Tottenham way

Do tego zdążyliśmy się wszyscy przyzwyczaić: Tottenham nie uznaje łatwych dróg. Zawsze muszą być emocje, niepokój, nerwy – często na własne życzenie. Nawet kiedy drużyna prowadzi do przerwy 3:0, może przegrać 3:4 albo 3:5 (jeśli nie pamiętacie, służę przykładami). Nawet kiedy w eliminacjach Ligi Mistrzów losuje wymarzonego rywala, w pół godziny daje sobie strzelić trzy bramki i stawia pod znakiem zapytania wart co najmniej kilkanaście milionów funtów awans. Nawet dziś przez dobre dwadzieścia minut nie zmienia kontuzjowanego bramkarza. O epizodach kuriozalnych – jak ten z końcówki ubiegłego sezonu, kiedy Gomes kontuzjował się podczas eksplozji radości po którymś z goli dla Tottenhamu, nawet nie wspominam.

Nie czas jednak na wybrzydzanie, że taką przebodli nas drużyną. Dziś było przede wszystkim profesjonalnie: odpowiedzialnie i ostrożnie w defensywie (poza dwoma stratami Palaciosa przed własnym polem karnym i nieporozumieniem Gomes-Dawson, wynikającym jednak z kontuzji zostającego na linii bramkarza), zespołowo i z oddaniem w odbiorze piłki, szybko i z należną fantazją w ataku, świetnie, jeżeli idzie o zajmowanie pozycji na boisku, zarówno, kiedy zespół był przy piłce, jak i kiedy starał się o jej odzyskanie, a przede wszystkim: skutecznie przy stałych fragmentach gry. To rzut rożny pozwolił Tottenhamowi wrócić do gry w pierwszym meczu, i to rzut rożny pozwolił mu dobrze wejść w spotkanie rewanżowe.

Kogo wyróżniamy? Najpierw tych mniej oczywistych: Ledleya Kinga, którego cicha obecność na boisku uspokaja Michaela Dawsona na tyle, że młodszy ze środkowych obrońców zanotował najlepszy występ w tym sezonie, a także Benoit Assou-Ekotto, w pierwszym meczu z powodów taktycznych zdjętego z boiska, dziś bezbłędnego w destrukcji i piekielnie groźnego przed polem karnym przeciwnika (znów strzelał z dystansu, o mało nie łamiąc żeber blokującego obrońcy). Później oczywistszych: Toma Huddlestone’a, znajdującego się u podstawy wszystkiego, co dobre w grze ofensywnej – rzucającego długie i celne piłki raz na jedno, raz na drugie skrzydło. Także Aarona Lennona, bardzo szybkiego i bardzo precyzyjnego w dośrodkowaniach z prawej strony. Wreszcie najoczywistszych: Garetha Bale’a, jeszcze bardziej precyzyjnego niż Lennon (cztery asysty!) i tylko trochę mniej szybkiego po stronie przeciwnej (o Walijczyku można by właściwie osobny akapit, bo niewiele jest talentów równie mocno błyszczących w europejskim futbolu, ale nie chcę się rozpisywać, bo wino oddycha na stole). I Petera Croucha, od którego właściwie zaczęła się ta przygoda, bo to jego gol podczas kwietniowego meczu z Manchesterem City zapewnił Tottenhamowi udział w eliminacjach Ligi Mistrzów. Pomijając hat-tricka: ileż on dziś przejął  górnych piłek, ileż razy celnie podawał do kolegów, ileż pojedynków jeden na jeden wygrał podczas pressingu własnej drużyny… Ocenę występu Defoe’a, i w ogóle ocenę za styl tego zwycięstwa, obniża ręka przed kapitalnym zaiste strzałem na 2:0, a także fakt, że parę minut później zmarnował świetną sytuację na trzecią bramkę. Wiemy, że Defoe zmaga się z kontuzją, że bez bólu jest w stanie wytrzymać na boisku mniej więcej godzinę i że aby pomóc drużynie w awansie do Ligi Mistrzów odłożył konieczną operację – ale ręka jest ręką.

Przed meczem Harry Redknapp jak zwykle bagatelizował kwestie taktyczne. Mówił, że nie zamierza nakłaniać piłkarzy do cierpliwości, tylko każe im „usiąść na nich”, licząc na to, że poniesie ich doping kibiców (był zaiste fantastyczny). Wyszło na jego: awanturnicze w pierwszym meczu 4-4-2 tym razem zadziałało. Nadal uważam, że podczas spotkań wyjazdowych w europejskich rozgrywkach lepiej wystawiać więcej niż dwóch piłkarzy w środku pomocy, kosztem jednego napastnika (i tak będzie odcięty od podań…), ale gdybym w takim momencie zaczął znowu marudzić, z pewnością solidnie byście mnie obsobaczyli.

Tottenham w Lidze Mistrzów. „Tottenham way” może znaczyć nie tylko nerwowo, ale także pięknie. W losowaniu będzie trzeci koszyk, co oznacza, że z pierwszego koszyka można wpaść na Inter czy Barcelonę, a z drugiego np. na Real. Tym też będę się martwił jutro. Zachowałem pewną butelkę na tę właśnie okazję.

31 komentarzy do “Tottenham way

  1. ~mewstg.blox.pl

    Wielki dzień, ale denerwowałem się strasznie. Cały czas myślałem, że powtórzymy wpadkę Evertonu. Historyczna sprawa, tym bardziej, że pierwszy raz w fazie grupowej zagrają 3 drużyny z Londynu, a finał odbędzie się na….Spurs are on they way to Wembley….

    Odpowiedz
    1. Michał Okoński

      Tak sobie myślę: gdyby wylosowali kogoś niedaleko stąd, może by wsiąść w auto i pojechać? A z innej beczki, strasznie ciekawe dyskusje pod poprzednimi wpisami. Chciałem o Niemcach w Anglii (był osobny, ciekawy wątek), nie zdążyłem, chciałem też o Liverpoolu po meczu z MC – mam nadzieję, że zdążę po jutrzejszym spotkaniu z Turkami, bo to, co dzieje się na Anfield, nie tylko zresztą w kwestiach czysto piłkarskich, zasługuje na uwagę.

      Odpowiedz
  2. ~Bandzior

    Fajnie jakby trafili na Barcelonę, ciekawych meczy bym się spodziewał. I zależnie od zespołu z drugiego koszyka ciekawej rywalizacji o awans.

    Odpowiedz
    1. ~erictheking87

      nooo… mysle, ze przy dobrym wietrze, barce moglaby czekac niemila niespodzianka na WHL 😉 inna sprawa, ze pewnie u siebie powetowaliby sobie straty…

      Odpowiedz
  3. ~popo

    Jako, że nie jestem kibicem Kogutów, będę patrzył na ich przygodę z Champions League w trochę inny sposób.To będzie niesamowicie ciekawy eksperyment. Jakby nie patrzeć Tottenham jest drużyną z minimalnym doświadczeniem w pucharach. Harry Redknap też nie ma w swoim dorobku wielu meczów na szczeblu międzynarodowym (poza zabawą w puchar Intertoto). Konfrontacja z Europą może być niebywale efektowna. 🙂 Idę o zakład, że drużyny nieprzyzwyczajone do walki w Premiership będą zazwyczaj wyjeżdżać z White Hart Lane z bagażem 3+ bramek. Niestety zupełnie inaczej mogą wyglądać sprawy kilkaset (kilka tysięcy) kilometrów od Londynu. Jedno jest pewne. W tym sezonie z Kogutami nie bedzie można się nudzić. 🙂 … Tottenham-Real- piękna perspektywa. :DPozdrawiam

    Odpowiedz
  4. ~erictheking87

    tak, faktycznie, kolega wyzej ma racje. tez zastanawialem sie czy spursi nie zrobia takiego numeru jak everton (do ekipy moysa caly czas mam zal o ta wpadke. 5 angielskich druzyn w LM… to moglo byc naprawde cos…).ale to piekny dzien dla kibicow tottenhamu, i mysle, ze rownie piekny dla angielskiego futbolu, bo spursi taka wlasnie, klasycznie angielska pilke prezentuja.oczywiscie walka w pucharach bedzie okupiona emocjami typowymi dla druzyn angielskich – spursi z pewnoscia zaraja wyraziscie – albo swietnie, albo no… mniej swietnie. zreszta jak to w przypadku kazdego zespolu EPL grajacego w LM, kibicow czekaja emocje przyprawiajace o zawal serca.sukces piekny, po naprawde bardzo dobrym meczu. chyba wypije szklaneczke ginu z tonickiem za zdrowie spursow i ich kibicow 😉

    Odpowiedz
  5. ~me262schwalbe

    Ze względu na to, że dwie drużyny z tego samego kraju nie mogą grać w fazie grupowej to najwięcej szans, że Spurs będą rywalizować z drużyną z drugiego koszyka ( przy założeniu że Tottenham jest w trzecim koszyku) mają: Szchtar, Benfica i Panatinakos, nieco mniejsze: Werder i Roma, na końcu Real Madrid. Grupa Bayern, Benfica, Spurs i Żilina byłaby mile wskazana 🙂

    Odpowiedz
    1. Michał Okoński

      Z punktu widzenia podróżnika Bayern i Żilina pasują, ale tak naprawdę z pierwszego koszyka wolałbym Lyon. Polecam przy okazji pomeczowe wypowiedzi Redknappa. 48 lat temu był na White Hart Lane, widział półfinał z Benficą (której trener mówił wtedy, że upłynie niewiele czasu i Tottenham zdobędzie Puchar Europy – minęło prawie pół wieku, zanim znowu zagrali w tych rozgrywkach). Kibice Kogutów śpiewali dziś „Spurs are on their way to Wembley”, ale ja przypominam sobie inną klasyczną pieśń: „Its lucky for Spurs, when the year ends in one”…

      Odpowiedz
      1. ~bnch

        Wczorajszy mecz, to już nie te emocje, co tydzień temu, chociaż lekko kulawy Gomez na bramce dodawał nieco kolorytu. Na grę Croucha patrzyłem często z przymrużeniem oka (osobiście wolę napastników w stylu Keane’a), ale wczoraj udowodnił mi, jak cenny potrafi być jego wzrost. Jedna rzecz mnie zirytowała, bo zawsze mam lekki niesmak po tym, jak zwycięska drużyna strzeli coś w niejasnych okolicznościach. Myślę o ręce Defoe. Wiem, że na wynik to wpływu nie miało ale gdzieś tam umniejsza radość z oglądanego zwycięstwa. I znów wraca wściekłość na FIFA i UEFA, bo dalej korzystają z półśrodków (sędziowie za bramkami), zamiast wprowadzić środek efektywny (monitoring). W meczu Spurs nie widzę problemu, ale w meczu Auxerre z Zenitem, ale przy strzale Rosjanina piłka lecąca w światło bramki uderzył w wyciągniętą rękę zawodnika Auxerre. Ewidentnie zmienił się tor lotu piłki, która poszła w aut. Wszystko działo się w polu karnym, więc jest ewidentna jedenastka. A ważne jest, że działo się to przy stanie 1:0 dla Auxerre a Zenit grał w 11 (kończyli w 9). Karny to nie gol, ale gdyby go wykorzystali to Francuzi potrzebowaliby jeszcze 2 goli do awansu. To jest oczywiste wypaczenie rywalizacji. I tu moje pytanie: po cholerę stoi facet za bramką, który nie widzi ręki w polu karnym, w którym znajdowało się raptem kilka osób (rzecz nie działa się przy stałym fragmencie gry). I niech mi nikt nie wyskakuje ze sloganami tuzów pzpn-owskiego intelektu, że to urok futbolu, gdy sędzia jest omylny, bo podejrzewam, że fani Zenita są innego zdania. Ostatnio dużo tenisa oglądam (US Open blisko) i challenge jest genialnym wynalazkiem, który prowadzi do tego o co w sporcie chodzi – by wygrał lepszy (a nie ten, który dostał od organizatorów niewidomego sędziego). Szkoda, że leśne dziady zawiadujące piłką nie mają na takie fanaberie, jak rywalizacja w duchu fair play, ochoty.

        Odpowiedz
        1. ~Bartek

          Sędziowie za bramkami ledwie się pojawili, a już zdążyli się kilka razy skompromitować. Monitoring jest koniecznością, a przynajmniej tak się wydaje zniesmaczonym fanom. Ja natomiast czasem, w przypływie intelektualnego dziewictwa i naiwności, marzę o takim świecie, w którym Henry prosi o nieuznawanie gola, Defoe przyznaje, że przyjął piłkę ręką, a nurkujący piłkarz wstaje i mówi, że faulu nie było. Jednak jestem nieuleczalnym idiotą, ale niedawno przypomniałem sobie filmik z DiCanio, który po kontuzji bramkarza przeciwników zamiast kierować piłkę głową do bramki, złapał ją w ręce i przerwał grę kilka minut przed końcem meczu przy stanie 1-1. I tak mi się marzy, by czasem romantyczna wizja futbolu zwyciężała. Bo mamy do czynienia z paranoją – gole z ręki są uznawane, nurkowie mają się nieźle, a w polskiej lidze „gest Garrinchy” ratuje frajerów, którzy wolą leżeć na murawie i mimo braku kontuzji wymuszać wybicie piłki. Wczoraj Crouch mi imponował. Ja go uwielbiam trochę z przekory, a trochę dlatego, że jest świetnym piłkarzem dzięki i pomimo warunków fizycznych (wygrywa główki, świetnie przyjmuje na klatę, a jednocześnie jest technicznie niezły) Jestem pewien, że gdyby ten zawodnik zagrał na MŚ, Anglia zaszłaby dalej. Anglicy byli bowiem rozmemłani – nikt nie wiedział, co chce grać i przez to nie grali nic. Mając Croucha na murawie, graliby schematycznie, ale przynajmniej wiedzieliby, czego chcą. A szybkie skrzydła i wrzutka do Croucha może i jest taktyką oczywistą, ale pokażcie mi, kto ją zatrzyma. 🙂 Kto prześcignie sprinterów Shauna W-P i Lennona i kto wyskoczy wyżej niż Peter C. 🙂

          Odpowiedz
  6. ~keano

    Tottenham jednak w 3 koszyku, z szansami na grupę śmierci (np. Inter, Real, Twente) ale też na grupę do wyjścia (np. Lyon, Panathinaikos, Cluj).Tutaj link do rozstawienia w koszykachhttp://www.goal.com/en/news/1716/champions-league/2010/08/25/2087522/champions-league-draw-the-group-stage-made-easy

    Odpowiedz
  7. ~gaizka

    Ja tymczasem uważam że zagraliśmy średnio…co jeszcze lepiej świadczy o nas jako drużynie, że mimo takiej gry strzeliliśmy aż 4 bramki. Bale mimo że z europejskimi obrońcami gorzej działa jego taktyka kopnij i szybko obiegnij, potrafi sobie radzić też na inne sposoby, co bardzo cieszy, bo asortyment ma bardzo duży. Zagraliśmy jak typowi brytole, dużo dośrodkowań no i Peter Crouch pokazał chłopakom z Berna jak wielkim zagrożeniem jest tak wielki człowiek – nie mieli na niego żadnego pomysłu (z resztą aż 3 gole w dwumeczy stracili po golach z głowy). Co zauważyłem, że YBB grali odważnie, do ataków podłączało się nawet 7 zawodników, w prem kojarzy mi się to z naszym kolejnym rywalem Wigan, oj jeśli chłopaki na prawdę nie zapiją (jak zapowiada Harry) to znowu możemy trochę postrzelać w sobotę – możliwe że w ostatnim meczu Martineza…a już jutro losowanie, trafmy na Auxerre, a będzie transmisja 🙂

    Odpowiedz
    1. ~alasz

      Z wigan musi być strzelanina, licze na przypływ entuzjazmu za strony spurs, dzeki wigan i wciaz swietnym kursom na strate wiecej niz 3.5 bramki wygrywam u buka 😀

      Odpowiedz
  8. ~Andrzej Kotarski

    Wielkie gratulacje, to zawsze dobrze widzieć 4 angielskie zespoły w LM.Mnie tylko interesuje czy teraz będzie jakiś hitowy transfer. Fabiano?

    Odpowiedz
  9. ~alasz

    No to spursi nie mają farta, ale moga wyjść z tej grupy. Twente do pukniecia bez problemu, werder jest albo na poziomie Tottenhamu albo niższym, natomiast inter zastepujac Mourinho Benitezem, najpierw pozbawił sie największego skarbu, następnie w celu jego zastąpienia postanowił strzelić sobie w stopę. Co do pozostałych angielskich zespołów, najłatwiejsza grupe wylosowali kanonierzy, z wyjątkiem ciężkiej wycieczki do belgradu.MU z Chelsea maja podobne grupy, OM z valencia to miej wiecej ten sam poziom, z małym wskazaniem na francuzów. Niepokoim mnie wyjazd do turcji, wiadomo jak sie tam gra, jaki doping zgotuja fani. Rangersi pokopia troche naszych zawodników ale wiekszej krzywdy zrobic nie powinni. Zazdroszcze zilny bo i łatwo i blisko na mecz.Ciekawa grupa A i G natomiast B bez faworyta. Reszta dośc przewidywalna. LM zaczyna sie od fazy pucharowej, teraz jak to zawsze mówi Sir Alex dajcie mi 10 pkt i do zaobaczenia na wiosne. Przy dobrych układach mozemy znowu grać jak rok temu rezerwami ostatnie dwa mecze. OBY!!

    Odpowiedz
    1. ~Bartek

      Za to the Reds właśnie oddalili się od Ligi Europejskiej. Nie mam nic do Liverpoolu, ale sądzę, że byłoby uczciwe, gdyby z niej odpadli. W lidze byli beznadziejni, a włodarze nie spisali się na rynku transferowym. Dziś bez Torresa i Gerarda, bez Mascherano – nie wygląda to dobrze. Szkoda mi tylko Roya, bo facet jest konkretny i sympatyczny.

      Odpowiedz
  10. ~etk87

    losowanie raczej bez rewelacji… zreszta, cale ten 'spektakl’ byl raczej marny. spursi maja fatalna grupe, united tez ciezka, chelsea calkiem strawna, no a arsenal ma elegancka po prostu…

    Odpowiedz
  11. ~alasz

    Włączyłem sobie druga połowe Liverpoolu, wiem ze bede żałowac tej decyzji, ale popatrze… Nie wiem czego im zyczyć, awansu czy moze jednak odpadniecia i skupieniu sie na lidze?

    Odpowiedz
    1. ~Bartek

      No i jednak awansowali. 🙂 Może to też dobrze. Trochę mi żal kibiców tego klubu – Benitez wiele im dał, ale też sporo zepsuł, dziś ten zespół jest w przebudowie i wcale się nie zdziwię, jak nie sprawdzi się wróżba Pana Michała, że Liverpool nie może mieć kolejnego tak złego sezonu. Jak na nich patrzę, to sądzę, że może być gorzej. Dramatyczny mecz zagrała Villa. Jednak brak Martina widać już jak na dłoni. Nie wierzę, że z nim na ławce ekipa z Birmingham dostałaby najpierw łomot od Newcastle, a później tak odpadła z LE. Szkoda ich, bo się dziedzictwo O’Neila trwoni na naszych oczach.

      Odpowiedz
  12. ~pk

    Boss broni Bebe na dzisiejszej konferencji: Boss hits back at 'disgusting, bitter’ reports over Bebe. „He’s in a programme of endurance work because he’s not up to the fitness levels we’re at. Ability wise he’s excellent, a terrific finisher, it’s just the fitness levels he needs to get to.”Nie zmienia to faktu, iz ciezko mi sobie wyobrazic zeby byl lepszy od Dioufa ktory laduje hattricka w pucharze ligi, czy Machedy ktory strzela w kazdym meczu rezerw.

    Odpowiedz
    1. ~alasz

      Co do ostatneigo składu rezerw, to az sie za głowe złapałe. Grali tam tacy zawodnicy jak Carrick, Anderson, Gibson, Cleverley, Macheda, Neville, Smalling. Najlepsy znów był Tom Cleverley, świetnie sie chłopak zapowiada, ale boje sie ze jednak pójdzie na wypozyczenie, ponoć bolton bardzo sie o niego stara, zobaczymy czy Sir Alex zmieni zdanie.

      Odpowiedz
  13. ~alasz

    Meireles w Liverpoolu!! Wreszcie kupili kogos kto umie podac piłke dalej niz na 3 metry. 11 mln funtów. Moim zdaniem dobry biznes.

    Odpowiedz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *