Premiership po raz drugi

Najnudniejsza liga świata? A z której strony? Za nami druga kolejka – bardzo dobra do analizy, bo w pewnym sensie przeciętna: bez starć gigantów i z jednym tylko pojedynkiem derbowym, nienajwyższego zresztą kalibru. Mamy początek rozgrywek, do zamknięcia okienka transferowego został tydzień, piłkarze wchodzą dopiero w sezon. Słowem: mnóstwo niewiadomych i jeszcze więcej zaskoczeń.

Weźmy typowania Marka Lawrensona, przed laty świetnego obrońcy Liverpoolu, a obecnie równie szanowanego, jak nielubianego eksperta BBC: w pierwszej kolejce trafił sześć wyników, w drugiej już tylko trzy (piszę to przed poniedziałkowym meczem Portsmouth-MU, w którym przepowiadał remis). Bo i rzeczywiście: kto się spodziewał, że rewelacyjna w pierwszej kolejce Aston Villa polegnie w meczu ze Stoke, które przecież według powszechnego przekonania ma w tym roku spaść z ligi? Kto się spodziewał wyjazdowego remisu Hull w meczu z Blackburn albo tego, że Fulham wygra z Arsenalem? Kryzys Manchesteru City nie okazał się tak wielki, jak wielu z nas prorokowało, podobnie jak odrodzenie West Hamu nie tak pewne, jak mówiło się tydzień temu. Nawet oglądając mecz Liverpoolu nie sposób było się nudzić, choć w tym przypadku wynik był zgodny z przewidywaniami Lawrensona.

Wszystko to bardzo ciekawe. Z jednej strony mamy Liverpool, o którym czytelnicy tego bloga wygłosili wiele złośliwości pod wpisem omawiającym pierwszą kolejkę. Czy nie powinni teraz tych złośliwości odwołać? Zgoda: zespół Beniteza nie grał dobrze i zasłużenie przegrywał aż do 86 minuty (ach, gdyby po akcji Mido i zwodzie Tuncaya a la Bergkamp padł jeszcze jeden gol dla gości…), ale mimo to potrafił postawić na swoim – podobnie zresztą jak Chelsea w niespodziewanie trudnym meczu z Wigan. Mentalność zwycięzcy to element konieczny do sięgania po zwycięstwo…

Z drugiej strony mamy grający zazwyczaj najpiękniejszy futbol świata Arsenal: serie koronkowych podań tym razem nie przekładały się na sytuacje bramkowe albo van Persie i Adebayor pudłowali. Wśród Kanonierów wyraźnie brakowało kontuzjowanego Fabregasa, a drużynie Fulham, jak powiedział po meczu Arsene Wenger, „ewidentnie zależało bardziej”. To nie pierwszy w ostatnich sezonach przypadek, kiedy Arsenalowi nie dostaje właśnie woli walki – szczególnie gdy teoretycznie słabszy rywal nadrabia bardzo ostrą grą (Pantsil powinien dostać czerwoną kartkę za faul na Eboue).

Nikt nie lubi w pierwszych tygodniach sezonu grać z beniaminkami: ta prawidłowość sprawdziła się we wszystkich trzech przypadkach, bo i Everton musiał walczyć do końca o punkty z West Bromwich Albion. Dla mnie oglądanie nowych drużyn w Premiership to frajda podwójna: po pierwsze zostawiają na boisku jeszcze więcej serca niż pozostali, po drugie uwielbiam wyzwanie, jakie niesie ze sobą przyspieszona nauka nowych nazwisk (czy zwróciliście np. uwagę na Michaela Turnera, obrońcę Hull?). I to nieprawda, że grają brzydki futbol: owszem, podczas meczu Stoke rzucały się w oczy 40-metrowe (!) wyrzuty z autu Rory’ego Delapa, ale ze zwodu i bramki Ricardo Fullera już nie sposób się nabijać.

Pisząc o Tottenhamie muszę ważyć słowa. Łatwo przybrać sarkastyczny ton i dywagować, z kim tym razem spotykają się działacze tej drużyny (przed rokiem, po równie fatalnym początku sezonu, podjęli potajemne rozmowy z Juande Ramosem, kiedy menedżerem zespołu był Martin Jol – gdy prasa to wyśledziła, Holender nie miał już szans na normalną pracę). Równie łatwo pozwolić sobie na gorycz i mówić, że w przypadku Tottenhamu zawsze po kroku naprzód następują dwa kroki w tył: cóż z tego, że drużynę zasilają Bentley, Dos Santos czy Modrić, skoro odchodzą Keane i – jak wszystko na to wskazuje – Berbatow? Czy nie podobnie było przed dwoma laty, kiedy przychodził Berbatow, ale odchodził Michael Carrick? Albo jeszcze dawniej, gdy kupowano Rebrowa, ale z zespołem żegnał się Sol Campbell? Starzy kibice znają to na pamięć: drużyna wydaje się prawie kompletna, prawie gotowa do walki o mistrzostwo, aż tu nagle wypada z niej Klinsmann, albo Gascoigne, albo Hoddle… Starzy kibice mają najlepiej: z fatalistycznym poczuciem humoru powtarzają sobie, że przeżyli już dwadzieścia jeden nieudanych sezonów ligowych i osiemnaście klęsk w Pucharze Anglii (wszystko jedno, w której rundzie) i zaczynają myśleć o przyszłorocznych wakacjach. I nawet jeśli starzy kibice widzą rzeczywistość zbyt czarno, to przecież dziś już chyba nikt nie będzie twierdził, że Tottenham może przedrzeć się do pierwszej czwórki, ba: mimo iż to sam początek sezonu, problematyczne wydaje się mówienie o miejscu dającym grę w europejskich pucharach.

Duet napastników Berbatow-Keane był jednym z najlepszych w Premiership; oprócz skuteczności Bułgar i Irlandczyk imponowali grą bez piłki i niemal telepatycznym porozumieniem. Mający ich zastąpić Darren Bent nawet jeśli potrafi strzelać bramki, jest piłkarzem o wiele bardziej przewidywalnym dla obrońców i stąd przy całej kreatywności drugiej linii, zagrożenie jakie stwarza Tottenham w tym sezonie jest na razie minimalne (i po co było sprzedawać zimą Jermaina Defoe do Portsmouth?).

Po tym, co się stało w sobotę (Ramos usunął ze składu „nieobecnego duchem” Berbatowa) wydaje się, że klamka zapadła: Bułgar nie wróci już na boisko w barwach Tottenhamu. Jak powiedział zwycięski na White Hart Lane Roy Keane, gdyby coś takiego wydarzyło się w jego drużynie, osobiście odwiózłby pragnącego odejść gwiazdora, gdzie tylko by sobie zażyczył: żaden piłkarz nie może być większy niż klub. Szkoda tylko stylu, w jakim to odchodzenie się odbywa. Sir Alan Sugar przypomniał w tych dniach wypowiedź Berbatowa z czasu, kiedy ten podpisywał kontrakt z Tottenhamem: że to klub, któremu kibicował od dziecka…

Zanim jednak nasza ocena zachowania bułgarskiej supergwiazdy stanie się zbyt jednoznaczna, zwróćmy uwagę na pewien paradoks. Wiele wskazuje na to, że na miejsce Berbatowa w Londynie pojawi się Andriej Arszawin. Warto pamiętać, że przez ostatnie tygodnie historia tych dwóch piłkarzy przebiegała identycznie – obaj myśleli o odejściu i nie przykładali się do treningów, obaj nie znaleźli się w składzie na weekendowy mecz swoich drużyn dlatego, że mieli głowy kompletnie gdzie indziej… Powiedzcie mi jeszcze raz, że to nie piłkarze rządzą tym światem

Po pierwszej kolejce nie nastawiałem się, że będę pisał o lidze angielskiej co tydzień. Ale dyskusja, która rozpętała się pod tamtym wpisem, trochę mnie rozpuściła. Rozmawiajmy dalej.

27 komentarzy do “Premiership po raz drugi

  1. ~mewstg.blox.pl

    To ciekawe, ale dopiero pierwszy raz w historii, piłkarze Tottenhamu mają w zestawie czarne stroje. Chyba sobie kupię taka koszulkę, świetnie oddaje nastroje juz na poczatku sezonu i wcale nie chodzi tylko o ten i poprzedni sezon. Tylko bąknąłem o tym u siebie na blogu, ale sprawa wydaje mi się godna dyskusji. Stawiam tezę, że ten sezon należeć będzie do młodych trenerów jak Southgate czy Keane. Prawdopodobnie nie tak żeby pognać starych Fergusona, Scolariego czy Wengera w diabły, ale….?

    Odpowiedz
    1. ~kkogut

      Kibiców Tottenhamu rzuca od ściany do ściany. Najpierw euforia i droga po mistrzostwo, potem dół na 100 procent. Nie będzie ani tak ani tak, a puchary są możliwe, do końca sezonu 36 meczów. Ciekawe, co się będzie mówiło, jak odejdzie Berbatov, a przyjdą Arszawin i Huntelaar. Mecz z Sunderlandem widziałem, okazji było co niemiara, tylko Bale, Bent i Woodgate nie trafiali. Imponująco gra Bentley, świetnie bijący rogi i wolne. Mogło się skończyć odwrotnie – podobnie jak w Boro. Nie ma powodów do paniki.A w tej kolejce najciekawszy był jednak mecz Wigan-Chelsea. Gospodarze grali super piłkę, jak na kandydata do spadku. Gdyby nie Cech w bramce, mogliby nawet wygrac. Oczywiscie gol Deco to ozdoba rundy, ale poza nim Chelsea wiele nie pokazala. Nawet moj ulubiony Joe Cole przeszedl obok gry i zostal zmieniony.

      Odpowiedz
      1. ~Bartek

        Joe Cole przeszedł obok meczu, bo miał kłopot z kostką. 🙂 Z Niebieskich Cole jest jednym z nielicznych piłkarzy, których lubię, więc go muszę bronić. 🙂

        Odpowiedz
      2. ~Michał

        > Ciekawe, co się będzie mówiło, jak> odejdzie Berbatov, a przyjdą Arszawin i Huntelaar.Że transfery przeprowadzono za późno. W końcu jak już trafią do Tottenhamu, dopasują do drużyny i przystosują do gry na Wyspach to możemy mieć połowę sezonu, a czołówka będzie kilkanaście punktów stąd. Zresztą oba te transfery to spore ryzyko. Oczekiwanie wielkie, a może się okazać, że kupiono drugiego Salenkę, a Huntelaar poza Holandią nie potrafi grać.

        Odpowiedz
  2. ~Bartek

    Wierzyłem w Pańską niekonsekwencję. 🙂 I czekałem na kilka słów o drugiej kolejce. Duetu napastników ewidentnie u Kogutów brakuje, ale już nie ma co o nich gadać – skład jest jaki jest i musi grać. Chciałbym tylko zwrócić uwagę na Sunderland, który zagrał naprawdę bardzo fajne spotkanie. Coraz bardziej cenić zaczynam Keane’a-trenera: zebrał bandę walczaków, którzy jednocześnie wiedzą, na czym polega szybka, całkiem techniczna gra i skleił z nich ciekawą drużynę. Mam tylko wrażenie, że jeśli w Tottenhamie zatrybi wreszcie wszystko, jeśli ci młodzi chłopcy się zgrają i nieco obędą ze sobą, mogą być nową jakością na Wyspach. Naiwne, prawda? Modrić wcale nie przegrywa fizycznej walki o piłkę, wręcz stara się, żeby nie pokazać fizycznej słabości na początku sezonu (akcja z pierwszej połowy, gdzie dość mocno podcięty wstał zanim jeszcze upadł na murawę), Dos Santos wnosi kawałek Barcelońskiej bezczelności, która wcale nie jest skazana na porażkę, a Bentley robi baardzo dobre wrażenie. Może jeszcze Koguty podniosą łby? :)Znamienne jest natomiast, jak Fulham rozłożyło Arsenal. Wspaniali technicznie chłopaki Wengera po prostu nie mieli dość serca, żeby podjąć WALKĘ z bydlakami, którzy zamiast szybkiej klepki, po prostu parli do przodu – kiedy trzeba było przepychali barkiem przeciwników (jedynie Adebayor chciał się im przeciwstawiać), kiedy nie trzeba było, po prostu biegli do przodu. Natomiast Chelsea i -bardziej- Liverpool to żywy dowód na to, o czym mówiliśmy przy okazji Euro – w piłce potrzeba piłkarzy z sercem do walki. Chelsea ma zakodowane w zespołowym DNA, że zwycięstwo się im należy, a Liverpool wie, że powinien wygrać. I przyznaję, że ta wola walki Gerarda, czy Carry mi imponuje. A dziś czekam na ManU – mam nadzieję, że wygrają, bo cztery punkty po dwóch kolejkach, to by była duża strata do Chelsea. 🙂

    Odpowiedz
    1. ~kkogut

      Sunderland robi faktycznie bardzo dobre wrażenie, pieniędzy na transfery nie pożałowano, słowo walczaki jest bardzo na miejscu (zwłaszcza dotyczy dwóch Bad Boys: Dioufa i Cisse). A Keane szybko się nauczył Premiership jako menedżer, no i nie boi się zdecydowanych decyzji. W sobotę rano wyrzucił ze składu Chimbondę, który zaspał i spóźnił się na poranny spacerek. A Chimbonda miał być podporą obrony, gwiazdą i był na ten mecz zmotywowany jak mało kto, bo chciał udowodnić Ramosowi, że się pomylił sprzedając go z Tottenhamu. Twarda ręka rządzi, jak rządziła na boisku 🙂

      Odpowiedz
      1. ~Bartek

        Chciałbym, żeby Koty były czarnym kotem 🙂 tego sezonu. Oczywiście nie w sensie zamieszania w czołowej czwórce – ale żeby plasowali się gdzieś w siódemce. Byłoby miło, gdyby tak charakterna grupka okazała się katem na tych najlepszych i najbogatszych. 🙂

        Odpowiedz
        1. ~Runi

          Swoją drogą, ciekawe jak Keano zareaguje, kiedy zaczną się problemy z Dioufem i Cisse? Mieć takich niepokorniaków w szatni, to jak igranie z ogniem. Chyba nie pójdzie mu tak łatwo jak z Chimbondą:)Bardzo podobała mi się wypowiedź Cisse w BBC po meczu z Tottenhamem. Podziękował trenerowi za danie mu ponownej szansy gry w Premiership. A w to, że będzie odwdzięczał się bramkami, nie wątpię.

          Odpowiedz
  3. ~mateusz

    czekałem na ten artykuł 🙂 uwielbiam ligę angielską, mam nadzieje, że będzie czesto pan o niej pisał. A co do nudności tej ligi z nikim sie nie zgodzę.Np to że Tottenham dostaje co kolejke również jest ciekawe. Taki „mocny” skład. A pamiętam jak chelsea dawała za Defoe coś około 30 mln funtów, a widzimy jak gra 🙂 Również do atrakcyjnością tej ligi kieruje się tym „czy piłkarz poradzi sobie na wyspach” To jest wielka zagadka nawet przez lata. Chyba w zadnej lidze tak nie ma. Pozdrawiam. Licze na wiecej tekstów o Premiership 🙂 sorki za błędy.

    Odpowiedz
  4. ~Clasher

    Oj trochę za wcześnie ten wpis – dzisiaj byłoby idealnie, już po meczu Portsmouth – ManYoo (0-1). W związku z tym, że już do nich (United) nawiązałem – na szacunek zasługuje Tevez, zagrał świetnie, gdyby nie on to Rooney człapałby między obrońcami Portsmouth (i tak był niemiłosiernie obrabiany przez Glena 'Afro’ Johnsona) a Anderson, Scholes i Fletcher nie wiedzieli jak się do niego zbliżyć. Brakuje im napastnika, żadnych wrzutek w pole karne powyżej pół metra.. Różnica do zeszłego sezonu jest wręcz.. zatrważająca, mówię to bez złośliwości. Czy naprawdę brak dwóch, trzech zawodników robi taką różnicę? Aż TAKĄ? Tottenham też cierpi na brak napastnika, Bent gra dobrze w sparingach a reszta.. bez znęcania się tym razem. Przed derby Londynu lepiej nie paplać niepotrzebnie bo jeszcze coś wykraczę? Zresztą autor bloga idealnie odniósł się do zdarzeń w przeszłości w Tottenhamie, które są bardzo podobne do tych których jesteśmy teraz świadkami. Czy Arshavin rozwiąże problemy Kogutów? Nie sądzę. Lepszym wyborem, transferem byłby Pavlyuchenko.Arsenal – dokładnie tak jak przewidywałem. Arsene jest biały niczym ściana, ze złości na cały świat już coraz gorsze wymówki mu się zdarzają. Liverpool, też to samo. 80 minut męki, 10 minut super. Na czwarte miejsce w lidze w sam raz.Bieniaminkowie – wielki respekt, świetne, emocjonujące spotkania i naprawdę ponadprzecietna postawa. To cieszy – sezon będzie bardzo ciekawy tam na dole tabeli.Chelsea, moja Chelsea. Chciałoby się powiedzieć 'Normal service’. Szkoda tylko, że przy znacznej różnicy poziomów w porównaniu z pierwszą kolejką. Ale czy moze to dziwić? Ballack do trengów wrócił w czwartek, Essien też.. Boisko strasznie skopane, Wigan przeambitne, Titus Bramble z życiową formą.. Takich gospodarzy na JJB ich kibice widują raz na 10 spotkań. Tym razem przegrali ale jak przyjedzie kto inny, bez Carvalho, Terry’ego, Cecha, Bosingwy, Cole’a i, przede wszystkim, Deco to może mieć problem. Steve Bruce może być mimo wszystko zadowolony.Ha, kto by pomyślał, że na poczatku sezonu Tottenham będzie czwarty… od końca!;) PS. Przepraszam za tą małą uszczypliwość, postawa Spurs i Villi spowodowała straszny spadek w tabeli Fantasy Football, musiałem się 'odwdzięczyć’;)

    Odpowiedz
    1. ~Bartek

      Masz rację z Manchesterem. Tevez wspaniały. Fletcher strzelił (?) dwie bramki w dwóch meczach, ale gra słabo, Scholes jest świadom swojej klasy i tak sobie podaje piłeczki między najbliższymi kolegami, jakby był cały czas na treningu. Szkoda, że Rooney ma mało partnerów do atakowania, bo prócz Teveza niewielu potrafi szarpnąć. Słabo prezentuje się Anderson. 🙂 Co nie zmienia faktu, że Manchester mimo wszystko kontrolował ten mecz absolutnie. Wydaje mi się, że chłopaki się rozkręcą, a Chelsea musi w pewnym momencie zaliczyć słabszy moment i pytanie, jak wtedy zareagują trenerzy i gwiazdy. Bo potencjał „nazwisk” jest tam dużo większy, co może okazać się sporym problemem.

      Odpowiedz
      1. Michał Okoński

        Będę z Wami szczery – mnie mecz Manchesteru z Portsmouth znudził (przy okazji: Lawro pomylił się i tym razem, typując remis). Owszem, podobała mi się gra skrzydłami MU, podobał mi się pracowity Tevez, ale w gruncie rzeczy zabrakło emocji. Mistrzowie po strzeleniu bramki zadowolili się kontrolowaniem wydarzeń, Portsmouth poza grą „na dużego” i liczeniem na stały fragment (wtedy obok Croucha w pole karne wędrowali Campbell, Kaboul, Distin czy Diop) nie miało innych pomysłów. W pewnym sensie najciekawsze rzeczy dotyczące MU odbywały się więc poza boiskiem – mam na myśli pomysł, żeby to Alex Ferguson został trenerem wspólnej reprezentacji piłkarskiej Wlk. Brytanii na olimpiadę w Londynie, no i oczywiście dalszy ciąg sagi Berbatowa.W tej ostatniej sprawie nic oficjalnie nie wiadomo (pogłoski, że MU złożyło kolejną, nieco wyższą ofertę za Bułgara, na razie się nie potwierdziły, podobnie jak plotka, która zdominowała wieczorne serwisy, że będzie trenował z rezerwami). Nawet bez oficjalnych informacji widać jednak, że Tottenham przelicytował i stoi na przegranej pozycji. Po tym, co się stało w sobotę, powrót Berbatowa do drużyny wydaje się niemal niemożliwy: trzeba go sprzedać i to na tyle szybko, by zdążyć jeszcze kupić następcę – a do zamknięcia okienka transferowego zostało 6 dni… Sir Alex świetnie zdaje sobie z tego sprawę, więc nie będzie się spieszył. Innymi słowy, zamiast sprzedać Bułgara jak najdrożej, trzeba będzie sprzedać taniej, byle szybko. Dla kibiców Tottenhamu niedobra nowina.A jak już jesteśmy przy drużynie z White Hart Lane: dostałem wczoraj kartę członkowską klubu na najbliższy sezon, wraz z pakietem upominkowym. Jeśli na podstawie takich gadżetów można wyciągać wnioski dotyczące polityki klubu (a myślę, że jednak można), widać, jak bardzo sytuację skomplikowało nieplanowane odejście Robbiego Keane’a. We wszystkich folderach, na CD-Romie i DVD pełno Irlandczyka i niemal ani śladu Bułgara: nie tak miał wyglądać scenariusz wydarzeń i Keane, który zaledwie rok temu podpisał wieloletni kontrakt, miał pozostać podporą drużyny.Zaczynam myśleć, że ten sezon nie będzie należał do drużyn z Londynu (wyjąwszy Chelsea oczywiście): oprócz Tottenhamu dołuje West Ham, Fulham mimo sobotniego zwycięstwa będzie walczył o utrzymanie, a Arsenal to temat na osobny tekst – w każdym razie ich stadion spłaca się zbyt powoli, by można było myśleć o niezbędnych wzmocnieniach.Zabawne, że Clasher wspomniał o Titusie Bramble’u i jego życiowej formie. Gdy przed meczem z Chelsea strona BBC podawała informację o składach, napisała w kontekście kontuzji Kirklanda, że ma hiobowe wieści dotyczące Wigan. „I nie chodzi o to, że Bramble wyszedł z rozgrzewki bez szwanku” – kpił sprawozdawca. Jeszcze jako piłkarz Newcastle Bramble robił tyle błędów, że kiedy przed kilkoma laty podczas meczu z Liverpoolem kontuzji doznał Steven Taylor i w jego miejsce trzeba było wprowadzić właśnie jego, kibice wybuchnęli śmiechem. Nie, nad stadionem nie rozległy się gwizdy czy buczenie, po prostu trybuny zaczęły rechotać, a potem pogrążyły się w spokojnym oczekiwaniu na niechybny błąd stopera Newcastle.Co właściwie powinno otworzyć kolejny wątek: piłkarzy, na których widok w barwach naszych drużyn ogarniało nas przerażenie. W Chelsea byłby to pewnie Ben Haim, o którym raz czy drugi wspominaliście, a pewnie też Bouhlarouz. W Tottenhamie do niedawna Kaboul, chociaż gdzie mu do Ramona Vegi…

        Odpowiedz
        1. ~mewstg.blox.pl

          Mówi pan, ze wczoraj przyszedł pakiet. Klub zapewniał, ze dojdą przed rozpoczęciem sezonu, a ja na swój (i syna) dalej czekam. Widać, że nawet w gadżetach wszystko się posypało. Titus to jest niesamowity gość, teraz o nim ciszej, ale w NUFC wyprawiał niemozliwości. Mimo wszystko Kaboul też, choć bramki z Villą mu nie zapomnę. Może trzeba go przekwalifikować na ofensywę? A Berbatow niech idzie jak najszybciej gdzie tam chce. Straciłem do niego zdrowie i w pełni zgadzam się z opinia Roya Keane`a w tej sprawie.

          Odpowiedz
          1. ~Bartek

            Chłopaki z United wczoraj przynudzali, ale może to dobrze. Skład, jakim teraz grają, niewiele ma wspólnego z optymalnym. Lubię, kiedy drużyna potrafi wygrywać nawet wtedy, kiedy gra jej się nie układa. Wczoraj w ataku panowała swoista „impotencja”. Poza Tevezem nikt się nie wyróżniał, ale pewnie będzie inaczej, jak wrócą Nani i CR. Ładnie wprowadza się w drużynę Possebon. Wydaje mi się, że już niedługo to on, który kosztował 3,5 mln, będzie graczem podstawowym, a nie trochę przepłacony Anderson (22 mln). Ten drugi gra już w Man Utd dość długo, a zachowuje się, jak niefrasobliwy żółtodziób – zbyt lekkomyślnie traci piłkę, podaje bez przekonania, nie ma w nim jakiejś nutki praktyczności. Possebon jest bardziej opanowany, walczy w defensywie (wczoraj popełnił kilka błędów, ale natychmiast bardzo zdecydowanie je naprawiał – fajny to prognostyk) i wydaje się, że kładzie większy nacisk na treść niż formę. A to bardzo dobrze. Bo sir AF potrafi układać drużyny właśnie z walczaków, którzy nie są zbyt gwiazdorscy (ewidentym wyjątkiem jest CR), ale cholernie pracowici. Dlatego szczególnie cenię Rooneya, Teveza, czy Evrę. Bo wszyscy są gwiazdami, ale nie gwiazdorami. I w tym widzę przewagę MU nad Chelsea. Tamta maszynka musi się rozsypać – nie wierzę w drużyny o zbyt dużym potencjale – Barca, Chelsea i Real dowodziły wielokrotnie, że opanowanie 20 chłopa z wielkim ego jest ponad siły trenerów. Sprawa z Berbatowem to jest cyrk, więc niech się szybko kończy. Man Utd go bardzo potrzebuje, dla Kogutów już nie zagra, więc nie ma co przedłużać spektaklu.

          2. ~kkogut

            Rzeczywiscie Possebon robi dobre wrażenie (podobnie jak w pierwszej kolejce Fraizer Campbell zresztą) i faktycznie rozczarowuje Anderson. SAF jednak nie zawsze trafia „duże” transfery – np. Verona, ale i Naniego. Ma za to swoich ulubieńców na których konsekwentnie stawia i którzy czasem odpłacają mu się za to zaufanie – w tych dwóch pierwszych kolejkach kimś takim jest Darren Fletcher.Tevez ma charakter… nieargentyński, na boisku przypomina walecznością Rooneya. A jeszcze ten wszystko widzący Scholes za nimi… Gdyby ta drużyna kupiła w końcu Berbatowa, żegnajcie marzenia o tytule dla Chelsea. Ja wolałbym zresztą tytuł Diabelski.

          3. ~Clasher

            To co Bartek napisał o zbyt szerokim składzie o zbyt dużym potencjale.. Bzdury. Chelsea prowadzi Scolari, który miał doczynienia w swojej karierze z największa plejadą gwiazd – kadrą Brazylii i Portugalii. Poradził sobie raczej nie najgorzej, prawda? Poza tym po ostatnich sezonach, gdy Chelsea miała skład z kiloma lukami i jeszcze nadarzyło się kilka kontuzji.. było kiepsko. Dlatego lepiej, żeby teraz skompletować 26osoby skład nad którym Scolari na pewno zapanuje, aniżeli potem kwiczeć przy kontuzjach, że nie ma wyników.Nani jest straszliwie przeceniany. Wiem, że niektórzy cierpią na syndrom 'pierwszego roku w Anglii’ (w Chelsea np. Malouda), nawet Cristiano miał fatalne początku ale.. nie widzę żeby on w przyszłości byłby choćby w połowie tak dobry jak jego nażelowany kolega. Nani jeszcze bardziej zatraca się w kiwkach, jeszcze bardziej symuluje, jeszcze bardziej ignoruje drużynę.. Za rok, dwa lata Ferguson sprzeda go do Hiszpanii. Co do poniedziałkowego meczu i nudy – uwielbiam te mecze! W poniedziałek zawsze coś się dzieje i mimo, że jestem po wyroku (prawdopodobnie zerwane wiązadła krzyżowe) to spodobał mi się ten mecz.. Zresztą ja bardzo rzadko na Premier League narzekam. Postanowiłem na szybko skompletować jedenastkę nieudaczników angielskiej Premier League, na pewno o kimś zapomniałem i na pewno wielkiego zaskoczenia nie będzie:Robinson (B’burn) – Hunt (Bolton), Ben Haim (ManCity), Huth (Boro), Bramble (Wigan) – Malouda (Chelsea), Barton (Newcastle), Rocha (Spurs), Bowyer (WHU) – C. Cole (WHU), Pizarro (Chelsea)Nie brałem jeszcze beniaminków pod uwagę!;]

          4. ~Bartek

            Jak często spotyka się ze sobą kadra Brazylii czy Portugalii? Kiedy ci wielcy piłkarze spotykają się na krótko, nie mają chyba – tak na mój chłopski rozum- czasu na to, żeby się ze sobą pokłócić, żeby szczególnie agresywnie walczyć o pozycję samca dominującego. Na dłuższą metę ci, którzy mają wielkie ego i niemałe umiejętności, z trudem radzą sobie z byciem w cieniu tych jeszcze większych. Nad takimi konfliktami może nie zapanować nawet Scolari. Nie twierdzę, że nie zapanuje – tego nie wiem, różne rzeczy się zdarzały. Ale nad wszystkimi galaktycznymi drużynami unosi się zawsze ten duch nieporozumień. Może tym razem będzie inaczej. Choć nos mi mówi, że gdzieś w trakcie sezonu pojawią się animozje, a chłopaki zechcą udowadniać sobie, że są najważniejsi.

          5. ~kkogut

            Galaktyczna Chelsea liczy już dobrych kilka lat. Kłócili się ze sobą kiedykolwiek? Za mordę ich trzyma Terry? Ktoś kaprysił? Tak, pamiętam, jak Rafał Stec pisał, że Szewa szpieguje w szatni, ale Szewy już nie ma. Właściwie to Clasher albo RObbie mogliby coś o tym powiedzieć.Wygląda jednak na to, Bartek, że wcale nie muszą się pożreć…

          6. Michał Okoński

            Też jestem ciekaw odpowiedzi fachowców od Chelsea, ale sam nie przypominam sobie jakoś konfliktów w szatni tej drużyny – nie licząc tego po przegranym finale Pucharu Ligi, między Terry’m i ówczesnym asystentem Awrama Granta, Henkiem Ten Cate.Piszę szybko w przerwie meczu Wisły, walcząc z krakowskim spleenem, jaki szczególnie daje się we znaki podczas tego spotkania. Najpierw tzw. wiadomość z ostatniej chwili – Berbatowa na White Hart Lane zastąpi Roman Pawluczenko, który potwierdził rosyjskim mediom, że zamiast na mecz eliminacji Ligi Mistrzów do Kijowa leci do Londynu na rozmowy kontraktowe. Zważywszy na to, ile psuł wybornych sytuacji podczas Euro, nie jest to dobra wiadomość – podobnie zresztą jak Arszawin, piłkarze ten ma również w nogach wiele miesięcy rosyjskiego sezonu (liga gra tam w systemie wiosna-jesień). W sumie zamienił stryjek, niestety.Co do jedenastki nieudaczników, zaproponowanej przez Clashera, broniłbym Ricardo Rochy, który niczym skandalicznym się nie wsławił, no i nie jest pomocnikiem, tylko obrońcą. Jeśli już szukać katastrofalnych pomocników, występujących niedawno w drugiej linii Tottenhamu, byliby to Milenko Acimović, Kazuyiki Toda i Mbulelo Mabizela (choć ten ostatni w swoim debiucie w Premiership strzelił niewiarygodnego gola – poszukajcie na YouTubie). Broniłbym też Bartona – jako piłkarza, nie jako człowieka. Kłopoty z prawem, bójki, wyroki, to jedno, ale umiejętności boiskowe to drugie – był taki czas, kiedy tego pomocnika zasłużenie powoływano do reprezentacji Anglii; podobnie można opisywać Lee Bowyera. Natomiast najsłuszniejszy wybór Hutha i Bramble’a, z którymi rywalizować mógłby jedynie Tomas Repka z czasów West Hamu.Zaczyna się druga połowa, mój Boże…

          7. ~Clasher

            Oj, o atmosferę w szatni Chelsea nie ma co się martwić, 'mąciciele’ odeszli (Avram, Ten Cate, Shevchenko). Choć rzeczywiście bytność Granta na Stamford Bridge (oraz jego wybuchowego i głupiego asystenta) przysporzyła wielu kłopotów i konfliktów, nie wpuszczanie trenera do szatni, obradowanie za jego plecami.. Ale to nie jest takie złe – zawodnicy trzymali się razem (+ zaufany Stevie Clarke), natomiast wymienianą dwójkę mieli w głębokim poważaniu także de facto.. to nie wpłynęło źle na Chelsea od środka. Bo tego duetu znawców już u The Blues nie ma.Tak jak już dzisiaj pisałem – uważam, że właśnie Pavlyuchenko będzie lepszym transferem dla Spurs (nie dlatego, że chcę Arshavina w Chelsea;). Ma łatwość do znajdowania się w idealnych okazjach, umie zagrać ze skrzydła.. kwestia właśnie jak zniesie trud sezonu (czy będzie syndrom 'pierwszego sezonu’?) i angielskich obrońców. Co do jedenastki, nie będę nawet jej specjalnie bronił, wybrałem prosto z głowy, rzeczywiście głupia gafa z Rochą, to bardziej taki mój osobisty wybór bo z kolegą mamy z niego ubaw gdy tylko pojawia się na boisku.. z różnych powodów;] Barton i Bowyer trafili do tej jedenastki 'pajaców’ właśnie bardziej za to co wyprawiają poza boiskiem – szczerze mówiąc nienawidzę takich postaw i ich kompletnie nie rozumiem. A jeśli chodzi o wymienionych zawodników przez Autora – cóż, starałem się być jak najbardziej aktualny, im dalej szukamy tym lepiej jest, wiadomo (’krewny’ George’a Weah, huh?).. No i koniec stresów, Wisła wygrała! Przynajmniej tyle choć to radość niespełniona. Powiedzmy, że osłodzenie kolejnej klęski, zawsze jakieś. Brawo, Barca to Barca – wynik idzie w świat, jak to ładnie mówią niektórzy.

        2. ~Runi

          Żeby każdy nudny mecz tak szybko zlatywał:) Co do gry skrzydłami Manchesteru, to całą robotę odwalali Brown i Evra (może wreszcie kiedyś trenerzy wpoją polskim bocznym obrońcom, że linia środkowa nie jest końcową i można ją przekraczać…). Kiedy zobaczyłem przedmeczowa grafikę, na której realizator na skrzydłach umieścił „Oszeję” i „Fleczera”, to złapałem się za głowę. Na szczęście obaj skupili się na tym, co najlepiej robić potrafią. Irlandczyk (nie)umiejętnie przerywał grę faulami, a Szkot oddawał piłkę do najbliższego partnera i nawet zdobył gola, chociaż pewnie cały czas nie wie jak… Angielscy dziennikarze chwalili Scholesa, ale moim zdaniem zagrał przeciętnie. Często beztrosko podawał do kolegów, narażając ich na straty. Bardziej podobał mi się Anderson. Szkoda, że sędzia nie uznał trafienia Rooneya. Bardzo kibicuję temu piłkarzowi. Ale przyznaję, że widok, kiedy rozkłada ręce i wścieka się na sędziego czy kolegów jest doprawdy irytujący. Co do Portsmouth, to żal patrzeć na tę drużynę. Najbardziej szkoda mi Defoe, bo to on najbardziej stracił na przyjściu Croucha i pozostaje mu tylko oglądać się na przelatujące nad głową piłki. Kiedy zimą przeniósł się do Portsmouth, strzelał jak na zawołanie. Teraz pewnie zacznie, jak Crouch usiądzie na ławce.

          Odpowiedz
          1. ~kkogut

            Rooney robi wręcz za dużo w stosunku do potrzeb i oczekiwań trenera. Podobno Alex Ferguson wścieka się , kiedy Anglik wraca się do obrony, biega za każdą piłką, robi wślizgi na własnej połowie, tracąc energię, którą powinien poświęcić na ofensywę. Że powinien być bardziej samolubny, czekać na podania i strzelać więcej bramek. ALe każdy chciałby mieć taki kłopot i takiego piłkarza.Mnie Defoe’a nie żal. Mógł nie odchodzić z White Hart Lane. POradzi sobie zresztą i będzie strzelał też w tym sezonie.A Wisła nie była nudna, nie. Wspaniale walczyli o tą wygraną i zasłużenie ją obrobnili. Brawo dla pana Skorży. To zaprocentuje w PUEFA.

  5. ~mateusz

    mewstg.blox.pl nie zrozumialeś mnie. Chodzio mi o to,że Chelsea dawała za nigeo 30 mln jeszcze 2,3 sezony temu. Natomiast oni odrzucali ich oferty, a jak wiadomo stracili na tym poniewąż nie był on super strzelcem, który poźniej odszedł do Portsmouth

    Odpowiedz
    1. ~mewstg.blox.pl

      Eeee tam dawała 30 mln. Można to powiedzieć o każdym. Za niektórych nawet dała, np. SWP (no nie do końca 30, ale i tak za duzo). Ostatnio w Polsce lansowane jest hasło, że obecny piłkarz Lecha, nie pamiętam nazwiska, ale to Bośniak czy Serb, był przymierzany do Arsenalu. To żadne osiągnięcie, tak jak to, że niby w jakimś momencie ktoś chce dac 30 mln.

      Odpowiedz
      1. ~Clasher

        Zawodnik nazywa się Stilić i ponoć ktoś, gdzieś, kiedyś w jego kraju (Bośni) napisał o tym, że Arsenal go obserwuje. To było w tamtejszym odpowiedniku Przeglądu Sportowego jednak znając częstotliwość i mobilność skautów Wengera to tak pewnie można powiedzieć o około 50% rzeczy piłkarzy;]A SWP ma iść ponoć do Evertonu, jedna z kibicowskich stron Chelsea to potwierdziła ale nigdzie indziej nie można znaleźć nawet plotki na ten temat.. zadziwiające!

        Odpowiedz
        1. ~Runi

          Podobna sytuacja była w poprzednim sezonie z Marcinem Kikutem. Na jednym z meczów Lecha był skaut Tottenhamu, a dzień później Przegląd napisał, ze Kiki się spodobał i idzie do Premiership:) Nieważne o czym, ważne, żeby pisać…

          Odpowiedz

Skomentuj Michał Okoński Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *