No owszem, całkiem niezły debiut i bramka, zdobyta przez Androsa Townsenda wreszcie prawą nogą, niczego sobie. Ale żeby od razu wpadać w taką ekstazę? Asystę przy golu Rooneya dopisywać, choć zamiast asysty obejrzeliśmy raczej niecelne dośrodkowanie i zbyt krótkie wybicie obrońcy? Z debiutem Glenna Hoddle’a porównywać? Arjena Robbena przywoływać? Czterokrotną podwyżkę oferować? Cały świat informować, że chłopak urodził się w tym samym szpitalu, co David Beckham? Naprawdę tych kilkanaście meczów w QPR, a potem parę spotkań z tego sezonu, uzasadnia erupcję „Townsendomanii”, którą właśnie obserwujemy?
Owszem, można opowiedzieć tę historię jako pochwałę ciężkiej pracy. W cztery lata tylko dziewięć występów w Tottenhamie, za to równie wiele (dziewięć!) wypożyczeń, z których prawie każde okazywało się krokiem naprzód (trzeba to podkreślić, bo w tym samym czasie uważani niegdyś za bardziej utalentowanych zawodnicy z młodzieżówki Tottenhamu, Bostock czy Dawkins, swoje szanse marnowali). „Tu, w Yeovil, nie mamy Ritza” – mówił Townsendowi i jego koledze, Jonathanowi Obice, cytowany przez dzisiejszego „Timesa” szkoleniowiec lokalnej drużyny, prowadząc ich do hoteliku i upewniając się, że na wyposażeniu pokoju jest garnek do gotowania makaronu…
Owszem, można też mówić o uczeniu się na błędach (kara finansowa i kilkumiesięczna dyskwalifikacja za obstawianie zakładów piłkarskich, która kosztowała go utratę miejsca w kadrze na młodzieżowe mistrzostwa Europy) i o wsparciu kolejnych trenerów: Redknapp dawał mu szansę w meczach Ligi Europejskiej, a potem ściągnął za sobą do QPR, Villas-Boas przez cały okres wypożyczenia pozostawał z nim w kontakcie, a przed sezonem usiadł do długiej rozmowy, w której wyjaśnił, co młody piłkarz powinien poprawić w swojej grze pozycyjnej. Uczciwiej jednak byłoby wspomnieć o cholernym szczęściu i zbiegu niezwykle sprzyjających okoliczności, który nastąpił w ciągu kilku zaledwie tygodni.
Na obecny sukces Townsenda złożyło się, po pierwsze, odejście Bale’a i fakt, że poza jednym meczem towarzyskim przez cały okres przygotowawczy Walijczyk nie blokował zmiennikom miejsca w składzie. Po drugie, późne sfinalizowanie zakupu Lameli, a potem dwie przerwy na kadrę, podczas których Argentyńczyk zamiast trenować z nowymi kolegami, podróżował za ocean. Po trzecie, uraz Lennona, który – że wypowiem herezję – wciąż wydaje się najpoważniejszym rywalem Townsenda do miejsca na prawej stronie Tottenhamu. Po czwarte, kontuzja Walcotta, która stworzyła debiutantowi okazję do gry przeciwko Czarnogórze (jak bardzo teraz Roy Hodgson przypisywałby sobie zasługi za udany występ piłkarza Tottenhamu, nie wstawiłby go przecież do składu od pierwszej minuty, gdyby miał do dyspozycji napastnika Arsenalu…). Po piąte wreszcie, w przypadku reprezentantów Czarnogóry oczywiste: nieopatrzenie obrońców z względnie skromnym arsenałem sztuczek, które poza szybkością Andros Townsend może zaoferować.
Nie twierdzę, że skrzydłowy Tottenhamu szczęściu nie pomógł – w piątkowy wieczór dokładnie tak samo, jak w ciągu tych wszystkich deszczowych i wietrznych popołudni na drugo- i trzecioligowych stadionach. Podobnie zresztą jak Walker, Sturridge, Welbeck, Wilshere, Barkley, Gibbs i starsi: Milner, Lampard, Carrick czy Defoe (wszyscy oni byli na wczesnym etapie swoich karier wypożyczani do mniejszych klubów i wszyscy umieli ten czas wykorzystać). Dla niego samego jednak byłoby lepiej, gdyby media po piątkowym meczu okazały się bardziej powściągliwe. Wcale bym się nie zdziwił, zwłaszcza w kontekście odsunięcia za kartki Kyle’a Walkera, gdyby na prawej pomocy Anglików przeciwko Polsce zagrał James Milner.
Townsendomania dobrze oddaje atmosferę i szeroko rozumianą kondycję angielskiego futbolu – gość zagrał dobry, pierwszy mecz w reprze, kilka w EPL i już przypinają chłopakowi ordery, a przecież kilka dni wcześniej pojawiały się podobne teksty w kontekście Januzaja – czy i kiedy będzie mógł zagrać dla brytyjskiej repry. Szaleństwo.
Płaciłbym jakiś abonament np. 5-10zł miesięcznie gdyby była jakaś aplikacja, która selekcjonuje futbolowe teksty i odrzuca plewa jak te Townsendowsko-Januzajowskie czy inne plotki transferowe.
Mimo pańskiej niechęci do tekstów na temat Januzaja – spróbuję a co – wysyłam link do mojego piłkarskiego bloga, na którym przedstawiam jego dotychczasowe występy w pierwszej drużynie, opisuję jakie reprezentacje ma do wyboru, a także prezentuję – moim zdaniem – jego atuty.
Liczę, że tekst będzie odrobinę lepszy aniżeli inne, które zalazły panu za skórę 🙂 Zapraszam gorąco do zajrzenia.
http://kacperpowrozek.pl/kim-jest-ten-ktory-uratowal-united-przed-przegrana-z-sunderlandem/
szal na punkcie Townsenda jest zwyczajnie podyktowany dwoma aspektami: wypowiedzia Wilshere’a, ze w Anglii maja grac
Anglicy, swietnie sie w to wpisuje wlasnie mlody Townsend i cala angolska nagonka na Jacka to zwyczajna hipokryzja, Anglicy to zdecydowanie nacjonalisci, aczkolwiek probuja publicznie (medialnie) byc spoleczno-politycznie poprawni… a druga sprawa to Roy, ktoremu nic nie szlo i nagle znalazl „diament”, bo moze nie znalazl?, moze to nie On dal mu szanse w odpowiednim momencie? moze to nie On wygral mecz dzieki odwaznej decyzji wprowadzenia mlodziana? btw ciekawe czy Roy poswieci Walcotta, w imie swojej legendy…
Nie pisz, że Anglicy to nacjonaliście bo to obniża
wartość Twojej wypowiedzi.
co za bzdura… jakbym napisal, ze sa patriotami i w swoim patriotycznym zapedzie pragna aby tylko „angielscy chlopcy” biegali za angielska pilka, to byloby pewnie poprawnie spoleczno-politycznie, i wlasnie dlatego bardzo podobnie zareagowano na slowa Wilshere’a…
Wrzawa medialna jest zdecydowanie zbyt duża, ale to się zdarza zawsze, kiedy młody Anglik coś ugra lepszego. Jednak trzeba Townsendowi oddać zasługi za ten sezon (i poprzedni). Ma najwięcej udanych dryblingów na mecz w całej Premier League, jako jedyny ostatnio był zagrożeniem w ofensywie dla West Ham United i, według mnie, na dziś jest lepszym zawodnikiem od Lennona. Co z Lamelą? Być może przebije się w końcu do pierwszego składu. W ogóle ciekawa jest sytuacja na skrzydłach w Spurs, bo mamy jeszcze Chadliego i Sigurdssona walczących o wakat na lewej stronie.
Pozdrawiam i będzie mi miło gdy czasem zajrzysz na moje blogowanie: http://www.oknotransferowe.blogspot.com
Przykłady Townsenda i Januzaja (czy może grać dla Anglii? Jest szansa, róbmy co w naszej mocy aby ten talent nie wybrał innej reprezentacji!) doskonale pokazują jak cienko jest ze szkoleniem młodzieży w Anglii i jak jeden występ może wywołać falę niesamowitego podniecenie wśród Anglików. To samo było wcześniej m.in. ze Sterlingiem, AOX’em czy Barkleyem. Taki ogólnonarodkowy szał może źle wpłynąć na młodych ludzi.
Mimo, że ten Townsend fajnie rokuję, widać o niego dużą szybkość, niezły drybling, a nawet umiejętność niekonwencjonalnego podania piłki, (patrz: mecz z Chelsea, podanie do Paulinho) to jednak stonowanie zachwytów nad nim wskazane. Rywali do gry na pozycji ma mnóstwo i to nie byle jakich. Jeśli wytrzyma ich przyszły napór, to świetnie, bo naprawdę może być z niego super zawodnika, nie tylko dla Kogutów, ale też dla reprezentacji. Na marginesie, dużo bardziej podoba mi się niż chociażby Lamela. Tak czy owak, ilekroć go widzę w akcji, to zdecydowanie większość prób indywidualnych akcji kończy zejściem na lewą nogę, przynajmniej ja mam takie wrażenie. Przyrównanie do Robbena na razie na wyrost, ale charakterystyką go przypomina, czyż nie?
Żeby nie wyszło tak jak z Lennonem, on też gdy jako 18 latek grał na MŚ to ludzie mówili nowy Beckham, przynajmniej Polscy komentatorzy, a kariera w reprezentacji jednak nie wychodzi mu na razie tak jak powinna.
Za dużo tego „jarania się” młodymi Anglikami, za dużo.
Nie Lennon tylko (chyba o niego Ci chodzi) Walcott. Samo powołanie go było swoją drogą absurdem uzasadnionym właśnie tylko owym jaraniem się młodymi Anglikami. IMO powołując Walcotta SGE przegrał wielką szansę na medal MŚ – Portugalia była w tym ćwierćfinale żałośnie słaba, ale Anglia po czerwonej kartce dla Rooneya nie miała już żadnego napastnika na ławie.
To był Lennon kolego, na MŚ 06 w Niemczech, wikipedia: Ponownie jako rezerwowy pojawił się w drugim spotkaniu grupowym Mistrzostw Świata 2006 (jego pierwszy występ na Mistrzostwach Świata) przeciwko Trynidadowi i Tobago. Anglia strzeliła dwie bramki po jego oraz Wayne’a Rooneya pojawieniu się na boisku, wygrywając mecz 2-0. Pojawiły się pewne sugestie ze strony fanów, żeby Lennon zajął miejsce Davida Beckhama po prawej stronie pomocy[3]. Lennon zagrał w ćwierćfinale z Portugalią, zmieniając kontuzjowanego Davida Beckhama. Następnie Lennon sam został zmieniony przez Jamiego Carraghera przed serią rzutów karnych, którą Anglia przegrała, zaś Carragher przestrzelił swój strzał.
aż dziwne airborell, że tak słabo pamiętasz MŚ w Niemczech…
dlaczego dziwne ? młody Panie jest młody…
Ok, ale Lennon nie był w Niemczech 18-latkiem (Walcott zresztą też nie).
Rozczarowujacy wpis.
Na prawej obronie nie zagra Walker, zagra z kolei jeden z nominalnych stoperow i z tego wlasnie Hodgson powodu ma sie zabezpieczac Milnerem? Zabezpieczac przed kim? Wojtkowiakiem?
Mozemy miec na temat Androsa rozne zdanie, ale w tej notce pan tego zawodnika po prostu demonizuje. Waski arsenal sztuczek? Troche dziwnie to zdanie brzmi akurat w ustach kibica Tottenhamu, bo ostatnio na skrzydlach dane nam bylo ogladac zawodnikow o arsenalu sztuczek jeszcze ubozszym.
Ostatnio zerknalem na liste najlepszych dryblerow tego sezonu we wszystkich czolowych ligach kontyntentu, tak mocno przeciez ograniczony Townsend prowadzi tam przed Messim i Riberym.
Andros Robbenem nie jest i nigdy nie bedzie, dajmy bulwarowkom sie wykrzyczec.
*Sorry za chaos wypowiedzi.