Oto jeden z tych dni, w których życie dziennikarza piszącego o futbolu okazuje się naprawdę nieskomplikowane. Najpierw ogląda konferencję prasową Jose Mourinho, podczas której ten – zapytany o wypowiedziane nie całkiem serio i dość niewinne w sumie zdanie Arsene’a Wengera, że niewygranie ligi będzie porażką Chelsea, skoro to Chelsea jest liderem tabeli – odpowiedział tyradą pod adresem menedżera Kanonierów, nazywając go „specjalistą od porażek”. Potem wyciąga z archiwum zestawienie wszystkich prowokacji portugalskiego trenera wobec Wengera (a jeśli ma więcej miejsca: także wobec Beniteza, Guardioli czy Pellegriniego) i nabija kolejną wierszówkę spokojnie je przytaczając, w dodatku ze świadomością, że jego tekst będzie należał do najbardziej wyczytanych w gazecie, bo nic tak nie nakręca czyteników jak dobra pyskówka. Nie musi dywagować np., jak Jose Mourinho zestawi obronę na zbliżający się mecz z Manchesterem City pod nieobecność Terry’ego i Cahilla. Nie stawia kłopotliwych pytań o wypuszczone w ostatnich minutach prowadzenie Chelsea w meczu z West Bromwich. Nie mówi o formie napastników, których w tamtym spotkaniu kolejny raz musiał zastąpić Branislav Ivanović. Po prostu wypakowuje tekst smacznymi cytatami, w dodatku korzystając z tekstów, które już kiedyś napisał. W końcu jeśli idzie o meritum, czyli rolę wojen psychologicznych w warsztacie pracy Jose Mourinho, nic się nie zmieniło od lat.
Przyznam, że opierałem się przed dołączeniem do zespołu tańczących tak, jak zagra im portugalski grajek. Przecież cokolwiek zostanie napisane w jutrzejszej prasie, cokolwiek zostanie powiedziane w telewizji czy w radiu, efekt będzie dokładnie taki, jaki sobie zamierzył. Rywal upokorzony, on koncentruje na sobie całą uwagę, a jego piłkarze zyskują chwilę oddechu. Jak to niedawno powiedział? „Wszystko, co mówię i robię, to wojna psychologiczna. Wszystko jest wojną psychologiczną, z wyjątkiem rezultatów”. Tak należy czytać wypowiedź o źrebaku rywalizującym z dwójką koni, tak należy przyjąć frazę o dziewiętnastowiecznym rzekomo futbolu West Hamu, tak należy interpretować również wcześniejszą o parę tygodni tyradę o Wengerze, który „zawsze narzeka”. Nie, to nie jest tak, że Jose Mourinho puszczają nerwy – napięcia, o ile pamiętam, rzeczywiście nie wytrzymał tylko raz, kiedy ograny przez Barcelonę wsadził palec w oko Tito Vilanovy – po prostu ten prywatnie z pewnością ciepły i uroczy pan taką ma metodę pracy. A że ceną za jego „rezultaty” bywają kończący karierę z powodu pogróżek sędziowie? No cóż, z racji takiej błahostki nikt przecież nie uzna go za „specjalistę od porażek”.
Jose Mourinho, nawet jeśli nie zrewolucjonizował myśli taktycznej, nie stworzył autorskiego systemu gry itp., jest jednym z najwybitniejszych trenerów naszego czasu. Wolałbym jednak pisać o tym w kontekście takich spotkań jak to z Manchesterem City na Etihad, niż w kontekście takich konferencji prasowych, jak dzisiejsza. Jeśli się w ogóle odzywam, to po to jedynie, by stanąć w obronie Arsene’a Wengera i w poczuciu, że sukcesu w życiu trenerskim nie mierzy się wyłącznie liczbą medali.
Tak, wiem, o tej argumentacji również można powiedzieć, że jest „dziewiętnastowieczna” (ale czy równie „dziewiętnastowieczni” nie okazali się zwierzchnicy Manchesteru United, a wcześniej Barcelony, rezygnując z zatrudnienia Jose Mourinho na posadzie trenera?). Sięgam po nią jednak w poczuciu, że w łatwiźnie wyliczania lat bez trofeum pewne kwestie mogą umknąć: miarą osiągnięć menedżera Arsenalu nie są jedynie tytuły mistrzowskie i puchary, i tak czyniące go jednym z najbardziej utytułowanych szkoleniowców we współczesnej piłce. Dodajmy do nich styl, w jakim potrafił je osiągnąć – od lat podziwiany przez innych trenerów, piłkarzy i kibiców. Dodajmy oko do ludzi (Anelka, Henry, Vieira, van Persie, Cole, Fabregas i inni, ostatnio np. Aaron Ramsey – wszyscy oni są przecież jednym wielkim sukcesem Wengera). Dodajmy umiejętność stawiania czoła przeciwnościom: odbudowywania drużyny rozbitej przez agresywną politykę transferową rywali, pracującej z ograniczonym budżetem itp. Ileż to razy w ciągu ostatnich lat porównywano inwestycje Arsenalu do zakupów City, Chelsea, MU, Liverpoolu czy Tottenhamu, z poczuciem, że tym razem na pewno się nie uda i Kanonierzy skończą sezon poza pierwszą czwórką. Iluż to ekspertów przed rozpoczęciem tego sezonu położyło krzyżyk na Kanonierach. Iluż to fachowców wróżyło, że Arsenal wywróci się w trakcie rywalizacji w „grupie śmierci” Ligi Mistrzów, zwłaszcza po porażce u siebie z Borussią Dortmund, że straci nerwy po klęsce z Manchesterem City, że nie podniesie się po przegranej z Liverpoolem itd. W gruncie rzeczy także to, że Mourinho nazwał go „specjalistą od porażek”, można uznać za sukces Wengera: gdyby trener Chelsea nie uważał go za groźnego rywala, nie traciłby dziś czasu na całą tę przemowę.
Mourinho oczywiście uważa Wengera za groźnego przeciwnika natomiast nazwanie go „specjalistą od porażek” wynikało z chęci wprowadzenia zamieszania w szeregach przeciwnika przed najważniejszym okresem w sezonie. Jestem pewien, że te słowa uderzyły w graczy Arsenalu, którzy na przestrzeni kilku ostatnich lat nie mieli okazji odnieść żadnego sukcesu. Te słowa trafiają w czuły punkt, bo zwyczajnie odzwierciedlają stan rzeczy. Wenger po raz kolejny w tym sezonie przegrywa słowne starcie z Portugalczykiem, zaś występując w roli prowokatora dodatkowo pozostawia po sobie niekorzystne wrażenie zarówno w oczach opinii publicznej jak i wśród drużyny, która jak wiemy jest chwiejna emocjonalnie .
Hahah, to się uśmiałem przy tym tekście i całej reakcji Internetu. Jako fan Chelsea dużo bardziej się zastanawiam czy Jose w końcu zacznie rotować składem, czy dzisiaj szansę debiutu od pierwszej minuty dostanie Salah, czy Lamps wytrzyma starcie w środku pola i czy Ashley jest w stanie jeszcze szybkościowo rywalizować ze skrzydłowymi. Czy Eden Hazard od pierwszej minuty usiądzie na ławce ?
Jako fan Mourinho i naczelny Mourinista zastanawiam się czy Jose ufa swojemu składowi aby rotować nim bardziej niż w obrębie 1-2 nazwisk. Zabił drużynę nie rotując nią przed meczem z WBA, piłkarze byli wypompowani a zmęczenie tylko się nawarstwiało, trzymał Hazarda w meczu z Newcastle zdecydowanie za długo na boisku, powinien zejść około 60 minuty a w meczu z WBA raczej wejść z ławki, to samo Oscar, na jedynego świeżego wyglądał Willian. Dlaczego Cole popadł w totalną niełaskę ? Jose nie nauczył się po meczu z Basel, gdzie popełnił kardynalny błąd nie rotując składem. 3 dni wcześniej łatwe i pewne zwycięstwo z 0:3 z West Hamem, bardzo dobry mecz, 1 rotacja na zaledwie 2 dni odpoczynku i co, najgorszy mecz w sezonie z Basel gdzie każdy zagrał fatalnie. Teraz to samo, bardzo dobry mecz z Newcastle, 3:0, 1 rotacja w składzie na 2 dni odpoczynku i bardzo słaby mecz. Czy Jose jest w stanie 3 raz w sezonie popełnić tak kardynalny błąd ?
To mnie interesuje a nie takie pierdoły za przeproszeniem.
(Gdyby Arsene ani Pellegrini nic takiego nie mówili to by Jose sam od siebie tego nie rzucił, ale ta prowokacja to chyba się zaczyna już na konferencjach obu panów, Arsenalu & Man City, gdzie ci sami dziennikarze prowokują odpowiedzi a później Jose zapytany o te odpowiedzi zostawia własny stempel. Easy, prosty schemat, mnie to tylko bawi a żadnych daleko idących wniosków nie wyciągam)
To znaczy uwielbiam wypowiedzi Jose dot. piłki, piłkarzy, managerów, systemu gry, podchodzenia do meczów, do dużych gier, opinii nt. transferów, właściwie wszystko się fantastycznie słucha ale z tego prowo od dziennikarzy to on sobie po prostu korzysta. Ci sami dziennikarze najpierw chodzą na jedną konferencję, wymuszają odpowiedzi na dajmy na to Pellegrinim, ten nadstawia głowę, ci sami dziennikarze idą na konferencję Mou z wcześniejszą odpowiedzią Pelle i on wtedy sobie z tego korzysta i może coś dorzucić, mając wypowiedź na talerzu. To jest takie proste, niech reszta managerów przestanie nadstawiać głowy i niech nie dają się nabierać dziennikarzom którzy tylko szukają powodów do sensacji, bo ich opinię od pretekstów do wojen słownych są mniej ważne.
@Zabił drużynę nie rotując nią przed meczem z WBA, piłkarze byli wypompowani a zmęczenie tylko się nawarstwiało, trzymał Hazarda w meczu z Newcastle zdecydowanie za długo na boisku, powinien zejść około 60 minuty a w meczu z WBA raczej wejść z ławki, to samo Oscar, na jedynego świeżego wyglądał Willian. Dlaczego Cole popadł w totalną niełaskę ? Jose nie nauczył się po meczu z Basel, gdzie popełnił kardynalny błąd nie rotując składem.(…)
Hmmm wiesz, Jose mógłby sie od Ciebie sporo nauczyć, naprawde, gdybyś tylko zechciał podzielić się z Nim swą niewątpliwą wiedzą dotyczącą prowadzenia takiego zespołu, jak Chelsea to, biorąc pod uwagę, że to facet inteligentny, skorzysyałby z takiej okazji bez wątpienia.
Z drugiej strony- Romek głupi nie jest wiec albo sam to dostrzegł- te błędy Mourinho- albo ludzie, których zatrudnia mu to przekazali i… w następnym tygodniu poznamy nowego szkoleniowca! Romek nie wybacza 3 kardynalnego błędu.
„Prywatnie z pewnością ciepły i uroczy pan taką ma metodę pracy.”
To chyba jakiś żart, prawda?
O widzę, że wypełzł z otchłani niebytu mój ulubiony komentator. Ciężkie czasy nadchodzą kolego, do usłyszenia za jakieś pięć lat jak wielkiemu Żoze powinie się noga w jakimś pojedynczym meczu 🙂
Prawie dekadę temu agresywne wypowiedzi Mourinho budziły zaciekawienie, dziś są coraz bardziej żenujące. Portugalczyk stał się przewidywalny. Nudny.
To fakt, chłop jest strasznie przewidywalny, ale ja raczej konferencjami prasowymi specjalnie się nie podniecam, bardziej chodzi mi o jego przewidywalność w zakresie wygrywania na boisku.
Ja już przywykłem do tego, że od czasu do czasu autor popełnia albo wyjątkowo romantyczny albo też emocjonalny wpis. Ma tych swoich ulubieńców i nic na to człowiek nie poradzi… Wojciech Stawowy, AVB, Wenger, Klopp są ok, Mourinho be. Wiadomo w piłce nie liczą się tylko i wyłącznie wyniki, może i coś w tym jest, ale takie opinie wygłaszają zazwyczaj kibice ekip, które nie są w stanie nic wygrać… Wiadomo, uroda nie jest najważniejsza.
Ale dzisiaj przegrał z tym, z którym dopiero co wygrał
trudno – co robić ?
w tym sezonie i tak jest lepiej niż sądziłem, a o klasie Żoze świadczy tylko to jak odpowiedział na słowa Capello. Po prostu gentleman w każdym calu, a do tego jaki skromny 🙂 Tę wypowiedź oczywiście autor przemilczy, a palec w oku Vilanovy to jeszcze za 20 lat wypomni. I tak to właśnie jest z tą rzetelnością dziennikarzy, którzy nawet niezwykle barwne i wielowymiarowe postaci potrafią zaprezentować monochromatycznie i jednowymiarowo…
A bo widzisz, jak ktoś raz cnocie się sprzeniewierzy to już czysty nigdy nie zostanie 🙂 . A ten Pan ciągle pozuje na naj ……,naj……… , naj………….; przymiotniki dobierz sobie jakie ci pasują, on dobiera jakie jemu pasują ,lol
On nie musi specjalnie pozować, trochę w życiu wygrał 🙂
Mam takie wrazenie ze gdyby tak wziac pod lupe siedem najlepszych zespolow PL, prawdopodobnie tylko Liverpool jest uzalezniony od jednego pilkarza(Suareza) w stopniu wiekszym, niz Chelsea od Hazarda.
… co szczególnie uwidoczniło się w ostatnich meczach Liverpoolu. Również na początku sezonu drużyna uzależniona byla do Suareza tak bardzo, że wygrywała mecz za meczem… bez niego.
Motor napedowy owszem- przeciez to najlepszy zawodnik tej ligi. Tylko to ze motor napedowy to nie jest synonom tego co napisales wczesniej; ze the reds sa sposrod wszystkoch druzyn w lej lidze najbardziej uzalezniwni od jednego zawodnika- ostatnie mecze usowodnily wrecz cos przeciwnego.a pierwsze mecze sezonu pokazaly ze istnieje zyxie bez niego.
A to kto jesli nie Suarez jest motorem napedowym Liverpoolu w ostatnich meczach?
Na poczatku sezonu The Reds pozbawieni Suareza, tak 'wygrywali mecz za meczem’ ze odniesli w 6 spotkaniach odniesli ledwie 3 tryumfy. A pary im nie starczylo m.in. na pokonanie w regulaminowym czasie trzecioligowcow z Notts County (i to na Anfield).
Mowiac o wplywie Suareza mialem na mysli np takie dane – z nim w skladzie na bramke rywali oddajecie srednio nieco ponad 18 strzalow na mecz, bez niego ledwie 12,6.
Vieira i Henry wypatrzeni prze Wengera…a to ciekawe ale ok nie czepiam się. Ja na szczęście nie jestem dziennikarzem wiec nie muszę słuchac Mou a wystarczy mi obserwowanie jak w błyskawicznym tempie potrafi odciskac piętno nad ekipami, które prowadził i prowadzi. Mógłby przyjść do Tott cholera
I bergkampa jeszcze odkrył, a teraz odkurzył Oezila. Ma facet oko i rękę do młodych talentów i wychowanków 🙂
Sic!