Straszne dni

Trzeba zacząć od Evertonu z Manchesterem United. Tylko jak zacząć, żeby nie popaść w banały? Przez pierwszych kilkadziesiąt minut po zakończeniu tego meczu fora internetowe, twitter, facebook i co tam jeszcze, przytykały się od nadmiaru wykrzykników i westchnień, w stylu „ach, jaka ta liga niezwykła”. No niezwykła, pewnie, ale trudno na tym poprzestać.

Teraz, kiedy wiemy już, jak się to wszystko zakończyło, tematem podstawowym jest pominięcie przy ustalaniu składu MU Wayne’a Rooneya. Taki Henry Winter np. od razu zawyrokował, że sir Alex wypuścił jednego piłkarza i dwa punkty, łącząc oba fakty. Dla mnie przebieg wydarzeń na boisku pokazał, że Ferguson miał rację (zwłaszcza w kontekście meczu Ligi Mistrzów w ciągu tygodnia) i że faktów tych łączyć nie sposób. Rooney, były piłkarz Evertonu, zawsze był obrażany na Goodison Park, a jak byłby obrażany teraz, po ujawnionym przed tygodniem skandalu obyczajowym, nie chcę sobie nawet wyobrażać (pytanie, oczywiście, czy zawodowy piłkarz nie powinien być uodporniony na najstraszliwsze nawet zaczepki: przykład kilku świetnych występów Sola Campbella dla Arsenalu w derbowych meczach z Tottenhamem pokazuje, że bywają one nawet mobilizujące…). Bez niego Manchester United nie tylko potrafił grać swoją grę, ale do ostatniej minuty był pewny zwycięstwa.

Tak jak w poprzednich dwóch sezonach formułowałem w tej kwestii wątpliwości, tak w tym kolejny raz przyznać muszę: Berbatow był znakomity. Do umiejętności technicznych (przyjęcie piłki!), elegancji i wizji doszła w końcu pewność siebie, a dodatkowo Bułgarowi posłużyła chyba decyzja o wycofaniu się z gry w reprezentacji i skupieniu na karierze klubowej. Znakomici byli także Scholes i Giggs, dobrze asystował Nani, pięknie uderzał Fletcher, w obronie Vidić pokazywał, że warto przecinać dyskusje na temat własnej przyszłości (został w Manchesterze i znów jest podporą drużyny), a i van der Sar robił, co do niego należało. Doprawdy: czy komuś poza Henrym Winterem brakowało Rooneya?

Eksperci Match of the Day dopatrzyli się w MU jednego słabego ogniwa: Jonny’ego Evansa, któremu występujący z konieczności w roli napastników pomocnicy Evertonu od pierwszej minuty starali się utrudniać życie. Mnie się wydaje, że także zejście Evry spowodowało perturbacje w defensywie, dwukrotnie wykorzystane przez gospodarzy w doliczonym czasie gry, no i nie sposób nie zauważyć, że dośrodkowania Leightona Bainesa (kolejny świetny mecz) padały ze strony, za którą odpowiedzialny jest Gary Neville. Można też „winić” Tima Howarda, którego znakomite interwencje uniemożliwiły MU strzelenie kolejnych trzech-czterech goli.

W ogóle był to weekend stojący pod znakiem bramkarzy. Blackpool zawdzięcza drugie w sezonie wyjazdowe zwycięstwo Mattowi Gilksowi, który powstrzymywał piłkarzy Newcastle w sytuacjach zaiste beznadziejnych, Liverpool dziękuje za skądinąd mało przekonujący remis z Birmingham Jose Reinie, który zrehabilitował się tym samym za mecz reprezentacji z Argentyną. W bramce Blackburn (sensacyjny punkt na City of Manchester Stadium!) bardzo dobrze spisywał się Paul Robinson, czego nie można powiedzieć o Joe Harcie, tym razem niepewnym – podobnie zresztą, jak w meczu reprezentacji ze Szwajcarią, i podobnie jak inny reprezentant Anglii, Robert Green, w meczu z Chelsea. Z Anglików oprócz Robinsona najlepiej wypadł więc Scott Carson, broniący m.in. w sytuacji sam na sam z Garethem Bale’m (a skoro jeszcze o bramkarzach: w końcówce meczu WBA-Tottenham Cudicini kilkakrotnie ratował Tottenhamowi remis, rehabilitując się z kolei za wpadkę z Wigan).

Debiutanci? Carlo Ancelotti podnosi zasługi „nowego” w drużynie Essiena (stracił większość poprzedniego sezonu z powodu kontuzji, w tym jest bajeczny). Bramkowo do Sunderlandu wprowadził się Gyan, w Liverpoolu z dobrej strony pokazał się Meirelles, w drużynie Harry’ego Redknappa swój pierwszy mecz rozegrali van der Vaart i Gallas. W przypadku tego pierwszego debiut był udany: Holender miał udział w bramce Modricia, wcześniej odegraniem piętą stworzył sytuację Lennonowi, później wypuścił sam na sam Bale’a, a wreszcie w dużym tłoku wyrobił pozycję strzelecką Huddlestone’owi. Po drugim znać było kilkumiesięczny odpoczynek od piłki, niestety także przy akcji dającej gospodarzom wyrównanie. W ogóle Tottenham stracił kilkadziesiąt procent wartości po zejściu Modricia (został kopnięty w nogę, w dokładnie to samo miejsce, które było przed rokiem złamane, i kibice Tottenhamu przeżyli kilkanaście godzin nerwów, że w ciągu zaledwie kilku dni stracą na wiele tygodni trzeciego, oprócz Dawsona i Defoe, niezastępowalnego piłkarza). O ile wcześniej przewaga gości w posiadaniu piłki była absolutna, futbolówka chodziła od nogi do nogi, a współpraca Modricia z van der Vaartem wydawała się wręcz telepatyczna (co brzmi niewiarygodnie, bo trenowali wspólnie tylko jeden dzień), to później zespół grał co najwyżej poprawnie, tempo i odwaga rozgrywania zmalały, a świeżych pomysłów było jak na lekarstwo. Harry Redknapp ma rację: w tym sezonie jego drużynie niejeden raz przyjdzie grać przeciwko zespołom broniącym się dziewięcioma piłkarzami, a poza Modriciem nie ma piłkarzy zdolnych do złamania ich oporu jednym niebanalnym podaniem, dryblingiem lub strzałem. Może teraz, kiedy sprowadził van der Vaarta, będzie lepiej…

Po czterech kolejkach wygląda na to, że wyścig o mistrzostwo i Ligę Mistrzów będzie jeszcze bardziej zacięty niż przed rokiem. Poza Chelsea i Arsenalem wszyscy gubią punkty (Arsenal zremisował na wyjeździe z Liverpoolem, ale trudno to uznać za zgubienie punktu), a zespoły skazywane na pożarcie walczą zajadle. Mimo wszystko niespodziewane są dla mnie kłopoty West Hamu, który pod Awramem Grantem zaczyna powoli przypominać… Portsmouth z początku poprzedniego sezonu, to znaczy: w każdym meczu ma momenty bardzo przyzwoitej gry, więc po każdym szkoleniowiec mówi, że wyniósł z niego wiele pozytywów, ale cóż z tego, skoro każdy przegrywa. W tym tygodniu izraelskiego menedżera czekają straszne dni, co piszę w sensie absolutnie ścisłym, bo Jom Kipur, przypada akurat w sobotę, kiedy West Ham ma grać mecz o sześć punktów z przedostatnim w tabeli Stoke. Każdy pobożny Żyd tego dnia powinien pościć i powstrzymywać się od pracy, więc niewykluczone, że Londyńczycy będą musieli grać bez swojego menedżera. Chyba że sprawa stanie się bezprzedmiotowa, bo właściciele klubu  zdecydują się rozwiązać z nim umowę…

50 komentarzy do “Straszne dni

  1. ~alasz

    Co do evansa to sie nie zgodze absolutnie. Pierwsza bramka evertonu to wina evry, po co przewrotka, przeciez jest szybszy od artety, więc dlaczego „na raz”? Druga bramka to błąd vidicia włąsnie, trzecie to totalny chaos. nie wiem i nie rozumuem dlaczego na Evansa zwalane sa błedy obrony. Oczywiści mógł zachować sie lepiej, ale to garego neville roabili jak chceli. Powiem tak, moim zdaniem z 4 obronców najlepszy był Evans, popełnaiał najmniej błedów, ale popełniał. Z fulham równiez gorzej grał Vidic niż Johnny, ale tu chyba chodzi o nazwisko, mniej znany-więc go skrytykujmy. Ja braku rooneya tam nie widziałem, nie czytałem henrego Wintera, ale cóż by Roo zmienił? Po razkolejny dobry mecz Berbatova, pochwale naniego, za liczne powroty i asekuracje słabego neville’a. Rozumiem ze Rafael miewa czasem głupie faule, ale wole ryzykowac nim niz wolnym Nevillem. Rudy i giggs to najwyższa światowa klasa, neville nigdy nie był graczem wybitnym, solidnym to tak, ale wybitnym nie. Dlatego Akurat tego weterana oglądać chciałbym jak najżadziej.

    Odpowiedz
    1. Michał Okoński

      Z Evansem to nie ja, to Hansen z Dixonem… O Garym Neville’u wspomniałem. Ale Vidicia bronię: wszędzie, gdzie trzeba, wygrywał główki tak często, jak często jego partner z obrony miał z tym kłopot. Przy pierwszym golu zresztą piłkarz Evertonu wyskakiwał spomiędzy Evansa i O’Shea, przy drugim podobnie, a Vidić – grający bardziej z prawej niż Evans, więc raczej naturalnie ściągający w stronę skrzydła – próbował blokować piłkę. Brakuje Ferdinanda: może on w tych ostatnich sekundach potrafiłby zorganizować kolegów? I na pocieszenie: najgorszym obrońcą meczu był bez wątpienia Distin…

      Odpowiedz
      1. ~alasz

        Chyba nie wyraziłem sie dostatecznie zrozumiale, ja nie chiałem krytykowac vidicia, wskazywacjego jakowinowajce, uważam ze zawiódł zespół, nie grając do końca. Tyle ze nie zgadzam sie z opinia jakoby johnny zawalił, pokazano jego błedy, ok, ale neville miał ich wiecej, evra miał cieższe, a vidic też niebył nieomylny. Z fuham uwazam ze był najlepszy z defensywy, z evertonem zagrał to smao co vidic. Błedy wytykac jest łątwo, ale miał sporo bloków. Neville Evra i O’shea , zagrali słabiej od niego. Dwaj pierwsi za błedy, ostatni za anonimowy wystep. Fletcher iVidic mówią o wyciaganiu wniosków, nie wyciągnięto z Fulham, ale od jakiegoś czasu mam wrażenie że, w przeciwienstwie do Chelsea, kttóra dobija a potem kopie leżącego, MU odpuszcza, zadowala sie 1, 2 bramkami prowadzenia. To musisie zmienić. Jeśli ten mecz wstrząśnie drużyna to będzie to cenna lekcja z wielkimi, miejmy nadzieje benefitami. Jesli to nie zmieni podejścia to nie wiem co musisie stać.

        Odpowiedz
    2. ~erictheking87

      nie no Alasz, vida zagral przyzwoity mecz. pare razy ratowal sytuacje wslizgami i blokami i subiektywnie uwazam, ze wypadl nieco lepiej od johnnego. jesli chodzi o 3 bramke, to moim zdaniem winny jest nieco nani… stal chlopak gdzies na 15 metrze, i widzial – jak powtorki pokazaly, ze pilka leci do artety. ale niestety, wrosl w zielona murawe goodison park i obserwowal sobie jak arteta stojacy 3m od niego wali wesolo do bramki united.natomiast Panie Michale – pierwsza bramka jest autorstwa evry. ewidentnie. pojedynek biegowy srodkowego obroncy z ofensywnym pomocnikiem w 75% przypadkow konczy sie zwyciestwem tego drugiego. z tego co pamietam, evans mogl faulowac artete, ale nie wiem czy czasem by z boiska za to nie wylecial.a distin to faktycznie, porazka na calej lini byla. chociaz pocieszenie to marne niestety…

      Odpowiedz
      1. Michał Okoński

        Oczywiście kiedy piszę „pierwsza bramka”, mam na myśli… drugą. Chodzi mi o dwa gole, które padły już w doliczonym czasie gry. Niejasno się wyraziłem, przepraszam. Tę naprawdę pierwszą zawalił oczywiście Evra.

        Odpowiedz
  2. ~alasz

    Dodam jeszcze, już (względnie) ochłonąłem, że ten mecz, Everton-MU był wyśmienita reklamówka ligi, jeden z najlepszych meczy w tym sezonie, bez wątpienia, było wszystko. pochwalić nalezy obie drużyny, które grały w piłkę, czysto, z respektem dla siebie, (był taki incydent na lini cahill-vidic, ale to chyba jedyny). Taki futbol, takie nastawienie chciałbym oglądać cały czas (poza relaksem MU w końcówce…). Brak symulacji, tarzania sie po boisku i płaczu, respekt. Wielokrotnie byłem krytykowany za ataki na „mniej niż klub”, ale oni tak nigdy nie zagrają. Po takim finiszu, myśle ze everton teraz już „zaskoczy”. tak grając jak z villa i MU nie mozna cały czas tracic punkty. Chelsea w tej chwilima mecz z blackpool, to znaczy ze po 5 kolejkach, maja mecze z 5 najsłabszymi klubami w lidze. 2 beniaminków wigan i west ham i jedynie ciut lepsy stoke, na tle ktorego juz tak nie brylowali. Więc nierobia na mnie póki co wrażenia.

    Odpowiedz
    1. ~Michał Zachodny

      Czy Blackpool to jeden z pięciu najsłabszych zespołów w lidze… Broniłbym chłopców Hollowaya. Jasne, Chelsea nie imponuje bo bije malutkich, ale ich BIJE (przepraszam za internetowy okrzyk;) ), na dodatek rzadko wskakując wyżej trzeciego biegu. Ze Stoke nie zaimponowali, ale inaczej by to było gdyby Lampard karnego strzelił… a i tak nie dali zbyt wielu nadziei drużynie Pullisa na dobry wynik. Ja chciałbym zobaczyć reakcję kibiców MU gdyby oni rozbili w czterech meczach Wigan, WBA, Stoke i WHU stosunkiem bramek 17-1…. z kolei pewnie kibic Chelsea nie widziałby w tym nic specjalnego. Tak to już jest:)

      Odpowiedz
      1. ~Golden_Guy

        Ktoś wyliczył, że analogiczne cztery mecze z zeszłego sezonu skończyły się dla Man Utd stosunkiem bramek 16-0. Tyle tylko, że były rozsiane po kalendarzu. Za wcześnie, żeby wyciągać wnioski z tych spotkań, choć powiem szczerze, że firepower Chelsea mnie trochę przeraża. Owszem, co najmniej 5 bramek spośród tych siedemnastu to były okropne klopsy obrony i/lub bramkarza, ale nie można The Blues odmówić tego, że wyciska z przeciwników ostatnie soki i to daje im obecnie przewagę nad United.To, co pan Michał odniósł do Wayne’a Rooneya, rozciągnąłbym na całą drużynę. Fani Diabłów pocieszają się, że wywieźliśmy dwa punkty więcej niż rok temu z tzw. „trudnych terenów”. Jednak, żeby Craven Cottage czy Goodison Park odczarować, trzeba wyjść na boisko pewnym siebie. Tego przez długie partie meczu z Evertonem United brakowało, a jeśli do tego dojdzie dziwne szafowanie siłami (Park za Evrę, 2 zmiany niewykorzystane – „nicht verstehen”), a wreszcie brak koncentracji… Mogło być rewelacyjnie, jest tylko dobrze.

        Odpowiedz
        1. ~Michał Zachodny

          Przepraszam, nie widziałem, żeby United grali w zeszłym sezonie z West Bromwich Albion;)Ja tylko zwracam uwagę, że zupełnie inaczej pojmuje się wysokie zwycięstwa, powiedzmy, Arsenalu, niż to, że Chelsea od kwietnia gromi rywali w 3/4 spotkań ligowych. I albo już się wszyscy do tego przyzwyczaili, albo ktos drużynę Ancelottiego lekceważy. Ja wiem na co wskazują wypowiedzi typu: 'mnie ta forma The Blues nie rusza’ i podobne. Nie mam o to pretensji, po prostu się temu dziwię:)

          Odpowiedz
    2. ~Tomas_h

      alasz, zazdroszczę ci dwóch rzeczy – pierwsza to ochłonięcia, bo ja jeszcze dzisiaj z młodą przy śniadaniu się wściekałem na nie do końca udany weekend, a ta druga to twoje zdanie na temat chelsea. jak na moje to ich forma jest szokująco dobra (i to od paru ładnych miesięcy, a nie od 3 tygodni) i nic nie zapowiada jej schyłku. i nie mam nic przeciwko temu, abym się mylił …

      Odpowiedz
  3. ~Graaf

    A ja mam takie pytanie – czy ktoś zliczył ilość kolejnych podań Arsenalu przy akcji na 4:1, do momentu ostatniego podania w kierunku Veli? Bo było to imponujące, przypominało trochę tę bramkę Cambiasso dla Argentyny w meczu bodajże przeciwko Serbii 4 lata temu. No i warto też wspomniećo chyba ostatecznym powrocie do wielkiej formy Fabregasa. Asysty naprawdę fantastyczne (w sumie 3, a i przy braamce Songa miał swój udział).

    Odpowiedz
    1. ~Michał Zachodny

      http ://www.guardian.co.uk/football/chalkboards/96xzC41oKi6x6LH4A1bw Specjalnie dla Ciebie… do policzenia, ja zbyt zmęczony i się nie podejmuję:)

      Odpowiedz
  4. ~erictheking87

    z tej kolejki widzialem tylko united z evertonem i druga polowe poolu z city, wiec do nich sie odniose.zgadzam sie z Panem, Panie Michale co do oceny decyzji jaka podjal fergie – moim zdaniem byla sluszna i skuteczna, chociaz prosze pamietac, ze campbell chyba nie mial takich osobistych zawirowan tuz przed derbowymi meczami (wiem, ze mial jakis romans z bodajze 18 latka i byla to dosyc glosna sprawa, ale nie umiem tego umiejscowic w czasie ;]), a rooney zazwyczaj w meczach z evertonem prezentowal sie niezle.jednak jesli chodzi o evansa, to nie wiem czy byl takim slabym ogniwem. popisal sie paroma swietnymi blokami, a jakichs razacych bledow z jego strony nie przypominam sobie. ba! skysports ocenilo go na 8.evra mial mecz dosyc sredni, no i ta przewrotka… ehh… fergie na pewno powiedzial mu co o niej mysli.meczu liverpoolu z birmingham byl jednym z wielodocinkowego cyklu 'zobaczyc i zapomniec’. nie uwazam, ze mierelles pokazal sie z dobrej strony… jedynymi rzeczami jakimi blysnal bylo przegranie pojedynku, po ktorym komentator stwierdzil 'welcome to the premier league’, i oddanie strzalu ktore poszlo wzdluz bramki.jak dla mnie debiut kompletnie anonimowy, zreszta nie spodziewam sie niczego specjalnego po tym graczu. przypuszczam raczej, ze moze stac sie rownie 'sensacyjnym’ transferem co aquillani.byl i juz go nie ma.do kategorii dobrego debiutu wsadzilbym raczej koncheskiego, ktory mial bardzo przyjemna druga polowe (jak mowilem, nie ogladalem pierwszej, wiec nie moge w pelni ocenic).generalnie liverpool wyglada w tym sezonie jak druzyna ze srodka premiership i moze zakonczyc rozgrywki na miejscu w okolicach 10, jesli dalej beda taki futbol prezentowac (w co jednak sam nie wierze).

    Odpowiedz
  5. ~Bandzior

    Vaart to wychowanek Ajaxu, więc wcale nie zaskakuje mnie, że się dobrze wprowadził. Wychowankowie holenderskiego klubu rozbijają się po wszystkich najlepszych ligach Europy i, w zależności od miary swego talentu, w większości dają sobie świetnie radę. A van der Vaart talentu ma co niemiara, także może w Tottenhamie stać się piłkarzem nawet na miarę Modricia.

    Odpowiedz
  6. ~mewstg.blox.pl

    a propos Jom Kipur: Tottenham chciał przenieść mecz ze względu na część kibiców. Nie udało się. Zainteresowani mogą skorzystać z programu wymiany biletów.

    Odpowiedz
      1. ~mewstg.blox.pl

        Gdy się ogląda mecze z lat 90-tych to na trybunach flagi Izraela można wyłapać całkiem podobnie jak te z Solidarnością na Espana’82

        Odpowiedz
  7. ~Spokojnie

    Wracając do MU – jak wytłumaczyć manewr zamiany Evry na Parka w tym meczu? Ok, Evra nie był sobą (jak w jakiejś reklamie, jeszcze by tylko brakowało, żeby zamiast niego taka siwa babcia ganiała po boisku ;)), ale wpuszczenie za niego Parka było dla mnie cokolwiek dziwne i nawet, gdyby MU utrzymało wynik i wygraną, nie do końca rozumiałabym to zagranie taktyczne. Przecież wiadomo było, że Park poleci do przodu, O’Shea musiał przejść na miejsce Evry i zrobiła nam się lekka dziura między Scholesem i Fletcherem a formacją obronną, o tyle bardziej niebezpieczna, że pod koniec meczu nie każdy gracz uczestniczący w akcjach ofensywnych ma siłę wracać i pomagać w defensywie (a i nie zawsze ma ku temu motywację, bo kto by się spodziewał, że coś złego może się stać, gdy się prowadzi w 89 minucie dwiema bramkami – to mogło być powodem wspomnianego „wrośnięcia” Naniego w murawę przy trzeciej bramce). Zastanawiam się, po co więc SAF wykonał manewr, jakby musiał za wszelką cenę gonić wynik, jakby konieczne było rzucanie wszystkiego na jedną szalę i wstawił piłkarza ofensywnego za defensywnego. Mógł wpuścić młodego do przodu, jeśli chciał wzmocnić atak, a jeśli bał się, że „stroną Evry” może stać się coś złego, to chyba miał pod ręką lepszych defensorów, niż Parka? Park na dzień dobry stał już niepilnowany w polu karnym Evertonu, ale z wracaniem do defensywy, to szło mu gorzej. Gdy widziałam Parka przygotowanego do zmiany myślałam, że wejdzie za Giggsa na przykład (któremu już się zdarzało nie nadążać za akcjami ofensywnymi pod koniec), żeby jeszcze szarpnąć w końcówce.

    Odpowiedz
    1. ~michalj

      Też tego nie rozumiałem. Myślałem, że chodzi o jakąś kontuzję, ale żaden portal tego nie potwierdza. Evra odkąd pamiętam nie zmieniany był nigdy, jeśli nie było ku temu poważnego powodu (kontuzja), bardzo rzadko SAF zmiania również obrońców w czasie gry. To był zdecydowanie strzał w stopę, tym bardziej, że Park jest przynajmniej dwa razy wolniejszy niż chociażby sezon temu.

      Odpowiedz
      1. ~adipetre

        Nie wiem gdzie Capello ma i mial oczy. Baines od kilkunastu miesiecy notuje wystepy wylacznie dobre lub bardzo dobre, na mundial nie pojechal (bo niby Warnock lepszy), a teraz przegrywa rywalizacje z rezerowym Arsenalu. Everton zagral bardzo przyjemnie dla oka, gral w sposob wg. mnie bardziej wyrafinowany niz United, do czego Ferguson sie przylozyl. Nigdy nie zrozumiem za co graja w takim klubie Neville czy O”shea.

        Odpowiedz
        1. ~Stefan

          Neville – z powodów innych niż wyłącznie czysto piłkarskie. Po pierwsze to legenda i kapitan klubu, po drugie świetny przykład dla młodzieży, po trzecie wciąż zdarzają mu się naprawdę świetne mecze. Były czasy, że Scholes był totalnie bezproduktywny, a teraz…O’Shea – to jeden z najlepszych dublerów na świecie, dlaczego? Otóż dlatego, że potrafi wejść i całkiem poprawnie zagrać na KAŻDEJ pozycji na boisku włącznie z bramką. Owszem może nie są to błyskotliwe występy, ale zawsze można na niego liczyć. Do tego nie dąsa się jeśli miesiącami musi siedzieć na ławie. Mało jest dziś takich zawodników

          Odpowiedz
          1. ~darek638

            Jesli chodzi o Neville to masz częsciowo rację jest kapitanem i legendą ale w takiej formie nie może być dobrym przykładem dla młodzieży wręcz przeciwnie. Natomiast jeśli chodzi o J.O’shea masz 200% racji to wspaniały sportowiec świetny kolega i rzeczywiście na tym poziomie najwszechstronniejszy piłkarz na Świecie. Nie pamiętam niestety w jakim meczu i gdzie pod koniec stał na bramce, bronił i to jak! Wspaniały zawodnik mam dla niego wiele sympatii.

          2. ~Golden_Guy

            Mały update: Neville nie założy już opaski kapitana. Jego obowiązki przejmą najpewniej Vidic lub Rio.Decyzja moim zdaniem słuszna. Neville owszem jest legendą klubu, ale w ostatnich latach tę legendę rozmienia na drobne. Nie wierzę, by tak jak Giggs czy Scholes zdołał powrócić do pełni formy, tym bardziej, że pozycja na której występuje wymaga końskiego zdrowia (pozostała dwójka może w pewien sposób kompensować swoje niedostatki; Gary nie powstrzyma Pieenara siłą autorytetu). Nie oznacza to oczywiście, że Neville’a będziemy rzadziej widywać w składzie, ale mam nadzieję, że niesie to większą szansę dla Rafaela, który potrzebuje regularnych występów teraz, nie dopiero po odejściu starej gwardii.Przy okazji: średnia wieku United w meczu z Evertonem wyniosła 30,2 roku.

          3. ~Bartek

            Widzę, że nie jestem jedynym kibicem podziwiającym Johna. Nie znam drugiego zawodnika grającego na tym poziomie, który byłby tak pokorny, a jednocześnie tak przyzwoity piłkarsko. A przecież nie jest tak, że John jest wyłącznie zapchajdziurą – jemu też zdarzają się mecze świetne, pamiętam nawet jakieś jego bramki i dużo meczów, w których był obrońcą bardzo kreatywnym. I chyba tylko Wayne’a odważyłbym się wstawić na większą ilość pozycji (napastnik, drugi po Scholesie rozgrywający w Anglii :), a także obrońca który w ważnych meczach pokazywał, że wie, jak wygląda wślizg i pościg za skrzydłowym). I w przeciwieństwie do miłośników pięknej piłki uważam, że dla MU O’Shea i Fletch są dziś nie mniej ważni niż Nani, Berba, Valencia, a nawet Giggs.

  8. ~taxi_rock

    Tak jak nie przepadam za Pulisem, tak wczoraj mi zaimponował, gdy pojawił się na meczu po przerwie. Wydawałoby się, ze ma pełne prawo sobie mecz odpuścić, ale pojawił się i jego drużyna wygrała. Fajny mecz był. Początek dla Villi, w pewnym momencie wydawało się, ze jak przycisną i podwyższą, to skończy się wysokim wynikiem, ale Stoke zdołało wyrównać, by chwilę później (na sekundy przed końcem) wygrać. Trochę szkoda, bo kasa poszła na remis :p ale porażka Villi też cieszy.

    Odpowiedz
    1. ~Tomas_h

      stoke naprawdę byli wczoraj świetni. Tak jak everton ciągnęli do końca (to chyba magia własnego boiska) i cel osiągnęli. determinacji można chyba tylko pozazdrościć. a mecz na serio świetny, aż na finał us open się spóźniłem :-)))

      Odpowiedz
      1. ~alasz

        Finał US open to sa w tym roku żednada. Pada-nie pada-pada, az sie odechciewa oglądać. Niestety nadal… Przyznam że od czasu Samprasa juz tak nie sledze tennisa, stał sie sportem dla zawodników wybieganych, „przebijaczy” i innych im podobnych. Brakuje mi elegancji, piękna gry serve & voley.

        Odpowiedz
      2. ~Bartek

        Mnie tam US Open aż tak nie grzało, ale za to mecz Stoke świetny. Cieszy widok (nawet na ławce) Eidura G. 🙂 i taka walka, jaką pokazali podopieczni Pullisa. A Jones na początku sezonu wygląda tak ze trzy razy lepiej niż np. Torres. 🙂

        Odpowiedz
  9. ~rafal kluczniok

    Pytanie WYŁĄCZNIE dla Pana Michała: jaki wynik bramkowy WIDZI Pan dziś na Werderze…?Dziękuję za odpowiedźPozdrawiam

    Odpowiedz
    1. Michał Okoński

      Nigdy tego nie robię: nie typuję wyników Tottenhamu. Są silne przesłanki mówiące, że do bramki gości coś wpadnie. Czy równie silne są przesłanki, że coś wpadnie do bramki gospodarzy? Mocno wierzę w to, że Bale i Lennon będą kręcić ich bocznymi obrońcami, więc…

      Odpowiedz
      1. ~Bartek

        Wprawdzie zdecydowałem się na MU, ale widzę, że Koguty znalazły argumenty. „Mój” Crouch znowu pokazuje, że warto na niego stawiać – świata nie oczaruje, ale swoje strzeli.

        Odpowiedz
  10. ~alasz

    Man Utd: Kuszczak – Brown, Ferdinand, Smalling, Fabio – Park, Fletcher, Gibson, Valencia – Rooney, Hernandez.Rezerwowi: Van der Sar, Evans, O’Shea, Anderson, Giggs, Owen, Macheda.Zadzwoniłem po ambulans, lepiej niech juz beda w gotowości, obrona to mieszanka końskiego zdrowia i doświadczenia…2 najlepszych graczy w tym sezonie, Scholes i berba nawet na ławke nie zawitali.Fergie ufam ci, ale miej ty na uwadze moje zdrowie…

    Odpowiedz
    1. ~Bartek

      A i moje zdrowie na szwank naraża. Obym się mylił, ale sądzę, że taki skład to jednak buńczuczność. Roo właśnie zawalił akcję na 1-0, a całość jakaś taka nieprzekonująca.

      Odpowiedz
      1. ~Bartek

        Sir Alex przesadził. Na takich siłaczy, jakich mają Rangersi trzeba maksymalnie konstruktywnych graczy. Ani Fletch, ani Gibson nie spełniają oczekiwań. Scholesa brak. Kogoś, kto by znalazł jakąś lukę. Berby zresztą też – wysokiego i silnego cwaniaka.

        Odpowiedz
        1. ~alasz

          Niezgrani, nigdy nie grali w takim zestawieniu, jestem poprstu załamany… nie tworzą okazji, wiec nie ma możliwości strzelić. Rangersi nie popełnaili błedów, bo ich nikt nie przycisnął.Szczyt pomysłu? Wycofaj do Gibsona ten strzeli z dystansu, jedyne co robiliśmy cały mecz. Wywalczony punkt!! Hurra…

          Odpowiedz
  11. ~Tomas_h

    makabra, kaszana i żenada. tylko tyle mam do powiedzenia. ewentualnie dodałbym porównanie do ekstraklasy – i już :-(((

    Odpowiedz
    1. ~alasz

      Valencii w tym seoznie juz nie zobaczymy, nie wiem co dokłądnie sie stało, ale skoro kibice mieli łzy w oczach, faulujacy złapał sie za głowe to najprawdopodobniej koniec sezonu, o ile nie kariery.

      Odpowiedz
      1. ~Fablokeiro

        nie jestem kibicem MU ale jestem fanem futbolu…Valencia prawdopodobnie ma złamaną nogę w kostce…wypada życzyć szybkiego powrotu do zdrowia!!!

        Odpowiedz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *