Zgłaszam gotowość do posługi przewodnika. Złodziej na złodzieju jedzie i złodziejem pogania. Ulewa drylu i kumoterstwa może nas zmieść z powierzchni Europy. Niekonsekwencja braku rekompensaty w stosunku do niektórych działaczy spowodowała dezintegrację środowiska. Nasze nowe logo to nasza spuścizna. Trzeba otworzyć dach przemian PZPN. Panie Pyżalski, mężu delegatki, dobrze, że pan miał wyrok, ale wrócił na dobrą drogę. Prawo ma być przestrzegane, ale bez przesady. Zgłaszam wniosek formalny o wytłumaczenie delegatom, na czym polega wciśnięcie zielonego guzika. My jesteśmy tutaj władni przyjąć wszystko. Dałem się wypchnąć z sań dla dobra środowiska. Jest tu grupa „pływaków”, która odda głos za obiecane stanowisko, umowę zlecenie w PZPN, komisję czy wydział. Na początek chciałbym kilka słów o sobie powiedzieć, chociaż myślę, że nie jestem anonimowy. Jeżeli bym pitolił, to mi przerwiecie, ale dajcie mi powiedzieć, co mi leży na sercu. Wynik głosowania wskazuje na konieczność powtórzenia głosowania.
To, co przed chwilą przeczytaliście, jest subiektywnym wyborem zebranych przez kolegów z Twittera złotych myśli delegatów na zakończony w piątek wieczór zjazd PZPN – zjazd, który zakończył epokę rządów w tej instytucji Grzegorza Laty i zaczął erę Zbigniewa Bońka. Wybór tego ostatniego przyjęty został przez większość obserwatorów (zwłaszcza, co znamienne, spoza świata futbolu) z uczuciem ulgi. Na tle gburowatego, nieznającego języków Laty jego dawny kolega z boiska jawi się jako przedstawiciel innego świata, brylujący na europejskich salonach i zaprzyjaźniony z szefem europejskiej federacji piłkarskiej Michelem Platinim (grali razem w Juventusie). Pytanie jednak, którego Bońka wybrano. Warto pamiętać, że we władzach PZPN ten wielki przed laty piłkarz raz już zasiadał – był wiceprezesem, i to w czasie, gdy związek przeżywał apogeum afer korupcyjnych. Warto też pamiętać, że zdezerterował z kierowania reprezentacją i że nie poradził sobie z wyprowadzeniem na prostą Widzewa. W związku będzie musiał pracować nie tylko z dwoma niezłymi wiceprezesami, Markiem Koźmińskim i Romanem Koseckim, ale też z ekipą, którą najlepiej przedstawił poprzedni akapit („Okoliczności zmuszą go do układania się z ludźmi, z których większość głosy sprzedaje za synekury, i innego sposobu na pływanie w pezetpeenowskim ekosystemie nie znają” – pisał niedawno w „Tygodniku Powszechnym” Rafał Stec). Co z tego wynika dla polskiej piłki? Odpowiedzcie sobie sami, ja w każdym razie optymistą nie jestem.
Po cichu liczyłem na Zbigniewa Kręcine. Ilekroć patrze, albo słucham faceta (albo najlepiej jedno i drugie, podwójne doznanie) zastanawiam się czy kiedykolwiek, ktokolwiek miał lepiej dobrane imię i nazwisko do sylwetki i osobowości. Mr Turnaround, jak go przedstawili swego czasu w porannym wfie, byłby idealnym kontynuatorem dzieła Mr Summera, po którego 4 latach zostało kilka słynnych juz powiedzeń, o nowej, wyrafinowanej wersji języka angielskiego nie wspominając.
Skłamałbym gdybym stwierdził że nie będe tęsknił, będę, to był jednak unikat na skale światową, absolutnie bezwstydny człowiek uświadamiający jak niebezpieczni sa głupi ludzi, którzy nawet nie wiedzą że czegoś nie wiedzą.
Pozostaje mieć nadzieje że Mr. Turnaround, który jak przypominał ostatnio, nigdy nie był członkiem związku (co oczywiście pracować mu tam całe lata nie przeszkadzało) dostanie jakąś posadkę, najlepiej sekretarza i dalej będzie „kręcił” lody. Za 4 lata zrobi turnaround w związku i zostanie prezesem, wtedy i tylko wtedy związek będzie miał prezesa na jakiego zasługuje.
Pingback: Pod Pressingiem
Pingback: Boniek po raz trzeci! Tym razem na blogach « Pod Pressingiem
Trochę nie na temat, ale intryguje mnie, czy przypadkiem Arteta przed chwilą nie był na spalonym, kiedy strzelał bramkę QPR. Nikt w C+ się nawet o tym nie zająknął, ale przecież w momencie podania i tuż przed swoim strzałem w poprzeczkę Arteta stał praktycznie na linii bramkowej…
Jasne,że był.
Następnego dnia komentatorzy canalu przepraszali,że nie zwrócili na to uwagi;-)
Dokładnie.