W świetle tego, co wydarzyło się wczoraj i dziś w czwartej rundzie Pucharu Anglii, ale i w świetle tego, co przeżyliśmy parę dni wcześniej w półfinałach Pucharu Ligi, możemy zaryzykować tezę, że w sezonie 2012/13 rozgrywki pucharowe są dużo ciekawsze niż liga. A nawet jeśli nie ciekawsze, to z całą pewnością dużo bardziej emocjonujące. Może także: rysujące przed nami jakąś nadzieję na samonaprawę świata piłki, zważywszy że i Bradford (czwartoligowiec podbijający Puchar Ligi) i Luton (pozaligowiec podbijający Puchar Anglii) przeżywały w ostatnich latach gigantyczne problemy, związane z ogłaszaniem upadłości, odejmowaniem punktów, ciągiem degradacji itd. Ba, gwałtowny upadek Leeds, które odprawiło dziś Tottenham, opisywano nawet w książkach. Ba, także Oldham, które przed kilkoma godzinami ograło Liverpool, parę sezonów temu było zagrożone likwidacją…
Zanim jednak zaczniemy przykładać rękę do nadprodukcji komunałów o „romantycznej rundzie”, „faworytach na kolanach” itd.; zanim napiszemy, że strzelec dwóch bramek dla Oldham w wieku 18 lat porzucił karierę zawodowego piłkarza i poszedł na studia – do poważnej piłki wrócił już z dyplomem University of Manchester – zauważmy kilka drobiazgów mających przełożenie na rozgrywki Premier League.
Pierwszy, oczywisty: niejednej z drużyn mocno zaangażowanych w walkę o miejsce w pierwszej czwórce albo o utrzymanie, przedłużająca się walka na innych frontach jest zwyczajnie nie na rękę. W przypadku Harry’ego Redknappa, który skądinąd nie zostawił na swoich piłkarzach suchej nitki za klęskę z MK Dons, jest to rzecz nie do zakwestionowania. W przypadku Andre Villas-Boasa raczej alibi. W przypadku Brendana Rodgersa być może również. Przypadek Rafy Beniteza pozostaje beznadziejny: kiedy Chelsea ma słabszy dzień, kibice zawsze domagają się jego głowy, niezależnie od tego jak dobrze wypadła w meczu poprzednim…
Drobiazg drugi, już mniej oczywisty. Wbrew pozorom kadry najlepszych drużyn Premier League, może poza wdrożonym od lat do rotacji Manchesterem United, nie są bynajmniej szerokie. Arsene Wenger posadził na ławce Walcotta, Wilshere’a i Cazorlę w meczu z Brighton, i miał poważne kłopoty z wygraną – pojawienie się na boisku pierwszego z tej trójki wydatnie pomogło awansować do piątej rundy, podobnie jak wezwanie na ratunek Chelsea Juana Maty i Demby Ba pozwoliło uratować remis Benitezowi. Liverpool próbowali uratować Gerrard i Downing. Tottenham również zaczął grać nieco lepiej, gdy na boisku pojawili się Dembele i Walker, ale to nie wystarczyło: bez Sandro środek pomocy Kogutów wygląda… kogucio. Huddlestone jest cieniem zawodnika, który przed kontuzją ocierał się o reprezentację Anglii, Parkerowi również wiele brakuje do formy sprzed urazu, Sigurdsson nie może się przełamać – dodajmy do tego brak zmienników dla Defoe’a i Adebayora w ataku, żeby nie wierzyć w ogromne rzekomo możliwości, jakimi dysponuje Villas-Boas.
Inni nie mają lepiej. Andre Santos i Andriej Arszawin (co nie przestaje mnie zdumiewać, bo wciąż mam w pamięci pierwszy sezon Rosjanina w Premier League) pozostają postrachem każdego kibica Kanonierów. Marin nie może odnaleźć się w Chelsea, a Coates w Liverpoolu. Dni Antona Ferdinanda i paru innych, świetnie skądinąd opłacanych zmienników w QPR, również wydają się policzone. Rezerwowi bramkarze Chelsea i Liverpoolu pozostawiają mnóstwo do życzenia (błąd Jonesa był kluczowym momentem meczu z Oldham), w Tottenhamie również brakowało Llorisa (Friedel wprawdzie dwukrotnie ratował drużynę broniąc w sytuacji sam na sam, ale Francuz niewątpliwie szybciej wybiegałby z linii, zwłaszcza przy pierwszym golu dla gospodarzy).
Pisząc to, zachowuję się jednak jak dysponujące prawami do pucharowych transmisji telewizje, które przy całym deklarowanym zachwycie nad zwycięstwami Kopciuszków, wolą jednak pokazywać starcia gigantów. Zakończę więc akapitem o triumfie pozaligowego Luton nad Norwich. W strukturze angielskich rozgrywek te dwie drużyny dzieli 85 miejsc, od 1989 r. nie zdarzyło się, żeby nieligowiec wygrał z którymś z zespołów ekstraklasy, od 27 lat nie wygrywał na wyjeździe, a żeby coś podobnego wydarzyło się wyżej niż w III rundzie – nie powtórzyło się od 1949 r. Nie mówimy wprawdzie o byle ptysiach – Luton grywało w najwyższej lidze, a ludzie w moim wieku pamiętają malowniczy taniec jego ówczesnego menedżera, Davida Pleata, kiedy pokonywał Manchester City i cudem utrzymywał się w lidze. Upadek nastąpił w ciągu ostatniej dekady: trzy degradacje z rzędu, 30 odjętych punktów z racji nieprawidłowości przy rozliczeniach z agentami zawodników, a przecież wielu z nas wciąż ma trudności z przyjęciem do wiadomości, że chodzi o drużynę z, tak to się nazywa, Blue Square Bet Premier League. Awans do piątej rundy i dobre losowanie to dla Lutonu nie tylko prestiż, historyczne osiągnięcie, ale zasilenie klubowej kasy w stopniu z naszej perspektywy niewyobrażalnym – no właśnie, gdybyż jeszcze telewizje zechciały jej mecz pokazywać…
Benitez, jeśli myśli o ustabilizowaniu formy Chelsea (a na chwilę obecną nie można o czymś takim mówić -zwycięstwa są przeplatane porażkami i remisami), musi jeszcze przed końcem stycznia kupić drugiego napastnika i przestać stawiać na Torresa.
Ja wiem, że Romek nie lubi przyznawać się do błędu i że koszulki blondasa świetnie sprzedają się w Azji, ale prawda jest bolesna – na własne życzenia Rafa utrudnia sobie każde spotkanie, w którym Fernando zaczyna w wyjściowej jedenastce.
Dopóki się to nie zmieni, Chelsea będzie głównie walczyła sama ze sobą, a nie z rywalami….
obawiam się, że nie ma szans na zakup drugiego napastnika w tym okienku. większe szanse są za to na zwolnienie beniteza, bo jeszcze w zeszłym tygodniu wspominał on o tym, że chętnie pozostałby na tym stanowisku w przyszłym sezonie (nie miał okresu przygotowawczego, itd.), ale ze względu na wyniki i presję kibiców nie ma na to szans. zobaczymy jak jego pracę oceni specjalna komisja, którą powołano w chelsea w celu oceny jego dotychczasowej pracy…
ten sezon jest już dla chelsea stracony, bo z taką grą nie ma szans na wygranie czegokolwiek, a z każdym tygodniem wygląda to coraz gorzej… w lecie przyjdzie nowy trener i wszystko wróci do normy. benitez to dobry trener, ale w obecnej sytuacji jedynie Harry dałby radę coś zrobić z tym zespołem. Harry Potter, a nie Redknapp rzecz jasna!
Torres powinien zmienić otoczenie-tak będzie lepiej i dla niego i dla chelsea-to był niewypał transferowy, nie sposób się nie zgodzić.
Puchary rządzą się swoimi prawami, co roku jest kilka niespodzianek. Silni chcą oszczędzić kilku graczy, piłkarze myślą, ze mecz się sam wygra, a mali gryzą trawę i eliminują tych wielkich… norma, właśnie dlatego przestałem obstawiać wygrane i już typuje tylko gole 😛 pozdrawiam
System z jakiegoś powodu nie opublikował mojego poprzedniego komentarza.
Przy tych wszystkich romantycznych spotkaniach pucharowych ludzie jakby nie dostrzegają, że te dzielne zespoły z trzeciej, czwartej i niższej ligi to banda zabijaków. OK jest narzekanie na brutalność Stoke, wszak oni już są bogaci, grają w Premier League i nieźle sobie radzą. Nie-OK jest narzekanie na brutalność Leeds, Oldham czy innego Luton (widziałem tylko mecz Oldgam-LFC, resztę zakładam z autopsji i rachunku prawdopodobieństwa), bo to przecież kopciuszki, biedne klubiki i „wogle”.
A przecież piłkarsko te zespoły okazały się lepsze od drużyn PL. Po co do tego zamachy na kości bogatszych rywali? Nie mam pojęcia. Wszyscy oburzyli się na wejście Whelana w J Garcię. Oldham zagrało tak 3 razy. Jestem pewien, że Lutony, Leedsy i inne Bradfordy również nikogo nie oszczędzały.
Kolego tak się gra w niższych klasach na wyspach, kości trzeszczą i nie ma zmiłuj…
tak i nie.
a) targanie się za szmaty przy każdej główce, serdeczne obejmowanie się i walenie łokciami – nie mam z tym problemu.
b) wejście wyprostowaną nogą w kostkę BEZ ŻADNEGO ZAINTERESOWANIA PIŁKĄ, kopnięcie kogoś w udo i nadepnięcie na nie, kiedy tylko ten ktoś się przewróci, wchodzenie korkami w bramkarza, kiedy ten już dawno złapał piłkę – z tym mam problem.
Slabosc do Kanonierow? Hmm, musialem to przeoczyc widocznie. Zauwazam czesto wyrazne pochwaly po dobrych meczach i wysokich wynikach, ale mam wrazenie ze tylko po to by po kolejnym remisie czy porazce (czasami nawet po wygranym w „meczarniach” meczu pucharowym z pierwszoligowcem) niezauwazenie wrzucic, ze Arsenal znow zawiodl. Znow jest slaby, znow nie potrafi bronic (bo kiedy potrafil), znow nie ma kim zmienic gry w trakcie meczu i ze Wenger juz od ladnych paru lat nie ma pomyslu na gre/zespol.
Puchary w Anglii to loteria dzieki „spinaniu sie” na nie tych zespolow ze slabszych lig, mniejszego zaangazowania sie druzyn z PL, slabszych skladow itd. Nie musze o tym Autora blogu przekonywac. Niespodzianki i sensacje zdarzaja sie nie od wczoraj i jeszcze nie raz sie powtorza. Dlatego w przypdaku meczu Arsenalu z Brighton, ktore choc z nizszej klasy to nie typu 5 liga i grac potrafi, awans uwazam za sukces bez potrzeby dodawania jakiegos ale, ktore prawie zawsze tutaj wyczytam. Precyzujac rotacje w skladzie nie bylo 5 podstawowych zawodnikow co stanowi pol druizyny z pola. Dla mnie to spora zmiana i bardzo bym sie zdziwil gdyby Arsenal awansowal bez problemow. Raz ze to puchary, dwa ze na wyjezdzie, trzy ze to w koncu Arsenal.
Przy calym braku regularnosci, dorzucajac do tego wielka nieprzewidywalnosc tej druzyny co mnie dobija jako kibica Arsenalu, z wielkim trudem mi przychodzi powstrzymanie sie od komentarza do wypowiedzi kibica Tottenhamu. Jak juz mowilem, dostrzegam czesto w tekstach na tym blogu co najmniej prztyczek w nos dla Wengera i spolki i o ile nie mam pretensji kiedy jest to po wystepie w stylu „AUTODESTRUKCJA” (patrz vs City, Chelsea) to ciezko wywalczone, wybiegane, obarczone bledami w obronie zwyciestwo z Brighton sie do tego nie zalicza.
I choc nie moge zabronic Autorowi bloga pisania o mojej druzynie (takie Jego prawo), to moge sie z Nim czasem nie zgadzac i dawac temu upust w komentarzach co wlasnie czynie.
Gdzieś w archiwach tego bloga jest do znalezienia tekst „Planeta Wenger”, w którym wyznaję swoje uczucia w wiadomym temacie. Trochę się zmieniło– także w filozofii menedżera, opuszczanego przez kolejnych wybitnych wychowanków. Uwielbiam patrzeć, jak grają, ale boli mnie nazbyt częsty brak charakteru, kruchość psychiczna, niewiara w siebie i tajemnicze zjazdy formy piłkarzy, którzy genialnie zaczynali: Arszawin, Vermaelen… Staram się zrozumieć czynniki obiektywne, zdrowy rozsądek finansowy, odrzucać zarzuty – np. Rafała Steca – o fiksację Wengera, ale ja także widzę, że coś tu nie gra. Co?
Wspomnianego tekstu na pewno poszukam i z checia przeczytam. Co do Rafala Steca-kiedys potrafilem sie z nim zgadzac w wielu kwestiach, ale od kilku lat kiedy do pilki weszly kosmiczne pieniadze mam wrazenie ze redaktor nie podziwia sportu a podziwia biznes. Na mnie nie robia wrazenia milionowe zakupy za ktore sie kupuje sukces obecnie. I o ile ciezko mi przychodzi wychwalanie zwyciestw szastajacych pieniedzmi to juz krytykowania ludzi z innym podejsciem do pilki nie ogarniam. Nie chce sie rozpisywac dalej bo mozna by o tym dlugo. Temat na inna dyskusje.
Arsenal… A raczej Wenger. Juz tutaj kiedys pisalem, ze za druzyne w wiecznej przebudowie, brak charakteru, brak odpowiedzialnosci, trofeow itd. winie pilkarzy, ktorzy z roznych powodow z klubu uciekali w ciagu ostatnich lat, pozostawiajac Wengera co roku z podobnym bajzlem na starcie rozgrywek. W ciagu ostatnich lat nie bylo lata kiedy mowilem sobie ze jak ten sklad zostanie to bedziemy mogli walczyc o mistrzostwo i zawsze ktos odchodzil. Wiem ze niektorzy powiedza ze to wina Wengera ze pilkarze uciekaja z klubu, ale przeciez on wiekszosci z nich nie chcial puszczac. Jak ktos chce odejsc to nie ma sensu go w klubie trzymac. Dla mnie przyczyna glowna sa ciagle zmiany. Nawet pilkarze, ktorzy sa w klubie kilka lat maja wrazenie ze sie ciagle wszystko zmienia. Pomijajac kwestie nowych twarzy, zgrania, jakis wiezi w druzynie to wiekoszosc nie czuje ze mozna o cos walczyc tu i teraz. To nie jest beznadziejna sytuacja bo druzyna jest nowa i jesli latem uda sie sprowadzic napastnika i nikogo waznego nie stracic to… No wlasnie, kolejne lato i kolejne jesli. Jakias zmiane podejscia zawodnikow, wiecej zaangazowania czy po prostu wiekszego przywiazania do klubu spodziewam sie po szostce Brytyjczykow, ktorzy niedawno podpisali nowe kontrakty. Licze na jakis pozytywny trend w tym zakresie (choc z Walcottem bylo blisko). Patrzac na sklad uwazam, ze Arsenal ma wielu dobrych/bardzo dobrych zawowdnikow. Kanonierzy sa o zgranie z przodu, wyeliminowanie indywidualnych bledow w obronie, srodkowego pomocnika i napastnika od walki o mistrzostwo Anglii. Poki co toczy sie okres (mam nadzieje) stabilizacji, w ktorym AFC potrafi w te gorsze dni odpasc z trzecioligowcem grajac w najsilniejszym skladzie lub rozjechac kogos z PL (nie z czolowki poza Tottenhamem-NLD to co innego)
„niezauwazenie wrzucic, ze Arsenal znow zawiodl. Znow jest slaby, znow nie potrafi bronic (bo kiedy potrafil), znow nie ma kim zmienic gry w trakcie meczu i ze Wenger juz od ladnych paru lat nie ma pomyslu na gre/zespol.”
Czemu autor ma tego nie pisać, skoro to prawda i tylko kibice Arsenalu mogą się oszukiwać, że jest inaczej.
Rozumiem, że wczorajsza wpadka Tottenhamu mogła być nie na rękę autorowi bloga. Ja uznałem ją za frajdę weekendu. Za Leeds tęsknię od momentu, gdy Pawie eksplodowały finansowo i wyleciały z Premier League.
Ciekawy to przypadek – w 2001 być półfinalistą Ligi Mistrzów, a trzy sezony później spadkowiczem z ekstraklasy. Czy ktoś w ostatnich latach to pobije w ważnych ligach Europy?
Wczoraj Tottenham załatwili do spółki El Hadji Diouf i Szkot Ross McCormack. Zabawnie było spojrzeć na Dioufa, którego jego obecny menedżer stwierdził, że sięgnął najniższego dna.
O sentymentalnym powrocie związanym z triumfem Leeds napisałem dziś na swoim blogu – zapraszam:
http://andrzejkotarski.wordpress.com/2013/01/28/powrot-do-przeszlosci/
Ech, w pośpiechu pisałem, nadmiernie skrótowo i teraz cierpię. Porażka Tottenhamu zasłużona oczywiście, głównie jednak odniesiona w głowie – nie zmobilizowali się dostatecznie. Widać było luki w Leeds, w których taki Sigurdsson czy Dempsey powinni znaleźć miejsce, były okazje, brakowało koncentracji i determinacji, żeby powalczyć. Dla mnie w Leeds najlepszy Diouf, wygrywający każdy pojedynek z Vertonghenem i świetnie odgrywający do kolegów, i harujący jak wół dawny gracz Tottenhamu Brown. O losach Leeds z całego serca polecam „Promised Land” Antony’ego Clavane’a, fantastyczna książka z klimatów Hornby’ego. Literatura.
Akurat Luton to ciężko zapomnieć, zabawna ekipa, a ich wielkim fanem była sama Margaret Thatcher, co za każdym razem skrupulatnie podkreślano. To były piękne czasy… 🙂
Zwycięstwo nad Norwich sprawia, że jeszcze bardziej lubię Luton, bo nie ma nic piękniejszego niż porażka Kanarów, choć najlepsza jest oczywiście drużyna której wielki fanem jest kolejny ex premier – John Major 🙂
Co do Tott to w sumie nic dziwnego bo para Tom – Gylfi to dramat absolutny. Hudlestone to moze byłby wybitnym pomocnikiem ale 30 lat temu. Facet ma niezłe podanie i nic więcej tyle, że zanim się do niego zabierze już jest po temacie. Sigurdson drugi do odstrzału niestety i właśnie widać , że upatrywanie w nim takiego drugiego VdV a nawet lepszej jego wersji to nieporozumienie. Levy i Boas chyba wreszcie to dostrzegli o czym świadczy info o Holtbym tyle, że przy kontuzji Defoe trzeba grać z Dempseyem na szpicy a to kolejny brak powagi. Obawiam się, że własnie w tej chwili Tott przegrywa TOP4 ale obym się mylił
ta druga bramka dla leeds to generalnie jakiś żart, jak oni dali się nabrać na takie żałośnie proste zagranie pozostaje zagadką… Tym bardziej, że tych zawodników kogutów trochę tam było (przynajmniej 4), a jasne było również, że pójdzie długa piłka na mccormacka… Generalnie zagranie z rodzaju „ty do mnie ja do ciebie”
Sigurdson, Huddlestona, Parker, wszystko ok, może każdy z nich stwarza więcej sytuacji niż sprzedani Modric i VDV, otwierajacych drogę do bramki podań, są arcykreatywni, itd., ale jakbym mógł wybierać to w mojej ulubionej ekipie jednak chętniej widziałbym Modrica i VDV, a wystarczyłyby mi 2-3 takie ich normalne, przeciętne, lekko gapowate podania na mecz-nie więcej. Z tego co pamiętam jak grał luka i vdv to nie tylko skrzydła były mocne, ale i środek i grali bardzo ładną piłkę. Teraz zostały skrzydła i dembele w środku, który generalnie jest ok, ale trochę się miota, bo jak to ktoś ujął nie za bardzo wie jaka jest jego ulubiona pozycja… 🙂
Kogoś do tego środka zdecydowanie trzeba kupić, ale za 1-2 mln funtów lub za darmo to raczej ciężko będzie ściągnąć zawodnika formatu VDV czy Modrica, a w zakup Moutinho ze względu na cenę raczej nie wierzę, Isco podpisał nową umowę i teraz klauzula odejścia wynosi 30mln…
Myślę, że do 4ki wejdą, problem z tym co dalej…
Bramka faktycznie frajerska, choc akurat duza ilosc zawodnikow wcale nie pomogla, bo wowczas trudniej sie zorganizowac z wyjsciem. Btw wydaje mi sie ze przy tej bramce byl offside, nie przy podaniu Dioufa, ale nieco wczesniej.
Ja tez bym wolal Rafe i Modricia, Levy takze, lekkie watpliwosci mam co do Andre, bo dla niego zapewne VdV za wolno sie przemieszcza. Obu wirtuozow nie ma, w Tottenhamie zdaja sobie sprawe z tego ze potrzeba w tym obszarze wzmocnien, ale ludzie chyba o czyms zapominaja. Holender i Chorwat trafili do Tottenhamu w okolicznosciach niezwyklych, dzis na rynku prawdopodobnie nie ma zawodnikow tej klasy ktorzy jednoczesnie byliby w zasiegu Spurs, musimy przeciez pamietac ze tu panuje konkretny system placowy, nie dostaniesz na wejsciu 100k p/w, nie ma tez na WHL Champions League. Moutinho ma 27 lat i ma kosztowac 30 mln, nie moge wymagac od Levy’ego tego transferu, Isco byl do wyciagniecia kilkanascie miesiecy temu, dzis ma nowy kontrakt i jest mu pisany klub globalny (obstawiam ze pojdzie do Bayernu).
Tottenham mial dwoch wielkich pilkarzy w srodku jeszcze do niedawna, ale ich potencjalu w 100% nie wykorzystywal, to nie byl klub slynacy z kombinacji, penetracji i kontroli w srodku, Luka rozrzucal do skrzydla, Rafa czesto tylko finalizowal. Dla Harrego futbol do prosta gra.
Wydaje mi sie ze ludzie z zewnatrz oceniajac srodkowa linie Spurs zapominaja o tych, o ktorych sie mowi tylko dobrze – o Bale’u i Lennonie.
Jezeli dzis chcesz wskoczyc na nastepny poziom musisz zrezygnowac z staromodnych skrzydlowych. Lennon i Bale zbieraja wiele pochlebych opinii za ich rozwoj, zmiane sposobu gry, ale tak naprawde to jest gra pozorowana (zwlaszcza w przypadku Azzy), obaj w dalszym ciagu nie robia przewagi w srodku pola.
Dobrze sie stalo ze Tottenham odpadl, bo meczow bedzie mniej, a przeciez Andre slowa rotacja nie zna. W lutym/marcu mozna sie spodziewac kontuzji, bo Portugalczyk narzucil zbyt mocne tempo, potem bedzie zdziwienie bo Sigurdsson jeszcze sie nie odnalazl, Townsend jeszcze niedoswiadczony. Jak ma byc doswiadczony, skoro Andre przegrywajac mecz woli wpuscic bocznego obronce zamiast niego? Ja naprawde nie sadzilem ze to jest trener az do tego stopnia tchorzliwy. Tchorzliwy i nieobiektywny, przywiazujacy sie do nazwisk. W meczu z Leeds Huddlestone i Sigurdsson slabo, Parker i Lennona rowniez, ale dyskusji nei ma, schodza ci ktorym nieufam. Sigurdsson jest nowym pilkarzem w klubie, nie ma zaufania trenera i wchodzi jedynie na koncowki, a potem zbiera krytyke ze nie jest tak dobra jak VdV… Andre sie na Lige Mistrzow napalil, pewnie ja ugra, ale tak naprawde po sezonie bedzie mial ledwie 13-14 zawodnikow zadowolonych i sprawdzonych, a przeciez zmiana systemu dopiero Tottenham czeka. Ja wiem jak wyglada tabela, ale praca Rodgersa na ten moment podoba mi sie bardziej (co nie znaczy ze Andre globalnie wyglada zle).
mnie się też wydaje że był spalony, ale to było długie podanie a nie widać czy mccormack był cały czas za obrońcami, czy w momencie podania był przed nimi, skierował się w stronę bramki Kogutów, a później cofnał przed caulkera… Caulker intensywnie sygnalizował liniowemu pozycję spaloną, więc pewnie miał powody… Z drugiej strony gdyby skupił całą uwagę na mccormacku a nie machaniu ręką w stronę sędziego liniowego jego interwencja byłaby pewnie bardziej skuteczna.
teraz na rynku nie ma zawodników klasy luki czy vdv którzy byliby do ściągnięcia za rozsądne pieniądze-to fakt. Transfer luki to zrozumiała sprawa, chciał odejść, pieniadze były sporo-ok, ale VDV, tu nie mogę się nadziwić… Dla mnie to wygląda na casus Lamparda, który nie da sobie w kaszę dmuchać i nie kupuje każdej propagandowej „gadki” za co wylądował na ławce…
moutinho trzeba było ściagnąć wcześniej, do 30tki tańszy nie będzie, a w to pisanie o tym, że go obserwują to nie wierzę, bo co tu jest do obserwowania? jakiej jest to klasy zawodnik każdy wie, a obserwować można miesiąc, dwa, pół roku, ale nie tyle, no chyba, że skauci chelsea, ci obserwują do czasu, aż cena wzrośnie do odpowiedniego poziomu 🙂
„Ja naprawde nie sadzilem ze to jest trener az do tego stopnia tchorzliwy. Tchorzliwy i nieobiektywny, przywiazujacy sie do nazwisk. W meczu z Leeds Huddlestone i Sigurdsson slabo, Parker i Lennona rowniez, ale dyskusji nei ma, schodza ci ktorym nieufam” – pełna zgoda, to jest właśnie problem Boasa. Dokładnie przyglądałem mu się, gdy prowadził chelsea i wychodzi na to, że to narcystyczny typ menedżera, a kolejne, nawet minimalne sukcesy sprawiają, że tylko utwierdza się w swych przekonaniach. Wydaje się, że może potknąć się o prawdę, a i tak swoje wie… Tutaj nie ma jeszcze takich oporów wśród zawodników jak w chelsea i oby się to nie zmieniło. Chwilowo jego jest na wierzchu, więc ok, ale zobaczymy z jakim wynikiem zakończy ten sezon. Obawiam się niestety, że letnie transfery będą wprost proporcjonalne do pozycji w tabeli-będą w 4ce, wtedy kosmetyczny transfer 1-2 młodych zawodników i starczy, a to chyba nie tędy droga, chyba, że chce się po prostu zagrać w grupie LM i nic więcej, ale chyba Levy ma jednak większe ambicje.
Skład faktycznie jest szczupły i le, pa i liga to byłoby trochę za dużo… Oby Koguty wygrywały, bo jak coś pójdzie nie tak to Boas będzie reagował bardzo nerwowo i atmosfera w szatni się strasznie zepsuje-w chelsea już to przerabiali…
pożyjemy zobaczymy, a jutro koniecznie trzeba wygrać z norwich bo idą na niechlubny rekord 🙂
A ja sie niestety obawiam, że nie ugra tej TOP4 . Musimy tez pamietać, że prawdopodobny jest scenariusz, że Tott w meczach z kanarami, WBA i NC bedzie grał bez napadziora i trzeba będzie wlasnie liczyc na blysk skrzydlaków. Nie jestem fanem Defoe ale jak nie patrzeć to jest to napadzior z krwi i kosci. Co do Motinho to pełna zgoda – co tu oceniać ? Kolo jest zajebisty a Boas wie to chyba najlepiej no ale wtym klubie za transferowe sznurki pociąga prezes a Sigi to byl chyba jego pomysł i wcale sie nie dziwię, żer sobie nie radzi bo rozegrał dobre całe pół sezonu. Co do VdV to też uważam , że nie pasował Boasowi choć oczywiście pewnosci nie mam bo w szatni nie siedzę. Rafy czesto brakuje bardziej niz Luki bo np. Ade mial świetny sezon a z kim się w przedniej formacji najlepiej rozumiał ?
Dlaczego do tej pory użytkownik hazz3 nie dodał „heh” pod postem użytkownika hazz2? Oto jest pytanie!
Regularnie czytam Pańskie felietony dotyczące ligi angielskiej, brakuje mi w nich wzmianki o 5 obecnie klubie w premier league – Everton, pomimo skromnego budżetu od lat utrzymuje się w czołówce, Davida Moyesa stażem przewyższają tylko Wenger i SAF – naprawdę drużyna warta artykułu…
Proszę bardzo, tutaj chyba najświeższy tekst pana Michała o Evertonie http://okonski.blog.onet.pl/2012/08/20/belgia-gora/
Ciężko nie zauważyć, że wielu drużynom braku ławki. I to nie tylko w kontekście walki o puchary, ale nawet w samej lidze. Nie da się grać jednym składem przez cały sezon. Jak to jest możliwe, że klub na mecz pucharowy wymienia w pierwszym składzie 5-6 zawodników i nagle zaczynają grać jak by byli 3 ligi niżej? Zawodnicy którzy pojawiają się na boisku zamiast podstawowych graczy to w 90% albo podstawowi rezerwowi drużyny albo młodzi gracze, od których oczekuje się, że w niedalekiej przyszłości mają przebić się do podstawowej drużyny. Uważam, że od tych graczy powinno oczekiwać się wygrania z 3, 4 czy 5-ligowcem. Rozumiem przegrać z inną drużyną Premiership wystawiając połowe składu rezerwowego, w najwyższych rozgrywach różnice między drużynami nie są aż tak ogromne, ale przy różnicy kilku lig?
Wydaje mi się, że drugi problem polega tutaj, nie na wystawieniu rezerw w meczu, a w głowie graczy, którzy pewnie mają tendencję do lekceważenia klubów z niższych lig. Właśnie z tego powodu, wolę aby moje ulubiona drużyna trafiała na drużyny z Premiership niż 4-ligowców. Bo mimo iż w obydwu meczach mógłby wystąpić ten sam, rezerwowy skład, to z drużyną z Premiership zagrają oni o 3 klasy lepiej niż z tym 4-ligowcem.
Można do wszystkiego dodać,że również fakt braku dwóch spotkań(jedno u siebie i rewanż wyjazdowy) .,co w innych krajach jest normą zwiększa szansę niespodzianek i awansów niżej notowanych zespołów.