Termin spotkania „Futbol to literatura” (niedzielne popołudnie, w trakcie meczów Chelsea-MC i Tottenham-Hull) nie wystawia oczywiście najlepszego świadectwa moim przyjaciołom, którzy zajmowali się organizacją Festiwalu Conrada. Fakt, że (wraz z prowadzącym Danielem Markiewiczem) umożliwili mi rozmowę na tytułowy temat z Markiem Bieńczykiem – świadczy o nich jak najlepiej. A cóż powiedzieć o festiwalowej publiczności, która w trakcie naszej dyskusji na bieżąco informowała o rozwoju wydarzeń na obu stadionach (że Soldado z rzutu karnego zdołał pokonać bramkarza Hull, wiedziałem zaledwie dwie minuty po fakcie)? Opisywałem już kiedyś uczucia piłkomaniaka, usiłującego śledzić mecz derbowy w trakcie arcyważnej narady kierownictwa firmy; mówienie o futbolu w trakcie festiwalu literackiego, w momencie, kiedy gdzieś tam futbol dzieje się naprawdę, domaga się napisania jakiegoś post scriptum.
Dziś jednak powinienem powiedzieć „pas”. Nie oglądałem, to się nie wypowiem – przynajmniej do chwili, kiedy skończę oglądać retransmisję meczu na Stamford Bridge (Tottenham tym razem sobie daruję: jest w tym sezonie dojmująca reguła łatwiej zdobywanych punktów na wyjazdach niż na White Hart Lane, gdzie kolejne zespoły w mniej więcej podobny sposób znakomicie wybijają gospodarzy z uderzenia). Ale już czuję, że choć emocje były pewnie porównywalne z tymi, których dostarczyło wczorajsze spotkanie MU-Stoke, to poziom był nieporównanie wyższy (widzę zresztą, że w komentarzach pod poprzednim wpisem piszecie, iż to na Stamford Bridge zobaczyliście dziś przyszłorocznego mistrza Anglii). Gdybym był kibicem Manchesteru United, bardzo chciałbym oczywiście opowiedzieć mecz z drużyną Marka Hughesa jako przełomowy w niełatwych do tej pory dziejach drużyny pod Davidem Moyesem. Rozpoczęty jak cały ten sezon – fatalnie (gol Croucha), później niby poprawiony (van Persie zdobywa bramkę na 1:1), ale potem znowu postawiony pod znakiem zapytania (Arnautović wyprowadza gości na 1:2 zaledwie kilkadziesiąt sekund po trafieniu Holendra), naznaczony kiepską grą w środku pomocy, dezorganizacją w obronie, ratowany doskonałymi interwencjami bramkarza, ostatecznie kończy się dobrze dzięki znakomitym napastnikom. Czerwone Diabły strzelają dwa gole w dwie minuty i wygrywają – jak za dawnych dobrych lat z sir Aleksem, kiedy przecież często wyglądało to podobnie, a tracący bramki piłkarze MU sprawiali wrażenie kotków wypuszczających z łap myszki tylko po to, żeby się jeszcze z nimi pobawić.
Bardzo chciałbym tak opowiedzieć mecz ze Stoke, gdyby nie to, że go… oglądałem. Do przerwy goście przecież mogli prowadzić znacznie wyżej, a brak kreatywności gospodarzy bił po oczach: Kagawa plątał się gdzieś z lewej strony, Nani psuł podanie za podaniem (co ten piłkarz, w tak szokująco złej formie, robi jeszcze w wyjściowej jedenastce MU?), a co do Cleverleya wypada mi się cieszyć, że przed dwoma-trzema laty nie nabrałem się na ogłaszanie go talentem mającym przewyższyć Scholesa. Dopiero Januzaj wniósł w to trochę świeżości, ale przecież Januzaj w jego wieku nie będzie grał co tydzień 90 minut. Poprawcie mnie, jeśli się mylę, ale sami Rooney z van Persiem (wczoraj wsparci przez Hernandeza) tego sezonu United nie uratują i że niezależnie od dzisiejszego triumfu, w kolejnym meczu nogi mistrzów Anglii będą równie spętane. Mark Hughes mówił o tym z brutalną szczerością: dziś już przyjeżdża się na Old Trafford bez lęku, choć lęk wciąż można wyczuć nad stadionem. Z sektorów zajmowanych przez kibiców gospodarzy…
Co powiedziawszy, żegnam się z Wami do jutra i idę nadrobić zaległości. Torres zbawcą Chelsea? Futbol to literatura, akurat mnie nie trzeba w tej kwestii przekonywać…
Nani, Valencia, Yonung – Moyes zupełnie nie ma w kim wybierać jeśli chodzi o skrzydłowych. Naniemu raz czy dwa w sezonie wychodzi mecz bardzo dobry – może trener Czerwonych Diabów na to właśnie liczył :] Dziwi mnie czemu szansy nie dostał Zaha.
Akurat RvP jedną drużynę wciągnął za uszy do Ligi Mistrzów, więc doświadczenie ma jak to się robi. Teraz dodatkowo ma do pomocy Roo. Może nie będzie tak źle. Choć za bardzo nie wiem czyim kosztem.
Little bird mówi, że Żoze szykuje w styczniu ofertę za Roo, popartą 300tysięczną tygodniówką, więc kto czy MU nie straci jednej z dwóch nóg, na których aktualnie się opiera. Nawet jak się nie uda to atmosfera w MU znowu się zagęści…
A RVP chyba przechodził z myślą o trofeach, tytułach, jeśli tak dalej pójdzie to jedynym tytułem jaki zdobędzie ze swoim obecnym klubem będzie „zawód sezonu”…
W zasadzie-nic dodać nic ująć. Oglądając wczorajszy występ MU i dzisiejszy MC, a następnie spoglądając na tabelę można zdziwić się jedynie bezpośrednim sąsiedztwem w niej obu wspomnianych ekip…
A najzabawniejsze jest to, że ten, którego posądzano co chwilę o pazerność i brak ambicji, czyli Roo, wykazuje największe serce do walki i ciągnie ten wózek. A na rozpisywanie się o tych wszystkich Big Tomach Cleverleyach to szkoda nawet czasu, byli tu faktycznie tacy, którzy widzieli w nim Scholesa, ale ostatnio jakby zamilkli, poraziła ich zapewne eksplozja talentu tego zawodnika… Aż żal patrzeć na to MU, mnie ten nastrój udzielił się do tego stopnia, że w drugiej połowie życzyłem im żeby strzelili bramkę. Właściwie to do wejścia Januzaja nie miałem pewności czy MU to aby w czerwonych koszulkach dziś występuje?
A najbardziej żal tego Fergusona, że biedak na stare lata musi patrzeć na tę degrengoladę – i na co mu przyszło?
Patrz Pan a jak te chyba 2 czy 3 lata temu pisałem, że ten cały Cleverley to kolejny przereklamowany angielski przeciętniak to mnie tu od trolli ….jak na trolla mam niesamowitą skuteczność
Jakoś hejterzy wielkiego Żoze ostatnio zamilkli, nie piszą już wyłącznie o jednym systemie gry, do którego się ten trener ogranicza, wypaleniu, spóźnionej reakcji na zmianę sytuacji na boisku, makiaweliźmie i innych bredni… Gdzieś tam w ciemnościach nakłuwają pacynkę z jego podobizną licząc, że noga mu się powinie, a tu guzik z pętelką 🙂
Wiadomo, Jose jest skończony, w tej kolejce mieliśmy możliwość oglądania starcia dwóch wybitnych, utytułowanych strategów: Moyesa i Hughesa, po prostu palce lizać, coś a la Karpow vs Kasparow. Zapis z tego meczu powinien stanowić pozycję obowiązkową dla każdego trenera, a pokonanie ekipy prowadzonej przez Hughesa, nieważne czy u siebie, czy też na wyjeździe można z miejsca wpisywać sobie do CV. Oczywiście było tam tyle perełek taktycznych, dostrzegalnych jedynie dla doświadczonych specjalistów, że nawet ich pobieżna analiza zajmie przynajmniej dobre kilka tygodni…
Niezapomniane przeżycie, pod każdym względem.
Prychnąwszy …
Dobre 🙂
Słabość Manchesteru Utd była widoczna już z dobre dwa sezony temu, i nie wiem jakim cudem, ten zespół trzymał się tak wysoko w lidze. Brak znacznych wzmocnień (poza RvP), oraz przypisywanie talentów do pseudotalentów (Cleverley, Zaha), a co gorsza wierzenie w to że oni naprawdę go posiadają, musiało wcześniej czy później się tak skończyć. Widocznie słowa Pana redaktora o tym, że to nie „Mistrz jest mocny, a jedynie konkurencja zbyt słaba” z zeszłego roku były prawdziwe, co dla mnie jako kibica Chelsea jest gorzką prawdą. Natomiast cieszy mnie obecna sytuacja w lidze, i jeśli miałbym obstawiać to walka o mistrza rozstrzygnie się między Chelsea a … Liverpoolem.
Duet Suarez – Sturridge jest na chwilę obecną najjaśniejszym punktem całej Premier League. To co oni wyprawiają i jaką skutecznością się popisują … ręce same składają się do klaskania. Ale liczę na to że słabości obrony i pomocy LFC zadecydują mimo wszystko na korzyść Chelsea w ostatecznym rozrachunku. Dodatkowo wyraźnie widać w zespole Mourinho tendencję wzrostową formy (zwłaszcza u Torresa), która mam nadzieję utrzyma się bardzo długo. Szkoda jedynie Juana Maty … ale liczę, że w najbliższym meczu przeciwko Arsenalowi to on wyjdzie w pierwszym składzie.
Arsenal jak to Arsenal … póki co jedyny mocny sprawdzian zawalili (BvB). Punkty uciułane w lidze na słabiakach (poza Tottenhamem) może na chwilę obecną dają im pozycje lidera, ale wkrótce się to zmieni, choć nie powiem, że widać wyraźną różnicę w jakości ich gry.
Manchestery w końcu zajmują należne im miejsce i niech tam zostaną.
Pozdrawiam.
Pelna zgoda z tym duetem. Dorobek 'Stuareza’ z ostatnich 4 spotkan to 10 bramek i 4 asysty. Statystka nie z tej ziemi.
Nie podzielam optymizmu jesli natomiast juz rozmawiamy o szansach Liverpoolu. Mimo ze w tej lidze atm lepiej zycze chyba tylko Tottenhamowi…naprawde mocno sie zdziwie jesli The Reds beda w czolowce po grudniowym maratonie.
Ogromne pole do progresji wylapiesz wlasciwie w kazdej strefie poza atakiem, ta finalna czescia boiska.
Nie wiem gdzie sie podzialy kanony filozofii Rodgersa, zespol broni sie ekstremalnie gleboko, ewidentnie brakuje ludzi od spajania poszczegolnych formacji. Zaden zespol z czolowki nie ma w tej chwili tylu brakow.
Spojrzysz na ostatni mecz z WBA, 4 gole wynik swietny, 3 z nich to indywidualny kunszt zawodnika, jedna to staly fragment. Mecz z Sunderlandem to dwie solowki Sturridge’a i staly fragment.
Widzialem Liverpool w presezonie tam wygladalo to obiecujaco, wiele sie po nich spodziewalem poki co pilkarsko ten zespol niestety sie cofnal.
AVB to sam wybil gospodarzy z uderzenia. Do kolejnego spotkania podszedl w sposob rutynowy i zmowu sie meczyli.
Duet Sandro&Paulinho nie jest i nie bedzie kompatybilny, czy naprawde potrzebne bylo jeszcze te 45 minut by to zauwazyc…
Byl w tej kampanii chyba tylko jeden mecz ligowy w ktorym ten zespol funkcjonowal we wlasciwym ksztalcie, mecz z Arsenalem. Wtedy na skrzydle byl Chadli, zespol nie potrafil przetransportowac pilki w okolice 16 Kanonierow ale przynajmniej w rownym stopniu korzystal z obu flanek.
Chadli lapie uraz do skladu wskakuje Siggy, proporocje ewidentnie ulegaja zaburzeniu, punkty sa wiec Andre nie zmienia nic. Do skladu wraca Lennon i od razu pozbawia miejsca Chadliego mimo ze na prawym skrzydle zespol odczuwa komfort. Lennon dodatkowo oczywiscie z AV wchodzi jako pierwszy (jaki to sygnal dla pozostalych…), potem przecietny mecz z Szeryfem i od razu pierwszy sklad. W meczu z Hull Lennon ma ponad dwa razy mniej kontaktow z pilka niz drugi skrzydlowy Townsend, tak naprawde niewiele gorszy w tym elemencie okazal sie od niego nawet Llorisa. I mimo tej, dobrze juz znanej apatii Lennon schodzi dopiero jako trzeci. Bardzo klarowny dowod tego jak nierowno traktuje zawodnikow, jak zamyka sie na nowe opcje.
Wg mnie to.jest droga donikad, zmiany sa duze i top4 nie wymagam ale on musi szukac, kombinowac, sprawdzac.
Zespol ewientnie jest w dolku, mysle ze to sie zaczeli dokladnie w drugiej polowie meczu z Chelsea.
Niepokojace jest to ze on.bardzo szybko rezygnuje z idei, ten zespol nigdy nie wyglada dobrze z dwojka z przodu. Obiecujacy Chiriches i herpiczny Townsend to jedyne pozytywy.
Mecz z Evertonem absolutnie do wygrania, kluczowa postacia ich ofensywy jest dzieciak. Dluzej trzymaja pilke ale nie maja pojecia co z nia zrobic, tbf grajac w srodku McCarthym i Barrym w sumie trudno sie temu dziwic. Rumun wyglada dobrze z pilka ale silowo moze za tydzien polec z Lukaku. Oczekuje przynajmniej dwoch zmian w skladzie.
Nie ma co dywagować czy lepszy Lennon czy Chadli ale ok jeszcze raz napiszę gdzie jest problem – problem nazywa się AVB. Tott gra tragicznie i pewnie Gareth to z 1 – 2 budy sam by walnął i to takie z kategorii stadiony świata a tak mamy to co mamy…w cholerę talentu na boisku i ławce i zapatrzonego w siebie pajaca, który tego nie ogarnia.
p.s Townsend to może i heroiczny jest ale wydaje mi się, że zaczyna przesadzać z wiarą w umiejętności a taki Eriksen to zagrał tak trochę na odwal według mnie co może aczkolwiek nie musi oznaczać, że gracze już też widzą słabość managera
Widzisz na rynku trenera lepszego od AVB i jedneczesnie w zasiegu Spurs?
Chyba tylko Bielsa spelnia te kryteria.
Tzn nie wiem czy jest powód rozpatrywać takie zagadnienie poniewarz ja już w zeszłym sezonie pisałem, ze AVB to jest słaby trener. Trzeba bylo o tym mysleć w koncówce zeszłego sezonu a nie teraz a jak wiesz moze dojśc do sytuacji, ze boas wylatuje na 1- 2 mecze zastępuje go freund robi niezłe wyniki i zostaje. O tym czy komus sie powiedzie czy nie decyduje ttyle czynników, ze pewnie już ze sto rozpraw na ten temat powstało. Boasovi wyrażnie nie idzie i to juz w drugim klubie, niby wygrywa ale wszyscy widza, że czergoś w tym wszystkim brakuje…w tym sezonie konkretnie to garetha. Bielsa to wersja malo prawdopodobna
p.s. Kiedys tott podpierdzielil Ramosa, wyciągnąl w środku sezonu Redknappa to może teraz… Laudrup ? hahaha
Porównując Jol-Ramos-Harry-AVB, to chyba AVB jest jednak na pierwszym miejscu. Oczywiście ma swoje słabości, jednak odnalazł w Bale’u to czego inni nie widzieli
Panie Michale, mało w tym sezonie przemyśleń o LFC? Nie ogląda Pan meczów The Reds czy to kwestia przeszacowań ich możliwości z poprzednich sezonów i „sparzenia”?
Mou jako jeden z nielicznych trenerów potrafi „odkurzyć” kiedyś dobrego zawodnika. Wydaje mi się, że to kwestia psychologii. „Jesteś zwycięzcą powtarzał sobie Torres po odprawie meczowej.” 😉
Z Torresa to sie zrobił taki troche Rooney: cofa się, to na skrzydło, to na środek, dużo biega, walczy, podaje etc. etc. Wszyscy wiemy jak Mou lubi takich zawodnikow
A w jakże skromny i powściągliwy sposób Żoze wypowiedział się o swoim wkładzie w osiągnięcie przez Torresa wysokiej formy. Bezcenne, nie ten sam człowiek co kiedyś 🙂
A ja jestem ciekaw co powie po niedzielnym spotkaniu, a także kilku wcześniejszych meczach Harta, ten człowiek, który niedawno stwierdził tu, że jest on najlepszym bramkarzem w historii brytyjskiego futbolu?