A skoro mamy pierwszą w tym sezonie przerwę na mecze reprezentacji i skoro przez najbliższe dni na polu piłki klubowej nic się nie wydarzy (jeśli nie liczyć, oczywiście, chaotycznego i nerwowego jak zwykle zamykania okienka transferowego, na którego temat wyraziłem się jasno przed tygodniem), to spróbujmy zdobyć się na pierwsze podsumowanie. Jasne: to dopiero miesiąc, raptem cztery kolejki, a takiego Jose Mourinho poznaje się nie po tym, jak zaczyna, ale jak kończy itd., ale i tak wydarzyły się w Premier League rzeczy, o których jeszcze miesiąc wcześniej nam się nie śniło. Przyznajcie zresztą sami: któż z was spodziewał się tego, że West Ham wygra na wyjeździe z Arsenalem i Liverpoolem? A tego, że West Ham… przegra u siebie z Bournemouth i Leicester? Doprawdy: trudno o lepszy przykład złożoności tej ligi (albo trudności w jej regularnym opisywaniu), niż te cztery wyniki drużyny Slavena Bilicia.
Czego zatem dowiedzieliśmy się w trakcie pierwszego miesiąca biegania po angielskich boiskach, poza tym oczywiście, że gdybyśmy obstawiali wyniki w jakimś piłkarskim totku, marnie byśmy na tym wyszli?
1. Najbardziej przerwy na kadrę nie chcą w Manchesterze City. Cztery mecze i cztery zwycięstwa, w dodatku bez straty gola, zapierający dech w piersiach, szampański futbol ofensywny, David Silva, co nad poziomy wylatuje (dziewięć asyst w 2015 roku – nikt w tej lidze nie utrzymuje takiej passy, choć wypada zauważyć, że cała drużyna miała świetną końcówkę poprzedniego sezonu, bo przed tymi czterema wygranymi było sześć z rzędu późną wiosną), i zmotywowany na nowo Yaya Toure… Jak wyglądało lato w Manchesterze, jaką kurację odmładzającą zaaplikował Manuel Pellegrini nie tylko sobie, ale przede wszystkim swoim podopiecznym? No tak, niby wiemy: cudowna pigułka Sterling, która miała dobroczynny skutek np. na grę Kolarova, ale skąd aż tak dobre występy Sagni czy Fernandinho? Przy transferach, jakich dokonał i dokonuje klub tego lata (Sterling, Otamendi, Delph, a teraz jeszcze najdroższy z nich wszystkich de Bruyne), przy debiucie Kelechiego Iheanacho, naprawdę nie ma powodów, by passa MC nie trwała jeszcze dłużej. Czytaj dalej