Wysoki Sądzie,
zebraliśmy się tutaj, żeby wymierzyć sprawiedliwość Josému Márii dos Santos Mourinho Félixowi, ostatnio zatrudnionemu w Londynie na posadzie trenera grającej w tym mieście drużyny piłkarskiej Tottenham – i niniejszy akt oskarżenia wiąże się właśnie z przestępstwem popełnionym przez oskarżonego w miejscu pracy. Przestępstwem polegającym na zniszczeniu ducha, organizacji i stylu, w jakim grała w ostatnich latach ta drużyna, a także na zmarnowaniu tworzących ją talentów.
Oskarżony podpisał umowę z Tottenhamem w listopadzie ubiegłego roku i ocenę początków jego pracy – w tym punkcie prokuratura postanawia wspaniałomyślnie wyręczyć obronę – utrudniał kryzys, w jakim jego nowi piłkarze znajdowali się w pierwszej fazie sezonu, za kadencji poprzedniego szkoleniowca, może zbyt pospiesznie, choć zgodnie z logiką współczesnego futbolu zwolnionego z pracy Mauricio Pochettino. Utrudniały ją również – tu także prokurator czyni ukłon w stronę swojego znakomitego oponenta – trapiące kluczowych zawodników Tottenhamu kontuzje. Na plus oskarżonemu zapisać wypada i to, że w trakcie tych pierwszych miesięcy pracy nie stał się recydywistą i nie powtarzał czynów, za które karano go w przeszłości: nie atakował dziennikarzy czy sędziów i może pod adresem jednego tylko zawodnika (za to najdroższego w drużynie) Tanguya Ndombele kilkakrotnie kierował kąśliwe uwagi. Do czasu przerwania sezonu przez pandemię Tottenham w fatalnym stylu odpadł wprawdzie z Ligi Mistrzów, a konfrontacja z prowadzącym RB Leipzig Julianem Nagelsmannem pokazała przepaść dzielącą trenerskie metody oskarżonego od metod czołowych szkoleniowców młodego pokolenia, kolejne miesiące dały mu jednak czas na zaznajomienie się z nowymi podopiecznymi i wdrożenie swoich pomysłów, nie mówiąc już o wyleczeniu kontuzji zawodników naprawdę dla Tottenhamu kluczowych: Harry’ego Kane’a, Moussy Sissoko, Heung-Min Sona czy Giovanniego Lo Celso. Jeszcze kilkanaście dni temu wydawało się, że Tottenham pod wodzą oskarżonego naprawdę będzie mógł walczyć o powrót do Ligi Mistrzów w przyszłym sezonie, zwłaszcza że wciąż jest nadzieja, iż do osiągnięcia tego celu wystarczy zająć piąte miejsce.
Wysoki Sądzie, jako materiał dowodowy chciałbym przedstawić zakończony kilkadziesiąt minut temu mecz Tottenhamu z Sheffield United. Drużyna rywali po wznowieniu rozgrywek ewidentnie przechodziła kryzys, z którego wyjścia nie ułatwiała plaga kontuzji, i od początku meczu wydawało się, że szybcy piłkarze Tottenhamu – biegający za plecami Harry’ego Kane’a Bergwijn, Son i Moura – bez problemu będą w stanie rozmontować jej defensywę. Niestety, w kolejne już spotkanie zespół kierowany przez oskarżonego wchodził ślamazarnie, a w kluczowych momentach w pobliżu bramki przeciwnika brakowało mu precyzji i zdecydowania. Piłkarze tak utalentowani, jak wspomniani Bergwijn, Son i Moura ograniczali się do holowania piłek samemu (w drugiej połowie podobnie zachowywali się wprowadzeni na boisko Lamela czy Ndombele), a Giovanni Lo Celso zamiast spodziewanych wizjonerskich podań grał kunktatorsko lub nieprecyzyjnie. Kiedy gospodarze oddawali Tottenhamowi inicjatywę, ten ograniczał się do rozgrywania piłki na własnej połowie. Kiedy piłka trafiała do Hugo Llorisa, ten na ogół wykopywał ją na oślep przed pole karne Sheffield, licząc na to, że może Harry’emu Kane’owi uda się ją opanować. Były w tym meczu fragmenty, w których statystyka posiadania piłki wynosiła siedemdziesiąt do trzydziestu na korzyść Tottenhamu – i nic z tego nie wynikało. Oskarżam więc Joségo Márię dos Santos Mourinho Félixa także o to, że jedynym wypracowanym przezeń schematem rozegrania akcji ofensywnej jest szybka kontra. Że podczas treningów nie nauczył piłkarzy żadnego ciekawego schematu wykonywania rzutu wolnego czy rogu – w odróżnieniu od Chrisa Wildera, którego Sheffield po ciekawym rozegraniu w trójkącie jednego ze stałych fragmentów gry miało szansę na kolejną bramkę.
Nade wszystko jednak oskarżam Joségo Márię dos Santos Mourinho Félixa, że nie potrafił nauczyć swoich nowych podopiecznych czegoś, w czym jego poprzednie drużyny się specjalizowały: gry obronnej. Wszystkie bramki dla Sheffield padały po błędach Tottenhamu, a przy pierwszej z nich krycie odbywało się z zachowaniem reguł społecznego dystansu, które przecież na boisku piłkarskim obowiązywać nie muszą. Gapiostwo Davinsona Sancheza przy golu dwa i trzy było ewidentne, a zastrzeżenia można mieć również do wyprzedzanych na skrzydłach Serge’a Auriera i Bena Daviesa oraz do ustawienia kreowanego przez oskarżonego na lidera defensywy Erica Diera (jako oskarżyciel nie mogę nie przypomnieć w tym miejscu, że faul tego piłkarza na Paulu Pogbie w trakcie meczu z Manchesterem United sprzed kilkunastu dni był kompletnie niepotrzebny). O oskarżonym od lat mówi się, że w każdej kolejnej drużynie ma swoich ulubieńców: w Tottenhamie wydaje się, że jednym z nich jest wspomniany Dier, ale widząc w trakcie tego spotkania siedzącego na ławce rezerwowych Toby’ego Alderweirelda na miejscu Wysokiego Sądu karę uczyniłbym jeszcze surowszą.
Wysoki Sądzie, powiedziałem na początku o zniszczeniu ducha, organizacji i stylu. Zniszczenie organizacji uważam za udowodnione postawą drużyny przy każdym kolejnym golu Sheffield. Zniszczenie stylu również wydaje się ewidentne: w najlepszych momentach gry za czasów nieodżałowanego poprzednika oskarżonego Tottenham grał futbol proaktywny, potrafił rywala zdominować intensywnością pressingu i szybkością ataków, niezależnie od klasy przeciwnika grał zawsze o zwycięstwo, a nawet jeśli przegrywał – walczył zawsze do końca. Owszem, ostatnie miesiące pracy Mauricio Pochettino do udanych nie należały, ale przyczyny jego niepowodzenia były w ogromnej mierze obiektywne (brak wzmocnień i odświeżenia składu wtedy, kiedy był na to moment, plus dewastujący charakter porażki w finale Ligi Mistrzów), a jego następca odziedziczył drużynę zdolną do czegoś więcej niż parkowanie autobusu i wyczekiwanie na błąd rywala. Tottenham, nawet jeśli w przeszłości wyśmiewany jako zbyt „miękki”, należał zawsze do drużyn lubiących piłkę ofensywną, ładną technicznie i opartą na płynnej wymianie podań – laga do przysłowiowego Fellainiego nigdy tu nie uchodziła.
Pozostaje, Wysoki Sądzie, kwestia zniszczenia ducha. Próba, jaką było dziś niewątpliwie nieuznanie wyrównującej bramki Harry’ego Kane’a dostarcza tu interesującego materiału dowodowego. Owszem: decyzja sędziów, choć teoretycznie słuszna, była ewidentnie niesprawiedliwa, ale tym samym otwierała oskarżonemu gigantyczne pole do popisu po zejściu do szatni na przerwę. Czy omawiając ten epizod potrafił zmotywować swoich podopiecznych, wzbudzić w nich sportową złość, przekonać, że mają światu czy nawet sędziom coś do udowodnienia? Wydarzenia drugich czterdziestu pięciu minut kompletnie na to nie wskazywały. Znów oglądaliśmy jałową wymianę podań na własnej połowie, ewentualnie próbę samotnego rajdu, rozbijanego za każdym razem o mur zawodników rywala. Do zdobycia przez Harry’ego Kane’a bramki honorowej Tottenham w tej drugiej połowie nie strzelał ani razu.
Wysoki Sądzie, jeżeli ceni Wysoki Sąd piłkę nożną, jeżeli Wysoki Sąd szanuje i docenia współczesną filozofię futbolu, to zdaję sobie sprawę, że słucha mnie Wysoki Sąd teraz jednym uchem, popatrując stale na ustawiony przed Wysokim Sądem niewielki monitor, na którym z pewnością biegają zawodnicy Manchesteru City i Liverpoolu. W imię więc piłki nożnej, w imię ideałów i zasad jej współczesnej filozofii oraz w imię szacunku do tradycji drużyny prowadzonej przez oskarżonego wnoszę o jak najsurowszy wymiar kary, bo doprawdy nie ma powodu, by zawodnicy tak utalentowani, jak Ndombele, Lo Celso, Alli, Son czy Kane nie prezentowali poziomu choćby zbliżonego do de Bruyne, Sterlinga, Salaha, Mane czy Hendersona. Poza wszystkim innym: trenujący MC i Liverpool Pep Guardiola i Jurgen Klopp, podobnie zresztą jak nieodżałowany poprzednik oskarżonego potrafili i potrafią sprawiać, że dobrzy zawodnicy pod ich skrzydłami stają się jeszcze lepsi. Otóż ci w Tottenhamie nie dość, że nie stali się lepsi, to są cieniami samych siebie z przeszłości.
Wysoki Sądzie, jako się rzekło: wnoszę o jak najsurowszy wymiar kary. Kilka najbliższych lat oskarżony spędzić powinien na trenowaniu drużyny klubowej w chińskiej ekstraklasie, ewentualnie mógłby objąć posadę selekcjonera Kataru, otrzymując tym samym zakaz zbliżania się do Tottenham Hotspur Stadium i do ośrodka treningowego Hotspur Way. Jestem świadom, że w kompetencji Wysokiego Sądu nie leży spowodowanie powrotu nieodżałowanego poprzednika oskarżonego na zajmowane do listopada miejsce pracy, korzystając jednak z faktu, że Wysoki Sąd pokręcił właśnie z uznaniem głową popatrując na bramkę Phila Fodena pozwolę sobie skorzystać z jego nieuwagi i wspomnieć, że na powrocie Zidane’a Real Madryt wcale nie wychodzi tak najgorzej.
Zbyt łagodnie powiedziane. Czyżby autor bloga miał jeszcze jakieś okruchy współczucia dla niewymownego?
Nie mogę oprzeć się wrażeniu że ten wpis powstał głównie z niechęci do portugalczyka. Nigdy nie przepadał pan za nim jako trenerem, jego metodami pracy, stylem prowadzonych przez niego drużyn itp. Czy jeśli zespół objąłby Nagelsmann i po tych 6-8 miesiącach osiągałby takie same wyniki również chciałby pan jego głowy? Mówi pan że wyniki Pocha można wyjaśnić: brak wzmocnień, kac po finale ligi mistrzów. Mourinho odziedziczył tę samą drużyne ale oczekujemy innych wyników. Okej, po części ma to sens no bo skoro wyniki się nie zmienią to po co zmieniać trenera? Myśle iż czas Pochettino po prostu dobiegł końca. Totalnie nie poradził on sobie po przegranym finale i zamiast podnieść drużyne na nowo, ciagnął ją ze sobą w dół. To był totalnie usprawiedliwiony ruch z jego zwolnieniem. Tak samo jak zatrudnienie Mourinho mimo wszystko wydawało się rozsądną opcją mimo jego niepowodzenia w United. Choć wydaje mi się że niepowodzenia w United w Tottenhamie były by uznane za sukces. Przykłady Kloppa i Guardioli też uważam są troche nie na miejscu. Klopp potrzebował 4 lat na zbudowanie obecnej drużyny. Guardiola 2 lata. Dlaczego od Mourinho wymaga pan takich samych efektów po 8 miesiącach i przejęciu drużyny w środku sezonu? Dyskusja na temat stylu gry jest już strasznie męcząca. Tottenham przez ostatnie 18 miesięcy za Pochettino był przewidywalny i nudny. Grał dokładnie to samo co wczoraj (pewnie z drobnymi wyjątkami). Przez 18 miesięcy Pochettino nie był w stanie tego ułożyć. Mourinho też ma z tym problem o czym mówił otwarcie w wywiadzie że w ataku nie grają jeszcze tak jak powinni. To raczej świadczy o tym jak głębokie są problemy w tej drużynie i jak wielu zmian potrzeba. Co do gry defensywnej, widziałem znaczny postęp w pierwszych dwóch meczach po wznowieniu rozgrywek. Wreszcie broniliśmy jak druzyna a nie zbieranina 11 piłkarzy. Sheffield wyszło bardzo agresywnie od początku spotkanie a Koguty zapomniały o wszystkim co robiły dobrze w dwóch pierwszych meczach. Ta drużyna składa się mentalnie pod presją. Nie umie odpowiedzieć agresją na agresje. Kiedy rywal się na nich rzuca to zamiast podjąć rękawice i odpowiedzieć tym samym zaczyna się rozglądanie po boisku i szukanie pomocy. Brakuje liderów. Troche wkurza mnie ciągłe wracanie do Pochettino. Facet zrobił w klubie nieprawdopodobną robote ale już go nie ma. Tymczasem 2/3 kibiców zamiast wstawić się za drużyną wciąż płacze po nim płacze. Strasznie mnie to wkurza.
Kuba ma sporo racji. Drobna uwaga: tak Klopp, jak i Guardiola do wszystkich swych zalet w budowaniu potęg dołożyli takie góry funciaków, o jakich się oskarżonemu może tylko pomarzyć…
noizz.pl/lgbt/bili-go-az-polamali-palke-rozmawiamy-z-ofiara-homofobicznego-ataku-w-krakowie/tqqwbxm
Ostatnia myśl podobała mi się najbardziej.
Mou nie jest bez winy. Ale te zblazowane primadonny w koszulkach z Kogutem zasługują na potępienie. Nie chce się myślą że samo wpadnie …
Myślę że na ławie oskarżonych razem z JM powinien usiąść DL mam nieodparte wrażenie że za jego rządów nigdy nic nie osiągniemy. Ile to już razy brakowało „kropki nad i” a może inaczej potoczyły się losy tej drużyny i przez DL (jego skąpstwo, próbowanie bycia cwańszym niż inni) wszystko się sypało. A to wystarczyło się swego czasu dogadać z Moutinho, a to kupić B. Fernandesa itd itd. On zawsze sukces finansowy będzie przekładał nad sportowy i tak się będziemy łudzić i łudzić …
Co ciekawe kasy DL dla niewymownego nie poskąpił …. Osobiście nie wiem czy, się DL kierował. Ja nie miałem, żadnych złudzeń, co dalszego rozwoju wydarzeń, od kiedy niewymowny zasiadł na ławce Tott, dlatego też nie czuję się rozczarowany, niestety satysfakcji z tego, że to przewidziałem, też nie mam żadnej. Po każdym meczu Tott tylko sprawdzam tylko, czy wszystkie plomby są jeszcze na miejscu.
To jaką rangę mają teraz północnolondyńskie derby najlepiej świadczy cisza wyborcza na blogu….
niestety pozostałe londyńskie derby też jedynie o czapkę gruszek
Ostatnio woogle dopadł mnie footbolowstręt. Nie cieszę się z zakończenia sezonu (co poniekąd jest zrozumiałe), nie wyglądam następnego, nie interesuje się, co dzieje się u innych, plotki transferowe pełna obojętność…
Mam tak samo, poza tym nie mogę przywyknąć do tego braku kibiców, ciągle mam wrażenie, że to treningowe gierki, a plotki transferowe to są już zupełnie poza mną, choć ciekaw jestem czy, a jeśli tak, to ile kasy na transfery DL sypnie Mou, wiadomo – bez tego to Jose wysiada, no i poza tym jak podejdą do tych kwalifikacji i samej LE, bo raz, że to się można zajechać podróżami, a dwa ławkę trzeba mieć długą żeby przynajmniej na 2 frontach walczyć. W Chelsea nie lepiej – obrona jest tragiczna, a bramkarz chyba najgorszy w lidze…
Ta LE to jest raczej za karę, że się nie kwalifikujesz do LM :). W przypadku Tott, to już po mowie oskarżycielskiej było wiadomo, że LM w tym sezonie nie dla nich (zresztą w kolejnym też nie – nie mam złudzeń). Jedyny pozytyw dla kibica i to tylko polskiego kibica Spurs może być z tego jedynie taki, że trafią na Craxę, bo dla klubu to jedynie piąte koło u wozu. Ogólnie nie ma co porównywać sytuacji Che i Tott, raczej w TOTT chcieli by mieć takie kłopoty jakie mają na Stamford…
Trochę off topic. Przez ponad 100 lat na stadion Spurs mówiło się White Hart Lane. W swojej historii obiekt przechodził liczne przebudowy, ale zawsze pozostawał tym White Hart Lane. Dziś to nadal to samo miejsce co dekady temu. Ale ostatnia przebudowa zmieniła nie tylko stadion, ale i język. Nagle ze słownika dziennikarzy (w Polsce), nawet tych kibicującym Kogutom, White Hart Lane zniknęło, zastąpione przez jakąś banalną konstrukcję: stadion Tottenhamu, pisane dużymi literami. Ponad stuletnia tradycja została wymazana z języka i świadomości, ot tak, z dnia na dzień. Komentatorzy Canal+ o WHL nie pamiętają, gospodarz bloga też uległ, a to przecież tylko przygotowanie działu marketingu Spurs do nadania stadionowi nowej nazwy, sponsorowanej przez jakąś korporację. Tak tylko smętnie wołam na puszczy.
Uważam, że Mourinho i jego metody są już zbyt mało atrakcyjne na Premier League – prędzej pasowałby do Championship, gdzie dyscyplina i fizyczność są ważniejsze od widowiska. Ale trzeba oddać cesarzowi co cesarskie – wyciągnął Tottenham z krzyzysu i ustawił ich powyżej Arsenalu 🙂 no i liga europy, moze wygra jak z ManU – czyli wreszcie szansa na pierwszy tytuł dla Kogutów 🙂 Pozdrawiam Piotr 🙂