Słowo prezesa

Nazywam się Mike Ashley. Mam kupę forsy, dorobiłem się sprzedając sportowe ciuchy, a na liście najbogatszych Brytoli jestem w połowie setki. Wcześniej byłem w połowie pięćdziesiątki, ale coś mnie podkusiło i kupiłem Newcastle. Odkąd w nim siedzę, mam tylko kłopoty.

Nawet w ostatnią niedzielę: nie dość, że graliśmy z Arsenalem jak juniorzy, to jeszcze ta afera z piwem. Od kiedy w tym kraju nie można wypić jednej pinty? Dlaczego policja nie wtrącała się wtedy, kiedy stawiałem kolejkę ludziom siadającym obok mnie na trybunach? Czy my w ogóle żyjemy w wolnym kraju? Pewnie, że piłem alkohol – wszyscy wiedzą, że na Emirates nie sprzedaje się bezalkoholowego, więc nie wiem, po co mój rzecznik się wydurnia.

Wydawało mi się, że ludzie mnie lubią. Zawsze w dżinsach i klubowej koszulce, siadałem tam, gdzie oni, a nie zamykałem się w jakichś pieprzonych lożach, jak te ważniaki z tytułami. Nie studiowałem na Oksfordzie (no, w ogóle nie studiowałem), a moim tatą nie jest żaden lord. Skończyłem szkołę, a potem ciężko pracowałem, żeby znaleźć się tu, gdzie jestem. Dlaczego nagle zaczęli się mnie czepiać? Dlaczego to mnie skaczą do gardła, a nie Keeganowi – choćby za tę jego gównianą wypowiedź z maja, że nie mamy szans na pierwszą czwórkę? Zapomnieli, ile kasy wtopiłem w ten cholerny klub? Nie pamiętają, że to ja tu ściągnąłem tego ich „Mesjasza”? Że tak jak chcieli wywaliłem Allardyce’a, bo zarówno im, jak i mnie nie podobało się, że zamieniał Newcastle w Bolton? Ile pieniędzy mam jeszcze utopić, żeby nauczyli się mnie szanować?

Ja tylko chciałem wreszcie zrobić porządek. To jest za duża firma, żeby kierował nią jeden facet, w dodatku taki, który nie zna się na kasie i nie potrafi kupować piłkarzy (w końcu gdyby potrafił, nasz środek obrony od miesięcy wyglądałby inaczej). Zatrudniłem Wise’a i Jimeneza nie po to, żeby Keegana wywalić, tylko po to, żeby mu pomóc. Owszem: chciałem, żeby ktoś wydawał moją forsę ostrożniej, ale to przecież nie grzech. W całej Europie trener trenuje, a prezes i dyrektor pilnują interesów. Za kogo Keegan się uważa, że daje mi teraz dobre rady? Dlaczego wszyscy się nabierają na tę jego nadętą minę? Nie zauważyli, ile razy w życiu odchodził z jakiejś funkcji, bo mu się po prostu znudziła?

Mówią mi o demonstracjach pod bramami stadionu i o tym, że kibice nie przyjdą na następny mecz. I wiecie co? Pieprzę to. Wiem, że wyglądam jak burak i źle mówię po angielsku, ale mam tyle kasy, że kupię sobie następnego menedżera, wszystko jedno: Deschampsa, Poyeta czy innego Moyesa, a Keegan będzie mi musiał zwrócić dwa miliony za zerwanie kontraktu – jeszcze mnie stać na prawników, którzy to z niego wycisną. Bojkot przetrwam, bo każdy bojkot kiedyś się kończy. Może się nie znam na piłce, ale jednego się nauczyłem: jeśli drużynie idzie, kibice wybaczają jej wszystko.

Zresztą kibiców mają gdzieś nawet prezesi po Oksfordzie.

13 komentarzy do “Słowo prezesa

  1. ~marek krysa

    Hmm… no tak. Jeśli chodzi o Newcastle, to jest to druga obok Tottenhamu drużyna, która od pewnego czasu mnie negatywnie zaskakuje wynikami. Poza tą „wielką czwórką”, od której już mnie głowa boli, to dwa zespoły, które powinny robić zdecydowanie więcej zamieszania w Premier League.

    Odpowiedz
    1. ~NUFC

      Podoba mi się ten wpis, bo nie jest tak jednoznaczny jak wczorajszy. Keegan nie jest świętą krową a Ashley uosobieniem zła. Choć rzeczywiście bywa burakiem 🙂 Gdyby jednak namówił Shearera do powrotu, wszystko zostałoby mu darowane.

      Odpowiedz
      1. ~Clasher

        Nie sądzę by popularny 'Shera’ zrezygnował z ciepłej fuchy doradcy w BBC gdzie jeszcze szanują i biorą pod rozwagę jego opinie w MoM! Przecież dwa, trzy mecze w sezon z drużyną z St James’ Park i cała ta wspaniała reputacja medialnego Alana mogłaby pójść.. na spacer. Nie wątpię, że ma on ambicje być trenerem jednak rzucanie się od razu na minę.. nie, zdecydowanie odmówi, przykro mi;]

        Odpowiedz
        1. ~kkogut

          Tak, Shearer już poprosił, żeby go nie brać pod uwagę. Poyeta nie puści Tottenham. A może by się udało zrobić ruch w drugą stronę i Poyet by ściągnął z powrotem Chrisa Hughtona, który całe lata był trenerem Spurs a potem poszedł pracował z Keeganem?

          Odpowiedz
          1. ~NUFC

            Ashley ma chyba troche racji, sadzac z tego, co mozna przeczytac na stronie Newcastle – ze w styczniu przychodzac na St. James’s Park Keegan podpisal kontrakt okreslajacy jego kompetencje na treningi i szkolenie pilkarzy, ustalanie skladu na mecze i motywowanie zawodnikow. O transferach nie bylo tu mowy. Nie wiedzial, co podpisuje czy po prostu liczyl na wieksze wsparcie, na to, ze Ashley bedzie kupowal wiecej i lepszych? Stawiam na to drugie, ale widac, ze swiat nie jest czarno-bialy (chociaz koszulki Srok sa).

          2. ~Shira

            Sie nie znasz, ziom. MILION RAZY Wise i Ashley mówili, że KK ma ostatnie słowo przy transferach. Że nie sprowadzą nikogo bez jego zgody. A teraz ciemny lud ma kupić nawijkę.

    2. ~zwz

      @ marek krysaA ja mysle, ze jak na to co wiemy, Newcastle wystartowalo i tak dobrze. Kazdy moze przegrac z Arsenalem. Popelniles pan blad, panie Ashley…

      Odpowiedz
      1. ~marek krysa

        @zwz Tyle, że mi chodziło o kilka ostatnich lat, a nie początek tego sezonu. Zobaczymy jak będzie. Ja bym bardzo chętnie zobaczył i Tottenham i Newcastle w pierwszej czwórce.

        Odpowiedz
  2. ~Emo

    W sobotę pierwszy raz dojdzie do meczu Armenii z Turcją. 93 lata po wydarzeniach, które miały przejść do historii jako pierwsze planowe ludobójstwo XX wieku – ormiańskim Holocauście. Niezwykłe wydarzenie. Polecam uwadze notkę o meczu w cieniu zagłady na http://www.numer10.blox.pl

    Odpowiedz

Skomentuj ~zwz Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *