Analizowanie czegokolwiek byłoby tu nie na miejscu. Pisanie o taktyce, strategii, ustawieniu, decyzjach trenerskich, zmianach – zwłaszcza zmianach, bo w przypadku Belgów w każdym kolejnym meczu odgrywały one wielką rolę. Siedzę przed ekranem i patrzę, jak w BBC liczą metry, które musiał przebiec de Bruyne podczas kontrataku, który zakończył się pierwszą bramką dla Czerwonych Diabłów i odczuwam niesmak. Nie chcę, by ktoś teraz próbował mi pomóc rozumieć, co się stało. Nie chcę sam pomagać komukolwiek – nawet sobie – w rozumieniu. Chcę, by ekstaza, w jakiej się znalazłem, jeszcze trwała. Żeby ktoś zaserwował mi powtórkę i żeby ta powtórka raz jeszcze uderzyła mi do głowy.
Czego tu nie było? Parady Tima Howarda, rozgrywającego mecz życia (żaden bramkarz na żadnym z mundiali od 1966 roku nie obronił ich tylu; w sumie Belgowie stworzyli trzydzieści dziewięć sytuacji, zmuszając Howarda do piętnastu interwencji, Amerykanie odpowiedzieli siedemnastoma). Wymiana ciosów. Tempo gry – im dalej w mecz, tym bardziej rosnące, by apogeum osiągnąć w końcówce dogrywki. Doskonałe przygotowanie fizyczne Amerykanów do turnieju. Ich szanse przy stanie 2:1. Wśród nich na pierwszym miejscu ta po kapitalnie rozegranym rzucie wolnym, który gdyby zakończył się golem, stałby się dla mnie golem wszechczasów – do tego stopnia cenię w piłce nożnej zespołowość i do tego stopnia cenię w niej myślenie, pozwalające zawczasu okiełznać boiskowy żywioł.
Ach nie, zostawmy to, bo widzę, że znów zaczynam zmierzać w kierunku racjonalizacji. Moment jest chyba dobry, żeby wyznać, iż im więcej piszę o piłce, tym częściej tracę prostą radość z jej oglądania – tym więcej szukam szwów i ściegów, dzięki którym została uszyta. Dziś jednak niczego nie szukałem. Dziś byłem chłopcem podskakującym na fotelu i wrzeszczącym na całe gardło do ekranu. Mecz zagarnął mnie bez reszty. Zakochałem się po uszy. Zapomniałem o całym świecie. Nadużywałem wykrzykników i mnożyłem przymiotniki. Nie dbałem o to, jaki jest wynik i że któraś z drużyn odpada z turnieju. Z mojej, świeżo odzyskanej dziecięcej perspektywy, wygrały obie, bo obie uczestniczyły w meczu, który zostanie ze mną na długo – być może na zawsze.
Do kolejnego numeru „Kopalni” pozwólcie, koledzy, napisać o Belgia-USA, takim meczu, co się odbył 1 lipca 2014 roku.
„Mam tak samo jak Ty”. I nie miałem czasu odpisywać na smsy równie zachwyconych kumpli, którzy mniej śledzą ligi zagraniczne na co dzień.
Dzisiaj tak jak Anoni Piechniczek,mógłbym ten mecz oglądać do rana.
Znakomity wpis! Niestety nie mogłem oglądać całości, bo akurat miałem nocną zmianę. Na kolegi smartphonie zobaczyliśmy w przerwie całą dogrywkę, ale po Pana tekście po raz pierwszy w życiu mam ochotę odtworzyć cały mecz, choć zawsze uważałem, że oglądanie replayów to bzdura…
Niesamowity mecz. Szczególnie po Argentyna-Szwajcaria wyglądało to, jak jakiś inny, lepszy sport. To co się działo w drugiej połowie dogrywki to kwintesencja piłki. Żal, że drużyny tak zaangażowane jak USA, czy Algieria jadą do domu, a my będziemy musieli oglądać żenującą Brazylię i Argentynę, której nazywać nie chcę używać brzydkich słów.
Howard wybitnie grał, ale w ogóle to rewelacyjny bramkarz. Szukam analogii do van der Sara, który po grze w wybitnym klubie (Juventus) potem szlifował umiejętności w solidnym Fulham, by stać się bramkarzem wybitnym. Może dziś pan Timothy jest w podobnej sytuacji? Wybitny klub (MU), potem szlify w klubie trochę więcej niż solidnym (Everton) i przyszedł czas na grę dla najwybitniejszych. Jest dokładnie w tym samym wieku, co Holender, gdy odchodził do MU.
Howard już w zasadzie zadecydował, że chce grać w Evertonie do końca kariery (parę tygodni temu podpisał kontrakt do 2019).
Kapitalny mecz dzięki któremu każdy mógł sobie przypomnieć dlaczego kocha ten sport. A to co działo się w dogrywce to poezja. Jeśli po takim meczu piłka nożna nie zacznie dalej zyskiwać w USA to już chyba nigdy. Będę w ćwierćfinale trzymał z całej siły kciuki za Belgię w konfrontacji ze słabą, nudną i smutną Argentyną, która nie zagrała jednego, naprawdę dobrego meczu na tych mistrzostwach…
W końcu zabłysnął Lukaku. Czyżby reszta turnieju należała do niego -? Jest głodny gry i goli – widzę duże zagrożenie dla argentyńskiej obrony. Niebywale uzdolniona generacja piłkarzy belgijskich dotarła do ćwierćfinału szczęśliwie – ale która z drużyn nie dotarła tam szczęśliwie – chyba tylko Kolumbia – i zmierzy się z Argentyną. Obaj bramkarze: Romero i Courtois bronią świetnie. Mecz bez wyraźnego faworyta. W Argentynie dwie- trzy gwiazdy: Messi, di Maria, Zabaleta – reszta jest tłem – Higuain ospały, bez błysku. W Belgii widać formę poszczególnych piłkarzy, ale młodość bierze górę, grają indywidualnie – Hazard plącze się w dryblingach, Mirallas też… Stawiam jednak na Belgów.
Panie Michale, miałem identyczne odczucia jak Pan, ale później uświadomiłem sobie, jakim pozorom ulegliśmy – ten mundial i ta faza wcale nie była taka cudowna!
Najwspanialsza w futbolu jest jego nieprzewidywalność, szczególne upodobania do promowania różnych Dawidów kosztem Goliatów, zwłaszcza w fazie pucharowej. Tymczasem w Brazylii po raz pierwszy od niepamiętnych czasów (o ile nie w ogóle) zdarzyło się, że fazy 1/8 finału nie przetrwał ŻADEN outsider, czyli drużyna, która wyszła z grupy na drugim miejscu. Mogłoby się zdawać, że ten mundial jest egalitarny jak żaden wcześniejszy – ale to tylko iluzja niczym w szmoncesie o rabinie i kozie.
Wypada jednak zauważyć, że wśród zwycięzców grup znalazła się Kostaryka; przy odrobinie szczęscia i dużej ilości rozwagi mogą dojść i do półfinału, co dla mnie byłoby porównywalne ze złotem Grecji na Euro 2004
Wybitny ekspert i jego przenikliwa analiza: http://www.sport.pl/mundial2014/10,128522,16257535,MS_2014__Wolek_o_van_Gaalu__Kawal_bufona__nieprzyjemny.html?v=1&obxx=16257535&offset=19#opinions
Nie wiem śmiać się czy płakać, jak można takiego idiotę dopuszczać do mikrofonu.
Wcześniej Wołek irytował mnie gadaniem jakby wygłaszał kazanie z ambony. Ale teraz to seryjnie przegiął. I ta logika – nie lubię gościa, nie podoba mi się jego gęba, więc musi być niekompetentny.
No akurat ta wypowiedź to faktycznie za mądra nie była, ale z ekspertów zgromadzonych w studio TVP to jednak pojęcie o piłce południowoamerykańskiej ma bezsprzecznie największe i na tym powinien się skupiać. Kto kiedyś oglądał transmisje z CA lub nocne relacje z l. argentyńskiej w TVP wie o co chodzi-Szpak nie istniał:) Poza tym to nasz człowiek z Wrzeszcza 🙂
No tu rzeczywiście niefortunnie sie wypowiedział i w zasadzie walnąl bzdure na maxa ale jesli chodzi o jego piłkarską wiedze to z dziennikarzy plasuje sie w czołówce kraju a takiego Szpaka to deklasuje. Też pamiętam te nocne relacje z CA , w których musial ratowac Szpakowi tyłek.
a najlepsze było jak wypatrzył jakąś gwiazdę z lat 50tych na trybunach, albo opowiadał o Mario Popersniku, zakładając że Szpak musi gościa znać, albo o tych asach kibicach, którzy wybiegali z trybun i wracali po 10 minutach, to były piękne czasy 🙂
Tak tak ten Mario Popersnik tez mi utkwił w pamięci a najbardziej mi się spodobała jego wypowiedż z meczu z mistrzostw w USA na temat Verona – Veron wpompowuję potężną ilośc świerzego powietrza w druga linie Argentyny heh a Szpak ? Niech sobie operuje emocjami choc w moim przypadku to raczej pekam ze smiech po jego tych samych od 25 lat tekstach o pierwszym jakże ważnym kontakcie z piłka bramkarza, pełnym zaufaniu itd
Szpak nie jest od tego by wiedzą zarażać – tygodnik kibica to sam mogę se przeczytać.
Zresztą nie mylmy zadań – jest komentator i siedzący obok niego ekspert. Pierwszy ma stymulować widza – Szpak wielu wkurza, ale potrafi operować emocjami. Jego wiedza jest bardziej lub mniej pobieżna, w zależności od tematu, bo Szpaku komentuje wszystko – od IQ, przez skoki, do mundialu.
Ekspert natomiast występuje, tylko gdy nadają jego temat i ma poszerzać to, do czego wstęp daje komentator.
Szpak, niezależnie gdzie go wcisną, zawsze jakoś przynajmniej będzie udawał, że daje radę. Leszek Orłowski, gdy raz awaryjnie komentował mecz ligi angielskiej, cały czas dziamgał o hiszpańskiej.
Mogę szanować i nie kwestionować wiedzy Wołka, pomimo antypatii, jaką we mnie wywołuje. Fajnie by było gdyby Wołek szanował wiedzę i osiągnięcia Van Gaala.
Przepraszam jak ktoś umie niech się nudnym meczem emocjonuje
ale poziomu choćby zbliżonego do klubowej piłki nie widziałem.
I Belgia i Argentyna i Niemcy i Holandia grają znacznie z naciskiem na
znacznie poniżej swojego poziomu. Francja gra lepiej niż zwykle.
Jedna Francja. Oezil, Schweinsteiger, Snejder itd. mają taką ilość
strat, że oczy bolą…Chyba już za stary jestem?! Są mecze jest
rytuał ale proszę nie opowiadać o poziomie, którego normalnie nie ma.
Jaki potencjał ma np. USA ? Kluczowy zawodnik, który nie mieści się
w PL Clint Dempsey. Albo, który z gwiazdorów na Mundialu jest w
formie? Suarez, Rooben, Neuer i…Benzema? Widzę potworną mękę
zawodników. Nawet ciągle podkreślanie rzekomo genialnych obron
jest grubo przesadzone. Gdzie one naprawdę są?! Wielu przekarmionych
bramkarzy broni bo strzały są głównie w środek bramki i statystyki
wychodzą im genialnie. W jednej przeciętnej kolejce PL jest więcej ekscytujących obron niż we wszystkich dotychczasowych meczach.
Co robić? Oglądam, bo to rytuał. Szczęście, że równolegle mamy
Wimbledon. Tęsknię za meczem gdzie będą 2 najsłabsze drużyny
PL(lub dowolne) ale gdzie będzie tempo, walka, zgranie, wspólny cel.
Niestety drużyny okazyjnie klecone są skazane na nędzny obraz.
No to napisałem najbardziej bezproduktywny w życiu tekst.
Bo powinienem podawać ekscytujące przykłady, bo ponoć jest
niebywały poziom rozgrywek?! Ja go nie widzę i o tym dlatego
piszę, żeby odreagować może nawet zaprotestować.
@darek638 – zgadzam sie w 99%, pierwszy trzezwy osad. Ja rowniez ogladam i zarywam noce, no bo jak inaczej? Rozgrywki grupowe rozpoczely sie wysmienicie, niesamowite Niemcy, Holandia, Chile czy Meksyk, ale im dalej w las tym wiecej drzew, a raczej drewna. Mecze 1/8 to juz straszliwa mordega, nkektore wrecz nie do wytrzymania. Kunkatatorstwo, zachowawczosc i wszechobecne cwaniactwo i cyrk.
Oczywiscie ciesze sie, ze Kostaryka dochrapala sie cwiercfinalu, fajnie ze jest Kolumbia, nie zmienia to jednak faktu ze czysto pilkarski poziom 1/8 finalu byl zenujacy, ze szczegolnym wskazaniem na Brazylie i Argentyne. I nie chodzi mi o greckie autobusy (zupelnie mi to nie przeszkadza, element taktyki jak kazdy inny), a raczej o aktostwo, niechlujnosc, miliony strat, tarzanie sie po trawie w paroksyzmach bolu. Strasznie patrzec: wytatulowanie cielsko, zebiska odsloniete, lapa wali w murawe, turla sie toto w te i wewte, jakby fiut nie wiedzial ze sledzi go gazilion kamer. Az chce sie wlaczyc jakis 6 Nations Cup zeby nie widziec tego barachla.
Kocham pilke miedzynarodowa ale z rozpacza patrze jak stacza sie ona coraz nizej i przykro mi ze wynacznikiem tych mistrzostw staje sie dla mnie trzymanie kcukow za ww. Kostaryke czy Kolumbie, jednyne, wydaje sie, reprezentacje ktore pozostaja nieskazone tym wszechobecym syfem manieryzmu i pragmatyzmu.
Mam wielka ndzieje ze cwiercfinaly i reszta Mundialu utwierdza mnie w bledzie, w miedzyczasie z niecirpilwoscia czekam na start lig angielskich i hity w postaci QPR-Hull, czy Millwall-Blackburn. Po prostu czekam na normalna, meska pilke.
Ligi angielskie? Dobre dla zniewieściałych mięczaków z bekaeś. Męska piłka to jest jak gra Larissa z Iraklionem!
Przede wszystkim bezcenne było oglądanie zafrasowanych Amerykanów, których wcielenie niemieckiego piłkarskiego zła nauczył, że „jak tam jest wolne pole to leć, bo NA PEWNO pobiegnie tam przeciwnik”. Te belgijskie kółka w środku pola były z innych podręczników, a może po prostu nie z podręczników. Piłka nożna to nie jest hokej, ani koszykówka, gdzie można ze schematów zrobić maszynę – drużynę, która miażdży przeciwnika. No, owszem, można, ale nie zawsze i wszędzie to zadziała. I to jest piękne, szkoda, że Algierii nie starczyło sił. Ale i tak jest pięknie.
Wasze typy ? Niemcy, Kolumbia, Holandia, Belgia ?
Moje typy już się nie sprawdziły :(. Francja, Holandia, Belgia, Kolumbia.
Zdecydowanie Argentyna-gra nie po „argentyńsku”, zachowawczo, rozczarowuje, to świetny prognostyk na drugą część turnieju-trzymam za nich kciuki…
Niech mnie ktoś wyprowadzi z błędu i powie, że Brazil nie jest ciągnięta niezniszczalną liną do finału
Sędzia ewidentnie zapomniał o żółtych kartkach przez co oglądaliśmy straszną kopaninę, jak już ktoś mu o nich przypomniał to było za późno. 55 fauli w meczu, masakra, ostatnie 15 minut to chyba z 3 minuty gry.
Brazylię w tym meczu przez 80 minut bardzo skutecznie ciągnął senior Cuadrado. Nie wiem jak to możliwe, że Pekerman tak długo trzymał na boisku tego farbowanego kanarka. W związku z tym sędzia dzisiaj mógł mieć wolne i nie musiał przepychać gospodarzy.
Nie mogę patrzeć na tę Koreę, pierwszy raz w życiu będę za Niemcami
No to miałeś ubaw.
„Wśród nich na pierwszym miejscu ta po kapitalnie rozegranym rzucie wolnym, który gdyby zakończył się golem, stałby się dla mnie golem wszechczasów – do tego stopnia cenię w piłce nożnej zespołowość i do tego stopnia cenię w niej myślenie, pozwalające zawczasu okiełznać boiskowy żywioł.”
Przepraszam za mocno spóźniony komentarz – ale też nie mogę odżałować tej akcji. Do dziś wspominam rozegranie Argentyny z meczu z Anglią w 1998 roku (gol Zanettiego), Amerykanie mieli szansę je przebić.
Mniej znana jest inna, bajeczna bramka Dermendżijewa z meczu Bułgaria – Peru w Meksyku’70. Polecam do obejrzenia (w poniższym skrócie ok. 1:50):
https://www.youtube.com/watch?v=hQPUFavA5e4