To musiało zdumieć niejednego widza wczorajszego „Match of the Day”: po otwierającym program skrócie meczu Arsenalu; meczu, którego niewątpliwym bohaterem był zdobywca trzech bramek Theo Walcott, Alan Hansen… skrytykował tego ostatniego. To znaczy owszem: podobały mu się gole, podobały mu się zagrania z pierwszej piłki, imponowała szybkość, ale do analizy występu skrzydłowego Arsenalu Hansen wybrał także sytuacje, w których piłkarz ten nie działał instynktownie, tylko miał czas na podjęcie decyzji: bo chwilowo nikt go nie atakował, bo miał przed sobą trochę miejsca, mógł podnieść głowę, rozejrzeć się i wybrać jeden z możliwych wariantów rozegrania. Zdaniem eksperta w każdym z tych przypadków gwiazdor Arsenalu decydował źle.
Podobnie mówił tego lata Chris Waddle, grywający na tych samych pozycjach, co Walcott, choć, hm…, w kompletnie innym klubie: kiedy przyszło mu skomentować niepowołanie Walcotta do kadry na mundial, powiedział, że jego zdaniem młody Kanonier nie ma mózgu piłkarza. Że nie rozumie piłki nożnej, nie wie, w którą stronę się rozpędzić, kiedy próbować obiegać bocznego obrońcę, a kiedy szukać klepki z którymś z pomocników. Że dobrzy defensorzy zawsze złapią go na spalonym, i że kompletnie się nie rozwinął w ciągu tych czterech lat w Arsenalu.
Zabrzmiało mocno, prawda? Zwłaszcza że od tamtej pory solidnie wypoczęty w ciągu wakacji Walcott nie tylko pognębił defensywę Blackpool, ale także co najmniej przyzwoicie zaprezentował się w meczu reprezentacji z Węgrami. Mnie przypadek tego piłkarza silnie kojarzy się z Aaronem Lennonem (obaj należą do najszybszych w ekstraklasie), o którym mawiałem kiedyś, że bywa „jeźdźcem bez głowy”, ale od jakiegoś czasu uważam to zdanie za nieaktualne, a od początku tego sezonu zdumiewam się celnością jego dośrodkowań. Słuchając Hansena myślę więc, że nie potrafi się on uwolnić od kliszy, do której zdążył się przyzwyczaić, ale która przestaje już być aktualna (nie pierwszy przypadek u ekspertów BBC…). Na pełnej szybkości Walcottowi wciąż zdarza się zagrać niedokładnie, zgoda. Ale krytykować go w takim dniu i po takim meczu, wydaje się ekscentryczne.
Z Walcottem w składzie Arsenal stał się pierwszym z trzech zespołów, które zdołały w ten weekend strzelić rywalom sześć bramek – ale, jak to Arsenal, mógł tych goli strzelić ze dwadzieścia. Ręka w górę, kogo nie zachwycały szybkie wymiany podań między Arszawinem, Chamakhem, Rosickym i Walcottem (patrz gol na 1:0), komu nie podobały się wejścia z głębi pola Diaby’ego, kto nie czuł dreszczy patrząc na rządzący w środku duet Fabregas-Wilshere. Owszem, kiedy na boisku pojawił się mistrz świata, wynik był już rozstrzygnięty – w dużej mierze zresztą dzięki czerwonej kartce i karnemu (faul był niewątpliwie przed polem karnym, ale Evatt był niewątpliwie ostatnim zawodnikiem). Pewnie także stąd brała się relatywna nieskuteczność grających na luzie gospodarzy, zwłaszcza Chamakha, który powinien schodzić z boiska jako czwarty w tej kolejce autor hat-tricka.
Wróćmy jednak do kwestii piłkarskiego mózgu. W zdumiewającym pod względem statystyk meczu Wigan z Chelsea (przewaga w posiadaniu piłki gospodarzy, przyciskających Chelsea do własnego pola karnego zwłaszcza przez pierwsze trzydzieści minut, ale sześć bramek gości, do tego zero rzutów rożnych) zaimponował Didier Drogba – tym razem w roli podającego: Kalou najsłuszniej w świecie wybrał czyszczenie mu butów w ramach celebracji po swoim pierwszym golu. A przecież ja zapamiętałem także zachowanie Johna Terry’ego, który kiedy w pierwszej połowie został nadepnięty przez N’Zogbię, pokazał mu gestami, że będzie szukał rewanżu i dotrzymał słowa: najpierw za faul na piłkarzu Wigan otrzymał żółtą kartkę, a potem mógł nawet wylecieć z boiska, gdyby sędzia ukarał go za kolejne wejście w tego samego zawodnika. Chelsea, podobnie jak Arsenal, w wielkim stylu wykorzystuje błędy w obronie przeciwników, i daje demonstrację siły na samym początku sezonu; szkoda, że Terry rozumie „demonstrację siły” nieco inaczej niż jego koledzy.
A propos piłkarskiego mózgu jeszcze wtręt od zaniepokojonego kibica Tottenhamu, który nie wie, jak to z nim jest w przypadku Williama Gallasa (podpisał dziś roczny kontrakt z klubem): Harry Redknapp jest wprawdzie przekonany, że pamiętne ataki furii Francuza – choćby po meczu Birmingham-Arsenal, kiedy dramatyczną kontuzję odniósł Eduardo – brały się stąd, że w jego ówczesnym otoczeniu nie było wystarczająco dużo profesjonalistów, ale nie wiem, czy przekonuje mnie ta wypowiedź. Nie wiem też, czy Gallas łatwo zaakceptuje rolę rezerwowego – bo że King i Dawson będą przed nim przy ustalaniu składu, nie mam wątpliwości. Wiem, że jest dobry, cieszę się, że nie kosztował fortuny i że zgodził się na pensję dużo niższą niż w Arsenalu, ale czy nie będzie rozwalał atmosfery w szatni?
A skoro o Tottenhamie, to wypada słowo na temat meczu ze Stoke. Najkrócej mówiąc: z trzech punktów jestem dumny, bo mało kto wywozi je z Britannia Stadium, podobnie jak dumny jestem z tego, że w pierwszej połowie udało się narzucić gospodarzom swój styl gry, w drugiej zaś – wytrzymać konfrontację z ich łokciami. Jak wszystkich, zachwycił mnie vanbastenowski gol Bale’a i jak prawie wszystkich wprawił mnie w konfuzję nieuznany gol dla Stoke (choć sekundę przed strzałem Waltersa Huth oburącz wepchnął do bramki Gomesa). Warto zwrócić uwagę, że zespół nie czuł się wypalony po eskapadzie do Szwajcarii, choć nie od rzeczy będzie też zauważyć, iż aż pięciu piłkarzy z tamtego meczu – Defoe, Modrić, Pawluczenko, Keane, Giovani – nie zagrało z powodu kontuzji. Co mnie zaniepokoiło, to postawa bramkarza Kogutów przy rzutach rożnych, jakby to nie sezon 2010/11 się zaczynał, tylko sezon dwa lata wcześniejszy: Gomes nie umiał się zdecydować, czy wychodzić do górnych piłek, czy zostawać na linii, dawał się przepychać i poniewierać, źle oceniał tor dośrodkowań, a w związku z tym wszystkim kiepsko dyrygował kolegami… Doprawdy, mieliśmy w sobotę mnóstwo szczęścia.
Gdybym chciał porządnie tę kolejkę opisać, musiałbym spędzić przed komputerem jeszcze wiele godzin, zanim więc o meczach dzisiejszych, zauważmy jeszcze, że West Ham pod Awramem Grantem przypomina „Baby Bentley Brigade”, która tak irytowała Alana Curbishleya, że doprawdy niewytłumaczalne są marne początki kolejnych sezonów Evertonu i że Wolverhampton zdaje się potwierdzać opinie tych, którzy twierdzili, że ten nieefektowny zespół nie da się wypchnąć z ekstraklasy. Dzisiaj zaś… no cóż, wielkie brawa dla Chrisa Hughtona i dla jego umotywowanych weteranów (Nolan, Smith, Barton: to jest przecież druga linia, która Premiership zna na wylot), w wielkim stylu przypominających się ekstraklasie, ale przede wszystkim brawa dla tego, który wnosi do niej nową jakość: Andy’ego Carrolla, który nie tylko wykańcza akcje, ale też znakomicie współpracuje z wchodzącymi z drugiej linii do jego zgrań kolegami (czas na powołanie do reprezentacji? w porównaniu z Zamorą, Bentem czy Carltonem Colem nie ma się przecież czego wstydzić). Oczywiście mało brakowało, a ten mecz miałby inny scenariusz: Carew nie wykorzystał karnego przy stanie 0:0, ale od tego feralnego dla Aston Villi momentu dominacja drugiej linii Newcastle była już absolutna; nawet jeśli nie byli szybsi, byli bardziej zdecydowani. Zastanawiam się, kiedy Mike Ashley podpisze wieloletni kontrakt z Hughtonem – najwyższy czas przestać traktować Irlandczyka jako „wiecznego tymczasowego”.
Sądząc po komentarzach pod poprzednim wpisem, mecz Fulham z Manchesterem United wywołał wśród Was spore poruszenie. Rozumiem punkt widzenia kibica Diabłów. Dla mnie była to jednak po prostu świetna reklamówka Premier League: oto oglądamy mecz największej firmy w tej lidze, oglądamy kolejny świetny występ jednej z jej żywych legend, czyli Paula Scholesa, i kiedy wszystko wydaje się iść zgodnie ze scenariuszem, zespół skazywany na porażkę podnosi się, odrabia straty, a dodatku teoretycznie słabszy bramkarz tej drużyny (Schwarzer jest kontuzjowany, ale wciąż się mówi o jego transferze do Arsenalu) broni karnego, jej teoretycznie najlepszy obrońca strzela samobója, ale później rehabilituje się przed bramką rywala… Wielkie brawa dla Fulham, zwłaszcza dla ciężko pracującego Zamory (biedny Evans…), nieustannie skutecznego Daviesa i zaskakująco aktywnego w ofensywie Etuhu. W United nie zawiedli moim zdaniem – podkreślam to, bo w ostatnich miesiącach go krytykowałem – Berbatow, świetny od początku sezonu Scholes, solidni Fletcher i van der Sar; z Nanim mam kłopot, bo wniósł wiele ożywienia, ale nie wykorzystał karnego. Co mnie natomiast martwi, to postawa defensywy, której boleśnie brakuje Rio Ferdinanda. A może to po prostu atmosfera Craven Cottage im nie leży? Podobno dziś przed meczem reklamowano dvd z wielkimi zwycięstwami Fulham nad Manchesterem United, jeśli dobrze liczę, tylko w ciągu ostatniej dekady Czerwone Diabły przegrywały tu trzykrotnie.
PS Craig Bellamy bramkowo zadebiutował w Cardiff. Cóż za marnotrawstwo, wyrzucać ze składu dwóch swoich najlepszych piłkarzy z poprzedniego sezonu…
Kalou czyścił buty Drogbie, nie Mikel;)
Jasne, chodziło mi o Kalou. On strzelił dwie, Mikel żadnej nie strzelił 🙂 Tak to jest, jak się szybko pisze. Już poprawiam.
a drugi najlepszy to Ireland ? On był najlepszy ale 2 lata temu 😉 dziś nic wielkiego nie pokazał, ale długo nie grał od początku do końca, no i koledzy dziś się specjalnie nie starali. Dawno żaden mecz mnie tak nie zdziwił jak dzisiejsza porażka (nie sama porażka, ale jej rozmiary) Villi ze Srokami. Beniaminek gromi ekipę, która ma walczyć o Ligę Mistrzów. Nie wpadłbym na to.Hangeland od zera do bohatera. Pechowa bramka samobójcza (szybko ten ich own goal w tym sezonie się się odnajduje pod bramką przeciwnika, znów będzie w czołówce strzelców ?), a później pięknie wyszedł w górę i uratował punkt. Nie podobał mi się sędzia, który nie dał karngo po faulu Vidica na Dembele (pociągał go za koszulkę), a dał za zupełnie przypadkowe zagranie ręką Duffa – choć tak naprawdę nie miało to żadnego znaczenia, czy wpływu na akcje.p.s. Sevilla potwierdziła, że doszła do porozumienia z Arsenalem w sprawie Squillaciego. Jutro ma przejśc testy i podpisać kontrakt.
ten drugi to nie Ireland tylko Given
Chodziło mi o Givena. Hart jest świetnym bramkarzem i udowodnił w meczu z Tottenhamem, że Mancini miał nosa, ale też Given nie zrobił nic, co by uzasadniało decyzję o tym, że przestaje być numerem jeden. Czy broniłby na White Hart Lane równie dobrze? Nie wykluczam…
Z wczorajszych spotkań widziałem tylko obszerne skróty. W Arsenalu zachwycił mnie Rosicky, w prawie każdej bramkowej okazji miał swój imponujący udział. Dla takich podań i dzięki takim podaniom przyszedł do Arsenalu – poezja. Drogba to jest gość. Niesamowity. Caroll – klasa, ten mecz akurat widziałem w całości. I coś nie bardzo przypominam sobie Irelanda. Czeka ich dużo pracy, zanim się zaczną rozumieć z Petrovem. W meczu MU nie miałbym zbyt wielu pretensji do Evansa, raczej Zamorę trzeba chwalić. Fajny weekend.
Błędy MU = błędy Fergusona1. Rzuty wole i rzuty karneJak to jest możliwe, że po roku od odejścia Ronaldo ciągle nie ma w drużynie jednego gracza desygnowanego do wykonywania rzutów rożnych i karnych? Niech przypomnę tylko jak w tatmy sezonie nieudolnie karne strzelał nawet Carrick. Przecież to nie może być trudne. Ferguson decyduje się na jednego gracza (niech to będzie ktokolwiek kto potrafi kopnąć piłkę) i ta osoba od rana do wieczora ćwiczy karne. 2. Trwanie przy niefunkcjonującej taktyceW drugiej połowie, kiedy Fulham przycisnął należało wymienić bezproduktywnego Chicharito na Giggsa i przejść na 4-5-1, z Fletcherem ubezpieczającym tyły i pomagającemu Evansowi z Zamorą. W zamian za to wymienił Chicharito na jeszcze bardziej bezproduktywnego Owena (czy on dotknął chociaż raz piłkę?). 3. Dawanie piłkarzom bez formy drugiej szansyZ resztą nie pierwszy i pewnie nie ostatni raz. Ja bym w życiu po fatalnym meczu z NU nie wystawił ponownie O’Shea. To świetny rezerwowy, ale – uwaga! – nie tylko łatwo traci piłkę, ale nie daje też wsparcia w ataku. Mam teorię, że to przez niego Valencia wydaje się być obecnie w gorszej dyspozycji.
Pozwolę sobie częściowo przekopiować posta z innej strony.Niekorzystny rezultat moim zdaniem wynikał ze zbytniej izolacji poszczególnych formacji. Fulham zagrało robiącym furorę na Mundialu 4-2-3-1, a ten system sprawdza się perfekcyjnie przy grze z kontry. Atakujący kwartet Fulham zagrał naprawdę dobry mecz, szczególnie Zamora oraz Dempsey, którzy wymieniali się pozycjami. Na wolnego Vidica, niepewnego (i wyraźnie słabszego fizycznie) Evansa, a przede wszystkim fatalnego w obronie i bezproduktywnego w ataku O’Shea to wystarczyło. Szczególnie Jonny miał ciężki dzień, bo Zamora, Davies i Dempsey atakowali przede wszystkim lewą flanką. Koniec końców, bądź maltretowali Irlandczyka długimi piłkami, o które lepiej pojedynkował się Zamora (pytanie: dlaczego na lewej stronie nie zagrał Vidic?). Fletcher grał dziś na całym boisku, Scholes jak zawsze celnie rozdzielał piłki z nieco głębszej pozycji, ale takie ich ustawienie sprawiało, że wybiegani pomocnicy Fulham (Etuhu!) mogli się z łatwością rozpędzić. Para Fletch-Scholes wprawdzie doskonale sprawdziła się w meczu z Newcastle (choć i wówczas „Barcodes” kilka razy groźnie wychodzili z kontrą), jednak nieśmiało grająca dwójka napastników nie pozwoliła usiąść na Fulham, tak jak to zwykle ma miejsce na Old Trafford. Berba znów szydełkował na boisku, natomiast Hernandez próbował w jakiś sposób zaskoczyć Hangelanda bądź Hughesa i praktycznie nie angażował się w pojedynki siłowe czy główkowe. Stąd też nie raz widzieliśmy Meksykanina cofającego się do linii środkowej, po to tylko, by zwrócić piłkę do nadawcy. Przy innym wyniku Chicharito miałby więcej szans na wykorzystanie swojej najlepszej strony – szybkości. Koniec końców jego występ był zdecydowanie lepszy od Owena, który przez 20 minut na boisku dotknął piłki tylko raz (sic!). Pytania o formę napadu bez Rooneya nasuwają się same. Na pewno z Anglikiem w składzie łatwiej by było o utrzymanie się przy piłce.Być może częściej Diabły podejmowałyby próby gry z klepki, zamiast polegać wyłącznie na dostawie piłek ze skrzydeł. Te nie sprawdziły się połowicznie. Jak zwykle mieszał Valencia, ale O’Shea nie był skory do gry kombinacyjnej, zapewne w obawie, że nie zdąży wrócić (i słusznie) – nie było z jego strony zbyt wielu zagrań na obieg, a dośrodkowywał ze zbyt statycznych pozycji. Evra z pewnością nie zawiódł, natomiast Park, który grał trochę bardziej centralnie oszukał się przy wyborze wkrętów do korków (znamy to z zeszłego sezonu). Na występ Naniego spuśćmy zasłonę milczenia.Jeszcze wrócę na moment do Pańskich ligowych przewidywań. Druga kolejka zdaje się potwierdzać los Wigan i Blackpool. Szczególnie nasz beniaminek popełniał w obronie absurdalne błędy (uwielbiam to „drugie dno” w pułapkach ofsajdowych), a skoro tak grająca drużyna potrafiła z łatwością objechać bardziej ograne w Top Division Wigan, to dobrze to dla nich nie wróży. Przewaga „łokcia nad piętą” (piękna metafora ;)) potwierdził także dzisiejszy mecz, w którym Latics mogli powtórzyć zeszłoroczny wynik, ale Chelsea dało początkującym wirtuozom niezwykle prostą lekcję. Swoją drogą Hansen chyba najlepiej dostrzegł problem Wigan: pod Martinezem grasz tylko po to, by pokazać swoje umiejętności, rozwinąć się i przejść do silniejszego klubu. Tak było z Valencią i Cattermolem, w ich ślady może za rok pójść Figueroa.Do tego te puste trybuny, brrr…Newcastle może być raczej pewne miejsca 13-14, natomiast znak zapytania należy postawić przy West Hamie i Aston Villi. Ci pierwsi mają za sobą już dwie porażki, czy „za sobą” mają złe wspomnienia z zeszłego sezonu trudno powiedzieć. Aston Villa natomiast musi się odnaleźć z nowym trenerem za to bez Jamesa Milnera. Dziś bez niego Villans kompletnie nie istnieli na boisku. Ambicji na siódme miejsce może nie starczyć.
Z jakiej strony kopiowałeś? Świetne podsumowanie kiepskich stron MU wykorzystanych przez Fulham. Dodałbym o Evrze, że Zamora często gęsto wchodził na jego pole – robił jatkę nie tylko z Evansa.
mufc.pl, bo tam się udzielam w redakcji. Niestety, włącznie z błędami ;)Evra rzeczywiście miał sporo roboty, a to jak zakręcił nim Duff przy bramce…
no przede wszystkim warto wspomniec o bramce a.young’a, strzelonej w sposob jak najbardziej prawidlowy (o spalonym absolutnie nie bylo mowy), ktora moglaby inaczej ulozyc spotkanie.ireland puscil pare fajnych through ball’ow przez linie obrony NU, szkoda, ze nie dalo to efektu.Bartek krytykowal mnie w poprzednim poscie za to co napisalem o NU, ale mecz po prostu mi sie nie podobal. meczylem sie okrutnie ogladajac go (nawet everton z wolvsami stworzyli – jak dla mnie – lepsze widowisko), a gra newcastle przypomina mi bolton allardyce’a – tylko w brutalniejszym wydaniu. caroll, smith, gutierrez no i przede wszystkim barton do spolki z nolanem grali po prostu chamsko i brzydko.jesli chodzi wiec o mecz z villa, to jestem zdania, ze banda rzemiechow skopala chlopakow z birmingham.a sedziemu spotkania polecalbym wizyte w gabinecie okulistycznym (liniowym takze).gunnersow z blackpool ogladalem czesciowo i mecz faktycznie byl przesadzony od momentu pokazania czerwonej kartki.mecz evertonu z wolvsami raczej sredniawy – chociaz tutaj ciezko bylo sie spodziewac fajerwerkow, liczylem jednak, ze beckford troche wiecej pokaze. z drugiej strony ma jeszcze mase czasu, wiec nie ma co go poganiac.no i na koniec oczywiscie united: fajne spotkanie wyszlo, chociaz szkoda, ze bez happy endu (dla kibicow utd). troche za duzo nonszalancji w grze united bylo widac (ze szczegolnym uwzglednieniem karnego…). linia obrony rowniez nie zachwycala i byla podatna na skadinad dobre kontry fulham.dembele zaprezentowal pare ciekawych zagran i przypuszczam, ze moze okazac sie powaznym wzmocnieniem zespolu hughesa. w ogole widac, ze mark moze sporo dobrego wniesc do tej druzyny, wiec przypuszczalnie bede sledzil ich kolejne mecze, pomimo, ze nigdy specjalnie za tym klubem nie przepadalem.
Wyniki CFC i AFC imponują. Jestem niesamowicie zaskoczony wynikiem meczu NU – AV, chociaż bramkami Andy’ego Carrolla już nie – to napastnik w starym angielskim stylu. Mam wrażenie, że zostanie gwiazdą ligi.Zawiódł mnie dzisiaj ManUtd. Szkoda dwóch punktów, chociaż United zawsze kiepsko zaczyna sezon, więc jestem do tego przyzwyczajony. Przede wszystkim szkoda, że te dwa punkty zostały zgubiony w tak głupi sposób. Od jakichś dwóch/trzech lat ManU przestaje grać mając bramkę do przodu – rozumiem, że trzeba oszczędzać siły, bo sezon jest długi, ale to jest bardzo ryzykowne – dzisiaj się niestety zemściło…Jak zwykle VdS zagrał dobry mecz. Szkoda Naniego, który nie wykorzystał rzutu karnego – poza tym grał naprawdę nieźle, wniósł do gry sporo ożywienia. Scholes notuje trzeci z rzędu fantastyczny mecz. Berba wreszcie jest w formie, gdyby ta przewrotka wpadła… Reszta wypadła niestety bez rewelacji
Chyba widzieliśmy innego Berbatova. Owszem niby walczył i się starał, ale on zawsze gra tak, że jestem przekonany, że mógłby lepiej jakby w końcu mu się zachciało. Dwie sytuacje z dzisiejszego meczu: koledzy z drużyny rozgrywają piłkę w okolicach pola karnego Fulham. Co robi Dymitar? Raz: człapie (nie biega, nie wystawia się, próbując wymusić podanie, człapie) na spalonym, drugi: poprawia sobie getry. Też na spalonym. To ma być piłkarz za tyle pieniędzy?!?!?! A z drugiej strony fajnie było jak grał na The Lane i z Robbo siekali piękne akcje, mimo, źe zdarzało mi się często wyzywać go sprzed TV i psioczyć na niewykorzystane sytuacje (doliczony czas z Chelsea na przykład).I tu pytanie po meczu z YBB: nadal uważasz, że nie potrzeba nam napastnika? I nie myślę o kontuzjach. W zasadzie to , żeby nie chcę zadręczać Cię tym pytaniem co post, mam prośbę. Jeżeli choć raz podczas jakiegoś meczu kogutów przyjdzie Ci do głowy, że przydałby się nam napastnik i jeżeli po zakończonym meczu ta myśl nie zniknie, daj znać. Ja się upieram, że nasi piłkarze to klasa wyższa średnia. Osobno o Pavlucence: Sądze źe jemu trzeba dać szansę zagrania kilku meczy w pierwszej jedenastce, by mógł pokazać, że nie jest tylko bezmyślnym siepaczem. Bardzo chciałbym, by jego bezmyślność okazała się chęcią udowodnienia swojej wartości. Boje się jednak, że on naprawdę jest graczem mało inteligentym, tyle, że potrafiącym czasem p********ąć gola z trudnej pozycji (jak w Szwajcarii). Do pozycji rezerwowego ten gracz się wybitnie nie nadaje. Więc niech gra (inteligentnie) albo spada.
SAF se wymyślił …. Prędko na to wpadł, nie ma co: http://www.sport.pl/pilka/1,65080,8282493,Premier_League__Ferguson__Karne_powinien_strzelac.htmlCały czas aż się trzęsę jak sobie przypominam wczorajszy HIT.
Panie Michale,Zapraszam na mojego bloga: http://www.placgry.blogspot.comTam m.in. podsumowanie drugiej kolejki Premiership.Pozdrawiam
Panie Michale, każdy kto grywa w piłkę w meczach ligowych (niezależnie czy w lidze amatorskiej czy Prem, chodzi o nieznanych i często nieczysto grających przeciwników) OCZEKUJE OD KAPITANA REAKCJI w sytuacji gdy ktoś jest np. celowo uderzony kolanem w głowę kiedy leży.W tym wypadku poszkodowanym był sam kapitan i POKAZAŁ PRZECIWNIKOM ŻE NIE POZWOLI NA TAKIE ZAGRANIA PRZECIWKO GRACZOM Chelsea. Nie robił szopek nie turlał się i nie lał łez, podszedł do tego po męsku.Wynik był rozstrzygnięty, mógł dostać czerwoną (choć atak był teoretycznie na piłkę…) i na pewno sam zdawał sobie z tego sprawę (bo to było ewidentnie zaplanowane), ale w następnych meczach przeciwnik pomyśli dwa razy zanim nadepnie Lamparda czy kopnie w kostkę Drogbę jak sędzia nie będzie patrzył…Jestem kibicem MU i zwolennikiem uczciwej gry, ale Kapitan jest od tego żeby mieć charakter i pokazać czasem jaja, taki był ROY, taki był Vieira, taki jest teraz najlepszy kapitan na Wyspach – Terry.Mam nadzieję że w MU Vida zostanie z opaską na dłużej (no chyba że w końcu ROO dostanie co mu się należy…), bo to też materiał na dowódcę drużyny która gryzie trawę i się nie poddaje.
city wygladalo dzisiaj na tle liverpoolu jak druzyna kompletna. mam nadzieje, ze Roger_Kint nie ogladal spotkania, bo pewnie ze 3 albo 4 lata mu przybyly…naprawde bardzo dobre spotkanie city. w zasadzie kazdy z graczy spisal sie swietnie. moze lescott troche w ofensywie kulal, ale to w koncu srodkowy obronca.fantastyczny wystep a.johnsona (ktoremu po cichu kibicuje odkad przeszedl do city), swietnie wypadli rowniez milner i tevez. defensywni pomocnicy wraz ze srodkiem obrony zagrali wyjatkowo efektywnie. richards na prawej stronie potwierdzil moja teorie, ze dobrze sprawuje sie w defensywie, gorzej idzie mu granie do przodu, jednak ogolnie takze popisal sie dzisiaj, no i plus oczywiscie za asyste/bramke.a 2 obrona harta po dobitce jest jak dla mnie kandydatem do parady sezonu.pool dla odmiany zaprezentowal sie jak druzyna, ktora zamierza walczyc o utrzymanie, a nie o LM (bo, ze zaatakuja mistrzostwo juz chyba nikt nie ma watpliwosci).blad gonil blad, strata – strate, przegrany pojedynek – przegrany pojedynek. a torres jest chyba w jeszcze gorszej formie niz rooney. beznadziejny byl jovanovic, kiepski kuyt, marny gerrard… i tak mozna by bez konca wymieniac.w zasadzie to nie udalo mi sie znalezc pozytywow w grze czerwonych… hmm, moze na plus powinno im sie liczyc to, ze nie skonczylo sie kolejnym 6-0?
Wydawałoby się, że w tej kolejce już nikt nie przebije wczorajszej parady VDS, ale Hartowi się jednak udało i to przy małej liczbie okazji. W sumie to chyba musiał się nieźle postarać, żeby być maksymalnie skupionym i przygotowanym na tego typu porywy Liverpoolu, więc oprócz umiejętności czysto bramkarskich należy pochwalić także jego zdolność utrzymania koncentracji. A The Reds mocno rozczarowali. Wprawdzie typowałam 3:1, ale po dużo bardziej wyrównanym meczu. Zaciętości im odmówić nie można, starali się szarpać do końca, tylko faktycznie niewiele im wychodziło. Może z jeden zwód Torresa?
Dzisiejszy mecz pokazał mi po raz kolejny, ze w poolu brakuje graczy kreatywnych, nie potrafia stworzyc sobie okazji, najlepsze na co ich było stać to wycofanie piłki do gerrarda który starał sie z dystansu, ale trudno o bramke z takiej pozycji. Torres to nie Rooney, nie jest piłkarzem tak wszechstronnym, umie świetnie wykańczać okazjie, ale nie umie ich tworzyć, on musi dostać podanie, ale kto ma mu stworzyć okazje? Leiva? jego szczytem pomysłu jest podanie do boku, Kuyt i Jovanovic wrzucali Gerrard bombradował (gołębie głównie), hiszpan musiał szukac gry na skrzydłach. Wrzutki i strząły z dystansu, oto cały zestaw akcji liverpoolu. Brakuje pogrania piłką, szybkich wymian z klepki, jakiejkolwiek prostopadłej piłki. Tyle ze umiejętności techniczne The Reds są mizerne. Aquiliani w Juve, nie udąło sie w the Reds, widziałem go w romie, to jest zawodnik dobrze grający z klepki, umie zagrać niekonwencjnalnie, tylko z kim on miął grać w tym liverpoolu? Z kim wymieniac te krótkie podania? Nie psaował. Liverpool ma walczaków, ma Kuyta ma Gerrarda ma Jovanovicia, nie ma kreatywności.Nie chce obrażać ani smucic fanów The Reds, ale 5, 6 lokata to szczyt ich mozliwości, takie jest moje zdanie. Simply, there is not enough quality.
Richards dobry w defensywie??? Jakoś tydzień temu tego nie widziałem; no ale mógł od tego czasu zrobić postępy … Wszak lepiej sobie radził niż P.Ferreira, bo czasami udało mu się kopnąć piłkę.
No masz rację, nie był dobry – był po prostu świetny. Byłem pod wrażeniem szybkości i nieustępliwości. Przy tej masie, mało kto był mu wczoraj w stanie podskoczyć (chyba tylko raz nim zakręcił Torres).
Piszę o meczu sprzed tygodnia, wczorajszego nie oglądałem, więc nie odnoszę się …
Jak na Richardsa, był znakomity. Nie zmienia to jednak faktu, że to bardzo przeciętny boczny obrońca. Moim zdaniem jedynym ratunkiem dla niego byłoby przekwalifikowanie się na środkowego.
wczoraj naprawde bardzo niezly wystep zaliczyl. w zeszlym tygodniu bale w 1 polowie zrobil z niego salatke, ale w 2 polowie meczu richards radzil juz sobie z garethem o wiele lepiej niz w pierwszych 45minutach (przynajmniej ja tak to pamietam).
W pełni się zgadzam z ETK. Już dawno Majkel odtrąbił koniec wielkiej czwórki i wczorajszy mecz jednoznacznie pokazał że kryzys L’poolu trwa nadal i nic nie wskazuje na to, żeby miał się szybko zakończyć. City z kolei pokazało niewiarygodną moc, ekipa widzi się na boisku, chce grać, chce wygrywać i tylko to chwalić. Przy niektórych akcjach ręce same składały się do klaskania (pierwsza bramka Barry’ego), a współpraca poszczególnych formacji to po prostu miodzio. Cieszę się, że tak szybko ta jak ją nazywałem „banda najemników” zaczyna grać w piłkę. To robi wrażenie, podobnie jak siła ich ławki rezerwowych o której nie sposób tutaj nie wspomnieć – na sekundę nawet nie weszli ani Adebayor ani W-Philips. W tym roku mogą namieszać na górce ligi, oj mogą. To będzie kolejny ciekawy sezon…PS. O oddaniu Teveza już pisałem milion razy, to może sobie w duchu zgrzytnę zębami tylko …….
Po pełnym sukcesie w ostatnim tygodniu, gdzie postawiłem ze w w meczu wigan-chelsea bedzie wiecej niz 3.5 bramki po fanatycznym kursie 2.45, dorzucając arsenal (mam cos z nostradamusa), musze powiedzieć ze los mi sprzyja, w tej kolejce mamy Tottenham-wigan!! Ja wiem że LM w tygodniu, ja wiem ze moga byc rezerwy, ale po kursie 2.2 az zal nie postawić ze spursi władują wigan 4 bądź więcej bramek (w teorii wigan tez możne strzelać, ale bądźmy szczerzy, oni z taka organizacja gry to mogą liczyć tylko na czysty fart). Wigan-moja żyła złota 😀
niezla zadyma robi sie z mascherano. i dobrze. zawsze uwazalem, ze argentynczycy w anglii to pomylka.
A co ma do tego narodowość?
Co do mascherano to dobry gracz, ale napewno nie wybitny (to samo powiedizał jamie redknapp), on wogóle nie dysponuje podaniem, jest świetny w odbiorze, ale czasem traci głowe (pamietna idiotyczna czerwien na OT za dyskusje z sedzia), walory ofensywne to ze swieca mozna szukać. 26 mln funtów? Nigdy. Jesli barcelona tyle da to oddac i podziekowac ze wzieli. Nierozumiem dlaczego Liv nie chce hlebia na wymiane, na tle graczy liverpoolu bedzie bogiem techniki, ktos kto umie rozegrac, popatrzec i dokładnie podac.
Mascherano nie jest od podawania, tylko od odbierania piłek. A w tym jest na świecie w pierwszej trójce.
to, ze ich lojalnosc lezy i kwiczy, a fochy strzelaja jak zadni inni gracze w EPL.co argentynczyk na wyspach – to afera. heinze – evra go wygryzl ze skladu to sie chop obrazil i powiedzial, ze albo ma pewne miejsce w pierwszej 11 albo odchodzi do liverpoolu – do dzis z tego mam swietny ubaw, tevez – z tym to caly czas sa dymy, czy to w united, czy to w city, a teraz mascherano nie raczy grac, bo mu sie klub przestal podobac… mam nadzieje, ze chlopaki z the kop dadza mu wycisk przy najblizszym meczu w ktorym zagra. o ile oczywiscie jeszcze kiedykolwiek zagra w liverpoolu.zadna inna futbolowa nacja nie ma takiego stosunku ilosci problemow przypadajacych na jednego gracza danej narodowosci wystepujacego w premiership.
zapomnialem jeszcze tylko dodac, ze juz nie moge sie doczekac kiedy gutierrez wyrosnie na gwiazde i powie panom z newcastle, ze ten klubik jest dla takiego geniusza za maly, i ze zada transferu…
Gutierrez to jest idealny przykład jeźdzca bez głowy, ile ten gos ma strat to sie zliczyc nie da, podasz mu to drybling i strata, ja uważam ze newcastle to za wysokie dla niego progi. Nie ma mózgu, ze tak do notki sie odniose.
Porażająca logika…Jak dla mnie Livek powinien uszanować to, że Masch chce odejść i podziękować, że zechciał dla nich grać 3 lata.
raczysz zartowac? moze jeszcze maja mu laurke i dyplom sprezentowac co? 'dla mosci mascherano javiera, za to, ze zechcial zagrac meczow pare w naszym skromnym klubie’.daj spokoj, to smieszne co piszesz.zreszta, moze przypomnisz mi jakiegos argentynczyka, ktory by w anglii gral dobrze i nie wywolywal afer przy okazji?
Nie no dziaam, to co piszesz to są jakieś żarty. Gośc ma umowe, podpisał i obie strony musza ja wypełniać. Co Liverpool obchodzi co on chce? Oni maja karte oni sie obowiązuja płacic pieniądze a on ma grać. Koniec. Natomist to co wyprawia ten śmieszny i załosny klub zhispzani to jest hańba i powinni ich jedni i drudzy do sądu arbitrazowego podać. Raz z fabregasem robia nagonke medialna, wypowiadaja sie, nakłaniaja gracza BEZ ZGODY KLUBU!! co jest nielegalne, potem idiotyzmy z stylu to nasz wychowanke (nie to jest wychowanek arsenalu), pójdzie do nas za rok. Teraz z mashernao daja mu kontrak bez zgody klubu. Kpina.
Tym do mnie nie trafisz, jestem zdania, że zawodnika, który chce zmienić klub na lepszy, powinno się puszczać bez problemu. Czy to Fabregas, czy Teves, czy Mascherano. Od tego są miliony euro, żeby zrekompensować klubowi stratę z niewypełnienia kontraktu. Zamiast wojować, trzeba rozejrzeć się za nowym pomocnikiem, a Javierowi podziękować za dotychczasową pracę.
a propos podpisania kontraktu z Gallasem i pańskich obaw z tym związanych:http://www.youtube.com/watch?v=VLHDzqTKajM
Panowie, sorry za pytanie, ale kto dzisiaj pokazuje Tottenham? W Canale nic nie widzę …
proponuje http://www.myp2p.eu i korzystanie z sopcasta… najwygodniejsza metoda, a i komentarz w wysokiej angielskiej jakosci mozna zazwyczaj wylapac (w przeciwienstwie do tych wszystkich polskich drydymalow opowiadanych przez rodzimych komentatorow).
Hm, sopcasta dawno wyrzuciłem ze względu na koszmarną jakość i często zrywanie transmisji. Może pora się z nim przeprosić … Eric, od czego zależy – od łącza, szybkości sygnału czy logowania (można jako anonim?).
Od wielu czynników. Generalnie to od tego jakimi łączami dysponują ludzie podłączeni do danego streama, na czele oczywiście z osobą udostępniającą przekaz. Twoje łącze też ma duży wpływ, ale nie tyle jego szybkość (1-2mb to bedzie ok), co jakość – niskie pingi bez utraty pakietów. Logowanie nie ma znaczenia.
Polecam ta strone, duzo linków do transmisji. Narazie 2-0 zapowiada sie komfortowy awans.http://www.soccer-live.pl/transmisje.php?id=pon-pia
http://atdhe.net/ewentualnie spróbujcie tutaj.jedyna stronka, na której płynnie idą mi mecze. no ale nie ma co się dziwić, bo mam prędkość 512 kb/s 🙁
zgadzam sie – spursi wygladaja niezle. nie widzialem pierwszego kwadransa co prawda, ale kontroluja gre jak narazie. szkoda, ze defoe zaprzepascil szanse na 3-0, ale wydawalo mi sie, ze bodajze crouch, do ktorego mogl podawac, byl na spalonym.a wykonczenie przy bramce na 2-0 bylo swietne (na mniej fajne przyjecie spuscmy zaslone milczenia).
Thomas sprobuj moze odpalic sobie stacje „YES” na sopcastcie z tego linku: http://myp2p.eu/broadcast.php?matchid=84114&part=sports – to jest transmisja z brytyjskiej ITV, jakosc jest wzglednie niezla a i ludzi sporo oglada mecz, wiec nie ma przyciec zbyt wiele.
Panie Michale, wszyscy Kibice spursow – witamy w CL. i to jak najbardziej zasluzenie. YBB bez szans dzisiaj praktycznie bylo. dobry, solidny wystep spursow – naleza sie brawa i druzynie i kibicom 😉
Jednostronne widowisko – Helweci chyba cały czas oszołomieni 1. zwycięstwem. Niemniej jednak tak jak pisze Eric – CL welcomes you.
No i pełna gitara, ale wie ktos który koszyk? Na YES mówili ze możliwy 2 albo 3 zalezny od wyników. Mogą trafić na MU chelsea czy arsenal?
alasz, ale caly czas chyba funkcjonuje zasada, ze druzyny z tego samego kraju nie moga grac razem w grupie? czy moze mi cos umknelo?
Tak tez mi sie wydawało, ale komentatorzy z YES mi troche namieszlai w głowiebo sami byli nie zdecydowani. Ale ostatnimi laty był zasada ze nie moga…Tak czy siak jutro o 17sie wszystko wyjaśni, spursi przy dobrej grupie moga awansowac, byle by tylko nie byli losowani z 3 a z 2 koszyka.
Moim zdaniem będzie trzeci koszyk. Dajcie mi pół godziny, to wrzucę świeżutki wpis 🙂
Mogą 🙂 w półfinale :), jak któryś z tych drużyn oprócz Spurósw tsm dotrze :):):):):):):):):)
Sprawdzone, spurs nie moga grac z ani z MU ani Arsenalem ani Chelsea i dobrze 😀 Zycze 3 angielskich w półfinałach finału angielskiego i oczywisice zwyciestwa MU 😀
to bardzo dobre zyczenia! przylaczam sie! ;D
Alasz, no jak już tak się upierasz, to niech tak się stanie :-))))