Dziwny weekend, nieprawdaż? Arsenal odrabia dwubramkową stratę, zamiast – jak to drzewiej bywało – zaprzepaścić dwubramkowe prowadzenie. Alex Ferguson podejmuje złą decyzję w sprawie obsady bramki Manchesteru United (tak, wiem, że menedżer MU winę za utratę pierwszego gola w meczu z Liverpoolem przypisuje obrońcom, ale jest to wina z gatunku: nie upilnowali młodszego kolegi, kiedy musieli pilnować także rywali). Patrice Evra, niemiłosiernie lżony przez trybuny Anfield Road, podejmuje złą decyzję w sprawie krycia Dirka Kuyta. Andy Carroll pokazuje się z dobrej strony w Liverpoolu. Luka Modrić jest najsłabszy w Tottenhamie i zostaje zmieniony w 45. minucie… eee, to było jeszcze w piątek i Chorwat ponoć zmagał się z jakimś wirusem (dziwne skądinąd, że beznadziejnie grające Koguty zdołały wygrać z Watfordem; dziwne, że zdolny Scott Loach przepuścił strzał van der Vaarta…).
Dziwny weekend: przed spotkaniem QPR z Chelsea Football Association dokonała zmian w przedmeczowym rytuale, zubażając go o wprowadzony na początku sezonu 2008/09 obowiązkowy uścisk dłoni między rywalami. Mam ochotę napisać o tym parę słów, bo od tej decyzji minęło kilkadziesiąt godzin, a ja wciąż mam wątpliwości.
Jeśli bowiem działaczom FA chodziło o to, by obronić futbol i uniknąć powtórki z ubiegłorocznego spotkania Chelsea-MC, w którym Terry’emu ręki nie podał Wayne Bridge i wszyscy zamiast o piłce mówili o tym geście – nie udało się. Tematem dnia nie był mecz (choć prawdę mówiąc jedynym godnym wzmianki incydentem piłkarskim z tych 90 minut był karny, którego nie było), ale decyzja władz związku. Decyzja precedensowa, bo łatwo sobie wyobrazić, że z każdym tygodniem chętnych na niepodawanie ręki może być więcej i więcej.
Z drugiej strony rozumiem ludzi odpowiedzialnych za wizerunek „pięknej gry”, próbujących nie dopuścić do sytuacji, w której nie tylko Anton Ferdinand, ale cała drużyna QPR zostawia wyciągniętą rękę kapitana Chelsea w powietrzu. Rozumiem, że w efekcie takiego zachowania można się było spodziewać eskalacji napięcia na trybunach, a może i poza nimi – władze FA wiedziały zapewne, że jeszcze przed spotkaniem Ferdinand otrzymał pocztą kule i śmiertelne groźby, a i obelg pod adresem Terry’ego na Loftus Road nie brakowało. Rozumiem też, że decyzję podjęto z udziałem wszystkich zainteresowanych stron, to znaczy z udziałem przedstawicieli QPR i Chelsea.
Ze strony jeszcze innej: przecież wizerunku „pięknej gry” nie rujnuje fakt, że dorośli mężczyźni nie chcą podawać sobie rąk – jeśli już, to rujnują go rasistowskie obelgi (patrz także incydenty z wczorajszego meczu Liverpool-MU), brutalne faule bez piłki (patrz Balotelli sprzed tygodnia), akty pozaboiskowej przemocy lub gwałtu, w ślad za którymi idą aresztowania zawodników, a wreszcie fakt, że murowany kandydat na trenera reprezentacji Anglii zasiada na ławie oskarżonych w procesie o oszustwa podatkowe (do tej sprawy trzeba będzie wrócić, kiedy zapadnie wyrok – podobnie zresztą, jak o domniemanym rasizmie Terry’ego bezpieczniej będzie mówić, kiedy i w jego sprawie wypowie się sąd).
I z jeszcze innej strony: fakt, iż piłkarze QPR nie chcieli podać ręki Terry’emu, może świadczyć, że ów gest nie jest jedynie pustym rytuałem. Być może witający się przed meczem, podobnie jak dziękujący sobie za walkę po jego zakończeniu zawodnicy nie poddają się bezmyślnie celebracjom politycznej poprawności, ale myślą nad tym, co robią. Doprawdy: byłaby to interpretacja optymistyczna, bo jak słusznie zauważa menedżer QPR Mark Hughes, nieszczere podanie ręki jest niewiele warte.
Jeszcze Hughes: „Za moich czasów po prostu wybiegaliśmy na boisko i graliśmy mecz”. Warto na koniec zauważyć, że zarówno Terry, jak i Ferdinand zagrali przyzwoite spotkanie.
PS 1 O de Gei: czy nie jest tak, że młody bramkarz MU jest odpowiedzialny lub współodpowiedzialny za utratę trzech bramek w dwóch meczach z MC, dwóch bramek w meczu z Blackburn i pojedynczych goli z Arsenalem, Benficą, FC Basel i WBA? Trochę dużo, jak na pół sezonu…
PS 2 Na szczęście jest jeszcze Fraizer Campbell: chłopak, który wrócił do składu Sunderlandu po 17 miesiącach leczenia kontuzji i strzelił bramkę. Pamiętam go z Tottenhamu, ale nie tylko dlatego miałbym ochotę podać mu rękę, co ja mówię: serdecznie go wyściskać.