Arsene for England

Czy przyznawałem się już do posiadania wideo „Arsenal Classic Victories Over Spurs”? Z pewnością dzisiejszy mecz znajdzie się na jednym z wydań poprawionych – z mnóstwa powodów. Nie tylko dlatego, że chodzi o w pełni zasłużone, przekonujące zwycięstwo Kanonierów nad największymi rywalami, odniesione w rozmiarach kojarzących się raczej z wczesną, nie zaś schyłkową erą Wengera. I nie tylko dlatego, że ewentualna porażka Arsenalu miała być potwierdzeniem tezy o trwałej zmianie układu sił w północnym Londynie. Także, a może przede wszystkim dlatego, że ten mecz odbył się w najważniejszym momencie sezonu – na 12 kolejek przed końcem, po serii upokarzających klęsk, pieczętujących odpadnięcie Arsenalu z Pucharu Anglii i (niemal na pewno) z Ligi Mistrzów. Dokładnie rok temu Kanonierzy przegrali finał Pucharu Ligi, rozpoczynając długą serię wpadek na wszystkich frontach. Czy dziś coś podobnego czeka Tottenham, a Arsenal przeciwnie: z każdym kolejnym meczem zacznie udowadniać, że pogłoski o końcu ery Wengera były przedwczesne?

Nie wykluczałbym takiego scenariusza przede wszystkim dlatego, że to zwycięstwo – odniesione w takich rozmiarach i w takim stylu – było jednak niespodziewane. Trochę przed tym meczem czytałem: wiem, jak obawiali się kibice Kanonierów i z jaką niepewnością wychodzili na Emirates piłkarze tej drużyny. Arsene Wenger przyznał to zresztą na pomeczowej konferencji, ale nawet gdyby twierdził, że było inaczej, błąd z 4. minuty, po którym Tottenham wyszedł na prowadzenie, przeczyłby jego słowom.

Mógłbym w tym miejscu rozpocząć łatwe psychologizowanie, że zbyt szybko objęte prowadzenie uśpiło gości, a karny z kapelusza (mam doprawdy dość nurkującego Bale’a…) dał im fałszywe poczucie, że oto worek z bramkami się rozwiązał i za chwilę każdy z nich wpisze się na listę strzelców. Nic z tych rzeczy. Nawet jeśli przed meczem myślałem, że jego losy rozstrzygną się w głowach piłkarzy Arsenalu, po meczu widzę, że rozstrzygnęły się w głowie menedżera rywali, Harry’ego Redknappa. Coś mi się zdaje, że on również psychologizował: mając poczucie, że Arsenal jest w kryzysie, postanowił zagrać o pełną pulę, wystawiając dwóch napastników, a na prawej pomocy nieprzesadnie angażującego się  grę obronną Krajnczara. Rozumiem oczywiście, że Chorwat miał schodzić do środka, gdzie w ten sposób miało dochodzić do konfrontacji trzech na trzech (teoretycznie Arsenal miał w centrum o jednego piłkarza więcej), myślę jednak, że ten efekt łatwiej byłoby osiągnąć cofającym się van der Vaartem – który skądinąd biegałby więcej i częściej próbowałby wślizgów niż mało aktywny Saha, a na prawym skrzydle mógłby wówczas hasać Lennon. Problem w tym, że mecz rozstrzygnął się właśnie przy bocznych liniach: tam, gdzie Tottenham zwykle bywał zabójczy, a gdzie dziś szaleli nieniepokojeni Gibbs i Sagna – zwłaszcza ten ostatni, do spółki z Walcottem, nękał osamotnionego Assou-Ekotto.

To punkt pierwszy, który zobaczyć trzeba zanim się zacznie podnosić klasę van Persiego, dostrzegać cudownie odzyskaną skuteczność Walcotta (co zrobił ten człowiek w pierwszej połowie, kiedy zamiast – nieobstawiony – popędzić na bramkę, postanowił oddać piłkę pilnowanemu przez obrońców van Persiemu?) albo pracowitość Rosickiego. Punkt drugi zaś, to frustracja Redknappowym entuzjazmem: wydawałoby się, że mając 10 minut do przerwy i prowadząc dwiema bramkami, powinien przypomnieć piłkarzom o bezcennej umiejętności  utrzymywania się przy piłce, zamiast dalej przyglądać się tej radosnej jeździe bez trzymanki. Owszem, kiedy w 36. minucie Gareth Bale złamał po raz kolejny wysoko ustawioną obronę gospodarzy i zdecydował się na strzał zza pola karnego zamiast podania do biegnącego po prawej stronie niepilnowanego napastnika, mogło być 3:0 – rzecz w tym, że 3 minuty później zrobiło się 1:2. I że nie da się powiedzieć, iż dopiero wtedy Arsenal złapał wiatr w żagle: on go miał cały czas, bo w tamtym okresie cały czas miał piłkę, którą jego pomocnicy operowali tak dobrze, jak nienajlepiej tym tazem robił to Luka Modrić. A myśmy się spodziewali, że futbolówka będzie krążyć od nogi do nogi piłkarzy Tottenhamu aż do końca pierwszej połowy… z van der Vaartem krążyłaby.

Reszta jest sztuką kontrataku. Sztuką asekuracji (której zabrakło, gdy Sandro i Parker zapędzili się zbyt daleko do przodu chwilę przed bramką Rosickiego), sztuką szybkości (której zabrakło również, choćby wówczas, gdy Parker usiłował dogonić pędzącego na bramkę Walcotta), i sztuką zastawiania pułapek ofsajdowych (gapiostwo Kaboula przy drugim golu Walcotta). Co musi martwić kibica Tottenhamu przede wszystkim, to poczucie, że przy każdej z tych sytuacji był czas na przerwanie akcji Kanonierów – i że nie potrafił tego zrobić Ledley King. Nasz bohater, nasza ikona, nasz Człowiek Bez Kolana, spóźnił się w 93. minucie meczu z MC i spóźniał się dzisiaj.

Za tydzień z dziesięciopunktowej przewagi może być czteropunktowa: na White Hart Lane przyjeżdża mistrz Anglii, o którego dzisiejszym zwycięstwie nad Norwich – to w zasadzie powinien być temat osobnego wpisu – przesądziły gole Paula Scholesa i rozgrywającego swój DZIEWIĘĆSETNY mecz w barwach MU Ryan Giggs. Sezon bynajmniej nie ma się ku końcowi, a z punktu widzenia Tottenhamu przerwa na kadrę wypada w fatalnym momencie. Harry for England? Na miejscu FA zadzwoniłbym najpierw do Arsene’a.

116 komentarzy do “Arsene for England

  1. ~QoS

    „a gdzie dziś szaleli nieniepokojeni Clichy i Sagna – zwłaszcza ten ostatni, do spółki z Walcottem, nękał osamotnionego Assou-Ekotto.”Clichy? To on teraz nie kopie piłki po niebieskiej stronie Manchesteru?

    Odpowiedz
  2. ~aapa

    Dramat! Aż szkoda mówić. Bale- beznadzieja, ale na tę chwilę nie zgodzę się co do nurkowania. Szczęsny może nie faulował, ale Gibbs raczej tak.

    Odpowiedz
    1. ~Windom Earl

      Na szczęście karny nie miał wpływu na wynik końcowy. Słaby Tottenham był tłem przez cały!!!! mecz dla Arsenalu. North London is RED!!!

      Odpowiedz
    2. ~Stefan

      A mi się wydaje, że jednak nurek tam był. Nawet jeżeli można było za to podyktować karnego, to nie oszukujmy się Bale bardzo chciał się przewrócić…

      Odpowiedz
        1. ~Witek

          Wzięty w kleszcze? Yyyy, przez kogo? Gibbs wziął go w kleszcze jedną nogą czy Szczęsny, który go nie dotknął? Ewidentny nurek. Wstyd.Całe szczęście, że to nie przesądziło o wyniku meczu. Dobrze także dla samego Bale’a, bo w tej chwili mało kto o sytuacji mówi.

          Odpowiedz
          1. ~dziaam

            Owszem, nurkował, ale sytuacja bya tak wybitnie sprzyjająca, że chyba nie znam gracza, który w takiej sytuacji zachowaby się inaczej. Obrońca we wślizgu za plecami, bramkarz nie sięgnął piłki i zostawił ręce – może ktoś podać nazwisko piłkarza, który w tej sytuacji by się nie wywrócił? Poważnie pytam, ja nie jestem w stanie ręczyć za nikogo.

          2. ~Witek

            Okoliczności sprzyjające, ale nurek pozostaje nurkiem. Nie mam pojęcia, jak zachowaliby się inni. Wiem, jak zachował się Bale. Stracił w moich oczach wiele. Uważałem go wcześniej za takiego bezkompromisowego grajka harującego przez 90 minut. Ostatnio zaczął aktorzyć. Michał też to zauważył. Może zależy mu na transferze do Barcy, więc się próbuje dostosować do realiów gry w Primera Division? 😉

          3. ~dziaam

            > Wiem, jak> zachował się Bale. Stracił w moich oczach wiele.No ale dasz radę podać przykad grajka, który nie wykorzystałby okazji na pewny rzut karny? > Uważałem go wcześniej za takiego bezkompromisowego grajka> harującego przez 90 minut. Ostatnio zaczął aktorzyć.Jedno drugiego nie wyklucza.> Może zależy mu na transferze do> Barcy, więc się próbuje dostosować do realiów gry w> Primera Division? ;)Do Barcy się nie nadaje ze swoją dokadnością podań, ale już w Valencii – jako taka lepsza wersja Mathieu – mógby się sprawdzić. Poza tym teza o natężeniu takich zachować w PD znacząco większym niż PL nie jest poparta niczym niż paroma filmikami z el classico, a to jednak żaden dowód. Moja teza jest taka: mając 100% szansę na wywalczenie bramki lub karnego, każdy piłkarz się przewróci. No, może 99% piłkarzy.

          4. ~alasz

            Jasne że sie specjalnie wywrócą, prosty rachunek, jak sie uda to jest karny a może i nawet czerwona, jak się nie uda, to najgorzej dostanie żółtą, albo dużo prawdopodobniejsze-nic.Pytanie brzmi, dlaczego możemy karać faule, chamskie ataki, przekleństwa i wyzwiska bazując na powtórkach wideo, nie możemy wypleniać nurkowania? Dostałby 5 spotkań kary i wszyscy zawodnicy do rachunku kalkulacji dokładali by kare za nurkowanie. Teraz może wygrać dużo, bez żadnych konsekwencji.Co do PD, ludzie poza el classico ogladali barcelone w LM, tam tez pokazywali co potrafią.

          5. ~Witek

            Słuchaj, nie jestem Ci w stanie podać przykładu takiego grajka, który nie wykorzystałby szansy na podyktowanie karnego. Nie siedzę w ich umysłach. Nie chce mi się szukać, ale parę takich sytuacji widziałem, kiedy gracz szarpany za koszulkę czy popychany nie przewraca się tylko gra dalej.Nie rozumiem poza tym pewnej sprawy. Co znaczy, że to była pewna okazja na rzut karny? Czymś innym jest wykorzystanie kontaktu z nogą przeciwnika i przewrócenie się o nią, pomimo tego, że można by się na nogach utrzymać – tu wykorzystuje się było nie było błąd przeciwnika (np. sytuacja z też moim zdaniem niesłusznie podyktowanym karnym na Welbecku). Welbeck wykorzystał nogę Ivanovica i się o nią przewrócił. To jestem w stanie zaakceptować. Ale czymś innym jest to, co zrobił Bale. Tutaj kontaktu nie było. Było to zwykłe oszustwo. O co się przewrócił? O powietrze.Tak się składa, że oglądam sporo piłki hiszpańskiej. Nieprawdą jest, że aktorzenie dotyczy tylko Gran Derbi. Nurkowanie i symulowanie kontuzji jest tam o wiele częstsze niż w PL. Celowe wykartkowywanie się to kolejna sprawa.

          6. ~dziaam

            > Nie chce mi się> szukać, ale parę takich sytuacji widziałem, kiedy gracz> szarpany za koszulkę czy popychany nie przewraca się tylko> gra dalej.Chwała mu za to, ale z tego co ja obserwuję im większa szansa na podyktowanie karnego lub zdobycie bramki, tym mniej skrupułów ma zawodnik, niezależnie w której gra lidze.> Welbeck wykorzystał nogę Ivanovica i> się o nią przewrócił. To jestem w stanie zaakceptować. Ale> czymś innym jest to, co zrobił Bale. Tutaj kontaktu nie> było. Było to zwykłe oszustwo. O co się przewrócił? O> powietrze.Dla mnie niewielka różnica. Gra jest szybka, Gibbs jechał za Balem na wślizgu (może nawet był między nimi jakiś kontakt), Szczęsny zostawił ręce przed Balem, więc Walijczyk to bezczelnie wykorzystał. Z punktu widzenia nurkującego jest to dokładnie takie samo zachowanie jak celowe potknięcie się o cudzą kończynę, jedynie sędzia może mieć łatwiej/trudniej coś ocenić.> Tak się składa, że oglądam sporo piłki hiszpańskiej.> Nieprawdą jest, że aktorzenie dotyczy tylko Gran Derbi.> Nurkowanie i symulowanie kontuzji jest tam o wiele> częstsze niż w PL. Być może, ale statystyk nie masz. Zresztą post Alasza powyżej może stanowić częściowe wyjaśnienie. Moim zdaniem im wątlejszy zawodnik tym częściej się będzie przewracał (Ronaldo nabrał sporo masy podczas pobytu w Manchesterze). Drobny zawodnik bazujący na technice nie cierpi tracić piłki na rzecz dryblasa, których go przepchnie, albo mocniej machnie nogą. Stąd moim zdaniem przesadne reakcje i prowokowanie sędziego do gwizdania takich zagrań. Swoje racje mają obie strony – silny się wkurza, że trącony cherlak upada, a cherlak się wkurza, że gorszy technicznie zawodnik używa siły do odbioru.

          7. ~alasz

            > Drobny zawodnik bazujący na technice nie cierpi tracić> piłki na rzecz dryblasa, których go przepchnie, albo> mocniej machnie nogą. Stąd moim zdaniem przesadne reakcje> i prowokowanie sędziego do gwizdania takich zagrań. Swoje> racje mają obie strony – silny się wkurza, że trącony> cherlak upada, a cherlak się wkurza, że gorszy technicznie> zawodnik używa siły do odbioru.Są ustanowione przepisy, w ich granicach trzeba operować. Jesli zawodnik A ma przewagę fizyczną, to po to ją ma by z niej korzystać. Jeśli zawodnik B ma przewagę techniczną to musi robic z niej użytek. Jeden i drugi powinien starać sie wykorzystać swoje atrybuty i eksponować wady rywala, wszystko w granicach przepisów.Siłowy zawodnik ma przewagę w pojedynku kontaktowym i do takiego musi darzyć, technik, ma przewagę umiejętności i właśnie rozegraniem ma przejść rywala. Na tym polega piekno gry, na różnych podejściach do tego samego sportu i kombinowaniu jak wygrać.Problem tkwi w tej granicy, co wolno a co nie, tutaj niestety jest róznie, jeden arbiter pozwala, drugi nie.

          8. ~dziaam

            Silniejszy udaje że nic nie zrobił, słabszy udaje że został sfaulowany. Każdy orze jak może.

  3. ~RW

    Co do samego meczu. Dzisiaj Tottenham zagrał bardzo słabo w prawie każdej formacji – tak słabo, że aż odnosiło się wrażenie, że to Tottenham przeżywa kryzys, a z kolei Arsenal jest wyżej w tabeli i walczy o trofea. Na szczególne wyróżnienie zasłużył Modric, Parker i BAE – cała trójka zagrała najgorszy mecz w tym sezonie co przełożyło się na niedokładne podania, brak asekuracji i pressingu i utrzymywanie się przy piłce. HR przegrał mecz na własne życzenie, wystawiając tak ofensywny skład i nie reagując w porę na wydarzenia boiskowe. Poza tym widać było jakąś blokadę mentalną – czyżby piłkarze Redknappa zapomnieli, że rok temu potrafili wygrać na Emirates?Nie zgodzę się co do Gibbsa – dzisiaj zagrał co najwyżej średnio. Przy pierwszej i drugiej bramce miał spory współudział, a w ofensywie nie miał wiele zasług.Żarcik na końcu notki z Wengerem jako trenerem reprezentacji Anglii – pierwsza klasa – 🙂

    Odpowiedz
    1. ~Stefan

      Ciekawe jak ta porażka odbije się na piłkarzach Spurs – zacisną zęby i za tydzień zagrają jeszcze lepiej niż do tej pory nas do tego przyzwyczaili, czy przegrają mecz jeszcze zanim wyjdą na murawę?To jest to o czym mówiłem w kontekście Spurs – w końcówce sezonu oprócz tego jak dobry jesteś liczy się jeszcze doświadczenie w wygrywaniu. To cholerne doświadczenie, które ma United, grające dziś słaby mecz, ale potrafiące w kluczowym momencie przeprowadzić kilka naprawdę groźnych akcji w tym tą jedną kończącą się bramką.Jeżeli za tydzień Spurs przegrają z United najprawdopodobniej odpadną z wyścigu o tytuł, a wtedy pojawi się presja ze strony Arsenalu i Chelsea – walka o miejsca 3 i 4 będzie niesłychanie emocjonująca.Jeżeli wygrają to City wyjdzie praktycznie niezagrożone na ostatnią prostą, a Tottenham będzie prawie spokojny o LM.P.S. – Arsenal to doprawdy zaskakująca drużyna. Nie postawiłbym złamanego grosza na to, że strzelą pięć bramek przegrywając dwoma. To do nich nie podobne

      Odpowiedz
      1. ~me262schwalbe

        Koguty już odpadły z wyścigu o tytuł; ostatnio mówiliśmy, że nie ma co się oglądać do tyłu tylko patrzeć w górę, a tu wystarczy jeden mecz i jednak trzeba patrzeć za siebie i pilnować swojej pozycji.

        Odpowiedz
        1. ~Stefan

          Dwanaście kolejek do końca – jeszcze sporo może się wydarzyć, a oba kluby z Manchesteru mają przed sobą trudne spotkania. Zawsze może się wydarzyć coś nieoczekiwanego – to BPL.Tym niemniej – Spurs nie mogą sobie pozwolić na gubienie punktów. Gorzej, na tym etapie sezonu nikt sobie na to pozwolić nie może – dlatego pewnie będzie padać coraz więcej zaskakujących wyników. Jednych presja zmobilizuje podczas gdy innym zwiąże nogi

          Odpowiedz
          1. ~alasz

            MU po sursach mają jeden mecz z city i z Sunderlandem. To tyle jeśli chodzi o pierwszą 10 tabeli :DTerminarz jest nam na ręke, trudne mecze w większości zostały rozegrane.

  4. ~dark

    Może nie będzie tak źle- Arsenal jedzie na niewygodne Anfield(dodatkowo rozanielone zdobycie Pucharu Pocieszenia), a Chelsea na The Hawthorns. Jeśli Tottenham dostanie takie prezenty jak dziś rozdawał Evra, to spokojnie będą mogli dopisać do swego konta trzy punkty. Chyba, że dziura po Parkerze będzie nie do załatania…

    Odpowiedz
  5. ~piruuj

    Taka ciekawostka:Manchester United po II WŚ rozegrał 3492 mecze. Gole strzelone przez dwóch najstarszych graczy MUFC w okresie powojennym padły w tym samym meczu. Ciekawe którym. 🙂

    Odpowiedz
  6. ~me262schwalbe

    Jestem coraz bardziej rozczarowany postawą Modricia w tym sezonie; czy nie lepiej było zrobić interes życia i opchnąć go Romkowi? Fakt ciężko byłoby go zastąpić, może VdV, może big Tom (choć on ma cały sezon z głowy), jest jeszcze Krajcar i do niedawna był Pienaar. Harry również nie spisał się w tym meczu, najpierw mocne ograniczenie pola manewru już w przerwie i umówmy się zmiany raczej nieudane, a zmiana Ledleya na Dawsa to mniej więcej jak rzucenie ręcznika na boisko.Bale istotnie przynurkował (skąd mu się to wzięło?), co jak na razie i tak nie oddaje nie odgwizdanych na nim fauli, dlatego na razie daleki jestem od rozdzierania szat.Kiedyś wysunąłem tezę, że sędziowie oddają Kogutom zaszłości wtedy, kiedy oni zupełnie tego nie potrzebują, jak dotąd myślałem tylko w innych okolicznościach.Gunnersom gratuluję i z całego serca życzę niech zapomną o pierwszych 40 min i niech zagrają z Milanem jak ostatnie 50 minut i wystarczy.

    Odpowiedz
    1. ~Stefan

      Fajnie by było gdyby wszystkich zaskoczyli i awansowali. Gdyby zagrali na dzisiejszym poziomie, to wcale awans nie byłby niemożliwy.Wreszcie zaskoczył Walcott – to może być wielki bonus dla Arsenalu na pozostałą część sezonu jeżeli utrzyma formę dłużej niż na kilka meczy

      Odpowiedz
      1. ~me262schwalbe

        Z tym, że Theo zaskoczył, to bym się wstrzymał przynajmniej do następnego meczu, gdyż jeszcze w pierwszej połowie z Tott co najmniej cztery razy spalił na panewce nieźle zapowiadające się akcje Gunnersów, choc niewątpliwie druga połowa doda mu pewności.

        Odpowiedz
    2. ~alasz

      > Bale istotnie przynurkował (skąd mu się to wzięło?), co> jak na razie i tak nie oddaje nie odgwizdanych na nim> fauli, dlatego na razie daleki jestem od rozdzierania> szat.Kiedyś to samo pisałem o Ronaldo, też jak go niemiłosiernie kosili było cacy a jak sobie symulował to poematy pisano o każdym nurku.Rożnica między zawodnikami? Ronaldo z symulanta ewoluował w dość uczciwego gracza, Bale zmierza w zupełnie innym kierunku.Co do modricia to sie zgadzam, każdy ma swoją cene, a Chorwat nie jest graczem za 40 mln funtów.

      Odpowiedz
      1. ~rusinka1987

        Chyba nie oglądałeś wczorajszego meczu Rayo – Real i tego jak cudownie i uczciwie nurkował w polu karnym Ronaldo.

        Odpowiedz
        1. ~alasz

          Spotkania rzeczywiście nie widziałem, choć fenomenalna bramke juz tak. Nie oceniam po jendym meczu tylko w przekroju lat. 18 ronaldo padał na murawę bardzo czesto, by nie powiedzieć że spędzał tam większość meczu. Po 3 sezonach w MU sporo sie poprawił, nie był święty, ale robił to sporadycznie ( każde mu wypominano i wyolbrzymiano stąd opinia), ostatnie lata na OT były bardzo dobre w jego wykonaniu pod tym względem, zrobił wielki postęp.

          Odpowiedz
          1. ~rusinka1987

            To, że zrobił jakiś tam postęp nie udowadnia mi niczego. Ciągle symuluje, a że robi to w mniejszym stopniu nie zmienia mojego zdania o nim w tej kwestii. Zobacz jaki postęp zrobił Rooney, kiedyś też ciągle się wykładał…

  7. ~Granit

    Piękny finał na Wembley. Jak zwykle w przypadku finału z udziałem LFC było dramatycznie. Wiadomo, że z przebiegu gry i statystyk Liverpool był dużo lepszy, ale brawa dla Cardiff za walkę do samego końca. Karne również bardzo emocjonujące, no i ten dramat kuzyna Gerrarda na sam koniec – żal faceta, ale w porównaniu do tego jak strzelił Adam to nie ma się czego wstydzić 😉

    Odpowiedz
    1. ~Stefan

      Z której strony Liverpool był dużo lepszy? Cardiff walczyło z LFC jak równy z równym. Liverpool nie bardzo miał pomysł na grę, cała ofensywa The Reds jak zwykle bezzębna. Bramki wpadły, ale równie dobrze mogły nie wpaść – nie były to wypracowane 100%, klarowne okazje. A karne, no cóż – loteriaPisanie po takim meczu, że Liverpool był dużo lepszy jest nie fair w stosunku do Cardiff. Ja bym raczej powiedział, że mieli więcej szczęścia.

      Odpowiedz
      1. ~alasz

        Byli lepsi, przecież mieli więcej dośrodkowań, a w liverpoolowskiej filozofii dośrodkowanie to szansa strzelecka, jestem w stanie sie założyć że dalglish uważa że gole są liniowa funkcją dośrodkowań.Finał sam w sobie bardzo słaby, mecz na bardzo niskim poziomie (choc piłka latała na wysokim pułapie), brak pomysłu, brak kreatywności, nie moge sobie przypomnieć jednej ciekawej akcji, jednego nietuzinkowego podania. Tradycyjnie rożne i wolne mocno bite w pole karne i przepychanie się, jak to LFC. Nie jest to mecz który się dobrze ogląda.Rozegranie w środku pola? po co, mam piłke to długa na carrolla. FOOTball-nazwa zapewne nie przypadkowa, ale niektórzy są zwolennikami grania głową, nie mylić z graniem z głową.

        Odpowiedz
        1. ~Granit

          Pisząc wcześniejsy komentarz myślałem sobie już o waszych „mądrych” odpowiedziach. Nawet gdyby było 10:0 to byście powiedzieli, że LFC wygrał o włos. Żal mi was chłopaki. Mecz oglądało się fajnie, było dużo walki i emocji ale oczywiście dla alasza nie działo się nic bo tam grał LFC i koniec. Kiedy następnym razem coś napiszę proszę żebyście nie odpowiadali. Wszyscy, ale nie wy dwaj, bo wasze odpowiedzi są tak przewidywalne, że po prostu mija się to z celem. Nikt nic nie napisał tylko dwa szczekacze MU 🙂

          Odpowiedz
          1. ~alasz

            > Pisząc wcześniejsy komentarz myślałem sobie już o waszych> „mądrych” odpowiedziach. Nawet gdyby było 10:0 to byście> powiedzieli, że LFC wygrał o włos. Żal mi was chłopaki.Było 2-2, wygrane w karnych, o włos, bo walijski zespół dwa razy trafił w słupek. Napisałeś że z przebiegu gry byli dużo lepsi, z czym nie można sie po prostu zgodzić, nie byli, nie stwarzali dogodnych sytuacji strzeleckich, ot ładowali piłki w pole karne cardiff.> Mecz oglądało się fajnie, było dużo walki i emocji ale> oczywiście dla alasza nie działo się nic bo tam grał LFC i> koniec. Było dużo walki, ale ja nie sztuki walki chciałem oglądać, chciałem obejrzeć mecz piłkarski, finał, gdzie obie ekipy grając piłką beda tworzyły spektakl. Nie jara mnie oglądanie wrzutek i przepychanek w polu karnym. Dzis gadałem z kumplem, który sympatyzuje z LFC, nie jest kibicem, ale z ligi angielskiej ich darzy sympatią (acz ja go leczę) i on stwierdził że tego się nie dało oglądać. W kwesti technicznej to na łazienkowskiej sam ljuboja pokazuje więcej.Emocje były, to prawda, w karnych sa zawsze.Kiedy następnym razem coś napiszę proszę żebyście> nie odpowiadali. Wszyscy, ale nie wy dwaj, bo wasze> odpowiedzi są tak przewidywalne, że po prostu mija się to> z celem. Nikt nic nie napisał tylko dwa szczekacze MU :)Kazdy mówi o sobie, ja odpowiadam bo zachwalasz coś co ja chce jak najszybciej zapomnieć i wyrzucić z organizmu, choć oglądałem robiąc projekt, dzięki atrakcjom w spotkaniu, bardziej zaangażowałem się z zadanie, było ciekawsze.Ja jestem przewidywalny w swoich komentarzach o LFC, to prawda, przewidywalny niczym gra LFC.Jak zaczną grac jak na ludzi przystało, nie podnosząc piłki co rusz z placu (nie ma dodatkowych punktów za utrzymywanie piłki w powietrzu, a jeśli polują na ptaki, co chyba robił adam to z mizernym skutkiem), wymieniając podania (sedno gry), pokażą jakieś walory techniczne to od razu zmienię ton wypowiedzi.Swoja drogą, jak to jest że kibice LFC nie uważają swego zespołu za drewniany, a zachwycają sie jak małe dziewczynki na widok kucyka suarezem-czyli bodaj jedynym graczem w klubie z niezła techniką?No ale gratuluje pucharu 😀

          2. ~Stefan

            Rozumiem, że nie potrafisz być obiektywny, bo jesteś kibicem Liverpoolu, ale nie wyzywaj wszystkich wkoło od szczekaczy, bo ani to miłe, ani na poziomie. Gratuluję Liverpoolowi zwycięstwa, bo gratulacje się im należą, zdobyli trofeum. Szczęśliwie, ale to nie ma znaczenia – bo szczęście sprzyja lepszym. Byli lepsi – o włos, ale byli.Jednak stwierdzenie, że Liverpool był DUŻO LEPSZY to po prostu fantazjowanie. Oglądałem mecz i czytałem relację live na LFC.pl – tak już mam, że lubię znać też punkt widzenia kibiców danej drużyny, oto co napisał kibic Liverpoolu piszący tą relację w przerwie po pierwszej połowie:”Koniec pierwszej połowy! Mówiło się, że Cardiff nie odda meczu bez walki, ale i tak ich postawa jest naprawdę zaskakująca. Nie radzimy sobie z pokonaniem dobrze zorganizowanej formacji obronnej rywali, a do tego mamy problem z własną grą w defensywie. W efekcie przegrywamy po pierwszych 45 minutach 0-1 i musimy liczyć na dużo lepszą postawę w drugiej połowie.”Po ostatnim gwizdku regulaminowego czasu gry:”Mieliśmy przewagę w drugiej połowie, odrobiliśmy stratę jednej bramki. Mieliśmy również dużo szczęścia, bo rywale stworzyli sobie kilka dobrych okazji do strzelenia 2. bramki i trzeba przyznać, że przynajmniej jedna z tych akcji powinna zakończyć się bramką. Wynik się jednak nie zmienił i czeka nas dogrywka. Przed nami 30 dodatkowych i z pewnością nie mniej emocjonujących minut.”Nawet kibice LFC nie twierdzą, że Liverpool był DUŻO LEPSZY, ale kiedy ja napiszę, że nie był to jestem „szczekaczem”… taki jest Twój poziom dyskusji. Cóż ja jej nie będę kontynuował. Szkoda nerwów

          3. ~Granit

            No tak, stara forumowa zagrywka. Najpierw cały czas się mądrzyć i zaczepiać, a potem udawać spokojnego, kulturalnego i rzeczowego Stefana/alasza. Doczepiliście się tego „dużo lepszy” i jazda. Akurat ja fanatykiem LFC nie jestem, ale uważam, że im należało się zwycięstwo. A to czy byli dużo czy trochę lepsi to najwidoczniej kwestia gustu.

          4. ~Dezyderiusz

            Ta „lepszość” to chyba faktycznie kwestia gustu – mnie np. też wydawało się, że lfc wcale nie zmiażdżył Cardiff, a gdyby tylko ten Kenny Miller wykorzystał jedną z 3 jego świetnych okazji Liverpool nie miałby na co narzekać. Z drugiej strony, lfc cały czas, kolokwialnie mówiąc „siedziało” na cardiff i bombardowało pole 5 metrów dośrodkowaniami. Karne to zawsze loteria. Tyle w kwestii „lepszości”A co do „szczekaczy MU” – o ile w przypadku Alasza rozumiem takie odniesienie, to do Stefana w ogóle 🙂 Nie bronię nikogo, ale generalizowanie zawsze szkodzi :)pozdrawiam

          5. ~Granit

            No wiadomo 🙂 tak samo jak Johnson mógł strzelić pod a nie w poprzeczkę na początku itp. W statystykach i kombinowaniu jak strzelić gola LFC na pewno był lepszy. Co do Stefana to faktycznie – w porównaniu z alaszem to wspaniały internauta 😉 Pozdrawiam.

          6. ~Stefan

            Pozwolę sobie zacytować swój własny komentarz:”Z której strony Liverpool był dużo lepszy? Cardiff walczyło z LFC jak równy z równym. Liverpool nie bardzo miał pomysł na grę, cała ofensywa The Reds jak zwykle bezzębna. Bramki wpadły, ale równie dobrze mogły nie wpaść – nie były to wypracowane 100%, klarowne okazje. A karne, no cóż – loteriaPisanie po takim meczu, że Liverpool był dużo lepszy jest nie fair w stosunku do Cardiff. Ja bym raczej powiedział, że mieli więcej szczęścia.”Gdzie ja się tu mądrzę i zaczepiam – proszę wskaż mi odpowiedni fragment. Napisałem swoją opinię, którą jak najbardziej podtrzymuję. Liverpool nie był dużo lepszy. Był lepszy minimalnie, miał więcej szczęścia i tyle. Tak jak napisał Ci kolega wyżej wystarczyłoby żeby Kenny Miller wykorzystał którąś ze swoich szans – a miał ich kilka, albo żeby któryś z piłkarzy Cardiff wykorzystał karnego i gratulowałbym dziś zwycięstwa właśnie dla nich.

  8. ~dziaam

    Sympatycy Arsenalu nie powinni przesadnie się jarać niedzielnym wynikiem. Oczywiście pokonanie Tottenhamu niektórych z nich cieszy bardziej, niż pokonanie jakiegokolwiek innego klubu, a ja nie zamierzam nikomu tego prawa odbierać. Ale wczorajszy mecz może już sie nie powtórzyć w tym sezonie.Po pierwsze, fantastyczny mecz zagrał Rosicki i już samo to jest wydarzeniem spektakularnym i niespodziewanym. Ogromną i pożyteczną pracę wykona Benayoun. Walcott by skuteczny. Środek pola Arsenalu by lepszy, niż jego przeciwnika.Powyższe obserwacje stanowią w tym sezonie kuriozum i nie istnieją przesanki sugerujące, że będzie okazja powtórzyć którąkowiek z nich, o ich kombinacjach nie wspominając. Jedno cieszy na pewno – widać ogromną różnicę, kiedy na bokach obrony biegają boczni obrońcy, zamiast środkowych. Jeszcze kilka tygodni temu próby wyjścia spod wysokiego presingu rywala skończyłyby się stratą piki przez Djouru lub Vermeaena, wczoraj utrzymanie piłki na skrzydle przy pomocy szybkich, prostych podań nie stwarzao specjalnych probemow. Można przeboleć brak lub niską skuteczność ofensywnych rajdów pod bramkę przeciwnika, jeśli ma się komfort posiadania na bokach obrony pikarzy z nienaganną techniką użytkową.

    Odpowiedz
  9. ~Witek

    Nie obarczałbym Redknappa za błędy taktyczne (o czym pisze Michał). Przecież zareagował na to, co się dzieje, już w przerwie wprowadzając Sandro i Van der Vaarta. Było 2-2, więc mecz niejako zaczynał się od początku. Już w bardziej zrównoważonym taktycznie składzie. I co? 23 minuty później było 5-2…Co mógł zrobić? Zmiany zrobić już w 30 minucie? A może gdyby Sandro i VDV zaczęli od początku, to nie udałoby się doprowadzić do wyniku 2-0?

    Odpowiedz
  10. ~mw

    nie ma sensu podniecać się jednym meczem, w piłce liczą się serie. Wenger jest wielkim autorytetem, ma gigantyczną wiedzę (kiedyś z nim pogadałem i byłem pod wielkim wrażeniem) ale i Redknapp i O’Neill wydają się lepsi. Zrobili coś wielkiego z czegoś miałkiego i ktoś taki jest potrzebny Anglii. Anglicy od lat uważają się za kandydatów do tytułu, a przecież poza kupionym (wg. Havelange’a) tytułem mistrza świata, są statystycznie słabsi od Polaków. Są niczym spławik czy winda, na pograniczu pierwszej i drugiej ligi światowej, więc potrzebny jest trener, który potrafi wyciągnąć zespół z drugiej ligi do pierwszej, wprowadzić go do czołówki i utrzymać tam, czyli na poziomie ćwierćfinałów/półfinałów/finałów 4-5 dużych imprez z rzędu (w ostatnich 5 Anglicy osiągali trzy razy ćwierćfinał, a gdzie choćby jeden półfinał o finale nie mówiąc???). Wspomniany tytuł (kupiony lub nie) zdobył Ramsey, który stworzył potęgę w przeciętnym Ipswich. Gdy sprzeciętniało ponownie, przyszedł Robson i ponownie stworzył tam potęgę. I nie ma przypadku w tym, że jest drugim najwybitniejszym selekcjonerem. Obaj byli ludźmi, którzy przeciętny team zamienili w mocny poprzez odpowiedni dobór ludzi, dopasowanie ich do ekipy, czyli to czego nie potrafił Capello.PS. I jako specjalista od ligi angielskiej zapamiętaj, bo już widziałem tu kilkakrotnie ten sam błąd – stadion Liverpoolu nazywa się Anfield a nie Anfield Road. To drugie jest drogą prowadzącą do stadionu lub nazwą jednej z trybun.

    Odpowiedz
  11. ~Polaś

    Co do Bale’a to nie wiem, jak można go bronić. Owszem możliwy był kontakt między nim, a Gibbsem, ale na każdej powtórce zza bramki Wojtka widać, jak Bale wypuszcza sobie piłkę i „łapie” kontakt z powietrzem przy dłoniach bramkarza. Co najwyżej bronić można sędziego, że podyktował karnego. Czekam na dzień, w których takie zachowanie pokazane na powtórkach będzie upominane chociaż 1 meczem odpoczynku od piłki. Wtedy na pewno rzadziej zawodnicy wymuszali by karne, bo przecież kamery widzą prawie wszystko.

    Odpowiedz
    1. ~aapa

      Ale co ma udowodnić powtórka zza bramki Szczęsnego? Że Polak nie faulował? No, nie faulował. Zrobił to Gibbs. Lekko, ale zrobił. Nie znam zawodnika, który nie położyłby się w takiej sytuacji. Co prawda nie każdy sędzia by to zagwizdał, ale wielu nie miałoby wątpliwości.

      Odpowiedz
        1. ~aapa

          Oczywiste to jest to, że wszyscy umrą. Można tak pewnie długo, ale moim zdaniem faulował. Do tego wyszedł Szczęsny i całość sprawiała wrażenie „kleszczy”. Każdy piłkarz położyłby się w takiej sytuacji. Więcej, nawet „sokole oko” tego nie rozstrzygnie. Byłoby to strasznie ciekawe obejrzeć taką analizę na stadionie.

          Odpowiedz
          1. ~dziaam

            > moim zdaniem faulował. Dotknął, ale nie faulował, co widać po zakrocznej nodze Bale’a – jak tylko poczuł dotyk, podwinął wykroczną i się wyłożył. Ten dotyk nie miał prawa go wybić z równowagi. Kontakt był, była i ściema Bale’a.> Do tego wyszedł Szczęsny> i całość sprawiała wrażenie „kleszczy”. Każdy piłkarz> położyłby się w takiej sytuacji. Tak też pisałem wyżej, nie znam takiego, który nie wykorzystałby okazji.> Więcej, nawet „sokole> oko” tego nie rozstrzygnie. Byłoby to strasznie ciekawe> obejrzeć taką analizę na stadionie.A po co na stadionie?

          2. ~Witek

            OK, masz prawo do swojej opinii. Ja uważam, że Bale po prostu karnego wyłudził. W moich oczach jest oszustem.A co do tego, że „każdy by się tak zachował”, to doprawdy nie wiem, jak to rozumieć. Prosił ktoś o podanie nazwisk piłkarzy, którzy by tego nie wykorzystali i przewrócili się. Nie widzicie absurdalności takiego założenia? Skąd niby ja mam wiedzieć, co zrobiłby X, a co Y?Równie dobrze mógłbym poprosić o podanie nazwisk tych 99% piłkarzy, którzy na pewno by się wywrócili i poprosić o uzasadnienie opinii… Groteska.Bale’a od teraz uważam za nędznego kabareciarza. Tak jak Alvesa i Pedro z Barcy. Tyle. Dla mnie sytuacja jest jednoznaczna. Jeśli dla Was nie, spoko.

          3. ~dziaam

            > Prosił ktoś o podanie nazwisk> piłkarzy, którzy by tego nie wykorzystali i przewrócili> się. Nie widzicie absurdalności takiego założenia? Ja prosiem, bo widzę, że uczciwych od oszustów odróżnia raczej brak sprzyjających okoliczności na zyskanie bramki lub karnego. To problem całego sportu, a nie Alvesa i Bale’a. Kary nakłądane po meczu na podstawie zapisu telewizyjnego mogłyby trochę oczyścić atmosferę. > Równie dobrze mógłbym poprosić o podanie nazwisk tych 99%> piłkarzy, którzy na pewno by się wywrócili i poprosić o> uzasadnienie opinii… Ależ proszę bardzo – moim zdaniem absolutnie każdy piłkarz na miejscu Bale’a zachowałby się podobnie. I na bank pomylę się mniej niż Ty wskazujący palcem kto jest większym a kto mniejszym oszustem.

          4. ~alasz

            Zgadzam się z dziaamem co do słowa w tej dyskusji.Nie ma skrupułów, nie ma przebacz, jakby Arsenal dostał karniaka z kapelusza tez nikt by go przecież nie oddał.Jest prosty procesy dedukcji, mam okazje, a okazje bale miał przednią, by zdobyć dla mojej drużyny rzut karny, a jak dobrze pójdzie nawet gre w przewadze, jeśli „poszukam” faulu. Jeśli mi sie nie uda, cóż maksymalnie, ale jest na to mała szansa, bazując na obserwacji arbitrów, dostane żółć, ale raczej nie stanie sie kompletnie nic.karny i gra w przewadze ryzykując zółtą kartkę….no nie jest to trudny wybór.Dlaczego gracze to robią? Bo mogą, ot i cała filozofia. DO podwyższonego procesu myślowego trzeba dodac konsekwencje w postaci kary za wykazanie oszustwa. Oczywiście jak najsurowsze. 10 spotkań w zawieszeniu i jakieś 2-3 tygodniówki i juz sie nie będą kłaść co chwila.Trzeba z tym walczyć.O ile to to co zrobił bale to oszustwo, o tyle to co robi taki suarez gdzie potrafi ostro wejśc w przeciwnika ewidentnie specjalnie w celu zrobienia mu krzywdy gdy nie ma akcji i arbiter nie patrzy, a potem udaje że jemu coś zrobiono jest największa obrzydliwością jaka widziałem w tym sporcie. Za takie zagrania, a miał juz takie dwa, raz na miks w holandi a raz na kompanym, powinien byc co najmniej rok zawieszenia i półroczna kara finansowa, jak nie lepiej.

          5. ~Witek

            Ok, Dziaam. Widocznie lepiej znasz psychikę tych „absolutnie wszystkich” piłkarzy. Sorry, ja nie.Może i wielu próbowałoby oszukać, ale to nie znaczy, że nie należy takich zachowań piętnować. Tym bardziej że dezaprobata kibiców to jedyna w tej chwili „kara” dla oszustów takich jak Bale. Oszustwo pozostaje oszustwem.

          6. ~dziaam

            > Ok, Dziaam. Widocznie lepiej znasz psychikę tych> „absolutnie wszystkich” piłkarzy. Sorry, ja nie.Nie ma sprawy, nie gniewam się. > Może i wielu próbowałoby oszukać, ale to nie znaczy, że> nie należy takich zachowań piętnować. Tym bardziej że> dezaprobata kibiców to jedyna w tej chwili „kara” dla> oszustów takich jak Bale. Oszustwo pozostaje oszustwem.No i fajnie, że się zgadzamy w tej kwestii.

          7. ~D4oS

            Każdy? To jakiś żart? O ile nie stracił całej równowagi na próbie uniknięcia kontaktu, mógłby pobiec dalej i wsadzić piłkę do pustej siatki. Karny to nie jest pewna bramka, sytuacja w jakiej by się znalazł zdaje się być od niego korzystniejsza. To jest, zakładając że mimo poczynań Gibbsa(bo właściwie nie wiemy jaki wpływ miał zawodnik Arsenalu na jego grę) był w stanie do piłki dobiec.

          8. ~dziaam

            > Każdy? To jakiś żart? Nie, to daleko idące uogónienie dokonane przeze mnie w celu pokazania skali zjawiska, w którym zimna kalkulacja korzyści z danej sytuacji wpływa na symulowanie fauli. > O ile nie stracił całej równowagi na> próbie uniknięcia kontaktu, mógłby pobiec dalej i wsadzić> piłkę do pustej siatki. Karny to nie jest pewna bramka,> sytuacja w jakiej by się znalazł zdaje się być od niego> korzystniejsza. Moim zdaniem nie. piłka szła w kierunku linii końcowej i kiedy Bale by do niej dobiegł, Vermealen asekurowałby już krótki słupek, a Bale miałby piłkę na słabszej nodze. Karny jednak był pewniejszy, poza tym zapominasz o czerwonej kartce, którą spokojnie sędzie mógł pokazać przy faulu.

  12. ~Stefan

    Pierwsza połowa dzisiejszego szlagieru może się podobać. Szczęsny gra niesamowicie, w przeciwieństwie do kolegów z pola, którzy głównie statystują…

    Odpowiedz
    1. ~Tomas_h

      W torbę jeża, właśnie pokazali powtórkę faulu Wojtka – on rzeczywiście tego oszusta z Urugwaju nawet nie musnął…… Nie mam pretensji do gwizdka, bo był zasłonięty przez chyba 4 zawodników, ale to co ten helikopter znowu pokazał w polu karnym, jest w jakiś sposób niewiarygodne …… ciężko o szacunek dla takiego gracza, no po prostu ciężko

      Odpowiedz
      1. ~alasz

        Gdyby te symulacje o karny były jego jedynym grzechem… to tylko jedno z wielu wstrętnych nawyków tego gościa.

        Odpowiedz
  13. ~Stefan

    Liverpool jednak jest niesamowity – cisnęli przez calutki mecz, w zasadzie od pierwszej do ostatniej minuty byli lepsi. I co z tego wynika? Pięć strzałów w światło bramki…RVP jest w niesamowitym gazie

    Odpowiedz
  14. ~alasz

    Szczesny utrzymał Arsenal w grze w pierwszej cześć spotkania (choć nie powinien był bronic tego karnego jako że Urugwajczyk znów symulował), a potem RVP wykorzystał obie okazje do strzelenia bramki jakie miał tego dnia. Druga bramka to jest techniczny majstersztyk, idealnie obok słupka zmieścił tą nie łatwa do opanowania piłkę-jakość.W pierwszej połowie LFC miało parę okazji i powinno było przynajmniej jeszcze jedna wykorzystać. Trzeba przyznać że oglądnie kolejnych wrzutek w pole karne jest śmieszne, chyba każdy wie że piłkarze LFC beda posyłać wrzutkę z każdego możliwego sektora boiska byle by w pole karne. Trening to pewnie ciągłe walenie piłek w pole karne. Właśnie z tego powodu wynik mnie cieszy, niemal rozstrzyga sprawę 4 miejsca dla liverpoolczyków, które to od początku sezonu było mało prawdopodobne (przynajmniej dla mnie o czym pisałem).

    Odpowiedz
      1. ~Stefan

        LFC miało dzisiaj ZDECYDOWANĄ przewagę z gry i nic z tego nie wynikło… Owszem mieli dzisiaj przynajmniej z 5 klarownych bramkowych sytuacji: karny + dobitka, dwa słupki, sytuacja Kelly’ego, sytuacja Suareza (ach jak pięknie nawijał kolejnych obrońców). Tyle, że wypracowane sytuacje trzeba umieć wykorzystywać – to nie jest pierwszy mecz w którym Liverpool nie potrafi wykorzystać znaczącej przewagi na boisku. A to akurat nie wynika z niczego innego jak z tego, że w LFC nie ma komu strzelać; Suarez snajperem jest przeciętnym (piłkarzem może i cudownym, ale 6 bramek w dwudziestu ligowych występach w tym sezonie to raczej marna statystyka jak na napastnika) , a Carroll po prostu beznadziejnym (3 bramki w 23 ligowych spotkaniach). Kibice Liverpoolu mogą starać się zaklinać rzeczywistość, ale największy problem The Reds to właśnie skuteczność pod bramką przeciwnika.P.S. – Mnie osobiście trochę dziwi, że Adam nie spróbował ani razu z wolnego strzelać bezpośrednio na bramkę, przecież ten gość umie huknąć. Dlaczego nie próbuje?

        Odpowiedz
        1. ~alasz

          Ja nie neguje przewagi, napisałem że powinni byli przynajmniej jeszcze jedną bramkę w pierwszej połowie załadować.To o czym pisze to jak oni korzystają z tej przewagi. Czy istnieje jakaś inna możliwość stworzenia zagrożenia w tej drużynie jak nie przez wrzutkę w pole karne? Nie ważne czy ze skrzydła, czy ze środka pola, długa w pole i jest zabawa. Przecież to jest żałosne, taki prymitywizm że az szkoda gadać.Wolny, rożny, akcja prawym czy lewym skrzydłem, wyprowadzenie środkiem, wszystko skończy sie prędzej czy później podsieniem piłki i skórowaniem jej mniej wiecej w pole karne. Zeby to jeszcze były podania do napastnika, na strzał, to bym jako tako zrozumiał, ale nie, to sa piłki w sektor, w nadziej że coś sie stanie ze spadnie pod nogę tgo naszego i on strzeli.Na tym polega ten sport? To jest neadertalska wersja piłki nożne.

          Odpowiedz
    1. ~hazz2

      Ta i nie dosyć, że grają lage w pole karne to jeszcze nie wpuszcza tego Carrola, który powinien przy takiej taktyce grać. No downing i adam hehe to, że kreatorami wybitnymi nie są to było wiadomo ale wystarczyło tylko dobrze dograć piłe ale niestety drewniany kod DNA nie pozwolił. To dogranie Downinga to jakiś zart hehe i ten facet kosztował 20 mln . Potwierdził dzisiaj kolejny raz, że jest klasycznym angielskim drewnem

      Odpowiedz
      1. ~alasz

        Znamienne było jak wojtek opuścił bramkę wystarczyło skierować ten wolej jako tako w światło bramki i nie trafił w pike (20 mln funtów) . 0 goli 0 asyst, to nie jest przypadek. Mnie po ludzku irytuje że jak adam ma piłke w środku pola może rozegrać na skrzydło, podejść pod pole karne zagrać prostopadłą to wali wrzutkę za plecy obrony, jasne czasami to jest dobre zagranie, dziś raz tez zgubiło koscielnego, ale długa gała do przodu na tym poziomie nie ma prawa być jedyna opcją rozegrania ataku.Dzis taki LFC miał więcej okazji, był lepszy, ale nie zmienia to faktu że jest to bardzo przewidywalna ekipa, co mecz sa dziesiątki długich piłek na wlake w pole karne. Nie są to zagrania na strzał jak dziś sagna do RVP, nie, sa to piłki w myśl (piłka w polu karnym, coś sie stanie, gdzieś sie odbije, ktoś sie potknie, od kogoś sie odbije i może wpadnie”. Taka gra to żadna gra, prymitywizm.Założyłem sie z rogerem jakoś na początku sezonu że LFC będzie miało przynajmniej 20 pkt straty do mistrza i 7 do Spursów. Wielu wtedy uważało że to szalony zakład. Tabela na dziś pokazuje ze wziąłem spory zapas.

        Odpowiedz
        1. ~Tomek G

          Mam nadzieję, że Kenny zdobędzie z Liverpoolem jeszcze FA Cup i jako zdobywca dwóch trofeów, pierwszych od lat, będzie mógł odejść w chwale. Nie szargając swojej legendy, ale jednak odejść. Przywrócił spokój, zbudował jakieś podstawy, ale „move forward” chyba już musi należeć do kogo innego. Ktoś liczył wrzutki (+próby wrzutek) Liverpoolu? Ja się zgadzam, że to groźna broń, ale na Boga, chyba nie jedyna? W odróżnieniu od większości z komentujących wydaje mi się, że w sumie brakuje niewiele (ale wciąż czegoś brakuje). Dobry, szybki skrzydłowy, kreatywny pomocnik i może napastnik – to w otoczeniu solidnych Brytoli może zadziałać. No i nich się uczy jakiś młody środkowy obrońca jako zastępstwo dla Aggera/Skrtela!

          Odpowiedz
          1. ~Tomek G

            No tak, niby racja. Ale może właśnie wystarczy zmienić tylko jeden element, jakaś iskra, dzięki której odpali gra do przodu. Za Beniteza przecież też nie było w drużynie wielu wybitnych techników, Liverpool był zawsze najbardziej toporny z czwórki, ale był też skuteczny. (Może jednak Torres nie jest kimś do zastąpienia od tak). Dobre pytanie, czy sposoby rozegrania Adama są raczej narzucone czy to wyłącznie jego decyzja. Przecież wiele dobrego wynikało w tym sezonie w sytuacjach, kiedy podholował trochę piłkę pod pole karne – strzał, rykoszet, faul itd. O to przecież umie (wcale nie jest taki drewniany), no i celownik ma lepiej ustawiony niż Gerrard (niestety).Ale i tak moim zdaniem takie problemy i to większy komfort, niż np. konieczność kompletnego przebudowania/nauczenia gry obronnej. Defensywa jeszcze trochę razem pogra.

          2. ~alasz

            Może tego czego brakuje to właśnie pomysłu na gre? W sensie innego, bardziej różnorodnego od tego który jest teraz.

          3. ~hazz2

            No nie wiem bo kupili graczy pod taką właśnie taktyke i ja np. się nieraz zastanawiam po kiego im ten Suarez ? On tam nie pasuje haha w takim United pewnie już teraz miałby z 15 bud a i kłopotów wychowawczych by nie sprawiał bo co by nie mówić ale SAF potrafi ustawić takich kolesi heh

          4. ~hazz2

            No nie wiem bo kupili graczy pod taką właśnie taktyke i ja np. się nieraz zastanawiam po kiego im ten Suarez ? On tam nie pasuje haha w takim United pewnie już teraz miałby z 15 bud a i kłopotów wychowawczych by nie sprawiał bo co by nie mówić ale SAF potrafi ustawić takich kolesi heh

  15. ~buhh

    Dalglish znowu się żali, że byli lepsi i znowu nie wygrali. Ja mam pytanie czy Liverpool za jego panowania kiedykolwiek tracą pkt był gorszy? Taki stary a taki głupi. Już pomijając, że cały czas bronił pajaca Suareza (który znowu dzisiaj dał popis aktorstwa), to nigdy nie potrafi się przyznać do błędu, do tego że przeciwnik był lepszy (nie mówię o dzisiejszym meczu), że bramkarz rywali miał dzień konia (pewnie to jest tylko powodem, że strzelają podobną liczbę bramek jak ekipy z dołu tabeli).Liverpool oprócz rasisty, który dysponuje dobrą techniką to okrutnie drewniana i ograniczona drużyna, z jednym wariantem gry, czasami z dwoma jak Reina jakaś dobrą piłke zagra 😀 Ciesze się, że Arsenal wygrał, bo pomimo swoich problemów w tym sezonie to ekipa o niebo lepsza. Przy nieporadnej Chelsea to Kanonierzy wyrastają na faworytów w walce o 4, a może i nawet 3 miejsce (zobaczymy jaki jutro wynik padnie w północnym Londynie).7 miejsce w tabeli Liverpoolu oddaje pełnie możliwości tej drużyny i tak już powinni zostać.

    Odpowiedz
  16. ~nalewacz

    Andre Villa-Boas has parted company with Chelsea Football Club – z oficjalnej strony Chelsea Football Club.

    Odpowiedz
  17. ~Stefan

    Nieszczęsny Demba Ba, gdyby nie on siadłby mi kurs 7.2Świetnie bronił się Sunderland, mądre zmiany O’Neilla, a Newcastle – no cóż, to nie United, widać że nie bardzo wiedzieli co zrobić z zamykającym się we własnym polu karnym Sunderlandem. Rewelacyjny Ben Arfa, ten chłopak ma papiery na grę na światowym poziomie

    Odpowiedz
    1. ~nalewacz

      Mecz nie nadzwyczajny, ale szokowała mnie momentami lekkomyślność niektórych wejść i fauli. Ja rozumiem derby więc nikt nie odpuszcza ale niektóre starcia były po prostu bezsensownie niebezpieczne.

      Odpowiedz
  18. ~TomashCFC

    I stało się. Myślałem, że Roman ma więcej cierpliwości. Mimo niepowodzeń i słabej, mizernej gry Chelsea Boasa nie mogę uwierzyć, że już go nie ma. Należał mu się czas, dostał pół sezonu. I znowu to samo, pół roku straconego, zero przebudowy i Chelsea w rozsypce… Di Matteo, utrzymaj nas w TOP 4, please.

    Odpowiedz
      1. ~TomashCFC

        W sumie, można uznać że to kolejne zwycięstwo piłkarzy. Nad trenerem. AVB nie miał posłuchu w szatni, miał złe kontakty z Lampardem, Drogbą, to poleciał. Jeśli Di Matteo nie ma charakteru i jaj (wątpię że ma) to Chelsea znów się stoczy przez te pół roku… Lampard, Drogba, Cole, Malouda… Macie pierwszy skład.

        Odpowiedz
        1. ~Tomas_h

          Jestem więcej niż przekonanym że na SB ktoś szybciutko obejmie stery. Pytanie tylko kto, ale Matteo nie będzie długo „szefował” – wydaje mi się, że od dłuższego czasu Roman poklepując AVB po ramieniu miał back-up plan. Czas pokaże …

          Odpowiedz
          1. ~Dezyderiusz

            Ale kto ma być tym „back-up plan-em”? Jedyny facet, który w krótkim czasie potrafił ogarnąć towarzystwo ze Stamford teraz kosi melony w Azji Środkowej. No bo chyba nie Benitez? Poza tym, na miejscu potencjalnego trenera CFC to bym się 5 razy zastanowił czy ryzykować buntujących się piłkarzy, złą prasę oraz szybkie wylanie z roboty tylko dla większej kasy? Ja wiem, że tu idzie o miliony (nawet z odszkodowania z tytułu rozwiązania umowy) to przecież nie ma sensu…Swoją drogą, wbrew temu co się u nas słyszało, Romek kryzysu nie czuje – w lecie łącznie 30 milionów na rekompensatę dla Ancelottiego i wykupienie AVB, teraz na pewno kolejne kilka baniek dla Portugalczyka… To nawet nasz Wojciechowski się ostatnio bardziej ogarnął 😀

        2. ~erictheking87

          Przypuszczam, że nigdy go nie oglądałeś na żywo, bo Di Matteo akurat – jak go pamiętam z gry w Chelsea – jaja i charakter miał…

          Odpowiedz
          1. ~TomashCFC

            Chodzi mi o trenerskie jaja. Czy będzie miał odwagę usunąć w cień Drogbę, Lamparda i inne odpadki?

          2. ~TomashCFC

            Swoją drogą zauważyłem ciekawą rzecz. Były klub Roberto Di Matteo zapewnił mu wczoraj posadę pierwszego szkoleniowca Chelsea.

          3. ~me262schwalbe

            Friedel, Walker, Kaboul, BAE, Lennon, Livermore, Sandro, Luka, Ade, Saha;De Gea, Jones, Evans, Rio, Evra, oung, Carrick, Scholes, Nani, Rooney, Welbeck,czyli bez Garetha, pozostaje mieć nadzieję, że Azza zrobi wiatrak z Evry

          4. ~alasz

            Ofensywnie obie ekipy sie prezentuja, ciekawe czy ten mecz bedzie na podobnym bramkowym pułapie co poprzednie starcia gigantów.Atkinson arbitrem, jak można dawać na taki mecz najgorszego arbitra ligi?Pierwszy mecz MU z tym panem od czasu słynnego spotkania na SB gdzie robił sobie jaja z sędziowania.

          5. ~me262schwalbe

            Przestań, daj chłopu szansę. Ławka MU też wygląda lepiej, będzie ciężko.

          6. ~nalewacz

            Bez Parkera, VdV i Bale’a. Ogromne straty. BTW ze Dempsey jeszcze gra w Fulham, niebywałe.

          7. ~Stefan

            Jak na razie arbiter jest absolutnie bezbłędny, więc akurat do niego nie ma co się czepiać. Natomiast gra United jest absolutnie fatalna.

  19. ~dark

    Najsłabsza pierwsza połowa w tym sezonie.Carrick nie może wykonać celnego podania na 2 metry. Dobrze że ciągle 0-0

    Odpowiedz
    1. ~nalewacz

      To juz chyba jakas klasyka – gramy dramatycznie przez 45 minut i strzelamy gola do szatni. Na prawde ciezko to wytlumaczyc.

      Odpowiedz
    2. ~alasz

      Niesamowite jak my farcimy. Ta połowa to deklasacja, spurs agresywniejsi, szybsi, doskauja nie dają miejsca na gre. MU panikuje wybija po autach, 5 podań skleić nie mogą. Najzabawniejsze że gdyby adebayor po prostu sie uchylił to byłby gol, a tak bez sensu reka uratował MU od starty gola. 1:0 to jest rozbój w biały dzień.No cóż jesteśmy na wojnie, wiec nie można mieć skrupułów, licze na suszarkę Sir Alexa, więcej opanowania piłkarzy no i na lekkie podłamanie spursów 😀

      Odpowiedz
  20. ~alasz

    Piłka to dziwny sport, przez 60 min Spurs byli zdecydowanie lepsi, dali z siebie naprawdę dużo, grali mocno pressingiem w środku pola, nie dawali miejsca graczom MU, stworzyli pare okazji, nawet by bramkę strzelili gdyby adebayor nie zatrzymał piłki ręką. Nieupilnowany Rooney tuz przed końcem połowy i zrobił się klops. potem sprytny aut MU i wspaniały gol younga (tez troche fartu ze nikogo nie dotknęło w takim gąszczu) szybko strzelony wspaniały gol na 3-0 i Spurs siedli (nie dziwne, skoro los nie wynagrodził ich ciężkiej pracy). Reszta meczu należała juz do MU jako że rywal załammy to i sporo miejsca do gry mieli.Śmieszne, bo jak spojrzymy na statystyki to wskazują że był to wyrównany mecz.Dla MU to genialny wynik, tylko 2 pkt straty do lidera, a terminarz zdecydowanie łatwiejszy.Kibicom spur pozostaje marne pocieszenie że byli lepsi.Atkinson niczego nie spartolił-nie bywałe, cały ten mecz był dziwny.

    Odpowiedz
  21. ~alasz

    Ashley Young nie jest wielkim piłkarzem, ale dziś zrobił to co cechuje wielkich zawodników, grając słabo wygrał swojej drużynie mecz. 2 gole i asysta. Oby to zwiastowało powrót jego formy z początku sezonu.

    Odpowiedz
    1. ~Stefan

      Jest, jest wielkim piłkarzem. To właśnie odróżnia wielkich piłkarzy od tych całkiem przeciętnych, Ci wielcy nawet teoretycznie nie będąc w gazie potrafią przechylić szalę zwycięstwa na korzyść swojej drużyny i to właśnie zrobił dziś Young. Jego druga bramka – no cóż, firmowe uderzenie. Niby każdy wie, że może tak uderzyć z tego kąta, a jednak jest to praktycznie nie do wyjęcia.Ciekawie kiedy się wreszcie rozkręci i zacznie grać pierwsze skrzypce, bo co do tego, że go na to stać jestem przekonany

      Odpowiedz
      1. ~alasz

        Adebayor już raz nam wsadził gola ręka na OT jak grał dla Arsenalu. Na szczęście gole Ronaldo i Hargreavesa dały zwycięstwo.

        Odpowiedz
  22. ~mattparker39

    Nikt nie wspomniał o Evansie, ten chłopak to dla mnie MOTM. Był dzisiaj nie omylny, często przychodził z pomocą kolegom z defensywy. Ja wiem, że Young dzisiaj również zagrał pierwsze skrzypce, bo co by nie mówić, to nie w kij dmuchał dwie bramki i jedną asystę. Ale ten mecz dzisiaj wygraliśmy dzięki defensywie, a tą rządził Johnny. Ależ to jest metamorfoza Evans z poprzedniego sezonu i z tego. Nie wiem co na to wpłynęło, ale mam nadzieję, że to zmiana na stałe. Patrząc na jego formę w ostatnich tygodniach trzeba sobie powiedzieć, że stał się zawodnikiem od którego zaczyna się ustalać linię defensywy.

    Odpowiedz
    1. ~alasz

      Od początku seoznu grał dobrze, tyle tylko ze notował jeden fatal error na mecz. Ostatnio wyeliminował ten błąd ze swojej gry i jest naprawdę solidnym graczem. Dzięki niemu nie odczuwamy aż tak straty Vidicia (swoją droga prawie cały sezon bez najlepszego obrońcy w lidze a może i na świecie łatwy nie jest). Ferdinand tez był dziś świetny, raz wyśmienicie wyjął piłkę adebayorowi. Defensywa dzis wygrała ten mecz, to prawda. Pecha w tych rozgrywkach ma smalling, co rusz notując jakieś drobne urazy. Chciałbym aby limit kontuzji był juz wyczerpany, żadna ekipa nie miała tak wielu urazów jak my, kadra powoli zaczyna normalnie wyglądać, jeszcze Valnecia wróci i będzie juz blisko optimum.

      Odpowiedz
  23. ~me262schwalbe

    Mówiłem, że trzeba dać chłopu szansę, choć mam przeczucie graniczące z pewnością, że gdyby to co zrobił Ade, zrobił ktoś z obrońców Mu, to karnego by nie było …

    Odpowiedz
    1. ~alasz

      Prawdą jest co powiedział Harry po meczu, mógł uznać bramkę, ale mógł i gwizdnąć rękę. Moim zdaniem słusznie gwizdnął rękę. Natomiast znając tego Pana nie moge zgodzić się ze zdaniem że gdyby gracz MU zagrał łapa w polu karnym to by nie dął karniaka. Nie po tym co widziałem na SB. 2 razy z rzędu.Gdyby padła ta bramka, mam przekonanie graniczące z pewnością że Spurs by ten mecz wygrali.

      Odpowiedz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *