Zostawiam Wam opisanie dzisiejszych potworności z White Hart Lane i Old Trafford – spodziewając się najgorszego po meczu Tottenham-Everton, zdezerterowałem w góry, rezerwując sobie na dzisiejszy wieczór temat nieporównanie przyjemniejszy, a związany z sobotnim meczem na Anfield Road.
Spokojna głowa: nie zamierzam na podstawie dwudziestu minut przekreślać całego sezonu Arsenalu, zwłaszcza że Kanonierzy notowali już w jego trakcie wpadki (zwłaszcza z Manchesterem City na wyjeździe i z Borussią Dortmund u siebie), za każdym razem potrafiąc się z nich podnosić. Owszem: akurat ta porażka nie przyszła w najlepszym momencie, bo zespół Arsene’a Wengera rozpoczął właśnie wyjątkowo wymagającą serię spotkań, i owszem: mecz z Liverpoolem pokazał alarmujący spadek formy Mesuta Ozila, ale zamiast kolejny raz przyglądać się Arsenalowi, wypada raczej oddać sprawiedliwość gospodarzom.
W świetle miejsca, które zajmuje dziś w tabeli Liverpool, a bardziej jeszcze w świetle stylu, jaki prezentuje, chciałbym zacząć od przypomnienia wydarzeń z maja 2012 roku i poszukiwań nowego szkoleniowca dla drużyny, którą prowadził dotąd Kenny Dalglish. Pamiętacie, jak do Stanów jeździł na rozmowy z Johnem W. Henrym Roberto Martinez? To, że amerykański właściciel Liverpoolu zdecydował się ostatecznie na zatrudnienie Brendana Rodgersa (zresztą chowając do kieszeni własną dumę, bo wcześniej szkoleniowiec Swansea odmówił uczestnictwa w przesłuchaniach kandydatów jako jeden z wielu, a nie ten jedyny) wydaje się dziś błogosławioną decyzją.
Nie była to przecież decyzja oczywista. Swansea Rodgersa, owszem, prezentowała fantastyczną piłkę, ale on sam nie pracował nigdy samodzielnie w tak wielkim klubie, nie miał do czynienia z tak wielkim budżetem i grupą tak wielkich piłkarskich ego. W Premier League pracował zaledwie rok; największym osiągnięciem w jego trenerskim CV było wywalczenie awansu do ekstraklasy, i to w play-offach – a miał pracować z piłkarzami, mającymi w karierze triumf w Lidze Mistrzów. Ileż to razy w podobnych sytuacjach progi okazywały się za wysokie? Zwłaszcza, że debiutancki sezon Rodgersa w Liverpoolu na kolana nie rzucił: w tabeli ligowej postęp o jedną zaledwie pozycję, w Lidze Europejskiej bez sukcesu, w Pucharze Anglii wpadka z trzecioligowym Oldham już na poziomie czwartej rundy, sukcesy transferowe dyskusyjne (Sahin, Borini, Aspas…), a do tego jeszcze kiepski pomysł z klubowym reality show i kłopot z Luisem Suarezem po kolejnej dyskwalifikacji Urugwajczyka.
Rodgers dopiero co skończył 40 lat – wciąż jeszcze się uczy niuansów zawodu menedżera, zwłaszcza tych dotyczących psychologicznej relacji z piłkarzami. Sam mówi otwarcie, ile pewności siebie dało mu przeprowadzenie drużyny suchą nogą przez wakacyjną sagę transferową z Suarezem: Urugwajczyka zatrzymał i potrafił skłonić do ciężkiej pracy dla drużyny. Z niespotykaną delikatnością zarządza również problemem miejsca w wyjściowej jedenastce starzejącego się Stevena Gerrarda (porównanie do Pirlo, nawet jeśli w sposób oczywisty na wyrost, pozwoliło kapitanowi pogodzić się ze stopniowym schodzeniem na drugi plan) i rozwija umiejętności piłkarzy, których talent wcześniej kwestionowano, np. Sturridge’a i Hendersona.
Taktycznie również okazał się nieporównanie bardziej elastyczny niż inny z dawnych uczniów Mourinho, Andre Villas-Boas: w ciągu ostatnich kilkunastu miesięcy Liverpool skutecznie wdrożył więcej boiskowych ustawień, niż jakakolwiek inna drużyna z Premier League, grając zarówno trójką środkowych obrońców, jak klasycznym 4-2-3-1 i jego wariantami, oraz formacją z dwójką skrzydłowych i dwójką środkowych napastników. W meczu z Arsenalem Rodgers zaskoczył po raz kolejny, na szpicy ustawiając szybkiego Sturridge’a, a nie Suareza (grał głównie po prawej stronie, czyli tam, gdzie spodziewano się raczej – kolejna niespodzianka – ustawionego tym razem po lewej Sterlinga). Stałe fragmenty gry, którymi podciął skrzydła Arsenalu w pierwszej fazie meczu, o metodyczności jego pracy na treningach również mówią niejedno.
Sam Brendan Rodgers uważa, że Liverpool nie liczy się w walce o mistrzostwo Anglii (pamiętajmy zresztą, że pogromcy Arsenalu całkiem niedawno nie byli w stanie wygrać z West Bromwich Albion, a ich bramkarz i obrońcy nadal popełniają błędy), jego głównym zadaniem jest więc wywalczenie na powrót awansu do Ligi Mistrzów. Przy nienajlepszej w ostatnich trzech meczach formie Tottenhamu, i przy szokującej różnicy w stosunku bramek między tymi drużynami, a także przy szczupłości kadrowej Evertonu i degrengoladzie MU, nie wydaje się to trudne – ale warto też dodać, że ponieważ Chelsea i MC muszą jeszcze przyjechać na Anfield, Liverpool będzie miał ogromny wpływ na ostateczny kształt tabeli.
Najbardziej oczywiście imponuje mi ewolucja stylu, jaki prezentuje ta drużyna. W Swansea mieliśmy do czynienia z walijską tiki-taką, w Liverpoolu Rodgers zaczął podobnie, stawiając na grę w posiadaniu piłki i sprowadzając w tym celu jednego z „metronomów” Swansea, Joe Allena. Fascynujące było słuchanie opowieści kapitana Walijczyków (dziś skądinąd ich tymczasowego menedżera) Gary’ego Monka, mówiącego, że o ile w normalnym klubie podczas sesji treningowych piłkarze zaliczają ok. 200-300 kontaktów z piłką, w Swansea robili to w tym samym czasie ok. 600-700 razy. Ale dziś Liverpool posiadania piłki nie fetyszyzuje, niszcząc rywali w szybkim ataku i grając dużo więcej prostopadłych podań. Ci zawodnicy, którzy nie okazali się wystarczająco uniwersalni, albo nie potrafili myśleć zbyt szybko (Shelvey, Downing, Carroll) już w klubie nie grają, inni (Flanagan, Sterling czy wspomniany już Henderson) fantastycznie się rozwinęli.
Być może kluczem do tego rozwoju jest jedna z fraz, które Brendan Rodgers wygłosił swego czasu do dziennikarzy, pytany o swój styl szkolenia piłkarzy: „Szkolić można psy, ja wolę uczyć”. A o tym, ile z tej nauki odbywa się na poziomie rozmów indywidualnych, powiedzą sami piłkarze w wywiadach: Gerrard o przedsezonowym dialogu z menedżerem na temat zmiany pozycji, która ma umożliwić mu także przedłużenie kariery, Henderson na temat tego, czy przyjąć propozycję przenosin do Fulham. To także na skutek takich rozmów rodzi się zespół, w którym każdy zna swoją rolę albo potrafi się przystosować do nowej. Weźmy Sterlinga, nie tylko błyskotliwego w dryblingach, nie tylko skutecznego, ale także walczącego o odbiór piłki już na połowie rywala. Weźmy Hendersona i Coutinho, których pressing zmusił wczoraj do błędów samego Mesuta Ozila…
„Właściwy człowiek na właściwym miejscu we właściwym czasie” – pisałem dwadzieścia miesięcy temu i dziś z wielką przyjemnością te słowa powtarzam. Liverpool zasłużył na lepszą przyszłość niż ta z ostatnich kilku sezonów.
Zaprawdę Liverpool na to zasłużył..jedyne, co przeraża w kontekście ich walki o czwórkę, to długość, a w zasadzie krótkość, ławki..strach pomyśleć, co sie stanie, gdy ze składu wypadnie Hendo, Luis lub Skrtel..ach to zimowe okienko transferowe..
Nic się nie stanie. Liverpool praktycznie od początku sezonu nękany jest kontuzjami. Na bardzo długo wypadł Enrique, Agger i Sakho już ponad miesiąc leczą urazy, Johnson też wypadł, Lucas największym pechowcem świata, Gerrard oczywiście też parę meczów sobie odpoczął, Coutinho po meczu ze Swansea długo leczył bark, Suarez nie grał na początku sezonu, Sturridge w najważniejszym momencie ligii czyli w okresie świąteczno-noworocznym odbywał długą rehabilitację. Już nie będę wspominał urazów mniej ważnych piłkarzy takich jak m.in. Aspas. Mimo tak licznych kontuzji w każdy momencie sezonu i niesamowicie wąskiej kadrze (przed meczem chyba z Evertonem Rodgers powiedział,że na treningu pierwszego zespołu trenowało tylko 15 piłkarz!) Liverpool wciąż gra świetnie. Wciąż ciuła te punkty, bardzo rzadko przegrywając. Oczywiście starzają się wpadki jak np. mecz z Hull na wyjeździe czy AV na Anfield ale zawsze po takim meczu następuje odpowiedź czyli przeważnie LFC gra wspaniale i upokarza rywala. Wg. mnie Rodgers pod wieloma względami przypomina Fergusona. Podobnie jak Szkot potrafi wycisnąć ze swojego zespołu ponad 100%. Przecież tacy piłkarze jak Flanagan czy Cissokho piłkarzami są delikatnie mówiąc przeciętnymi ale BR potrafi ich świetnie zmotywować tak,że Ci mimo swoich oczywistych braków piłkarskich zawsze walczą na boisku do upadłego. Do tego dochodzi mający już dawno za sobą swoje najlepsze lata Toure czy młodziutcy Coutinho czy Sterling którzy grają jak starzy wymiatacze choć w tym wieku raczej powinni być niestabilni. Sposób w jaki rozwinął Suareza i (zwłaszcza!) Sturridge’a udowadnia jego wysoki warsztat trenerski. Naprawdę, trzeba chwalić Rodgersa bo to w jakim tempie rozwija drużynę z Anfield jest godne podziwu. Tak jak wspomniałem wcześniej, pod wieloma względami Rodgers przypomina Fergusona i miejmy nadzieję,że Irlandczyk również zostanie na Anfield bardzo długo.
No obyś się nie mylił. Bardziej obawiam się, że na te długotrwale kontuzje nałożą się nowe i kołdra jednak okaże się za krótka. Pamiętasz debiut Brada Smitha przeciwko Chelsea? Wypadł za wcześnie i ze zbyt trudnym rywalem. Tylko że właśnie wtedy Allena nie miał kto zastąpić…
Umiejętność obrócenia całej sytuacji w żart jest pewnym plusem Moyesa. Pewnym pośrednim plusem. Czemu pośrednim? Ano dlatego, że to nie on obraca sytuację w żart:
http://a.disquscdn.com/uploads/mediaembed/images/832/4967/original.jpg
“Today was as bad as it gets,” he said. “How we didn’t win, I have no idea. It’s goals that count. You can have as much possession as you like … Even when it was 2-1 and they put five minutes (of added time) up Fulham never came up the pitch, they left us with the ball. So it was nearly a case of just playing out time and we gave away a diabolical second goal. If we had one failing it was that we should have gone to win 3-1. You could use maybe mental softness that we didn’t see the job out and get the job done. I would agree with that … It was never one (way of attacking) … If you’re just going to look at the stats and think about the crosses you need to think about the number of passes and I don’t think we just went out and crossed the ball. Some people might say that one of the things that Manchester United do is play with width and cross the ball, that’s in the genes here.” David Moyes
Piłkarze są słabi mentalnie. Jest i przyczyna niepowodzeń. Nowatorska teza, trzeba mu oddać.
Notabene gość uważa że grali urozmaicony futbol. Ciekawe jak wygląda w takim razie wrzucanie piłki raz za razem w pole karne.
Facet nie ma pojęcia, on nie wie co ma robić, co publicznie mówi.
2.15 na zwycięstwo Arsenalu u siebie z MU. Nie mam wpływu na zwolnienia człowieka, ale mogę zarobić na jego nieudolności.
Skrót spotkania MU-Fulham:
http://www.youtube.com/watch?v=tKC9KdBCgW4#t=61
Dobre… 🙂
Nie mam pewności czy rysunek do którego prowadzi poniższy link to rozrysowana przez Moyesa zakładana taktyka na spotkanie z Fulham czy też wizualizacja podań z tego spotkania 🙂
http://e1.365dm.com/14/02/16-9/20/UnitedPossession_3081283.jpg?20140209181720
tak z ciekawości zerknąłem sobie przed tą kolejką na statystyki mu pod względem wrzutek ze skrzydła, ich skuteczności, rozkładu ciężaru gry, zwłaszcza pod względem gry środkiem pola, skuteczności skrzydłowych, itd.-polecam-MU jest albo pierwsze albo ostatnie. Co tu dużo gadać-jak ktoś tłumaczy się pechem albo słabością mentalną zawodników to w zasadzie nie wymaga komentarza, no może mógłby dorzucić brak euforii na trybunach, a wiadomo, że w takich warunkach gra się trudno… Tragikomiczne jest to, że pewnie go zostawią na tym stołku i dadzą początek przyszłego sezonu do spartolenia-wiadomo, przyjdą nowi gracze, wygra kilka sparingów i spirala się nakręci, a od sierpnia znowu wróci: do skrzydła i wrzutka x 30. Nie zdziwię się jak Moyes kupi Carrola i skrzydłowi będę starali się trafić go piłką w głowę, a Rooneya z RVP cofnie jeszcze głębiej żeby nabrali na stare lata nowych kompetencji… Mam wrażenie, że ten Moyes nawet kulkę by zepsuł, ale oczywiście byłoby to wyłącznie efektem pecha i słabości mentalnej kulki…
Rooneya i Van Persiego raczej nie zobaczymy w przyszłym sezonie na OT. Z pierwszym wiadomo co jest, a drugi podobno nie czuje się najlepiej pod skrzydłami Moyesa.
Który piłkarz czuje sie dobrze pod Moyesem? Albo wywalimy wszystkich zawodników którzy udowodnili że potrafią wygrywać mistrzostwa i zaufamy facetowi który uważa że 82 wrzutki do nikogo w pole karne to urozmaicony futbol, albo wywalimy tego który jako jedyny w tej szatni nigdy nic nie wygrał.
Zatrudnić gościa bez sukcesów to był mega błąd, jeszcze większym jest nie wywalenie go.
Ten kto ma dobro klubu na sercu paradoksalnie liczy na kolejne blamaże aby zarząd był pod ścianą i musiał zrobić to co powinno zostać zrobione juz dawno temu.
Ja z kolei nie jestem taki pewien, że The Gunners poradzą sobie z MU, ale muszę przyznać, że kurs 2.15 na wygraną Ars wygląda atrakcyjnie. Na pewno atrakcyjniej niż 1.85 na remis/wygrana gości.
No jak widać nie ma łatwych pieniędzy, nawet grając przeciwko swojemu sercu…
Troche przesady jest w tych zachwytach, generalnie jednak Brendanowi naleza sie duze slowa uznania.
W zeszlym sezonie prawdopodobnie przeszarzowal, zmiany ktore zaordynowal okazaly sie zbyt drastycznie. W obecnej kampanii postanowil nieco nagiac te swoje pryncypia, patrzac na wyniki to byla decyzja sluszna. Osobiscie wiesza przyjemnosc czerpalem z ogladania Liverpoolu w ostatniej kampanii.
Co do jego wplywu na rozwoj poszczegolnych pilkarzy, Sturridge gra tak jak gral za AVB w Chelsea, czy Coyle’a w Boltonie. Dostawal zaufanie, odwdzieczal sie dobra gra. Sterling rozwija sie harmonijnie, moglby troche popracowac nad pierwszym kontaktem, ale nie ma dzis w PL wielu grozniejszych skrzydlowych. Przy tej formie, a takze niewatpliwej sympatii jaka darzy go Hodgson, raczej moze byc pewien wyjazdu do Brazylii. Szkoda ze tak malo szans dostaje Jordon Ibe, w presezonie od Raheema nie odstawal.
Wydaje mi sie ze w przekroju calego sezonu The Reds nie graja lepszej pilki od Evertonu. Tottenham nie musi grac dobrej pilki by liczyc sie w wyscigu o top4, tutaj wyscig jest otwarty.
Ciekaw jestem ksztaltu Liverpoolu, dzialan na rynku transferowym gdyby jednak udalo sie dostac do top4. Wg mnie czas Gerrarda na tym poziomie juz minal, on jest jedna z glownych barier ktora trzeba pokonac by wskoczyc na ten wyzszy poziom. Latem priorytetem powinien byc wlasnie dowodca srodka pola, czlowiek od regulowania tempa, akcentow. Ciekaw jestem czy Brendanowi starczy odwagi.
Btw Cardiff City i Fulham calkowicie zasluzenie zajmuja dwa ostatnie miejsca w tabeli i zdziwie sie jesli uda im sie uratowac.
Nie bardzo rozumiem jak mogła Ci się bardziej podobać gra LFC w poprzednim sezonie niż teraz. Wyniki i rozmach z jakim atakują są spektakularne. Nie grają lepszej piłki niż Everton? Sporo osób się z tym nie zgodzi. No i Surridge. To Rodgers pozwolił mu grać tam gdzie mu najlepiej, zaszczepił w nim wiarę i zdjął z niego presję. Zresztą jego statystyki mówią same za siebie 🙂
Wyniki nie maja wplywu na moje odczucia. Moim zdaniem Liverpool w ostatnim sezonie gral futbol bardziej poukladany, pewnie nie az tak spektakularny w finalnej czesci boiska, ale to nie moze rzutowac na ogolna ocene. The Reds zagrali w obecnej kampanii kilka wielkich meczow przeciwko czolowym zespolom PL, na ogol jednak daja oni (tak to wyglada przynajmniej z mojej perspektywy) zbyt duzo swobody rywalom, Mignolet w niemal kazdym meczu ma pelne rece roboty i tutaj ewidentnie Liverpool wykonal krok do tylu.
Everton tez jest troche przeceniany, ale w ich grze widac powtarzalnosc.
Sturridge na szpicy gral i u Coyle’a. Serio, talent tego pilkarza dostrzegalo wielu trenerow, akurat tutaj zaslugi Rodgersa sa mitologizowane. Henderson bardziej mi pasuje do tej teorii.
„Moim zdaniem Liverpool w ostatnim sezonie gral futbol bardziej poukladany,”
Cóż, jedne elementy są poukładane lepiej niż w zeszłym sezonie (atak, ofensywne stałe fragmenty) a inne gorzej (gra w obronie, wyprowadzanie piłki z obrony (no i ja sie temu nie dziwię tak specjalnie, bo niby kto ma wyprowadzać tę piłkę z obrony kiedy kontuzjowani są Agger, Johnson i Enrique?)
Na moje subiektywne oko bilans poukładania na pewno nie jest ujemny.
„pewnie nie az tak spektakularny w finalnej czesci boiska, ale to nie moze rzutowac na ogolna ocenę.”
Ale dlaczego nie? Skuteczność w ataku też wyłączasz spod „ogólnej oceny”? To jaka ta ocena „ogólna” jeśli nie interesuje Cię jedna z ważnych składowych?
Niemniej tak generalnie zgadzam się z Twoimi konkluzjami: wyścig jest otwarty
Nie zgadzam się tylko co do Gerrarda: uważam, że może się przekwalifikować i zająć dawną pozycję Xabiego Alonso: wycofany, majestatyczny, kontrolujący, rozdający piłki…
Nie wiem czy taka zmiana okaże się skuteczna. Gerrard musiałby się wykazać dużą dyscypliną i odpowiedzialnością a z tym to bardzo różnie bywa (vide karny dla Arsenalu w ostatniej kolejce: takie wślizgi na połowie przeciwnika są godne pochwały… Ale we własnym polu karnym?)
BBC live commentary:
„Steven Gerrard was absolutely sensational tonight. The Liverpool skipper enjoyed a pass completion rate of 87%, winning eight tackles and losing just two – recovering possession nine times. Throw in a goal and an assist(…)”
Może nie będzie tak źle z tym przekwalifikowaniem…
Właśnie tak jest autorze. Brendan Rodgers ewidentnie potrafi dotrzeć do podopiecznych i z nimi rozmawiać. Bardzo wątpiłem w zatrzymanie Suareza na Anfield Rd. Wydaje mi się, że zawodnicy za nim przepadają tak jak za Martinezem. Oby tak dalej ( the Reds nie the Gunners 🙂 )
Kapitalny mecz Liverpoolu, zwłaszcza początek. Arsenal nie pierwszy raz się gubi, gdy rywal się na niego rzuca i nie odpuszcza.
Pamietajcie, ze Liverpool nie gra w pucharach, wiec nawet ta krótka ławka im nie musi przeszkodzić w sukcesie, czyli miejscu w top4. (po ostatnich latach Top4 to sukces dla LFC), Nad United już 9 pkt, Everton ostatnio mocno obniżył loty, Spurs w kratkę, choć też raczej nie dadzą rady wejść do top4, więc Liverpool ze swoją aktualną formą nie powinien mieć problemów. Ciekawe tylko czy będą w stanie dogonić kogoś przed sobą, by na pudło wskoczyć. Arsenal i City mają najgorszy terminarz. Liverpool i Chelsea najłatwiejszy.
I tak, i nie. Liverpool ma największe szanse na czołową czwórkę, ale zbyt szybko wielu skreśla Tottenham wytrychem: szczęście mają, ale kiedyś się skończy. Podobnie każdy liczy na odpadnięcie Evertonu po stracie Lukaku, ale Martinez umie grać tym, co posiada na boisku i ławce. Zbyt długo chyba widziałem Liverpool tracący punkty, przegrywający proste mecze, Liverpool mogący doścignąć czołówkę, ale koniec końców remisujący, Liverpool, który mógł być mistrzem, i ten walczący o czołową czwórkę, a kończący za kimś. Jasne, jestem zadowolony z gry, jedynie indywidualne błędy piłkarzy są odpowiedzialne za straty punktów, ale nadal odczuwam strach, że coś pójdzie jeszcze nie tak, choć przecież system Rodgersa, czy raczej antysystem, bo Rodgers jest antyortodoksem, przepraszam za intelektualizowanie, ale Rodgers jest Kierkegaardem taktyki, jest elastyczny, dopasowuje się do każdej sytuacji, szuka własnej drogi, żaden trener nie ustawiał tak przeróżnie zespołu w tak różnych meczach, piłkarze co chwile dostają nowe zadania, wyskakują na różnych pozycjach, wszystko to sprawdza się, ale jest też bojaźń i drżenie, że coś pójdzie nie tak:)
Ten post będzie nieco bardziej związany z tematyką Rodgersa (nie, nie będzie o tym, że robi marne transfery).
Porównanie taktyki Liverpoolu (v Arsenal) i United (v Fulham):
https://pbs.twimg.com/media/BgNADgGCIAAM3Hz.jpg
Ten rysunek zastąpi tysiąc słów (z góry przepraszam, jeśli ktoś poczuł się, tym jakże trafnym, porównaniem urażony).
Sorry, za lekki spam – mam nadzieję, że nikt się nie obrazi z okazji małej dawki autoironicznego humoru:
http://www.youtube.com/watch?v=m-K2Aaz_n1k
Totalny majstersztyk. Dawno się tak nie uśmiałem – mam nadzieję, że dzięki temu filmikowi Moyes wreszcie zyska sympatię kibiców United, a fani innych klubów myślę, że będą mieli również niezły ubaw 😀
A to dobre 🙂
I co Wy na to ?
http://www.angielskapilka.com/news/show/manchester-united-rewolucja-czy-powolny-rozklad
Bardzo emocjonalny i malo rzetelny wpis.
To prawda a autorowi wypada tylko doradzić cytując klasyka – przestań się mazać ….
Za to transfery Toure Sakho i wypożyczenie Cissokho na duży plus .
Co RvP zrobil w 2 minucie ???? Ktoś wie ????
zagrał raz jeszcze dla Arsenalu