiem, że może kierować Panem sentyment oraz emocje związane z jego wizytą w Auschwitz, ale prosiłbym o zaprzestanie gloryfikowania Granta – jeszcze jakiś młody fan futbolu się naczyta i za kilka lat Grant trafi do grona najlepszych menadżerów Chelsea.

    Odpowiedz
    1. Michał Okoński

      Bardzo lubię się z Tobą spierać – szkoda, że ostatnio tak rzadko… Mam zresztą niejasne wrażenie, że dyskutowaliśmy już o tym wtedy, kiedy Granta zwolniono, a w każdym razie argumenty, które podajesz, są mi znane: i że Henk Ten Cate, i że Clarke, i że piłkarze Chelsea sami są w stanie wygrywać mecze. W to ostatnie, wybacz, nie wierzę. Nie ma takiej drużyny na świecie, która po prostu wychodzi na boisko i gra, co jej się wydaje (albo co wydaje się np. jej rozgrywającemu czy kapitanowi). Wybitne skądinąd jednostki trzeba przygotować, proponując ustawienie i taktykę, a w jej ramach dając dziesiątki zadań indywidualnych i zespołowych, w ofensywie i defensywie, przy stałych fragmentach, przy ustawieniu w murze, udzielając informacji o przeciwniku, motywując itd.Czytałem mnóstwo dobrego o Henku ten Cate, ale czytałem również o jego konfliktach z piłkarzami – w przypadku Chelsea z nie byle jakimi zresztą, bo z Terrym i Drogbą. Grant te spory łagodził, a sami piłkarze go komplementowali – najlepszym przykładem John Terry, którego cytaty z konferencji przed moskiewskim finałem przepisuję ze starej fiszki:”To get to where we are and still question the manager’s role is unbelievable. The results don’t lie. Look at the Premier League table since the manager has taken over – he has been very good”. I dalej, answering criticisms that Grant has been a passive player in Chelsea’s success, unable to command the unconditional respect of his team or the club’s supporters, Terry countered: „I think he plays a massive part. This is the first time in the club’s history that we have reached a Champions League final. It hasn’t been achieved before by any manager, or any set of players. So I feel he deserves respect.”Myślę, że Wasza krytyka i niechęć do Granta opiera się w dużej mierze na bardzo świeżej wówczas tęsknocie za Mourinho i na poczuciu, że jakiś „Pan Nikt” został menedżerem Waszego ukochanego klubu dzięki dworskim intrygom. Różnica między nami polegałaby na tym, że ja nie mając wcześniej do Granta żadnego stosunku nabrałem w ciągu kilku miesięcy jego pracy przekonania, że bronią go wyniki. Kiedyś przytaczałem zresztą zestawienie procentowe wygranych meczów jego, Mourinho i Scolariego. Nie miał się czego wstydzić.Przepraszam za to „my” i „ja”, ale sam powiedziałeś, że może kierować mną sentyment i emocje – przyganiał kocioł garnkowi 🙂

      Odpowiedz
      1. ~Michał Zachodny

        Przede wszystkim zacznę od tego, że z Robertem w 100% się zgadzam. Szkoda, że Pan Michał nie wspomniał o tym jak to właśnie Granta zawodnicy nie wpuszczali do szatni po treningach. Na meczach wcale nie było lepiej – jak 'bliskie’ były stosunki zawodników z ich 'menedżerem’ pokazuje sytuacja z meczu przeciwko Fulham. Gdy na Craven Cottage Chelsea do przerwy przegrywała jedną bramką w szatni do głosu nie doszedł wcale Grant, ale Clarke – to on rozbił kubek, rzucił krzesłem, a pewnie na kilka przekleństw też znalazło się miejsce. W tym momencie nominalny menedżer siedział cicho w kącie, a jak potem ustalono, w trakcie przerwy nie powiedział ani słowa do piłkarzy. Chelsea wygrała ten mecz i pozostała w walce o tytuł mistrzowski. Co najdziwniejsze, na konferencji prasowej, pytany o to co się stało w przerwie meczu… przypisał sobie zasługi. On miał krzyczeć, on miał rzucać, on miał zmieniać. Nic z tego nie miało miejsca. I tak, będę przywoływał tą sytuację za każdym razem gdy padnie w dyskusji imię i nazwisko byłego już (na całe szczęście) szkoleniowca Chelsea;)Przywoływany przez Pana cytat przyjmuję z uśmieszkiem. Jak inaczej miał się zachować Kapitan zespołu na dzień przed najważniejszym meczem w sezonie? Miał donosić o niekompetencji ich menedżera, jego sławnym 'łapaniu much’ czy szaleństwie na White Hart Lane (które to pewnie Pan dobrze pamięta;) i zepsuć atmosferę w szatni? Nie sądzę, wolał oszczędzić sobie, kolegom upokorzeń i dodatkowego stresu. Nie, żadna drużyna nie może grać tak dobrze bez trenera, ale przecież Chelsea takowego miała – Steve’a Clarke’a, którego w klubie potraktowano źle, a to i tak za mało powiedziane. Avram Grant przyszedł do Chelsea po Mourinho, wykorzystując lub (co bardziej prawdopodobne) zaogniając konflikt między Portugalczykiem, a zarządem. Już na starcie był w oczach kibiców zdrajcą. Jednak prawdziwym dowodem na to, że pośród kibiców Chelsea mało kto uznaje te osiągnięcia za faktycznie jego pracą jest to, że trochę już wody w Tamizie upłynęło. Emocje powinny opaść, a wspomnienia z tamtego sezonu raczej samoistnie ograniczyłyby rolę Granta w historycznym finale, w wielu meczach wartych opisania. Reakcja wciąż jednak jest ta sama, zaprzeczenie jest równie gorące jak było. Zbyt dużo czynników nałożyło się na to, że Avram Grant nie tylko nie został dalej w Chelsea (jedyna rozsądna decyzja zarządu w tamtym roku, oprócz transferów w zimie), ale nadal jest uznawany na Stamford Bridge za nie tego, który do sukcesu faktycznie doprowadził. Nie wierzę jednak, że 16 grudnia, gdy Portsmouth zawita na Stamford Bridge, powitają go gwizdy. Raczej zaobserwujemy pomieszanie braw z kompletnym brakiem reakcji. 'Kto to tato? Aaaa, wpisywali go w protokół, synku, jako trenera, ale to nikt ważny’ – dokładnie tak to sobie wyobrażam.Nie wierzę w to by Grant utrzymał Portsmouth. Będzie łapał dużo remisów, ale progresu większego nie będzie. Nie wpływa na tą ocenę moja osobista niechęć do tego szkoleniowca – to po prostu realne ocena szans na sukces tego szkoleniowca w nowej pracy. Pracy bez Clarke’a, pracy bez Ten Cate.

        Odpowiedz
        1. ~alasz

          Z całym szacunkeim, ale historia z fulham nie jest 100% pewna, donosiła prasa, ta sama która nazwała go „panem nikt”. Zasług Clarke’a nie podwazam, ale moim zdaniem problem lezy w sposobie bycia granta, spokojny, mało mówny, skromny. Ten człowiek po Mourinho wyglada jak pchła na tle słonia. To kuło w oczy kibiców czelsea, podobnie jak Pan Michał zauwaza, równiez brak rozgłosu, błosnego nazwiska bił po oczach. Tego człowieka skreslano cłąy czas, popełniał błedy, jak kazdy, ale jego błedy zawsze wyolbzymiano a juz napewno wypunktowywano. Swój wkład miał, nalezy to uszanowac, a nie umniejszac jego role.

          Odpowiedz
          1. ~Robert Błaszczak

            Niech o tym, że się mylę, będą świadczyć wyniki Portsmouth. Chętnie zobaczę ich zwyżkę formy i wspinanie się w górę ligowej tabeli. W Anglii mieszkam na południowym Wybrzeżu, więc wolałbym, aby Premier League nie uciekało jedynie na północ od Londynu.Odnośnie przytoczonej wypowiedzi Terry’ego, mój komentarz byłby dokładnie taki sam jak Michała Zachodnego. Niestety. Wygrywaliśmy mecze za Granta też, ale w jakim stylu i w jaki sposób? Tego statystyki nie mówią, a nadal siedzi w mojej świadomości niczym trauma. Choćby zwycięstwo z Newcastle United, na którym byliśmy razem, Michale Zachodny 🙂 Toporna piłka, bez woli i pasji przemieszczania się do przodu. Zwycięstwo po golu w ostatnich minutach i ewidentnym spalonym.Tak się składa, że byłem na bardzo wielu, a widziałem wszystkie (stadion+TV) mecze Chelsea pod „rządami” Granta i gdyby nie błysk zbiorowego geniuszu tego Chelsea-owskiego perpetum mobile, to tak daleko klub by nie zaszedł.Otwarcie wierzę, że jakość piłkarzy Chelsea pozwala im grać bez menadżera – i rządy Granta to tylko potwierdziły. Menadżer w Chelsea to tylko osoba, która musi nad elementami tej maszyny czuwać i im nie przeszkadzać – jak del Bosque w Realu i Scolari w Brazylii w tym samym okresie.Jestem sceptyczny wobec 'efektu nowego menadżera’, aczkolwiek chętnie zobaczę, jak to będzie wyglądało w wykonaniu Portsmouth. Jeżeli mnie pamięć nie myli, Grant z Chelsea zaczął od wyjazdu na Old Trafford. Czego się spodziewam? Że piłkarze United wyjdą ze słusznym założeniem pobicia rekord Tottenhamu z tego sezonu i wpakowaniu rywalom maksymalnej liczby bramek. Jestem nawet gotów przyjąć, że ów „efekt” w tym przypadku trzeba będzie przełożyć na kolejny mecz – nadal uważam, że Grant nic nie zmieni.Chętnie bym częściej dyskutował na łamach tego bloga, ale ostatnie kilka miesięcy spędzam w Szwecji (o czym też świadczy tematyka większości moich blogowych wpisów) i czasu brakuje. Ale już za kilka tygodni wracam do Anglii, więc będzie więcej okazji, by dyskutować o angielskiej piłce na co dzień 🙂

          2. ~mewstg.blox.pl

            Oj Niebiescy, przewraca Wam się w głowach. Strasznie ten Abramowicz Wam namieszał i uwierzyliście, że jesteście najlepsi na świecie. Macie oczywiście uważać że jesteście, tak jak ja uważam, że najlepszy jest inny klub, ale z zupełnie innych powodów. A zwolnienie Murinho uratowało jego legendę, dziś mógłby być tam gdzie Benitez, albo niżej. Co do Granta, już to mówiłem wielokrotnie, wyszło na jego po zatrudnieniu Scolariego. Taki „pan nikt” okazał się lepszy od mistrza świata. Jeśli Chelsea jest samograjem to musicie uważać, bo chude lata nadchodzą. Jak nie wygracie nic w tym sezonie, to w następnym, w tym wieku, może być już za późno. Zawistny nie jestem, jak wygracie, na pewno będę Wam gratulował.

          3. ~michalj

            Zgodzę się z mewstg-em, jeśli Chelsea to taka maszynka do wygrywania, to proszę mi logicznie wytłumaczyć porażkę Scolariego i odnieść się jeszcze raz do Granta. Swoją drogą ciekawe, jak bardzo fani Chelsea nie cierpią Granta, a wszyscy inni go szanują

          4. ~piotr.butryn

            Michale Zachodny i Robercie Błaszczak – dziwię się temu, co tu wypisujecie. Zwłaszcza argumenty o zwycięstwach. Rozumiem oczywiście, że jesteście blisko klubu jako fani i dobrze widzicie co tam się uprawia, ale trener drużyny odpowiada za wyniki. Kiedy oglądałem Milan Zaccheroniego, Ancelottiego czy Leonardo nie narzekałem (i nadal nie narzekam), że któryś wygrywa w brzydkim stylu. Cieszyły mnie zwycięstwa, najprostsza forma sukcesu. Być może macie rację mówiąc, że dobrze, iż Grant odszedł w odpowiednim czasie. Ale nie piszecie ani jednego pozytywnego słowa o człowieku, który odpowiadał za wynik każdego spotkania. Może i nie krzyczał w szatni. Nie wiem, czy bardziej by Wam pasowało, gdyby poprzegrywał większość tych spotkań i żeby okazało się, że rzeczywiście do niczego się nie nadaje. A co do krzyku w szatni: czy ktoś ma pretensje do Łobanowskiego, że nie krzyczał jak opętany na piłkarzy tylko dochodził do nich spokojem, umiarem i wiedzą. Wiem, że piłka to nie szachy, ale każdy ma swoją technikę motywacji i nie musi to być od razu rzucanie krzesłami 😉 Zgoda, że Grant wybitny nie był, ale należą się słowa pochwały, że przy tym zamieszaniu zdołał z Chelsea tyle ugrać.@Michał Okoński – „słupek dzielił go od zdobycia LM” – słupek to strzał niecelny 😉

          5. ~Robert Blaszczak

            Czasami odnosze wrazenie, jakby ktos komentowal moje wypowiedzi po przeczytaniu zaledwie ich pierwszych kilku linijek, a nie calosci.Czy przewrocilo mi (nam) sie w glowie? Nie. Jezeli widze wyjsciowa jedenastke, z ktorych wszyscy znalezli by sie w pierwszej jedenastce jakiekolwiek innej ekipy globu, a 5-6 zawodnikow jest wymienianych wsrod najlepszych z najlepszych na swiecie, to mam umiejetnie mrogac oczkami, ze niby nie zdaje sobie z tego sprawy?Szkoda, ze nieuwaznie czytacie moje wypowiedzi (a napisalem ich tutaj zaledwie dwie przy okazji tej notki), ze tak, Chelsea to perpetum mobile, ale trzeba je jedynie umiejetnie nastawic na treningu. Zauwazcie, ze rownia pochyla Scolariego (ostatnie 7 meczow: 2 porazki, 4 remisy) zaczela sie, dopiero kiedy sztab szkoleniowy opuscil Steve Clarke. Przesledzcie wyniki z tamtego sezonu – juz pod koniec pazdziernika pisano, ze jezeli przeskoczymy spokojnie mecze z Liverpoolem i Arsenalem to mamy droge do mistrzostwa niczym autostrade. Ale wowczas w Chelsea zabraklo kogos, kto pilkarzy by przycisnal.Nikt tutaj z Granta nie robi jakiegos potwora – wrecz przeciwnie, to mily i spokojny gosc, z ktorymi kilku moich znajomych udalo sie nawet spotkac juz po tamtym burzliwym sezonie.Styl to cos, co mozna za te pieniadze wymagac. Wymaga tego wlasciciel, zaczeli wymagac i kibice. Ten proces dopiero teraz sie konczy, wraz z zatrudnieniem Ancelottiego. Odnosze wrazenie, ze to pierwszy menadzer od czasu przyjscia Abramowicza w 2003 roku, ktory dostal relatywny spokoj. Od wszystkich innych oczekiwano zwyciestwa od zaraz. Zatrudniano rowniez pilkarzy-najemnikow, ktorzy mieli za duze pieniadze grac zwycieska pilke. Dopiero ten i koncowka poprzedniego sezonu pokazaly, ze Chelsea zbudowala na przestrzeni tych kilku lat naprawde renomowana marke.Styl niekoniecznie musi oznaczac „it’s like watching Brazil”. Stylem druzyny Mourinho byla gladiatorska walka i zabieganie rywali. Kiedy chcieli, wrzucali piaty bieg i diametralnie odskakiwali rywalom. Strzelali bramkie czy dwie, mecz wygrany i jedziemy dalej. Tak sie wygrywa ligi. Mourinho dobrze o tym wie, dlatego ma takie CV a nie inne. czy bylby teraz tam gdzie Benitez lub nizej? Nie, nie sadze. Pokazuja to jego wyniki przed i po karierze w Chelsea. Jezeli tylko Robben i Geremi strzeliliby karne na Anfield, a sezon wczesniej Gudjohnsen nie spudlowal strasznie w doliczonym czasie gry – bylyby tez finaly LM. Porazka Chelsea w Moskwie to wynik pracy, ktora przez wczesniejsze 3 sezony + kolejny okres przygotowawczy wykonal Mourinho ze swoja swita, nie Grant. Czytalem gdzies na cfcnet, ze 'za Granta’ treningi przebiegaly dokladnie tak samo, jak te u Mourinho. Prowadzil je Clarke, 'bad boy’em’ zmuszajacym do wiekszego wysilku byl Ten Cate, a Grant tylko patrzyl z boku. Jak bylo na meczach Chelsea? Dokladnie tak samo.Styl Mourinho polegal na tym, ze nawet wygrywajac 1:0, kibice wiedzieli, ze pilkarze wyjda na zwyciestwo po zwyciestwo, a te 1:0 nie bedzie wymeczone, a zasluzone.Jezeli chcemy sie uzalac nad menadzerami Chelsea, to najlepszym przykladem jest Claudio Ranieri. Fenomenalny rzemieslnik tego zawodu, ktory pomimo wielu finansowych przeciwnosci budowal przez 3 sezony zespol oparty na pilkarzach dopiero ogrywajacych sie, szerzej nieznany i gdzies wyszperanych. Budowal zespol, ktory rok w rok walczyl w europejskich pucharach, choc z bardzo miernym skutkiem. Potem w ciagu kilku miesiecy sprowadzono mu pilkarzy za jakies 120 milionow funtow i musial natychmiast budowac z nich nowy zespol. O ironio, w tamtej ekipie nadal potrafili sie przebic czolowi pilkarze poprzedniej epoki: Terry, Lampard, Gudjohnsen, Gronkjaer. Czy latwo takie cos zbudowac? Popatrzcie na ManCity i Hughesa. Ranieri nie dosc, ze zajal najwyzsze miejsce w lidze od 49 lat to i dotarl do polfinalu LM. A i tak dostal kopa na dowidzenia.Jezeli w tym przydlugim wpisie (przez co, nieco chaotycznym) nie ustosunkowalem sie do wszystkiego, o czym pisaliscie, prosze przypomnijcie mi o jakis kwestiach. Zarazem bylbym zobowiazany, jezeli byscie tym razem przeczytali od A do Z przed proba komentowania 🙂

          6. Michał Okoński

            Tak naprawdę nigdy swoich przekonań nie zweryfikujemy, więc spokojnie możemy pozostać przy swoich zdaniach. Ani w Chelsea, ani w Portsmouth Grant nie objął drużyny na tyle wcześnie, by samemu przygotować ją do sezonu, nie planował zakupów w letnim okienku transferowym itd., nie można więc rozliczyć go w jakiś kompleksowy sposób. Oczywiście też zdołałem zauważyć, że jest człowiekiem spokojnym i krzyczenie zazwyczaj pozostawia innym – ale to nie musi być wada. Ksiądz Boniecki też nie rzuca kubkiem w pracy – ma od tego innych, a jego przywództwa nie kwestionujemy :-)Ale w meczu z Fulham, o ile wiem, Awram Grant potrafił podnieść głos. Tu jest link do relacji Henry’ego Wintera z tego spotkania – http://www.telegraph.co.uk/sport/football/2287690/Grant-lets-rip-leaving-Fulham-near-the-drop.htmlDziennikarz Daily Telegraph cytuje w niej Michaela Ballacka, mówiącego, że menedżer krzyczał „dość głośno”. Czy również Niemiec uprawiał dyplomację przed najważniejszym meczem sezonu? I gdzie „później ustalono”, że Grant nie powiedział w przerwie ani słowa?Co do stylu zwycięstw: jakoś nie przeszkadzały Wam te wszystkie 1:0 Jose Mourinho. I za czasów Portugalczyka, i za czasów Izraelczyka Chelsea grywała wielkie mecze – wygrywając i z Arsenalem Wengera, i z Manchesterem Fergusona, i z Liverpoolem Beniteza. A że menedżer ma jednak coś do powiedzenia, pokazują czasy Scolariego, jednak ewidentnie gorsze niż czasy Granta. A przecież zespół nie stał się po odejściu Izraelczyka słabszy…Ja nie twierdzę, że Avram Grant był najlepszym trenerem w historii Chelsea. Po prostu myślę, że po tym bardzo udanym sezonie (a w każdym razie bardziej udanym niż sezon Scolariego/Hiddinka) należy mu się od Was trochę więcej szacunku.

          7. ~piotr.butryn

            Hehehe. Zacząłem swój wpis jeszcze przed 12 (i zostawiłem na dłuższą) chwilę więc nie widziałem tego Twojego. Teraz patrzę a prawie to samo wpisałem – jakby jakaś jedność myślowa 😀 (i to w tym samym czasie!). Jestem w pozytywnym szoku.

          8. ~Michał Zachodny

            Długo szukać nie musiałem, chodzi oczywiście o sytuację z Fulham i Ballackiem, Grantem oraz Steve’m: http://www.timesonline.co.uk/tol/sport/football/premier_league/chelsea/article3129113.eceTeż odnosze wrażenie, że wszyscy Ci, którzy nasze (moje i Roberta, w dalszym kontekście innych kibiców Chelsea mających podobne zdanie) raczej nie czytali dokładnie tego co napisaliśmy. Dwa, trzy zdania i regułka – zwariowali, przecież słupek im tylko przeszkodził! 'Pan Nikt’ nie był osobą godną tego stanowiska po zwolnieniu Mourinho, ani nawet po sezonie. Kibice Chelsea to wiedzą, a dla innych jest to oznaką postradania zmysłów.

          9. Michał Okoński

            No to mamy Timesa na Daily Telegraph, ale nawet w relacji Timesa nie brzmi to tak ostro jak w Twojej wypowiedzi. No ale powtarzam: spór pozostanie nierozstrzygnięty z przyczyn obiektywnych, a że futbol to „game of opinion”, może nawet nie szkodzi, że nierozstrzygnięty zostaje. Na zamknięcie (ze swojej strony) powiedziałbym tylko tyle, że jedyne, o co bym apelował, to odrobina szacunku dla AG. Proszę zwrócić uwagę na słowo „odrobina” i wziąć je dosłownie 🙂

          10. ~Michał Zachodny

            Nie, nie, nie – to ktoś tu mnie zrozumiał. Czemu niby mam nie mieć do niego szacunku? Czy wyrażając swoje wątpliwości w jego zdolności menedżerskie tak to zabrzmiało? Jak wspomniał Robert – on jest osobą uprzejmą, dowcipną, a zarazem poważną i emocjonalną. Ale nie jest dobrym trenerem, nie on był odpowiedzialny w mojej ocenie za sukces Chelsea w tamtym legendarnym sezonie. Tylko to jest ważne w tym sporze. Do osoby zawsze mam szacunek. I to więcej niż odrobinę, przykro mi, że ktoś mógł odebrać to inaczej

  2. ~alasz

    Warto wspomniec ze Paul Hart i jego porthsmouth pare razy mimo naprawde dobrych spotkan przegrywało, np mecz z evertonem gdzie byli lepsi ale bramke strzelił saha. Wyniki jakie osiagał nie bły złe jak na skale problemów klubu, zgodze sie z Panem iz niebywale trudnym zadaniem jest mobilozowac druzyne która wciaz przegrywa, notuje najgorszy stary w histori, a pensji nie widac. Hartowi udawało sie to, w koncu zaczoł zdobywac punkty, powiem szczerze, ze jestem zdwiwiony ze akurat teraz został zwolniony. Przeciez nastapiła poprawa, wymagano szybszego opuszczenie strefy spadkowej? jesli to bezpodstawnie. Piłkarze którzy jak pan sam napisał, grali dla niego teraz maja sie przyszykowac na MU. Morale spadnie, moze byc pogrom na fratton park. Konsekwecje zwolnienia jedka moga byc gorsze, bo któz ma prowadzic en zespól? Kto jest chetny na niezwykle ciezki bój o utrzymanie z takim potencjałem ludzkim? Zobaczymy ale to mzoe byc decyzja równie zła co decyzja o zwolnieniu sama allardeyca z newcastle (chodz tam to sie zaczeło w sumie od zwolnienia robsona, potem juz tylko szli w dół…)

    Odpowiedz
    1. Michał Okoński

      Czynnika pecha w meczach nie podnosiłem, bo jednak ostatecznie liczą się wyniki, ale i ja pamiętam mecz z Evertonem: Portsmouth dosłownie rozjeżdżało drużynę Moyesa…

      Odpowiedz
  3. ~e.

    Co do tytułu… Zgadzam się. Gdybym była mężczyzną, to za żadne skarby bym nie zgodziła się grać w futbol…www.muah.blog.onet.pl

    Odpowiedz
  4. ~Runi

    Historia lubi się powtarzać… O ile pamiętam, to dwa lata temu Grant debiutował jako menedżer Chelsea w meczu z Manchesterem United. Ciekawe, czy przed sobotnim starciem śnią mu się gole Teveza i Sahy…

    Odpowiedz
  5. ~nth

    Drugoligowcom też często kluby nie odmawiają prawa do emocji związanych z jazdą na karuzeli. Gordon Strachan, którego ulubionym wynikiem jest na razie porażka, dopiero na tę mniejszą karuzelę się dostał – ale jak długo się pokręci. Czy tak długo przynajmniej jak Roy Keane, którego ulubionym wynikiem na razie jest remis. Może chociaż tak długo jak zawsze sympatyczny Chris Hughton, którego ulubionym wynikiem wydaje się akurat być zwycięstwo. Obserwacja tych trzech tak ostatnio pochłania, a tu niepostrzeżenie Leicester już w pierwszej trójce.

    Odpowiedz
  6. ~alasz

    Prosze mi wyjasnic karnego dla Portsmouth, geneze zjawiska przypuszczalna teorie, cokolwiek, desperacko staram sie zrozumiec czemu nagminnie w tym sezonie mistrz angli i najlepsza druzyna swiata ostatnich lat, jest oszukiwana bo tak trzeba to nazwac, przez sedziów. Brak karnego z besiktasem, ewidentnego, gol terrego ale i inne sytuacje akurat zawsze przeciwko MU (spalony rooneya z chelsea którego nie było), seria niefortunnych zdarzen? Nie interesuje mnie brak wpływu na wyniki (chodz z chelsea mogło byc 1-0 w druga manke, wrecz powino), ale o same fakty, gramy w tym sezonie przeciwko 12 zawodnikom co coraz bardziej mnie irytuje.

    Odpowiedz
    1. ~Tomas_h

      Podobno był ciągnięty za koszulkę. Chociaż mecz widziałem, to myślę, że to była normalna walka, typowa dla ligi angielskiej. Ale z kolei, gdybyś mógł mi wyjaśnić w rewanżu pierwszego karnego dla MU na Rooneyu, też byłbym zobowiązany. Dobrze że SAF w przerwie ich zjadł, słynna susharnia została włączona. Było widać jak stali na boisku i czekali na gospodarzy 🙂 Od razu lżej się zrobiło …….

      Odpowiedz
      1. ~lager

        Rooney biegl, a przeciwnik zabiegl mu droge, wpadajac przy tym w jego nogi. Jesli Twoim zdaniem jest to dyskusyjny karny, to ten dla Portsmouth to jakas abstrakcja. Ja nie wiem kto kogo tam ciagnal i za co… Nie doszukiwalbym sie jednak teorii spiskowej majacej na celu obalic Manchester, ale faktem jest ze czesciej sedziowie myla sie na nasza niekorzysc niz korzysc w tym sezonie. Moze dlatego, ze nie ma Ronaldo, ktory nurkowal w kazdym meczu. Rooney tez nurkuje, ale nie tak czesto i raczej tak polswiadomie, nie z pelna premedytacja i przy kazdym kontakcie z rywalem (mowie tutaj nie tylko o obrebie pola karnego). Pozdrawiam.

        Odpowiedz
        1. ~Tomas_h

          Lager nie wściekaj się, ja też ten mecz oglądałem w koszulce Manu, więc stoimy po tej samej stronie barykady. Rooney po prostu nie padł, jak powinno się padać przy karnych, dlatego mi to nie do końca przekonująco wyglądało. A zgadzam się też z następnym kolegą, alashem?, że kolejny karny to był total kapelusznik. Koszmarny sędzia, jak na moje

          Odpowiedz
          1. ~lager

            Tomas_h – ja sie nie wsciekam, wybacz jesli tak to wygladalo =) Ktos daje jakies szanse jutro Arsenalowi? Moze jakis kibic Kanonierow natchnie mnie optymizmem, dzieki czemu uwierze, ze Chelsea moze zgubic punkty? Odnosnie LFC, mysle ze bedzie podobnie jak w meczu z MU – spreza sie, wygraja, a pozniej znow seria porazek i remisow. Podziwiam cierpliwosc wlodarzy LFC – mysle ze dlugoterminowo oszczedzenie Rafy im sie oplaci, ale w tym sezonie to juz tylko bic sie o Lige Europejska im pozostaje.

          2. ~Tomas_h

            Lager, zaledwie 8 miesięcy temu (w maju) Arsenal został ZLANY, bo nie zbity, przez Chelsea 4/1. Myślisz, że od tego czasu Chelsea jest słabsza? Jutro będzie szał, na moje. Wynik trudny do przewidzenia, ale wygrana Blues pewna. Nie wiem, kto ich powstrzyma w tym sezonie, bo trzeba przyznać maxymalnie obiektywnie – są po prostu niesamowici.

          3. ~alasz

            Ekhm ta wspaniała Chelsea wygrała po dwóch wielbładach sedziego z MU grajacym w duzym osłabieni, w londynie, bedaz strona broniaca sie zeby nie było. Wiec jak dla mnie w tabeli jest bład, który trzeba naprawic 😀 Nie neguje chelsea le lepsi od MU to ni nie sa.

          4. ~Tomas_h

            No alasz, przyznaj, że to zrobiło wrażenie, co ?? Swietni są, po prostu są swietni !!

          5. ~alasz

            Tylko czemu ta swietnosc w meczu z MU nie była widoczna? Dzis byli fantastyczni, zgoda, ale w tabeli jest bład sedziego nadwyraz widoczny, powinno byc 3 pkt mniej przewagi. Zobaczymy ja ich jeszcze nie koronuje.

      2. ~alasz

        Wayne piłke przyjoł dostał kopa w noge bo napweno to w piłke nie było, dla mnie karny oczywisty, z kazdej powtórki widac ze zawodnik trafia w noge a nie piłke. Powiedziałbym ze musiał gwizdnac ale juz tak nas oszukiwali ze myslałem ze i tu nie bedzie.

        Odpowiedz
  7. ~Tomas_h

    Michał, gratulacje wyniku, świetny mecz Tott. A z ciekawości, to bardziej ci serce stanęło przy strzale Heskeya w 92, czy odgryzce Lennona minutę później ?Ale się działo, nie powiem ……………

    Odpowiedz
    1. Michał Okoński

      Przy Heskeyu. Minutę później strzelał Defoe. Rzeczywiście bardzo dobry mecz, o czym pewnie więcej jutro w podsumowaniu kolejki. A co najprzyjemniejsze: chłopaki potrafią walczyć i nawet mając to 1:1 atakują dalej. 63 proc. posiadania piłki drużyny gości – to się nie zdarza, kiedy grają drużyny ze ścisłej czołówki…

      Odpowiedz
      1. ~Tomas_h

        Racja – jak pokazano statystykę przebiegu meczu w kontekście połowa przeciwnika-środek-własne, to się za głowę złapałem. Świetnie grali, nie ma co. No i sorry za błąd w nazwisku, coś mi się musiało mistejknąć

        Odpowiedz
  8. ~Tomas_h

    Michał, wiem że już piszesz, ale parę słów pod tą notką. Zaczną od gratulacji dla Tott – wczoraj świetny mecz, a po zamknięćiu kolejki 3 pozycja w tabeli. Myślę że to super, ani chyba Harry Potter wie jak trenować, wie jak zagonić do roboty po 9/1 i mam nadzieję, że tak będzie dobrze. Kiedy to gramy przeciwko sobie ? (z MU)A teraz wrócę do Chelsea. To co zrobił Ashley Cole z Sagną przy pierwszym golu – roześmiałem się po prostu. To jak Drogba załatwił Almunię przy wolnym, a w zasadzie Almunia sam zrobił 3 kroki do środka, to już było totalnie profesjonalne. A strzał, poezja, PRAWIE jak wczoraj Giggsa. I powtarzam pytanie, jako fan MU, czy ktoś jest w stanie zatrzymać Bluesmanów??? Bo mną targają obawy …

    Odpowiedz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *