„Wyścig dwóch koni, he, he”, żartowali przyjaciele oglądający na codzień ligę hiszpańską, z których – bądźmy uczciwi – to my dotąd żartowaliśmy przez lata. Że niby sensacyjna porażka Chelsea u siebie z ostatnim w tabeli i kompletnie beznadziejnym przed paroma dniami w starciu z Liverpoolem Queens Park Rangers ma kwestię rywalizacji o mistrzostwo Anglii redukować do dwóch drużyn z Manchesteru. A ja jakoś na razie nie potrafię w to uwierzyć.
To jeden z fundamentalnych kłopotów z pisaniem bloga: w środowy wieczór oglądasz jeden mecz, uogólnienia same cisną ci się do głowy i masz nieprzepartą chęć je zapisać. Dopiero we czwartek rano rzeczy zaczynają wyglądać nieco inaczej. Oczywiście spryciula Henry Winter potrafi dodać przykrej wpadce Chelsea aury niezwykłości, przypominając, że ostatni raz, kiedy QPR wygrywało na tym stadionie, na listach przebojów królowała Gloria Gaynor z „I will survive”, a co starsi z nas przypominają sobie podrygujące w takt tego przeboju niepokojąco atrakcyjne starsze kuzynostwo, ale generalnie w czwartkowy poranek mamy poczucie, że poprzedniego wieczora obejrzeliśmy jeden z tych „Bad day at the office”, który zwłaszcza na zakończenie okresu świątecznego nie jest niczym przesądzającym. Owszem, przyjemnie się rozpisywać o niezwykłych talentach „Harry’ego Houdiniego” – z drugiej strony tabela zmienia się tak szybko, różnice zniwelować tak łatwo, że doprawdy: z punktu widzenia Chelsea, mającej wciąż jeden mecz zaległy, do popadania w desperację nie ma powodu.
Co nie oznacza, że niczego się o tej drużynie nie dowiedzieliśmy. Miał Tottenham okres, w którym nie grał kontuzjowany Moussa Dembele i okres ten zbiegł się z serią kiepskich wyników. W przypadku Chelsea talizmanem jest Juan Mata: na 20 rozegranych dotąd spotkań nie wyszedł w podstawowym składzie pięć razy, z czego drużyna dwukrotnie przegrywała i trzykrotnie remisowała (a rywalami były: QPR u siebie i na wyjeździe, Fulham u siebie, Swansea i WBA na wyjazdach). Wyraźnie brakowało również Hazarda; słabiej grał Moses, a Mirko Marin fragmenty dobrej gry przeplatał stratami i faulami – po jednym z nich, jeszcze w pierwszej fazie spotkania, powinien był, szczerze mówiąc, wylecieć z boiska. Torres znów gorzej przyjmował piłkę, znów raz czy drugi wydawał się rozkojarzony, a jego atomowe uderzenie z 53. minuty trafiło w bramkarza – z punktu widzenia fanów Chelsea spodziewane przyjście Demba Ba powinno uspokoić sytuację w ataku (i pozwolić znów, jak za czasów Drogby, grać piłkę nieco prostszą). Benitez dał odpocząć Macie i Hazardowi, być może powinien również oszczędzić Oscara, ale Hiszpan grał w tym sezonie równie dużo… W sumie: Chelsea próbowała (zobaczcie, ile jej strzałów zostało zablokowanych), stwarzała okazje, ale brakowało błysku geniuszu, jaki zapewniali zwykle wymienieni w poprzednim zdaniu piłkarze, a gol Lamparda – dość pechowo moim zdaniem – nie został uznany. Każdemu się może zdarzyć. Manchesterowi City w tym sezonie zdarzało się również.
Queens Park Rangers? Po katastrofalnym występie z Liverpoolem na Loftus Road Harry Redknapp mówił mediom, że… jest pewien utrzymania, zorganizował również spotkanie drużyny, podczas którego oczyścił atmosferę: nie dołował wystarczająco już zdołowanych, tylko szczerze przyznał, że nie potrafił odpowiednio przekazać zespołowi instrukcji na tamten mecz i że klęska obciąża jego, nie piłkarzy. Tym razem komunikaty sztabu szkoleniowego były bardziej precyzyjne, a pressing, jakiego wymagano od drużyny, zadziałałał bez zarzutu. W bramce zamiast Greena stanął Julio Cesar – i radził sobie nieźle, podobnie jak dwóch „dziadków” ze środka obrony, Hill i Nelsen. Dobrze wypadli Derry i Granero. Zamiast Cisse z przodu biegał Adel Taarabt – i rzeczywiście biegał, wyciągając za sobą obrońców i przeszkadzając w pierwszym podaniu Davidowi Luizowi. Od niego pressing się zaczynał, a w drugiej fazie spotkania, kiedy QPR broniło się na własnej połowie – od niego zaczynała się obrona, prawdę mówiąc niejeden raz widzieliśmy go na trzydziestym metrze od bramki Cesara (zobaczcie, jak często najbardziej wysunięty piłkarz QPR otrzymywał podania jeszcze na własnej połowie). Co ważniejsze: kiedy bramkarz w stylu Józefa Wandzika uruchamiał Taarabta dalekim wyrzutem, Marokańczyk potrafił piłkę utrzymać, wprowadzając w miejsca akurat niepilnowane albo umiejętnie odgrywając kolegom. O wstręcie Harry’ego Redknappa to przesadnego zagłębiania się taktyczne niuanse powiedziano mnóstwo (patrz słynna pusta tablica w szatni Tottenhamu), ale w tym przypadku należy mu oddać sprawiedliwość za wystawienie jako nominalnego napastnika Taraabta właśnie, a nie np. Djibrila Cisse. A nonszalanckie odegranie Taraabta do Wrighta-Philipsa przy golu tego ostatniego wpisujemy na listę asyst roku.
Czy Harry Redknapp uchroni kolejny klub przed spadkiem? Rozumiem, dlaczego właśnie po klęsce z Liverpoolem mówił, że jest pewien utrzymania i dlaczego wczoraj był już znacznie ostrożniejszy. Szatnia QPR była szczęśliwa jak nigdy w tym sezonie, więc on mógł sobie pozwolić na realizm i przypominanie, że aby wyjść z całego tego bajzlu trzeba z podobnym szczęściem i zaangażowaniem zagrać jeszcze wiele razy. Hm… nie jestem zachwycony faktem, że w kolejnym meczu ligowym jego zespół podejmie Tottenham.
Tottenham sobie poradzi 😉
Co do wyścigu o mistrzostwo to ja akurat uważam, że rozstrzygną to między sobą zespoły z Manchesteru. Jakos nie wierzę w długą serię zwycięstw Chelsea, która najpierw pozwoliłaby tę dwójkę dogonić, a potem jeszcze dotrzymać im kroku. Zresztą United wyglądają naprawde nieźle, mimo kwasów w obronie i jakoś nie widzę nikogo kto mógłby im na obecną chwilę zagrozić.
Szykuje sie bardzo dobre spotkanie z Liverpoolem na Old Trafford- jak za dawnych lat. Oba zespoły w dobrej formie, oba zespoły ciągnie genialny napastnik (uproszczając, ale jednak)- Suarez, który w dryblingu nie ma sobie równych(w EPL), i genialny Van Persie. Obaj panowie to dobry przykład, jak dłuższy czas gry bez kontuzji wpływa na wzrost formy. W United krzyzys przyjdzie, jeśli posypie sie Carrick (dla którego wciąż nie ma alternatywy) albo Van Persie. Rooney w tym sezonie nie gra na swoim poziomie, standardowo zalicza serie meczów strzelając bramki, po czym następuje regres lub kontuzja.
W drugiej części Manchesteru Aguero łapie kontuzje (chyba najlepszy gracz ostatnich tygodniu w MC), i nie wiadomo kiedy wróci, a Yaya Toure wyjeżdża na Puchar Narodów Afryki, więc szykuje sie ciężki okres dla obywateli. Terminarz jednak nie jest zbyt wymagający, więc powinni sobie poradzić.
Chelsea z takim uzależnieniem od Maty raczej nie są drużyną, którą stać na wygranie ligi. Wczoraj zagrali po prostu słabo, QPR natomiast zwietrzyło swoją szanse i ją wykorzystało.
„W United krzyzys przyjdzie, jeśli posypie sie Carrick (dla którego wciąż nie ma alternatywy) albo Van Persie.”
Paradoksalnie mniej balbym sie kontuzji Robina niz Carricka. Rooney, Chicharito i Kagawa wystarcza na 90% ligowych przeciwnikow (a do zycia moze jeszcze wroci Nani – jesli zlapie forme to bedzie jak nowy transfer, podobno za miesiac ma byc gotowy). Wiadomo ze RVP jest najlepszy w United, ale cofniety Rooney i wysuniety Chicharito tez potrafia napsuc krwi rywalom, tym bardziej ze Wayne ma mase asyst a Hernandez znow odnalazl skutecznosc.
Natomiast brak Carricka to kompletna rozsypka drugiej linii. On moze nie grac genialnie, ale i tak lepiej niz ktokolwiek inny w MU. Tylko Fletcher w formie moglby go zastapic, ale do tego daleko.
Co do Chelsea przekleje czesc swojego komentarza spod poprzedniego wpisu:
Natomiast co do wczorajszego meczu z QPR ja bym bronil Beniteza co do posadzenia na lawce Maty. Z Evertonem Juan zagral przecietnie, Rafa chcial dac mu odpoczac, z kim lepiej to zrobic, jesli nie z QPR i to u siebie. Rangersow powinny rezerwy Chelsea rozniesc. A juz na pewno Moses. Jakby CFC wygrala, to Benitez bylby chwalony, ze tak madrze rotuje skladem. A tak, mysle ze teraz bedzie bal sie posadzic na lawce Mate czy Hazarda, i Chelsea nie wytrzyma koncowki sezonu.
@pk
opisałem to bardziej szczegółowo pod twoim komentarzem do ostatniego wpisu, ale dorzucę jeszcze kilka refleksji:
-na tle evertonu trudno zabłysnąć, więc nie liczyłem wcale na fajerwerki maty, zwłaszcza przy tak twardo grających obrońcach tofików,
-jak już wspomniałem ray wilkins powiedział, że on zagrałby silną jedenastką (mata, hazard, itd.) na początku i dopiero później, gdy kwestia wyniku byłaby rozstrzygnięta rotowałby składem, ale po meczu to każdy jest mądry a składem trzeba rotować (LE, 2 puchary, PL).,
-paradoksalnie rezerwy mogłyby ten mecz łatwiej wygrać niż „pierwszy” skład bo według mnie, zwłaszcza podstawowi zawodnicy (Luiz, itd) zlekceważyli trochę przeciwnika, później wkradła się nerwowość, brakowało czasu, no i stało się. Dla mnie to żadna sensacja-Chelsea gra słabo i jest nieprzewidywalna jak David Luiz.
Jeśli chodzi o Mosesa to chyba jakiś żart? Martinez twierdził że to skrzydłowy starego typu, ja też jestem stary, ale takich skrzydłowych nie pamietam, bo chyba nie zasłużyli na to by ich zapamiętać… Gdy trafi w światło bramki jest zazwyczaj gol, problem polega na tym, że z tym trafieniem ma właśnie nomen omen lekki problem. Oczywiście to chłopak po przejściach (zabito mu rodziców) i potrzeba pewnie więcej czasu na to by się rozwinął, warunki (masa i szybkość, nie najgorsza technika) ma również, więc może kiedyś, ale chwilowo to wypada średnio:) No a wczoraj dostawienie nogi po podaniu Marina po prostu fenomenalne 🙂 Chwilowo dla mnie Moses to cięższa i zdrowsza wersja Sturridgea, trzeba stolarza który ociosałby nieco te sęki i zrobił z niej skrzydłowego lub napastnika, czego sobie i Państwu życzę.
A może starego typu to Martinez miał na myśli, że słaby jest i tyle ? Bo co wtedy powiedziec o najlepszych skrzydłowych typu Gareth czy Walcot a jest jeszcze paru innych dużo lepszych od Mosesa. Że ci to są bardzo starego typu albo bardzo nowego ? A jak starego to jak ? Czy np. tak jak Beckham ? Czy jak Downing, który jest typowym angielskim skrzydlakiem z lat 80-tych tylko może trochę szybszym bo taktycznie to w naszej lidze są bardziej zaawansowani. Mnie ten transfer bardzo zdziwił bo to z calym szacunkiem koleś na ekipy ze środka tabeli
@hazz2
pełna zgoda, zawsze myślałem, że skrzydłowy starego typu to piąty beatles george best, cruyff, dżajić, littbarski, garrincha znani z czarno-białej telewizji, czy overmars, figo, giggs, a z nowej chelsea to gronkjaer czy robben, z czego ten ostatni wspomnianych powyżej chyba najbardziej przypominał. Gdy by ich jednak zapytać o mosesa to pewnie każdy go zna ale wyłącznie z Biblii a nie z boiska 🙂 Z tym Downingiem to dobre porównanie, się uśmiałem 🙂 Chwilowo to Moses robi jedynie dużo wiatru i nic z tego nie wynika, a zwrotności i pokrętła w nodze jakoś u niego nie zauważyłem, choć pewnie starannie je ukrywa żeby go zaraz real czy jacyś szejkowie nie próbowali wyciągnąć z chelsea 🙂 Faktycznie (bez urazy) to koleś maksymalnie na wigan, fulham, czy inny norwich.
Chelsea brakowało wczoraj koncepcji, nie zaś błysku geniuszu. I właśnie te blokowane strzały o tym świadczą. Z opisu wynika, jakby gola nie strzelila pechowo. A jej gra była po prostu przewidywalna i kiepska (jak cały mecz). Po farcie z meczu z Evertonem szćzęście się skończyło- zasłużona strata punktów.
Benitez znowu pokazuje jakim jest geniuszem. Z nim na ławce o mistrzostwie Chelsea może pomarzyć (z taką grą też, to nie przypadek). Zwłaszcza, że wyprzedzić trzebaby dwie drużyny, a nie jedną. Szanse na to są minimalne.
O co mi chodzi z błyskiem geniuszu? Żeby rozmontować drużynę broniącą się w dziesięciu koncepcję należy uzupełnić czymś ekstra. Mata po wejściu na boisku rzucił jedną czy dwie piłki, których wcześniej może brakowało. Zrobił to szybciej i dokładniej. Zgadzam się oczywiście z tym, co pisze @pk, że na papierze nawet w tym składzie Chelsea powinna QPR ograć… Oto różnica między papierem a rzeczywistością…
Benitez do wczoraj mówił o mistrzostwie ale co miał mówić, że nie ma na nie szans? When in Rome do as Romek… O żadnym mistrzostwie mowy nie ma, sprawa jest pozamiatana i Benitez to przecież wie, ale poprawność polityczna musi być zachowana-wszystko. Może Benitez nie jest jakimś geniuszem, ale według mnie to bardzo dobry trener, a jego praca, z sukcesami (Valencia, Liverpool) o czymś świadczy. Jako dozorca Stamford Bridge to optymalny wybór, a nie miałbym nic przeciwko temu by został na dłużej. Oczywiście to mało realne, ale nie takie rzeczy już się w Chelsea zdarzały. Gdyby miał pełny okres przygotowawczy i realną możliwość współdecydowania o transferach mogłoby to wyglądać o wiele ciekawiej niż obecnie, choć i tak nie jest źle, jak na ten słabiutki skład (to co pokazują na boisku, nie na papierze).
Co do Beniteza to zgoda powinien dostac szanse. Śmieszyły mnie komentarze znawców z C plus, którzy mówili, że np. tofiki były lepsze heh właśnie w tym meczu bylo widać, że Rafa juz w tak krótkim czasie odcisnął na Chelsea swoje piętno
Ja jednak myślę, że Harry Redknapp nie wyczyści tej stajni augiasza, jaką jest QPR. Może zabraknąć czasu, a jedna jaskółka w postaci wygranej z Chelsea wiosny nie uczyni.
W ogóle to całe QPR to jest ciekawa historia. Klub, który płaci krocie, ma wielu znanych i dobrych piłkarzy, powinien spokojnie bić się no powiedzmy o środek tabeli.
A głównym winowajcą tego stanu rzeczy jest moim zdaniem Mark Hughes i jest kompletnie nieprzemyślana, chaotyczna i beznadziejna polityka transferowa. To jest przykład managera, którzy nie potrafi zarządzać dużą gotówką i gubi się, gdy ma nadmiar forsy (w MC dośc podobnie).
Najlepszy przykład to pozycja bramkarzy. Faktycznie, QPR potrzebował solidnego bramkarza, bo w zeszłym sezonie takiego nie miał. Więc Hughes latem kupił z WHU Roberta Greena – dał mu tygodniówkę (jeśli wierzyć informacją prasowym) 50 tyś. Po paru kolejkach w sierpniu doszedł do wniosku, że potrzebuje kolejnego bramkarza – więc transfer Júlio Césara – tygodniówka 80 tyś. Dodatkowo w kadrze są (oczywiście zarabiając znacznie mniej) Radek Černý oraz Brian Murphy (to nie jest młokos – ma 30 lat). Tak więc w kadrze czterech bramkarzy, z czego dwóch znakomicie opłacanych. Po co tylu ? Czy ktoś uzasadni sensowność posiadania czwartego bramkarza ?? Oczywiście – jak się ma nadmiar gotówki, to pewnie nie odczuwa się takich wydatków, ale to są właśnie niuanse, które decydują o całości i o tym, że klub jest fatalnie zarządzany…
Przykłady można mnożyć, w QPR jest cała plejada znanych i znakomicie opłacanych (przepłacanych?) piłkarzy. Wyniki mizerne, a tak sięgając do przeszłości to kiedyś ktoś policzył, że chyba nigdy w ostatnich latach klub, który witał nowy rok na ostatniej pozycji, nie zdołał się uratować przed spadkiem. Może tym razem będzie inaczej ?
Porada estetyczna: proponuje unikac umieszczania tekstu obok obrazkow. Wyglada slabo, a przy powiekszonej czcionce tragicznie. Chyba bezpieczniej jest pisac tylko nad i pod obrazkami 🙂