Eurodziennik: Futbol totalny

Widziałem to zbyt wiele razy, żeby się teraz napalać. Wielka drużyna, znakomite nazwiska, świetne mecze, kapitalne bramki: pamiętacie 6:1 z Jugosławią w 2000 roku? Przed chwilą zakończył się najlepszy jak dotąd mecz Euro 2008; mecz, w którym Holandia rozgromiła mistrzów świata, a ja próbuję się obronić przed atakiem euforii.

Z redakcji wyszedłem dziś wcześniej, jeszcze przed zamknięciem numeru, i efekt był taki, że przez cały wieczór myślałem o łamiącym ostatnie kolumny redaktorze technicznym. Podobnie jak ja, Artur kibicuje Holendrom. Chyba trudno się nam dziwić. Holendrzy – jak pisał przed czterema laty w „Tygodniku” Marek Bieńczyk – to wyrzut sumienia w duszy futbolu od roku 1978, w którym, podobnie jak w 1974, powinni byli zdobyć mistrzostwo świata: „Wzbudzają w nas głębokie poczucie winy, kiedy przegrywają (tak pięknie grają, czy zrobiliśmy coś dla nich, żeby nie spotkała ich krzywda?) i kiedy nieco rzadziej wygrywają (czy aby cieszymy się wystarczająco w obliczu ich wielkości?)”. Dziś kolejny raz grali pięknie – nieco wbrew spodziewaniom, bo przez eliminacje przeszli z trudem, no i ponoć znów się kłócą. Zwłaszcza bramkę na 2:0, zwieńczenie najpiękniejszej akcji ostatnich dni, będziemy oglądać jeszcze wielokrotnie, a gol trzeci, zdobyty przez bocznego obrońcę znajdującego się akurat na środku ataku, kazał przypomnieć sobie definicję futbolu totalnego. A jeszcze te podania i strzały Sneijdera, van der Vaarta, Kuyta czy van Nistelrooya, te parady van der Sara, ten spokój nieogranego jeszcze Engelaara, ten wysoki pressing, kończony odbiorem piłki i kontrą, oszałamiające tempo, dobre zmiany van Bastena – miałem się nie napalać, przepraszam.

Miałem się nie napalać, żeby potem w ćwierćfinale czy półfinale nie oglądać kolejnego odcinka tego samego, znanego aż za dobrze serialu: rozpędzona Holandia, naprzeciwko niej jakiś zespół bez oblicza, bezbramkowy remis i klęska Pomarańczowych w rzutach karnych. Ja bardzo proszę, nie tym razem…

Tymczasem z dnia na dzień coraz lepiej idzie mi skreślanie faworytów: od przedwczoraj wiadomo, że nie Czesi, od paru godzin – że nie Francuzi. Pierwszy mecz dzisiejszego dnia, inaugurujący zmagania w „grupie śmierci” pojedynek między Francją a Rumunią, był jak śmierć nudny. Jakoś mi się nie wydaje, by grupa niedostrzegających się wzajemnie na boisku solistów trenowanych (?) przez Raymonda Domenecha mogła cokolwiek w tym turnieju osiągnąć. Już prędzej postawiłbym na Włochów, którzy mimo porażki wcale nie robili złego wrażenia.

A co z tą Polską, o której tyle pisaliście pod moją wczorajszą notatką? Obiecuję wrócić do tematu jutro. Dziś jestem pomarańczowy.

9 komentarzy do “Eurodziennik: Futbol totalny

  1. Michał Okoński

    Przepraszam Grzegorza i kolegę podpisującego się jako Wróg Arsenalu – podczas niedawnego edytowania strony zniknęły ich komentarze. Grzegorzowi odpowiem tylko, że nie ma między nami sporu: ja też bym sobie życzył zwycięstwa Holendrów…

    Odpowiedz
    1. ~Grzegorz Trzaskalik

      Panie Michale… nie chodzi o spór… tylko o to, że każdy kibic musi a raczej powinien korzystać z każdej nadarzającej się okazji do zachwytu tym jak grają najlepsi… oby było więcej pięknych meczy a co za tym idzie więcej okazji do zachwytu nad grą każdej z reprezentacji… nie tylko Holendrów (nie mniej jednak na nich liczę.)

      Odpowiedz
  2. ~Edgar D.

    Pomaranczowe jest piekne. Machaniczna pomarancza zniszczy zabojadow, ktorsy nie wyjda z grupy. Bardzo chcialbym mistrzosytwa Europy dla podopiecznych van Bastena. Wczoraj pokazali, ze jest w zasiegu

    Odpowiedz
  3. ~www.euro2008.pinger.pl

    Czy Lukas Podolski powinien grać dla Polski?Wyraź swoje zdaniehttp://www.proca.pl/pokaz/1030/czy_lukas_podolski_powinien_grac_dla_polski

    Odpowiedz
  4. ~fan.sport

    Na Holandię patrzę bardzo podobnie. O Francuzach wyraziłem już wczoraj swoje zdaniehttp://fansport.blox.pl/2008/06/Francuska-irytacja.htmlTyle, że do „żabojadów” bym się tak nie odnosił. Domenech jakim trenerem jest, takim jest – za to graczy ma świetnych. Jeden mecz, na początku turnieju faktycznie był kiepski w ich wykonaniu. Tyle, że nie wyobrażam sobie by tak samo asekuracyjnie zagrał w drugim spotkaniu. Bo przy ew. remisie z Holandią i 2 punktami na koncie stanie pod ścianą. Z Italią ich obowiązkiem będzie zdobyć komplet punktów.Dlatego przewiduję w 2 rundzie rozgrywek grupowych ciekawego meczu pomiędzy Francją i Holandią.

    Odpowiedz
  5. ~Naranjito

    Pięknie grali Holendrzy, pięknie grali dziś Hiszpanie – wogóle rozkręca się nam ten turniej. Ale też bym się nie zakładał, że te drużyny zajdą daleko. Zawsze tak było i szybko się kończyło niestety.

    Odpowiedz
  6. ~Tomek G

    Często o sympatii do jakiejś drużyny decyduje drobne zdarzenie, jakaś akcja, wypowiedź trenera albo obecność piłkarza, którego akurat bardzo lubimy. Ja zacząłem życzyć Holandii powodzenia na tym Euro od momentu, w którym van Nistelrooy po interwencji Buffona parł dalej za piłką jak opętany, a nie wywalił się z jak długi. Rzadko spotykane zachowanie 🙂

    Odpowiedz
  7. ~Tomek G

    Acha, a Francja może zostać mistrzem Europy. Jest na świecie kilka drużyn narodowych, które potrafią wygrywać nawet wtedy, gdy nie grają dobrze. Włochy, Niemcy, Brazylia i ostatnio chyba właśnie Francja. Choć gdybym miał postawić pieniądze, to coś wydaje mi się, że tym razem Niemcy. Prawie zawsze mistrzowski zespół ma w składzie jakiegoś giaganta w życiowej formie (Cannavaro, Zidane) – tu oczywiście Ballack. A Lehmann wcale nie bronił tak źle z Polską. Barthez też był niepewny dwa lata temu, a Francuzi zagrali w finale. No i ten Podolski – bramki bramkami, ale cały mecz grał rewelacyjnie. Król strzelców? (Villa nie zostanie, bo, jak wiadomo, Hiszpania odpadnie w ćwierćfinale z Francją lub Włochami 🙂

    Odpowiedz

Skomentuj ~Edgar D. Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *