Eurodziennik: Futbol jest piękny. Kibicujemy dalej.

Ochłonęliście? Ja wciąż nie. I właściwie nie mam ochoty ochłonąć. Uwielbiam ten stan zaraz po meczu, kiedy jeszcze buzuje we mnie adrenalina, kiedy przed oczami migają oglądane przed chwilą bramki, rajdy, dośrodkowania, parady i wślizgi, i kiedy mogę myśleć, że to wcale nie koniec, bo przede mną kolejnych kilkanaście dni piłkarskiej uczty.

Właściwie to miałem zapytać, czy ochłonęliście, wracając jeszcze raz do sprawy wczorajszego meczu Polaków i do dziwnego pomieszania, które zaraz po nim ogarnęło nie tylko kibiców i piłkarzy (co normalne), ale także polityków, a nawet ludzi sztuki. Doprawdy, te wszystkie zdania o spisku przeciwko nam, o konieczności wycofania się z Euro w geście moralnego oburzenia, o chęci mordu, jaka ogarnęła szefa rządu, i o tym, że tak – zdaniem głowy państwa – nie wygrywa się meczów (naprawdę? przepis jakiś istnieje, zakazujący dyktowania rzutów karnych w doliczonym czasie gry?), z upływem godzin wydawały mi się coraz bardziej kłopotliwe – zwłaszcza kiedy napotykałem je w zagranicznych mediach, traktujących tę erupcję emocji jako jeszcze jeden dowód polskiej egzotyki. Przeglądając znajome blogi z pewną ulgą stwierdzałem wprawdzie, że nie ja jeden doszedłem do wyrażonych tu wczoraj wniosków (przeczytajcie choćby Szadkowskiego, Wołowskiego i Pola), i przez cały dzień zbierałem się do tego, żeby jeszcze raz, na spokojnie, spróbować nasze racje wyłożyć, ale kilkadziesiąt minut temu uświadomiłem sobie, że nie ma to już dla mnie wielkiego znaczenia.

Żeby w tej sprawie była pełna jasność: nie przestałem kibicować Polakom, nie przestałem wierzyć w ich godną postawę podczas meczu z Chorwatami, nie będę się domagał głowy Beenhakkera, przeciwnie: liczę na to, że tym razem media nie dadzą się zwariować i nie zwolnią Holendra tylko dlatego, że powierzeni mu piłkarze są, jacy są (wykrzesał z nich bardzo wiele: i w ostatnich dwóch latach, i – tak jest – w ostatnich dwóch meczach). Po prostu oba dzisiejsze spotkania w grupie C pokazały, że futbol oprócz tego, że bywa okrutny, bywa po prostu piękny. W obu miały miejsce momenty, podczas których walczące drużyny ogarniał jakiś dziwny amok – kiedy zarówno Włochów i Rumunów, jak (zwłaszcza) Holendrów i Francuzów przestawały obchodzić założenia taktyczne, wpajane przez trenerów schematy, przydzielone na boisku pozycje, i kiedy po prostu gnali od pola karnego do pola karnego z potrzeby zdobycia kolejnego gola, odrobienia strat czy przypieczętowania zwycięstwa.

Ileż tu tematów samych w sobie. Po nieudanych eksperymentach w pierwszych meczach powrót do wyjściowych jedenastek Francji i Włoch wielkich piłkarzy z przeszłości, Henry’ego i del Piero, mających poderwać swoich kolegów po raz może ostatni (nie poderwali). Perspektywa odpadnięcia z turnieju zarówno mistrzów, jak wicemistrzów świata (realna). Kapitalna postawa bramkarzy w meczu popołudniowym (Lobont jak Boruc, no… prawie jak Boruc). Kolejny wielki turniej, podczas którego Trójkolorowi rozpaczliwie szukają napastnika (tym razem nie wydaje się, żeby mieli go znaleźć, tym bardziej, że typowany na gwiazdę Benzema nie dostał dziś szansy). Powrót na lewą stronę Włochów Grosso, jakiego pamiętamy z mundialu w Niemczech. Katastrofalny błąd Zambrotty. Dramat Mutu, który nie strzelił karnego. Błędy sędziów: przy stanie 1:0 dla Holandii, kiedy Francuzi naprawdę byli w gazie, należał im się karny za rękę Ooijera; w meczu Rumunia-Włochy trzeba było uznać gola Toniego.

No i Holandia, której bogactwo w ofensywie może być na tym turnieju porównywane jedynie z Hiszpanią, jeśli w ogóle może być porównywane z czymkolwiek. Robben kontuzjowany? Proszę bardzo: asystuje i strzela gole Kuyt. Schodzi Kuyt? Pojawiają się van Persie i wracający do zdrowia Robben, a przecież cały czas jest jeszcze van Nistelrooy oraz ta niesamowita para van der Vaart – Sneijder. I obrona nie gorsza: tyle razy ośmieszany w Premiership Boulahrouz tutaj trafia praktycznie z każdym wślizgiem. I van der Sar w bramce, i trener, który był może lepszym piłkarzem niż oni wszyscy… Boję się głośno sformułować jedyny logiczny wniosek, jaki płynie z tej wyliczanki (Holandia mistrzem Europy); boję się, bo bardzo bym sobie tego życzył.

Kończę te zapiski bynajmniej nie ochłonąwszy. Chwilę temu minęła północ. Jest jeszcze wcześnie. Jutro nie trzeba iść do pracy, więc obejrzę mecz Holandia-Francja ponownie. Zagraj to jeszcze raz, Wesley.

14 komentarzy do “Eurodziennik: Futbol jest piękny. Kibicujemy dalej.

  1. ~fan.sport

    Pozwolę sobie napisać, że ja w przyszłość patrzę z obawami. Francja wcale nie zagrała słabego meczu. Bóg jeden raczy wiedzieć jak potoczyłby się ten mecz gdyby coś trafili przy 1:0 i/lub zostałby podyktowany karny.Dzisiaj cieszyłem się jak dziecko. To chyba wynagrodzenie za wczorajszy wieczór. Tyle tylko, że… Ja się boję kolejnych meczów Holandii. To jest tak surrealistyczne, że aż ciężko w to uwierzyć. Im lepiej grają, tym bardziej się o nich martwię.http://fansport.blox.pl

    Odpowiedz
  2. ~veyron

    nie rozumiem trenera Domenecha, jeśli on rzeczywiście ustawia Francję jako drużynę grającą futbol defensywny, a przecież takie jest ustawienie Trójkolorowych, to jak oni mogą pozwolić wbić Holendrom 4 bramki? Jak Malouda może się nie zajmować meczem w 8. minucie tylko zajmuje go trzymanie Kuyta, żeby ten nie skoczył do piłki, a ten na przekór jednak skoczył. Nie rozumiem jak Thuram i Makalele mogą zasypiać na środku boiska i dawać się ogrywać tym fenomenalnym Holendrom, przecież i Thuram i Makalele (z naciskiem szczególnie na niego) to jedni z większych fachowców na swoich pozycjach. Wreszcie nie rozumiem jak cała obrona francuska może wpuścić na swoją połowę wolnego Robbena, a dwaj obrońcy go pilnujący nie potrafią (?) zamknąć kąta przy własnej bramce. Wreszcie nie potrafię pojąć jak to jest że Ruud van Nisteerloy stojący z piłką przy linii bocznej boiska oddaje ją Sneijderowi, a przecież w tym momencie obrona francuska zdążyła się (chyba zdążyła) ustawić i co się dzieje, widać po wyniku. Mam wrażenie, że tak rozpędzoną Holandię może powstrzymać tylko Portugalia w finale i to w sytuacji gdy bramkarz Ricardo przestanie bać się bronić własnej bramki… Mecz cały czas widzę jeszcze w głowie i uwierzyć w ten nokaut nie mogę.

    Odpowiedz
  3. ~Bartek

    Przy golu Toniego nie było może spalonego, za to był przy ich drugiej, tym razem zaliczonej bramce. Del Pierro znajdował się na nieznacznym spalonym. Więc znowu pomyłki sędziowskie się wzajemnie pouzupełniały. A Holadia – w pierwszym meczu „cichym” bohaterem był Bronkhorst, teraz Boulahrouz – cudownie skuteczny, pewny i pracowity. A co do ofensywy – niewiele mówi się o grze Van Nistelroya, a przecież gra genialnie – przetrzymuje piłkę, przyjmuje długie podania, odgrywa z pierwszej – kapitalnie pasuje do tej taktyki i tak precyzyjnie podających pomocników.

    Odpowiedz
    1. ~fan.sport

      „A co do ofensywy – niewiele mówi się o grze Van Nistelroya, a przecież gra genialnie – przetrzymuje piłkę, przyjmuje długie podania, odgrywa z pierwszej – kapitalnie pasuje do tej taktyki i tak precyzyjnie podających pomocników.”Pominięcie przy wyróżnieniu któregokolwiek z Holendrów po ostatnich dwóch meczach to błąd. Ta ekipa w obu spotkaniach zaprezentowała się jak monolit. Nie było słabych ogniw. Wszyscy grali fantastycznie.

      Odpowiedz
      1. ~kkogut

        Najważniejsze pytanie: co wtedy, kiedy zamiast szybkiego ataku ci sami piłkarze będą musieli grać na zespół murujący obronę, kiedy tamten zespół choć raz skontruje i wpadnie bramka? Przeczytałem rano wiele blogów „pomaranczowych” – wszyscy widzą, że vanbastenowcy są najlepsi i wszyscy się boją tego samego. No ale chwała Holendrom, ratują nam Euro po meczu przedwczorajszym

        Odpowiedz
        1. ~Bartek

          Nie wiem tylko, czy będzie im dane grać z jakąś drużyną murującą bramkę. Za chwile 1/8 tam już będzie coraz więcej dobrych druzyn, raczej ofensywnych, niż defensywnych. Wydaje mi się, że Holendrzy trafią na Rosję lub Szwecję. Rosjanie nie będą się murować, bo grają zupełnie inny futbol. Szwedzi natomiast nie są w stanie sprostać Holendrom pod względem technicznym. Patrząc na precyzję Holendrów w rozgrywaniu piłki, czarno widziałbym szansę Szwedów na ich powstrzymanie. Zwłaszcza, że obrońcy Holandii grają kapitalnie i wyłączą z pewnością Wilhelmsona (van Bronkhorst), Ljundberga (Boulahrouz) i Ibrahimovica (dwójka rosłych i silnych stoperów). Wyzwaniem może być chyba dopiero Hiszpania (choć wydaje mi się, że Oranje są silniejsi jako zaspół) lub solidna w tyłach Portugalia. 🙂

          Odpowiedz
          1. ~kkogut

            Miałem na myśli właśnie Szwecję. Ale racja, że za chwilę tych defensywnych zespołów nie będzie (ale heca z Francją, nie?). I będą super mistrzostwa 🙂

  4. ~johann14

    Holandia rządzi. Mająwszystko, świentego trenera, bramkarza, obrońcow, pomoc i atak. Van Nistelrooy, grajacy cały czas tyłem do bramki, jest fenomenalny. Ściąga na siebie obrońców, walczy z nimi i wygrywa, celnie podaje, cały czas jest groźny. Kuyt nigdy w Liverpoolu nie pokazał takiej formy jak pokazuje tutaj. W sumie na cztery miejsca z przodu mają sześciu takich piłkarzy, jakich poza Hiszapanami nie ma na Euro nikt. Co by było, gdyby nie kontuzjował się Babel?

    Odpowiedz
  5. ~Kasia z veritas5.blog.onet.pl

    Kobiety mówią, że to tylko piłka. Może i tylko, ale rzeczywiście wpływa na inne sfery życia 🙂 Ja już prawie ochłonęłam po czwartkowym meczu, ciekawe czy sędzia Webb także (?). Polacy to mają pecha… Jak nie przeszkodzą umiejętności to sędzia… Coś czuję, że Holandia ucałuje puchar…

    Odpowiedz
  6. ~Magnus

    Pozdrawiam wszystkich. Szybkie parę zdań w przerwie meczu Hiszpania-Szwecja: wygląda na to, że to ze Szwedami zagrają w ćwierćfinale Holendrzy, no i… może być różnie. Solidni w obronie, groźni w szybkim ataku Wikingowie to jedyny typ drużyny, z którym Oranjes może mieć trudności. Nie żebym coś wróżył, bo też kibicuje Holendrom. Ale widzę, że nie tylko ja, bo gdzie się nie rozejrzę, to wszyscy kraczą. Zaczyna się druga połowa, może tu jeszcze wrócę.

    Odpowiedz
  7. ~Adek

    Holandia naprawdę spisuje się fanastycznie (bilans 7-1 z finalistami MŚ robi wrażenie)… kto wie, może po 20 latach znowu zdobędzie czempionat?a Polska-Austria… chyba po prostu bliższa ciału koszula – chcemy zlinczować Webba za karniaka, nie myśląc o tym, że gdyby nie jego błąd z Rogerem może już dziś byśmy znali wynik meczu z Chorwacją: nieistotnyzapraszam na bloga: http://adek-s.blog.onet.pl

    Odpowiedz
    1. ~Magnus

      No więc boję się o ORanjes. Hiszpanie zwycięstwo ze Szwedami ostatecznie wymęczyli, ale mieli dużo szczęścia, na przykład zabrakło w drugiej połowie Zlatana. Przeciw takim drużynom trudno się gra z pozycji faworyta, przekonywała się o tym cała Europa, na przykład Anglia w eliminacjach do mistrzostw świata. Są bardzo dobrze zorganizowani w obronie, nie cofają nóg, walczą twardo o wszystkie piłki, mają świetne set pieces i groźnie atakują.Pozdrawiam wszystkich

      Odpowiedz

Skomentuj ~Kasia z veritas5.blog.onet.pl Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *