Im częściej Jose Mourinho powołuje się na własne zasługi z przeszłości, tym bardziej jego przyszłość wydaje się ponura. Aniśmy się obejrzeli, jak do określenia Special One dopisano jedną literkę.
Argumenty z historii zawsze są słabe, coś o tym wiemy w naszej umiłowanej ojczyźnie, której znakomici przedstawiciele tyle razy przysłaniali wstydliwą teraźniejszość Mrożkowym „Za wolność wybili”. Także gwałtowne domaganie się szacunku, którym Jose Mourinho kończył wczorajszą konferencję prasową, miało w sobie rys niezamierzonego komizmu przez skojarzenie z naszą niesławną kampanią #RespectUs. Miejsce w historii piłki nożnej obecny trener Manchesteru United ma zapewnione nie od dziś (sporo mówił o tym zresztą menedżer Tottenhamu Mauricio Pochettino, jeden z ostatnich, którzy deklarują przyjaźń do Portugalczyka i przyznają, jak bardzo inspirowali się jego przykładem w przeszłości). Mocno się obawiam natomiast, jak historia oceni jego pobyt na Old Trafford.
Jeśliby zresztą mówić o historii, wczoraj przemawiała raczej przeciwko Tottenhamowi. Na tym stadionie Pochettino przegrywał zawsze, a jego podopieczni nie strzelili jeszcze gola. Nawet jeśli poprzednikom tego szkoleniowca, Andre Villas-Boasowi i Timowi Sherwoodowi udało się tutaj zwyciężać, były to raczej wypadki przy pracy, albo – w tym drugim przypadku – efekt pofergusonowskiej smuty. Wcześniej podróże na północ dla piłkarzy i kibiców z północnego Londynu wiązały się niemal zawsze z perspektywą łomotu. Nawet ubiegłotygodniowa porażka MU z Brighton nic dobrego nie wróżyła: jeśli w przeszłości Tottenham bywał rywalem drużyny, która zdawała się właśnie przechodzić kryzys, okazywał się idealnym „rywalem na przełamanie” – nadzieje na jego sukces przemijały po pierwszym golu, a punkty zostawały tam, gdzie miały zostać.
Zaryzykuję jeszcze zdanie, że także pierwsza połowa wczorajszego spotkania przemawiała przeciwko gościom. Tu Mourinho ma rację: pressing jego zespołu uniemożliwił Tottenhamowi rozgrywanie składnych akcji i zmuszał poszczególnych piłkarzy (Rose’a zwłaszcza, ale także Alderweirelda i Dembelego) do błędów podczas wyprowadzania piłki. Zawodnicy MU nie faulowali na własnej połowie i nie dopuszczali rywala do rzutów rożnych (pierwszy Tottenham wykonywał w 50. minucie – i od razu strzelił bramkę). Ich ataki skrzydłami – zwłaszcza rajdy tyle razy krytykowanego przez Mourinho Shawa – były bardzo niebezpieczne. Po prezencie od Rose’a Lukaku był o włos od gola, a oprócz niego groźnie strzelał z dystansu Pogba. Oczywiście chaos i niecelne podania nie były tylko domeną gości – jeden z dziennikarzy Sky Sports naliczył ich w pierwszej połowie 123, z czego Tottenhamu tylko o 7 więcej niż MU. Błędy, bałagan w grze, typowe dla pierwszej fazy sezonu i zrozumiałe w przypadku zawodników, którzy treningi wznowili zaledwie trzy tygodnie temu (u Pochettino było ich aż dziewięciu), nie zmieniały jednak faktu, że ta pierwsza połowa powinna się była zakończyć prowadzeniem gospodarzy.
W drugich czterdziestu pięciu minutach jednak Tottenham zdołał się poprawić. Goście przyspieszyli i na połowę rywala zaczęli w końcu przedostawać się skrzydłami, gdzie Trippier i Rose zdołali podejść nieco wyżej. Z takiej akcji Eriksena po prawej stronie wziął się rzut rożny i pierwsza bramka, z takiego rozegrania z wykorzystaniem biegnącego wzdłuż linii bocznej Trippiera i ponownie schodzącego do prawej Eriksena wzięło się drugie trafienie, a potem można już było kontrolować przebieg wydarzeń. Ze wszystkich komplementów, jakie zebrał za udział w wygranej Lucas Moura wypada wydestylować nie tylko jego skuteczność i szybkość, ale także zaangażowanie w pressing; kolejny raz wyszło, że Pochettino ma rację, bo żeby w jego drużynie był pożytek z nowego zawodnika, powinien z nią przepracować okres przygotowawczy, a nie przychodzić z zaległościami treningowymi w zimie.
Po ostatnim okienku transferowym, po inwestycjach Liverpoolu i Chelsea, a także ze świadomością różnicy klas, jaka dzieliła w poprzednim sezonie Manchester City od reszty stawki, nikt nie wymieniał Tottenhamu w gronie kandydatów do mistrzostwa kraju. Ja będę, rzecz jasna, ostatnim, który próbowałby zmieniać tę narrację, zwłaszcza po zaledwie trzech kolejkach sezonu. Nie mogę jednak nie zauważyć, że w drugiej połowie po boisku biegały dwie drużyny, z których jedna, owszem, wiedziała, co robi i której piłkarze imponowali świadomością taktyczną przy korektach ustawienia, podobnie jak – w szerszej perspektywie – indywidualnym rozwojem w tym klubie i u tego trenera w ostatnich latach. Kane, Alli, Trippier to przykłady najbardziej spektakularnego postępu, ale także o pozostałych można powiedzieć, że czas spędzony w Tottenhamie nie jest dla nich stracony: Eriksena całe lato przymierzano do najlepszych klubów świata, a w tym sezonie może błysnąć jeszcze powrócony do zdrowia Harry Winks. Co ważne: wszyscy dostali tego lata czystą kartę, także zawodnicy, którzy – jak Alderweireld – nie przedłużyli dotąd kontraktu, a wiosną przesiadywali na ławce, sprawiając w dodatku – jak Rose – trenerowi problem nieuczesanymi wypowiedziami. Dziewięciu grających wczoraj piłkarzy należało do podstawowych zawodników Pochettino już w sezonie 2015/16; podobnej stabilności we współczesnej piłce ze świecą szukać.
Otóż ta druga drużyna od podobnego poukładania jest bardzo daleka, choć obecny szkoleniowiec pracuje z nią już trzeci rok, a na transfery wydał niewiarygodnie dużo. Pozycja Pogby wciąż pozostaje przecież przedmiotem dyskusji, podobnie jak optymalny skład defensywy (wiele się mówiło o konieczności kupienia jeszcze jednego stopera, ale przecież Lindelof czy Bailly to transfery Mourinho). Pomysłem na odmianę niekorzystnego wyniku jest wstawienie w środek pola karnego rywali Fellainiego, kiedy na ławce pozostaje jeszcze Marcus Rashford. Alexis Sanchez? Lepiej mu chyba było w Arsenalu. Mata? Martial? Z Brighton zawiedli, wczoraj nie było ich nawet na ławce.
Łatwo oczywiście charakter tych dwóch trenerów przeciwstawiać. Mourinho przez całe lato marudził, Pochettino o większych niż w przypadku rywala kłopotach (zero wzmocnień, wciąż niegotowy nowy stadion) opowiadał raczej jak o czekającym go wyzwaniu. Ten pozytywny, pełen wiary i zapału, ten z wiecznym grymasem niezadowolenia na rozkapryszonej twarzy. Kogo wybieracie? Najsmutniejsze było wczoraj to, że trybuny z których w sytuacjach równie niekorzystnych tyle razy dobiegało ogłuszające „Attack! Attack! Attack!”, w ciągu ostatniego kwadransa meczu pustoszały. Na jednym z najwspanialszych obiektów świata nikt nie miał złudzeń, że Jose Mourinho zainspiruje drużynę do comebacka w stylu Aleksa Fergusona.
Kiedyś był naprawdę wyjątkowym trenerem, synu. Kiedyś.
No i się spełniło 🙂
Ja bardzo lubię Mourinho, doceniam jego historię, chociaż nie ukrywajmy, że nigdy nie będzie wśród ludzi, którzy wpłynęli znacząco na taktykę piłki nożnej. Ma on jednak w sobie to coś: łobuzerstwo, przekorę, inteligencję, które mogą uwodzić. Niestety z wiekiem, jak to zwykle bywa, niektóre cechy zaczynają być męczące. Szczególnie w piłce, która zmienia się coraz szybciej, a Jose przy swoim charakterze pozostaje tym samym konserwatystą. A nawet wydaje się, że coraz mniej ufa piłkarzom. Jego potyczki słowne stają się nie na miejscu, są rzucane w próżnię, powtarza bowiem tę samą tyradę od kilku lat. W zespołach, gdzie potrzebna jest swoboda taktyczna kilku piłkarzom, on gra jakby miał ten sam Inter.
Szkoda też, że pewnie nadal świetnie analizuje przeciwników, ale mając skład jak w United, nie chce narzucić przeciwnikowi swoich warunków. Nadal wyczekiwanie, kontra, czekanie na odpowiednią sytuację w meczu. Już jednak nie jest tak łatwo utrzymać czyste konto, jak w 2004 roku. Trudno wygrać mecz 1:0, 2:0, oddając piłkę przeciwnikowi.
Chyba czas na odpoczynek dla Jose, jego kariera związana była z United, wypłynął tam z Porto, w Chelsea to z United grał pierwszy mecz, ale czas – mam też taką nadzieję – na mniejszy klub albo jednoroczny urlop: wino, słońce, kasety VHS z meczami Guardioli i Kloppa.
Co ciekawe szybko lecący czas w piłce przez ostatnią dekadę, wykończył też Beniteza. Dwóch managerów, którzy trafili do Anglii w tym samym czasie, kwestią przypadku było, że znaleźli się w niebieskiej części Londynu i czerwonej Liverpoolu, bo obydwaj byli blisko tej drugiej:)
Osobiście nie lubię Mou przede wszystkim za jego bufonadę. Obserwując grę drużyn, które prowadził dostrzegłem pewną powtarzalność i zapewne dostrzegli to też jego adwersarze i nauczyli się z tym grać, a on nie potrafi obiektywnie ocenić, że jakiś temat się wyczerpał i poszukać nowej drogi. Nie uczy się, nie wyciąga wniosków. Cóż, Lukaku nie będzie Drogbą, a przynajmniej się na to nie zanosi, tak samo jak Scholes nie będzie Modriciem, a on sam czerwononosym…
Ja to już tak jednym okiem śledzę losy Mou w MU, bo jakoś od początku w tym połączeniu coś mi nie pasowało… Konferencje i wywiady dawno sobie odpuściłem, no chyba, że tak zabawne jak ta ostatnia – jakieś absurdalne tłumaczenia i zawinięcie się zanim do ludzi dotrze, że plecie bez sensu… Zabrakło tylko argumentów w stylu mieliśmy modniejsze stroje i bardziej wyrafinowane zagrania 🙂 Całe to gadanie o zdejmowaniu presji z drużyny, kłótnie z piłkarzami, zmiany pozycji, coś czarno to widzę… Wpisuje się to świetnie w tę przepowiednie siedmiu lat chudych 🙂
No i przyszedł czas na typy na najbliższą kolejkę, dopiero początek, więc wróżenie z fusów:
Lisy – Liverpool zaryzykuję 1X
Brighton – Fulham 2 mam wrażenie, że ten Fulham jeszcze Nas pozytywnie zaskoczy
CFC-Wiśnie X2 szczęście ma to do siebie, że kiedyś się kończy
CP-Święci 1 ciężka sprawa, ale jednak gospodarze powinni być bardziej zdesperowani
Toffiki – Huddersfield 1, ale gdzieś remis dorzucę, bo ten Everton jednak jest tradycyjnie niepewny, a i z obroną u nich krucho
WHU – Wilki 1 trzymam kciuki za Wilki, ale te Młoty muszą w końcu wygrać
MC – Sroki 1
Cardiff – Arsenal 2
Burnley – MU 2 jak nie z Burnley to z kim?
Watford – Tott 2 imponujący start gospodarzy, ale ta seria musi się skończyć
Jakoś tak za gładko wyszło, więc pewnie nic z tego nie będzie, ale pierwsze koty za płoty 🙂
Lisy vs L’pool owszem jest meczem, gdzie można poszukać niespodzianki, tylko kurs na podejmowane ryzyko jest jak dla mnie niewystarczający, może lepiej zagrać 2 + HC 1:0.
Brighton – FFC w tego typu meczach wolę grać X.
Che – Wiśnie tu akurat myślę, że spokojne 1, lecz kurs zniechęca do podejmowania jakiegokolwiek ryzyka, a takie zawsze istnieje.
CP – Święci – CP bardziej zdesperowani? hm, chyba nie ten etap rozgrywek, też wolę zagrać X.
Toffiki vs Hudds czy rzeczywiście Eve jest tak dużym faworytem jak przewidują booki swoimi kursami? chyba odpuszczę, ale bardziej skłaniałbym się, żeby tu zagrać X2 niż w meczu Lisy – Liv 1X
Młoty – Wilki też 1
City vs Sroki spokojne 1 ale typ tylko dla zabawy nie dla pieniędzy, nawet HC 0:1 nie daje satysfakcjonującego kursu
Cardiff – Gunners 2 + HC 1:0 dla poprawienia kursu
Burnley – MU teoretycznie MUszą choć nie przekonują, większe profity daje zakład 1 i jeszcze go przemnożyć, że MOu jest od poniedziałku na zasłużonych wakacjach, w końcu ma doświadczenie w zdobywaniu pucharów w tu trzeba kogoś od ratowania przed relegacją, hm Big Sam.
Wat – Tot 2 to wygląda zbyt pięknie, Szerszenie są tak ich natura niebezpieczne. W ostatnich latach te konfrontacje kończyły się dla Tott bardzo mile, ale jak wiadomo nic nie trwa wiecznie. Wolę tego meczu nie obstawiać.
me262schwalbe
ale żeś mnie rozbawił, dzięki!
„…Scholes nie będzie Modriciem”
przypomnij mi proszę co Modrić wygrał w Anglii?
przypominam Tobie że najwięksi i najlepsi pomocnicy w czasach kiedy grał Scholes tacy jak Xavi, Iniesta, Viera czy napastnicy jak Henry uważali Paula za najlepszego.
Czy dzisiaj ktokolwiek tak uważa w stosunku do Modricia? Jego Chorwacja właśnie dostała lanie od Hiszpanów 6-0, haha, nawet jego koledzy z Realu czy z Barcelony nie stawiają go na pierwszym miejscu 😀
Wydaje się że w Twoich mokrych snach Modrić jest najlepszy, więc niech tak będzie ale tylko w Twoich!
A jak Modrić dostanie ZP, a jest to wcale możliwe, już dostał od UEFA nagrodę piłkarza sezonu, aż Krystian wyrzucił Snikersa i nie zaszczycił gali z zaskoczenia, to uderzysz się w pierś? Wiesz
Jeśli pytasz, co wygrał w Anglii, to odpowiem że dokładnie tyle co Kane, Ali i reszta gwiazd dzisiejszego Tottenhamu. natomiast jest to mało istotne, bo ogólnie na niwie klubowej, i co szokujące, na reprezentacyjnej, Modrić osiągnął tyle, że Scholes może się wyłącznie pochylić i buty czyścić.
Jeśli zaś chodzi o błyskotliwy argument o 0:6 Hiszpanią – gdy ta sama Hiszpania wygrała mundial, na jesieni przegrała z Argentyną 1:4 i Portugalią 0:4. Ciekawe że wtedy ludzie byli mądrzejsi i nie dorabiali do tego kretyńskich tez 😉
przecinek,
jak słyszymy, że Scholes jest najlepszy to w tym momencie chyba trzeba raczej kończyć dyskusję,, jak w przypadku tego argumentu o Hitlerze 🙂 no nie przekonasz wyznawców 🙂
Tak naprawdę to nie. Taktycznie Mou ogarnia, problemem jest zaangażowanie piłkarzy United, tempo z jakim rozgrywają spotkania.
IMO to kwestia mentalna jest problemem Mou. Kiedyś się mówiło, o „żołnierzach Mourinho”, gościach którzy poszliby za nim w ogień. Teraz? Jose wyciera sobie gęby piłkarzami United, wycierał sobie piłkarzami CFC, z Realu wyleciał przez konflikty w szatni. Możesz mieć najlepszy plan, ale nic z niego nie będzie, jeśli podwładni nie chcą go realizować.
No to ten młody, pełny wiary, poukładany zespół będzie miał okazję się sprawdzić – UEFA wylosowała, czy też dobrała mu, Barcelonę, Inter i PSV – to jest prawdziwa grupa śmierci.
A United? Cóż, jak to mówi staropolskie przysłowie „ch…, ale stabilnie” – postfergusonowskiego bezkrólewia ciąg dalszy.
Najbardziej boli fakt, że Klopp, którego zatrudnienia byłem gorącym fanem od momentu ogłoszenia przejścia na emeryturę przez Fergiego, gra w Poolu dokładnie taki football, do jakiego Fergi przyzwyczaił w United. Oczywiście mam tu na myśli efektowną grę z kontry i gryzienie murawy, a nie seryjne przeżynanie finałów 😉 😛
A Spursi? No cóż, Panie Michale, ja bym się dopatrywał zalety w takim okienku transferowym – status quo daje bezcenną stabilizację w drużynie, która w zasadzie w dzisiejszych czasach nie występuje. Szansa na to żeby drużyna okrzepła, zgrała się ze sobą i ustabilizowała jest nader rzadka. Taki bezruch transferowy może im jeszcze wyjść na dobre.
Jakoś dziwnie jestem spokojny o ten młody, pełen wiary poukładany zespół, przynajmniej jeśli chodzi o etap grupowy. Nawet terminarz jest sprzyjający (ostatni mecz z teoretycznie najgroźniejszym rywalem być może okaże się towarzyskim). Poch po grupie z CSKA, Leverkusen i Monaco (wtedy nikt jeszcze nie wiedział, że są czarnym koniem) odrobił lekcję na kolejny sezon. Zobaczymy na wiosnę czy odrobił lekcję z Juve, czy w systemie play-off (FA Cup też jest dobrym przykładem) również potrafi osiągać sukcesy, bo niestety na razie wygląda to dość słabo. Bardziej obawiam się konfrontacji z Młodymi Chłopcami, Nietoperzami i Starą Damą, bo bardzo chciałbym zobaczyć komplet angielskich klubów w kolejnej fazie LM. Choć zrozumiem też, że Mou jeśli dotrwa do grudnia, to wyjaśni wszystkim, że najważniejsze dla niego jest udział w przyszłorocznej LM i dlatego od początku nastawiał się na zdobycia 3-go miejsca w grupie, a tędy prowadzi najłatwiejsza droga do wyznaczonego celu. Po co odkrywać Amerykę jak ma się sprawdzoną drogę…
erictheking87
ale Klopp nie chciał United. Podobnie Guardiola, Ancellotti i reszta tych najlepszych. A Jurgena futbol można oglądać ale czy coś wygra w Anglii? 😀
Jak patrzę na kolegi wypowiedzi, to czekam na stwierdzenie że Juve, Bayern i Real ssą, bo nie wygrali nic w Anglii.
Co się stało z zapowiedzią sezonu? Zawsze Pan mial najciekawsze dotyczące premiere league…
Może tym razem pójdzie lepiej, choć na kokosy nie liczę, bo i wielkich niespodzianek nie przewiduję, na siłę staram się je wygenerować 😉 :
Tottenham – Liverpool choć remis byłby tu wynikiem z wyboru jest zbyt oczywisty, więc zaryzykuję 1
Bournemouth – Leicester podobnie jak wyżej, ale również spróbuję 1
Chelsea – Cardiff cieżko typować cokolwiek poza 1
Huddersfield – Crystal Palace jednak 2 jako mała niespodzianka
Manchester City – Fulham za wysokie progi – 1
Newcastle – Arsenal gdzieś trzeba poszukać niespodzianki 1 z Xzwrot
Watford – Manchester United X, ale na pojedynczym kuponie zaryzykuję 1, w końcu to Watford to 3 siła BPL 🙂
Wolves – Burnley tu również poszukam niespodzianki 2 Xzwrot
Everton – West Ham tu po prostu zagram wbrew logice x2
Southampton – Brighton X dla podwyższenia ogólnego kursu
dodatkowo wyślę kupon 4 z 6 z remisami Świętych, Toffików, Srok, Orłów i Lisów oraz Kogutów – pewnie jak na złość będzie to kolejka bez remisu 🙂
No fakt, typy ostatniej kolejki były bardzo ślepe, co nie znaczy, żeby zaraz zaniechać kolejnych…
Tot – Liv ja z kolei remis bym wykluczył, albo Klopp znajdzie sposób na Pocha albo na odwrót, lepszy kurs jest na Tot ale kilka kuponów z 2 też poślę.
Wiśnie – Lisy też 1
Che – Cardiff podobnie jak MC – Fulham nie do obstawienia (nawet z Handicapem) chyba, że ktoś ma mocną czutkę na sensację.
Hudds – CP spróbuję X
Sroki – Armatki 2 coś mi się wydaje, że Ars jakby się rozkręcał a i Emery może jest właściwą osobą jako szkoleniowiec Ars.
Wat – MU tutaj akurat myślę identycznie.
Wolves – Burnley wolę zagrać X
Eve – WHU pełna 2
Łatwo jechać Mourinho ale nikt nie zauważył lub nie chciał zauważyć że od dwóch lat Ed Woodward nie kupił Jose prawego pomocnika? To nie Jose kupuje zawodników, niestety, dlatego MUsimy cierpieć widząc kompletny brak zaangażowania i/lub gwiazdorzenia Martiala lub Pogby którym agenci zrobili z resztek mózgu wodę sodową…
Tak, Mourinho pozwolił na odejście wszystkim tym którzy nie chcą grać ale to nie jego wina że prezes nie potrafił ich sprzedać żeby uwolnić tygodniówki na nowych graczy.