Przewodnik po Premiership

Najbardziej emocjonująca i najbardziej nieprzewidywalna, najbogatsza, ale i najdroższa, kiedy mówimy o cenach biletów; najbezpieczniejsza, kiedy mówimy o trybunach, i najniebezpieczniejsza, kiedy mówimy o kontuzjach, słowem: najlepsza liga świata rozpoczyna kolejny sezon. A ponieważ przez następnych dziesięć miesięcy mówić będę głównie o niej, wypada zacząć jakoś z przytupem. Np. spróbować odpowiedzieć na pytania, kto zostanie mistrzem, kto zagra w Champions League, a kto w Pucharze UEFA, kto spadnie, kto się utrzyma, a kto zajmie bezpieczne miejsce w środku tabeli (co i tak będzie oznaczało walkę do upadłego w każdym kolejnym meczu).

Mistrzostwa broni Manchester United, który wywalczył je dopiero w ostatniej kolejce poprzedniego sezonu, wyprzedzając ostatecznie Chelsea. I właśnie te zespoły powinny zakończyć zaczynające się dziś rozgrywki na dwóch pierwszych miejscach – pytanie tylko, czy w tej samej kolejności. W przypadku Czerwonych Diabłów wątpliwości dotyczą wyłącznie siły ataku: jeśli Manchester nie dojdzie do porozumienia z Tottenhamem w sprawie przejścia Berbatowa (jedna z dwóch najdłuższych sag transferowych ostatnich miesięcy), przystąpi do sezonu niemalże bez napastników. Ronaldo przeszedł operację kostki, Rooney dopiero wraca do zdrowia po jakimś wirusie, złapanym podczas wyprawy do Afryki, a na to, żeby Saha był zdrowy dłużej niż parę tygodni chyba nie ma co liczyć – zostaje osamotniony Tevez, grywający czasem z przodu Giggs, który ogłosił, że po tym sezonie zakończy karierę, i młody Fraizer Campbell.

W tym czasie Chelsea wzmocniła się zarówno w obronie (Bosingwa), jak w drugiej linii (Deco), poza Makelelem nie odszedł nikt z podstawowego składu, a Frank Lampard podpisał nowy kontrakt. Oczywiście oni również będą łapać kontuzje (do dziś mam poczucie, że to długie nieobecności Terry’ego i Cecha oraz wyjazd kilku innych piłkarzy na Puchar Narodów Afryki kosztowały ich tytuł w sezonie minionym), ale na razie wydają się być w lepszej pozycji niż United. Pytanie, na ile punktów odskoczą, zanim wyzdrowieje Ronaldo. I proszę się nie łudzić, że Scolari nie poradzi sobie z taką plejadą gwiazd: w reprezentacjach, które prowadził, miał zadania bodaj że trudniejsze.

Miejsce trzecie powinno przypaść Liverpoolowi. Drużynę mają nawet na mistrzostwo, zwłaszcza wzmocnieni przyjściem Robbiego Keane’a, który po rozbiciu najlepszego ataku Premiership (duet z Berbatowem) ma szanse stworzyć z Torresem atak jeszcze lepszy. Fachowcy BBC na nich stawiają, ale fachowcy BBC (myślę o Alanie Hansenie i Marku Lawrensonie; przewodnik tego drugiego po zbliżającym się sezonie – tutaj) zbyt długo grali w Liverpoolu, by zdobyć się na obiektywizm. Rafa Benitez wygląda na gorszego fachowca od Alexa Fergusona i Luisa Felipe Scolariego, a jego podopieczni w środowym meczu ze Standardem Liege sprawiali wrażenie niepowróconych jeszcze z wakacji.

Prawdę mówiąc Benitez wygląda również na gorszego fachowca od Arsene’a Wengera, ale Arsenal jest jedyną drużyną Wielkiej Czwórki, która przystępuje do sezonu wyraźnie osłabiona: odeszli Flamini, Hleb, Gilberto Silva, a także Lehmann (przyjmijmy, że to ostatnie jest również osłabieniem), a na ich miejsce pojawili się jedynie młodziutki Aaron Ramsey oraz Samir Nasri. Z drugiej strony czy nie tak samo było przed rokiem, kiedy stracili Henry’go? Kto się wówczas spodziewał, że czołowym bocznym obrońcą Premiership stanie się Bacary Sagna albo że tyle bramek zdobędzie Adebayor? W tamtym sezonie kilka razy oglądałem Kanonierów w Pucharze Ligi, gdzie ogrywali się piłkarze dziś mogący stanowić o sile pierwszej drużyny; kilku z nich we środę miało walny udział w wyjazdowym zwycięstwie nad FC Twente. Innymi słowy: ten sezon może być sezonem Walcotta i Denilsona, a Arsenal, wbrew głosom sceptyków, powinien obronić pozycję w pierwszej czwórce.

Zwłaszcza jeśli z Tottenhamu odejdzie Berbatow. Jeżeli do tego transferu dojdzie, a Tottenham nie znajdzie godnego następcy (coraz bardziej prawdopodobne kupno Arszawina to jednak wielkie ryzyko: Rosjanin jest w środku sezonu, w dodatku kończącego się zimą, a że pierwszy rok w Premiership bywa dramatycznie trudny przekonywał się już niejeden piłkarz z Europy Wschodniej), wówczas trzeba będzie przyznać rację Kevinowi Keeganowi, że liga angielska staje się coraz nudniejsza. Drużynę z Londynu czeka pierwszy pełny sezon pod Juande Ramosem: jak zwykle nie żałowano pieniędzy na transfery, ale jak zwykle zamiast myśleć o zabezpieczeniu tyłów, np. kupieniu solidnego defensywnego pomocnika, sprowadzono kolejnych błyskotliwych technicznie (i nienajsilniejszych fizycznie…) piłkarzy myślących głównie o ofensywie: Giovani dos Santosa i Lukę Modricia.

Są dwie drużyny, które mogą w tym roku sprawić niespodziankę, i trzecia, która sprawia niespodzianki niemal co sezon. Mam na myśli Portsmouth, Aston Villę i Everton: rywalizacja o miejsca w pierwszej szóstce powinna się toczyć przede wszystkim między nimi. Zespół Harry’ego Redknappa będzie miał w tym roku świetny duet napastników: Jermaina Defoe i Petera Croucha. Obaj w poprzednim sezonie nie nagrali się wiele – aż w końcu zimowe odejście Defoe’a z Tottenhamu okazało się dla niego zbawienne; podobnie będzie zapewne z Crouchem. Menedżer Portsmouth zna Premiership jak mało kto, podporą drużyny są inni rutyniarze: David James, Sol Campbell i Sylvain Distin, w maju zdobyli Puchar Anglii, a ubiegłotygodniowy mecz o Tarczę Wspólnoty z Manchesterem United przegrali dopiero po karnych, mają fantastycznych kibiców… Wygląda na to, że może być tylko lepiej.

O Aston Villi mówiło się głównie w kontekście odejścia Garetha Barry’ego (druga najdłuższa saga transferowa lata), ale piłkarz ten wciąż trenuje w Birmingham, mało tego: we czwartek zagrał w Pucharze UEFA, co oznacza, że w przypadku ewentualnego przejścia do Liverpoolu nie będzie mógł występować w rozgrywkach Ligi Mistrzów. Aston Villa to jednak nie tylko Barry: w ostatnich miesiącach eksplodowały talenty Agbonglahora i Younga (obaj powoływani już do reprezentacji Anglii), na środku obrony dziurę po odejściu Mellberga zapełni Carlos Cuellar, a przecież kupiono mającego również reprezentacyjne doświadczenie Shoreya, innego zdolnego młodzieńca Curtisa Daviesa, a przede wszystkim Steve’a Sidwella z Chelsea, który w Birmingham ma wrócić do formy pamiętanej z czasów Reading. Villa pod wodzą Martina O’Neilla gra zdecydowanie i szybko, strzela wiele bramek i mądrze się broni – dla mnie to kolejny czarny koń zbliżającego się sezonu.

Tradycyjnym czarnym koniem będzie natomiast Everton. Powtarzamy to z przyzwyczajenia, mimo iż zdaje się to nie mieć potwierdzenia na papierze. Jak do tej pory drużyna Davida Moyesa nie zanotowała wzmocnień, przeciwnie: za ponad 10 milionów funtów jej najlepszy napastnik Andy Jonhson przeniósł się do Fulham. Ale rudowłosy Szkot nieraz już udowadniał, że jest jednym z najlepszych fachowców w lidze (być może najlepszym, zważywszy na to, jaki ma budżet do dyspozycji…), a Cahilla i Artety nie od dziś boją się wszyscy obrońcy Premiership. Przyznaję: to typowanie troszkę na wyrost, ale wciąż nie mogę zapomnieć jak po sprzedaniu Rooneya do MU Everton wywalczył miejsce w Lidze Mistrzów.

O Manchesterze City pisałem niedawno: wygląda na to, że kłopoty właściciela przekładają się na postawę zawodników (czwartkowy mecz z Duńczykami w Pucharze UEFA zakończył się żenującą porażką) i mimo powierzenia posady menedżera Markowi Hughesowi w tym roku pan Shinawatra znów będzie musiał obejść się smakiem. Owszem: miejsce w górnej połowie tabeli, ale nic więcej.

Podobnie zapowiada się sezon Newcastle, nad którym ciąży chyba jakieś fatum. Niby mamy do czynienia z wielkim klubem, z wielkimi pieniędzmi, wielkim stadionem i wielką bazą kibiców. W składzie przyciągają wzrok znakomite nazwiska: tylko o miejsce w ataku rywalizują Owen, Viduka, Martins, Smith i Ameobi. A przecież Keegan jest siódmym menedżerem tej drużyny w ciągu 10 lat. Dlaczego nie powiodło się Dalglishowi, Gullitowi, Robsonowi czy Sounessowi? Dlaczego typowany jeszcze rok temu na trenera reprezentacji Anglii Sam Allardyce wytrwał zaledwie 8 miesięcy? Przywołana już wypowiedź Keegana o nudnej lidze nie wróży, by i on wytrzymał na stanowisku zbyt długo. I żeby mu się chciało…

W podobnej sytuacji – finisz co najwyżej w środku tabeli – znajduje się West Ham. Alan Curbishley przez lata świetnie radził sobie w maleńkim Charltonie, ale w drużynie o większych aspiracjach nie przekonuje i bukmacherzy obstawiają, że straci pracę jako pierwszy z menedżerów Premiership. Zmorą Młotów są przewlekłe kontuzje, Curbishley narzeka na morale „Baby Bentey Brigade”, czyli rozkapryszonych gwiazdek zapatrzonych wyłącznie w swoje kosztowne samochody, a pieniędzy na transfery nie ma zbyt wiele. Ale ambicje w tym klubie są jak zwykle niemałe: w przypadku West Hamu miejsce w połowie tabeli uznać trzeba za porażkę.

Podobnie w przypadku Blackburn i Middlesbrough, a inaczej niż w przypadku Sunderlandu. Jeśli idzie o drużynę Paula Ince’a są nawet tacy, którzy obawiają się jej spadku z ligi – zabawne, że w gruncie rzeczy tylko dlatego, że opuścił ją Mark Hughes. Owszem, w drugiej linii zabraknie Bentleya, a Friedela w bramce zastąpi Paul Robinson, ale bądźmy szczerzy: gdyby nie zmiana na fotelu menedżera mówiono by raczej, że Blackburn włączy się do walki o europejskie puchary. No i to tutaj gra wciąż Roque Santa Cruz, bez wątpienia jeden z najgroźniejszych napastników na Wyspach.

W Middlesbrough należy się bać Alfonso Alvesa, mogącego liczyć na podania Downinga, Johnsona i O’Neilla. Gareth Southgate w ubiegłym sezonie udowodnił, że potrafi wygrywać z najlepszymi, ale że odnotowywał również wpadki ze słabeuszami, nie sądzę, by jego podopieczni mogli liczyć na coś więcej niż bezpieczne utrzymanie się w lidze. Kto wie jednak, co będzie za rok: ten menedżer wydaje się uczyć szybciej niż inni.

Sunderland Roya Keane’a będzie zaś jednym z najbardziej niewygodnych przeciwników w całej ekstraklasie. Irlandczyk tego lata pozbierał kilku podobnych sobie wojowników, sprawdzonych już w Premiership (Malbranque, Tainio, El-Hadji Diouf, Chimbonda…), którzy powinni nie tylko przełamać „syndrom drugiego sezonu” (niedawny beniaminek, po utrzymaniu się przez rok, w kolejnym spada – vide Reading), ale i zachować pokaźną przewagę nad strefą spadkową.

W maju Roy Hodgson cudem wyciągnął Fulham z tarapatów. Teraz powinno nie powinno być tak dramatycznie, zwłaszcza że zdrów jest Jimmy Bullard. Zimowe zakupy wyglądały na paniczne, teraz inwestowano równie dużo, ale sensowniej (mam na myśli przede wszystkim przyjście Johnsona, ale także Zamory, Pantsila i Gery; skądinąd pan Al-Fayed nie żałował pieniędzy…). Co powiedziawszy, myślę, że drużyna z Craven Cottage powinna zamknąć listę zespołów względnie bezpiecznych.

I w ten sposób została piątka zespołów walczących o utrzymanie, w tym cała trójka beniaminków. Eksperci z Anglii zgadzają się, że Hull i Stoke nie mają wielkich szans na pozostanie w Premier League, ale nie wiem, czy ich zaufanie do West Bromwich nie bierze się jedynie z większego oswojenia z tą ostatnią drużyną: „The Baggies” w ostatnich kilku latach dwukrotnie spadali z Premiership, by natychmiast lub niemal natychmiast awansować, nazwiska kilku piłkarzy brzmią znajomo, a kluczowym wzmocnieniem jest niewątpliwie Scott Carson – jego postawa między słupkami może zapewnić drużynie kilka decydujących punktów. Najważniejsze zadanie na najbliższe dwa tygodnie: kupić napastnika.

Bolton w Premiership gra nieprzerwanie przez cały XXI wiek, ale w ostatnich miesiącach zdaje się kroczyć po równi pochyłej. W sztabie szkoleniowym nie ma godnego następcy Sama Allardyce’a, a na boisku – Nicolasa Anelki. Za czasów „Wielkiego Sama” trudno ich było lubić: grali piłkę ostrą i niezbyt wyrafinowaną, ale skuteczną. Teraz wydaje się, że stracili nie tylko grupę „wygłodniałych, brudnych, złych” piłkarzy, ale coś znacznie cenniejszego: charakter.

Wigan bez Paula Jewella również zawodził – do czasu, kiedy nie zatrudniono Steve’a Bruce’a. Tyle że piłkarze wzmacniający tę drużynę wyglądają na takich, którzy nie będą płakać, gdy po roku przyjdzie im grać w Championship (jedyny wyjątek, mający świetne rekomendacje Egipcjanin Amr Zaki, jest jedynie wypożyczony). Czy doświadczenie Heskeya, Sibierskiego, Kilbane’a i Koumasa wystarczy? Nie ja jeden mam wątpliwości…

Wróćmy jednak do beniaminków: kiedy Stoke ostatni raz występowało w ekstraklasie, w Polsce rządziła jeszcze PZPR. Hull pojawi się w niej po raz pierwszy. Obie drużyny grają piłkę w Premiership już prawie nie oglądaną – opartą raczej na długich podaniach, walce w powietrzu i sile fizycznej piłkarzy. Większe szanse daję mimo wszystko Stoke, zwłaszcza po przyjściu Dave’a Kitsona. Z drugiej strony jednak zamierzam obejrzeć tyle meczów Hull, ile się da. Po występie „The Tigers” w finale play-off i pamiętnym golu Deana Windassa (życie zaczyna się po czterdziestce…) jestem przekonany, że to oni będą walczyć najambitniej.

Skandalicznie długi tekst jak na standardy blogosfery. Spróbujcie mnie zrozumieć: jestem w nastroju euforycznym. „Kibice piłki nożnej rozumują w taki sposób: nasze lata, nasze jednostki czasu, zaczynają się w sierpniu i kończą w maju” – pisał Nick Hornby w „Futbolowej gorączce”. A więc szczęśliwego nowego roku!

26 komentarzy do “Przewodnik po Premiership

  1. ~Number 9

    Ciekawy wpis, ale subiektywny bardzo. Widać sympatie i antypatie. Z Boltonem przesada i nie wiem wcale, dlaczego ma się nie udać Newcastle. Byle tylko zdrowi byli Owen, Duff i Butt, dobre duchy tej drużyny. Z Manchesterem City nie musi być tak źle, bo nawet jeśli pieniędzy jest mało, to i tak zespół jest dobry, a trener to fachowiec. No i z Tottenhamem bardzo ostrożnie, ale tu się nie dziwię. Można by też dodać o konfliktach między trenerami i o gwiazdach – Gerrardzie, Ronaldo, Lampardzie i innych. Oraz też o tym, kto będzie królem strzelców. Ale na pewno będzie ciekawie i warto o tym jak najwięcej pisać i czytać.

    Odpowiedz
    1. ~redfan

      Wielka Czwórka się nie zmieni – tyle na ten temat. Widać po dzisiejszej kolejce, jak Arsenal i Liverpool niewielkim nakładem sił, bardzo profesjonalnie zdobyły 3 punkty tam, gdzie powinny były zdobyć. Tottenham miałby zastąpić którąś znich? Nie kpijcie sobie. Dziś ich obrona była tak samo dziurawiasta jak przed rokiem, tak samo nie grał King, a jedyna różnica to że nie było ataku. I nie będzie, bo odejdzie Bułgar.

      Odpowiedz
  2. ~kkogut

    Fajnie, że się zaczęło. Tottenham tradycyjnie w plecy, i to po słabym meczu, więc nie dziwne, że Berbatow chce odejść. Poz tym wygrywali ci, co mieli, jak gdyby bez emocji. Ale wygrało Hull!!! I Blackburn, spisywane na straty, dało radę Evertonowi na wyjeździe, choć stary Robinson pomagał jak mógł gospodarzom 🙂 Szczęśliwego sezonu wszystkim!

    Odpowiedz
  3. ~|Gucio

    Najbrutalniejsza, najpardziej monotonna i najnudniejsza liga światawrzuta, wrzuta, wrzuta = taktyka 90% klubów angielskich, długa piłka na napadziora (Drogba) a nóż coś komuś spadnie pod nogi, beznadziejne dryblingi i zero finezji, poprostu dno i 10 metrów mułu to jest Premiership… Futbol to cos wiecej niż ilość kilometrow ktore przeczlapal Lampard, procent wślizow Ferdinanda, czy wyśmienite „dryblingi” krystyny z gazowni w meczach z fulham’em czy bolton’em… LaLiga, SerieA są lepszymi ligami od angielskej, nawet makaroniarze staraja sie ostatnio nie stawiac autobusow pod polem karnym w waznych meczach… JAK MOZNA SIE PODNIECAC TAKA KICHA?!

    Odpowiedz
    1. ~Number 9

      Guciu, jednak chyba nie oglądasz tej ligi od lat. Jakie wrzuty, jaka monotonia? W serie aaaa, to jest dopiero nuda, zasypianie, brutalnosc i bezbramkowe remisy. A dziś był supermecz Everton-Blackburn – walka do końca, emocje i świetny 16-latek na boisku. Nie uświadczysz tam u siebie takich, gwarantuje.

      Odpowiedz
      1. ~Gucio

        😀 oglądam oglądam, nie martw sie o to, spokojna Twoja roczochrana:D scenariusz meczy w Premership jest prosty, nie masz czasem wrażenia że wiesz co sie wydarzy, badz tez ze widziales juz podobny mecz? Mecze miedzy wielka czworka jak najczesciej wygladaja??? Uwazasz ze skoro np. sezon temu w meczu Manchester Liverpool padł wynik 3:0 to mecz byl emecjonujacy??? Chyba tylko dla fanow Liverpool’u i MUtd:P mecze sa nudne i tyle, ja tak twierdze i mam prawo, LaLiga podoba mi sie znacznie bardziej…

        Odpowiedz
        1. ~Number 9

          A widziałeś Chelsea-Aston Villa przed rokiem? Albo Tottenham-Chelsea w lidze? Przykład mniej celebrycki to Portsmouth-Reading. Poszukaj wyników w sieci i przebij włoskim przykładem

          Odpowiedz
  4. ~20LEGEND

    Giggs nie ogłosił, że kończy karierę, a jedynie że będzie się starał grać jak najlepiej – tak jakby ten sezon miał być jego ostatnim. To różnica.

    Odpowiedz
    1. ~redfan

      Ja czytałem przed tygodniem, że kończy i że w te wakacje zrobił już kursy trenerskie, szykując się na życie bez gry w piłkę. Idzie śladem Solskjaera. To piękne zresztą, że w MU jest miejsce dla wspaniałych gwiazd tej drużyny w ekipie trenerskiej. Brian McClair np. trenuje młodzież, a VDS jest przymierzany na trenera bramkarzy.

      Odpowiedz
  5. ~malyksiazexd18

    ja licze że Chelsea minimum utzryma swoja pozycje tymbardzej nowi gracze a szczegolnie Deco napewno sie popiszą:) wiele meczy będzie imponujących i trzymajcych emocje ale licze na powtórkie MU z Chelsea:)

    Odpowiedz
  6. ~Fabregas4

    Arsenal gra najbardziej widowiskowy futbol na globie. GO GO THE GOONERS. Mistrzostwo w tym roku zdobędą „dzieci Wengera” 🙂

    Odpowiedz
  7. ~Clasher

    Najbardziej mi się podobało w przedsezonowych zapowiedziach sezonu (przeczytałem ich ponad tuzin, dlatego ciężko wskazać mi kto zać) gdy autor odnosząc się do gry beniaminków (plus Wigan i Boltonu) wręcz błagał by były one w stanie utrzymać piłkę na ziemii dłużej niż 20 sekund. Prawie co do wszystkiego się zgadzam. Nadal sądzę, że Tottenham może zawojować trzecie miejsce, nawet mając na uwadze dzisiejsze wyniki (Boro 2-1 Spurs, Arse 1-0 WBA) – po prostu im piękniej gra Arsenal tym bardziej jest nieznośny. Może dzisiaj nie grali super ale też widać było spore braki u młodzików Wengera – wykańczanie akcji, strzały z dystansu, wrzutki.. będzie widać to, że kilku sprzedano a za nich przyszli… no, młodsi.Spurs przegrali, ok. Ramos jednak ze względu na ogrom dokonanych transferów musi mieć więcej czasu by to wszystko poukładać a w lidze nie ma do wykorzystania 6 zmian (jak w sparingach). Dzisiaj ktoś na 606 w relacji BBC zabawnie ujął, że Tottenham to Newcastle południa. To dopiero pierwsza kolejka, warto poczekać z podobnymi ocenami.Nie rozumiem z kolei kompletnie przeceniania Liverpoolu. Co z tego, że dokupili Keane’a? Dzisiaj nie zasłużyli sobie na zwycięstwo z Sunderlandem i jeśli już trafią się inne teamy, których trenerzy dysponują siłą większą niż Diouf, to Liverpool będzie w tarapatach. Transfery Beniteza, nawet odejmując Robbiego, to są porażki. Dzisiaj, szczególnie w pierwszej połowie, spisywali się poniżej poziomu Pucharu UEFA! M.in. dlatego nie wierzę w ich sukces. W czwórce jak zwykle się załapią ale strata do Chelsea i ManU wciąż będzie rosła. Ciekawe kiedy Gillette i wspólnik zda sobie sprawę, że ta drużyna nie robi postępów tylko się cofa pod okiem (przecenianego) Beniteza?

    Odpowiedz
    1. ~kkogut

      Jesteś b. miły, Clasher. Ja kibicuje Tottehnamowi i widzę czarno. Ta drużyna ma kompletnie nie zbalansowaną obronę z atakiem – większość piłkarzy myśli tylko o ofensywie, także boczni obrońcy i cała druga linia! Trudno się bronić samym bramkarzem i parą stoperów. No i wciąż nie umieją bronić się przy wolnych i rogach… Trzecie miejsce? Bez szans. W dodatku widać było wczoraj, że Bent sam w ataku nic nie zdziała, a Giovani choć dobry technicznie, jest za lekki.Kompletnie też nie rozumiem przeceniania Liverpoolu. Wczoraj Benitez był cały sfrustrowany, bo właściciele nie chcą mu kupić Barry’ego. Ja im się nie dziwię, ileż można dawać pieniędzy za dojrzałego wiekowo defensywnego pomocnika, jak się już wydało 20 milionów za napastnika przed trzydziestką. Ale Liverpool to firma, magia i tak dalej.

      Odpowiedz
  8. ~Robin

    Liga angielska kojarzy mi się ze stadem drwali. Mniej więcej taki styl prezentują zespoły. Uważam że jest nudna ale to tylko moje osobiste zdanie. No i co roku te same zespoły zajmują pierwsze cztery czołowe miejsca. Heh zawiało nudą.

    Odpowiedz
  9. ~Robbie

    Prognozować Premiership to naprawdę trudne zadanie, brawo za podjęcie się go, aczkolwiek ja uważam, iż powinno to być zakazane ;-)Minęła pierwsza kolejka, a ja nadal nic nie wiem i ciężko coś ogólnego wyrokować. Na pewno nie zgodzę się z Liverpoolem na trzecim miejscu, jak dla mnie mogą mieć poważne problemy z zajęciem pierwszej czwórki… Również Arsenal może w końcu wypaść z wielkiej czwórki. Aston Villa, Tottenham, ManCity…

    Odpowiedz

Skomentuj ~xxx Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *