Krakowska tragedia

Raz już przeżyłem podobną traumę i doprawdy miałem nadzieję, że więcej nie będę. Wtedy Tottenham kupił Grzegorza Rasiaka i moje intymne hobby zaczął nagle podzielać cały naród, napotykani Anglicy byli przekonani, że kibicuję „Kogutom” od niedawna, i to wyłącznie z przyczyn patriotycznych, a koledzy z „Tygodnika” komentowali każdy przegrany mecz – doprawdy, częstsze niż dotąd transmisje telewizyjne nie były w stanie wynagrodzić tych bolesnych prób.

Wygląda na to, że były dobre strony czasów, kiedy drużyna nie grała jeszcze w europejskich pucharach. Spacerowałem po ulicach sennego miasta, myśląc o tym, co zawsze, i nikt mi w tym nie przeszkadzał. Teraz najwyraźniej wszyscy myślą o tym, co ja: wychodzę z redakcji po precla i wszędzie słyszę „Tottenham”, „Ramos” albo „Berbatow”. Już sobie wyobrażam te pisane w pośpiechu teksty dziennikarzy, opisujących sprawy od lat mi najbliższe w sposób daleki od dokładności (uwaga dotyczy zarówno dziennikarzy polskich, jak angielskich). Już czytam głosy na forum kibiców, zachwyconych perspektywą taniego lotu do miasta pełnego niedrogich knajp (nie słyszeli, że złotówka jest mocna?). Już próbuję zestawić sprawy dotąd niezestawialne – Ramos czy Skorża, Woodgate czy Diaz, Lennon czy Łobodziński, Bent (zakładam, że Berbatow jednak odejdzie) czy Brożek – i biorą mnie diabli, bo pierwszy raz w życiu nie potrafię ocenić siły przeciwnika. Już zaczynam męczące rozważania, czy iść na ten mecz, a jeśli tak, to gdzie właściwie usiąść – wśród Polaków czy w sektorze gości (jako członkowi klubu przysługuje mi prawo ubiegania się o bilet za pośrednictwem Tottenhamu).

No dobra, nie wpadajmy w panikę. Coś takiego przechodzili przecież niedawno polscy kibice Barcelony. Poza tym przygoda z Wisłą będzie jednak krótsza niż przygoda z Rasiakiem – potrwa w końcu tylko dwa tygodnie. Przeżyłem porażkę z Mancheterem United mimo trzybramkowego prowadzenia do przerwy, przeżyłem zwolnienie Martina Jola i odejście Robbiego Keane’a, przeżyję i to. No chyba, że przez nieuwagę wyjdę na ulicę w niewłaściwej koszulce.

8 komentarzy do “Krakowska tragedia

  1. ~mewstg.blox.pl

    Dokładnie. Zdecydowanie jednak jak usiądę na Reymonta to zdecydowanie z Kogutami. Przeżyłem już mecz z Anderlechtem w Brukseli (1-1), wsród kibiców RSCA, zapiety pod szyję żeby nie było widać koszulki z kogutem. Najgorsze tylko, że to piwo takie tanie i samo prawo do nabycia biletu może nie wystarczyc.

    Odpowiedz
    1. ~kkogut

      Nie ma co gadać, trzeba iść na mecz. Może zresztą też pojechać do Londynu? Tanie linie są w obie strony. Może spursmania będzie się organizować?

      Odpowiedz
  2. ~Emo

    Podobną sytuację przeżyłem podczas gry Wisły Kraków w fazie grupowej Pucharu UEFA. Spotkali oni tam Feyenoord Rotterdam, miasto w którym studiowałem oraz AS Nancy – miasto w którym studiowali moi serdeczni znajomi z uczelni:)www.numer10.blox.pl

    Odpowiedz
  3. ~Matmar.info

    Wiślacy załamani po losowaniu, a niektórzy dziennikarze – np. Szadkowski z Wyborczej – wręcz przeciwnie. Szadkowski uważa, że Tottenham to rywal łatwiejszy do ogrania od Ajaxu czy Udinese. Jak dla mnie jest to opinia skandalicznie kompromitująca. A wypowiedział ją notabene „spec” od Premiership.

    Odpowiedz
    1. Michał Okoński

      Emocje opadają, a o tym dwumeczu będziemy oczywiście pisać jeszcze wiele razy. Ale w nawiązaniu do powyższego, przeklejam swój komentarz, zamieszczony przed chwilą na blogu Michała Szadkowskiego:No nie wiem. Oczywiście nie twierdzę, że Wisła nie ma szans. Ale: do nazwisk europejskiego formatu, ogranych w Pucharach i reprezentacjach, trzeba dodać bramkarza Gomesa (ostatnie lata w PSV), Ledleya Kinga (mecze na Euro 2004), Brazyllijczyka Gilberto (reprezentacja kraju) i Giovanni dos Santosa, kupionego z Barcelony – a to nie koniec zakupów. Tottenham gra w Pucharze UEFA trzeci sezon z rzędu – za każdym razem wychodził z grupy, za pierwszym wyeliminowała go Sewilla – przyszły zwycięzca. No i jest Juande Ramos, który właśnie z Sewillą zdobył dwukrotnie Puchar UEFA, raz Superpuchar Europy, a już w Tottenhamie wygrał Puchar Ligi pokonując Chelsea – zdaje się, że drużynę Wielkiej Czwórki właśnie. A co do ubiegłorocznych występów angielskich drużyn, Everton odpadł po zaciętym dwumeczu i rzutach karnych z Fiorentiną, nie z Metallistem (podobnie zresztą jak Tottenham – po dogrywce i karnych z PSV). Nie piszę tego, żeby straszyć. Drużyna jest w kryzysie, straciła Robbiego Keane’a, straci Berbatowa, Pawluczenko z pewnością przeciwko Wiśle nie zagra. Ale wizja cieniasów z jedenastego miejsca jest również przesadna.

      Odpowiedz
      1. ~Reymont

        A skąd wiadomość, że Wiślacy załamani? Przeciwnie: doceniają klasę rywala, ale wierzą we własne siły. Wygrali z Barceloną, więc czemu nie z Tottenhamem. Nie ta klasa, z całym szacunkiem oczywiście.

        Odpowiedz
      2. ~Bartek

        Oczywiście, że ma Pan rację. Kto ogląda Tottenham, wie, że nie jest to drużyna tak mocna, jak wskazywałyby nazwiska z jej listy płac, ale każdy dzień będzie działał na jej korzyść, bo nowi wprowadzą się w drużynę, a rany po amputacji Keane’a i Berbatova pewnie się będą zabliźniać. 🙂 Sądzę, żę zwycięstwo nad Barceloną będzie miało ogromny wpływ na ten dwumecz. Chce mi się wierzyć, że dzięki temu Wiślacy nie przegrali tego meczu z Kogutami w tej chwili, gdzieś we własnych głowach – pokonali wielką drużynę, więc mniejszy bądź co bądź Tottenham powinien być w ich zasięgu. 🙂 Tak przynajmniej powinni myśleć, żeby powalczyć. Wcale nie sądzę, że nie są w stanie wygrać tej konfrontacji. A może to naiwny patriotyzm lokalny polsko-krakowski….

        Odpowiedz
  4. ~nth

    Można by się nawet i zgodzić z krytyczną opinią o THFC na podstawie ich osiągnięć w Premiership w ostatnim sezonie i na początku obecnego. Ale – podkreślam – w Premiership. Nie przekłada się to jednak na szanse Spurs w tegorocznym UEFA. Jeżeli ktoś obejrzał dwa dotychczasowe mecze tego sezonu, jak i te kilka żałosnych wiosną, nie może jednak zaprzeczyć, że coś zdecydowanie większego drzemie w tej maszynce Ramosa. Poza tym od powrotu do UEFA, po zdobyciu 5 miejsca w lidze 2005/2006, w sprawie pucharów odczuwa się w klubie taką zdrową pewność siebie, bo połączoną z niesamowitym respektem dla tych europejskich rozgrywek oraz ambicje do osiągnięcia w nich sukcesu. Jeżeli nawet nie finał, to trudno jednak nie obstawiać przejścia rundy wstępnej i dalej wyjścia z grupy. Choć rozumiem, że mimo tego, ktoś może jednocześnie widzieć Tottenham jako łatwiejszego rywala do pokonania niż Ajax czy Udinese. To tyle w sprawie Kick and rush. Teraz jeśli chodzi o twój wpis o samopoczuciu po losowaniu, to sam gdzieś od jakiegoś czasu z przerażeniem zauważam, że w decydujących momentach zaczynam życzyć Spurs jak najgorzej. Po to tylko chyba aby trzymać ich jak najdalej od szerszego zainteresowania opinii i wszystkich z tym związanych kłopotów, które zdaje się nadchodzą. To nie jest normalne, ale ma swoje plusy.

    Odpowiedz

Skomentuj ~mewstg.blox.pl Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *