Dziennik Mundialu: Futbol bywa okropny

„Spróbuj o tym napisać tak, jakby to był zwykły mecz”, powtarzałem sobie przed jego rozpoczęciem. Z pewnością podobnego założenia nie poczynił Howard Webb, bo gdyby nie świadomość, że sędziuje finał mundialu, angielski arbiter już w pierwszej połowie pokazałby Holendrom dwie, a może nawet trzy czerwone kartki.

Nie poznawałem Webba nie tylko w momentach, kiedy wyciągał z kieszeni żółte wtedy, kiedy mógł wyciągać czerwone kartki, ale także wtedy, kiedy poprzestawał na upomnieniach zamiast wyciągać żółte. Nie poznawałem go, kiedy w 57 minucie pokazał kartkę Heitindze z na tyle dużym opóźnieniem, że można było domniemywać, iż podpowiedział mu to sędzia techniczny (sam faulu na Villi przecież nie zauważył); ponieważ to Heitinga ostatecznie wyleciał z boiska, można by dojść do wniosku, że był to kluczowy moment meczu. Nie poznawałem Webba także wtedy, kiedy odpuścił van Persiemu i Robbenowi kary za kopnięcie piłki po gwizdku…

Nie poznawałem go, ale jakoś rozumiałem: chciał reagować na naruszenie przepisów, ale zarazem za wszelką cenę utrzymać obie drużyny w komplecie i dać im szansę na pokazanie swoich umiejętności miliardom widzów bez jakichkolwiek ingerencji z zewnątrz. Gdyby już w pierwszej połowie wyrzucił de Jonga za kopnięcie w klatkę piersiową Xabiego Alonso albo van Bommela za atak z tyłu na nogi Iniesty, postąpiłby w zgodzie z regułami, ale do końca kariery wypominanoby mu, że zabił jedno z najważniejszych piłkarskich widowisk pierwszej dekady XXI wieku.

A tak możemy z czystym sumieniem powiedzieć, że zabili je Holendrzy. Po pierwszych dziesięciu minutach meczu, w których Hiszpanie osiągnęli dużą przewagę, zaczęli wymieniać podania i stwarzać jeśli nie sytuacje bramkowe, to przynajmniej ich zalążki, van Marwijk podniósł się z ławki i coś przekazał van Bommelowi – a od tamtej pory jego piłkarze przestali się cofać, zaczęli pressing już w okolicy linii środkowej, przede wszystkim zaś: zaczęli przerywać akcje Hiszpanów bez oglądania się na konsekwencje. Czyli faulując, faulując, faulując.

Mniej więcej do 60. minuty oglądało się to fatalnie, zwłaszcza mając w pamięci wczorajszy mecz o trzecie miejsce: niemal każda akcja kończyła się zanim na dobre się zaczynała.  Inna sprawa, że niczego innego się chyba nie spodziewaliśmy, mając w pamięci to, co oba zespoły pokazywały dotąd na mundialu: gdyby Holendrom udało się jednak przetrwać hiszpańską ofensywę – brakowało naprawdę niewiele – i zachować zimną krew podczas rzutów karnych, nikt by przecież nie pytał o styl, w jakim zdobyli mistrzostwo świata. Chwilę po tej 60. minucie Arjen Robben otrzymał prostopadłe podanie od Sneijdera, który wypatrzył gigantyczną lukę między środkowymi obrońcami, i przez następne dwie-trzy sekundy przez nikogo nieatakowany pędził na bramkę Casillasa. Kapitan Hiszpanii w tym czasie ani myślał drgnąć, czekając z decyzją o rzuceniu się na murawę na strzał skrzydłowego Bayernu. Strach pomyśleć, co by było, gdyby Robben trafił.

Casillasowi warto zresztą przy tej okazji oddać hołd: nie ja jeden krytykowałem go podczas tego turnieju, zastanawiając się głośno, czy Valdes lub Reina nie poradziliby sobie lepiej; nie ja jeden źle znosiłem te odbijane przed siebie strzały albo minięcia się z piłką przy wyjściach do dośrodkowań (dziś również się zdarzyło po jednym z rzutów rożnych…). Z drugiej strony co tu kryć: w najważniejszych momentach (obroniony karny w meczu z Paragwajem, akcja Robbena dziś) zachował się znakomicie.

Hiszpanie mieli kilka okazji jeszcze przed rozpoczęciem dogrywki: główkę Sergio Ramosa, uderzenie Fabregasa w nogę Sketelenburga, kiedy rozgrywający Arsenalu był sam na sam z bramkarzem Ajaxu, później pudło Iniesty i rezerwowego Navasa (to już po 90. minucie, kiedy krycie nie było tak ścisłe, a i zmiany van Marwijka rozluźniły nieco holenderski gorset). Im więcej tych akcji było, tym bardziej się obawiałem, że spalą się psychicznie, że zabraknie im wiary w siebie albo że połamią nogi w starciach z van Bommelem. Szczęśliwie na ich ławce siedział Vicente del Bosque. Podejrzewam, że nie było łatwo zdecydować o zdjęciu Xabiego Alonso i wpuszczeniu w jego miejsce Fabregasa, ale ta właśnie decyzja okazała się kluczowa: wraz z pojawieniem się na boisku kapitana Arsenalu, Hiszpania odzyskała zdolność rozgrywania akcji, no i to Fabregas zaliczył asystę przy golu Iniesty. Żebym tylko nie zapomniał napisać, że to było zasłużone zwycięstwo…

Zaledwie osiem goli w siedmiu meczach, mnóstwo człapania (Torres!) zamiast akcji pełnych rozmachu, dwóch defensywnych pomocników, no i żadnego tiki-taka: czy to na pewno Hiszpanie? Ich finałowy triumf był taki jak całe mistrzostwa – bez zachwytu, za to pełen paradoksów. Czy wiecie, że jedynym niepokonanym zespołem tego mundialu była Nowa Zelandia? Czy gdyby przed rozpoczęciem turnieju ktoś wam powiedział, że w finale spotkają się Hiszpania z Holandią, nie przyjęlibyście tego z zachwytem, a dziś żałowaliście, że w finale nie grali Niemcy z Urugwajczykami (tym pierwszym na pociechę przypada złoty but dla Thomasa Müllera;  drugim – złota piłka dla Diego Forlana)? Tu jednak postawię kropkę: pora jest późna, a mnie czeka jeszcze pisanie rubryki do zamykanego właśnie numeru „Tygodnika”. Podsumujemy sobie te mistrzostwa na spokojnie za kilkanaście godzin.

Jedno podobało mi się bez żadnego „ale”: to, że na koszulce Iniesty, ukrywanej pod strojem narodowym, znalazło się nazwisko Daniego Jarque, zmarłego przed rokiem piłkarza Espanyolu (podobnie podczas finału Euro 2008 Sergio Ramos uczcił pamięć Antonio Puerty). Szukałem puenty, która by mówiła, że są rzeczy ważniejsze od piłki nożnej…

22 komentarze do “Dziennik Mundialu: Futbol bywa okropny

  1. ~zdegustowany

    Po czesci to prawda, ale wymiotuje na widok gry hiszpa i barcelony, tego jak pomagaja im sedziowie, kazdy pad, kazdy kontakt to faul. Czy ni uczas sie na treningach czegos innego od nieustanego oszukiwania, zenada, chyba najgorszy mistrz swiata w histori, ktory swoja droga dostal sie do finalu po:1/8 golu ze spalonego…1/4 nieuznanej bramce dla Paragwaju ze o komedi przy karnych nie wspomne.1/2 Oziel faulowany w polu karnym i cisza…Grali piach i niech koncza hiszpanscy oszusci

    Odpowiedz
    1. ~number 9

      No to co powiedzieć o Holendrach? Pięknie w RPA grali tylko… Niemcy. Paradoks. Dobrze, że wygrana w finale zasłużona, a Webb mimo tego wszystkiego nie wypaczył wyniku.

      Odpowiedz
    2. ~alasz

      Nic dodac nic ując, ja nie podważam ich umiejętności ale podważam ich sposób gry. Juz nie mówiąc ze w ogóle mnie nie zachwyca seria podań do przodu i do tyłu. Dzisiejszy finał był finałem w którym obie 11 nie chciały przegrać, de jong zasłużył na czerwień, ale inietsa również, chamskie zachowanie na van bommelu i synulka przed kartka heitingi.

      Odpowiedz
      1. ~stary trafford

        Nie, starcie z van Bommelem było wybitnie remisowe. Nie umiałbym wskazać bardziej winnego, a jeśli karać, to co najwyżej żółtą.

        Odpowiedz
  2. ~stary trafford

    Najlepszym piłkarzem meczu z kolei był Iniesta. Pamiętacie bramkę strzeloną Chelsea, tak samo w ostatniej chwili? Potrafi zachować zimną głowę. A dobrą zmianą del Bosque było też zdjęcie Pedro i wpuszczenie Navasa, który zaczął mieszać. na prawej stronie

    Odpowiedz
    1. ~alasz

      Co do iniesty więcej napisałem pod poprzednim postem, w skrócie genialny mecz, ale nie był by soba bez symulacji.

      Odpowiedz
  3. ~Lechu

    Moja analiza: Czy gdyby niemiaszki (może ze względu na młody wiek wielu reprezentantów) nie spalili się w półfinale to czy by nie oddali tak pola Hiszpanii i nie nastawili się tak na grę z kontry?Gdyby grali swoje(a może zaważył brak Mulerra?) to by wygrali, kto wie? Finał do kitu, obie reprezentacje właściwie na niego nie zasłużyły(ale to dywagacja na inne dni bo jestem zmęczony).

    Odpowiedz
    1. ~Maniac

      Ale Niemcy nic sami z siebie nie oddali – to Hiszpanie im na nic więcej nie pozwolili. Ogólnie nie ulega wątpliwości, że mistrzostwo zdobyła bezwzględnie najlepsza obecnie drużyna globu.

      Odpowiedz
  4. ~Spokojnie

    Najlepszy piłkarz mundialu dostał Złotą Piłkę MŚ (na szczęście nie przyznano nagrody któremuś z piłkarzy drużyny zwycięskiej). To jest kolejny paradoks tegorocznych mistrzostw – w drużynie mistrza świata nie ma gracza, który mógłby zostać uznany za najlepszego piłkarza turnieju. Pomijając fakt, iż Diego Forlan to klasa sama w sobie i żaden z piłkarzy nie miał takiego wpływu na grę swojej drużyny, jak on, to jednak zaskakuje fakt, iż w drużynie Hiszpanii nie było żadnego piłkarza, którego można byłoby z czystym sumieniem wytypować na zwycięzcę plebiscytu. Oczywiście, siła tkwi w drużynie, piłka nożna to sport zespołowy i nie indywidualne nagrody są najważniejsze, jednak każdy poszczególny gracz ma wpływ na obraz gry drużyny. Moim zdaniem jednak fakt, iż Villa zajął dopiero trzecie miejsce świadczy o tym, iż żaden z piłkarzy Hiszpanii nie pokazał pełni swoich możliwości i umiejętności podczas tych mistrzostw, o żadnym nie można powiedzieć, iż nie zawodził we wszystkich meczach. Koresponduje to ze stylem, w jakim drużyna zaprezentowała się podczas całego mundialu.

    Odpowiedz
  5. ~galacto

    Van Bommel to okropny rzeźnik, który miał mnóstwo szczęścia, że w tym turnieju nie zobaczył czerwonej kartki. Należała mu się conajmniej kilkakrotnie.Okropność…

    Odpowiedz
  6. ~bnch

    Po pierwsze ocena Webba – według mnie sędziował bardzo dobrze. Dawanie czerwonych kartek było drogą donikąd i szkoda, że wielcy eksperci w studio tego nie widzieli. Stronniczość takich ludzi, jak Trzeciak, Engel, czy Szczepłek zrobiło ze studia TVP forum internetowe obstawione przez dzieci kibicujące Hiszpanii. Druga rzecz Iker Casillas – bardzo lubię tego zawodnika, wczoraj zagrał świetny mecz i zasłużył swoją wspaniałą karierą na ten tytuł. Ale znów, jak słyszę brednie (sorry za słowo, ale tak to trzeba traktować) Lubańskiego i Trzeciaka o tym, że powinien dostać nagrodę dla najlepszego gracza turnieju, to proponuję tym panom albo więcej obiektywności, albo łykanie pigułek na pamięć.Iker popełnił naprawdę sporo błędów na tym turnieju, a to że nie został za to pokarany wcale ich nie cofa.Co do meczu – szczerze mówiąc to na koniec żałowałem, że obie drużyny nie mogły przegrać. Holandii nie dało się oglądać, bo oni po prostu w tym meczu nie grali w piłkę. Nie mam nic przeciwko ostrym meczom, ale to już było przegięcie. A Hiszpanie – na nich też się nie dało patrzeć i żałuję, że do domu nie odesłała ich już Portugalia, albo Chile na poziomie grupy. Ale jeśli ktoś już musiał wczoraj wygrać to Hiszpanie byli minimalnie lepsi. Tak więc głównie cieszą mnie nagrody dla Mullera i Forlana, bo i Thomas, i Diego w przeciwieństwie do tej zgrai biegającej wczoraj po boisku, pokazali że piłka może być piękna. Koniec mistrzostw nastał, jadę na wakacje:).

    Odpowiedz
    1. ~Paramonow

      Najlepszy tekst meczu finałowego: Włodzimierz L. – mięsień mu poszedł!- Pan Włodek poza tym pod koniec zaczął już bełkotać, nie pamiętam co tam przekręcał za słowa, ale nie wydawał się być trzeźwy. Odzywał się rzadko, a jak już coś mówił to śmiać mi się chciało.

      Odpowiedz
  7. ~Beti ASR

    tak Webb sędziował świetnie i pewnie dlatego, po faulu na Elii poszła bramkowa kontra Hiszpanów, przy której chyba był saplony (ale tu głowy nie dam bo powtórki zatrzymały tylko 2 podanie do Iniesty).Dla mnie ewenementem tego turnieju jest Van Bommel, który uchował się bez czerwonej kartki.

    Odpowiedz
        1. ~Daniel

          Pokazali w holenderskiej telewizji zatrzymane przy pierwszym podaniu i spalonego nie bylo na pewno. W ogole Holendrzy zachowali sie bardzo fair po przegranej, w TV i na ulicach. Chyba im troche zal, ze reprezentuja ich tacy rzeznicy…Do autora: na genialna zmiane X. Alonso mogl miec wplyw fakt, ze mial pekniete/zlamane zebro, a stalo sie to oczywiscie wtedy, gdy bezpardonowo zaatakowal z klaty de Jonga, prawie mu buta polamal 😉

          Odpowiedz
          1. ~Beti ASR

            Jeżeli tak, to w porządku.Szkoda, że mamy kolejny mecz, w którym są takie kontrowersje:/prawda jest taka, że za swoja gre Holendrzy powinni dostać 3 bramki od Hiszpanów i tyle, a tak mamy 1-0 po błędzie arbitra, pod koniec dogrywki

  8. ~matviei

    Podsumowując mundial mogę powiedzieć, że Hiszpania zasłużyła na zwycięstwo. Choć nie grała tak jak na EURO (co wypominał m. in. Aragones), to trzeba jednak zaznaczyć, że w 2010 r. rywale Hiszpanii wiedzieli, że najskuteczniejszym sposobem pokonania Hiszpanii jest zastosowanie taktyki takiej jakiej użyli Szwajcarzy w pierwszym meczu. Stąd też Hiszpania strzeliła na tych mistrzostwach tylko 8 goli, straciła za to tylko 2. Jedynym zespołem, który zagrał nieco ofensywniej przeciw nim na tym mundialu było Chile, co również odbiło się na wynikach. Zapewne też del Bosque wyciągnął wnioski z tej traumatycznej porażki w meczu z Helwetami i parę razy przyjął nieco zbyt ostrożną taktykę. Co do Holendrów, ich gra opierała się za bardzo na Robbenie i Sneijderze. W krytycznych momentach wartością dodaną byli jednak inni gracze, np. Kuyt czy van Bronckhorst. Co do Niemiec, to mam wrażenie, że ci piłkarze nie osiągnęliby nic więcej ponad to, co zrobili i trzeba oddać cześć tym 30 ekspertom, którzy przygotowali drużynę do mistrzostw. Przed mundialem było widać, że drużyna nie ma gwiazd, które potrafiłyby tak jak Robben, Xavi czy Forlan być kamyczkiem u wagi. W decydującym meczu z Hiszpanią brakowało jednak Ballacka, bo Schweinsteiger to jednak nie ten rozmiar kapelusza, jeśli chodzi o wpływ na drużynę. Wreszcie Urugwaj, który był nieco lepiej zrównoważoną drużyną od Holandii, ale zabrakło im doświadczonego bramkarza. Co do aspektów taktycznych, te mistrzostwa przyniosły pewien spadek roli skrzydłowych i bocznych obrońców w porównaniu z poprzednim mundialem (choć indeks Castrola jako najlepszych graczy hiszpańskich wczoraj wskazuje Ramosa i Capdevilę), którą przyniósł system 4-2-3-1. Ten mundial dowiódł także, że stosowanie nawet prostej taktyki polegającej na wymianie wielu krótkich podań w środku boiska wymaga świetnego przygotowania fizycznego, organizacji taktycznej i zwłaszcza techniki w dobie dwóch defensywnych pomocników i zagęszczonego środka pola. Nie wróży to dobrze polskiej reprezentacji w EURO 2012, nawet jeśli trafimy w grupie na Grecję lub Szwajcarię…

    Odpowiedz
  9. ~dzemeuksis

    – „Kapitan Hiszpanii w tym czasie ani myślał drgnąć, czekając z decyzją o rzuceniu się na murawę na strzał skrzydłowego Bayernu”- „uderzenie Fabregasa w nogę Sketelenburga”Hmmm, gdyby nie to, że te sytuacje wydawały mi się bardzo podobne, to mógłbym zripostować:”Sketelenburg w tym czasie ani myślał drgnąć, czekając z decyzją o rzuceniu się na murawę.” a „uderzenie Robena trafiło w nogę Casillasa”. 😉

    Odpowiedz
    1. ~Arcydiabeł

      Panu Michałowi z nadmiaru zajęć literówka mogła się zdarzyć, ale my jesteśmy od tego, żeby już tego nie powarzać. Przestawmy więc litery „k” i „t” na swoje miesjca i piszmy Stekelenburg:)

      Odpowiedz
  10. ~Maniac

    Przyznam, że choć zaraz po meczu byłem wściekły na sędziego, że pozwolił tym holenderskim rzeźnikom zdecydowanie na zbyt wiele i przez to uczynił z pięknego potencjalnie meczu polowanie na kości (i oczywiście w pewnym stopniu tak właśnie było), to po przeczytaniu na chłodno argumentacji Pana Michała do poszczególnych sytuacji, muszę się w większości zgodzić z jego oceną. Z pewnymi zastrzeżeniami jednak:1. Za wejście karate de Jonga czerwona kartka powinna być zawsze i w każdych okolicznościach – argument o niepodgrzewaniu atmosfery jest tu kompletnie nietrafiony (tym bardziej, że tak naprawdę efekt mógł być wręcz przeciwny – Holendrzy zobaczyli, że mogą bardzo wiele i polowanie rozpoczęło się na dobre). Poza tym mówienie, że to było niezamierzone i nawet nie widział przeciwnika, to w pierwszej części żaden argument (bo trzeba mieć trochę wyobraźni i nie wchodzić nogami w przeciwnika, gdy nie ma się najmniejszych szans na sięgnięcie piłki – czy pan de Jong naprawdę jest tak głupi, iż nie wpadł na pomysł, że jak wjedzie wyprostowana nogą w innego zawodnika, to może mu zrobić krzywdę – no to gratulacje), a w drugiej zwykła ściema – jak można nie widzieć przeciwnika, który jest na wprost ciebie i to dokładnie w linii piłki (która nota bene jest dobrze ponad metr poza twoim zasięgiem)?2. W akcji bramkowej przy podaniu Torresa (czyli tym pierwszym) NIE było pozycji spalonej Iniesty. Widać to doskonale na powtórkach (zawodnik poniżej jest z nim w jednej linii) i nie ma sensu na ten temat dyskutować. Gdybanie co by było, gdyby był, to inna bajka (wtedy trzeba by gwizdnąć), ale po co rozpatrywać sytuacje, które nie zaistniały?3. Atak Puyola na Robbena w sytuacji bramkowej – próba faulu była i można było w związku z tym dać i wolnego, i kartkę dla Puyola (żółtą, a nawet czerwoną, zależnie od interpretacji). Decyzja o przywileju korzyści nie była jednak zła, natomiast tę o braku kartki można usprawiedliwić tym (i chyba jedynie tym), że sędzia nie dawał Holendrom kartek za dużo gorsze przewinienia, a więc postanowił być konsekwentny.Reasumując – sprawiedliwości stało się zadość, wygrała drużyna bezwzględnie lepsza i przede wszystkim grająca w piłkę, a nie w kręgle, a sędzia wyniku nie wypaczył (może co najwyżej nieco rozmiary zwycięstwa Hiszpanii, ale w takiej sytuacji mogę być wielkoduszny:)).

    Odpowiedz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *