Śnił mi się Balotelli. Przyszedł do „Tygodnika” i pytał o Michała Kuźmińskiego, szefa naszego serwisu internetowego, a przy tym wybitnego kucharza. Miał ochotę na kebab. Sen jak sen, pomyślałem sobie po przebudzeniu, a potem już o nim nie pamiętałem, do czasu, kiedy Kuźmiński zawołał mnie po południu do kuchni i poczęstował… kebabem. Nie wierzę przecież w sny, nie jestem człowiekiem przesądnym: kiedy myślę o piłce nożnej, to w pierwszym odruchu umieszczam ją gdzieś pomiędzy naukami ścisłymi, jako dziedzinę rządzącą się jasnymi regułami, zapisywanymi w twierdzeniach przez poszczególnych trenerów, i dopiero później ustępuję przed żywiołem opowieści, jak wczoraj podczas meczu Hiszpanów z Portugalczykami.
Albo jak dzisiaj, w doliczonym czasie gry, kiedy grający już jako ostatni obrońca Niemców bramkarz Manuel Neuer trzykrotnie główkował gdzieś w okolicy linii środkowej, przerywając ataki Włochów, a potem wbiegał w ich pole karne, próbując doprowadzić do wyrównania. Do końca zostało kilkadziesiąt sekund, Mesut Ozil strzelił właśnie kontaktową bramkę, Buffon w bramce wściekał się na kolegów, Mario Balotelli na ławce zakrywał twarz bluzą, żeby nie widzieć, jak powtarza się scenariusz słynego meczu Bayernu z Getafe czy Manchesteru United z Bayernem. „Dlaczego zawsze on?”, to pewnie najczęściej zadawane dziś wieczór pytanie, nawiązujące do T-shirta, skrywanego niegdyś przez Balotellego pod koszulką Manchesteru City. Że jest piłkarskim arcytalentem, tego nigdy nie kwestionowaliśmy. Że jest brutalem, niezdyscyplinowanym i niepanującym nad sobą dzieciakiem, przekonywał aż za często – choćby w kwietniowym meczu z Arsenalem, kiedy brutalnie zaatakował Songa i kiedy wydawało się, że mistrzostwo Anglii właśnie wymknęło się z rąk MC; choćby w lutowym meczu z Tottenhamem, kiedy deptał po Parkerze (pełną listę jego błazeństw i skandali serwowały portale podczas tego turnieju na bieżąco, więc nie muszę się rozpisywać). Za wcześnie chyba ogłaszać, że dojrzał, że po takim występie Prandelli czy Mancini nie będą już mieli z nim kłopotów (próbowali chyba wszystkiego: opiekowali się nim i karali, wystawiali w pierwszym składzie i sadzali na ławce, integrowali z drużyną i trzymali z dala od niej…), ba: wcale nie jest przesądzone, czy zagra w finale, ale nie zdziwiłbym się, gdyby przyśnił mi się także tej nocy. Z pewnością nie ma racji, porównując się do listonosza („czy il postino eksploduje z radości, kiedy dostarczy list”, pytał Balotelli dziennikarzy zarzucających mu, że nie cieszy się po zdobytych golach – dziś jednak trochę się ucieszył…)…
Zostawmy jednak Balotellego: to był triumf, nie pierwszy zresztą na tym turnieju, Drużyny. Mającej, owszem, swojego pierwszego skrzypka w postaci napastnika MC i swojego dyrygenta w postaci pomocnika Juventusu, ale bez nieważnych partii w tle, nawet na poziomie basso continuo, czyli otaczających Pirlo pozostałych graczy drugiej linii, Montolivo, Marchiso i de Rossiego.
Na temat Pirlotechniki (copyright Rafał Stec) napisano już dziesiątki słów, również na tym blogu, i Pirlotechnice podporządkował także swoją taktykę na ten mecz Joachim Loew. Nie chciał powtórzyć angielskich błędów, nie chciał zostawić włoskiemu rozgrywającemu za dużo swobody, nie chciał również, by rywale mieli o jednego piłkarza więcej w środku boiska. Stąd wziął się Kroos w pierwszym składzie i stąd decyzja, że za opiekę nad piłkarzem Juventusu odpowiadać będzie aż dwóch piłkarzy. Stąd też, niestety, wzięły się te hektary wolnego miejsca po prawej stronie (patrząc od bramki Neuera, rzecz jasna). Jedno genialne podanie (z „tych” podań) Pirlo, drugie Chielliniego, trzecie, poprzedzone fantastycznym zwodem, Cassano, który również zszedł na tę stronę wyciągając za sobą Hummelsa i myląc Boatenga, potem główka Balotellego ponad spóźnionym Badstuberem i pomysł Loewa na zwycięstwo w półfinale – pomysł, jak wszystko do tamtego momentu wskazywało, udany – legł w gruzach. Była dwudziesta minuta, wcześniej napędzani przez madrycki duet Ozil-Khedira Niemcy panowali nad sytuacją i wydawało się, że po fantastycznej okazji Hummelsa (z pustej bramki wybijał piłkę Pirlo), a później po rzadkim błędzie Buffona przyjdą kolejne. Wystarczyło jedno podanie Pirlo, później zaś długa piłka od Montolivo – podobna do tych, które Balotelli dostawał w meczu z Anglią i które wówczas seryjnie marnował.
Czy Loew popełnił błąd odsłaniając prawe skrzydło? Nie podejmę się spekulacji, co by było, gdyby Reus lub Muller zaczęli mecz od pierwszej minuty: czy cios nie poszedłby wtedy po akcji środkiem, czy Pirlo nie rzuciłby tych swoich piłek dużo więcej. Na pewno Prandelli umiał skorzystać z okazji. I na pewno włoski trener może również mówić o szczęściu, że któraś z groźnych akcji Niemców w pierwszym kwadransie po przerwie nie zakończyła się golem. Ten mecz, niewątpliwie najlepszy na tegorocznych mistrzostwach Europy, rozgrywał się przecież nie tylko na poziomie nóg i płuc zawodników, ale także w ich głowach. Ileż to razy przekonywaliśmy się, jak potwornie niebezpiecznym wynikiem jest dwubramkowe prowadzenie: jak łatwo kontaktowy gol daje pewność jednym i wywołuje panikę u drugich… Do kontaktowego gola było niebezpiecznie blisko (spudłował Lahm, później Buffon obronił kapitalne uderzenie z wolnego Reusa), dopiero po jakimś kwadransie, mniej więcej podobnie jak w pierwszej połowie, Włosi opanowali sytuację. Loew dokonał kolejnej zmiany, poświęcając prawego obrońcę, i na boisku zrobiło się jeszcze więcej miejsca na kontrataki rywala. W zasadzie powinna paść trzecia bramka – nie padła, ale i tak Cesare Prandelli może teraz myśleć o swoim kolejnym celu pielgrzymkowym. Jeśli miałbym mu coś w tej kwestii doradzić, to oczywiście Kalwarię Zebrzydowską: w promieniu kilkuset kilometrów nie znajdzie miejsca o równie dobrej energii, jak tamtejsze dróżki. A później: na Kijów, z Balotellim czy nie, to już naprawdę drugorzędne.
Dożyliśmy chwili w której w finale Hispzania-Włochy bardziej ofensywnie zagrają włosi. Jak ten świat się zmienia.
Masz intelekt i kompleksy. Niestety to drugie, przynajmniej na tej stronie udziela ci sie czesciej. W dalszym ciagu jedyna, 100-procentowa druzyna akcji a nie reakcji jest hiszpania.
To dlaczego nie tworzą okazji bramkowych? Gdzie sa te prostopadłe pytania? Grają na utrzymanie się przy piłce, które jest celem samym w sobie-nie podoba mi się taka gra.
…ale jednak Hiszpanie strzelili więcej,a stracili mniej bramek aniżeli Włosi(odpowiednio 8:1 i 6:3)To może być dla niektórych nużące(jak kiedyś Niemcy czy Włochy),ale klasowe i skuteczneP.S.Najbardziej mnie irytuje brak szans dla Llorente który był w tym sezonie w znakomitej formie podczas gry gra np.Negredo(a i Torres jest ciągle przeciętny i uważam,że słabszy od swojego baskijskiego imiennika)
Przez ostatnie dwa lata codziennie byłbym skory założyć się, że Niemcy wygrają Euro, ale niedawno coś przestało grać jak należy – po pierwsze zrobiono z nich zdecydowanych faworytów, a zdecydowani faworyci w takich turniejach z reguły nie dają zarobić „pewniakom” u bukmachera; po drugie – grali w tym turnieju jakoś przeciętnie, nawet zmiażdżenie słabych Greków nie robiło specjalnego wrażenia, już strata gola była wstydem. Ale statystyka była nieugięta – 4 na 4, statystyka schludna jak mundury niemieckiej armii. Co zatem mogło przemawiać za Włochami? Szczególnie po mękach z neandertalczykami w ćwierćfinale… Przeczucie podpowiada mi tylko jedną odpowiedź: przeczucie.Włosi grają (poza męką z Anglią) najlepszy futbol spośród wszystkich drużyn na turnieju. Uczciwym rywalem byłaby dla nich Portugalia, mecz mógłby się zakończyć kanonadą i niewiarygodnym wynikiem w stylu 4-3. Przy defensywnej Hiszpanii skończy się zapewne na pierwszej bramce. Dla dobra gry do przodu – niech to będzie bramka dla Włochów 🙂
Swoją drogą, biuro promocji Krakowa powinno już promować program „Śladami pielgrzymek Cesare Prandellego”. Spodziewam się dużego zainteresowania…
To jest myśl. Aż chyba do nich zadzwonię 😉
Za Włochami przemawiała historia ;),w końcu na 8 spotkań na MŚ,ME (łącznie z wczorajszym) nie przegrali z Niemcami..ani jednego i ten bilans wynosi 5 zwycięstw oraz 3 remisy zdaje sięI mogę tylko przekopiować swój komentarz z poprzedniego wpisu:Brawo Italio,absolutnie zasłużone zwycięstwo-pięknie grali przez całe mistrzostwa i zasłużyli.Szkoda mi Portugalii,ale Hiszpania imponująca.Finał wspaniały się zapowiada
Futbol jest okrutny. Jeszcze wczoraj o tej porze Hummels był jednym z najlepszych zawodników mistrzostw. Wszyscy krytykują dziś -zasłużenie – Badstubera, ale gdyby zapomnieć o udziałach Hummelsa w ataku i ograniczyć oceny wyłącznie do gry obronnej, byłby to jego bardzo słaby mecz.
Po meczu zawsze wszystko się zgadza. Moja wersja: pierwszy gol Hummels podchodzi do Cassano skoncentrowany jak na charytatywnym meczu, który mija go jak dziecko i dośrodkuje idealnie na nos.Ile razy tak idealnie do samotnego napastnika w pobliżu znakomitego bramkarza by podał? Raz na10 ? Drugi gol: kontra i wykop na wolne pole. Co robi kapitan Lahm? Patrzy się dobrą sekundę jakpiłka wysoko nad jego głową przelatuje w kierunku Balotellego. Sekundę! Gdyby zachował się normalnie i natychmiast pobiegłby na asekurację? Jeszcze dodatkowo akurat tego dnia była takakonstelacja gwiazd, że Balotelli mając 2 okazje wykorzystuje obie. Ile miał takich meczów w karierze?Ponoć źle grający Niemcy bez większego trudu fakt koszmarnie zestawieni, wchodzili w pole karneWłochów jak w masło mimo, że było bronione przez 8 zawodników. To jest tylko futbol gdziewszystko jest możliwe. Co do finałowych prognoz, to chyba(???!) już spotkali się w tym turniejunasi finaliści. Jedna sytuacja, jeden gol dla Włochów. Później obrona Częstochowy i zmaganieHiszpanów ze zbyt wysoką trawą…ciekawostka. Mecz finałowy będzie podobny, kto wygra?Na 10 meczów Włosi mogą wygrać 1 czyli szanse mają.
Darek 1 na 10 meczów? Ciekawe skąd to wyliczyłeś bo Hiszpanie nie mogli pokonać Włochów od dawna i jeszcze tego nie zrobili, na Euro kiedy hiszpanie grali najlepszą piłkę w ich historii a Torres był w życiowej formie potrzebowali karnych, w ostatnim towarzyskim Włosi wygrali, w pierwszym meczu grupowym Włosi byli lepszą drużyną i stworzyła więcej i lepsze sytuacje strzeleckie.Włosi mają równe szanse na pokonanie Hiszpanów a na pewno większe niż każda inna drużyna na Euro
U nas szybciutko powstają oryginalne teorie. Teraz o niezwyciężonych Włochach.Na dodatek czytam, że zawsze są lepsi nawet jak przegrywają i w Gdańsku na”wysokiej trawie” też pamiętasz, że byli lepsi. No to w finale pewnie wygrają.Chociaż mnie się wydaje właśnie po obejrzeniu meczu grupowego, że przegrają.Ja nie rozpatruję ulubionego aspektu komentatorów sportowych tzw.”błysk geniuszu”siła gry jest po stronie Hiszpanów. System gry najinteligentniejszy bo najbezpieczniejszyrównież prezentują od dawna Hiszpanie. A ile do tej pory niezwyciężeni ugrali whistorii ME?
Darek i Kolega niżej, powiedzcie gdzie powstał mit o niezwyciężonych włochach bo tego nie powiedziałem lecz ty odbijasz piłeczkę bo brak argumentu. Jak dla was posiadanie piłki świadczy że Hiszpania była lepsza od Włochów w meczu grupowym to już mi starczy rozmów z wami.Włosi stworzyli groźne sytuacje i zremisowali przez chwilowy brak koncentracji po zdobytej bramce.Hiszpanie całą pierwszą połowę nie mogli uderzyć na bramkę Buffona.Powiedziałem że Włosi mają większą szansę na pokonanie Hiszpanii niż reszta ekip z Euro jak Anglia,Francja czy Portugalia to nagle zarzuca mi się tworzenie mitów, śmieszne. Śmieszni są także komentatorzy ze Szpakiem na czele, zarabiają na tej profesji a nie potrafią wymienić poprawnie nazwiska piłkarza,na turnieju dowiedziałem się że Bonucci to Panucci,Banucci, Giaccherini to Giaccherino, Montolivo to Montolivio. Ba Bonucci nie ma na imię Leonardo lecz Christian. Także wg nich De Rossi podobno był ofensywnym pomocnikiem. Rozumiem żeby mylili się np w ocenie formy poszczególnych graczy w rozgrywkach klubowych czy coś ale nie przygotować się z podstaw gdzie wystarczy wikipedia czy pierwsze lepsze źródło o piłce to żenada trochę.A szkoda bo Szpak swoim głosem nadaje się na najlepszego komentatora w Polsce lecz gdyby talent poparł choc trochę przykładaniem się do pracy..
Nie wiem czy jest sens dyskutować z kimś kto albo nie oglądał meczu albo jest zaślepiony niechęcią do Hiszpanów. Nie pisałem nic o posiadaniu piłki a o sytuacjach bramkowych. Mówisz o pierwszej połowie, ja kojarzę dwa groźne strzały Włochów, raz Pirlo z wolnego i bodajże de Rossi z dystansu, oba wyłapał bramkarz (pierwszą z problemami, drugą bardzo pewnie). Hiszpanie też mieli dwie, najpierw Silvie w polu karnym piłkę w ostatniej chwili wybił obrońca, a w końcówce pierwszej połowy Iniesta z linii pola karnego strzelił minimalnie ponad bramką.Może w pierwszej połowie rzeczywiście Włosi byli lepiej zorganizowani i osiągali momentami przewagę, ale w drugiej tak jak pisałem, po golu dla Włochów zdecydowana przewaga Hiszpanów.Ja wcale nie twierdzę, że Włosi grali, czy grają źle wręcz przeciwnie grają fantastyczny futbol. Kibicowałem im w meczu z Niemcami i uważam, że finał nie ma zdecydowanego faworyta,a jeśli trochę więcej szans daję Hiszpanii, to ze względu na ich świetną grę w defensywie. Ale pisanie, że Włosi byli lepsi w pierwszym meczu to jakieś nieporozumienie, dość szczęśliwie dowieźli ten remis do końca, choć fakt że taki wynik im odpowiadał i nie forsowali tempa.
Nie wiem czy jest sens dyskutować z kimś kto albo nie oglądał meczu albo jest zaślepiony niechęcią do Hiszpanów. Nie pisałem nic o posiadaniu piłki a o sytuacjach bramkowych. Mówisz o pierwszej połowie, ja kojarzę dwa groźne strzały Włochów, raz Pirlo z wolnego i bodajże de Rossi z dystansu, oba wyłapał bramkarz (pierwszą z problemami, drugą bardzo pewnie). Hiszpanie też mieli dwie, najpierw Silvie w polu karnym piłkę w ostatniej chwili wybił obrońca, a w końcówce pierwszej połowy Iniesta z linii pola karnego strzelił minimalnie ponad bramką.Może w pierwszej połowie rzeczywiście Włosi byli lepiej zorganizowani i osiągali momentami przewagę, ale w drugiej tak jak pisałem, po golu dla Włochów zdecydowana przewaga Hiszpanów.Ja wcale nie twierdzę, że Włosi grali, czy grają źle wręcz przeciwnie grają fantastyczny futbol. Kibicowałem im w meczu z Niemcami i uważam, że finał nie ma zdecydowanego faworyta,a jeśli trochę więcej szans daję Hiszpanii, to ze względu na ich świetną grę w defensywie. Ale pisanie, że Włosi byli lepsi w pierwszym meczu to jakieś nieporozumienie, dość szczęśliwie dowieźli ten remis do końca, choć fakt że taki wynik im odpowiadał i nie forsowali tempa.
U nas szybciutko powstają oryginalne teorie. Teraz o niezwyciężonych Włochach.Na dodatek czytam, że zawsze są lepsi nawet jak przegrywają i w Gdańsku na”wysokiej trawie” też pamiętasz, że byli lepsi. No to w finale pewnie wygrają.Chociaż mnie się wydaje właśnie po obejrzeniu meczu grupowego, że przegrają.Ja nie rozpatruję ulubionego aspektu komentatorów sportowych tzw.”błysk geniuszu”siła gry jest po stronie Hiszpanów. System gry najinteligentniejszy bo najbezpieczniejszyrównież prezentują od dawna Hiszpanie. A ile do tej pory niezwyciężeni ugrali whistorii ME?
t7p3yuJa nie wiem z kolei dlaczego Ty uważasz, że Włosi byli lepszą drużyną w meczu grupowym. Mecz był wyrównany do czasu gdy Włosi strzelili gola, później Hiszpanie mieli zdecydowaną przewagę. W przekroju całego meczu stworzyli więcej groźnych sytuacji bramkowych, a w końcówce dominowali, więc na pewno nie byli drużyną słabszą
Włosi rzeczywiście grają całkiem nieźle na tych mistrzostwach i do tego bardzo ofensywnie jak na Włochów, ale zgadzam się, że z Hiszpanami wielkich szans nie mają. Może 10% to trochę za mało, ale 25% to max, jaki im daję. Już mecz w grupie pokazał, że nawet grając nadspodziewanie dobrze Włosi w końcówce rozpaczliwie bronili się przed porażką i tylko nieskuteczności Torresa zawdzięczają, że dowieźli remis. W finale już takiego szczęścia raczej nie będą mieli.
Mecz grupowy to zdobycia bramek zdecydowanie należał do Włochów.Dopiero potem Hiszpania doszła do głosu ale nikt z was nie wymienia że Hiszpanie mieli do wyboru wszystkich graczy a Włosi stracili najlepszego lewego obrońcę Criscito ze względu na pamiętną aferę został wykluczony z Euro a najlepszy włoski obrońca w tym sezonie obok Chelliniego Barzagli był kontuzjowany przez co Prandelli zmienił taktykę na niestosowaną wcześniej przez niego na 352 i pierwszy raz na nieswoich pozycjach grali : De Rossi na stoperze i Giaccherini na lewym wysuniętym obrońcą gdzie on jest nominalnym prawoskrzydłowym co zasługuje na szacunek.Faworyci oczywiście Hiszpanie jak zawsze.
No nie do końca. Do momentu zdobycia bramki mecz był wyrównany, co i tak uważałem wtedy za wielkie osiągnięcie Włochów (po wczorajszym meczu już aż tak mnie to nie zaskakuje), ale absolutnie nie można mówić o jakiejś ich dominacji.
Nie mówię o dominacji lecz do wejścia Torresa Włosi byli stroną lepszą bo niwelowali atuty hiszpanów, potem hiszpanie co sumując daje mecz wyrównany i remis to zasłużony wynik.Szkoda że potem były te perypetie z trawą i skargami na murawę.
Nie wiem jak chcesz porównac Hiszpańska dominacje w koncowce meczu i 2 setki zmarnowane przez Torresa z okazjonalnymi kontratakami w pierwszej połowie.
Znowu z tą dominacją, gdzie ta dominacja? Okres lepszej gry hiszpanów i jedyne szanse Hiszpani to te Torresa gdzie Buffon popisał się geniuszem, równie dobre włosi mieli sytuacje i remis jest sprawiedliwy.
Oprócz sytuacji bramkowej (po koszmarnym błędzie indywidualnym) to Włosi nie mieli setek w tym meczu, a Hiszpanie jednak kilka mieli (szczególnie oczywiście Torres w końcówce), a więc uważam, że w tym raczej wyrównanym meczu byli jednak bliżsi zwycięstwa. Zresztą nie ma co strzępić klawiatury – już w niedzielę wszystko się okaże, chociaż z pewnością będzie to zdecydowanie inny mecz niż w grupie. Ja jednak stawiam zdecydowanie na Hiszpanię.
Listonosz zadzwonił dwa razy. Pierwszy dzwonek ostrzegł, że Niemcy nie są gotowi na walkę z drużyną, która ma dwóch napastników (a czy ktoś jest gotów, skoro zwykle jest jeden lub zgoła żadnego?), więc Hummels zawikłał się w walkę nie z tym, co trzeba (to on powinien być przy Balotellim, bo obaj mają po sto dziewięćdziesiąt parę centymetrów wzrostu, a nie niższy Badstuber). Zaś drugi dzwonek zasygnalizował, że czasem dopiero kiedy coś nie idzie tak jak chcemy, to się udaje (Balotellemu piłka wyraźnie zeszła z nogi, celował bliżej środka bramki, gdzie Neuer zdążyłby się chociaż poruszyć). Jeśli przyjmiemy, że Włosi mieli szczęście przez pierwsze 15 minut, to musimy przyjąć, że Niemcy mieli je przez pozostałe 75 (okazji, by przegrali wyżej, nie brakowało), a dodając do tego niezbyt udany i przez to zupełnie fenomenalny strzał Balotellego – wraca nierozstrzygnięty spór de auxiliis (Paweł V sztucznie zgasił go dekretem), czyli o futbolową łaskę. Więc może faktycznie wypielgrzymował coś ten Prandelli. 🙂
@mak”Balotellemu piłka wyraźnie zeszła z nogi, celował bliżej środka bramki, gdzie Neuer zdążyłby się chociaż poruszyć”Nie byłbym taki pewien czy zeszła. W ten sposób uderza się piłkę także z premedytacją, kiedy się chce jej nadać rotację, wtedy tor lotu piłki przypomina rogala,strzał z tzw. fałsza – stopa skierowana przy strzale jest w np. w lewo,ale piłka leci w prawo. Także tutaj byłbym ostrożny z rozstrzyganiem o faktycznej intencji strzelca.
Zapraszam na http://www.teenbar.pl/
ten Prandelli jakiś dziwak cholera… dobrze idzie a on zmienia ? Jakiś wariat hehe nie to co nasz Dyzma, który wie i pewnie ma rację, ze wszystko zrobił dobrze więc nic by nie zmienił
Ale o co chodzi? Przecież świetnie zmieniał. Thaigo Motta wszedł za zmęczonego Montolivo, na bronienie wyniku. Diamanti grał bliżej drugiej linii niż Cassano, też kiedy już bronili prowadzenia, i świetnie wchodził w kontry. Tak samo jak di Natale. Może trochę psuli, ale grali wyśmienicie.
No właśnie kolego beke kręcę z naszego dyzmy hehe Prandelli mimo, że ekipa dobrze pali to nie boi się zmian zarówno w ustawieniu wyjściowej 11 ale i w trakcie meczu widzi i reaguje wysmienicie co pokazał mecz z Anglikami
Nie wierzę , że to pisze ale jednak. Chylę czoła przed Italią i przed Prandellim. To jak zmienił oblicze włoskiej piłki ( nienawidziłem do tej pory ) to się w pale nie mieści. A zmiany robi kapitalne,bo nawet jeśli Di Natale marnował i tak miał więcej sił od Mario B., a ten i Montelivio to niezbedne ogniwa w wyjściowej 11 na finał. Może go Del Bosque wygra ( choć patrząc na jego zmiany ,średnio w to wierzę – niby Navas i Pedro rozkręcili półfinał ale dla mnie nie wpuszczenie przez cały turniej Lorente to samobój ). Ja po raz trzeci w życiu/ w tym tygodniu ( po Anglii i Niemczech ) jestem za Italią,choć nie łatwo mi z tym.
Co mi sie na koncu meczu podobalo, to uscisk dloni i objecie Balotelli przez Neuera, ktory zostal przeciez przez niego pokonany w tym meczu dwa razy. I ten blysk niedowierzania w oczach Balotelli: co, akurat ten podaje mi reke? Wariat jakis? :)Brakowalo mi takich sportowych gestow ze strony pilkarzy polskej reprezentacji, byla tam jakas niezdrowa zajadlosc, ktora gubi chyba sens dobrego football’u. Szkoda…
Ty chyba masz coś nie teges z głową tak jak i wszyscy którym czegoś brakowało akurat w Polskiej reprezentacji jeżeli to nie była klasa czysto sportowa.Nie wiem po co takie bzdury wypisywać-ktoś tam komuś podał rękę i przytulił i ktoś tam komuś sprzedał kopniaka…normalka
I po co te inwektywy? czy nie mozna spokojnie i po ludzku? 🙂 Twoja reakcja potwierdza wlasnie to, co napisalem: jak czesto agresja jest reakcja wywolana wydarzeniami sportowymi. I niestety nie tylko u fanow czy czytelnikow blogow, ale niestety takze wsrod zawodnikow. Polska reprezentacja wpadla w sidla niezdrowej atmosfery w wyniku zmieszania sportu i nacjonalizmu. I swiadcza o tym nie tylko calonocne burdy wsrod pseudo-kibicow w Warszawie czy Wroclawiu, ale takze sposob traktowania sie pilkarzy na stadionie.Zerknij do blogu Pawla Zarzecznego, ktory wywoluje entuzjazm tluszczy. Ten czlowiek jest szczesliwy, ze ani Rosja, ani Niemcy nie weszly do finalu Euro. On sie nie wstydzi z powodu fatalnego wystepu polskej reprezentacji, on czerpie radosc z niepowodzen przeciwnikow. To jest juz cos dla psychiatry… Do tego uzywa okreslen jak Fryce czy Niemiaszki – potem nie dziwota, ze „patrioci” ruszaja z palkami i piesciami na gosci turnieju, ktorego gospodarzem jest Polska. Przyklad idzie takze z masowych mediow, to wzmaga niezdrowe emocje i legitymuje w jakims sensie takie zachowania.Zwrociles uwage np. na zachowanie sie Holendrow i Niemcow, po tym, jak Niemcy ich praktycznie wyslali do domu na poczatku turnieju? Widziales dzis zachowanie Wlochow i Hiszpanow – i to po wyniku 4:0, ktorego w finalach duzego turnieju jeszcze nigdy nie bylo? Przypomij sobie zachowanie polskich pilkarzy w stosunku do Czechow, Rosjan czy Grekow: czysta agresja i niechec, takze po zakonczeniu meczow. Dla polskich pikarzy to nie byl sportowy rywal – to byl smiertelny wrog! Smutne…Ale czego spodziewac sie po pilkarzach, jesli przed meczem z Czechami, ktory zakonczyl polski wystep w Euro 2012, polskie media kilka dni wysmiewaly sie z przeciwnika i jego niechybnej kleski, uzywano do tego slowa Pepiki, ktore przeciez nie jest w Polsce komplementem. Jest to tym mniej zrozumiale, jesli wezmie sie pod uwage, jak wrazliwi sa Polacy na traktowanie ich za granica.Mam nadzieje, ze to sie kiedys skonczy, i ze mecze beda tylko dobra zabawa, a nie jakimis nowymi Cedyniami, Grunwaldami czy cudami na Wisla. Moze tego dozyje 🙂
Po pierwsze inwektyw tam nie widzę,po drugie nie widze także tego o czym ty piszesz.Jakieś totalnie niesamowite SF…także raczej sie nie zrozumiemy