Jak na spotkanie Chelsea z Manchesterem City było zaskakująco ciekawie. I to (żebyśmy się dobrze zrozumieli) ciekawie nie tylko dla taktycznych maniaków, i nie tylko dla wydawców okołopiłkarskich bulwarówek, co to żyją głównie z pisania o obyczajowych skandalach, bójkach między piłkarzami albo kłótniach między trenerami. To znaczy owszem: i jedni, i drudzy również mieli okazję się dziś pożywić – albo dyskutując np. o roli Ramiresa, którego obecność na boisku miała działać tonująco na Sterlinga; albo mówiąc o nieobecności Evy Carneiro i interwencjach sztabu medycznego w końcówce pierwszej połowy, o potencjale awantury między Diego Costą a nieźle radzącymi sobie z nim obrońcami gospodarzy, wreszcie: o kolorze kartki dla Fernardinho.
Było zaskakująco ciekawie, bo toczyło się w sposób zaskakująco otwarty, a w związku z tym nie przypominało na przykład ubiegłorocznych partii szachów, rozgrywanych przez Mourinho z „panem Pellegrino”. Czy fakt, że Chelsea pozwalała rywalom na aż tak wiele, był zgodny z zamysłem jej menedżera, pozwalam sobie jednak wątpić – że było wręcz przeciwnie, świadczy również zmiana dokonana już w przerwie: pierwszy raz w historii jego meczów pod Mourinho musiał zejść z boiska, ustępując miejsca Kurtowi Zoumie, kapitan drużyny John Terry. „Uznałem, że z Kurtem – najszybszym z obrońców, jakich mam do dyspozycji – będziemy mogli bronić się wyżej przeciwko próbującemu grać z kontry MC” – wyjaśniał potem menedżer Chelsea.
Bo i faktycznie trzeba było bronić się wyżej. Zanim w 31. minucie Aguero zdobył pierwszą bramkę dla City, po akcji, która dobrą chwilę rozgrywała się tuż przed polem karnym i w jego obrębie, gdzie Argentyńczyk wymienił podania z Yaya Toure, napastnik MC próbował już trzykrotnie, za każdym razem dochodząc do strzału w szesnastce – wtedy jeszcze tylko po to, by Asmir Begović mógł potwierdzić opinię, że na Stamford Bridge po odejściu Petra Cecha nadal pracuje najlepszy rezerwowy bramkarz Premier League.
Pytanie tylko, gdzie się podziała najlepsza obrona Premier League, a zwłaszcza Branislav Ivanović, przed tygodniem ośmieszany przez Jeffersona Montero, dziś bezradny w starciach z obiegającym Sterlinga Kolarovem i bezpośrednio odpowiedzialny za utratę drugiego (nie upilnował Kompany’ego) i trzeciego (wybił pod nogi Fernardinho) gola? Co z Maticiem, niezdolnym do wyłączenia z gry Davida Silvy? Co z Diego Costą, Fabregasem i Hazardem, z których każdy miał w tym spotkaniu jedynie przebłyski? Co w ogóle myśleć o drużynie, która pierwszy celny strzał na bramkę rywala oddaje w 70. minucie?
Być może odpowiedzi udzielił sam Mourinho w trakcie przedmeczowej konferencji prasowej: skupieni na niesławnej awanturze o Evę Carneiro dziennikarze pisali głównie o odsunięciu pani doktor od meczów i nieumiejętności racjonalnego wytłumaczenia przez Mourinho powodów swojej decyzji (o pomoc kontuzjowanemu Hazardowi upomniał się wszak sędzia spotkania ze Swansea, Michael Oliver…), tymczasem menedżer mistrzów Anglii mówił także o tym, jak drużyna przygasła w drugiej połowie poprzedniego sezonu i podjętych w związku z tym zmianach w przygotowaniu jej do obecnych rozgrywek. „Uznaliśmy, że piłkarzom należą się porządne wakacje, miesiąc wakacji – mówił. – Zdajemy sobie sprawę, że nie wystartowaliśmy do tego sezonu tak jak do poprzedniego. Pamiętamy jednak, że drużyna w końcówce tamtego była zmęczona. Spróbowaliśmy więc pójść w innym kierunku: wystartować wolniej, po krótszym okresie przygotowawczym. Tylko trzy sparingi przed meczem o Tarczę Wspólnoty, tylko cztery przed startem sezonu… dajcie nam w ekstraklasie cztery kolejki, a wszystko będzie w porządku. To prawda, że nie jesteśmy jeszcze w najlepszej formie, ale spokojna głowa: z tygodnia na tydzień będzie coraz lepiej”.
Przyznam, że tłumaczenie lipcowej formy Chelsea faktem, że w przygotowaniach do sezonu Chelsea nadal jest na etapie lipca, trafia do mnie zdecydowanie bardziej niż pomeczowe gadki o „fejkowym wyniku”: wyścig o mistrzostwo jest rozpisany na 38 etapów, w trakcie których będzie potykał się także kapitalnie rozpoczynający sezon Manchester City. Oczywiście: komplementy pod adresem gospodarzy możemy tylko powtarzać po poniedziałkowym triumfie nad WBA: od szybkości Sterlinga zaczynając, przez wyraźne odrodzenie Yayi Toure i szeroko grających bocznych obrońców, po znów solidnego Kompany’ego i inteligentnego Navasa (z chwaleniem Mangali wolałbym się jednak chwilę powstrzymać), a przede wszystkim po Davida Silvę, znów wydającego się unosić się nad boiskiem poza zasięgiem któregokolwiek z rywali, jak nie przymierzając Harry Potter podczas meczów quidditcha. A jeśli dodać jeszcze, że tym razem Aguero rozpoczął mecz w pierwszym składzie i że wstrzelił się w końcu w bramkę Chelsea…
Tak, wiem, w tekście o Evie Carneiro dla Sport.pl sam wspominałem, że zarówno podczas pierwszego pobytu w Chelsea, jak w Madrycie, trzeci sezon Mourinho okazywał się kompletnie nieudany. I tak: wyobrażam sobie, ile o tym będziecie mogli przeczytać w ciągu najbliższego tygodnia (zwłaszcza że kolejny mecz czeka ich w WBA; z ograniem Tony’ego Pulisa ostatnio nie szło Wyjątkowemu najlepiej…). A jednak będzie to tylko tydzień. Nawet jeśli przyjdzie po najgorszym w karierze Mourinho na Wyspach, w maju nie powinniśmy już o nim pamiętać.
I ani słowa o pomeczowej wypowiedzi Jose?
Fake result? We were better team in the second half?
Przecież to już kuriozum:)
No przecież piszę, że się na to nie nabieram 🙂
„Branko Ivanović” to chyba błąd, na początku czwartego akapitu.
Pozdrowienia
chyba nie, w języku słowackim i serbskim to odpowiednik naszego zdrobnienia „Bronek”. Autor bloga kilkukrotnie w ten sposób tytułował obrońcę Chelsea.
A co do samego meczu to generalnie pogrom, a i tak najmniejszym wymiarem kary. Co tu pisać, City lepsze w każdym elemencie, a organizacja obrony Chelsea hmm… brak słów. Chyba już czas na wymianę pokoleń, natury nie oszukasz…
Tłumaczenie, że poprzedni sezon był ciężki, potrzebne były dłuższe wakacje jakoś do mnie nie przemawia, bo pozostałe ekipy lżej nie miały. Co do słów Mou to chyba nikt nie spodziewał się, że powie: to była różnica klasy, roznieśli nas. Osobiście zaznajamiam się z jego wypowiedziami z przed i pomeczowych konferencji nie przywiązując do nich najmniejszej wagi.
Cóż, pozostało mi jedynie zacytowanie klasyka bloga „oni jeszcze wrócą, silniejsi,…”. Oby nie trzeba było jednak czekać na to nazbyt długo…
PS
Okazuje się jednak, że być może odsunięcie dr Evy miało jeszcze 3 dno, o czym mówił w prasie jej życiowy partner… W ekipie Chelsea to jednak nie pierwszyzna…
„Okazuje się jednak, że być może odsunięcie dr Evy miało jeszcze 3 dno, o czym mówił w prasie jej życiowy partner… W ekipie Chelsea to jednak nie pierwszyzna…”
Czyżby John „Are you my father?” Terry niczego się nie nauczył na poprzednich błędach:)
obawiam się, że tak doświadczonego zawodnika nie mogło tam zabraknąć, choć warto dodać, że zespół posiada również niezwykle uzdolnioną pod tym względem młodzież, a że podobno takich graczy było kilku… 🙂 Bramkarza i obrońcę łatwo wskazać, pytanie kto z pomocy i ataku 🙂
Na wszelki wypadek zmieniłem Branko na Branislav. Zwłaszcza, że jest chorwacki trener o tym imieniu.
A Tott po 3 kolejkach bedzie miało 1 pkt Poch wyleci ( zresztą słusznie ) oczywiście dopiero za 2 -3 miechy ale wyleci, bo wreszcie nawet levy bedzie miał dosyć kolejnego wizjonera.
Spokojnie „The Special Complainer” tym wynikiem odwraca po prostu uwagę mediów od afery lekarskiej.
Jak dla mnie 5 pkt straty Chelsea do City to całkiem sporo, wiem, że mistrzostwa nie wygrywa się w sierpniu, ale wspomnijcie pierwsze dwie kolejki, gdy majowa sytuacja na szczycie będzie gorąca i na przykład City będzie miało 2 pkt przewagi – wtedy uprawione będzie powiedzenie, że Chelsea straciła mistrza na początku sezonu, takie same punkty przyznają w ostatniej kolejce jak i pierwsze 😉
Inaczej sytuacja ma się gdy prognozujemy wynik w europejskich pucharach – rezultaty z każdej minionej fazy rozgrywek nie mają przełożenia na tryumf w finale. Wszyscy pamiętają jaki piach grała Barcelona jeszcze w styczniu tego roku.
W tekście dwukrotnie błędnie jest podane nazwisko Fernardinho (powinno być Fernandinho). W sumie to i tak lepiej niż jak komentował kiedyś Szpakowski: Ferdinando 😉
Najlepszym sposobem by zmusić Romana Abramowicza by głębiej sięgnął do kieszeni jest stracić 4pkt. w dwóch meczach, w tym przegrać z najgroźniejszym rywalem do tytułu.
Pingback: Czy Mourinho to mutant (polemika z przyjacielem) | Futbol jest okrutny