Pardiola

I oto nagle wszystko zrobiło się niezmiernie skomplikowane. Miałem wymyślony tekst o menedżerze roku Brendanie Rodgersie – i Swansea zaczęła przegrywać. Miałem zaczęty kawałek o menedżerze roku Alexie Fergusonie, który w sezonie, wydawałoby się, przejściowym, bo związanym z wielką przebudową MU zdołał sięgnąć po mistrzostwo Anglii (miał to być tekst o ręce Szkota do młodych, ale też o fenomenalnym pociągnięciu, jakim okazało się przekonanie Paula Scholesa do powrotu z emerytury), i Czerwone Diabły w fatalnym stylu przegrały z Wigan. Dawno już zarzuciłem myśl pisania o Harrym Redknappie jako menedżerze roku, a przecież są jeszcze – każdy z sukcesami na swoją miarę – Arsene Wenger, David Moyes, Paul Lambert, Martin Jol czy Martin O’Neill.

W tej sytuacji zostaje Alan Pardew. Przeglądam fiszki z okresu przygotowań do sezonu i te jeszcze dawniejsze, z czasu gdy został zatrudniony przez Newcastle. Otóż nikt, ale to literalnie nikt z ekspertów (a pewnie i z nawet najbardziej optymistycznie nastawionych kibiców Srok) nie spodziewał się, że na pięć kolejek przed końcem ta drużyna nie będzie tracić nawet punktu do miejsca premiowanego grą w Lidze Mistrzów. I jasne: wśród tych pięciu meczów, które jeszcze im zostały, są wyjazdy na Stamford Bridge i Goodison Park oraz spotkanie z MC u siebie, ale nawet jeżeli Newcastle przegra wszystkie trzy i zakończy sezon na miejscu szóstym, będzie to fenomenalne osiągnięcie.

Warto przypomnieć sobie ten moment: niedługo po odejściu Andy’ego Carrolla, pożegnanie z klubem Kevina Nolana, Joeya Bartona i Jose Enrique. Warto odtworzyć komentarze zawodników, sfrustrowanych tymi osłabieniami i brakiem (?) wzmocnień. Warto przywołać notoryczny stan niezadowolenia kibiców – od dobrych paru lat domagających się odejścia kontrowersyjnego właściciela. Warto wspomnieć trenerską karuzelę stanowisk i – całkiem przecież niedawny – spadek z ekstraklasy. Warto wypowiedzieć nazwisko Chrisa Hughtona, bezceremonialnie zwolnionego z pracy, żeby zrobić miejsce Alanowi Pardew – choć wyników Irlandczyk wcale nie miał złych (kiedy otrzymał dymisję, klub był na 11 miejscu w tabeli, jego następca skończył tamten sezon na 12) i choć klub coś był mu winien za przeprowadzenie drużyny przez Morze Czerwone Championship. Warto, żeby pokazać fenomen Newcastle z ostatnich kilku miesięcy.

Elementów, jakie złożyły się na sukces „Pardioli”, jest parę, ale najważniejsze wiążą się z nazwiskiem klubowego szefa skautów, Grahama Carra. Facet, którego – niestety – wypuścił przed laty mój Tottenham, wyszperał i zarekomendował sprowadzenie nad rzekę Tyne m.in. Cheikha Tiote, Hatema ben Arfy czy Yohana Cabaye, doradzał kupno Demba Ba, a zupełnie niedawno – Papissa Cisse. Przy czym warto dodać, że tego ostatniego obserwował przez pięć lat, a Tiote – cztery, w obu przypadkach czekając, aż wzrost umiejętności piłkarza korzystnie zbilansuje się z jego ceną (Cisse wyceniany był na 15 milionów funtów, kiedy pierwszy raz o niego pytali, 12 za drugim razem, a ostatecznie kupili go za 8,5 miliona; wartość Cabaye szacowano na 10 milionów, ale miał klauzulę w kontrakcie, dzięki której Newcastle zapłaciło tylko 4,5 miliona). Wszystkie kluczowe transfery klubu mieszczą się w widełkach 3-10 milionów, co może być memento dla Damiena Comollego, zwolnionego właśnie z pracy na Anfield i  straszliwie przepłacającego dyrektora sportowego Liverpoolu.

Dalej mamy samego Alana Pardew i jego styl prowadzenia drużyny: surowy, jeśli idzie o kwestie pozaboiskowe (w klubie skończyły się problemy dyscyplinarne), choć przecież pozwalający piłkarzom np. na urządzanie w klubowej kantynie dni argentyńskich (Coloccini i Gutierrez cieszą się wtedy narodowymi potrawami) lub afrykańskich (Cisse po transferze witała w Newcastle ukochana Yassa, senegalski kurczak marynowany w przyprawach). Metodyczny i przywiązany do detali podczas treningów, ale zostawiający artystom futbolu, do jakich niewątpliwie należy ben Arfa, swobodę wyrażania się na boisku („Sukces prowadzenia Hatema? Nie wtrącaj się w to, co robi, kiedy ma piłkę” – mówi menedżer Srok). Budujący drużynę w zasadzie na ustawieniu 4-4-2, co bywa czasem źródłem przykrych rozczarowań (patrz lutowy pogrom na White Hart Lane), ale generalnie się sprawdza – głównie dzięki temu, że kiedy przychodzi im walczyć przeciwko zespołowi z trójką środkowych pomocników, biegający za dwóch i przypominający Essiena z najlepszych czasów Tiote niweluje różnicę (akurat tego piłkarza w meczu przeciwko Tottenhamowi zabrakło…).

Taktycznie więc Pardew nie kombinuje. Z przodu ma silnych fizycznie, ruchliwych napastników, do których aż prosi się zagrać długą piłkę, z tyłu – świetnego bramkarza i doświadczonych obrońców, w środku mistrza wślizgów (Tiote) i mistrza podań (Cabaye), pomiędzy nimi zaś – nieprzewidywalnego dla rywali ben Arfę. Na ławce menedżera wspiera znający klub i miasto jak mało kto John Carver – przed laty asystent samego Bobby’ego Robsona. Zespół jest nauczony pressingu i szybkich kontr, ale z miesiąca na miesiąc coraz lepiej kontroluje grę i coraz dłużej utrzymuje się przy piłce. Siła, szybkość, technika, zabójcza skuteczność piłkarzy plus ojcowska (w sensie: opiekuńcza, ale jak trzeba karcąca) dłoń trenera – przepis na piłkę nożną okazuje się niewiarygodnie prosty.

52 tysiące kibiców na pięknym stadionie znów ma się czym zachwycać. Pytanie tylko, jak długo. Czy po udanym sezonie gwiazdy Newcastle nie zostaną wyprzedane? Czy po menedżera nie zgłosi się klub (lub, ehm, reprezentacja) z jeszcze większymi ambicjami? Nie martwmy się na zapas: zanim wszystko znów zrobi się niezmiernie skomplikowane warto docenić chwilę, w której wszystko wydaje się na swoim miejscu. Takie rzeczy nie zdarzają się przecież często – nie tylko w Newcastle.

10 komentarzy do “Pardiola

  1. ~Pan Melon

    Ostatnio również rozmyślałem o Newcastle i aż chce im się kibicować. Rzeczywiście drużyna jest budowana z głową a ostatni transfer Cisse (co za bramka w meczu ze Swansea!) to klasyczna wisienka na torcie. Takiego impulsu w przerwie zimowej nie dostał nikt inny i mam nadzieję, że do końca nie odpuszczą walki o LM. Widać, że kilku graczy jest w kapitalnej formie, a fakt, że ciągle znajdują się na fali wznoszącej (w odróżnieniu od Tottenhamu czy Chelsea) sprawia, że 'Arry i Roberto nie mogą oglądać się tylko na siebie. Mecz z United pokazał, że Sroki u siebie nie muszą obawiać się nikogo i myślę, że to właśnie tam The Citizens na dobre stracą szanse na tytuł.Oczywiście pozostaje słuszne pytanie, co za rok. Pardew niejako przewidując zainteresowanie innych klubów już głośno powiedział, że teraz z Newcastle odchodzić teraz nie warto, ale jeśli SAF uzna, że Ba ma zastąpić Berbatova a Abramowicz zechce zamienić Drogbę na Cisse to nie będzie zmiłuj (inna sprawa, że w ataku są jeszcze Ameobi i Best więc jeśli odejdzie tylko jeden z nich to dramatu nie będzie). Ja przez pryzmat Arsenalu łakomym okiem patrzę na Ben Arfę i Tiotę. Co prawda na prawym skrzydle jest coraz lepiej grający Theo (i AOC) ale takiego gracza jak Hatem szkoda „puścić” do innego klubu, zwłaszcza, że chłopak powoli zaczyna się wspinać na „next level”. Z drugiej strony Tiote – prawdziwy wojownik i właśnie brakuje mi kogoś takiego obok „ugrzecznionych” Songa czy Artety. Jednak szczerze mówiąc najchętniej zobaczyłbym ich jeszcze raz (rozsądnie wzmocnionych) w pełnym składzie w przyszłym sezonie.Jeśli chodzi o wzmocnienia to przede wszystkim obrona, ale widząc jak pracuje dyrektor sportowy nie mam złudzeń, że ma już na oku kandydatów do tej formacji.Tak czy inaczej, do przodu Newcastle! Keep up the good work Mr. Pardew!

    Odpowiedz
  2. ~mak

    Pardew jest odwrotnością Roberta Krótkoudego, nie tylko w kwestii finansów czy surowych obyczajów, ale przede wszystkim ambicji. Brak presji na zawodnikach (jakże inny niż Robertowe parcie na koronę 1000 lat temu, zakończone dożywotnim Championship w kazamatach i oślepieniem przez rodzonego brata), bo – jako się rzekło na tym blogu – nawet szóste miejsce będzie sukcesem, może być kluczowy w ostatnich kolejkach, w których – jako się rzekło na tym blogu – najważniejsza jest psychika. Kto ma w głowie, ten ma i w nogach.

    Odpowiedz
  3. ~Borys

    > Miałem zaczęty kawałek o menedżerze roku Alexie> Fergusonie, który w sezonie, wydawałoby się, przejściowym,> bo związanym z wielką przebudową MU zdołał sięgnąć po> mistrzostwo Anglii (miał to być tekst o ręce Szkota do> młodych, ale też o fenomenalnym pociągnięciu, jakim> okazało się przekonanie Paula Scholesa do powrotu z> emerytury), i Czerwone Diabły w fatalnym stylu przegrały z> Wigan. W tym wycinku tekstu zawarłeś wszystko o Fergusonie, Michale. Przede wszystkim, nie brał bym do pod uwage przy wyborze menago sezonu. W moim odczuciu dużo błędów popełniał (przynajmniej w porównaniu do poprzednich sezonów). Druga sprawa- mówi sie o „przebudowie składu”, jednak patrząc na wyjściowe jedenastki, a nawet ławke, „przebudowa” to zdecydowanie za dużo powiedziane. W ostatnich spotkaniach o sile zespołu decydują piłkarze, grający w zespole ładnych pare lat. Ferguson uparcie stawia na 4-4-2 z dwójką z środku będącą kombinacją trzech piłkarzy w podeszłym wieku (Carrick 31, Scholes 37, Giggs 38), przy czym ten ostatni się do tego kompletnie nie nadaje, a i tak gra więcej niż np. taki Cleverley, który świetnie pokazał się w pierwszej części sezonu. Smalling nie gra, Jones występuje na prawej obronie (a i tak raczej rzadko), jedynym piłkarzem z młodych, który naprawdę dobrze i regularnie się prezentuje jest Welbeck (którego osobiście bardzo lubie). Powrót Scholesa był zbawienny dla United- bez niego w ostatnim meczu wyglądali na lekko upośledzonych. Strach się bać, gdzie bylibyśmy bez Paula w tej części sezonu. Nie będę snuł wróżb na temat zmian w lecie, ale sezon przejściowy dopiero nas czeka. Na tak ustawiony ManUtd wynaleziono już patent- wysoki pressing, kilku wybieganych pomocników w środku i jest po grze. Nawet ostatnia drużyna ligi to potrafi. Ferguson musi dokonać zmian taktycznych, albo ściągnąć graczy odpowiadających temu systemowi gry. Na razie jest bardzo oporny, chyba za bardzo wierzy w starą gwardie, ale jedno jest pewne- widzi, że zespół dobrze nie funkcjonuje. Według mnie sam do takiej sytuacji doprowadził, no ale przecież Rooney, Park i Jones też mogą grać w pomocy…Pozdrawiam

    Odpowiedz
  4. ~Jaskier

    Newcastle mnie naprawdę zaskakuje. Trudno nie żywić sympatii do tej drużyny. Od pół roku zastanawiam się, kiedy wreszcie pękną (jak było swego czasu z Aston Villą, która po świetnym początku konsekwentnie spadała w dół tabeli) . Zostało parę kolejek, a ci się trzymają w czubie tabeli. Świetnie poukładany zespół.PS Na kupowaniu tanich, świetnie punktujących piłkarzy Newcastle zrobiłem świetny interes w Fantasy Football :).

    Odpowiedz
  5. ~pablo_KSC&NUFC

    DZIĘKUJĘ za laurkę dla klubu,któremu kibicuję 25 lat. Było tak samo jak z Cracovią – byli w 2 lidze. Mr. Pardew i jego współpracownicy robią genialną robotę. Nawet jeśli najlepsi odejdą wierzę, że ta ekipa znajdzie odpowiednich następców. Choć marzy mi się nowy sezon bez zmian i spotkanie Messi vs Ben Arfa. Wiem, że Leo jest z innej planety ale też ma kolegów z innej bajki w pomocy. Tak czy owak zostało jeszcze kilka spotkań w sezonie bieżącym i walczymy do końca. Pozdrawiam

    Odpowiedz
  6. ~pablo_KSC&NUFC

    DZIĘKUJĘ za laurkę dla klubu,któremu kibicuję 25 lat. Było tak samo jak z Cracovią – byli w 2 lidze. Mr. Pardew i jego współpracownicy robią genialną robotę. Nawet jeśli najlepsi odejdą wierzę, że ta ekipa znajdzie odpowiednich następców. Choć marzy mi się nowy sezon bez zmian i spotkanie Messi vs Ben Arfa. Wiem, że Leo jest z innej planety ale też ma kolegów z innej bajki w pomocy. Tak czy owak zostało jeszcze kilka spotkań w sezonie bieżącym i walczymy do końca. Pozdrawiam PSa tak szczerze to ostatnie porażki Swansea wg.mnie nie zamazują obrazu genialnej pracy pana BR

    Odpowiedz
  7. ~hazz2

    A co łączy Cabaye Tiotte, Cisse, Ba i Ben Arfe ? Nie są Anglikami heh bo umówmy się ale Barton czy Nolan to przeciętniacy nawet jak na Angoli. Szacuneczek szczegolnie za transfer Cabaye bo wyciągnąć za takie grosze rozgrywającego mistrza Francji to trzeba potrafić. A taki drewniany Adam z Liver kosztował chyba 2 razy więcej i już nie wspominam o Hendersonie

    Odpowiedz
    1. ~popo

      Czytając Twój komentarz, natychmiast przypomniał mi się niedawny wywiad z Joe Colem. W rozmowie z L’equipe podkreślał on różnicę w wyszkoleniu technicznym piłkarzy francuskich i angielskich. Użył przy tym świetnego porównania. Stwierdził bowiem, że bramkarz Lille (Landreau) posiada technikę angielskiego środkowego pomocnika. 😛

      Odpowiedz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *