Owszem, losy Andre Villas-Boasa zostały przesądzone wczoraj, ale nie na The Hawthorns, gdzie jego piłkarze odnieśli dziesiątą porażkę w sezonie (na 40 meczów pod wodzą młodego Portugalczyka – stanowczo zbyt wiele, jeśli doliczymy jeszcze 11 remisów…), tylko na Anfield Road, gdzie Arsenal wydarł zwycięstwo gospodarzom i przeskoczył Chelsea w tabeli. W takich momentach, przy ewidentnym rozpędzie rywala (6 punktów Kanonierów w meczach z Tottenhamem i Liverpoolem), trudno o dalsze cierpliwe mówienie o przebudowie, na którą potrzeba czasu: trzeba działać natychmiast, ratując, co się da, czyli szanse na przyszłoroczne występy w Lidze Mistrzów. Jestem, jak wiadomo, zwolennikiem dawania menedżerom czasu, nawet kiedy wydaje się, że pierwsze wyniki mają poniżej oczekiwań (ileż to razy przywoływałem argument z Fergusona, a raczej z jego trzeciego sezonu w MU, kiedy przed pucharowym meczem z Nottingham Forest był ponoć o włos od zwolnienia), ale do licha: w rozsądnych granicach. Trudno być cierpliwym wobec szkoleniowca, skoro gołym okiem widać np., że za kilka miesięcy spuści cię z ekstraklasy…
Całkiem niewykluczone, że Andre Villas-Boas był właściwym menedżerem w niewłaściwym momencie – że zadanie, które otrzymał, było klasycznym przykładem mission impossible. Przebudowanie starzejącego się składu wiązało się przecież z naruszeniem interesów nietykalnych dotąd, mających wyjątkowo mocną pozycję w oczach właściciela i zarządu supergwiazd. Co oznacza, że wiązało się także z radykalnym pogorszeniem atmosfery w szatni, z konfliktami i podziałami, pielgrzymowaniem do właściciela ponad głową menedżera itd., itp. Gdyby jeszcze Villas-Boas miał wyniki, łatwiej byłoby przejść nad tym wszystkim do porządku dziennego. Wspomniane supergwiazdy – Czech, Lampard, Terry, Drogba, Essien – być może podporządkowałyby się nieuniknionemu, gdyby porządki robił ktoś rangi Hiddinka czy Ancelottiego wspieranego przez Wilkinsa, ale młokos, którego część z nich pamiętała jako jednego z mniej ważnych pomocników uwielbianego przez nich (to też ważne, bo ponoć wciąż wymieniali esemesy) Jose Mourinho?
Daję te wszystkie mało odkrywcze zdania z żalem, bo podobało mi się CV tego chłopaka i długo (no, długo jak na standardy Chelsea, oczywiście) miałem poczucie, że wie, co robi – także zmieniając taktykę czy piłkarzy podczas meczów. Trudno go winić za kontuzję Essiena albo kontuzję i pozaboiskowe kłopoty Johna Terry’ego. Trudno się też dziwić, że w przekonaniu, iż Drogba lub Anelka wkrótce odejdą i mając do dyspozycji kupionego za 50 milionów Torresa, próbował sadzać dwóch pierwszych na ławce. Trudno nie irytować się sytuacją, w której cała odpowiedzialność spada na barki menedżera, a kiepsko grający piłkarze schodzą z linii strzału (i de facto wychodzą na zwycięzców konfliktu ze szkoleniowcem!). Minione tygodnie jednak – zwłaszcza po porażce z Evertonem i osławionym spotkaniu z drużyną, które zamiast oczyścić atmosferę zaogniło konflikt, bo menedżer posadził na ławce podczas meczu Ligi Mistrzów najostrzej krytykującego go Ashleya Cole’a – przyniosły przekroczenie punktu krytycznego: nawet jeśli w Chelsea byli piłkarze, którzy chcieli walczyć za klub, to nie wyobrażali sobie dalszej pracy z tym trenerem, a i on zaczął pokazywać, że nie wytrzymuje presji, dokonując chaotycznych roszad w składzie. Co w ostatnich spotkaniach robił na boisku beznadziejny Raul Meireles, doprawdy nie potrafię wyjaśnić niczym poza zbieżnością narodowości piłkarza i menedżera – z pewnością nie wydawał się lepszy od Lamparda. Oczywiście nigdy nie jest tak (powtórzę zdanie sprzed kilkumastu dni), że piłkarze rozmyślnie grają przeciwko szkoleniowcowi – „rzecz w tym, że to oni, nie właściciel klubu wychodzą na boisko. I że jeśli nie mają zaufania do szkoleniowca, ich gra może wyglądać właśnie tak, jak gra Chelsea w sobotę. Ślamazarnie, bez energii, bez przekonania, że odmiana niekorzystnego wyniku pójdzie jak z płatka, bo menedżer powie im, jak to zrobić”.
W całej tej sprawie pieniądze, którymi epatują nas media, a które Roman Abramowicz wydał na zastąpienie Ancelottiego Villas-Boasem, wydają mi się nieistotne: na biednego nie trafiło. Istotne jest pytanie, czy podejmując decyzję o zwolnieniu Portugalczyka właściciel klubu ma jakiś inny pomysł, poza powierzeniem prowadzenia drużyny (czy naprawdę aż do końca sezonu?) Roberto di Matteo? Przypominam sobie niejasno, że także Włoch był przypadkiem człowieka, którego zwolnienie z pracy przez West Bromwich przyjmowałem z żalem, ale równocześnie z poczuciem, że bez tego zdecydowanego kroku klub zmierza prostą drogą do Championship. Naprawdę on, stojący przez ostatnie miesięce ramię w ramię z Villas-Boasem, ma teraz prześcignąć Arsenal i Tottenham w tabeli? Przecież braliśmy taki scenariusz niezliczoną ilość razy: żeby naprawdę coś się zmieniło powinna przyjść naprawdę nowa miotła, musi zadziałać Efekt Nowego Menedżera… Czy nową miotłą będzie ten, za którym tak tęsknią w Cobham, czyli Jose Mourinho? Na niego z pewnością trzeba będzie poczekać do końca sezonu, ale, po pierwsze, on także będzie musiał powiedzieć dawnym ulubieńcom: „Chłopaki, wasz czas dobiega końca”, a po drugie – do końca sezonu trzeba jeszcze odwojować to miejsce w Lidze Mistrzów.
Zostawmy jednak kłopoty Romana: zajmijmy się przez chwilę tymi, którzy mu ich przysporzyli, czyli zawodnikami Liverpoolu i Arsenalu. A kibicom tych ostatnich zaproponujmy myślowy eksperyment: które miejsce zajmowałaby ich drużyna w tabeli, gdyby jesienią jakiś uraz wyłączył z gry Robina van Persiego, tak jak to miało miejsce z Jackiem Wilsherem? Albo, dla równowagi: które miejsce zajmowałby Arsenal, gdyby latem nie odeszli Nasri z Fabregasem i to oni obsługiwaliby będącego w niewiarygodnej formie Holendra? Śledzę angielską ektraklasę ładnych parę lat, ale nie przypominam sobie drugiego przypadku piłkarza aż tak bardzo wyrastającego formą ponad kolegów z drużyny. Nie odbierając nic Wojciechowi Szczęsnemu (wczoraj pomagał mu niejaki słupek…), w tym sezonie van Persie ciągnie zespół w górę niemal samodzielnie: wystarczy zobaczyć, jaki procent bramek strzelonych przez Arsenal, to właśnie jego bramki. Ech, gdyby Liverpool miał zawodnika z podobną skutecznością: dwie okazje, dwa gole… Ech, gdyby piękne akcje Suareza nie kończyły się na Szczęsnym bądź słupku, gdyby lepiej uderzali Kuyt czy Martin Kelly… Paradoksalnie przecież Liverpool rozegrał może najlepszy mecz w sezonie, częściej utrzymywał się przy piłce (zwłaszcza na połowie rywala), miał więcej sytuacji i dośrodkowań, zmuszał piłkarzy Arsenalu do błędów – tylko goli nie strzelał, w odróżnieniu od rywali, pardon: van Rywala.
A Tottenham? Zapłacił srogą cenę za proste błędy. Świetna w wykonaniu pomocników gospodarzy (Sandro i Livermore niemal kompletnie wyłączyli Carricka i Scholesa) pierwsza połowa dobiegała końca, gdy Walker odpuścił krycie Rooneya przy rzucie rożnym i zrobiło się 0:1. Mimo gola do szatni piłkarze Redknappa zerwali się do kolejnego szturmu, by po kwadransie zawalić krycie przy wyrzucie piłki z autu, i w zasadzie było po meczu. O czym tu gadać, co tu analizować? Chwalić pracowitość, cierpliwość w konstruowaniu akcji, nieustępliwość w walce o piłkę, czy z irytacją wzruszać ramionami, że to wszystko na marne? Manchesterowi United gratulujemy skuteczności Younga i waleczności Rooneya – w sumie to z nim pomocnicy Tottenhamu mieli najwięcej roboty (lekcja Tottenhamu i Liverpoolu jest w tym sensie wspólna: jak powiedział kiedyś Thierry Henry, w piłce nożnej czasami musisz strzelić bramkę). A sami z niepokojem patrzymy na listę kolejnych spotkań: pomijając Puchar Anglii, jeszcze w marcu przyjdzie grać z Evertonem na wyjeździe, Stoke u siebie, a wreszcie z Chelsea na Stamford Bridge. Strzeżcie się id marcowych.
Męczące już jest to gdybanie (a ponoć kibice Arsenalu ciągle gdybają :p) co by było gdyby Robin się połamał .. strzelali by inni. Na pewno nie tak duzo, ale by strzelali, dorobek bramkowy rozłożyłby sie na innych piłkarzy. Tak jak było po odejściu Henry’ego, przestano go szukać na boisku i nagle pomocnicy zaczęli więcej strzelać. Można odwrócić pytanie i się zastanowić, czy długa seria bez trofeów ciągle by trwała, gdyby nie kontuzje Robina w poprzednich latach (gdzie tracił regularnie po pół sezonu), albo gdzie byłby ARsenal, gdyby Wilshere mógł grać, ale imo nie ma to sensu, było minęło, jest jak jest. van Persie połamany nie jest i trzeba się cieszyć (lub smucić, w przypadku kibiców drużyn walczących z AFC o 3-4 miejsce).Na pewno cieszy fakt, że pomimo fatalnego występu udało się wygrać i to na Anfield, gdzie o 3 punkty zawsze jest bardzo ciężko. Kolejne znakomite zagranie Songa, ma już 8 asyst na koncie (choć nie jest skrzydłowym i nie kosztował 20 mln 😉 ) Kameruńczyk ma najlepszą średnią w lidze (defensywny pomocnik !!) jeśli chodzi o tzw. through balls (0,7 na mecz),
Kiepsko się ten Song ustawia i stąd częste faule. Choć podaje – czasem – genialnie. Wczoraj rzucił genialną piłkę do RVP
W przypadku Liverpoolu trudno już mówić o pechu. Pecha można mieć dwa, trzy razy,ale nie co tydzień! Meczy w których Liverpool zdecydowanie dominował,ale nie potrafił wygrać było w tym sezonie mnóstwo. Pokuszę się o stwierdzenie,że gdyby to Van Persie był odpowiedzialny za strzelanie bramek w LFC to drużyna Dalglisha walczyła by nie o Top4 ale o mistrzostwo! No,ale właśnie, to „gdybanie” jest bez sensu. Van Persie gra w Arsenalu i to prawdopodobnie jego drużyna zajmie 4 miejsce w lidze. Co do AVB – to się musiało tak skończyć. Jestem nawet zaskoczony,że Romek zwolnił go dopiero teraz! Di Matteo to może być taki Grant. Będzie siedział cicho i być może piłkarze Chelsea coś tam ugrają jeszcze w tym sezonie. A później przyjdzie Benitez…
Z Liverpoolem sytuacja jest prostsza niz sie wydaje. Oni maja WIZUALNĄ przewagę spowodowana głównie tym ze lądują ta piłkę w pole karne kiedy tylko sie da, bijąc rekordy dośrodkowań, a to nie sa jakieś dobre okazje strzeleckie. Jak tak sobie spokojnie spojrzeć na statystyki z wczorajszego meczu, opieram się na tych z livesports.pl to zobaczymy ze LFC miał 13 strzałów na bramke z czego 7 celnych. Arsenal na 10 strzałów miał tez 7 strzałów celnych. W tych 7 celnych strzałach sa dwa kuyta, karny i dobitka po niesłusznym rzucie karnym wysymulownaym przez suareza (moje zdanie potwierdził wczoraj Shearer w MOTD).Najśmieszniejsze jest to, że najlepsze okazje pool stworzył sobie wtedy gdy nie dośrodkowywał piłki na pałę w pole karne. Wtedy jednak swoje umiejętności zaprezentował Downing (to jest chyba jeszcze lepszy biznes niz carroll, a wydawało by sie że nie możliwe), raz nie trafiając w piłkę gdy bramka była pusta, druga raz partacząc ostatnie podanie.LFC nie kreuje dogodnych sytuacji strzeleckich, a przynajmniej nie w dużej liczbie, wczoraj była ta akcja z słupkiem suareza i te partactwo downinga. Nawet gola padł po samobóju, do którego kościelny nie powinien był dopuścić.Co by było gdyby RVP grał w LFC?Kuriozum gdzie najlepiej wyszkolony technicznie napastnik ligi gra z drewnianymi kolegami, frustracja że nie graja mu dobrych piłek i efekt bramkowy nie wiele lepszy niz obecny. Zanim mnie ktoś po wyklina niech zada sobie jedno proste pytanie, kiedy ktoś w LFC zagrał taka piłke jak song na 2:1?
po wyklina? Dziwne słowo, ale jak już to raczej razem pisane. Suarez miał dwa słupki, Downing i Kelly spieprzyli równo, a gdyby Gerrard był na boisku to Kuyt by nie musiał kopać w Wojtka. Martwi mnie, że w LFC nie widzą albo nie chcą widzieć, że transfery nie wyszły i trzeba kupić 2 napastników i dwóch skrzydłowych – reszta jest ok. Najlepiej żeby kupili jakiegoś murzyna. Każdy dobry zespół ma teraz w ataku lub pomocy murzynów. Śmiesznie to brzmi ale tak jest.
No, Barca i Real mają ich w ofensywie na pęczki.
Ale riposta. Akurat w realu czy barcelonie kasa i wysyp talentów pozwalają im dobrze grać bez czarnych, chociaż takowi się zdarzają. Bardziej chodziło mi o Premier League, ale w innych ligach też ich nie brakuje.
Ten będzie dobry?http://fakty.interia.pl/raport/wybory_2008_usa/news/pierwszy-czarnoskory-prezydent-usa,1205965,5033Spełnia wszelkie kryteria.
Nie, nie będzie dobry. Dobry lewak to martwy lewak.
Dobry baran, to zabanowany baran. Gospodarz ewidentnie przysypia.
Cichutko czerwony cepie.
Nie uważasz, że zagalopowałeś się trochę ze swoim politycznym ekshibicjonizmem? Na tym piłkarskiem forum zapewne niewielu ludzi interesuje, komu życzysz śmierci, więc może zachowasz to następnym razem dla siebie?
Ty, ale po co ty mi odpisujesz? Odpowiedziałem żartem na żart alasza, a lewaczki w płacz.
Trzeba było wysłać Alaszowi smsa, zamiast tego napisałeś na blogowym forum, więc każdy może ci odpisać. No więc odpisuję – taka bucera razi w oczy niezależnie od tego przeciw komu jest skierowana, jako czytelnik apeluję o darowanie sobie.
W zamyśle z mojej strony miał byc sarkazm, bo kolega góral, napisał idiotyczne kryterium docelowego transferu.
alasz akurat ty nie oceniaj co jest idiotyczne. Napisałem, że każdy mocny zespół PL ma murzynów, którzy dobrze grają i tyle. Nie ma czarnych w ofensywie mu, CFC, Arsenalu, MC czy Kogutów? To są dobrzy piłkarze. LFC skupił się na Brytyjczykach co mnie cieszy, ale zabrakło zawodników tańszych a robiących dużo dobrego. Zaraz napiszesz, że przecież Yaya Toure był drogi – był, ale jest masa innych, którzy by się przydali.
Chłopie, napisałeś coś w stylu „cza im murzyna! murzyn dobry być!” i oczekujesz, że ktoś tego nie wyśmieje?
Ja jebe. Zwróciłem uwagę na pewną prawidłowość i na to, że było wielu fajnych grajków tanio do wyciągnięcia. Czarni dobrze sobie radzą w PL i nie tylko. Nie używam słów typ „cza” smarkaty wsioku. Trochę dziwni jesteście robiąc taki wątek z mojej skromnej wypowiedzi, a w zasadzie z jednego zdania. Zaznaczyłem też, że zdanie to śmiesznie brzmi. Ale nie, standardowy głupek wyszedł przed szereg i poszło…
chyba jednak po prostu trochę ci się nudzi.
10 goli Robina w tym roku kalendarzowym, co myśli sobie Alan Shearer?
Jeszcze odnośnie Robina, strzelił aż 45% wszystkich bramek Arsenalu, ale … Arsenal ma ich w sumie 55, więc 30 goli zdobyli pozostali piłkarze (tyle co cały Liverpool) różnica jest więc dość wyraźna, oba kluby dość wyrównane z małą różnicą w postaci 25 bramek Robina. „lepszy” od Robina jest Demba Ba, ktory strzelił 46% bramek Newcastle, wynik miałby jeszcze lepszy, jakby karnego wykorzystał :p
Nawiązując do samego tytułu-wyśmienity film z Goslingiem i Clooneyem o tym samym tytule, szczerze polecam.Co do Chelsea a właściwie Rosyjskiego właściciela, to chyba genetyczne w tym narodzie, że dysponując niesamowitym potencjałem (on pieniędzmi, kraj złożami) który może uczynić ich właściciela potęgą, pokazują jak idiotycznie to roztrwaniać (ostatnim wydaniu bloombergu czytałem o Gazpromie-głupota w narodzie pozostaje silna).Robin van Persie jest najlepszym piłkarzem w lidze w tym sezonie. Z dość sporym zapasem. To jest tez chyba jedyny jego sezon w Arsenalu bez jakiejś (odpukać) cięższej kontuzji. Jest w gazie, oby prezentował podobna formę na euro, zawsze dobrze życzyłem holendrom.Jak ktos napisał od poprzednim postem, to defensywa wygrała MU ten mecz, bo chodź Spurs byli wyraźnie lepsi to defensywa jako tako odpierała ich ataki i nie mieli 100% szans poza ręką adebayora.PS. Co do LFC, kiedy oni maja mniej dośrodkowań od rywala?
Z perspektywy czasu misja AVB w obecnych realiach Chelsea wydawała się po prostu niemożliwa do wykonania. Za młody trener, za mocno związana ze sobą grupa starszych piłkarzy i do tego właściciel, który pozornie daje czas na poukładanie menadżerowi wszystkich spraw, a tak naprawdę oczekuje wyników od razu. Gdyby przy najgorszych relacjach w szatni Chelsea biłaby się z Manchesterami o mistrza Roman ani by pomyślał o wyrzuceniu AVB. Ciekawe, jak potoczy się kariera Portugalczyka. Moim zdaniem nie powinien pchać się znów do wielkiego klubu z jakąś „misją specjalną”(np. Inter), ale znaleźć robotę tam, gdzie nie będzie wielkiego ciśnienia.I coś mi mówi, że Chelsea powinna wystrzegać się Mourinho. To najemnik. Najlepszy na świecie, gdzie nie trafi, zrobi wynik, ale po jego odejściu znów przyjdzie długo leczyć całemu klubowi kaca.Co do Tottenhamu, a właściwie samego Harry’ego – na jego miejscu widząc jak wszyscy mnie wypychają z WHL na gorący stołek selekcjonera dwa razy bym się zastanowił, po co mi ta praca 😉
A ja widzę miejsce dla AVB na stołku Harry’ego, w Tottenhamie mógłby spokojnie budować drużynę bez presji czasu – ma też wykonawców do podobnej gry jak w Porto. A Redknapp pewnie zdecyduje się na pracę z kadrą z jednego bardzo prostego powodu – ze słabszymi drużynami osiągnął już wiele i pewnie będzie chciał spróbować swoich sił na wyższym szczeblu. To dla niego ostatni dzwonek, bo maksymalnie popracuje jeszcze kilka lat, więc jeżeli nie teraz to kiedy?
W wypadku HR do repry, to jestem jak najbardziej na tak dla AVB w Spursach 🙂 zwłaszcza w pakiecie z Radamelem Falcao :):):)
Alan Shearer za czasów gry w Blackburn był jak dzisiaj Van Persie.Gdy tylko grał Blackburn był pewniakiem. 112 goli w 138 dla Rovers.
To był inny świat, Blackburn topiło się w kasie w tamtych czasach i miało sporo naprawdę dobrych graczy. Shearer miał zauważalnie lepszy zespół niż RVP w moim subiektywnym odczuciu.
Czy Blackburn w połowie lat 90-tych było takie mocne? Jedno mistrzostwo zaledwie, lipa w LM, a w 1999 spadek z ligi.
Za wikipedią: 92/93 Rovers 4. miejsce 16 goli w 21 występach Shearer’a (pół roku kontuzja); 93/94 2.m i 3g/34m; 94/95 1.m i 34g/42m; 95/96 7.m i 31g/34m. BARDZO PORÓWNYWALNIE wg mnie 🙂
Oczywiście 93/4 31 goli/ 34 mecze
Co do Chelsea i wolnego etatu tam, to jest ciekawy czy te działania Romka z trenerami nie będą odstraszać co niektórych lepszych menedżerów. Wiadomo to posada dobrze płatna, gdzie w grę wchodzą miliony, nie tylko z tytułu kontraktu, ale także za jego zerwanie 🙂 ale czy czasem posada w Chelsea nie robi się swojego rodzaju misją dla samobójców?Jestem ciekawy ile czasu przyjdzie poczekać aż Abramovich domyśli się, że problem nie leży w szkoleniowcach, ale w szatni, w wygórowanych ambicjach gwiazd u schyłku kariery, gdzie oni zdają się mieć do powiedzenia więcej niż menago…Dobrze być w takich momentach kibicem Man Utd lub Arsenalu i wiedzieć na czym się stoi.
No właśnie chyba zmierza ku temu, że trenerzy mogą brać tę robotę na zasadzie „Jak jest głupi, to niech płaci”. Popracują pół roku, zgarną ładną sumkę za zerwanie, a w branży wizerunkowo i tak nie traci się wiele, bo wiadomo, że u Romka wylatuje się już po kilku niepowodzeniach. Czy Ancelotti stracił bardzo na zwolnieniu? Wiadomo było, że było bezsensowne i z zespołu wycisnął wiele.
I zarówno w przypadku Ancelottiego i AVB jakoś nie widziałem wielkiego przygnębienia, kiedy zmierzali na szafot. Raczej smutne przekonanie, że egzekucja jest nieodwołalna – perspektywą na ładną sumkę na otarcie łez.
Panie Michale – jeden piłkarz tak ciągnący cały zespół? Dobre pytanie, przychodzi mi do głowy Kevin Phillips w swoim złotym sezonie w Sunderlandzie, ew. Matt Le Tissier.
No to zobacz ile % bramek Demba Ba zdobył dla Newcastle :]
Tylko, że tu nie chodzi tylko o % statystkę, a raczej o wsparcie od kolegów z zespołu jakie dostaje lider.Śmiem twierdzić, że Ba dostaje większy support od swoich kumpli, niż RVP.
Co do bramki Adebayora, w MOTD Shearer i Dixon uważają że arbiter słusznie postąpił nie uznając bramki, natomiast w sky Neville i Souness uważają ze bramka powinna być.http://www.101greatgoals.com/gvideos/graeme-souness-adebayors-was-a-goal-gary-neville-it-should-go-in-favour-of-the-attacker/Mógł dać mógł nie dać, tego dnia MU miało duuuużo farta.
Dlatego właśnie zdecydowanie mi się nie podoba twierdzenie, że coś zależy od interpretacji sędziego. Powtórzę jeszcze raz: sędzia NIE JEST od interpretacji przepisów, tylko od ich egzekwowania: widzę faul – gwiżdżę, widzę rękę też; nie ważne czy nabita, czy nie nabita. Twierdzenie, że faul był, ale czy za takie coś gwizdac karnego? powoduje tylko tyle, że sędziowie mogą wpływac na wynik rywalizacji, co w samo w sobie jest wypaczeniem.
Ale to właśnie przepisy stwarzają sędziom wolne pole do egzekwowania ich – bo nie zawsze ręka to karny i nie każdy wślizg to czerwień. Tyle, że bez powtórek się nie obejdzie. Akurat wczoraj w wypadku meczu Spurs – United mieliśmy do czynienia z iście wzorowym sędziowaniem, więc nie ma na co narzekać
Ale w którym miejscu narzekam, i podtrzymuje swoją teorię, że mniej będzie kontrowersji, jeśli każda ręka w polu karnym to karny. Jeśli każdy ma tego świadomośc, to i nikt nie będzie miał pretensji, że przyadkowa ręka cóż po prostu tak zrządził los, a widzimisię sędziego i jego interpretacja.
* … a NIE widzimisię …
Gdyby każda ręka w polu karnym była karnym to momentalnie przybyłoby piłkarzy specjalizujących się w nabijaniu piłki na rękę przeciwnika… to dopiero byłaby komedia.
Decyzja i interpretacja musi należeć do arbitra. Nie żebym tego chciał, ale to człowiek i tylko człowiek musi ocenić czy cos jest już odepchnięciem czy jeszcze walka bark w bark. Oczywistym jest że jego ocena jest subiektywna, no bo jest jego. Tak wiec zawsze choćby były powtórki (które mają pomagać podjąc mu słuszną, ale subiektywna ocenę, według jego pojmowania zasad, a każdy zasze widzi je ciutkę inaczej) będą dyskusje.Co do Gwizdania każdej ręki, stefan ma racje, przestano by szukać gola a zaczęto walić po łapach.
Tym szybciej trenerzy nauczą obrońców grać z rękami za plecami, co zresztą dla swojego bezpieczeństwa powinni uczyć od początku, (tak jak oduczono wślizgów od tyłu karając takie zagrania czerwoną kartką). Tutaj nie trzeba uciekać się do czerwonych kartek, ale mając ręce z przodu graliby na swoją odpowiedzialność. Zgodzę się, że wzrosłaby liczba cwaniaczków, którzy celowaliby w ręce obrońców przy takich przepisach; zresztą tacy już są, taki np. Nani, skoro można podbiec do piłki wyrzuconej przez bramkarza i kopnąć ją do pustej bramki, to o wiele łatwiej trafić obrońcę w rękę. Najlepszym sposobem obrońców jest nie dać pretekstu ani sędziemu, ani np. takiemu Naniemu. Przepraszam, że posłużyłem się nazwiskiem, ale on najbardziej mi pasował dla zobrazowania przykładu.
Przecież ręce służą także do utrzymywania równowagi. Dlaczego WSZYSCY piłkarze drużyny broniącej mieliby biegać w szesnastce z rękami za plecami? Nie uważasz, że to patologia wyższego rzędu?
Masz rację to byłaby patologia wyższego rzędu, ale jeśli ręce z tyłu miałby tylko obrońca, który jest w najbliższym sąsiedztwie piłki, najczęściej obrońca na przeciwko atakującego, to chyba przyznasz, że ten obrońca mając ręce z tyłu będzie wyglądał zupełnie naturalnie z prawidłową postawą obronną, próbując zablokować strzał/podanie nogami/ciałem/głową.
W takim wypadku – oczywiście, że tak. Zresztą sporo obrońców tak właśnie gra, a przynajmniej starają się tak grać, bo wbrew pozorom w ferworze walki wcale nie tak łatwo jest zdążyć ręce schować za plecy.Jak sam widzisz nie można spowodować żeby każda nawet nabita ręka była karnym, bo spowoduje to patologie. Podobnie jak zbyt szerokie możliwości interpretacji wydarzeń boiskowych przez sędziego. Cała sztuka to jak zwykle znalezienie złotego środka – moim zdaniem tym złotym środkiem są powtórki wideo. Owszem nie naprawią całego piłkarskiego zła, ale wiele by poprawiłyCieszę się, że wypracowaliśmy jakiś consensus
Przecież ręce służą także do utrzymywania równowagi. Dlaczego WSZYSCY piłkarze drużyny broniącej mieliby biegać w szesnastce z rękami za plecami? Nie uważasz, że to patologia wyższego rzędu?
Przynajmniej Arsenal nie musi wyporzyczać swojego strzelca od City.ps. podobno piłkarze spurs w następnym meczu mają zagrać w brązowych spodenkach.”You know it’s coming.”
Niestety na STamford wróci latem Mou. Już kupił sobie dom w Lądku. Projekt Real mu się znudził, a zdobycie mistrzostwa tylko utwierdzi go w przekonaniu, że jestem wieli. Teraz może wrócić tam gdzie miał najwięcej zabawy.Projekt AVB nie istniał. Żeby wojowac ze starszyzną trzeba mieć argumenty i wieelkie cojones. AVB nie kupił szatni, a tylko ją podzielił, a na dodatek był za miękki. Jak się chce odsunąć kogoś ze składu to trzeba mieć pomysł na alternatywę i byc konsekwentnym. AVB raz odsuwał by po chwili przywrócić, a jego zmiany personalne i taktyki nie dawały przekonania, że wie co robi. Nie ma co płakac. Dostał 20 baniek odprawy, a jeszcze wielu jest przekonanych, ze to świetlana przyszłość menedżerki. Jeszcze dostanie szansę to potwierdzić.
Co do tych bramek van Persiego, pozwolę sobie na małą autoreklamę – na moim blogu znajdzie Pan dokładną odpowiedź na to pytanie. Serdecznie zapraszam: clockend.pl/one-man-team-czyli-jak-to-jest-naprawde
Świetna notka – widać, że sporo pracy włożyłeś w napisanie jej. Mi się bardzo podobała, zresztą ja jestem lekko zboczony na tle statystyk wszelakich;)
Obejrzawszy dwa angielskie hity tego weekendu mogę tylko załamać ręce. Arsenal i Leverpool poza masą błędów, nieporadności i niedokładności dały przynajmniej jakieś emocje. Tottenham-Manchester był jak krzyk rozpaczy ligi angielskiej 2012 roku. 4-4-2 na 4-4-2 i przerażająca nuda. Tottenham w jakimś dziwacznym ustawieniu bez kreatywnego środkowego, z Modićem ustawionym na skrzyde i odpowiedzialnym bardziej za defensywę niż atakowanie, z Sahą trzymanym prawie cay mecz na boisku, do tego grzecznie wystawiający pupę od straty pierwszego gola – tragedia.Chciałoby się powiedzieć coś dobrego o ofensywie MU, ale pochwalić mogę tylko defensywę i ewentualnie Younga za drugą połowę, w której dobił i tak już martwy Tottenham.Chelsea życzę miejsca za Liverpoolem na koniec sezonu i mam nadzieję, że ta banda książąt niezdolna do grania niczego poza tym, czego ich nauczył Mourinho, nigdy już nic nie wygra.
Daj spokój Dziaam. Jak widzę jak taki pajac jak Luiz, regularnie robiący z siebie pośmiewisko, pyskuje Lampardowi, to mnie krew zalewa. Tak samo jak Torres – obrażona panienka zwalająca winę na starszych kolegów za to, że nie umie strzelić do pustej bramki.Prawda jest taka, że tam nikomu poza starą gwardią nie chce się umierać za klub.AVB mógł uczyć się od Robsona i Mourinho najważniejszej rzeczy – man managmentu, zamiast siedzieć z nosem w durnych statystykach i innych popierdółkach taktycznych. Bo na końcu to ludzie wygrywają mecz, a nie taktyka.
Nie zgadzam się. Wydaje mi się ze to własnie stara gwardia poczuła że klub to ONI. Cole, Lampard i Drogba wcale lepiej nie grali niż piłkarze wprowadzani przez AVB. A przede wszystkim nie byli lojalni. Zgoda, AVB nie jest mistrzem man managmentu, ale z drugiej strony na szanse zasługiwał, a takiej nie dostał. Podobnie było z Royem w Manchesterze. Zaczał wykraczać poza swoje oczywiste kompetencje, zrobił zamieszanie w szatni wiec Alex się z nim szybko pożegnał.
A ja nie zgadzam się na ocenianie kompetencji do zarządzania ludźmi na przykładzie trenowania CFC. Dorobek trenerów, którzy próbowali coś zrobić z tą ekipą, świadczy raczej o defektach piłkarzy, niż samych trenerów. Tym zawodnikom potrzeba albo powrotu Mourinho, albo kogoś takiego jak Grant – figuranta bez wpływu na organizację gry.
> Nie zgadzam się. Wydaje mi się ze to własnie stara gwardia> poczuła że klub to ONI. Cole, Lampard i Drogba wcale> lepiej nie grali niż piłkarze wprowadzani przez AVB. A> przede wszystkim nie byli lojalni. Zgoda, AVB nie jest> mistrzem man managmentu, ale z drugiej strony na szanse> zasługiwał, a takiej nie dostał.zasługiwał? to bardzo, ale to bardzo kontrowersyjne stwierdzenie. pierwszą szansę dostał na początku sezonu, gdy mu Romek zaufał, pomimo jego miałkiego doświadczenia. i przez te pół roku robił wszystko aby nie dostać drugiej szansy…> Podobnie było z Royem w> Manchesterze. Zaczał wykraczać poza swoje oczywiste> kompetencje, zrobił zamieszanie w szatni wiec Alex się z> nim szybko pożegnał.A porównania sytuacji Keane’a do sytuacji z AVB totalnie nie rozumiem… Co ma piernik do wiatraka?
Ja nie tweirdzę, że im się nie chce. Twierdzę, że nie potrafią/nie chcą grać nic innego, niż grali za Mourinho i są gotowi postawić się każdemu trenerowi. Spójrz na nazwiska tych, którzy sobie z tym składem nie poradzili: Scolari, Ancelotti, a teraz Villas-Boas – każdy, kto próbował wprowadzić jakieś innowacje, poległ. Drużyna, która w obliczu ewolucji gry nie potrafi się w najmniejszym stopniu dostosować, jest skazana na wymarcie.
> Ja nie tweirdzę, że im się nie chce. Twierdzę, że nie> potrafią/nie chcą grać nic innego, niż grali za Mourinho i> są gotowi postawić się każdemu trenerowi. Spójrz na> nazwiska tych, którzy sobie z tym składem nie poradzili:> Scolari, Ancelotti, a teraz Villas-Boas – każdy, kto> próbował wprowadzić jakieś innowacje, poległ.> Drużyna, która w obliczu ewolucji gry nie potrafi się w> najmniejszym stopniu dostosować, jest skazana na wymarcie.no, no, no… Scolari – gość, który nigdy niczego poważnego nie osiągnął w futbolu klubowym, praktycznie praca w Chelsea była dla niego bardziej nowym doświadczeniem niż nawet dla AVB.Wystarczy popatrzeć na kluby w jego piłkarskiej karierze, by mieć pewność, że jego przygoda musiała zakończyć się katastrofą.Ancelotti? Z piłkarzami dogadywał się nieźle, miał szacunek, wygrał dublet, gorąca głowa Romana go wywaliła z roboty, a nie piłkarze, co zresztą uważam za o wiele większy błąd niż zatrudnienie AVB.Z wymienionej przez Ciebie 3 był jedynym człowiekiem, który naprawdę zasługiwał na to by dać mu więcej czasu.A Villas-Boas? Bądźmy szczerzy – gość był dramatycznie słaby. Nie umiał zarządzać składem, nie był w stanie wymyślić spójnej taktyki, nie potrafił wykazać się nosem do zmian w trakcie spotkania, a jego wybór meczowej 11 także bardzo rzadko się kupy trzymał. W wywiadach pomeczowych także sprawiał marne wrażenie, człowieka niepewnego tego co mówi, a jego zachowanie przy linii końcowej często wyglądało na zachowanie gościa, który po prostu nie wierzy w to co robi i co krzyczy do piłkarzy…Oczywiście możemy sobie dyskutować, że powinno mu się dać szansę, sam zresztą jestem przeciwnikiem wywalania trenerów bez dania im sezonu czy dwóch na pokazanie swojego pomysłu, ale problem w tym, że AVB nie dostarczył praktycznie żadnych sensownych argumentów, ku temu by dac mu tę szansę. Był po prostu beznadziejny w całym zakresie.
Wymieniłem ludzi, którym cięzko zarzucić brak umiejętności zarządzania ludźmi na przykładach innych, niż Chelsea. Na tym m.in. opieram pogląd, że to raczej z nimi jest coś nie tak pod tym względem. Ponadto każdy z wymienionych osiągał tym lepsze wyniki, im bardziej styl i taktyka Chelsea przypominała tę z czasów Mourinho. Każda innowacja powodowała gorsze wyniki i gorszą atmosferę w szatni. Dlatego niech oni się spokojnie zestarzeją i odejdą na emerytury. Czas, żeby jeszcze coś wygrać, minął. Od roku już nie daję im szans na trofea w tym składzie, a od tego sezonu również im ich nie życzę. A AVB to dobry trener – szczerze tak uważam.
a może van Persie strzela tak dużo bo wreszcie dostał szansę bycia liderem nad liderami??? przecież ten chłopak przez lata nie spełniał pokładanych w nim nadziei, aż nagle przyszedł TEN sezon, kiedy ARENAL to ON
http://www.talksport.co.uk/sites/default/files/imagecache/ts_magazine_big_picture/villasboamancinigraphic.jpgbardzo ciekawe(wymowne?) porównanie….
nie, nie wymowne. Mancini to człowiek innego kalibru. Były piłkarz światowego formatu, z długim pasmem sukcesów w poprzedniej pracy i facet, który od razu pokazał kto tu rządzi rozstawiając piłkarzy pokroju Bellamego i Ade czy innego Bridge’a po kątach.Mancini dał jakieś powody aby go zostawić w robocie. AVB praktycznie żadnych, poza młodym wiekiem i dużym odszkodowaniem.
> Mancini to człowiek innego kalibru. A pokażesz to urządzenie do kalibracji ludzi, którym to zmierzyłeś?> Były piłkarz światowego formatu, Co na wartość trenerską przekłada się jak wiemy w 100%…> z długim pasmem sukcesów w> poprzedniej pracy AVB miał niewiele mniejsze sukcesy niż Mourinho obejmując Chelsea. > facet, który od razu pokazał kto tu> rządzi rozstawiając piłkarzy pokroju Bellamego i Ade czy> innego Bridge’a po kątach.No weź.. Jaki problem stanowi kilku indywidualistów w drużynie w porównaniu z tym, czym w Chelsea są Lampard, Terry, czy Cole? To są w ogóle nieporównywalne sytuacje, ani żaden z wymienionych przez Ciebie nie miał takiej pozycji jak trzon Chelsea, ani nie stanowili oni sportowej wartości, której nie można się było pozbyć.Ogarnięcie szatni City to przy robocie w Chelsea wakacje.
> A pokażesz to urządzenie do kalibracji ludzi, którym to> zmierzyłeś?Reputacja w świecie futbolu. Btw. kalibracja, a kaliber, to dwie kompletnie różne rzeczy, więc uwaga totalnie bez sensu, no ale nie będę łapał Cię za słówka.> > Były piłkarz światowego formatu,> Co na wartość trenerską przekłada się jak wiemy w 100%…Raczej chodzi o zyskanie respektu pośród gwiazd. Łatwiej uznać gościa, który był piłkarzem jak my, a w dodatku legendą, gdy samemu było się jeszcze nikim, niż popierdółkę od podawania świstów papieru byłego ukochanego trenera, który nigdy nie kopnął piłki na poważnie, i na którego nikt nie zwracał uwagi gdy był w klubie.Zgodzisz się chyba, że wzbudzenie respektu u graczy tego kalibru bywa kluczowe, i że przeszłość piłkarska ma do tego dużo?> > z długim pasmem sukcesów w> > poprzedniej pracy> AVB miał niewiele mniejsze sukcesy niż Mourinho obejmując> Chelsea.no jeśli Puchar Europy to niewiele mniejszy sukces niż puchar uefa, no to ja nie wiem o czym my gadamy. bo to generalnie inny świat – to jak mistrzostwo kraju i mistrzostwo ligi rezerw.Zresztą Mou, z wysokiego miejsca jakim było mistrzostwo+puchar uefa, wskoczył do innej ligi, jaką było mistrzostwo+liga mistrzów.> > facet, który od razu pokazał kto tu> > rządzi rozstawiając piłkarzy pokroju Bellamego i Ade> > czy> > innego Bridge’a po kątach.> No weź.. Jaki problem stanowi kilku indywidualistów w> drużynie w porównaniu z tym, czym w Chelsea są Lampard,> Terry, czy Cole? To są w ogóle nieporównywalne sytuacje,> ani żaden z wymienionych przez Ciebie nie miał takiej> pozycji jak trzon Chelsea, ani nie stanowili oni sportowej> wartości, której nie można się było pozbyć.> Ogarnięcie szatni City to przy robocie w Chelsea wakacje.No nie przesadzaj, w Chelsea masz 4 chłopa, w porywach do 5. W City cały skład był jak mieszanka wybuchowa (w dodatku cholernie droga) – pytanie co gorsze 4 zidentyfikowanych oponentów, czy wielki burdel, w którym nie wiesz z której strony możesz oberwać, i którego ego może wysadzić szatnię w 5 minut.
> kalibracja, a kaliber,> to dwie kompletnie różne rzeczy, więc uwaga totalnie bez> sensu, no ale nie będę łapał Cię za słówka.Wiem, ale nie uważam, że nawet pasuje.> Raczej chodzi o zyskanie respektu pośród gwiazd. Łatwiej> uznać gościa, który był piłkarzem jak my, a w dodatku> legendą, gdy samemu było się jeszcze nikim, niż> popierdółkę od podawania świstów papieru byłego ukochanego> trenera, który nigdy nie kopnął piłki na poważniePoczekaj, czy Ty teraz porównujesz Manciniego do AVB, czy do Mourinho? :)> Zgodzisz się chyba, że wzbudzenie respektu u graczy tego> kalibru bywa kluczowe, i że przeszłość piłkarska ma do> tego dużo?Raz ma, raz nie ma – nie uważam, że był to warunek konieczny, czego przykładem właśnie Mourinho. Tak jak Mancini przyszedł do klubu z aspiracjami, pieniędzmi, ale bez sukcesów. Droga AVB była bardzo podobna, różnica jest w piłkarzach, których dostał. O koalicji piłkarzy Chelsea mówiło się już przed kadencją AVB, więc to nie jest wymysł mający na celu usprawiedliwienie jego błędów. Tych było sporo, owszem, ale uważam, że ocenianie jego kalibru na podstawie pracy na Stamford nie powinno się odbywać w oderwaniu od tych faktów. > > > facet, który od razu pokazał kto tu> > > rządzi rozstawiając piłkarzy pokroju Bellamego i Ade> > > czy> > > innego Bridge’a po kątach.> > No weź.. Jaki problem stanowi kilku indywidualistów w> > drużynie w porównaniu z tym, czym w Chelsea są Lampard,> > Terry, czy Cole? To są w ogóle nieporównywalne> > sytuacje,> > ani żaden z wymienionych przez Ciebie nie miał takiej> > pozycji jak trzon Chelsea, ani nie stanowili oni> > sportowej> > wartości, której nie można się było pozbyć.> > Ogarnięcie szatni City to przy robocie w Chelsea> > wakacje.> No nie przesadzaj, w Chelsea masz 4 chłopa, w porywach do> 5. W City cały skład był jak mieszanka wybuchowa (w> dodatku cholernie droga) – pytanie co gorsze 4> zidentyfikowanych oponentów, czy wielki burdel, w którym> nie wiesz z której strony możesz oberwać, i którego ego> może wysadzić szatnię w 5 minut.Nie mam cienia wątpliwości, że szatnia Chelsea była nieporównywalnie trudniejsza. Naprawdę nie sądzisz, że trudniej jest przełamać opór grupy, która od lat stanowi o sile drużyny, która wygrywała mistrzostwa kraju i składa się z żywych legend tego klubu, a w dodatku jest skonsolidowana i gotowa wspólnie stanąć w obronie włąsnych racji? Porównujesz to do zapanowania nad ciężkimi charakterami pojednynczych piłkarzy, z których każdy troszczy się o siebie i których wywalenie ze składu (ich już tam nie ma, helooł?) nikogo w klubie nie obejdzie? Ja naprawdę nie przesadzam – to bułka z masłem w porównaniu z sytuacją w Chelsea.
> > kalibracja, a kaliber,> > to dwie kompletnie różne rzeczy, więc uwaga totalnie> > bez> > sensu, no ale nie będę łapał Cię za słówka.> Wiem, ale nie uważam, że nawet pasuje.Huh? Chyba się trochę plączesz przyjacielu 😉 ale odłóżmy ten wątek.> > Raczej chodzi o zyskanie respektu pośród gwiazd.> > Łatwiej> > uznać gościa, który był piłkarzem jak my, a w dodatku> > legendą, gdy samemu było się jeszcze nikim, niż> > popierdółkę od podawania świstów papieru byłego> > ukochanego> > trenera, który nigdy nie kopnął piłki na poważnie> Poczekaj, czy Ty teraz porównujesz Manciniego do AVB, czy> do Mourinho? :)Emm… no to chyba nietrudno wywnioskować z mojej wypowiedzi, przy posiadaniu chociażby minimalnej wiedzy o futbolu z zakresu ostatnich 15 lat, którą to dysponujesz, więc nie zgrywaj się dziaam ;P albo po prostu masz kiepski dzień i nie łapiesz dziś w lot ;P> > Zgodzisz się chyba, że wzbudzenie respektu u graczy> > tego> > kalibru bywa kluczowe, i że przeszłość piłkarska ma do> > tego dużo?> Raz ma, raz nie ma – nie uważam, że był to warunek> konieczny, czego przykładem właśnie Mourinho. Tak jak> Mancini przyszedł do klubu z aspiracjami, pieniędzmi, ale> bez sukcesów.No tak, ale Mou jest i był znakomitym psychologiem. AVB wychodzi na to, że nim nie jest (jeszcze?). Zresztą idiotą nie jest, wiedział co spotka na SB, mógł zawczasu zaplanować strategię zarządzania zasobami ludzkimi, a tymczasem decyzje przez niego podejmowane przypominały wybór numerków w lotto na chybił-nie trafił.Poza tym, to konkretne porównanie z Mourinho, które sugerujesz, działa tylko na niekorzyść oceny AVB…> Droga AVB była bardzo podobna, różnica jest w piłkarzach,> których dostał. O koalicji piłkarzy Chelsea mówiło się już> przed kadencją AVB, więc to nie jest wymysł mający na celu> usprawiedliwienie jego błędów. Tych było sporo, owszem,> ale uważam, że ocenianie jego kalibru na podstawie pracy> na Stamford nie powinno się odbywać w oderwaniu od tych> faktów.No to jak wyżej pisałem – gość znał klub od wewnątrz, wiedział co go tam czeka, bo było o tym głośno jeszcze przed jego przybyciem, mógł sobie zaplanować z wyprzedzeniem stosowne działania, nie zrobił tego – a to tylko gorzej o nim świadczy.> > > > facet, który od razu pokazał kto tu> > > > rządzi rozstawiając piłkarzy pokroju Bellamego i> > > > Ade> > > > czy> > > > innego Bridge’a po kątach.> > > No weź.. Jaki problem stanowi kilku indywidualistów> > > w> > > drużynie w porównaniu z tym, czym w Chelsea są> > > Lampard,> > > Terry, czy Cole? To są w ogóle nieporównywalne> > > sytuacje,> > > ani żaden z wymienionych przez Ciebie nie miał> > > takiej> > > pozycji jak trzon Chelsea, ani nie stanowili oni> > > sportowej> > > wartości, której nie można się było pozbyć.> > > Ogarnięcie szatni City to przy robocie w Chelsea> > > wakacje.> > No nie przesadzaj, w Chelsea masz 4 chłopa, w porywach> > do> > 5. W City cały skład był jak mieszanka wybuchowa (w> > dodatku cholernie droga) – pytanie co gorsze 4> > zidentyfikowanych oponentów, czy wielki burdel, w> > którym> > nie wiesz z której strony możesz oberwać, i którego ego> > może wysadzić szatnię w 5 minut.> Nie mam cienia wątpliwości, że szatnia Chelsea była> nieporównywalnie trudniejsza. Naprawdę nie sądzisz, że> trudniej jest przełamać opór grupy, która od lat stanowi o> sile drużyny, która wygrywała mistrzostwa kraju i składa> się z żywych legend tego klubu, a w dodatku jest> skonsolidowana i gotowa wspólnie stanąć w obronie włąsnych> racji?> Porównujesz to do zapanowania nad ciężkimi charakterami> pojednynczych piłkarzy, z których każdy troszczy się o> siebie i których wywalenie ze składu (ich już tam nie ma,> helooł?) nikogo w klubie nie obejdzie? Ja naprawdę nie> przesadzam – to bułka z masłem w porównaniu z sytuacją w> Chelsea.> Taki problem, że mogą Ci oni zdemontować funkcjonowanie klubu w taki sam sposób jak tych kilku gości, bo jednak gdy 2/3 składu to tzw. indywidualiści, to jednak pojawia się spory problem – nie chce mi się bawić w wyliczanki, ale z samych graczy, którzy przyszli w sezonach 08/09 i 09/10 (czyli ostatnim hughesa i pierwszym manciniego) mamy:given, de jong, bellamy, bridge, kompany, zabaleta, swp, jo (20baniek), robinho, viera, johnson, bojinov, barry, santa cruz, adebayor, kolo toure, tevez, lescott, sylvinho – jest mój drogi dziaamie zdecydowanie więcej niż 'kilku’ – a dodaj jeszcze do tego graczy, którzy już wtedy byli w klubie…Uważam, że skala wyzwania w Chelsea jest tylko trochę większa niż ta w City, jednak jest ona innej natury z oczywistych przyczyn.pozdro 🙂
> > > Raczej chodzi o zyskanie respektu pośród gwiazd.> > > Łatwiej> > > uznać gościa, który był piłkarzem jak my, a w> > > dodatku> > > legendą, gdy samemu było się jeszcze nikim, niż> > > popierdółkę od podawania świstów papieru byłego> > > ukochanego> > > trenera, który nigdy nie kopnął piłki na poważnie> > Poczekaj, czy Ty teraz porównujesz Manciniego do AVB,> > czy> > do Mourinho? :)> Emm… no to chyba nietrudno wywnioskować z mojej> wypowiedzi, przy posiadaniu chociażby minimalnej wiedzy o> futbolu z zakresu ostatnich 15 lat, którą to dysponujesz,> więc nie zgrywaj się dziaamNie zgrywam się, tylko pokazuję Ci ile warty jest argument o respekcie dla byłej gwiazdy piłkarskiej. Twierdzisz, że AVB miałby większe szanse na szacunek zawodnikó, gdyby jak Mancini był gwiazdą piłki. Istnienie szacunku wobec Mourinho, który życiorys przed Chelsea miał bardzo podobny do AVB, osłąbia mocno Twój argument.> No tak, ale Mou jest i był znakomitym psychologiem. AVB> wychodzi na to, że nim nie jest (jeszcze?). Tobie tak wychodzi. Mi wychodzi na to, że nieporadzenie sobie z szatnią Chelsea wcale o tym nie swiadczy, bo poza Mourinho nikt sobie z nią nie poradził, a już na pewno nie wtedy, jak próbował kombinować z taktyką. > Zresztą idiotą> nie jest, wiedział co spotka na SB, mógł zawczasu> zaplanować strategię zarządzania zasobami ludzkimi, a> tymczasem decyzje przez niego podejmowane przypominały> wybór numerków w lotto na chybił-nie trafił.Tu masz częściowo rację, ale też przesadzasz, większość jego decyzji miało swoje podstawy w teorii, ale zazwyczaj okazywało się, że piłkarze nie wyglądają dobrze w czymś, w czym teoretycznie powinni.Całe porównanie z Mancinim jest karkołomne, bo to kompletnie różne sytuacje. Ale wciąz twierdzę, ze pozbieranie do kupy rozbieganej, nieskonsolidowanej drużyny jest dla trenera łatwiejsze (tym bardziej że miał całkowitą wolność w wywalaniu i dokupywaniu piłkarzy), niż rozbicie skonsolidowanej drużyny i sklejenie jej na nowo na swoich warunkach. Nie znam trenera, który miał na tym poziomie trudniejsze zadanie, niż AVB. Może Mourinho w Realu ewentualnie, ale na pewno nie Mancini, którego problemy w City były zwykłymi codziennymi problemami nowego trenera w młodej drużynie.
Cisnąć ich Angoleeeeeeeeeeeeeeee!!! Arsenal FTW!
Haha, a tam baner 'For the brave nothing is too difficult’… kurcze ależ emocje…
Po pierwszej połowie pokazali,że nawet jeżeli mają odpaść to zrobią to po walce do końca. Typ 4-2 …
Strasznie szkoda mi AFC, w pierwszej połowie starli Milan na proch i pył. Niesamowity szacunek.Alex Oxlade-Chamberlain – oto najlepszy angielski rozgrywający od czasów młodego Scholesa, a ten chłopak ma dopiero 18ście lat. Zagrał dzisiaj „breathtaking”, świetne decyzje, dobre odbiory, rewelacyjne zastawianie się, dokładne co do centymetra podania. Nie wiem dlaczego Wenger go zdjął, może gdyby dograł ten mecz do końca… może gdyby Abbiati instynktowanie nie obronił w 59 minucie.Czułem, że papa Wenger poskłada Arsenal do kupy i nie przeliczyłem się. Jeżeli żegnać się z LM to właśnie w takim stylu
Ja jestem pod wielkim wrażeniem Rosickiego, tak dobrego meczu nie zagrał od lat. Szkoda Arsenalu zasłużyli na długie standing ovation.
Czech faktycznie zagrał rewelacyjnie, tyle że z tej dwójki jednak to młody Anglik ma zdecydowanie większy potencjał, jeżeli będzie grał na tym poziomie to kto wie jakie osiągnięcia będzie miał na koncie za 13ście lat (w wieku Rosicky’ego).Fakt jest faktem – tak dobrego meczu Czech nie zagrał od lat, ale i od lat nie przypominam sobie tak dobrego meczu Arsenalu przeciwko największym, przecież w pierwszej połowie Milan kompletnie nie istniał.
Z całym podziwem dla Arsenalu, trzeba jednak oddać Milanowi, co mediolańskie – nie istniał w pierwszej połowie nie tylko dzięki dobrej grze londyńczyków, ale także dzięki swojej nieporadności i jakiejś dziwnej niemocy. Dawno nie widziałam, żeby klasowa drużyna, w meczu o taką stawkę, w takim momencie, popełniła tyle prostych błędów, co Zlatan i spółka w I połowie meczu. Gracze Milanu nie tylko sprawiali wrażenie, jakby grali ze sobą po raz pierwszy, ale niektórzy z nich wyglądali tak, jakby po raz pierwszy widzieli piłkę i zastanawiali się, jak to działa. Może gdyby Allegri wpuścił jakichś zmienników, którzy chcieliby się pokazać, to by to lepiej wyglądało, gdyż jego gwiazdy jakby z lekka nonszalancko podeszły do meczu. Ja rozumiem, że przy takiej przewadze z pierwszego meczu mogli się trochę „uśpić”, ale po drugiej bramce (i n-tym prostym błędzie) pasowało już się brać do roboty. Abbiatiego powinni zanieść na rękach do Mediolanu za te kilka interwencji, bo już w pierwszej połowie mogło być po zaliczce, gdyby nie on.Po pierwszej połowie byłam dosyć zniesmaczona obrazem gry, bo chociaż kibicowałam Arsenalowi, to chciałam obejrzeć dobry mecz, a dobry mecz jest wtedy, gdy w piłkę grają obie drużyny.I na koniec małe spostrzeżenie, ważne także w kontekście Euro – niech Wojtek trochę potrenuje wykopy, bo tylko szczęściu zawdzięcza, że dziś wszyscy zachwycamy się wspaniałą pogonią Arsenalu i tym, jak niewiele zabrakło. Jeden błąd tego typu może się przydarzyć, człowiek nie maszyna, ale żeby zrobić coś takiego po raz drugi w meczu, w którym utrata bramki oznacza totalną katastrofę, to już materiał do sporych przemyśleń i to na niedaleką przyszłość.
Problem w tym,że Milan wczoraj tych zmienników praktycznie nie miał,a szpital większy aniżeli w Arsenalu gdzie także ciągle absencje były i są(ze względu na kontuzje lub kartki w Londynie nie było m.in.: Seedorfa,Boatenga,Pato,Nesty,Ambrosiniego,Muntariego,Flaminiego,Maxi Lopeza + Cassano,Gattuso,Inzaghiego którzy już od dawna nie grająGeneralnie to było całkiem blisko Milan-Deportivo 4:1 i 0:4 oraz Milan-Liverpool od 3:0 do 3:3Włosi mają także coś takiego jak poczucie bycia zwycięzca gdy się prowadzi wysoko-często potem odpuszczają,bawią się czy jako to nazwać(chyba genetyczne)Co do Wojtka wykopów to prawda wiadoma nie od dziś,ale mnie bardziej martwi aby on i Robert Lewandowski nie złapali urazów które wykluczą ich z ME bo nie mamy porównywalnych zmienników dla tak klasowych piłkarzy którzy stanowią o golach Orłów.Smuda niestety Artura Boruca nawet w takiej sytuacji nie powoła
Wiem, że mieli szpital, ale chodziło mi o ironiczne stwierdzenie, że może jacyś mniej znani, wyciągnięci z głębokich rezerw zmiennicy zaprezentowaliby się wczoraj lepiej, niż niektóre gwiazdy, gdyż może chciałoby im się z raz czy dwa ruszyć cztery litery. Ani wielkiej stosowania wielkiej taktyki w defensywie u nich nie było widać, gdyż wystarczyły dwa podania i się robiło dwóch na dwóch w polu karnym (mówię o I połowie), ani jakichś zrywów w kontrach nie prezentowali, bo albo Ibra był na spalonym albo Robinho znikał wraz z piłką albo wycofywano piłkę. Gwiazdy ofensywy nie za bardzo miały ochotę się plamić grą w defensywie, piłkarze stali, liczba niecelnych podań w prostych sytuacjach (typu: stoi dwóch piłkarzy kilka metrów od siebie i nikt na nich nie naciska) wręcz zatrważała. Nie wiem, co im Allegri powiedział w szatni, ale w związku z tym, że w drugiej połowie było lepiej, to chyba podziałało.
Ja natomiast odnoszę wrażenie, że Milan pod ostrym pressingiem po prostu nie potrafi grać – dwa lata temu bodajże na Old Trafford United rozjechało ich 4:0 na miękko i prezentowali się nie lepiej niż wczoraj. To naprawdę nie przypadek, wtedy też gubili się pod wysoko założonym pressingiem, a grali w absolutnie pełnym składzie i nie mieli zaliczki z pierwszego meczu.
Możliwe,ale też nie przesadzajmy iż to reguła bo tak klasowe zespoły ogólnie potrafią wszystko w poszczególnych momentach.Ogólnie Milan ostatnich czasów to zespół podupadły który za Ancelottiego wyciskał LM klasą najedzonych gwiazd i padł,a teraz Allegri przywrócił blask i po 7 latach mistrzostwo krajowe zdobył co kontynuuje w tym sezonie jednak wciąż nie jest to drużyna ukształtowana i gotowa raczej nie będzie pod tym względem,że jest to zespół zmodyfikowany na krótką metę.W sumie taki już ich urok bo chyba nigdy nie wygrali mistrzostwa i PE(LM) jednocześnie
Jeszcze miałem dopisać,że na Old Trafford wtedy nie grali w optymalnym składzie,kilku ogniw także brakowało z tego co pamiętam.Trenerem był człowiek fantazja czyli Leonardo 😉
Możliwe, że piłkarze Milanu mają tendencje do gubienia się pod ostrym pressingiem, który wczoraj był bardzo wysoki w wykonaniu Arsenalu, ale wczoraj w I połowie ich gubienie się głównie wynikało z tego, że oni wszyscy stali w miejscu. Biegł jeden piłkarz z piłką rozpoczynając coś, co w założeniu miało być szybką kontrą, ale niestety, gdy był naciskany przez dwóch graczy Arsenalu, to nie miał komu piłki odegrać (nawet do tyłu!) chociaż jemu udało się wyciągnąć dwóch piłkarzy do siebie i w związku z tym jeden z jego kolegów powinien być gdzieś w pobliżu wolny i niepilnowany, bo reszta stała nie wiadomo gdzie (Zlatan na spalonym, oczywiście) i żaden się nie pofatygował, żeby od razu pójść za akcją. Towarzystwo z Mediolanu w pierwszej połowie było ślamazarne, nieruchome i anemiczne, najpierw zapewne z powodu tego, iż mieli wysoką zaliczkę, więc po co się przemęczać, a potem z powodu tego, iż zaczęła ona topnieć w zastraszającym tempie, co ich chyba nieco sparaliżowało.
Dobrze, że poruszyłaś ten temat, bo zwrócić uwagę na to jak perfekcyjnie AFC łapało Milan na spalonym – w całym meczu po stronie Milanu było przynajmniej z dziesięć offside’ów, samego Zlatana złapano na spalonym sześć, może siedem razy. Jeżeli piłkarz tej klasy po drugim, trzecim spalonym nie wyciąga wniosków i nie rozejrzy się jak ustawiona jest linia obrony to ciężko o lepszy wynik
Łooo,dopiero zauważyłem,że Włodzimierz Smolarek nie żyje(miał co by nie mówić DOPIERO 54 lata)Pamiętam końcówkę jego gry w reprezentacji,ale bramek i spotkań z odtworzenia widziałem dużo-Jedna z legend naszej piłki *