Jose Mourinho jest wciąż młodym trenerem. W wieku 52 lat może mieć przed sobą nawet dwie dekady sukcesów. Z drugiej strony miejsce na trenerskim topie zaczęli zajmować już ludzie dużo młodsi od niego: Pep Guardiola, Jürgen Klopp, Luis Enrique, Diego Simeone, Unai Emery czy Massimo Allegri. Młodsi, ale też – co może być jednym z kluczy do rozważań o przyczynach obecnej klęski Wyjątkowego – pracujący na piłkarskich szczytach o wiele krócej od niego. Dwaj pierwsi zresztą, jak pamiętacie, musieli już pomyśleć o przerwie w karierze – Guardiola po czterech latach pracy z Barceloną i, jak się dziś okazało, po trzech w Bayernie, Klopp po siedmiu latach pracy z Borussią (i dziesięciu latach w Bundeslidze).
Mourinho swój pierwszy duży europejski sukces – Puchar UEFA z FC Porto – odniósł dwanaście lat temu. Od tamtej pory pracował pod niewiarygodną, zwiększającą się z roku na rok presją. Presją rywali, mediów i właścicieli klubów, w których pracował, ale przede wszystkim presją, którą nakładał sam na siebie. Jak się w to wszystko wmyśleć, jak prześledzić jeszcze raz intensywność peregrynacji z Porto do Londynu, z Londynu do Mediolanu, z Mediolanu do Madrytu, a stamtąd znów do Londynu – można się tylko dziwić, że wytrzymał tak długo. Że pierwszy naprawdę poważny kryzys (z Madrytu odchodził wszak jako wicemistrz kraju, półfinalista Ligi Mistrzów i finalista Pucharu Króla, gdzie przegrał z Atletico dopiero po dogrywce, za to w półfinale wyeliminował Barcelonę – mimo wszystko trudno uznać to za katastrofę) przydarzył mu się aż tak późno. Oto, dlaczego najlepsze, co mogłoby mu się teraz zdarzyć, to dłuższa przerwa na podładowanie akumulatorów i refleksję nad tym, co się wydarzyło w ciągu ostatnich miesięcy, może także – nad zmianą podejścia do zawodu. Tak, wiem, że to skrajnie mało prawdopodobne: że duma Mourinho nakazuje mu natychmiast szukać nowego wyzwania i że jest wysoce prawdopodobne, iż znajdzie je w Manchesterze United.
Wypadałoby w tym miejscu przypomnieć, że był taki czas, w którym jego kandydaturę w tym klubie poważnie rozważano, ale że została odrzucona z powodu kontrowersyjności jego okołoboiskowych zachowań: że mający wówczas wielki wpływ na decyzje zarządu Bobby Charlton i Alex Ferguson uznawali, iż Mourinho-chuligan wkładający palec do oka Tito Vilanovy nie pasuje do wizerunku instytucji, której potęgę współtworzyli. Jeśli tym razem zostanie zatrudniony, będzie to również informacja o tym, że czasy się zmieniają i że Manchester United ostatecznie stał się przedsiębiorstwem, jak inne. Na dobre i na złe.
O tym, co było bezpośrednim klęski Mourinho w Chelsea, pisałem bezpośrednio po poniedziałkowej porażce z Leicester dla Sport.pl: jego konflikt z drużyną osiągnął taki poziom, że w pomeczowych rozmowach z dziennikarzami mówił o byciu „zdradzonym przez piłkarzy”. Zważmy bowiem: Portugalczyk nie przegrał dlatego, że przestał świetnie czytać grę (tym samym dziennikarzom przypominał, że zdolność analizowania gry przeciwnika zawsze należała do jego najmocniejszych stron i że zanim zagrali z Leicester, przez kilka dni trenowali sposób obrony przed wszystkimi czterema, jak mówił, sposobami, przy których pomocy rywal zdobywa bramki) albo że popełniał błędy w przygotowaniu taktyki na poszczególne spotkania.
Dlaczego więc się nie udało? Być może na pogorszenie atmosfery miał wpływ skrócony okres przygotowawczy, co brzmi zresztą paradoksalnie: ponieważ w końcówce poprzedniego sezonu niewielki skład Chelsea sprawiał wrażenie przemęczonego, menedżer postanowił dać mu porządnie odpocząć, ale w związku z tym w sezon mistrzowie Anglii wchodzili na nieco zwolnionych obrotach, gra i wyniki nie były rewelacyjne, zaczęło się więc robić nerwowo… Być może do porażki przyczyniły się również napięcia wokół polityki transferowej: z pomruków otoczenia Mourinho (patrz dzisiejszy artykuł w „Sunday Timesie”) wynika, że chciał inteligentnego i szybkiego stopera, lewego obrońcę niestrudzenie biegającego między dwoma polami karnymi oraz napastnika, który będzie nie zastępcą, ale rywalem Diego Costy w walce o miejsce w składzie, a żadne z tych oczekiwań nie zostało spełnione. Z drugiej strony jednak miał wciąż piłkarzy, z którymi kilkadziesiąt dni wcześniej zdobył mistrzostwo kraju, a którzy teraz (Hazard, Matić, Fabregas, Ivanović, Costa) w zasadzie równocześnie stracili formę. Oczekiwał od nich za dużo? Trzeci rok nieustannego chodzenia po bandzie okazał się zbyt wyczerpujący psychicznie? Więcej już wykrzesać z siebie nie potrafili? A może inaczej: on nie zmienił w porę metod i skończyło się, jak po trzech latach w Madrycie, podzieloną szatnią, konfliktami, obsesją podejrzeń i szpiegów?
Kibice Chelsea mają oczywiście rację, krytykując także piłkarzy. „Zawiedliście Josego, zawiedliście nas” – napisali na jednym z transparentów zawieszonych podczas meczu z Sunderlandem, a Fabregasa i Costę buczeli. Ale nie ma siły: odpowiedzialność za postawę piłkarzy zawsze spada na trenera. „Jeśli straciłeś kontrolę, przegrałeś” – powtarzał zawsze sir Alex Ferguson, nie wdając się w szczegóły na temat najlepszych sposobów tejże kontroli. Wiadomo: właściciel klubu nie rozwiąże kontraktów i nie wystawi na listę transferową pięciu największych gwiazd: nawet jeśli będzie przekonany, że grają przeciw trenerowi, zwolni trenera.
A może zresztą jest tak, jak widzi to Miguel Delaney: że od czasu, gdy Jose Mourinho święcił największe sukcesy, w piłce nożnej zmieniła się epoka i że zmienili się także piłkarze (oto, dlaczego z Costą i Fabregasem nie dogadywał się tak dobrze, jak z Drogbą i Carvalho), a symbolem tej zmiany mógłby być jego największy trenerski rywal. Że Mourinho był zawsze trenerem skupionym na defensywie, a Pep Guardiola współczesną piłkę uczynił na powrót bardziej otwartą. I że jej największe gwiazdy szukają raczej okazji do pracy z Pepem, nie z Josem, którego nazwisko nie znajdzie się przecież nigdy na liście wielkich piłkarskich taktycznych innowatorów.
Tak czy inaczej, przyczyną klęski Mourinho w Chelsea był tak zwany czynnik ludzki. Sposób komunikacji. Atmosfera paranoi, konfliktu i wojny. Jak pamiętacie, pierwszą misją Carlo Ancelottiego po przyjściu do Realu, było wylanie oliwy na wzburzone fale…
Czy oznacza to, że przyszłość Jose Mourinho jest niepewna? Oczywiście nie. Oczywiście i tym razem szybko znajdzie następną, prestiżową i bajecznie opłacaną pracę. Co więcej: zapewne odniesie w niej szybki sukces, jeśli nie w pierwszym sezonie, to w drugim, bo w trzecim straci pracę. Kolejnego Fergusona z niego nie zrobicie.
Może szkoda – także dla niego samego – że nie dostanie więcej czasu na refleksję. Zwłaszcza że przykład Jurgena Kloppa w Liverpoolu pokazuje, że bezpieczniej nie przejmować drużyny w trakcie sezonu.
No to zacznę jak się nikt nie kwapi 🙂 Patrząc z boku, z perspektywy obiektywnego obserwatora, zupełnie na chłodno, to wszystko prawda. A może nawet inaczej, patrząc na to z góry, generalnie zidentyfikowane i postawiona diagnoza, a także kierunki rozwoju sytuacji są jak najbardziej słuszne. Patrząc jednak na to podwórko przez inne okno, może gdzieś na parterze, z punktu widzenia szarego kibica Chelsea, nie ma się tak szerokiej perspektywy, ale łatwiej dostrzec szczegóły. Truizm, ale też i clou problemu. Nie sposób nie zgodzić się z tym, że przyczyny porażki Mou były złożone, ale już co do udziału procentowego każdej z rzeczonych przyczyn w ostatecznej klęsce można by dyskutować. Pewnie podobnie jak każdy śledzę zagraniczne blogi poświęcone ulubionemu kubowi i powiem szczerze, że mniej więcej 70/30 kibiców Chelsea stoi murem za Mou. Nie wiadomo ile było prawdy w tych planowanych letnich transferach, na ile istotnie na morale drużyny wpłynęła afera „medyczna”, itd. Jedno jest pewne dla każdego kto jakąkolwiek piłkę kopał nawet jedynie na trzepaku i to zazwyczaj był stawiany na bramce, forma jak to forma, raz jest lepsza raz gorsza, ale żeby cała ekipa zaliczyła zgon przez pół sezonu??? Mało prawdopodobne. Oczywiście można sobie dorabiać do tego różne psychologiczne teorie, itd., osobiście jednak pozwolę sobie stwierdzić, że im mniej psychologii tym lepiej dla wszystkich. A do tego ta niesamowita sobotnia metamorfoza w pierwszej połowie? Nagle zaczęło im zależeć? Podobno Mou był jeszcze w piątek w szatni i kilku kopaczom nie podał ręki na pożegnanie. Nie dziwię się. Akurat do zwolenników zamachów nie należę, ale w tym przypadku stawiałbym w 50% na to, że został zwyczajnie spuszczony przez ekipę. Pełna zgoda co do tego, że mentalność piłkarzy przez te lata się zmieniła, trudno generalizować, ale w tym konkretnym przypadku widać, że na gorsze. Costa i Hazard nie będą mieli łatwego życia, pewnie część ludzi z czasem zapomni, ale dla tych kibiców z tarasów, the shed, już są skończeni, nie istnieją. I to nie chodzi nawet o transparenty. Czego wymagać od takiego Costy, który nie jest w stanie ogarnąć angielskiego przez 1,5 roku na tyle, by sklecić dwa zdania… Nie ma co się dziwić, że na boisku zachowuje się tak, a nie inaczej…
Mou dla kibiców Chelsea to taki Wenger czy SAF dla sympatyków zespołów, którymi wspomniani trenerzy kierują/kierowali. Na dobre i na złe. Nielubiany przez całą resztę, ale może to nawet i lepiej…
Wg mnie zrobił błąd, że nie postawił w pewnym momencie na młodzież, wyniki nie byłyby gorsze, a coś dobrego na przyszłość mogło z tego wyniknąć.
W DM napisano – co będzie można sądzić o piłkarzach, gdy nagle nastąpi powrót do dawnej formy – że byli oszustami. W sobotę pokazali właśnie to, że byli zwykłymi oszustami. Gdy wyniki były coraz gorsze treningi stawały się coraz cięższe, a przecież gwiazdy do takich nie przywykły… No i stało się.
A tak na marginesie to życzę autorowi, by miał rację w tym, że Mou nie stanie się nowym Fergusonem 🙂 Należy pamiętać o tym, że prawdopodobieństwo tego, że Mou jednak osiądzie w jakimś klubie na stałe z każdym dniem rośnie, a nie maleje 🙂
Konkludując, poza kilkoma błędami, które popełnił, brakiem uwzględnienia przez zarząd propozycji transferów w letnim okienku i zmęczenia materiału, 50% to bunt.
Cóż, jak to mówią – do trzech razy sztuka, może znowu trafią się zawodnicy w rodzaju Drogby Cecha, czy Lamparda, którzy trochę inaczej podchodzą do pracy:) Oby.
„50% to bunt.”
Że piłkarze grali przeciw Mourinho jest dla mnie niewątpliwe. Za obecną sytuację w całości winię jednak Jose, a nie piłkarzy.
I bardzo dobrze, że się różnimy. Gdyby taka sytuacja wydarzyła się w jakiejkolwiek normalnym brytyjskim przedsiębiorstwie zostałaby najprawdopodobniej rozwiązana w sposób „podręcznikowy”, modelowy. W ostatecznym rachunku za zespół odpowiada menedżer. To należy do jego obowiązków. Poza obowiązkami ma on jednak, jak każdy, pewne uprawnienia. Czy skorzystał z nich? Z tego co się słyszy to tak. Niestety wsparcie zarządu polegające na tym, że nie został zwolniony jakiś czas temu to marne wsparcie, którego do garnka narzędzi nie włoży… Zasadniczo każdy zarząd, który skupia się na trzymaniu kciuków za menedżera operacyjnego ma właśnie tym zajęte ręce, więc nie może zabrać się do roboty… Co zrobił Emenelo (gumowe ucho Romana),Buck, Gronowskaja? Nic. „Jeszcze Pana nie zwolnimy” to marne wsparcie…
Pomijając przedsiębiorstwo, załóżmy że mamy do czynienia z chórem, w którym nagle 3-4 gościom przestają odpowiadać metody dyrygenta. Jeden niemożebnie fałszuje, drugi nuci sobie coś pod nosem, trzeci uskarża się na permanentne zapalenie krtani, a czwarty nie zna tekstu i nagle całkowicie zapomniał co oznaczają poszczególne gesty dyrygenta. I zgodnie mówią dyrygentowi: a my nie mamy Pana płaszcza i co nam Pan zrobi? Pensję dostajemy za to, że jesteśmy, w zeszłym roku byliśmy najlepszym chórem w okolicy, ludzie kłaniali się nam na ulicy, rozdawaliśmy autografy… No to dyrygent serwuje serię dodatkowych zajęć, by powrócili do formy, co odbierane jest jako obraza majestatu, ćwiczenia są przecież dla osób obdarzonych mniejszy, talentem, dla biegaczy jest olimpiada, itd. W każdej normalnej organizacji, zespole, itd. wylecieliby na zbity pysk. Niestety w futbolu ta zasada nie obowiązuje. Czy ktoś z piłkarzy żalił się oficjalną drogą na metody Mou? Nie. Jeśli nawet, to skoro nic nie dawały rozmowy z Mou, powinni zwrócić się z tym problemem wyżej. Sposób w jaki załatwili to grajkowie jest poniżej sedesu. Nie twierdzę, że Mou jest bez winy, ale jednego nie można mu odmówić-chciał wygrywać. To co zrobili gracze to sranie we własne gniazdo, oszukiwanie kumpli z drużyny, trenera, zarządu, właściciela, kibiców – po prostu wszystkich. Nie można tego nawet nazwać brakiem profesjonalizmu, bo obraża się w ten sposób ludzi, którzy nie są profesjonalistami, ale przynajmniej się starają. W ich przypadku to zwykłe oszustwo, nawet trudno do komentowania. Na zakończenie zadam tylko jedno pytanie: jak się teraz czujesz wspominając te wszystkie mecze z tego sezonu, w których wierzyłeś, ok nie wyszło, ale trudno, przełamią się, od następnego meczu będzie ok, itd.? A to zwykła ściema była…
Ja to niestety mam jeszcze te problem, że mecze z dzieckiem oglądam, które w sumie nie bardzo jest w stanie ogarnąć, że można odpuścić mecz, grać przeciwko trenerowi, sprzedać np. 1 ligę, strzelać bramki na wyścigi w korespondencyjnym pojedynku o mistrzostwo Polski, ustawić wynik…
Trafione 🙂 Ja jeszcze myślałem sobie, że dał im odpocząć i z tego wynikał słaby początek. Miałem nadzieję, że się rozkręcą, a potem forma na kwiecień/maj i LM jest nasza 🙂 i czekałem, czekałem i czekałem, a tu nic, coraz gorzej. Śliczne ciciusie zaczęły biegać, ale już bez Mou, a ja myślałem, że przechytrzą innych i Lm zdobędą. Naiwniak.
Pozdrawiam
Jako kibic Chelsea generalnie zgadzam się z KrólemJulianem. Od siebie tylko dodam, że tym zwolnieniem Chelsea straciła szansę, żeby stanąć w jednym szeregu z Manchesterem United i Arsenalem, gdzie to menedżer rządził (lub nadal rządzi), a nie drużyna. Niby wiadomo, że w Chelsea od lat rządzi drużyna, tylko, że to już nie ta paka co dawniej – gdzie Hazardowi, Fabregasowi, Coście do Lamparda, Drogby, Cecha. W zeszłym roku może jeszcze Drogba z Cechem jakoś trzymali towarzystwo w ryzach, ale teraz jak został tylko Terry, to wyszło komu się chce, a komu niezbyt. Myślę, że kibice Chelsea przełknęliby słaby sezon, gdyby puszczono te kilka największych gwiazd. Niestety znowu postawiono na model południowoeuropejski w stylu Realu Madryt, tj zwolnienie trenera. A przydałoby się w końcu, żeby jakiś klub z europejskiego topu pokazał, że to nie jedyne wyjście, że można też wypieprzyć pół drużyny, myślę, że to by dało wielu grajkom do myślenia. A kibice Chelsea by w większości to przyjęli.
Zgadzam się ze wszystkim, tylko jak to się ma do wystawiania tego samego składu co mecz? Jeżeli jest bunt to czemu nie posadził prowodyrów na ławie? Czy tak bardzo bał się jeszcze gorszych wyników? Tak bardzo wierzył w nich że się im odmieni? Czy młodzi nie daliby lepszych? Dla mnie na bank to był bunt i to od dawna. Terry, Matić, Ivanovic jakoś dziwnie mi tu lgną do Evy, ehhh. Niestety Mourinho też swoim betonem w decyzjach dodał od siebie. Mógł od razu na ławę buntowników (jednak kilku graczy z Willianem na czele oddawało serducho) i budować „nową” drużynę. Niestety nie był do tego zdolny, a zawodników zdolnych miał. Nie miał jaj żeby postawić na Rubena, Kennedyego, Babe, Remyego, on wolał dyscyplinę taktyczną z nieruchawymi zawodnikami, którzy wbijali mu nóż w plecy. Dla mnie niezrozumiałe. Tibo, Azpi, Zouma, Cahill, Baba, Ruben, Ramires, Kenedy, Willlian, Traore, Remy i powinien się ich trzymać i pokazać innym, że jak nie chca to grać nie będą. Co do transferów to niestety porażka, ale jak obiecał, że wprowadzi młodzież (na początku jak przybył do klubu) to Romek odciął kurek po mistrzostwie. Bo powinien już ją wprowadzać i bilansować transfery i młodzież. Niestety tego nie było. Nowi, świeży gracze daliby równowagę z buntownikami. Tego nie było. Podsumowując, zawodnicy są tu winni, ale niestety Mourinho także. Szkoda, bo myślałem że to będzie coś ciekawego i dłuższego.
Pozdrawiam
też się nad tym zastanawiałem i jedyne wytłumaczenie jakie widzę (bez wnikania w psychologiczne niuanse), to że ta młodzież jest po prostu słaba. oczywiście pozostaje kwestia, czy słaba, bo nieobyta z piłką na tym poziomie, czy po prostu tak słaba, że nic jej już nie pomoże, nawet ambicją, czy tzw. gryzieniem trawy by nie nadrobili braków – choć w to drugie jednak ciężko uwierzyć.
Właśnie, zabrakło reorientacji i postawienie na młodzież, bądź przynajmniej mieszankę młodości z rutyną, ale bez domieszki szczurów:) W zasadzie jedyną zagadką jest właśnie to czemu konsekwentnie ich wystawiał skoro to była prosta droga do autodestrukcji? Akurat Mou spokojnie mógł się postawić w kwestii odmłodzenia składu, bo to rzeczywista potrzeba, poza tym byłby to niezły dupochron. Bardzo jestem ciekaw czemu tego nie zrobił. Pewnie w odpowiednim czasie dowiemy się tego z jakiejś książki lub wywiadu, ale wtedy już z dorobioną do tego teorią 🙂
Już mnie trochę te drzwi obrotowe w biurze trenera Chelsea zdenerwowały i sprawdziłem z ciekawości jak długo swoje stanowiska zajmowali trenerzy zespołów, które wygrały LM, od początku tych rozgrywek… Wygrana LM jest niewątpliwie sukcesem, więc jest to jeden z wyznaczników tego ile przeciętnie zajmuje zbudowanie takiej ekipy do tego konkretnego projektu. Polecam 🙂 W ostatnich 5 edycjach – jeden 🙂
Z drugiej strony zerknąłem ile aktualnie grających w BPL klubów w ostatnich 20 latach wymieniło mniej niż 10 menedżerów. Słownie DZIESIĘCIU! Wychodzi mi, że 7…
Aktualnie Matuzalemami są, pomijając Wengera, Howe (3 lata) i Hughes…
A może to jest po prostu tak, że generalne zmiany dotyczące pracy na świecie zawitały też na stadiony. Ile znamy osób pracujących niezmiennie u tego samego pracodawcy od czasu ukończenia szkoły? Kiedyś to była norma, a dziś ewenement. Może model „trenera na lata” zwyczajnie zdezaktualizował się i nie przystaje do rzeczywistości? Ci długowieczni odnoszą jednak mniej sukcesów niż jumperzy… Osobiście wolałbym trenera na lata, wyczekany sukces, oczywiście w rozsądnych granicach czasowych, smakuje lepiej 🙂
Masz rację co do trendu trenowania na najwyższym poziomie. Dziś się liczy kasa. Najlepszy przykład to Real. Cały czas rotacja trenerami, zawodnikami, mimo że Carlo wydawał się być tam stworzony to i tak poleciał, a za niego wszedł Benek i tak w kółko, koszulki, bilety itp. 2-3 lata to dziś max dla trenera, są oczywiście wyjątki jak wspomniałeś, ale one tylko potwierdzają regułę. Wolałbym się przyjrzeć też temu czy trener trzymać ma się kurczowo własnej taktyki, czy może lekko ją modyfikować pod względem posiadanego materiału. Nie od dziś wiadomo, że nie każdy lubi taktykę Mou. Z czasem nie chce się im biegać w żelaznych ramach i woleliby pohasać z piętkami i rabonami (ostatni mecz z Sunderlandem) . Swoje wygrali, ale ciężką pracą i co? Mają tak cały czas? No bez przesady. Jeden się zbuntował, Mou powiedział Ty, albo ja. Reszta za nim poszła i wygrał – zawodnik! Bo dla niego ma być ustalana taktyka, on chce zdobywać gole, dryblować, a nie dostawać rozkaz, który uniemożliwia mu swobodny drybling bo może on skończyć się stratą piłki i kontrą. Dlatego tak wypalił Carlo, przyszedł po tyranie, on przyjaciel od pogadanki i taktycznego luzu. Decima. Pięknie. Kolejny sezon nie ma mistrza, poleciał. Jest następny, tym razem znowu ma być twardziel ehhea i tak w kółko, a my, kibice, nakręcamy biznes. I o to w tym chyba chodzi. Nie ma szans na romantyzm, a piłkarz znaczy coraz więcej niż trener. Wyczekany sukces z trenerem wprowadzającym wychowanków – piękne i nierealne, ale może kiedyś Wengerowi się uda. Taaaa znowu z Barceloną…ehhh
Pozdrawiam
Do Realu to ja kilku kandydatów z obecnej Chelsea mam tylko nie wiem co na to by powiedział nasz kolega Przecinek 🙂 Marketingowo pewnie byłoby do przodu, ale sportowo to już niekoniecznie 🙂
Ja tam niezmiennie w tym sezonie stawiam na Arsenal, przynajmniej w lidze, bo w LM to wiadomo, trafili jak trafili, więc nie poszaleją sobie pewnie za bardzo. Oczywiście najlepiej byłoby gdyby sezon wygrały Lisy, co tydzień wydaje mi się, że to już ostatnia wygrana i wrócą do normy, ale bajka trwa 🙂
Tym razem się nie mylisz, jutro czekam na pierwszą gwiazdkę, wypowiadam życzenie i koniec zwycięstw Lisów:)
skoro to nie ma wyjścia – stawiam 1 w sobotę 🙂
Nie rób tego. Zapomniałem, więc już nie ma ratunku i szans na wygraną:)
wystarczyło pomyśleć i już się spełniło 🙂
Śmiech przez łzy.
https://www.youtube.com/watch?v=p27UN8AYpX4
Najlepszy malutki rooney 🙂 a fanom chelsea współczuję, wielki piłkarz czasami to mały człowiek.
Drodzy,
wszystkiego najlepszego we te święta i w roku 2016; wszyscy mistrzem zostać nie mogą, ale życzę Wam, nam, aby liga była mocniejsza i ciekawsza, a mecze w niej rozgrywane wyrównane i pełne emocji, żeby też piłkarze nas nie rozczarowywali brakiem zaangażowania, a managerowie brakami pomysłów. Zdrówko!
Dzięki i nawzajem 🙂
Ostatnio niestety nadmiar obowiązków nie pozwalał mi na czynną zabawę w typowanie. Jakiś tam kuponiki puszczałem bez głębszego zastanowienia, skutki były jednak marne. Może świąteczny czas będzie tym przełomowym…
Na pierwszy rzut: mecz o być alba nie być dla LvG (ale czy również dla Diabłów?) całkiem niedawno byliśmy świadkami dopełnienia się losu drugiej krowy dorodnej i tłustej i z miejsca jest wielu chętnych żeby spróbować mięsa kolejnej krowy dorodnej i tłustej. Całkiem możliwe, że już około marca nie będzie czego obgryzać. Siła ognia obu ekip sugeruje, że będzie 0-0 kurs bardzo atrakcyjny 6.96
wiśnie-orły ostatnie wyniki obu ekip napawają optymistycznie kibiców tych drużyn. Book jako lekkiego faworyta wskazuje wiśnie 2.36, mnie bardziej przekonują orły 2.96
Villa-Młoty z drużynami walczącymi o Top4 Młoty nie mają problemów, dużo gorzej to wygląda z drużynami walczącymi o utrzymanie, zresztą ostatnie wyniki obu drużyn nie są oszołamiające, remis w tym wypadku krzywdzi obie ekipy, ale wg mnie żadna nie będzie w stanie przechylić szali zwycięstwa na swoją stronę X 3.08
Blues-Hornets, życie po Mou jednak istnieje. Nie mniej jednak jest to trudny mecz do typowania ze względu na proponowane stawki. Teoretycznie 1 bank 1.47 lub 1+HC 0:1 kurs 2.17, a może niespodzianka x2 2.40.
Chyba najciekawszy mecz kolejki L’pool-Lisy. Kto dotąd obstawiał Lisy chyba narzekać nie może, każde serie nawet te najwspanialsze i te najczarniejsze kiedyś mają swój kres. Klopp w swojej krótkiej karierze na wyspach zdążył już być na obu biegunach, myślę, że zagra ostrożnie i nie przegra tego spotkania, czyli przedłuży serię Lisów. Remis jest bardzo chwiejny ale kurs 3.69 to rekompensuje.
MC- Koty – wyobraża sobie tutaj ktoś coś innego niż 1 bank kurs 1.19 czy warto woogle grać coś takiego??
może lepiej 1+HC 0:1 też bank kurs 1.51 albo nawet bank 1 +HC 0:2 kurs 2.22.
Koguty-Kanary zdążyłem nawet przywyknąć, że Koguty nie przegrywają meczy, których nic zdawałoby się nie wskazywać, że mogą przegrać. Ale przyleciały Sroki, a zaraz po nich przylatują Kanarki, do tego jeszcze ten magiczny czas świąt. x2 2.49. Kto nie lubi prezentów pod choinką może nie obstawiać tego meczu albo pójść po bandzie i zagrać 1 bank 1.42.
Łabędzie – Drozdy. Postawa łabędzi w tym sezonie jest mnie dużym zaskoczeniem in minus (może dlatego, że czuję do sympatię). Kto by przypuszczał, że będą w bezpośrednim sąsiedztwie co CFC i będą walczyć o ten sam cel??? Sytuacja nie jest jeszcze może beznadziejna, że MUSZĄ wygrać, ale należałoby chyba od czegoś zacząć. Drozdy na pewno nie będą łatwym przeciwnikiem. Dla mnie końcowy wynik 1 lub x jest równie prawdopodobny, ale bardziej opłacać się zagrać x – 3.24 niż 1 – 1.93.
Sroki – Toffiki tutaj skłonny jestem postawić 2 nawet 2 bank 2.16. Nawet jeśli ostatnie wyniki Srok są dla ich kibiców optymistyczne a Toffiki nieobliczalne.
Święci-Gunners – jak wyżej 2 lub nawet 2 bank 2.06. No nie ma co mówić Ars jest w pełnym gazie.
w święta jakoś nie było okazji, ale błyskawicznie to sobie zrekompensujemy:
CP-Swansea coś w tej Swansea w końcu drgnęło, ostatnio miała trochę pecha, ale X powinna spokojniutko wywalczyć na SP
EVerton – Stoke wszystko możliwe, ale X chyba najbardziej prawdopodobny
Norwich – AV i tu mam zagwozdkę, również postawię X
Watford – Tott jeśli Koguty nie rzucą się do jakiś szaleńczych ataków, a o to ich nie podejrzewam, to pewna 2
WBA – Sroki kolejna zagadka, ale tym razem postawię 1, bo dawno coś to WBA nie wygrało, ale najbardziej prawdopodobny jest jednak X…
Arsenal – B’mouth – Arsenal ma to mistrzostwo podane na tacy, ale jakoś nie chce pomóc szczęściu. Jeśli para dwóch najlepszych stoperów na wyspach zagra przynajmniej na poziomie polskiej ekstraklasy to pewna 1, nie no tu ciężko nawet rozważać inny wynik niż 1…
MU – Chelsea no tu to już zupełnie nie mam pomysłu… Jedno jest pewne, że kibice obu ekip będą zgodnie nucić szantę „Jose Mourinho”, ale wynik… Teoretycznie Chelsea jest wzmocniona brakiem Hazarda i Costy, ale z drugiej strony zagra pewnie Fabregas, z kolei w MU też kilku „fantastycznych” graczy by się znalazło. Wychodzi na to, że w obu ekipach najmocniejsi są bramkarze i będzie remis, ale co tam – postawię 1, niech się jeszcze trochę z tym van Gaalem pomęczą – nie ma lekko 🙂
WHU – S’ton stawiam X, powinien zadowolić obie ekipy
L’ster – MC cóż… pachnie znowu remisem, ale City ostatnio szczęśliwie wygrało, później pechowo przegrało z Arsenalem, z kolei teraz planowo wygrało, więc wypada mi znowu szczęśliwe zwycięstwo czyli 2
Dużo tych remisów u Ciebie. Ale oczywiście mają uzasadnienie. No i jakby nie patrzeć remisy są zawsze dobrze płatne. Ja spróbuję zagrać na niespodzianki, wszak będzie drugi mecz maratonu świąteczno-noworocznego, nos mi podpowiada, że tym razem się uda …
Orły-Łabędzie X – 3.20
Toffies-Stoke też X -3.44
Kanary-Villa 2 – 3.75
Watford-Spurs X – 3.35 – myślę, że długo będzie remis i na żywo obstawię 12 około 75 min.
Drozdy-Sroki 2 – 3.53
hit MU-CFC X – 3.12 i na żywo w zależności od rozwoju wypadków
Ars-B’mouth niby prosty typ, ale po obejrzeniu wczorajszego meczu Arsenalu wolę zagrać X2 2.42
Młoty-Święci X 3.19
Lisy-MC hmm 1 3.86
Koty-L’pool X 3.68
Zdaje się, że jeszcze więcej u mnie tych remisów. Żadnego banka, np. 5 z 10 to dużo wyjdzie w systemie, trzeba będzie jakoś to okroić.
no właśnie też mi tak chodzi po głowie żeby tę Villę zagrać 2 i Łabędzie też…
A tymczasem w Stoke cud świąteczny. Van Gaal posadził na ławce Rooneya, co prawda o jakieś cztery miesiące za późno, ale zawsze coś. Gdyby jeszcze zamiast abażuru Carrick miał za partnera prawdziwego pomocnika, takiego jak chociażby Morgan, to skład byłby całkiem całkiem. No cóż zobaczymy, życzę szczęścia Louis, będzie potrzebne.
No za Safa to by jeszcze do przerwy doszli ale dzisiaj to moze sie nie udać
Doskonałe, że ktoś w końcu poświecił czas, aby opisać to zagadnienie.