Gdyby Garetha Bale’a nie było, należałoby go wymyślić. Może zresztą go wymyślono, może przed dwumeczem Tottenhamu z Interem kandydatem na bohatera podobnej narracji był Jack Wilshere, tylko czerwona kartka w meczu z Birmingham zepsuła szyki jej autorom?
Wizerunek piłkarza angielskiej Premier League pogarszał się z roku na rok: megagwiazdy wyjeżdżały za granicę, w gorszących okolicznościach zmieniały kluby albo awanturowały się o podwyżki, a jakby tego było mało – stawały się przedmiotem skandali obyczajowych, albo uwodząc dziewczyny kolegów, albo sypiając z prostytutkami, kiedy w domu czekała ciężarna żona (o aferach pomniejszych, jak bójki w nocnych klubach czy pijatyki w pubach, nawet nie wspominam). Gdybym był szefem angielskiej ekstraklasy, negocjującym kolejny intratny kontrakt ze sponsorem tytularnym albo zastanawiającym się, ile są warte prawa do transmisji na najbliższe sezony, byłbym w ostatnich miesiącach cholernie zmartwiony. Podobnie gdybym był patriotycznie usposobionym, żyjącym z pisania o futbolu gościem z Fleet Street. Ech, żeby jeszcze tak koronkowo nie spieprzyli mundialu…
W ciągu ostatnich dwóch dni miałem okazję zrobić sobie kilkadziesiąt nowych fiszek do i tak pokaźnego archiwum na temat Garetha Bale’a (jeśli ktoś byłby zainteresowany spożytkowaniem tej wiedzy w formie, powiedzmy, kilkudziesięciostronicowej rozprawy, oczekuję propozycji…). Rzecz w tym, że dowiedziałem się nie tylko, ile kilometrów przebiegł podczas wtorkowego meczu (dwanaście, co samo z siebie nie robi aż tak wielkiego wrażenia, ale z tego aż 1114 metrów w tempie wyższym niż 21 kilometrów na godzinę, i aż 719 metrów sprintem, czyli szybciej niż 24 kilometry na godzinę – średnia dla piłkarza Premier League to odpowiednio 691 metrów przy 21 km/h i zaledwie 324 metry przy 24 km/h, przy trzecim golu, czyli w ostatniej minucie meczu, Bale przebiegł 68 metrów z prędkością ok. 30 na godzinę!; podobno w Tottenhamie żaden piłkarz nie miał takich statystyk od czasu, kiedy zaczęto je sporządzać) albo że dowiedziałem się, skąd się wzięły i do czego służą czarne taśmy, które przykleja sobie do ud (wzięły się z Japonii, nazywają się Kinesio, wcześniej używali ich m.in. Lance Armstrong i Venus Williams, i generalnie zabezpieczają używane w ekstremalnych warunkach mięśnie przed uszkodzeniami). Angielskie media bombardują mnie informacjami również na temat jego rodziców (mieszkają wciąż w Cardiff, a Bale spędził z nimi kilka dni wolnego, które Harry Redknapp dał mu w ubiegłym tygodniu), dziewczyny (ma ją jeszcze od czasów szkoły średniej i wygląda właśnie jak dziewczyna z liceum, nie ze sceny czy wybiegu dla modelek), niechęci do alkoholu (szampana za tytuł piłkarza meczu nie otworzył i nie zamierza otwierać), skromności (na trening zdarza mu się chodzić piechotą, porównania do Messiego nie robią na nim wrażenia, o zmianie klubu nie myśli, w ogóle jako piłkarz musi się jeszcze wiele nauczyć, a jeśli idzie o szybkość, to gdzie mu tam do Theo Walcotta…), społecznego zaangażowania (właśnie broni swojej dawnej szkoły przed zamknięciem)… Doprawdy: wymarzony idol dla młodzieży i wspaniała reklama, której straszliwie w ostatnich miesiącach potrzebuje angielski futbol.
Ja oczywiście nie twierdzę, że to wszystko zostało zmyślone. Więcej: w moim, jako kibica Tottenhamu, najlepszym interesie leży to, żeby Gareth Bale rzeczywiście okazał się normalnym chłopakiem z sąsiedztwa, któremu woda sodowa nie uderza do głowy. Jestem jednak świadom, że w ciągu dwóch tygodni jego wartość rynkowa wzrosła o kilkanaście milionów funtów (mówi się, że do trzydziestu), a specjaliści od marketingu uważają, że jako młody, przystojny, utalentowany Brytol może wyciągnąć w ciągu najbliższych pięciu lat jakieś dwadzieścia milionów z reklam (doradzałbym szampony, jeden lewoskrzydłowy Tottenhamu już je reklamował). W kwestii przyszłości Garetha Bale’a wolę się więc nie zakładać – choć ucieszyła mnie rada, której udzielił mu za pośrednictwem mediów jeden z takich speców od marketingu: „Trzymaj się, chłopie, Harry’ego Redknappa”.
PS Wiem, wieczór powinien należeć do Lecha i Manchesteru City, ale mnie ciągle nie minęła Balemania. Szczęśliwie wygląda na to, że i o jednych, i o drugich będziemy jeszcze mieli okazję pisać, bo przygoda Poznaniaków z Ligą Europejską ma wszelkie szanse potrwać dłużej niż dalszy ciąg kadencji Roberto Manciniego w zespole szejków. Jeżeli jeszcze straci punkty w niedzielę z West Bromwich, albo co gorsza we środę z Manchesterem United…
Przeczytałem Pański wpis i z bólem serca odsyłam do artykułu (dobrze że u mnie na wydziale wyborcza jest gratis, niekiedy sie coś przeczyta), który zaczyna sie tak samo (skromny, chłopak, jeździ na bmxie, dziewczyna-miłość z młodych lat), ale tego pana już nie ma… niby mówi to samo przed kamerą, niby wciąz skromny, a jednak dziś bliżej mi uwierzyć że to sprawna reżyseria.Bale’wi życze żeby sie udało, bo jak napisałem pod poprzednia notką, nie zwariować udaje sie nielicznym, Harry’emu akurat sie udało.http://www.sport.pl/sport/1,65025,8563720,Przemiana_Wayne_a_R__Chlopaka_z_ulicy_juz_nie_ma.html
Bale przebije Giggsa bez problemu. Jest genialny od dawna i bedzie jeszcze dlugo.Ale takiej atmosfery i dopingu jak przy Bulgarskiej w Poznaniu nie ma w calym UK,sorry.Kopciuszek leje milionerow,niemal tak jak gts! a szczescie zawsze sprzyja lepszym! Ale to juz bylo,teraz czas na derby Krakowa! PASY!!!
Nie wiem skąd ta pewność, że przebije Giggsa… Ryan w jego wieku miał już na koncie 2 nagrody dla najlepszego młodego gracza ligi, jedną dla najlepszego młodego piłkarza w Europie, i nastrzelał 17 bramek w sezonie. Póki co Bale niech kroczy własną ścieżką, nie może stawiać sobie poprzeczki aż tak wysoko jak dorównanie wielkiemu Walijskiemu Czarodziejowi. Nie ukrywam jednak, że pasuje jak nikt inny, by przejąć po Giggsie legendarną „jedenastkę” w United, gdy ten odwiesi buty na kołku.
Zgadzam sie z niemal wszystkim tylko co do przejęcia numeru 11 mam inne zdanie. Uważam że było by pieknym gestem ze strony klubu gdyby zastrzec numer 11 właśnie dla Ryana Giggsa. Przebolejesz Bale’a z inna liczba na plecach? 😀
Różnica między Giggsem, a Balem jest taka, że ten pierwszy jest jednym z najlepszych i najbardziej utytułowanych skrzydłowych w historii piłki, a ten drugi przynajmniej póki co jest jest wielkim talentem, a takich talentów od kiedy Giggs jest aktywnym piłkarzem przewinęło się przynajmniej kilkanaście.Bardzo podoba mi się gra Bale’a i dobrze mu życzę, ale żeby wyrokować o jego wyższości nad legendą światowej piłki Bale musi zrobić coś więcej niż zagrać w całej swojej karierze kilka jakby to powiedzieli brytole outstanding meczów…
Absurdalne jest takie wyrokowanie. Bale jest następcą Giggsa w takim samym stopniu jak Gourcuff Zidane’a, Robinho Pelego, Nani Cristiano Ronaldo itd. Oceniać będziemy ich po skończeniu kariery, a nie takie promowanie na siłę nowych legend.
Siłą Bale’a jest na pewno to, że jest rodakiem Giggsa i gra na wyjątkowo słabo obsadzonej w Wielkiej Brytanii pozycji lewoskrzydłowego. Zawodników tak jak on naturalnie lewonożnych jest mało, to zresztą jeden z uroków tego sportu, więc i konkurencja jest stosunkowo mniejsza, a porównania z Walijskim Czarodziejem tylko wyolbrzymiają jego nieprzeciętne osiągnięcia. I całkiem przeciętny, jak na gwiazdę, życiorys.Na tym podobieństwa między oboma zawodnikami się kończą. Bale’owi na pewno jest bliżej do Antonio Valencii niż do Ryana Giggsa. O ile legendę United do dziś cechuje nienaganna technika, niepowtarzalny styl dryblingu, tak Bale polega przede wszystkim na monstrualnej wydolności i sile fizycznej. Tak jak Valencia obrońców ośmiesza prostym punt and run, idealnie wybierając momenty, w którym trzeba zmienić tempo. Oczywiście to nie jedyne jego sztuczki w rękawie (największy jego atut to przede wszystkim dośrodkowania), ale przy stylu gry Tottenhamu właśnie te niezwykłe rajdy najsilniej rzucają się w oczy (swoją drogą, wydaje mi się, że z Interem Londyńczycy grali zbyt, hmmm… podnieceni). Jestem przekonany o tym, że Bale pozostanie w Tottenhamie. Walijczyk jest ulubieńcem White Hart Lane, a zespół Redknappa będzie się tylko rozwijał, szczególnie jeśli uda się utrzymać miejsce premiowane awansem do przyszłorocznej CL.Czy chciałbym zobaczyć Bale’a w Man Utd? Oczywiście, myślę, że szczególnie zadowolony z tego byłby Giggsy, mając świadomość, że jego odejście nie zostawi tak wielkiej wyrwy w drużynie, jak obecnie się na to zanosi. Z drugiej strony, czuję, że byłoby to zwyczajnie nie w stylu Fergusona. Ostatni wielki zakup – Berba (znów w słabszej dyspozycji), był podyktowany potrzebą wprowadzenia nowego pierwiastka do taktyki, w miejsce argentyńskiego bliźniaka Rooneya. Skończyły się lata dominacji finansowej United i nawet obiecane wzmocnienia (czyżby? SAF zaprzeczył że nadejdą one w styczniu) pewnie nie wzbudzą zachwytów samym brzmieniem nazwiska. Bale zresztą będzie na celowniku kilku firm „psujących rynek” więc nawet kwota rzędu 30 milionów z zaskórniaka Szkota może nie wystarczyć na podkupienie skrzydłowego.Jeśli jednak Bale pojawiłby się na Old Trafford, myślę, że mógłby przejąć numer 11 tak jak siódemkę bez żenady przejął po Ronaldo Michael Owen. United jest zbyt dużym klubem, by zawieszać numer nawet ze względu na największego zawodnika naszych czasów. Nikt nigdy nie ugiął się pod dziedzictwem Charltona czy Besta. W końcu nie jesteśmy w stanie przewidzieć, czy ich następcy nie narodzą się za parę lat.alasz -> Dzięki za ten artykuł o Rooneyu.
Wrzucam link do arytkułu o Il Fenomeno, czyli moim zdaniem, o największym talencie jaki grał w piłke za mojego życia. „Gruby” w formie był nie do powstrzymania, pamietacie jego 3 bramki na OT? Schodząc widownia Teatru Marzeń zgotowała mu owacje na stojąco.http://sport.onet.pl/pilka-nozna/ostatni-rok-il-fenomeno,1,3771700,wiadomosc.html
Zagladam juz od dluzszego czasu na Panski blog i pozostaje mi tylko pogratulowac. Uwielbiam lige angielska, zadna liga tak nie zaskakuje, o zadnej nie moznaby pisac tak wiele i tak cudownie. Tutaj co kolejke dzieje sie cos, czego nikt by sie nie spodziewal. Ale wracajac do tematu. Moze to bedzie wyjete troche z kontekstu ale akurat nie zostalo to zdanie nigdzie przez Pana rozwiniete w tekscie wiec uwazam je niejako za calosc mysli. Chodzi o „[…]Wizerunek piłkarza angielskiej Premier League pogarszał się z roku na rok: megagwiazdy wyjeżdżały za granicę, w gorszących okolicznościach zmieniały kluby albo awanturowały się o podwyżki, a jakby tego było mało – stawały się przedmiotem skandali obyczajowych, albo uwodząc dziewczyny kolegów, albo sypiając z prostytutkami, kiedy w domu czekała ciężarna żona (o aferach pomniejszych, jak bójki w nocnych klubach czy pijatyki w pubach, nawet nie wspominam). Gdybym był szefem angielskiej ekstraklasy, negocjującym kolejny intratny kontrakt ze sponsorem tytularnym albo zastanawiającym się, ile są warte prawa do transmisji na najbliższe sezony, byłbym w ostatnich miesiącach cholernie zmartwiony.”. Moim zdaniem, bedac oczywiscie przeciwnikiem zdrad malzenskich, bijatyk czy skrajnego pazerstwa na pieniadze, Ci pilkarze przez takie czyny pokazuja, ze sa zwyklymi ludzmi. Ludzmi, ktorzy tez maja problemy, tez maja jakies uczucia, plany i wyobrazenia co do zycia. Udowadniaja, ze pomimo perfekcji na boisku nie sa nieomylni w zyciu codziennym. Czyz to nie zbliza ludzi, ktorzy co weekend zasiadaja w ilosciach milionowych przed telewizorami czy monitorami, zeby sledzic zmagania tych samych ludzi, ktorzy w ciagu tygodnia przezywaja rozterki na tle sercowym, zyciowym ? Czy nie myslimy sobie czasami, ze pomimo braku niesamowitego talentu jaki oni maja, laczy nas z nimi cos. Czy ludzie sa sobie wierni i sie nie zdradzaja ? Nie, tak nigdy nie bylo a w dobie tego co sie dzieje teraz czyli internetu i seksu kipiacego z mediow, niestety ale nasze granice moralne powoli znikaja. Wbrew pozorom, wydaje mi sie, ze wlasnie to, ze do mediow trafiaja raz po raz nowinki, ze zawodnik X awanturowal sie w nocnym klubie, albo ze pilkarz Y zdradzil swoja zone z przyjaciolka, moze paradoksalnie przysparzac tej lidze fanow. Lige angielska uwaza sie juz od bardzo dawna za lige szybka, dynamiczna a co sie z tym wiaze tez brutalna. Nawet ostatnimi tygodniami podniesiony glos przez Murphiego w sprawie zespolow grajacych celowo futbol „na nogi rywala” moze byc tego dowodem. Wiec jak mozemy oczekiwac, ze zawodnicy ktorzy co sobote zdzieraja z siebie skore, wylewaja siodme poty nierzadko narazajac siebie jak i przeciwnika na szwank, w tygodniu siedza grzecznie w domku popijajac kawke i ogladajac „M jak Milosc” 😉 Oczywiscie sa wyjatki ( chociazbyVidic na boisku nieustepliwy, bezpardonowy chociaz do brutali bym go nie zaliczyl, nie przypominam sobie jakiegos celowego ataku z jego strony, swiadczy to o jego profesjonalizmie) od mojej teorii ale zachowanie czesci z tzw „zlotych awanturnikow” uswiadamia mi jednak fakt, ze to co widze w sobote i niedziele na angielskim podworku, to nie fikcja i rezyseria. Ci zawodnicy sa naprawde tacy jacy sa. Jesli ktos ma charakter awanturnika, to tym awanturnikiem jest i Bog jeden wie, kiedy wybuchnie na boisku ( Diouf, Bowyer, Keane ). Wiec mysle sobie, ze w XXI wieku, w czasach kiedy tylko skandal moze nas przyciagnac przed ekrany albo do czytania gazet, nie do konca liga angielska musi sie martwic o ogladalnosc i intrantych sponsorow. Ludzie chca zeby ich herosi z boiska chociaz na chwile pokazali slabosc i zrownali sie z nimi samymi…
Na szczęście w UK jest inaczej niż u nas. Mają inne standardy moralne. U nas osoba publiczna mająca swobodne życie obyczajowe staje się ulubieńcem mediów osobą pożądaną i podziwianą tam od bohaterów wymaga się więcej niż od zwykłych ludzi i słusznie. Co do poglądu, że teraz w Polsce kontakty męsko damskie są swobodniejsze niż kiedyś też mam inne zdanie. Medialni bohaterowie „niby” pokazują kierunek na swobodę ale wśród normalnych ludzi nie celebrytów związki są ściślejsze niż kiedyś a wiem co mówię bo jestem ojcem dwóch dorosłych synów. Doczekaliśmy się niezwykle mocnych kobiet i jak patrzę na młode związki to na ogół dziewczyny rządzą…niestety… a może to lepiej? Wystarczyło jedno pokolenie by całkowicie zmienić „układ sił” w polskich związkach.
Zaczynajac moj watek akurat nie tego sie spodziewalem bo schodzimy tutaj juz raczej w strone psychologi, socjologii i innych tematow zupelnie niezwiazanych z pilka. A jesli chodzi o wzorce, to nie wiem czy tak w „zdegenerowanej” Wielkiej Brytanii wiecej sie wymaga od bohaterow, przyklady, prosze bardzo : George Best ulubieniec wyspiarzy pomimo trybu zycia jakie prowadzil od dziesiatek lat. Paul Gascoigne moze byc kolejnym przykladem. Amy Winehouse nie mowiac juz o wokalistach mocniejszych grup rockowych w UK 😉 U nas to jest narazie raczkowanie, i jak sie uslyszy o tym, ze aktor X czy prezenterka Y popalala ziolko czy przylapali ich na wciaganiu „podejrzanego” proszku ze stolu, to juz pismaki maja o czym pisac a ludzie o czym czytac. W UK gwiazdy sie otwarcie przyznaja do uzaleznien od koki czy hery, trafiaja na odwyk i robia z tego show, a w USA to nawet program typu reality show powstal, wiec chyba jednak nie do konca masz racje, ze od herosow sie wymaga wiecej. Moze i wymaga, ale kazdy wie, ze presja jaka na nich ciazy jest przeogromna i kazdy sie moze wkoncu zlamac.Co do kobiet w Polsce to fakt, umiejetnie wykorzystuja to co im dala natura : seksapil. To on powoduje, ze polacy traca glowy i zamieniaja sie w cieple kluchy ktore pozniej daja soba pomiatac. I wcale sie juz tego nie wstydza jak dawniej, wrecz przeciwnie eksponuja to jak sie tylko da. Nie wiem ile Panscy synowie maja lat – ja mam 24 lata – i wiem , ze kobieta mna nie porzadzi, bo ja wiem lepiej i juz ;]
Jeszcze gwoli wyjaśnienia, napisałem wcześniej że uważam że Tottenham strąci Arsenal, co wciąż podtrzymuje. Nie miałem na myśli, a tak wydaje mi się ze zostało to odebrane, że Arsenal spadnie z TOP4. Tego nie napisałem. Chodzi mi o stanie sie tym lepszym w północnym londynie. Coś jak, trzymajmy sie porównań do MU lat 90, strącenie Liverpoolu z ich …. grzędy :DArsenal w moim odczuci nie robi postępów. Od młodych zawodników, a to juz nie sa żółtodzioby, to sa gracze w wieku Rooneya i Ronaldo, Nalezy oczekiwac postępów. Takie notuje na pewno Nasri, no i Walcott odbił sie od dna jakim był zeszły sezon. Wilshare ma potencjał, ale nie jestem przekonany czy Wenger, o czym pisałem, umie zamienić potencjał w gracza z najwyższej półki, bo może się skonczyć tak ze Jack dalej będzie ładnie podawał i ładnie grał z klepki ale nie będzie siekał 20 goli w sezonie i drugie tyle asyst, a wtedy, tylko wtedy, będzie graczem z najwyższej półki. Sir Alex potrafi to robić, Wenger? nie ma na to dowodów w przekonywującej liczbie.Swoją drogą, widzieliście bebe? 4.8 mln funtów? Darmo.
Prędzej City strącą United w Manchesterze, niż Tottenham Arsenal w północnym Londynie…..
Oh, coś szybko stał się ten Bale gwiazdą światowego formatu, za szybko. Powiedzmy sobie szczerze, gdyby nie te dwa mecze z Interem to wciąż byłby jednym z wielu kopaczy EPL. Czekamy na potwierdzenie formy kilkunastoma dobrymi meczami, nie dwoma. Rzadko oglądam Premier League, ale tydzień temu widzałem MUTD vs. Tottenham i tam Gareth już tak nie błyszczał jak z Interem. Cóż pożyjemy zobaczymy ;)——————-www.pubpsort.pl – publicystyka sportowahttp://pubsport.pl/historia-na-naszych-oczach/ – o sukcesie Lecha
Bo prawda jest taka, ze Bale oprocz predkosci nie ma ani zwodu, ani balansu. Popatrzcie na Lennona, na Naniego, nawet Giggs mial swoj firmowy zwod lewa noga (odbijal lekko w lewo a potem scinal w prawo i pilke miedzy nogami rywala puszczal). Bale jak narazie zaprezentowal 5 takich samych akcji, pilka przed siebie i mine rywala predkoscia. A przeciez wystarczy ustawic taktyke, ze to juz pomocnik zaczyna atakowac Balea a obronca na 10-15 metrze asekuruje… Bez zwodu i balansu walijczyk juz nie powtorzy swojego wyczynu. Ciekawe czemu taki genialny taktyk jak Benitez tego nie zrobil ? Dzis mecz z Boltonem, zobaczycie jak wylacza sie z gry Garetha 😉
NAWET Giggs?! To o Ryanie ktoś znany (niestety wyleciało mi z głowy kto) powiedział kiedyś: „A to ten facet co okiwałby 3 obrońców w budce telefonicznej?”. Akurat Giggs jest jednym z najlepszych techników w historii EPL. Nawet taki Ronaldo mógł mu pod tym względem buty czyścić, mimo, że oczywiście w czasach kiedy on grał to wszystko inne miał już lepsze (przyspieszenie, strzał, wydolność itd.) bo Ryan najlepsze lata ma już za sobą. Także to „nawet” przy Nanim i Lennonie wygląda wyjątkowo śmiesznie.Co do Bale’a to zgadzam się, że nie jest on wyśmienitym dryblerem ale czy musi być? Ktoś dobrze napisał, że on przypomina Valencie, na niego też wszyscy narzekali, że zna jeden zwód i poza tym to wypuszcza sobie piłkę i idzie na szybkość. Tylko, ze mimo narzekań udało mu się szybko stać niezastąpionym zawodnikiem w takim klubie jak United. Jedyną wadą tej techniki jest to, że w wieku 30 lat kiedy straci juz swoją motorykę i kondycję to straci swój jedyny atut – podczas gdy ktoś z wyśmienitą techiką może mimo gorszej szybkości i wydolności dużo dłużej czarować. Także chociażby z tego powodu nie widzę za bardzo możliwości żeby Bale dorównał legendzie Giggsa.
Myślę, że w dniu takim jak ten na blogu traktującym o Premiership warto wspomnieć, że dzisiaj mija ćwierć wieku od kiedy ówcześnie jeszcze Alex Ferguson objął United. Kiedy je obejmował stał jeszcze mur Berliński, na mapie widniał skrót ZSRR, a w Polsce podobno (osobiście nie pamiętam) kupowało się mięso na kartki… Na samą myśl przechodzą po mnie ciarki
A jednak 24 lata… faktycznie 6 listopada 1986 roku, 25 rok dopiero się dziś zaczyna
Jesteśmy w połowie jego rządów :D. Czego życze tobie, sobie i wszystkim kibicom MU.
Panie Michale,a gdzie można znaleźć ten esej Rushdiego, o którym niedawno Pan pisał?
Niektóre mecze Manu naprawdę kosztują tyle nerwów, że się po prostu w pale nie mieści. Dziękujcie mojej babie, że włożyła koszulkę, ja wam mówię ;-)))))
Takie United właśnie chcę oglądać, rzucające wszystko na jedna kartę, siedzące na przeciwniku przez ostatnie dwadzieścia minut non stop, nie pozwalające przeciwnikowi całymi minutami nawet wyjść z własnego pola karnego. Bramka w ostatnich sekundach meczu to jest coś najpiękniejszego w całym kibicowaniu – bramka, która koniec końców przez ostatnie kilkanaście minut meczu wisiała w powietrzu i należała się dla United.Formę Parka nakreśla sinusoida – jeszcze na początku sezonu od patrzenia na jego zagrania opadały ręce, minęło kilka miesięcy i opada szczęka…Pisałem to już po poprzednim meczu – jestem niemalże pewny, że po zakończeniu sezonu Matt Jarvis przejdzie do lepszego zespołu. Ten piłkarz ma spory potencjał i myślę, że w odpowiednio dobrej drużynie będzie w stanie lepiej go wykorzystać
Ślę kwiaty, tylko podaj adres 😀 Meczu nie oglądałem byłem na łazienkowskiej oglądając ekstraklasę, no i bawiąc sie z najlepszymi kibicami w Polsce.
Panie Michale, jak gra Tottenhamu? Ze skrótu wnioskuję, że to pierwszy mecz Kłusaków, w którym starali się grać w piłkę i wygrali zasłużenie…Piękna bramka Pawliuczenki, a kto wie jakby się mecz ułożył gdyby sędzia odgwizdał spalonego przy pierwszej bramce Daviesa.
MU wygrało dziś mimo wszystko, znów dzięki sile woli, bardziej niż gry. Gracze cierpieli na grypę, część na biegunkę, ale jakoś wyrwali te punkty. To właśnie jest MU, „thats why you never write them off”. Heart of the champions.Powrót Hargo trwał 6 minut, smutne, ale na szczęście zerwał mięsień uda, nic kolanom nie dolega. Wróci, wierze w to, szkoda by było żeby cąły ten wysiłek poszedł na marne. Teraz oby tylko gracze i Sir Alex wyzdrowieli i jedziemy z City, będzie ciężko, ale z takim duchem nie moze się nie udać.PS. Stevenie Gerrardzie, prosze zebys jutro nie grał dla chelsea tylko dla swojej drużyny, nie musisz podawać drogbie jak rok temu, pamiętaj jesteś z tymi czerwonymi.
Jak rozumiem Lech swojego wpisu się doczeka?
zapraszam do mnie, blog o modzie z klasą,www.impossible—is—nothing.blog.onet.pl
No nie do wiary – Torres obudził się w najbardziej właściwym z najwłaściwszych momentów :-))))) Ależ gole, ależ grają – super, po prostu super
Obejrzałem mecz LFC – CFC i nie jestem w stanie napisać nic oprócz tego, że pierwsza połowa w 100% należała do LFC, a druga do CFC. Pisząc, że Torres w formie jest jednym z najlepszych napastników na świecie ameryki nie odkryję – wspaniały piłkarz i co najważniejsze -kompletny, ciężko mi znaleźć jego słabe strony.Porażająca bezsilność Blues – bicie głową w mur. Trzeba przyznać, że obrona Liverpoolu nieźle dzisiaj zagrała. Reina miał jedną nieprawdopodobną wręcz interwencję, ale… Chelsea też miała sporo szczęścia w kilku sytuacjach. Football bloody hell – wczoraj do 93 minuty meczu z Wolves wydawało mi się, że dzisiaj United będzie miało już siedem punktów straty do lidera, tymczasem ma dwa. W środę na CoMS derby Manchesteru – ciekawe, czy tak bardzo osłabione United będzie w stanie ugrać korzystny rezultat.
W tej kolejce wszyscy grali dla United (no może poza City, które akurat przerwało kiepską passę i ma tylko 3 punkty straty), więc rewelacja, że to wykorzystali. Z City szykuje się bitwa – nie dość, że derby, nie dość, że City po porażkach chce mocno odbudować morale, nie dość, że mają całkiem poważne problemy ze sobą (np. Tevez tęskni za ojczyzną i córkami), to jeszcze z podtekstami (duch niedoszłego transferu Rooneya będzie się unosił nad stadionem…). Nie ma co liczyć na to, że znów ktoś wpadnie na pomysł, że lepiej sfaulować napastnika wychodzącego sam na sam w 4 minucie meczu i grać przez ponad 85 minut w 10tkę, niż odrabiać jednobramkową stratę albo że gracze City zaczną sobie skakać do gardeł – do tego meczu podejdą z całą „powagą majestatu” oraz chęcią udowodnienia, że dalej się liczą w walce o tytuł i przegrana na przykład z Lechem niczego w tej kwestii nie zmieniła. Mam nadzieję, że piłkarze United zagrają ze szczególną uwagą na popełniane w tym sezonie własne błędy (jakieś tracenie dwóch goli w doliczonym czasie gry, czy coś takiego ;)) i będą walczyć o każdy metr boiska.
Oby tak było – myślę o tej walce o każdy metr. Boję się tego spotkania (uważam że to będzie bardzo ciężki mecz i trudno będzie wywieźć od szejków jakieś punkty), ale zobaczymy. Diabły są w końcu w ciągu, a jak wiadomo pęd i dobre wiatry potrafią czynić cuda. To powinien być naprawdę świetny mecz.
Bedzie ciężko, jako że mamy liczne kontuzje i wirus panuje w naszym obozie, ponoć berba ma być gotów, możne Giggs, na pewno nie Nani, chyba ze to zasłona dymna.
Pierwsze rzecz ktora nasuwa mi sie po przeczytaniu tej notki to przede wszystkim – deprecjonowanie PL, ciagle mam wrazenie ze pan sadzi ze PL notuje regres, a tu przeciez bzdura ! PL nigdy nie byla tak mocna, nawet wtedy gdy 3 kluby znajdowaly sie w 1/2 LM. Ale tak to juz jest osoby kibicujace La liga gloryfikuja PL, z kolei ci ktorzy kochaja PL umniejszaja lige swoich westchnien.