No i teraz powiedzcie sami, mając w pamięci trwającą przez ostatnie dni debatę o nieobecności przedstawicieli Premier League w najlepszej ósemce Ligi Mistrzów: na co im jeszcze Liga Mistrzów, kiedy dostają na co dzień taki produkt? Po co się męczyć, zagłębiać w taktyczne niuanse, zastanawiać nad zneutralizowaniem Messiego czy Ibrahimovicia, skoro nawet bez wpływów z UEFA można zarabiać gruby szmal oferując światu naprawdę przednie widowiska? Nie lepiej dalej kultywować ideę splendid isolation?
No bo zważcie: „You’ll never walk alone” na kilkadziesiąt tysięcy gardeł. Dzikie tempo. Faule. Genialne, tnące obronę podanie Herrery, świetne przyjęcie i jeszcze lepszy strzał Maty (a przy okazji: dobrą decyzję Mike’a Mullarkeya, asystenta sędziego Atkinsona, który zauważył, że nie może być mowy o spalonym, skoro kilkadziesiąt metrów dalej linii nie upilnował Skrtel – warto takie rzeczy podkreślać w czasach, gdy sędziowie wyrzucają z boiska nie tego piłkarza, co powinni). Szekspirowski wręcz potencjał narracyjny, związany z wyjściem na swój ostatni w życiu bój z Manchesterem United Stevena Gerrarda i jego długim marszem do tunelu po czerwonej kartce, otrzymanej zaledwie 38 sekund po tym, jak zmienił Lallanę. Kapitalną drugą bramkę Maty – i znowuż potencjał narracyjny, wynikający z faktu, że bohaterem meczu dla fanów United najważniejszego w sezonie obok derbów z „hałaśliwym sąsiadem” był piłkarz, który być może wcale by w nim nie wystąpił, gdyby van Persie był zdrowy, a di Maria w lepszej formie. Fakt, że grający w dziesiątkę Liverpool strzelił bramkę kontaktową i do końca walczył o wyrównanie. Rzut karny, niewykorzystany przez Rooneya. Awanturę Skrtel-de Gea. Emocje, kontrowersje, krew uderzającą do głowy, skrócony oddech i, jak by powiedział klasyk, zapięte pasy. Jacy jeszcze nudziarze chcieliby to zrozumieć?
No, przyznam, że ja bym na przykład chciał. Wiedzieć, co działo się w mózgu Gerrarda w ciągu pierwszych sekund po wejściu na boisko, co usłyszał od trenera, co chciał udowodnić sobie, rywalom i obrażającym go kibicom rywali, a wreszcie światu. Poderwać kolegów zamierzał? Wznowić pressing, udanie funkcjonujący na początku pierwszej połowy? Pokazać, że nadszedł czas walki? Smutne, że pracując nad biografią tego wielkiego piłkarza, w jej ostatnich rozdziałach ktoś będzie musiał opisać potknięcie podczas ubiegłorocznego meczu z Chelsea i tegoroczne trzydzieści osiem sekund z Manchesterem United. A co również wymagałoby opisania, to rozpięcie kariery wieloletniego kapitana Liverpoolu między skrajnościami: cudownych goli, z dystansu i ze stałych fragmentów, rajdów i wślizgów inspirujących całą drużynę, oraz bezsensownych strat (podanie do tyłu w meczu z Francją na Euro 2004!), kartek, trafień samobójczych i feralnego potknięcia. A tak przy okazji: na siedem czerwonych kartek Gerrarda, cztery przypadły w meczach z MU i Evertonem…
Ale chciałbym też wiedzieć, jak Louis van Gaal wyobraża sobie optymalną jedenastkę Czerwonych Diabłów i czy widzi już w niej miejsce dla Juana Maty. Wiele razy w ciągu tego sezonu Hiszpan grzał ławę, wiele razy wydawało się, że nowy trener MU nie bardzo wie, co zrobić z jego boiskową elegancją, a tu proszę: to Mata daje drużynie zwycięstwo w meczu o sześć punktów, na pozycji – jak ją określił van Gaal – „fałszywego prawoskrzydłowego” grając równie dobrze, jak przed tygodniem przeciwko Tottenhamowi (traktuję te mecze łącznie, bo w siedmiu spotkaniach je poprzedzających Hiszpan zagrał zaledwie kilkanaście minut). Nie trójka środkowych obrońców, nie Falcao, nie di Maria i nie Rooney w roli rozgrywającego stanowią o obliczu MU, a Juan Mata, kolejny początkowo niechciany, a na Anfield ośmieszający Emre Cana Marouane Fellaini, oraz cudownie odnaleziony w pobliżu Michaela Carricka Ander Herrera – i nie, nie chodzi mi tu tylko o asystę tego ostatniego przy pierwszym golu Maty. Kibice MU odpukują, czytając takie zdanie, w niemalowane drzewo, ale wygląda na to, że ich ulubieńcy odnajdują wreszcie swój styl, bezpośredni, z błyskawicznym przejściem od obrony do ataku i siłą drugiej linii, przy której taki Lallana wydawał się chucherkiem.
„Pobiliśmy ich własną bronią – mówił po meczu van Gaal. – Pressingiem”. A z trybun Anfield sir Alex Ferguson uśmiechał się jakby szerzej: ci od „pieprzonej grzędy” zostali w tym sezonie ograni dwukrotnie i tracą do MU pięć punktów. Forma przyszła we właściwym momencie – i pierwsza czwórka w tym czymś, co to wcale a wcale nie tęskni za Europą, wygląda na ustaloną.
Pierwsza połowa w wykonaniu United mogła się podobać. Jedenastka ta sama co w meczu z Tottenhamem i gra również bardzo podobna. Po czerwieni Gerrarda zbytnio się rozluźnili i owszem kontrolowali mecz, ale kilka błędów popełnili.
Fajnie, że tym razem zauważył Pan Herrerę, należy mu się, bo tytaniczną pracę wykonuje Hiszpan nadrabiając braki w dynamice kolegów ze środka pola. Zdaje się, że zmiana była podyktowana właśnie tym, że oddychał już rękawami.
Śmiem twierdzić, że to trzeci zwyczajnie dobry mecz z rzędu w wykonaniu United, AFC (indywidualne błędy przyćmiły dobrą grę), Spurs, teraz Liverpool. Do końca sezonu zostaje wciąż 8 spotkań z czego co najmniej 4 z naprawdę trudnymi przeciwnikami City i Arsenal u siebie oraz Chelsea i Everton na wyjeździe. 2 spotkania z przeciwnikami których nie można lekceważyć, bo grają o utrzymanie AV u siebie i Hull na wyjeździe. A nikt nie powiedział, że WBA i Crystal Palace łatwo oddadzą punkty. Bardzo trudny terminarz może o sobie jeszcze dać znać. Oczywiście chciałbym żeby na koniec sezonu właśnie tak wyglądała Top 4, ale chyba na wieszczenie, że oto jej ostateczny skład wciąż jest za wcześnie.
Podobnie wczoraj sobie myślałem. Oczywiście, że każdy klub z Wysp marzy o wygraniu CL ale wczorajszy kosmos na Anfield mógł każdego fana innej ligi zmiażdżyć. W porównaniu z „tym czymś” (haha dobre )
na Camp Nou, to już w ogóle nokaut :). Chyba w Krakowie było ciekawiej choć wynik nieprawidłowy.
Dramat Steva Gerrarda to oddzielny wątek. Za całokształt jednak i tak powinien mieć pomnik, bo kilka
( wiem, że istotnych ale ciągle tylko kilka ) zawaleń to nic w porównaniu z momentami chwalebnymi.
I nieważne czy gra przeciw MU czy Luton Town – walcztył zawsze tak samo.
Natomiast brak czerwieni dla P.Jonesa to są jaja ( oczywiście, że Skrtela też ale to już był koniec meczu ) i kto wie …. Tak czy owak „football bloody hell” i nie zdziwię się jak jeszcze z dzisiejszej top 4 ktoś wyleci. Szacunek
Panie Michale, bloga tego czytam od dawna i uwielbiam wręcz przy poniedziałkowej kawie zapoznawać się z Pana refleksjami po kolejnych weekendach z Premier League. A jednak w ostatnim czasie odnoszę wrażenie, że jakby mniej się Pan przykłada do tego, co Pan pisze. Blog przyciąga setki kibiców angielskiej piłki z uwagi na to, że traktują Pana jako specjalistę od piłki angielskiej, który zazwyczaj dostrzega coś więcej, niż niedzielny kibic kanapowy.
Albo więc mniej się Pan przykłada do oglądania meczów albo nie chce się już Panu o tym pisać w swoich – co muszę podkreślić – nadal ciekawych artykułach. Ewentualnie o detalach jest Pan w stanie pisać już tylko w przypadku Spurs.
W każdym razie komplementy dla Juana Maty w pełni zasłużone. Szkoda jednak, że praktycznie nie odnotował Pan gry Fellainiego (co uczynili komentatorzy meczu), a to w dużej mierze dzięki niemu piłkarze United utrzymywali się przy piłce na połowie rywala. Dużo dobrego można też powiedzieć o Valencii, którego ruchliwość pozwoliła Macie unikać strat po zejściu na prawe skrzydło. Brak tutaj słów na temat di Marii, którego obecność na ławce nie jest przypadkiem. Zawodnik od kilku meczów jest cieniem siebie i nawet asysta przy drugim golu nie może zmienić opinii osoby, która pamięta jak Angel radził sobie w Realu, czy w pierwszych meczach po transferze do Manchesteru.
Aby nie być posądzonym o stronniczość, wyrażę też smutek z powodu braku kilku zdań na temat gry Liverpoolu. Skupił się Pan na kartkach ale The Reds, choć stracili środek pola, całkiem nieźle radzili sobie w ofensywie i de Gea kilka razy mógł odetchnąć z ulgą (choćby po strzale Lallany z I połowy meczu).
Wreszcie, warto byłoby napisać coś na temat słabego sędziowania (a nie dobrego, jak Pan sugeruje oceniając na podstawie pierwszego gola dla Manchesteru – to powinien być sędziowski standard, a nie okazja do pochwał). Boisko, oprócz Gerrarda, powinni też opuścić Phil Jones (który poza bezmyślnym faulem wykonywał kawał dobrej pracy w defensywie), a także Skrtel, któremu na koniec meczu puściły nerwy.
Panie Michale, pomimo powyższego komentarza, pragnę podkreślić że wykonuje Pan wspaniałą pracę. Proszę moją opinię potraktować jako konstruktywną, kulturalną krytykę od wiernego czytelnika.
Życzę miłego dnia 🙂
to wszystko nie umywa się do kosmosu jaki zobaczyliśmy na KC Stadium-palce lizać 🙂 LM i wszystkie grand derby wymiękają, było wszystko: nagłe zwroty akcji, emocje, łzy pokonanych, radość zwycięzców, no może pół kubełka krwi zabrakło, ale nie czepiajmy się… A tak bardziej poważnie to chelsea gra takie niewyobrażalne gówno z przodu i z tyłu, że w zasadzie to aż niemożliwe anatomicznie… Oczywiście tylko teoretycznie, bo apogeum nastąpi zapewne w meczach z ekipami prezentującymi zbliżony poziom czyli Stoke i QPR 🙂
A tak z innej beczki to ciekawe czy Skrtela spotka podobna kara co Costę czy też może kara a la Barnes? Sędziowanie w tym roku woła o pomstę do nieba i czasami trzeba wziąć sprawę we własne ręce http://weaintgotnohistory.sbnation.com/2015/3/22/8273287/watch-fabregas-attempt-revenge-for-all-those-refereeing-errors
Mina Mou po budzie na 2:2 zajebista hehe a Skrtel kolejny raz potwierdzil, ze jest zwyklym jołopem.
To chyba jakies żarty z tym mega poziomem meczu na Anfield tzn może poziom emocji byl duży ale wywolany został przez często chamską i bezmyślną grę kopaczy. Z taktycznego punktu widzenia trzeba rzeczywiście pochwalić Van Ghala, bo n The Reds, ktore jak nie może zagrać szybkiego ataku traci polowę wartosci. No ale wiadomo jak piła szybko zapierdziela i trup się ściele gęsto to dopiero jest widowisko heheha porównanie z GD to juz zupelna beka, bo to dwa piłkarskie swiaty. Weteran Van Ghaal w dwie kolejki sprowadzil na glebę ponoć młodych i bardzo zdolnych managerów właśnie odpowiednio dobraną taktyką a nie szybkim bieganiem.
p.s. Ale silne to City kurde
Jak mam ochotę na taktykę i szachy, to odpalam youtube’a i wpisuje 'kasparov’ i viola!
Mecz ma dostarczyć rozrywki, a nie głębokich refleksji natury duchowej. GD to była faktycznie solidna beka – jak Marszczyrano zaczął się tarzać po dotknięciu przez CR7, to myślałem, że umrę ze śmiechu.
Ale Suarez z Neymarem i Alvesem też robili wszystko aby w tym teatrzyku nie odstawać.
Podstawowe zadanie „El Classico” spełniło – dostarczyło mi rozrywki. Więcej niż przeciętna komedia z Hollywood 😉 gdybym jednak nie oglądał tego meczu po to, żeby pośmiać się z aktorzenia obu ekip, tylko oglądał na serio to spotkanie, to byłbym zażenowany po prostu poziomem oszustw.
Jak piłka zapierdziela szybko i trup ściele się gęsto, to przynajmniej jest akcja i dynamika, a od tego klepania piłki przez Barcę na środku wczoraj, to i święty by ducha z nudów wyzionął…
Jak chce akcji i dynamiki to sobie puszczam 3 części Niezniszczalnych a kolega juz zapomnial chyba o setce symulek w tej najtwardszej lidze świata ( latający Young, Gareth, Suarez i wielu innych ) no ale cóż wielokrotnie już tu wspominalem o poziomie zaślepienia wyznawców jedynej słusznej ligi. Na szczęście puchary weryfikują i sprowadzają na glebę a co do doznań duchowych to słabe to bylo gdyż mi wystarcza jak piłkę oglądam , w którą zarówno Barca jak i Real grają zwyczajnie lepiej od herosów z PL
Niektórzy chcą akcji i dynamiki w piłce Ty wolisz co innego. Koniec końców fajnie, że jest różnorodność.
Przytaczasz Garetha i Suareza – oni wczoraj też dali koncert! Faktycznie mógłby jeszcze dołączyć do nich Young. Różnica jest taka, że Suarez w BPL był notorycznie wyszydzany i był chyba głównym bohaterem memów, a w Primera Division trafił na dobry dla siebie grunt i ma się świetnie;) Nawet nie wybija się specjalnie ponad Barcelońską średnią.
Co nie zmienia faktu, ze w lidze angielskiej tak twardej i uczciwej jest f h…symulek ale ok oni mogą. Pamieta się Busquetsa , który zachowal sie jak frajer ale już o Drobie, który odwalil dokładnie to samo nikt jakoś nigdy nie wspominał. Gareth i Suarez to oprócz tego, ze aktorzyli to jeszcze coś tam grali i pewnie dlatego wylądowali tam gdzie są a Young oprócz latania …
Oglądałem wczoraj Gran Derbi pierwszy raz od… dawna. Z nadzieją, że może coś się zmieniło. I faktycznie zmieniło się – koło 75 minuty nawet już sędzia nie używał gwizdka przy kolejnych żałosnych wywrotkach. Szkoda, że nie dawał też kartek za symulowanie, może kilku oszustów by otrzeźwiało.
Był taki moment w tym meczu kiedy w ciągu pięciu minut gry gra w piłkę to była może góra minuta, a reszta to kilka piruetów zakończonych teatralnymi upadkami, grymasy bólu nadające się do Hollywoodzkiej superprodukcji o froncie wschodnim, kolejne gwizdki sędziego i wianuszek piłkarzy obu ekip wokół sędziego… Przerażające i żałosne zarazem.
Owszem piłkarsko być może to jest absolutny top, tyle że tego zwyczajnie nie daje się oglądać. Mnie kolejne gwizdki zwyczajnie irytują, a kolejne żałosne symulacje doprowadzają do furii. Prędko nie obejrzę kolejnego Gran Derbi i tyle.
P.S. – Polecam zapoznać się ze zdjęciem z szatni Barcy zrobionym po meczu, faktycznie panowie wyglądają na niewydarzonym artystów;)
Tak jest i to ci aktorzący i niewydarzeni artyści dzięki swoim wątpliwej jakości talentom rozwalili Mistrzów najlepszej i najtwardszej ligi a Atletico dzięki tym samy talentom wywalilo w zeszlym sezonie najtwardszą i jedyną sensowną obronę w tej genialnej lidze.
Super pelna zgoda
a co na to Przecinek? jak ta la liga wypada vs PL w omawianych aspektach i w totalu?
Śmieszy mnie to jak zacietrzewiasz się i odbijasz tego ping ponga, czy ktoś tu pisze że Anglicy grają lepiej? Czy ktoś tu podważa piłkarską klasę Realu, czy Barcelony? Absolutnie nie. Po prostu piszę o tym, że nie daję rady tego oglądać, bo doznaję irytacji na widok takich symulek jak wczorajsza Mascherano. Owszem w Anglii też się zdarzają (chociaż jak znajdziesz w całej ostatniej jeden aż taki teatrzyk to będę zdziwiony) i całe szczęście są piętnowane, nawet taki nurek jak Young przestaje nurkować, bo media inaczej nie dają mu żyć. A w Hiszpanii? Hulaj dusza, piekła nie ma.
I najwyraźniej jak widać nie ja jeden tak uważam skoro na chwilę obecną ta słabsza liga wciąż jest dalece chętniej oglądaną. Tak, zdecydowanie przyjemniej oglądało mi się Liverpool – United pomimo niższego poziomu piłkarskiego niż Barca – Real. Tak po prostu, piłka to nie tylko ranking UEFA.
Dokładnie to co Stef napisał – nikt nie twierdzi, że EPL jest lepsza piłkarsko od Wielkich Derbów Drogi Mlecznej i Okolicznych Galaktyk, bo obecnie nie jest.
Ale ja oglądam GD jako cyrk a nie mecz piłkarski, sorry. Z takim nastawieniem podchodzę do tego meczu. Żeby się pośmiać, z tego jakie szopki tym razem będą odwalać na boisku piłkarze obu drużyn. Sympatyzowałem z Barcą kiedyś i lubiłem tą drużynę, ale było to w czasach Robsona i Van Gaala.
Suarez czy Young owszem nie mieli oporów zasymulować, ale gdyby robili to z taką częstotliwością jak gracze Barcy w GD, to zostaliby najprawdopodobniej zlinczowani, przez własnych kibiców, trenera i kolegów z drużyny, za sabotowanie spotkania.
Zresztą bądźmy szczerzy – w EPL też symulują, ale próbują przynajmniej karne w ten sposób wymuszać.
A tamci się tarzają na środku boiska, jakby rażeni piorunem przez samego Zeusa zostali. Jak mówię, Panie, gdzie Rzym, a gdzie Krym…
A fotka pomeczowa, o której Stef wspominał, najlepiej oddaje to wszystko.
Wyglądają na niej jak gwiazdeczki z boysbandu dla 12 latek, uwiecznieni na okładce Bravo Girl.
Trzeba powiedzieć wprost: Van Gaal bardzo dobrze rozegrał tę partię. Jak już zobaczyłem liczbę rzeczywistych pomocników po stronie United wiedziałem, że mecz będzie ciężki, bo Allen nie radzi sobie ewidentnie w meczach o wysoką stawkę, Moreno i Lallana są bez formy (ten drugi permanentnej i niewybaczalnej), więc żadnego z nich pożytku nie będzie. Niestety, wszystko poszło tak jak myślałem, United przejęło kontrolę od początku i przez pierwsze dwadzieścia minut rozmontowało Liverpool szybkością, spokojem i bardzo skutecznym pressingiem już na połowie rywala. Tłumaczę sobie to tak, że holenderski trener po prostu pokonał doświadczeniem Rodgersa, ale przecież dwa wyśmienite gole Maty, głupia kartka Gerrarda i tak dalej, wiele mogło się stać. Dla mnie to najważniejszy mecz sezonu, więc nie wiem, czy emocje były w nim większe niż w poprzednich latach, możliwe, że stawka o jaką grały obydwa zespoły odegrała ważną rolę, ale po ostatnim gwizdku byłem tak zmęczony psychicznie, że po prostu poszedłem spać, a kiedy się obudziłem, poczytałem biografię Roberta Enke i cóż… są sprawy ważniejsze niż takie porażki. 8 kolejek do końca, kto wie, choć niemal na pewno już nie.
Bardzo dobry mecz środkowych zawodników United, szczególnie zwróćcie uwagę na ich dyspozycyjność w defensywie, gdzie nawet Herrera skutecznie odbieram i przechwytywał piłkę, podobnie jak Carrick. Jak dobrze też na lewej stronie grała dwójka Blind, Fellaini, a po prawej Mata z Valencią. Przy tak wysokiej niedyspozycyjności niektórych zawodników Liverpoolu, wynik mógł być tylko jeden. Jak słabo przy tym wyglądają statystyki Hendersona i Allena, nieudane dryblingi Sterlinga, który rzadko był przy piłce czy właśnie zdezerterowanie Lallany.
To by było zbyt banalne gdyby takim układem zamknęło się top 4… znając życie będę jeszcze w tym gronie przetasowania i osobiście ciągle uważam, że Liverpool ma na to większe szanse niż MU pomimo różnicy w dorobku punktowym. To jest PL-już następna kolejka może przynieść zwycięstwo AV na OT oraz wyjazdowe zwycięstwo Liverpoolu z Arsenalem… To jest Liverpool, najlepiej im idzie z nożem na gardle, ciągle mają ten charakter, więc trzeba wierzyć do ostatniej kolejki, że się uda.
Może i banalne, ale całkiem możliwe, bowiem Liverpool w takiej formie nie rozgryzie Arsenalu, chyba no że ten tego, chłopaki Wengera skomplikują sobie życie tak, jak to oni lubią. Inna sprawa, że Aston Villa to degeneraci, którym na niczym nie zależy, więc pewnie też nic nie zwojują.
Jasne, że dużo się może wydarzyć, choć prędzej w następnych kolejkach, ale różnica punktowa wtedy może być zbyt duża na jakiekolwiek przetasowania.
no właśnie na to liczę, że będę 12 zawodnikiem Liverpoolu, poza tym zwyczajnie za dobrze im idzie 🙂 Z kolei Villa musi jeśli marzy, choć daję im 1 % szans w tym meczu, cuda się jednak zdarzają, a to chyba najbardziej odpowiedni moment 🙂
ja powiem szczerze, że po angielskim klasyku (o zgrozo !) tylko się utwierdziłem iż słusznie, że zespoły z premier league podpadały kolejno z Europejskich pucharów, przecież to była czysta rąbanka (!)zero kultury gry, zero jakiejkolwiek taktyki, mam nadzieję, że ktoś z dwójki Tottenham lub Southampton awansuje do top 4 na koniec sezonu, bo Liverpool czy United zrobią z siebie tylko posmiewisko
Taa… ostatnie mecze Tottenhamu z Chelsea i Arsenalem to kwintesencja dyscypliny taktycznej.
nie chodzi o dyscyplinę taktyczną, ale wole te zespoły niech wejdą zarobią kasę, a na pewno pokażą się z lepszej strony niz te mierne zespoły 🙂
Tottenham za Bale’a zarobił więcej niż zarobiłby w LM przez 2-3 sezony. Efekty widać.
Nie chce mi się licytować na temat wyższości jednej ligi nad drugą. Co kilka lat zaskakuje brak klubów z danego kraju w 1/4 czy 1/2 i tak też będzie. Bogu dziękować, bo i tak monotonii już jest wystarczająco dużo. Dlatego cieszyłem się bardzo gdy rok temu Atletico docierało do finału. A, że mimo to wole oglądać Burnley czy Hull City ? Jak Wisła naście kat temu walczyła w Europie to Cracovia grała w 3 lidze i oglądaliśmy to w kilkuset. Uwielbiam emocje z lig angielskich i gdybym mógł to bym tam latał co tydzień na jakiś mecz. I bynajmniej nie na te z obecnego top 4. W tym szaleństwie jest metoda
kolejna ciekawa propozycja z FA autorstwa Grega Dyka’a 🙂 Ciekawe co na to autor bloga i adipetre… Poziom PL zapewne się podniesie, a angielskiej piłki to już ho ho…:)
http://weaintgotnohistory.sbnation.com/2015/3/23/8280375/fa-proposes-ridiculous-changes-to-home-grown-player-regulations
Czyli – jak w artykule – Jack Rodwell i Scott Sinclair grają za Yayę Toure i Davida Silvę, bo są Anglikami? Zapewne poziom ligi się podniesie, hehe. Następnym krokiem będzie wprowadzenie do drużyny minimum 4 kobiet (oczywiście z Anglii)?
nie zdziwiłbym się wcale 🙂 żeby daleko nie szukać można też wykorzystać te dzieci wprowadzające graczy na boisko, nikt się do wieku nie przyczepi, na strojach się zaoszczędzi, a i z zespołem są zżyci, więc problem zgrania rozwiązany… Dotąd sądziłem, że takie pomysły to tylko w Polsce, ale proszę – Anglik potrafi 🙂
Król mnie wezwał, to i chyba wypada się wypowiedzieć, nie chciałbym suzerena zawieść. 😉 niestety nie mogę pod konkretną wypowiedzią, bo system komentarzy pozwala na ograniczoną liczbę replik.
Jeśli chodzi o poziom ligi Angielskiej i Hiszpańskiej, to ranking i europejskie puchary nie kłamią, także w tym aspekcie, że Niemcy wyprzedzają już BPL. To jak Leverkusen postawiło się Atletico powinno dać wszystkim do myślenia.
GD oglądam oczywiście z innymi odczuciami niż zagorzali fani ligi angielskiej. Dla Madridisty każdy taki mecz to kolejna porcja siwych włosów, zresztą druga strona ma tak samo. Poziomem sportowym GD rozczarować nie mogło – Był zachwycający finezją i grą na jeden kontakt Real, momentami zamykający Barcę w hokejowym zamku. Była konsekwentna sprytna, wyrachowana Barcelona, świadoma swoich ograniczeń i wad rywala. Gdy Modrić zgasł(po kontuzji niegotowy na 90 minut) Real zgasł i Katalończycy przejęli kontrolę, zaczęli naprawdę grać. Mam cichą nadzieję, że defensywne zmiany Enriqe przy 2:1 zemszczą się na nim, że Real odrobi DOKŁADNIE te 4 pkt i zadecydują bezpośrednie mecze 😉
Jeśli chodzi o symulowanie, to nie jestem aż tak przewrażliwiony. Sporo symulki jest w obu ligach i BPL i La liga, włoską czy niemiecką oglądam rzadziej, ale jakoś nie rzuca mi się w oczy, by było tam równie źle. Dla mnie sprawa jest ściśle powiązana z jakością sędziowania, która w Anglii i Hiszpanii nie zachwyca. Może się to opłacić, więc się panowie wydurniają. W sumie co w tym dziwnego, dorośli faceci ganiający za świńskim pęcherzem, czego się tu spodziewać 😉
Nie wiem też, dlaczego to że Suarez nie jest tak wyszydzany w Hiszpanii jak na wyspach, ma być czymś złym. Hejting jest już w symbiozie z BPL, jest integralną częścią wyspiarskiej ligi. Brukowce przez lata „wychowywały” tak kibiców, więc się tak zachowują, nie ma czym się szczycić.
Piszesz: „Jeśli chodzi o symulowanie, nie jestem aż tak przewrażliwiony”.
Krytyka oszustwa to przewrażliwienie? Śmiała teza…
A może ten niski poziom sędziowania wynika właśnie z tego, że dorośli faceci, o których piszesz, urządzają sobie cyrk i próbują co chwilę nabierać arbitrów (przy poklasku jednej części publiczności)?
Rozumiem, to teatr, cel uświęca środki i takie tam. Nie rozumiem tylko, dlaczego po ewidentnych symulkach gracze nie są zawieszani. Jeśli sędzia przeoczy brutalne zagranie (vide Skrtel), do sprawy się wraca. Dlaczego przy symulowaniu (będącym przecież dokonywanym z premedytacją złamaniem zasad – jak przy ostrych faulach) zawieszeń nie ma?
Dlatego że bardzo ciężko rozgraniczyć „ewidentne symulki” od „wykorzystywania sytuacji”. Czasem gdy piłkarz, nawet nie faulowany, ma prawo zwyczajnie się przewrócić. Kto miałby też oceniać jakie symulki kwalifikują się do zawieszenia, a jakie nie? „Niezależne” grono ekspertów? To byłoby pole do używania dla fanów spiskowej teorii dziejów, oskarżeń o faworyzowanie jednych czy drugich nie byłoby końca. Zdarzają się ostatnio duże grupy kibiców domagające się gromko, by ich drużyna „otrzymywała” tyle rzutów karnych co rywal, ponieważ to jawna niesprawiedliwość.
Odróżniałbym symulki od brutalnych fauli – nie narażają niczyjego zdrowia i życia. Jest to złamanie przepisów z premedytacją i jako takie winno być karane żółtą kartką – czego sędziowie często nie czynią. Także dlatego, że to często ciężko odróżnić – naprawdę człowiek niefaulowany też ma prawo się wywrócić. Zresztą podczas rzeczonego GD, Ronaldo dostał żółtą kartkę.
Przecież w tej chwili to właśnie niezależne grono ekspertów podejmuje decyzje o zawieszeniach z powodu przeoczonych fauli… Również muszą odróżnić faule brutalne i dokonane z premedytacją od innych. Przy symulkach byłoby to niemożliwe?
Że niegroźne dla zdrowia? Cóż, „pocałunki” Suareza, których adresatami byli Ivanovic czy Chiellini też raczej krzywdy im nie zrobiły…
Poza tym ja nie mówię o zwykłym przewróceniu się, tylko o „aktorskim” symulowaniu kontuzji, łapaniu się za twarz, kiedy przeciwnik zaledwie dotknął ramienia czy klatki piersiowej, zwijaniu z bólu, kiedy kontaktu z przeciwnikiem po prostu nie było. Wyłapanie takich zachowań na podstawie zapisu wideo nie sprawia problemów: youtube.com/watch?v=IR2ZZ4c2ct8 (kilka przykładów tutaj) Tymczasem w Hiszpanii takie zachowania uchodzą na sucho i – jako że się opłacają i nie są piętnowane – będą się powtarzać.
No nic, Tobie widocznie to nie przeszkadza, ja mam odruch wymiotny.
I ile było kontrowersji z karą dla Ronaldo na początku tego roku? Kolejne grono ekspertów tylko spotęguje zjawisko.
Całusy Suareza mają charakter lekko hannibalowski, dlatego tak zostały potraktowane.
@Issrs
Jak rozumiem, tolerancja sędziów na faule, czyli łamanie przepisów, jest czymś pozytywnym w PL? Ok.
Podoba mi się pomysł z karami finansowymi, ale procederu raczej by nie ukrócił, zdaje się że Gortat niedawno na twitterze się na ten temat wypowiedział – że wali karę liczy się zwycięstwo.
tak właśnie sobie zaraz pomyślałem, że pojawienie się kolegi przecinka zrównoważy siły i podniesie temperaturę dyskusji o kilka stopni 🙂
osobiście zawsze staram się oglądać GD i jak jest okazja trochę tej la ligi, może kiepsko, aczkolwiek losowo trafiam, ale w pozostałych spotkaniach jakiejś zatrważającej liczby symulek nie uświadczyłem, co więcej wydaje mi się, że było ich nawet mniej niż w BPL… Wiadomo południowcy mają tendencję do afektacji, wybuchowy temperament, przyaktorzyć lubią, ale co do poziomu tych spotkań i filozofii futbolu to zupełnie inna bajka niż w BPL. Taki mecz Barca-Rayo niby 5:0, a Rayo atakuje jakby przegrywało 1:0, czy RS Cordoba czy RS vs Cordoba przed GB-kawał dobrej piłki. Może się mylę, ale mam wrażenie, że w BPL tych symulek jest coraz więcej, oczywiście królują podrasowane upadki graczy CFC, ale Rooney, Young, Cazorla, Moses, Kun, itd., nie pozostają daleko w tyle.
Rezygnując z oglądania GB jednak człowiek trochę traci. Rozumiem że dla Stefana czy Erica te zachowania mogą być rażące i etycznie absolutnie nieakceptowalne, ale gdy czytam fragment wypowiedzi, w którym mowa o tym, że w BPL te te symulki przynajmniej prowadzą do wymuszenia karnego to zaczynam mieć wątpliwości… Samo aktorstwo to element pewnego folkloru, tamtejszej kultury boiskowej, natomiast tu to jest jawne oszustwo. Rzucanie się w środku pola jak ryba wyciągnięta z wody a wymuszenie karnego to jednak trochę inny ciężar gatunkowy oszustwa, skala bezpośrednich negatywnych skutków jest jednak nieporównywalna.
Z kolei kwestia pięknej męskiej siłowej gry-co zrobiono po faulu Barnesa na Maticu-FA oglądała materiał i jaki jest efekt? Żadnej kary, nic się nie stało… Krew nie leci, więc nie ma faulu…
Nie sądzę, by kary finansowe cokolwiek tu dały-na biednych nie trafili…
Chyba jedyna pozytywna rzecz jaką BPL dała światu z tych symulek to jaskółka Klinsiego, ten miał przynajmniej dystans do siebie 🙂
@przecinek
W żadnym momencie nie wyraziłem aprobaty dla tolerancji na łamanie przepisów, aczkolwiek szanuję ligę angielską właśnie za to, że dopuszczalna jest tam męska, fizyczna gra, zamiast reagowanie na każde wywrócenie się piłkarza. A do takich absurdów czasem dochodzi w lidze hiszpańskiej.
Co do kar – wszystko zależy od ich wysokości i rodzaju, wszak nie trzeba się do finansów ograniczać. Z dostępnych narzędzi można utworzyć prosty system, który spowodowałby ukrócenie procederu.
Stefan
Ale ja nigdzie nie pisałem o wyższości jakiejś ligi czy tego typu banialuki jakie tu niektórzy podnoszą. Napisaem tylko , że kto lepiej gra w piłkę wychodź w pucharach ale dla zaślepieńców kopacze z La Liga zawsze będą aktorami i tyle. Wielokrotnie też pisać. , że łatwiej jest sie fascynowa© naparzanką z PL bo jest łatwa w odbiorze. Jako trenujący sport na jakimś poziomie powinieneś to rozumieć.
P.s. I jeszcze raz – baaardzo mocne to City mimo prawdopodobnego wystąpienia zakwaszenia organizmu
P.s. Barca w pierwszej połowie grała słabo pewnie przez zakwasy algdy już je rozbiegała to jakoś poszło
A najlepsze jest to, że United wygrało 2 ostatnie mecze zdecydowanie dzięki lepszej taktyce przygotowanej przez VG. Mecz z Tott to była taktyczna masakra ale oczywiście zakon zawsze będzie twierdził, że to dzięki naparza ce heh no ale Holender ma w ekipie paru graczy do takiego grania wic prędzej czy później to musi wypalić. Blind na lewej obronie świetny !
no faktycznie coraz lepiej to ogarnia vG, ale musi być w tym sezonie też jeszcze jakaś piękna katastrofa, a do tego mi United na piątym miejscu pasuje jak ulał 🙂 Może im zabraknąć charakteru na te ostatnie spotkania, serce będzie wkładał tylko Rooney, a większość pozostałych wiadomo-armia zaciężna 🙂
Druga sprawa, że Tott Pochettino wygląda ostatnio tragicznie tzn od początku sezonu słabo było ale ostatnio Argentyńczyk kompletnie nie ogarnia a jego personalne wybory znamionują ośli upór. Według mnie United raczej do top 4 wejdą a mocnym konkurentem oprócz liver będą święci bo Koeman świetną robotę z obroną wykonał
Tak jest Królu i jeszcze mogę przytoczyć przykład Lampsa z tego sezonu jak się w meczu z Tott wyłozyl jak długi z czego karny był. Frank wiadomo nietykalny a powtórki jasno pokazały, że padolino jak nie napiszę co . City pelegriniego częst dostawało prezenty a i kopacze je prowokowali , mistrzostwo, szał to i większe rozczarowanie jak banda niewydarzonych artystów zmiotła ich z powierzchni gleby
to prawda albo Gerrard hipokryta, który mówił, że nie ma nic gorszego niż nurkujący Cristiano i Carvalho, którzy wręcz rujnują tę grę, a sporo artystycznych padów sam zaliczył np. te z Sh Utd czy Boltonem, oczywiście Krystyna też w PL nauczył się nurkowania, albo jego rodak Nani w 2011 w meczu z Liverpoolem 🙂 Sturridge, di Maria, Januzaj, Moses można wymieniać i wymieniać… Ale to były nasze męskie, mocne, nie odstawiające nogi pady, które dały karnego, bądź przynajmniej miały na to sporą szansę, a nie jakieś tam nieefektywne aktorzenie w środku pola… Jak oszukiwać to w profesjonalny sposób 🙂
Tak jest to są prawdziwi artyści a nie jacyś niewydarzeni , którzy nawet przyaktorzyć z korzyścią nie potrafią.