Trzy myśli po Pucharze Anglii

1. Historia się nie powtarza

Przeczytałem gdzieś po sobotnim meczu Manchesteru United, że gol Rooneya z doliczonego czasu gry mógł być dla Louisa van Gaala „momentem Marka Robinsa” – chodzi o bramkę, którą piłkarz o tym nazwisku zdobył dla MU podczas meczu Pucharu Anglii z Nottingham Forest w styczniu 1990, zapewniając drużynie awans do następnej rundy i – wedle powszechnej wiedzy – ratując tym samym Aleksa Fergusona, będącego właśnie w trakcie czwartego sezonu bez wielkich sukcesów w klubie, przed zwolnieniem z pracy. Otóż ośmielam się wątpić. Nawet zdobycie w tym sezonie Pucharu Anglii i obronienie miejsca w pierwszej czwórce nie wystarczy, by obronić pozycję Louisa van Gaala. W spotkaniu z drugoligowym Sheffield United na oddanie przez swoich ulubieńców celnego strzału fani z Old Trafford musieli czekać 70 minut – nawet piłkarze MU, jak powiedział Paul Scholes, sprawiali wrażenie znudzonych. Pomeczowa konferencja prasowa van Gaala, jego zaklęcia i tłumaczenia, a nawet mówienie, że potrzebuje kreatywnych piłkarzy, były jeszcze nudniejsze – marna pociecha… Wszystko to składa się na wyjątkowo kiepską reklamę jednego z największych przedsiębiorstw piłkarskich świata. Właśnie dotarło do mnie, że w spekulacjach o odejściu van Gaala nie chodzi o to, czy na trenerskiej giełdzie są akurat lepsze nazwiska, jakiś Mourinho czy jakiś Guardiola. Chodzi zwyczajnie o to, że w przypadku tak wielkiego klubu jak Manchester United sukcesy odnoszone bez stylu nie są żadnymi sukcesami.

2. Czasami lepiej odpaść

Remis i powtórka na stadionie rywala to ostatnia rzecz, jakiej potrzebował Tottenham – i nie zmienia tego poglądu nawet perspektywa dalszego ogrywania zawodników niemieszczących się w składzie, a potrzebujących minut – jak Son, Chadli, Wimmer, Trippier (co do lewej obrony, nie wiadomo, czy podstawowym piłkarzem jest Rose, czy Davies), albo zdobywających dopiero doświadczenie – jak mający duży udział w pierwszym golu, grający całe 90 minut osiemnastoletni Josh Onomah. Mauricio Pochettino mówił jeszcze przed meczem, że po zgęstce świąteczno-noworocznej piłkarzom tylko się wydaje, że zachowują świeżość, i zwiększająca się liczba kontuzji (ostatnio wypadł Dembele, co bardzo daje się odczuć) świadczy o tym aż nadto dobitnie. Na razie wciąż wygląda to nieźle, ale co będzie za kilka tygodni, kiedy znów trzeba grać w rytmie weekend – środek tygodnia – weekend, i później, kiedy wznowi rozgrywki Liga Europejska? Przy obecnym kryzysie Chelsea i MU, przy nierównej formie Liverpoolu (ciekawą skądinąd krytykę Jürgena Kloppa przypuścił na Twitterze słynny trener przygotowania fizycznego Raymond Verheijen), lepszej szansy na załapanie się do pierwszej czwórki Tottenham długo mieć nie będzie. A może nawet i na coś więcej, zważywszy że Manuel Pellegrini w Manchesterze City również siedzi już na walizkach? Wszystko to mówi, że Pochettino powinien skoncentrować się na Premier League, powalczyć o sześć punktów w środowym i sobotnim meczu z Leicester i Sunderlandem, a o reszcie nie myśleć. Skądinąd wypada zauważyć, że z dublerów w obu drużynach dużo lepiej wypadli ci z Leicester…

3. Okienko się nie otworzyło

To oczywiście nie całkiem jest prawda: takie Bournemouth sprowadziło właśnie Benika Afobe z Wolves za 10 milionów funtów, a w Leicester udanie zadebiutował  Demarai Gray. Ale jak na ponad tydzień nie jest to wielki urobek. Co zrobią giganci? Czy Arsenal sprowadzi jakiegoś defensywnego pomocnika, a Manchester City środkowego obrońcę? Czy w Tottenhamie pojawi się jakiś dubler Harry’ego Kane’a (jedyny na White Hart Lane napastnik strzelił właśnie pięćdziesiątego gola w sto czwartym meczu – ale wyobraźcie sobie, że skoszony przez Wasilewskiego wypada na dwa miesiące…)? Czy w MU właściciele otworzą ostatni raz książeczkę czekową dla van Gaala i czy Hiddink zasugeruje jakieś zakupy Abramowiczowi? Co jeszcze zrobi Jürgen Klopp, który pierwszego kupionego przez siebie piłkarza, Marko Grujica, odesłał jeszcze na pół roku do Belgradu? Wiadomo, że w styczniu kupują głównie desperaci, ale w tym roku porobiło się tak, że desperatów mamy na każdym poziomie ligowej tabeli.

5 komentarzy do “Trzy myśli po Pucharze Anglii

  1. hazz2

    No dzisiaj właśnie wyszedł w Tott brak drugiego napadziora no ale jak widzę caly sezon bedzie rozegrany Harrym, Carrol z kolei to niestety tylko ławka. Lisy fizyczne cyborgi z niezłą kontrą i niewiele wiecej

    Odpowiedz
  2. KrólJulian

    Pora powrócić do typowania, tym razem bez dzielenia włosa na czworo:
    Tott -Sunderland pierwsi z lekką zadyszką, drudzy na fali, nie sądzę, by padł tu remis i jednak stawiam na Koguty-1
    B’mouth – Norwich ciężki mecz do typowania-wychodzi mi, że padnie x, bo jednak obie ekipy muszą ciułać te punkty…
    CFC-Everton Chelsea wygrywa w lidze jeden mecz w miesiącu, Everton na wyjazdach głównie remisuje, więc X
    MC -CP kolejne ciekawe starcie, ostatnio to MC nic nie pokazało, więc jeśli chce pozostać w stawce ekip liczących się w walce o majstra to na drugi remis u siebie pod rząd nie może sobie pozwolić – 1
    N’castle – WHU ciężka sprawa, zaryzykuję 1 – czyste przeczucie…
    S’ton-WBA trzecie pod rząd zwycięstwo Świętych u siebie-nie wierzę… Czas na wygraną WBA – 2
    AV-L’ster – jedna jaskółka wiosny nie czyni – 2
    L’pool – MU – remis najbardziej prawdopodobny, ale zaryzykuję 1
    Stoke – Arsenal – ciężka sprawa…, nie udało się w Liverpoolu to może uda się w Stoke – 2
    Swansea – Watford – no kiedyś w końcu trzeba wygrać, a że Watford ostatnio złapał zadyszkę, więc okazja ku temu jest odpowiednia.
    tym razem jakoś mało tych remisów wyszło, ale może to i dobry znak…

    Odpowiedz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *