Czasami trzeba po prostu bić brawo. Brawo, Chelsea. Brawo, jej piłkarze. Brawo, jej tymczasowy trener. Hmm… Czy w tym ostatnim przypadku naprawdę brawo? Pamiętacie tę scenę z 27. minuty dogrywki, w której ubrany już w kurtkę John Terry stojąc przy ławce rezerwowych wrzeszczał na kolegów, przypominając o ustawieniu i o tym, ile jeszcze czasu zostało do końca? Z drugiej strony trzeba Roberto di Matteo oddać przynajmniej to, że umiał się wycofać. Od wtorkowej konferencji prasowej, podczas której pierwsze skrzypce grał właśnie Terry, przez środową decyzję o wyborze pierwszej jedenastki, po kluczową zmianę już w trakcie spotkania (przejście z 4-2-3-1 na 4-4-2: zejście nieefektywnego Maty, wejście Maloudy i przenosiny Ramiresa na prawą stronę) – Włoch wiedział, co robi. Wiedział, że to jest dzień Starej Gwardii, dzień Grupy Trzymającej Władzę, dzień Układu, czy jak tam nazwać tych zawodników, którzy stanowili o obliczu drużyny jeszcze w czasach Jose Mourinho, a których próbował mniej lub bardziej ostrożnie wymieniać – ryzykując śmiertelny konflikt – Andre Villas-Boas. Wiedział, że dla Czecha, Terry’ego, Cole’a, Essiena, Lamparda i Drogby rok 2012 to ostatni dzwonek na wspólne podbijanie Ligi Mistrzów. Nie kombinował więc. Nie szukał innych rozwiązań (Meireles zamiast Lamparda? Torres zamiast Drogby? Bosingwa zamiast Cole’a? Cahill zamiast Terry’ego? Orieu zamiast Essiena?). Dał im możliwość podjęcia walki – nie tylko o przedłużenie nadziei na jakiś sukces w mocno nieudanym, jak dotąd, sezonie, ale także o własne dobre imię (to ostatnie mocno przecież ucierpiało podczas wojny z Villas-Boasem).
To był fantastyczny wieczór. Emocje od pierwszych chwil. Szanse Napoli przed przerwą. Gol Drogby po crossie Ramiresa (oj, słabo się bronili Włosi przed tymi dośrodkowaniami…). Kontuzja jednego z najlepszych w Napoli Maggio (dla mnie jeden z przełomowych momentów meczu). Bramka Terry’ego tuż po przerwie, czyli w najlepszym możliwym terminie, po rzucie rożnym Lamparda oczywiście (ile takich widzieliśmy?). Później gol Włochów, niebędący już jednak w stanie podciąć skrzydeł gospodarzy. Trybuny, witające owacją każdy wślizg, podanie czy strzał. Rzut karny Lamparda (ile takich widzieliśmy?). Pudło Torresa (ile takich widzieliśmy?). Teatrzyk Drogby, zwijającego się z bólu po rzekomym uderzeniu Cannavaro (ile takich widzieliśmy?). Atak za atak (Włosi bynajmniej nie bronili wyniku, kiedy dawał im awans). Bramka Ivanovicia w dogrywce (co on tam robił, skoro di Matteo chwilę wcześniej instruował go, żeby nie przekraczał połowy?). Tytaniczny wysiłek (kiedy ostatni raz widzieliście tak zażarcie walczącego – nie tylko w powietrzu, gdzie wygrywał wszystko – Drogbę?). Zasłużony awans, którego paręnaście dni temu nikt się nie spodziewał. Triumf ducha, którego paręnaście dni temu nie było.
Oczywiście można by w tym momencie gdybać, co by było, gdyby Roman Abramowicz pochopnie nie wyrzucił z pracy Carlo Ancelottiego (sprowadzeni za jego czasów Ramires i Luiz również zagrali świetne spotkanie – ten ostatni wreszcie przestał kombinować i zaczął zachowywać się, jak na odpowiedzialnego obrońcę przystało). Oczywiście można by przypominać, że taka Chelsea nie ma przed sobą przyszłości (średnia wieku strzelców bramek: prawie 32 lata, Drogba z kończącym się kontraktem, Essien i Terry z ciągle odnawiającymi się kontuzjami, Torres jako drugi Szewczenko) i że w tym sensie Villas-Boas musiał robić to, co robił. Oczywiście można by zwrócić uwagę na wizytę rosyjskiego właściciela, wraz z jego zdumiewającym zausznikiem Michaelem Emenalo, w szatni Chelsea po meczu (problem „ręcznego sterowania” nie znika…). Oczywiście można by pytać, dlaczego nie walczyli tak za Villas-Boasa?
Dajmy jednak spokój. Wczoraj piłkarzom Chelsea rzeczywiście udało się cofnąć czas. Doceńmy to, zanim czas znów zacznie biec.
Nie tylko po zachowaniu Terry’ego było widać, kto tak naprawdę rządzi w Chelsea. Tylko niektórym (np. Szczęsnemu) z jakichś powodów nie wolno o takich oczywistościach głośno mówić. Co nie zmienia faktu, że wynik bardzo mnie ucieszył i serdecznie niebieskim gratuluję. Raz, że uratowali honor angielskiej piłki, dwa, że nabrali formy i pewności siebie akurat przed meczem z City, w którym ich zwycięstwo jest pewnej innej angielskiej drużynie niezwykle potrzebne:)
Fajnie to wygląda swoją drogą:w dwudziestym pierwszym wieku kluby z Anglii i Hiszpanii grały po 11 razy w finałach europejskich pucharów i ich bilans to 8 do 3 tzn. 8 wygrany i 3 przegrane finały hiszpańskich oraz 8 przegranych i 3 wygrane angielskich heh…Cypr osiągnął coś wielkiego i wyjątkowego,a z drugiej strony w tym sezonie duży sukces(co jak zawsze rozumieć należy adekwatnie do sytuacji ;)) odniósł także zespół z Irlandii awansując do fazy grupowej LE i się tak zastanawiam kiedy ostatni raz na takim mniej więcej etapie był poprzednio tamtejszy zespół i jakie są wogóle największe sukcesy klubów z Irlandii bo nie mam zielonego(nawet pasuje) pojęcia a może ktoś wie?
Drogba haha http://www.youtube.com/watch?feature=player_embedded&v=oeFaARWp67ACoś wam to przypomina ?
Chyba nigdy tego nie zrozumiem. Czy oni zapominają o kamerach? Mnie osobiście byłoby wstyd… Nie chcę takich „zagrań” w wykonaniu graczy z Premier League. A Chelsea gratuluję.
Chelsea przeszla na 442? Nie zatwazylem, poprostu wykonawcy sie zmienili, ogladalem koncowke na pol gwizdka wiec moze sie myle.Ostatni dzwonek na zwyciestwo w lm wybrzmial dwa lata temu.Di matteo za sturridgem nie przepada co tottenhamowi dobrze wrozy.Jak dla mnie zaden z tych zespolow na 1/4 nie zasluzyl, the blues czekaja na egzekucje. Ten mecz na dobra sprawe mogl zakonczyc sie tym samym wynikiem ale w druga strone, terry i lampard sa na powazny futbol za slabi i to zaraz wyjdzie, a jak dla mnie nawet wyszlo w tym meczu.
Orieu? To zbitka z Oriol Romeu?
A póki co to w Bilbao temat można już raczej uznać za zamknięty. Nie pamiętam tak fatalnego sezonu MU na podwórku międzynarodowym. Taki zimny prysznic, ciekawe co spowoduje, jeśli cokolwiek, w kolejnym sezonie. Z drugiej strony, skoro z naprawdę przeciętną drużyną hiszpańską (7. miejsce na dziś) MU daje się tak ogrywać i u siebie i na wyjeździe, to nie wyobrażam sobie co z diabłami zrobiłaby dzisiaj Barca, a jaki łomot otrzymaliby od totalnego na chwilę obecną Realu. Smutne, ale prawdziwe – nie ta bajka, panowie, nie ta bajka …
Manchester dziś na boisko wyszedł. Alex mógł się nie wygłupiać i skoro postanowił postawić na 5-4-1w meczu w którym powinniśmy mimo wszystko atakować to powinien dać pograć Pogbie, Fabio czy Berbatowovi. Pierwsza połowa do zapicia i zapomnienia
Manchester dziś na boisko wyszedł. Alex mógł się nie wygłupiać i skoro postanowił postawić na 5-4-1w meczu w którym powinniśmy mimo wszystko atakować to powinien dać pograć Pogbie, Fabio czy Berbatowovi. Pierwsza połowa do zapicia i zapomnienia
MU już za burtą, City do przerwy przegrywa 0:2 i raczej też odpadnie. Nie wiem jak City bo nie oglądałem ani tamtego meczu ani tego, ale SAF raczej rozpaczał nie będzie. Niby dzisiaj silny skład wyszedł, ale bez zaangażowania, bez woli walki, nawet jak Rooney tracił piłkę, to od razu się poddawał i nie próbował jest odebrać, czyli coś nie do pomyślenia w jego przypadku. Do tego szybkie zmiany Carrick i Ferdinand, dające do zrozumienia, że trzeba ich oszczędzać na niedzielny mecz z Wilkami.Tak czy inaczej gratulacje dla Bilbao, bo byli drużyną zdecydowanie lepszą i mam nadzieję, że dojdą do finału i go wygrają. Grają piłkę widowiskową, świetny trener na ławce, fantastyczni kibice na trybunach. Jeśli miałby powiedzieć, który hiszpański klub lubię to nie wahałbym się długo.Ten dwumecz utwierdza w przekonaniu, że Manchester nie potrafi grać z drużynami, które grają techniczną piłkę i z wysokim pressingiem. Tak Barca nas rozkładała w finałach LM i podobną drogą poszli Baskowie.
I to jest tzw europejska siła angielskiej piłki klubowej. Przykro przyznać, ale te czasy to już dawno za nami – tak jak kiedyś dominowali Włosi, tak teraz dominację oddali Wyspiarze. I tyle…
It’s all coming in cycles.Teraz Anglicy są na dnie. Tak to jest, za jakis czas sie to zmieni.
Niemcy będą następni?
Na topie? Maja sporą szanse. Z dzisiaj:http://sport.onet.pl/pilka-nozna/liga-niemiecka/uli-hoennes-to-co-robia-real-i-barcelona-jest-nie-,1,5059315,wiadomosc.htmlKibice Hiszpańskiej piłki maja dziś świetny czas, ale krach który sie tam zbliża będzie potężny i długotrwały. Ekonomia ich wykończy. O czym pisałem już tutaj parę razy. Najlepsza piłkarska ekipa na świecie jaka ma Barcelona przynosi rocznie wielkie straty, nie stać klubu na pensje piłkarzy (wzięli kredyt), jeśli najlepsza ekipa przynosi straty to kiedy będą zyski?Niemcy jak to Niemcy, racjonalnie, dokładnie, rzetelnie, realizacja długofalowy plan. Spójrz jaki system szkolenia młodzieży sobie sporządzili, jak go wcielili w życie. Prędzej czy później dostana nagrodę za swój rozsadek. Za to zawsze ich podziwiam, przeanalizują, wprowadza w życie. Piękne.W Hiszpanii ekonomia to jest chyba wróg publiczny nr 1. W tym kraju gospodarka to żart (no ale socjalistów wybierali to mają za swoje), sytuacja ligi przypomina konstrukcją ostanii kryzys finansowy w USA, sztucznie pompowana bańka, dzięki której jest tak dobrze, pęknie i wspaniale, ale prędzej czy później pęknie, na bank, wtedy zostanie syf który latami będą odbudowywać. Nie ma zmiłuj. Nie można w nieskończoność wydawać dużo więcej niż się zarabia, ja juz nie wspominam o listach najlepiej zarabiających piłkarzy świata, wiecznie kredytów bankowych dostawać nie będą, a te ich długi rosną jak na drożdżach. Podpisują kontrakty na które ich nie stać, narazie jest przednia zabawa, ale w pewnym momencie muzyka przestanie grac, a jak się zacznie walić to będzie to wielkie bum. Początki juz obserwujemy, przed sezonem strajk piłkarzy, to sie będzie nasilało.Sami gracze oczywiście tego nie odczują, pójdą sobie kto da lepiej, porozjeżdżają sie po Niemieckich, Angielskich, Francuskich ( o ile ci tego socjalisty nie wybiorą z 70% podatkiem, a Francuzi potrafią to nawet poprzeć) czy włoskich (tutaj rozsądny premier wiec wyjdą z kłopotów) boiskach a w kraju pogorzelisko jak po wojnie. Kto myśli że ze sprzedaży piłkarzy spłaca długi ten jest w błędzie, raz że nawet ich wartość nie dorównuje zobowiązaniom, a dwa od bankruta kupuje sie za grosze, musi sprzedać.W angli powinni sie odbić, są płynni finansowo, Arsenal spłaci stadion, MU juz poniżej 400 mln z długiem i wciąż maleje (czyli juz dawno minęli sie z realem i Barceloną), no i marketingowo maja łeb na karku.Później to ciężko przewidzieć, ale tak to sie maluje w najbliższej przyszłości. Swoją droga dużo to mówiliśmy o FFP w kwestii anglików, ale to nic, Hiszpanie dopiero dostana po łapkach, a jeszcze nowy premier próbując posprzątać burdel który zastał w końcu zniesie ta piramidalna głupotę 25% podatku dla obcokrajowców przez 6 lat (w kraju z takim bezrobociem :D), wtedy oczywiście wszystkie ronalda czy ozile powiedzą „wyrównaj mi te straty” no i będzie zabawa.Tak swoja droga nigdy nie odnajdowałem sie jak bywałem na wakacjach w tych krajach z południowa mentalnością, nawet restauracja nie może tam chodzić normalnie, od godziny do godziny, nie wiem jak oni tam mogą zyć. Jeszcze sobie „elektrownie odnawialne” cokolwiek to oznacza, pobudowali, rozumem nie ogarniesz.
:))))Alasz przeczytal jakis artykulik w sieciowym odpowiedniku Faktu i sie sfrustrowany chlopak pociesza.Tak sie sklada, ze to o czym opowiada tam Uli to jest czysty populizm i demagogia.Facet totalnie myli fakty i miesza pojecia..myli dlugi fiskalne wobec panstwa wszystkich klubow sportowych w Hiszpanii, z dlugami zaciagnietymi w bankach.Biedny Helmut sapie cos o Messim, zapominajac, ze tego Messiego to Barcelona ma za kilkaset razy mniejsza cene niz Bayern wspanialego Gomeza.On sapie nawet o to, ze Barca najlepszemu pilkarzowi oplaca najlepsza pensje, kiedy kazdy wie, ze gdyby pojawila sie tylko mozliwosc to szejki z City czy szemrani biznesmeni z Londyny dyby tylko byl promyczek nadziei daliby mu 2razy wieksza gaze.Tak sie sklada, ze sila klubow hiszpanskich bierze sie ze szkolenia, nie pieniedzy tak jak to ma miejsce w Anglii. Najlepiej widac to wlasnie w dzisiejszych czasach.Cale zlo, ktore obserwujemy dzisiaj w futbolu jest wytworem Anglikow, ktorzy pozwolili psuc rynek szejkom i innym szemranym biznesmenom inwestujacym w angielskie kluby. wiec odwazny, sfrustrowany Uli powinien w tamta strone kierowac swoje zale. Dlug Barcelony, czy Realu nie ma nic wspolnego z kieszenia Niemieckiego podatnika,..i caly ten kontrowersyjny wywiad jest zrobiony pod takich wlasnie sfrustrowanych ludkow jak Alasz.Barcelona, Real to marki globalne i one sobie z dlugami poradza. Mniejsze kluby taki i tak zawsze opieraly sie o rynek wewnetrzny i swietny scouting, pozwalajacy sprowadzac dobrych grajkow za male pieniadze..wiec tez sobie poradza.Na marginesie Barcelona jest bardzo bliska klepniacia budowy nowego Camp Nou na 110 000 tys. pojemnosci..tak wiec raczej tak tragicznie z ich dlugami nie jest.Tragiczne to jest jak niszcza ta piekna dyscypline Anglicy, ktorzy nie majac wystarczajego talentu popsuly do cna europejski rynek pilkarski.
Zgadzam się, ale tylko częściowo.TAK system Iberyjski działa znakomicie, co widać, po sukcesach drużyn z tamtego obszaru zarówno w Lidze Mistrzów jak i Lidze Europejskiej. Drużyny budowane od podstaw osadzone na skautingu, wierne swojej filozofii mają dziś swoje 5minut. Oby jak najdłuższe.NIE, wolny rynek to jedyna słuszna koncepcja rozwoju i arabskie czy rosyjskie inwestycje w PL tylko podnoszą jej prestiż i oglądalność. Prawda jest taka, że część wyspiarskich zespołów jest w budowie (City), a pozostałe są w przebudowie (Arsenal, United, Chelsea), co na dziś dzień nie pozwala im na komfort rywalizacji na dwóch frontach. Na przykład Atletic Bilbao, Valencia czy Atletico może sobie na to pozwolić, ponieważ Liga Hiszpańska jest dla nich nieosiągalna. Pozostaje jedynie walka o miejsce premiowane grą w Lidze Mistrzów, mam jednak wrażenie, że w Hiszpanii cieszą się również z gry w Lidze Europejskiej, gdzie również można się wypromować. Kto wie, może w następnym sezonie, hiszpańskim kolosom odpadną kolejni rozkupieni rywale? Liga Angielska przez to stanie się jeszcze bardziej wyrównana i atrakcyjna, a La Liga ostatecznie stanie się Ligą Szkocką (jeśli już nią nie jest).
> pozostałe są w przebudowie (Arsenal, United, Chelsea), co na dziś> dzień nie pozwala im na komfort rywalizacji na dwóch> frontach. I mają z tą przebudową poważne problemy. W United niby przebudowa, a miano gracza meczu an przemian potrafią zgarniać Giggs ze Scholesem i jeśli nie wypali Cleverley, United nie mają żadnej perspektywy poza ruszeniem na rynak (a tam trzeba trafić z zakupem i wdrożyć gracza w system). Chelsea właśnie pokazała co myśli o przebudowie, sprawę trzeba będzie odłożyć do emerytury Lamparda, Terrego i Drogby. Arsenal wciąż ma dziury na kilku pozycjach i bez zakupów się nie obejdzie.> Liga Angielska przez to> stanie się jeszcze bardziej wyrównana i atrakcyjna, a La> Liga ostatecznie stanie się Ligą Szkocką (jeśli już nią> nie jest).Pisałem już poprzednio. Ligue1 też jest atrakcyjna i emocjonująca, ale chyba nie uśmiacha się im dostawać poza krajem bęcki od hiszpańskiego Kilmarnocku…
Spadaj Dziaam, Kilmarnock jest wporzo drużyną – Ally McCoist tam grał. N/t Utd dorzuciłbym obok Clev’a Pogbę. Chłopak wczoraj pokazał kilka fajnych zagrań, może z niego coś być – o ile Juve go nie zgarnie ofc.
> Spadaj Dziaam, Kilmarnock jest wporzo drużyną Mi nie musisz tego tłumaczyć, 10 lat temu reprezentowałem drużynę o tej nazwie gdzieś na piachu w jakiejś lidze siódemek.Podałem ten przykład, bo Bartnexo przyrównał La Liga do Szkocji. No więc siódme w La Liga Bilbao, byłoby dziś hiszpańskim Kilmarnockiem, ajt?
Masz sporo racji. Kto wie jak takie Bilbao będzie wyglądać po letnim okienku transferowym. Tacy zawodnicy jak Muniain, Llorente czy Martinez zapewne przyciągną spore zainteresowanie. To jest problem w Hiszpanii, kiedy drużyna i jej zawodnicy się wybiją to zaraz znajdą się kluby bogatsze, które wykupią najlepszych piłkarzy i albo pójdą do Anglii, albo do Barcy czy Realu zwiększając jeszcze bardziej ten dystans. Wyścig tylko dwóch koni nie jest ciekawy.Obniżenie lotów przez drużyny Premier League na arenie Europejskiej ma się nijak do atrakcyjności ligi. Co weekend na stadionach są komplety widzów, przed telewizorami miliony ludzi. Liga jest w miarę wyrównana, teraz już co prawda zostały dwa kluby w walce o mistrzostwo, ale Tottenham się trzymał długo. W walce o dwa pozostałe miejsca w LM bije się pięć klubów i tak zapewne będzie do końca sezonu (no może Liverpool odpadnie). W dole tabeli jest też uformowała się grupa pięciu drużyn, które będą liczyć każdy pkt.W Hiszpanii znamy już mistrza…
> zawodnicy jak Muniain, Llorente czy Martinez zapewne przyciągną spore> zainteresowanie. Spóźniłeś się z tym spostrzeżeniem o kilka lat, żaden z wymienionych przez Ciebie nie jest rewelacją tego sezonu. Np. Llorente to rocznik 85, w reprezentacji gra już kilka lat, rewelacją był jako nastolatek i już wtedy warunkami fizycznymi i umiejętnościami dorównywał piłkarzom z Anglii. Dziwnym trafem wciąż gra w Bilbao.
No dobra ale pozostali dwaj to roczniki ’92 i ’88, więc piłkarze młodzi.
Ale obaj rewelacją byli 3-4 lata temu, sprawdź sobie kiedy debiutowali w seniorach, jaką furorę robili w reprezentacjach u-17, u-19 i u-21 Hiszpanii. Każdy, kto nie zamknął sie w skorupce jednej ligi, słyszał o nich dawno temu
Wow aleś mi przygadał, spać po nocach przez ciebie nie będę mógł. O Muniain’ie faktycznie wcześniej nie słyszałem, ale chociażby Javi’ego Martinez’a znam od lat, bo już w FM2008 był kozakiem. Wcześniej wymieniłem trzech piłkarzy, którzy w lecie mogą być kuszenie przez inne kluby, a ty zaraz wyjechałeś bo jesteś zajebiście obeznany i od 10 lat wiesz, że tacy piłkarze istnieją. Super ciesze się twoim szczęściem, że nie jesteś zamknięty w bańce i wiesz wszystko najlepiej.
> wyjechałeś bo jesteś zajebiście obeznany> i od 10 lat wiesz, że tacy piłkarze istnieją. Wiem, że w kazdym oknie transferowym jest duże zainteresowanie tymi piłkarzami. Odpisałem na Twój komentarz, w którym zasugerowałeś, że po tym sezonie nagle Bilbao mogłoby zostać rozkupione. Oczywiście zawsze jest taka możliwość, ale w przypadku wymienionych przez Ciebie piłkarzy zainteresowanie jest w każdym oknie transferowym, sam Llorente był przymierzany już do większości wielkich klubów i trzeba być ostro zamkniętym w swoim bąbelku, żeby o tym nie wiedzieć. Jak wiesz, to super.
Ale czy ja gdzieś pisałem, że on w tym okienku będzie po raz pierwszy przymierzany do transferu do innego klubu? Napisałem, że w lecie będzie zainteresowanie nimi, to wszystko. Ty od razu wyciągasz pochopne wnioski, że jestem ograniczony tylko do Premier League. Może faktycznie, zdarza mi się rzadko oglądać ligę hiszpańską, ale to nie znaczy że kompletnie się nie orientuje kto tam gra.
Barcelona nie zbuduje nowego stadionu. Nie stac ich. Skoro nawet musza brac kredyt na krótkotrwałe płynnośc finansową by pensje powypłacać to co dopiero o stadionie mowa. Zresztą o tym stadionie to już bodaj 5 lat sie mówi. Nie mają pieniędzy i tyle. Rok w rok sa pod kreską, budzet im sie nie zamyka, to sa fakty. Takie same jak to że inne kluby nie domagają, nie płaca pencji, nie maja skąd.To że mają szkółki, to jest zupełnie inna kwestia, nikt tego nie neguje jak wiele talentu wyprodukowali. Ja neguje ekonomie.Sytuacja bedzie podobna do włoskiej, tylko spotęgowana, cięższa i dłuższa bedzie ta zapaść.Co do Niemców warto zwrócić uwage że kluby opierają sie o stabilna gospodarkę swojego kraju, ludzie mają pieniądze i moge je wydawać. Hiszpanie to praktycznie bankrucie, bez pożyczek z MFW sa niewypłacalni, maja deficyt 8% mimo cieć. Sam kraj nie dźwignie sie przez lata, a to wpływa na koniunkturę.To o co chodziło w tej wypowiedzi to to że nie stac ich na kontrakty jakie płacą. Obczaj rankngi najlepiej zarabiających graczy, teraz jelsi mieliby tyle kasy by im płacić, ok, tyle tylko ze nie mają. Z roku na rok ich dług pęcznieje, to musi kiedyś doprowadzić do krachu. Byc może ktoś ich kupi, pokryje dług i nie będzie problemu. Byc może. Obecna sytuacja utrzymać się nie może.Zarówno kraj jak i ligi były źle zarządzane i o ile kraj już ma na co zasłużył to liga będzie mieć raczej niedługo.
Real i Barcelona nie padną, to są giganci, zadłużeni tak, jak zadłużane są państwa – permanentnie. Ale przychody generują tak gigantyczne, że zawsze znajdą kredytodawcę, a długi mogą utrzymywać przez lata, nawet tak wielkie jak dziś.
Nie sugerowałem padnięcia, sugeruje recesje i to ciężka. Przychody maja wielkie, ale zysków nie maja żadnych, tylko straty. Przyjdzie taki czas że trzeba będzie po prostu to zbilansować.Można mówić o strukturze non profit jakie oba kluby mają, ale na 0 wychodzić muszą. Gdyby FFP weszło w życie to te dwa kluby najbardziej oberwą. No i city. w zeszłym roku barca, z pamięci mówię, ale sprawdzić mogę jak co, była 48 mln pod kreską. W końcu obsługa długu ich wykończy.Porównanie z państwami trafne, nie padną, beda piłkarska Grecją. No chyba że ktos to kupi i przejmie dług, ale kibice logika sie nie kierują więc, wątpliwe by na to pozwolili.
> nie padną, beda piłkarska> Grecją. Na pewno nie w dającej sie przewidzieć przyszłości. Za duży potencjał, za duża marka, zawsze znajdzie się ktoś, kto się dołoży w zamian za podczepienie się pod logo.Oni się przecież bilansują co roku, nikt tam nie płacze nad długami, pogodzili się, że zawsze będą je mieć. To nie są piłkarskie Grecje, to są piłkarskie USA. Zadłużone po uszy mogą trwać w nieskończoność, bo ich żyłami co roku płyną miliardy, oni nakręcają ten biznes i nikt im zginąć nie da.
Alasz, poczytaj coś może zanim się wypowiesz publicznie:http://swissramble.blogspot.com/search/label/Real%20MadridReal generuje w ostatnich latach imponujące zyski.Barcelona miała pewne problemy przez Laportę, ale wszystko wskazuje na to, że miały one charakter przejściowy.
Akurat Barca i Real zawsze będą bardzo mocni i kryzys im w tym nie przeszkodzi. To są uwarunkowania innego typu a Anglicy jeszcze długo nie będą mocni. Angielskie kluby tak ale sami Angole nie heh
Sorry, tak na szybko wlepiłem poprzedni wpis. Po dominacji ligi Angielskiej, dominuje Hiszpańska, wypadałoby powiedzieć, że następna będzie Niemiecka… a później?
Dopóki się nie sypnie to na pewno kolosy Hiszpańskie – tyle, że sypnie się prędzej, czy później. To o czym pisze Alasz nie jest wyssane z palca. Od kilku/kilkunastu lat jest mowa o przebudowie/rozbudowie/zadaszeniu Camp Nou i nic się w tej sprawie nie dzieje i najprawdopodobniej nic się nie będzie działo, bo skoro nie ma pieniędzy i trzeba zaciągać kredyt na bieżące wydatki to nie ma na inwestycje. Valencia od lat nie może skończyć nowego stadionu, bo co gorsze duża część klubów w ogóle nie może znaleźć sponsorów.Kluby Angielskie są racjonalniej prowadzone finansowo (oczywiście z wyjątkiem Chelsea i City, które mają hojnych sponsorów, więc mogą sobie pozwolić na finansową nieracjonalność). Do tego praktycznie zawsze mają komplety na stadionach. I wysokie równe wpływy z praw do transmisji. Niby na dzień dzisiejszy Angielskie kluby ośmieszyły się w Pucharach, ale czy ktoś by dzisiaj dał sobie rękę uciąć, że za rok Angielskie kluby znów poodpadają? Wątpię… Jedyne co w Anglii leży to szkolenie młodzieży. Ciekawe co przyniosą zmiany? Może poprawią tą kwestięNiemcy wyglądają bardzo solidnie pod każdym względem, bo po pierwsze się nie zadłużają, po drugie mają świetną infrastrukturę i bardzo wysoką frekwencję, po trzecie fantastyczne szkolenie młodzieży. Kwestia czy przełamią się, bo jak na razie nie widać żadnej drużyny, która mogłaby namieszać w europie poza Bayernem. Borussia wypadła po prostu blado. Schalke rok temu zostało rozniesione w proch i pył przez nie tak mocne United (to praktycznie ta sama drużyna, która teraz poległa w LE) – chociaż doszli wysoko. Jedynie Bayern daje radę grać na dwóch frontach z sukcesami.
Bo prawda jest taka, że w Bundeslidze od czasu upadku BVB nie ma drużyny, która mogłaby stanowić poważne długoterminowe zagrożenie dla Bayernu. Tam jak we Francji – raz drużyna gra w LM by sezon później bronić się przed spadkiem. A to czy BVB znowu będzie tak mocną drużyną jak w latach 90 to wciąż zagadka.
Raczej nie – nie maja argumentów żeby zatrzymać swoich najlepszych piłkarzy. Wątpię żeby Lewandowski jeżeli pojawią się dobre oferty z Anglii, Włoch, czy Hiszpanii został w BVB, podobnie jak Goetze, itd. Samo miasto też ma znaczenie – Dortmund na pewno nie jest tak atrakcyjny jak Londyn, Madryt, Barcelona, Rzym, czy Mediolan a to wbrew pozorom też ważne.A może się mylę i jednak Jurgen Klopp odbuduje potęgę BVB?
Sporting taki niewyraźny się wydawał,Legia była lepsza w tym pierwszym meczu i powinna wygrać,ale setki marnowane i remis,w rewanżu 50 na 50 i wyrównany mecz,ale to Sporting zwycięża.I City także coś koło tego w pierwszym wyrównanym i…dopiero w drugiej połowie rewanżu kiedy po kontaktowym trafieniu Aguero Sporting totalnie się zmienił,zestresował czy jak tam to nazwać i oddał City pole gry,a w ostatniej sekundzie Hart mógł powtórzyć wyczyn bramkarza Sevilli Andersa Palopa z przed kilku lat z Doniecka(pewnie pamiętacie) który dał wtedy awans Hiszpanom.Jednak Portugalczycy byli w obu tych spotkaniach lepsi,byli lepsi bo wygrali,bo awansowali i to jest piękno piłki(a z City dodatkowo grali ładną,ofensywną pilkę)
APOEL najważniejszy mecz w historii zagra z Realem Madryt,piękna sprawa.Grecki Cypr jest w niebie mimo,że Cypryjczyków i Greków nie ma zbyt wielu.W pozostałych parach także ciekawie:Olympique Marsylia – Bayern MonachiumBenfica Lizbona – Chelsea LondynAC Milan – FC Barcelonai półfinały Marsylia/Bayern – APOEL/Real MadrytBenfica/Chelsea – Milan/BarcelonaCzyżby pierwsze w historii El Clasico w Monachium ;)?Dla mnie jednak wielki mecz jest już dzisiaj: derby Legia-Polonia…a to jeszcze tyle godzin ahhh 🙂
Piłkarze nie walczyli za AVB, bo on ich o to nie poprosił. Zaczął się film hollyłódzki. Grupa outsiderów i złych chłopców, którzy ośmielili się wykopać z klubu takie cudowne dziecko jak AVB gra teraz o honor. Trzymam kciuki, żeby zagrali na nosie wszystkim, którzy ich od dziadków zblazowanych wyzywali.
ale odlot na boisku na WHL …. zbrakło myi słow ….