Co było do wygrania: Swansea na wakacjach, w zasadzie nie podjęła walki, Leicester więc na trzy kolejki przed końcem jest już tylko o krok. Po remisie Tottenhamu z WBA (WBA Tony’ego Pulisa nigdy nie jest na wakacjach…), przed następną kolejką różnica wynosi siedem punktów. Jeśli walczący o Ligę Mistrzów Manchester United zdoła pokonać Lisy na Old Trafford, a Tottenham wygra z Chelsea (w co zresztą nie wierzę) – różnica zmaleje do czterech punktów na dwie kolejki przed końcem. Później jednak Leicester wygra z Evertonem i to by było na tyle.
Owszem: jestem zdania, że najlepszą piłkę w Anglii grał w ostatnich tygodniach Tottenham i że to za drużyną Pochettino świadczyły wszystkie (oczywiście poza kluczową, tą z liczbą punktów…) statystyki. Że sukces Leicester – z całą pewnością jednorazowy, co w przypadku Kogutów wcale nie jest pewne, bo drużyna wydaje się budowana na lata – jest wypadkową wielu czynników, z których niemałym jest wielomiesięczne lekceważenie ze strony kolejnych rywali, a także reaktywny styl gry, czyhanie na błąd, możliwość zagrania długiej piłki i okazję do kontry z wykorzystaniem szybkich Vardy’ego i Mahreza. Że może najważniejszym momentem sezonu dla tej drużyny było wygranie meczu z Aston Villą, jeszcze we wrześniu 2015, mimo iż na 20 minut przed końcem goście prowadzili 0:2 (ech, gdzie byłaby dziś drużyna z Birmingham i czy nie prowadziłby jej wciąż Tim Sherwood, gdyby wówczas udało się wygrać?). Że na podobnej zasadzie można traktować wcześniejszy o kilkanaście dni mecz z Tottenhamem, podczas którego londyńczycy zagapili się po golu Dele Alliego i niemal natychmiast dali sobie odebrać ciężko wywalczone prowadzenie. Że w wyścigu o mistrzostwo sprzyjało Leicester to, że nie zawracało sobie głowy udziałem w europejskich pucharach, a i z krajowych odpadło w miarę szybko. Że w związku z tym Claudio Ranieri – inaczej niż przed laty w Chelsea – nie musiał przesadnie kombinować ze składem, opierając się na wąskiej grupie zawodników, z której podstawowa jedenastka szybko stała się oczywistością i której – co równie ważne – dopisywało zdrowie.