Rekord czy nie rekord (w chwili, kiedy to piszę, suma, jaką Real zapłacił Tottenhamowi za Garetha Bale’a nie została jeszcze potwierdzona) – prywatnie uważam, że Bale nie jest wart tych pieniędzy, ba: prywatnie uważam, że jeśli takie pieniądze powinno się płacić przy zatrudnianiu kogokolwiek, to raczej ludzi zdolnych uratować świat przed chorobami nowotworowymi. Ale samą wielkością kwoty zdziwiony nie jestem. Chyba każdy, kto ma jako takie pojęcie o świecie futbolu, wiadomość o otarciu się o rekord przy przeprowadzce Walijczyka do Madrytu, przyjął bez wzruszenia ramionami.
Bo właściwie dlaczego nie? Ma zaledwie 24 lata i nieprawdopodobny talent. W ubiegłym sezonie, nie będąc przecież środkowym napastnikiem, strzelił 26 goli, a przede wszystkim: rozwinął się jako piłkarz, jak może żaden inny z zawodników czołowych lig europejskich. Od dobrych paru lat nie jest już szybkim lewym obrońcą nieźle wykonującym rzuty wolne (jako takiego sprowadzał go Tottenham z Southamptonu). Od roku nie jest już szybkim lewoskrzydłowym, którego owszem: nie zdołał swego czasu upilnować Maicon podczas słynnego dwumeczu z Interem, ale z którym później boczni obrońcy wspierani przez defensywnych pomocników doskonale dawali sobie radę. Andre Villas-Boas wymyślił mu nową pozycję na boisku: Bale zaczął atakować ze środka, operując z dużą swobodą taktyczną za napastnikiem, choć kiedy było trzeba, wracał na lewe skrzydło, a i na prawym radził sobie całkiem nieźle. Jego bramki – niemal wszystkie strzelone zza pola karnego – były fantastyczne. Jego szybkość? W Anglii szybszych zawodników można policzyć na palcach jednej ręki. Jego wytrzymałość? Imponują nie tylko statystyki przebiegniętych przezeń kilometrów, ale także proporcje, jaką część z nich przebywa sprintem, jaką szybkim biegiem i jaką – stosunkowo najmniejszą na tle innych zawodników – truchtem. Jego zdolność do rozstrzygnięcia meczu indywidualnym zrywem? Na Wyspach w sezonie 2012/13 porównywana jedynie z van Persiem.
Że niby, w odróżnieniu od poprzednich megatransferów, Figo, Zidane’a, Kaki czy Ronaldo, niczego jeszcze nie osiągnął? Bałamutny argument. A potencjał rozwoju, który potrafią ocenić zarówno trenerzy, jak eksperci piłkarscy? A potencjał marketingowy, który szacują eksperci od rynku reklamowego (Bale, skądinąd, zastrzegł już sobie prawo do swojej „cieszynki”: złożonego z palców obu dłoni serduszka)? A bezcenny w tym kontekście, obowiązujący wciąż wizerunek skromnego walijskiego chłopaka, wiernego dziewczynie z liceum i każdą wolną chwilę spędzającego z rodzicami? A fakt, że z dotychczasowym klubem wiązał go wieloletni kontrakt, co rzecz jasna znacząco zwiększa wielkość kwoty transferowej? Że przez lata spędzone w nowym klubie może znaczącą część tej kwoty odpracować nie tylko swoją grą: golami, asystami, punktami, pucharami itd., ale także całym tym globalnym przemysłem pamiątkowo-koszulkowym?
Dodając do wszystkiego, co powyżej, powszechną wiedzę, że prezes Realu z powodów wizerunkowych zainteresowany jest galaktyczną rangą swoich zakupów, a prezes Tottenhamu z kolei cieszy się opinią najtwardszego na rynku negocjatora, wysokość zapłaconej za Bale’a sumy nie powinna nikogo dziwić.
Bo właściwie dlaczego tak? Real Madryt jest największym klubem świata, przynajmniej w rankingu Deloitte’a, a zatrudnienie Carlo Ancelottiego w roli trenera daje nadzieję, że na przewodzeniu w rankingach bogactwa się nie skończy. Pokażcie mi piłkarza, który – grając dotąd w klubie niemającym szans na wygrywanie mistrzostwa kraju, o sięganiu po triumf w Lidze Mistrzów nie wspominając – oprze się pokusie. Co Bale’owi w tej sytuacji długo zapisywałem na plus, to że aż do wtorku nie wyczyniał cyrków, jak jego poprzednicy, Berbatow czy Modrić (a, sięgając po przykłady z innych klubów, np. Luis Suarez): nie kazał się wystawić na listę transferową, nie udzielał niemądrych wywiadów itp. Szkoda, że ostatecznie nie wytrzymał napięcia i przestał pojawiać się w klubie, jak to robił przez wszystkie poprzednie dni i tygodnie; szkoda ze względu na piękne wspomnienia, które po sobie zostawia. Ale też: współczesny futbol na podobne zachowania zdążył nas uodpornić. Od czasu, jak Sepp Blatter wygłaszał sławetne zdania na temat „współczesnych niewolników”, zmieniło się wszystko. Jeśli zawodnik naprawdę chce odejść z klubu, po prostu z niego odchodzi. Wspierany w łamaniu kodeksu dobrych praktyk przez przyszłego pracodawcę, który nie potrafi się powstrzymać przed budowaniem sceny na uroczyste powitanie albo zamieszczaniem na swojej stronie internetowej linku do koszulek z jego nazwiskiem, zanim wszystkie strony złożą podpisy pod umową…
Oczywiście rozstanie Garetha Bale’a z Tottenhamem zostało przesądzone w ostatniej kolejce poprzedniego sezonu, kiedy do prześcignięcia Arsenalu w tabeli i zapewnienia sobie prawa gry w Lidze Mistrzów zabrakło punktu. Niektórzy z nas byli z tym pogodzeni od dawna (ja, pisząc książkę „Futbol jest okrutny”, już od lutego). Sprawę dodatkowo upraszcza przekonanie, że w ogólnych zarysach ten transfer dopięto przed kilkoma tygodniami, czyniąc elementem międzyklubowej umowy ustalenie, że zostanie upubliczniona dopiero gdy Tottenham skończy swoje zakupy. Dla sprytnego biznesmena, jakim niewątpliwie jest Daniel Levy, było jasne, że w momencie ogłoszenia rekordowego transferu, każdy klub, od którego chciałby kupić zawodnika na zastępstwo za Bale’a, będzie żądał kwot niebotycznych. I tak, jak na dotychczasowe praktyki, Tottenham wydawał sporo i szybko – choć niezależnie od sprawy Bale’a można to łączyć również z pojawieniem się na White Hart Lane nowego dyrektora sportowego Franco Baldiniego, z jego imponującymi kontaktami w świecie futbolu. Andre Villas-Boas nie może się nachwalić współpracy z Włochem, pozwalającej mu skupić się wyłącznie na kwestiach związanych z prowadzeniem drużyny podczas treningów i spotkań, i zostawić w rękach dyrekcji sprawy transferowo-kontraktowe – z kontaktowaniem się z agentami zawodników w pierwszej kolejności. Prawdziwym transferem roku jest Baldini – uważają kibice Kogutów. Gdyby nie podkupienie przez Chelsea Williana, kadra Tottenhamu na sezon 2013/14 byłaby zamknięta przed tygodniem.
Jak realnie to wygląda? O wiarygodności kredytowej klubu z Kastylii – zadłużonego, jak wiemy, na ponad 500 milionów euro – dyskutować nie ma sensu. Po pierwsze, Simon Kuper i Stefan Szymanski, autorzy „Soccernomics”, udowodnili, że przywiązanie do racjonalnego prowadzenia sportowego biznesu, wiązanie przychodów z dochodami itd., nie przekłada się na trofea, a największe kluby świata są praktycznie nieupadalne (mówiłem o tym trochę w ostatnim numerze „Wprostu”). Po drugie, jedną z przyczyn tak długich negocjacji między Tottenhamem a Realem było domaganie się przez Londyńczyków gwarancji bankowych: Daniel Levy chciał wiedzieć, czy wicemistrzowie Hiszpanii będą mieli czym zapłacić (inna sprawa, że ich poprzedni rekordowy transfer finansowała Bankia, która popadła później w kłopoty i musiała korzystać z pomocy publicznej; Simon Kuper donosił niedawno na Twitterze, że lider prawicowych populistów z Holandii, Geert Wilders, pytał w parlamencie ministra finansów, co zamierza zrobić z faktem, że Real kupuje Bale’a dzięki wsparciu, jakiego Hiszpanii udzielają także holenderscy podatnicy).
Dużo mniej oczywisty jest temat przydatności Bale’a do Realu i tego, jak da sobie radę w nowym klubie. Specjaliści od ligi hiszpańskiej, rysując nową formację ofensywną tej drużyny ustawiają Walijczyka wraz z Ronaldo i Isco (lub Ozilem) za plecami Karima Benzemy. Na papierze wygląda to świetnie; problem w tym, że specjaliści od ligi hiszpańskiej piszą również o specyfice szatni Realu i o tym, że jej liderzy – Ronaldo zwłaszcza – całą historią ze sprowadzaniem Bale’a są mocno zmęczeni. Powodów do niepokoju jest niemało: nie tylko presja związana z aurą „najdroższego” czy „niemal najdroższego” (pamiętacie jeszcze niejakiego Denilsona, którego bycie najdroższym na świecie kompletnie spaliło?), ale także wspomnienia takiego np. Michaela Owena, który nie potrafił odnaleźć się w Madrycie m.in. dlatego, że koledzy z drużyny bardziej lubili Morientesa. Jak Cristiano Ronaldo zniesie pojawienie się na tej witrynie nowego bibelota? Jak Angel di Maria będzie się czuł na zakurzonej dolnej półce? „Czy naprawdę potrzebujemy tego gościa?” – to pytanie będzie się unosić nad Santiago Bernabeu tym mocniej, że większość piłkarzy i kibiców Realu nie widziała pewnie zbyt wielu meczów Tottenhamu (bo i dlaczego miałaby widzieć?). „Specjalna scena na powitanie? A dlaczego mnie takiej nie zbudowali?” – jakież to ludzkie, reagować w ten sposób…
Jeżeli coś w tej sytuacji może być wsparciem dla przybysza z Londynu, to przykład Davida Beckhama. Szaleństwo, związane z przyjazdem tego ostatniego do Madrytu było nawet większe, niepokoje i frustracje nowych kolegów – z pewnością porównywalne, a przecież Anglik poradził sobie doskonale. Wypieszczona megagwiazda, jak się okazało, nie miała w sobie nic z gwiazdorstwa: na treningach i podczas meczów harowała tak samo ciężko, o ile nie ciężej niż inni. I podbiła serca pozostałych.
Bale’owi może się udać. Obiektem intensywnego zainteresowania mediów stał się już jako piętnastolatek, obiektem pierwszego wielomilionowego transferu był w wieku 16 lat, później zaś kontuzje i aura kogoś, kto przynosi drużynie pecha (bodaj przez roku, gdy wychodził w pierwszym składzie, Tottenham zawsze przegrywał) musiały uodpornić go na niejedno. Kiedy Harry Redknapp narzekał, że Bale przewraca się i wzywa masażystę przy każdym ostrzejszym wejściu na treningu – przestał to robić i zaczął ciężko pracować na siłowni. Kiedy menedżer naśmiewał się z jego nadmiernej dbałości o fryzurę (pamiętacie wsuwki do włosów?), po prostu się ostrzygł. Kiedy Redknappa zastąpił Andre Villas-Boas, Walijczyk wiedział, czego od niego chce: bardziej wyrafinowanych lekcji taktyki, i przegadał z nim niejedną godzinę. O planowanym wyjeździe za granicę mówił od kilku lat. Walię, jak wiadomo, opuścił jako piętnastolatek. Przed rokiem został ojcem. Chciałoby się rzec: wszystko na swoim miejscu, nawet Carlo Ancelotti – kolejny trener, od którego Bale może się uczyć nowych rzeczy.
Umarł król, niech żyją… królowie, albo – jak to ujął Garth Crooks – sprzedaliśmy Elvisa, kupiliśmy Beatlesów. Zdanie „wszystko na swoim miejscu” odnoszę bowiem również do Tottenhamu, gdzie odejście Bale’a różni się zasadniczo od wcześniejszych podobnych przypadków – Berbatowa czy Modricia. Tamtych transferów, dopinanych w nerwowej atmosferze za pięć dwunasta, nie udało się zrównoważyć. Ten nie został jeszcze ogłoszony, a Chadli, Paulinho, Soldado czy Capoue zdołali rozegrać kilka spotkań, i nie był to jeszcze koniec zakupów. Williana sprzątnęła sprzed nosa Chelsea, więc uruchomiono plany B i C, sprowadzając Lamelę i Eriksena (kupno obrońcy Chichiresa ze Steauy jest związane raczej z wcześniejszym odejściem Caulkera i Gallasa). Na pierwszy rzut oka druga linia Tottenhamu wygląda solidniej, a możliwości manewru w taktyce i ustawieniu, jakie dają poszczególni zawodnicy, wydają się oszałamiające. Narzekaliście w roku ubiegłym, że macie do czynienia z drużyną jednego piłkarza, to dostajecie na jego miejsce pół tuzina następców. Ubolewałem, że po kontuzji Sandro druga linia straciła całą dynamikę? Odeszli będący źródłem problemu Parker i Huddlestone, a pojawili się szybcy i silni Capoue i Paulinho. Ciężar strzelania bramek, który tak często musiał brać na siebie Bale, rozłoży się między Soldado a grupę zawodników grających za jego plecami, a i Lamela, i Eriksen w poprzednich klubach oprócz goli kolekcjonowali również asysty…
Śmiertelnie się boję wygłaszania takich opinii, zwłaszcza że po pierwsze do zamknięcia okienka mamy jeszcze chwilę i nie wiadomo, czy MU i Arsenal również znacząco się nie wzmocnią, a po drugie nie sposób powiedzieć, czy i w jakim tempie tak duża grupa młodych w większości i kiepsko mówiących po angielsku zawodników odnajdzie się na Wyspach (niejaki Arsene Wenger wspominał o „technicznej trudności”, jaka wiąże się z wkomponowywaniem w dwudziestoparoosobową grupę więcej niż trzech nowych postaci), ale pierwsze sygnały są obiecujące. Ten skład jest wystarczająco szeroki i wystarczająco utalentowany, by awansować do Ligi Mistrzów: czas zmierzyć się z presją, jaka towarzyszy temu zdaniu, i zacząć się przyzwyczajać do roli faworyta.
Elvis rzeczywiście odszedł, ale nie tylko ze względu na moje przywiązanie do gry zespołowej – wolę Beatlesów.
PS Padło tu nazwisko Davida Beckhama – piłkarza, legendy, celebryty, a dla mnie przede wszystkim superprofesjonalisty. Zajrzyjcie jutro na profil Facebookowy „Futbol jest okrutny”, gdzie w pewnym okołomadryckim konkursie będzie można wygrać wydaną właśnie przez SQN jego biografię.
najwieksza zaleta tego ukladu jest to, ze w koncu tych zawodnikow wybieral sobie AVB… zapewne jak zawsze 2 sprawdzi sie swietnie, 2 srednio a kolejni beda potrzebowali wiecej czasu, i moze ta LM lub nawet wiecej nie bedzie w 13/14 ale juz sezon 14/15 moze do tych chlopakow i AVB nalezec…
Gareth strzeli kilka ważnych goli, zrobi kilka ważnych asyst ( również dla CR ). Po drodze jeszcze zdetronizuje Messiego ( Neymara nie warto nawet brać pod uwagę, bo to przereklamowana panienka ) . I wszyscy w Realu zaczną go kochać bezwarunkowo. I będą żyli razem długo i szczesliwie. Niestety ( bo nie kocham Królewskich ) tak to widzę. Pogadamy za rok dwa. PS będzie coś o superpucharze Europy? Bardzom ciekaw czy tylko ja widziałem wczoraj jedno z najlepszych ( póki co ) starć w tym stuleciu ?
Transfer Bale’a to nie tylko świetna informacja dla Tottenhamu, który na papierze być może nawet właśnie wyprzedził Arsenal, ale i dla mojej Barcelony. Zakładając, że na szpicy zagra Benzema, a Alonso wróci jako DM to nawet grając jednym DM, w pomocy zostają 4 miejsca, w tym jedno dla Ronaldo. Ktoś z czwórki Isco, Modric, Ozil, Bale będzie musiał siedzieć na ławce (di Maria usiądzie na pewno). Bale pewnie nie usiądzie, za dużo kosztował, więc ktoś z trójki Isco, Modric, Ozil. Isco jako największy talent w Hiszpanii, który już teraz wygrywa Realowi mecze pewnie zostanie, a więc ktoś z dwójki Ozil-Modric na ławę.
I tu wypada przypomnieć, że Real przegrał ligę już w styczniu bo nie potrafił grać ataku pozycyjnego, do którego zmuszały go ekipy głęboko cofnięte. Więc zamiast skupić się na 2 rozgrywających i zagęszczaniu środkowego pola gry, dostał taką gorszą wersję Ronaldo. Czyli skrzydłowego potrzebującego miejsca do rozpędzenia się. Miejsca, którego nie dostanie, bo będą zamykać mu przestrzeń. Zamiast wzmocnić atak pozycyjny, Real, owszem, najpierw w lipcu sobie go wzmocnił, by w sierpniu znowu postawić na piłkarza do kontrataków. kontrataków, których bezużyteczność pięknie obnażył Ferguson w dwumeczu. A wszystko to by odpowiedzieć na transfer Neymara, który akurat jest jak najbardziej taktycznie przydatny do Barcelony, która właśnie potrzebuje szybszej gry z kontry.
Patrząc na Cesca Bale będzie pierwszy rok totalnie zagubiony
Słuszna uwaga. Dokładnie o tym samym myślałem oglądając pierwszy mecz Realu. W momencie gdy Betis cofał sie do głębokiej defensywy Ronaldo nie miał miejsca żeby sie rozpędzić, a wtedy jest najgroźniejszy. To samo będzie z Garethem, choć z drugiej strony wydaje mi sie, że Bale będzie sie więcej od Di Marii przydawał w destrukcji. Isco zdecydowanie w pierwszym składzie, Ancelotti ponoć lubi Modrica, wydaje mi sie że ofiarą będzie Ozil. Akurat on może grać na całej szerokości boiska, więc będzie pewnie wchodził dużo z ławki. Di Maria moim zdaniem sobie wiele nie pogra, i to mnie w sumie cieszy, bo jakoś nigdy mnie nie porywała jego gra (można powiedzieć, że w pewnym stopniu sympatyzuje z Realem). Nie jestem przekonany, czy ten transfer był im potrzebny ale w Madrycie chyba trochę inaczej patrzą na te kwestie i raczej zamiast pytać „po co?”, pytają „a dlaczego by nie?”.
Oezila podobno chce Milan (ta jasne…). Niestety nie wierzę, żeby z kolei „moi” Rossoneri potrafili się zdobyć na wydanie chociaż 20% pieniędzy, jakie zarobili na awansie do LM i sprzedaży Księcia.
BTW No chyba że Bale to opcja, gdy Ronaldo nie przedłuży kontraktu. Wtedy ma sens.
Odnośnie najlepszej pozycji dla Bale’a, czy to jest powszechna opinia, że powinien grać za napastnikiem? Pytam bo jestem zdziwiony, zawsze mi sie wydawało, że jego atuty najlepiej sie sprawdzały gdy schodził ze skrzydła do środka na strzał, a nie gdy operował tam od początku. Nie oglądałem wiele Tottenhamu w drugiej połowie sezonu dlatego mam wątpliwości.
Poza tym, nie wydaje mi się, żeby występował na tej pozycji w Realu, biorąc pod uwagę jak gra ostatnio Isco. Osobiście jestem zdania, że ten ostatni okaże sie najlepszym ruchem transferowym (tego sezonu!) Ancelottiego.
natomiast najlepszym transferem Pereza bedzie Bale;)
Nie wiem wlasnie skad sie wziela ta opinia. On potrzebuje miejsca do wyeksponowania swoich atutow.
Cristiano ma z ta gra na malej przestrzeni problem, Bale rowniez nie bedzie w tym systemie czul sie komfortowo.
Strzelil kilka bramek scinajac z prawego skrzydla, ale na dluzsza mete nie wiem czy to jest rozwiazanie.
On nie pasuje do koncepcji Ancelottiego, to juz predzej za Mourinho ten zabieg mialby wieksze szanse powodzenia.
Ten transfer jednak jest dowodem na to ze Carletto nie ma w tym klubie do powiedzenia tyle, ile mial JM.
Nie zdziwie sie jesli na przestrzeni kilku najblizszych lat wiecej dobrego dla Realu da Modric, nie Gareth.
Panie Michale…
A tak po za tematem… jaki wynik jutro Pan obstawia? Mając na uwadze, że jestem kibicem Arsenalu mój typ łatwo przewidzieć. Pomijając to jednak… największe nadzieje pokładam w chaosie, który panuje w Tottenhamie spowodowanym zakupami i „modyfikacjami” z tym związanymi. Do tego… brak zgrania, problemy z komunikacja (język), brak Bale, brak bramek z gry w lidze, brak kreatywności, a może przede wszystkim brak „czucia” ciężaru tego meczu wśród nowych zawodników.:P Mimo to… Tottenham nigdy nie był tak mocny „na papierze” i może to być dla kanonierów największe wyzwanie. Mam cichą nadzieję, że tradycji stanie się za dość.
Bale Alvesa wyśle na emeryturę, tak jak jego (byłego już) kumpla z reprezentacji… chyba, że będą go we 3 pilnować jak w meczu z Realem 3 (!) lata temu.
Tylko kto wtedy będzie Ronaldo pilnował? Valdes?
Można nawet by się odważyć na tezę, że mają dwóch takich graczy jak Ronaldo i Bale, zawsze jednemu z nich coś siądzie. Jak pokazał ostatni sezon, Bale’owi wystarczą 3 metry, żeby wziąć zamach i kopnąć piłkę w okienko z siłą rakiety.
@Autor
widzę Panie Michale, że czytał Pan ten sam tekst na Guardianie odnośnie szatni Madrytu i tego jak Bale się tam wkomponuje 😉
Czy Spursi wyjdą na + czy na -? Zależy wszystko od tego jak nowi gracze się wkomponują. Jeśli wszyscy albo 90% z nich 'zatrybi’, wtedy jakość drużyny na pewno zyska. Ale jeśli tylko połowa będzie grała jak należy, wtedy strata Bale’a może być bardziej odczuwalna.
Chociaż koniec końców na finansowy minus nie wyjdą – dostali 23mln funtów z tego co pamiętam, za wytransferowanych z klubu zawodników, plus te powiedzmy 75mln za Bale’a… W twardej gotówce na pewno nie stracą. Aczkolwiek przypuszczam, że stałe koszty wzrosną w zw. z kontraktami najnowszych nabytków.
Pisałem o tym już pod poprzednią notką. Transfery Spurs wyglądają świetnie, ale nie wprowadzisz do zespołu sześciu, czy siedmiu nowych piłkarzy ot tak bez problemów w szatni, bez niezrozumienia na boisku, bez problemów z rozbiciem budżetu płacowego. Obawiam się, że transfery na ponad 100 milionów funtów odbiją się dla Spurs czkawką.
Zastanawiam się nad tym jak wygląda teraz budżet płacowy w Tottenhamie. Mam wrażenie, pomimo tego iż kupują zawodników wartościowych, to większość transferów nie wynika z potrzeby, ale z dostępności pewnych graczy na rynku i posiadania dużej walizki gotówki. Patrząc na środek pola niebardzo wiem jak AVB chce rozdzielić miejsce na boisku dla takiej ilości graczy. Środkowi/defensywni pomocnicy (2 miejsca): Dembele, Paulinho, Capoue, Sandro; trójkąt ofensywny (3 miejsca): Holtby, Sigurdsson, Eriksen, Lamela, Lennon, Chadli, Towdsend, Carroll; atak (1 miejsce): Defoe, Soldado, Adebayor. Wiem że przychodzą ludzie z jakością, ale pytam się czy w tej sytuacji transfry takich piłkarzy jak Holtby, Sigurdsson czy wykupienie Adebayora były przemyślane? Czy Tottenham stać, żeby utrzymywać 3 jedenastki?
Z tego co wiem zaden z nowych nabytkow nie dostal tygodniowki chocby w okolicach tych 100k.
Co do samej kadry, Carroll idzie na wypozyczenie, mozna sie tez spodziewac odejscia jednego badz dwoch zawodnikow z nastepujacego kwartetu: Lennon, Sigurdsson, Defoe, Adebayor. W sumie da nam to 12-13 zawodnikow na 6 pozycji ofensywnych, wg mnie to optymalna ilosc.
Adebayor nigdzie sie nie wybiera!
Zarabia 170 tys/tydzień i nigdzie nie dostanie nawet połowy tego.
Niech Tottenham przygotuje sie na wypłacenie mu 25 baniek w ciagu najbliższych 3 lat.
Gratuluje nowego Winstone’a Bogarde.
z WB to jednak trochę inna historia, więc porównanie raczej chybione…
W każdym klubie znajdują się przepłaceni piłkarze-np. taki Ashley Young ma tygodniówkę na poziomie 120 tysięcy i również 3 lata MU będzie się z nim bujało, bo chyba też nigdzie się nie wybiera:) Nani i Valencia również zarabiają krocie vs poziom gry, ale takich grajków można znaleźć przecież też w Arsenalu, Chelsea, o MC nie wspominajac, więc Tottki to chyba akurat nie jest najlepszy przykład na wywindowane pod sufit tygodniówki i przepłaconych piłkarzy…
@KrólJulian
Oj no, angielska marka zobowiązuje (do wypłaty wyższej należności co tydzień…).
Z Youngiem się zgodzę.
Co do Naniego, cóż… on zarabia chyba 90k gbp/week i chciałby więcej. Powiedzmy, że jest to suma na poziomie jego talentu, ale nie na poziomie jego występów.
Natomiast Valencia nie zarabia gór złota z tego co mi wiadomo. Zresztą pierwszy sezon miał wyborny, ostatni był beznadziejny z powodu kontuzji. Ekwadorczyk akurat uczciwie pracuje na swoją gażę – nawet jeśli gra do przodu idzie mu siermiężnie, to z tyłu zasuwa – jak np. w ostatnim meczu z Chelsea.
Ale to prawda, wszędzie są przepłaceni gracze i nie jest to rzecz nie do uniknięcia. Powiedziałbym nawet, że to po prostu naturalna sprawa.
Zwróciłbym tylko uwagę, że kolega jarek nigdzie nie wspomniał o tym, że tygodniówki są w Spursach wywindowane pod sufit, a piłkarze przepłaceni 😉 ale to tylko taka moja mała uwaga.
@eric
jak wspomniałem, były to tylko przykłady, ale spodziewałem się, że zaraz ktoś zacznie ich bronić 🙂 Nic do nich nie mam, wiadomo czym spowodowany jest spadek poziomu gry Naniego i Val., co do Younga się zgadzamy. Przeglądałem po prostu ostatnio zarobki piłkarzy MU i zostało mi to w pamięci…
A ja to w zasadzie nie komentowałem wpisu Jarka, a raczej odpowiedź niejakiego Alka, po lekturze której można było już odnieść wspomniane wrażenie 🙂
No akurat z Ade to jest troche inna historia, Tottenham placi tylko czesc z tych 170k, cos w okolicach 100 iirc.
„niejaki Arsene Wenger wspominał o „technicznej trudności”, jaka wiąże się z wkomponowywaniem w dwudziestoparoosobową grupę więcej niż trzech nowych postaci”
Niejaki Arsene Wenger zna się na przeprowadzaniu transferów jak ja na balecie mongolskim. Jeśli sprowadzasz zawodników, to nie za nazwisko i statystyki (tylko i wyłacznie, oczywiście), ale także za charakterystykę taktyczną i stylową. Wenger sprowadza piłkarzy, którzy na papierze prezentuja się solidnie, ale niekoniecznie są przyzwyczajeni choćby do podobnych taktyk – wtedy występuje problem nauki przez nowego gracza. Jeśli zawodnik rozumie ducha drużyny, to nawet gdyby tych nowych było dziesięciu, rola „technicznych trudności” schodzi na drugi plan. Co nie oznacza, że nie występuje, ale raczej w szczegółach, niz w ogółach.
Przytoczysz jakikolwiek przykład w historii BPL kiedy dziesięciu nowych piłkarzy wkomponowałoby się bez problemu w nową drużynę? Czy tak tylko sobie gdybasz?;)
Ja nie jestem sobie w stanie przypomnieć żeby choćby pięciu, ot tak weszło do pierwszego składu i prezentowało to co od nich oczekiwano
Ale z drugiej strony kto mówi, że wszyscy nowi od razu będą grali w pierwszym składzie i odgrywali znaczące role?
Występ Defoe w pierwszym składzie w czwartek raczej oznacza, że dziś wybiegnie znów Soldado, a upieram się, że JD byłby lepszy na dzisiejsze derby.
Tzn remis to wszystko na co Tott może dzisiaj liczyć niestety i w przeciwienstwie do wiekszości nie zachwycałem się meczem ze swansea. Defoe powinien dzisiaj grać ? Ciekawa teoria bo Soldado to bije go umiejetnosciami tak ze 2 razy pytanie tylko kiedy Boas wyciagnie to z niego. No chyba, ze rzeczywiście ustawi ich na kontre to może i by działało
Może i umiejętności faktycznie Soldado ma większe, ale w pierwszej połowie tego nie pokazał. Miał jedną okazję ale strzelił wprost w obrońcę, który nie, nie był dobrze ustawiony, bo jakby był to nie dopuściłby Hiszpana do strzału. Nawet nie dał się wykazać Szczesnemu. Poza tym kompletnie niewidoczny.
Chadli jakiś taki powolny w ruchach, dryblingach, stracił piłkę i zabrakło go na lewej stronie przy golu dla Arsenalu.
Czuje, ze niestety Arsenal jeszcze coś strzeli z kontry. Bez przyspieszenia gry nic nie zdziałamy.
Jakby 10 nowych doszło do pierwszego składu to już chyba łatwiej skłonić tego jednego niedobitka żeby dostosował się do reszty 🙂 Również nie pamiętam takich rozległych „przeszczepów” w PL
To porównanie do Beckhama według mnie średnio pasuje, bo chyba nie tylko ja uważam, że przyjście Davida do Realu to początek końca drużyny,która wygrała 3 Puchary Europy, a pozbycie się Makalele żeby zrobić miejsce dla nowego „galaktycznego” to jedna z najgorszych decyzji transferowych jakie pamiętam.
ale kupili później kilku fantastycznych następców mekelele za łączną, galaktyczną kwotę, co jeden to lepszy ananas…
niestety nikt z dzieciaków koszulki z nazwiskiem mekelele nie chciał kupić no i poleciał!
Ja tylko powiem, że dziś Luka Modrić zagrał wyśmienity mecz. Isco również, bardzo zgrabnie i dobrze Real kopał piłkę, ale to właśnie zasługa Chorwata, który świetnie rozgrywał, przytrzymywał, walczył, pomagał w każdej linii.
A teraz wracać i martwić się zbliżającym meczem…
Oglądając mecz United i widząc, że najaktywniejszym piłkarzem Diabłów jest 40-letni Giggs, jeszcze bardziej niż zwykle żałuję, że nie udało się ściągnąć Modrića na Old Trafford. Przydałby się tak pracowity i inteligentny zawodnik na środek.
Fani Arsenalu utyskują na Wengera i jego transferową bierność, ale dziś wydaje się, że to MU bardziej potrzebuje wzmocnień. Kreatywny pomocnik na wagę złota. No i skrzydłowy, który jest w stanie wygrać jakiś pojedynek. Bo Young to dziś cień siebie (beznadziejna pierwsza połowa z Liverpoolem), Naniego prawie już nie pamiętam. A Valencia – hmmmm…… pracuje i walczy, ale pomysł na akcję ma zawsze jeden.
Moyes cholera musi zaczac zmiany robic bo beda zaraz wylatywac z boiska z czerwonymi.
i niech wypi#przy giggsa i kaagawe wstawi, bo za plecami rvp dziura jak krater jest! brakuje AM!
Young dziś postanowił grać w stylu polskich napastników, czyli być „dobrym w grze tyłem do bramki”. Liczę, że Nani – nieprzewidywalny, ale z fantazją, rozrusza coś w przodzie.
No i Kagawa za Giggsa jeszcze. 🙂
Jednak niektóre mecze lepiej spędzić w samolocie …..
Fatalnie to wygląda.
Panowie, mecz z L’poolem pokazał dobitnie, że kreatywność środka jest na naprawdę tragicznym poziomie. Jedna piłka do van Persiego po której miał okazję strzelecką była od Hernandeza… Giggs totalnie nie nadaje się na rozegranie, zbyt dużo piłek jest traconych po jego podaniach, ale to żadna nowość. Cleverley też psuje multum zagrań do przodu, nie wiem czemu jest tak dużo pochlebnych opinii dla niego, jedyny naprawdę wyśmienity mecz w jego wykonaniu to mecz o Tarczę z City, poza tym strasznie średnio, bez fajerwerków. Zgoda, nie grał tragicznie, ale czy średnio to wystarczający poziom dla Mistrza Anglii? NIe wydaje mi się.
Carrick jak zwykle długo wchodzi w sezon, ten typ już tak ma, ale naprawdę druga linia dziś tragicznie zagrała, co dobitnie podkreśliła strata Young’a na samym początku meczu, po której był rożny i gol Sturridge’a.
Trzeba oddać Liverpoolowi, że zagrał dobry mecz, strzelił na początku i mądrze się ustawiał do końca meczu. Twarda defensywa i na nic zdały się te wszystkie stały fragmenty gry dla MU.
Ogółem i tak nie jest źle, bałem się, że te 3 mecze pierwsze MU przegra przez szok spowodowany odejściem SAF’a. Gdyby jednak ktoś przyszedł do tego środka to nie obraziłbym się … 🙂
A teraz czekam na derby Londynu, mam nadzieję, że będzie duuuuużo emocji i sytuacji podbramkowych!
W ostatnim numerze „Wprost”. Nazwa tego tygodnika jest wyrazem nieodmiennym.
Pozdrawiam
Nie moglem na younga patrzec. Glowa mnie bolala od patrzenia na tego faceta, no naprawde… eh… ten gosc powinien w rezerwach united pograc troszke.
Czy tylko ja widzialem krater pomiedzy linia ataku a pomocy?
Przeciez to bylo idealne miejsce dla kagawy. byla jedna akcja, po tym jak valencia zszedl na chwile z boiska, giggs, pobiegl srodkiem i znalazl sie w pozycji ofensywnego pomocnika na 20-22metrze, na srodku no i nagle zrobila sie jedna z lepszych akcji meczu. nie rozumiem dlaczego, moyes nie zauwazyl tego…
Lloris
Wow …
Obrona Liverpoolu na 5. Zagrali mądrzej – Robin odcięty od wszystkiego. Mądrze gospodarza bloga napisał na twitterze – Holender był bardziej zirytowany grą kolegów niż zachowaniem rywali.
Valencia, Nani, Young – forma jak z poprzedniego sezonu. Liczyłem, że przez wakacje odpoczną, potrenują i może będzie to wyglądało lepiej , a tak strata za stratą. Choć nie – Nani miał ten jeden groźny strzał, więc mały plusik dla niego.
Cleverleya proponuję przyspawać do ławki, albo wypożyczyć do Wigan ;]
Mały plusik też dla obrony. Poza tą stratą bramki, raczej czyścili co mieli czyścić. Teraz znienawidzona przerwa na reprezentacje.
Valencia zagrał naprawdę dobrze. Ładnie się podłączał, robił wiatr, z Nanim nawet jako tako współpracował. Nani ok, zaliczył strzał, ale tylko dlatego, że przy dryblingu tak mu wyleciała piłka. 😉 Pierwsze przyjęcia piłek były na poziomie mocno amatorskim. Później jakoś lepiej szło, ale też bez rewelacji.
Young zepsuł co mógł zepsuć. Tragiczne dośrodkowania, głupie straty, cień zawodnika z pierwszego sezonu na OT.
Clev gra jak Carrick. Z tyłu solidnie, z przodu wygląda jak brat bliźniak Carricka. Zamiast Giggsa mógł naprawdę grać Kagawa. A zamiast szukać środkowego pomocnika, może jakiś skrzydłowy? 😉
No to Majkel musiał dzisiaj cierpieć…
Walker, 93 minuta, szczyt szczytów. Szkoda, nie zagrali źle, remis byłby zasłużony.
Ewidentnie to nie był dzień gości (nie dot. Swansea, rzecz jasna)
In Arsene We Trust!!!
„obiektem pierwszego wielomilionowego transferu był w wieku 16 lat”
z całym szacunkiem (świetny tekst), chyba po raz drugi podaje pan tę informację, a ona jest zwyczajnie nieprawdziwa. Bale podpisał kontrakt z Tottenhamem w maju 2007 roku, niecałe dwa miesiące przed 18. urodzinami. zdanie o szesnastolatku wygląda efektownie, o osiemnastolatku już pewnie dużo mniej, ale jednak fakty są faktami. pozdrawiam!