1. Dla mojego pokolenia, wczesnych roczników 70., to była najwspanialsza drużyna w historii piłki nożnej. Dwunastu apostołów Ajaxu głosiło swoją dobrą nowinę akurat wtedy, gdy przychodziliśmy na świat, o 10 lat wcześniejszą historię Realu Puskasa i di Stefano poznawaliśmy z wyblakłych książeczek, zarysowanych kolorowymi kredkami przez naszych ojców i wujów, a zespoły, których wzrost i zmierzch obserwowaliśmy już na własne oczy: Milan Sacchiego, a potem Capello, Bayern Hitzfelda, MU Fergusona (ten z końca lat 90.), Ajax van Gaala, także Barcelona Cruyffa, nie sięgnęły jednak tego poziomu.
2. To była najwspanialsza drużyna w historii piłki nożnej nie tylko dlatego, że do minionego tygodnia wydawała się niepokonana. Że grała najpiękniej. Że jej styl – którego słowem-kluczem było posiadanie piłki, ale także niestrudzona walka o odbiór po stracie, a którego symbolem była ćwiczona do znudzenia na treningach gra „w dziada” – wydawał się unikalny, zaś taktyka, ewoluująca stopniowo w stronę trójki obrońców, w tym jednego przekwalifikowanego z linii pomocy (zdarzały się mecze, w których w pierwszym składzie nie wychodził ani jeden nominalny stoper) – nowatorska. To była najwspanialsza drużyna w historii piłki nożnej także dlatego, że budowano ją niemal od podstaw we własnej szkółce i że robił to szkoleniowiec, który był krwią z jej krwi i kością z jej kości: zaczynał tu przecież jako chłopiec do podawania piłek… Trudno zresztą nie podziwiać konsekwencji klubu, który następcą Guardioli ogłasza jego dotychczasowego asystenta Tito Vilanovę, również w przeszłości wychowanka, choć o nieporównywalnie mniejszych sukcesach.
3. To jest jeden z najciekawszych momentów w historii futbolu ostatnich lat. Co stanie się z „małymi wielkimi ludźmi”, jak nazwał ich kiedyś w „Tygodniku Powszechnym” Marek Bieńczyk, bez Guardioli? Oglądałem jego pożegnalną konferencję prasową: uczestniczący w niej piłkarze wyglądali na przytłoczonych nagłym osieroceniem, załamany Messi nie był w stanie stanąć przed dziennikarzami… Geniusz trenera czy genius loci: co okaże się rozstrzygające, nie będę ryzykował odpowiedzi.
4. Spróbuję jednak odpowiedzieć na inne pytanie: co stanie się z tym niewiarygodnie utalentowanym szkoleniowcem? Pójdzie do Chelsea? Do Manchesteru City? Zostawmy na boku kwestię, czy jego przepis na sukces wiąże się z katalońskim mikroklimatem, czy będzie się dał zastosować w kulturze innego klubu (zwłaszcza angielskiego) – na mój nos Guardiola nie będzie się spieszył z podjęciem decyzji, nawet kuszony niewyobrażalnie wysokimi kontraktami. Scenariusz rocznego urlopu, wyciszenia, podróży dookoła świata itd. wydaje się realniejszy niż błyskawiczna przesiadka z jednej karuzeli na drugą – zwłaszcza w kontekście jego słów na konferencji prasowej, że od miesięcy czuł się wypalony i że o swoim odejściu powiedział Sandro Rosselowi już na początku sezonu. Jak mówił o nim Xavi: „Jeśli Pep chciałby być muzykiem, byłby dobrym muzykiem. Jeśli chciałby być psychologiem, byłby dobrym psychologiem. Chce, żeby wszystko było doskonałe. Wymaga od siebie strasznie dużo…”. „Cztery lata trenowania Barcelony to wieczność…”, „życie nie kończy się na piłce…” – to już cytaty z dzisiejszej konferencji Guardioli, a dodajmy do tego wcześniejsze żarty (?) o traceniu na wadze i łysieniu: Guardiola-profesjonalista, Guardiola-obsesjonat szczegółu, Guardiola-innowator był zmęczony.
5. Z pewnością styl, w jakim toczyła się rywalizacja z Realem Mourinho, musiał zwiększać poczucie zmęczenia futbolem (o tym zresztą również mówił) – podobnie jak choroby i operacje Abidala i Vilanovy musiały przywracać hierarchię ważności spraw. Z pewnością skala rewolucji, której wymaga np. Chelsea, woła o świeżość i pasję. W Barcelonie, w gruncie rzeczy, Guardiola rewolucjonistą być nie musiał – choć zrobił także rzeczy rewolucyjne, np. zmieniając Messiemu pozycję na boisku.
6. Padło tu nazwisko Mourinho, ale równie dobrze mogłyby paść inne: słynnych, utalentowanych i utytułowanych szkoleniowców, którzy w momencie porażki zachowywali się okropnie. Guardiola inaczej: kiedy przegrywał, pokazywał klasę. Dzisiejsza decyzja jest tego kolejnym dowodem.
7. Zostają wspomnienia. 4:0 z Wisłą. 6:2 z Realem na Bernabeu i 5:0 na Camp Nou. Gol Iniesty na Stamford Bridge. Dwa finały z Manchesterem United, ten sprzed trzech lat (pamiętacie historię motywacyjnego wideo, pokazanego przez Guardiolę piłkarzom przed meczem?) i ten sprzed roku, pojedynki z Arsenalem wreszcie. Sześć pucharów w jednym sezonie. Będzie co oglądać dziś wieczorem przy kieliszku priorat…