Requiem dla dyrygenta

„Rozgrywanie wyszło z mody zaraz po jedwabnych szalikach i tuż przed nadmuchiwanymi bananami” – powiada Nick Hornby, przeciętny pisarz, ale niezrównany kronikarz futbolowej obsesji. I kontynuuje: „Większość kibiców, właściwie wszyscy, ogromnie nad tym ubolewa. Chyba mogę powiedzieć w imieniu nas wszystkich, że lubiliśmy rozgrywanie piłki”.

To fragment felietonu poświęconego odejściu z Arsenalu Liama Brady’ego (co nastąpiło, przypomnijmy, w roku 1980), ale prawie 30 lat później kwestia pożegnania z rozgrywającym nie przestała być aktualna. Co to za pożegnanie, jeśli trwa tyle lat, mógłby ktoś powiedzieć, ale chyba się zgodzimy, że we współczesnej piłce miejsca dla następców Brady’ego zrobiło się jakby mniej.

Temat pojawił się w dyskusji pod moim poprzednim wpisem, w związku z bardzo dobrym występem Michaela Carricka w meczu reprezentacji Anglii. Carrick to bowiem jeden z ostatnich: człowiek, który kontroluje wydarzenia na boisku, widzi i potrafi przewidzieć ruch partnera, a potem podaje mu piłkę do nogi, nawet jeśli dzieli ich odległość kilkudziesięciu metrów… Nie jest szybki, nie drybluje, nie zawsze trafia ze wślizgiem i często strzela Panu Bogu w okno, a przecież wszystkie te braki równoważy jedną umiejętnością: podawania piłki właśnie.

Ile przeżyć może dostarczać Prawdziwy Rozgrywający świetnie wiedzą kibice Tottenhamu, którzy wciąż nie przestają tęsknić za Glennem Hoddle’m, a ostatnio w roli jego następcy (i następcy Carricka zarazem) obsadzają młodego Toma Huddlestone’a. „Dyrygent”, powiadają, „reżyser”, powiadają, mimo upływu lat wciąż zachwycają się „artyzmem” jego dośrodkowań i wielkością jego „wizji”. Hornby zauważa, że przymiotniki, którymi opisuje się rozgrywających: „elegancki”, „subtelny”, „finezyjny”, mogą równie dobrze określać poetę…

Dlaczego Prawdziwi Rozgrywający są na wymarciu? Od czasów Patricka Viery w cenie są raczej box-to-box players: atletyczni, wybiegani, bardziej z siłą niż z wizją, a w każdym razie ze zdolnością powstrzymywania tamtych z wizją. Nie mówię, że trudno to zrozumieć: jeśli opierasz grę na jednym piłkarzu, musisz się liczyć z tym, że przeciwnik znajdzie sposoby na utrudnianie mu życia. Z drugiej strony kluczowe podanie geniusza trafia do celu nawet jeśli przeszkadza mu trzech defensywnych pomocników…

Carrick nie jest na szczęście jedynym Prawdziwym Rozgrywającym w Premiership: wspanialszym jeszcze okazem ginącego gatunku jest Cesc Fabregas. O tym, jak cholernie brakowało go podczas dzisiejszego meczu z Manchesterem City, nikogo nie trzeba przekonywać. Zwłaszcza, że brakowało jeszcze kogoś – i nie mam na myśli kontuzjowanych Adebayora i Walcotta…

O kontrowersyjnym wywiadzie, który spowodował odsunięcie od składu Williama Gallasa, zdążyli już napisać i Rafał Stec, i Michał Pol, i Michał Szadkowski. Wszyscy trzej różnią się między sobą – nic dziwnego, że i ja będę się z nimi różnił. Problem przecież w tym, że tak naprawdę Arsenal gra bez kapitana od wielu miesięcy. Jeśli nie pamiętacie zachowania Gallasa po końcowym gwizdku dramatycznego meczu z Birmingham, obejrzyjcie filmik na YouTube, zatytułowany „Najgorszy kapitan świata”. To fragment Match of the Day, gdzie Alan Hansen najsłuszniej na świecie znęca się nad postawą Francuza. Jaki przykład daje otaczającym go młodzikom frustrat, usiłujący kopnąć banner reklamowy albo szlochający na murawie?

Innymi słowy: dobrze jest mieć rozgrywającego, a jeśli nie ma się rozgrywającego – to chociaż kapitana drużyny z prawdziwego zdarzenia, przywódcę, który potrafi zmotywować, dodać otuchy, kiedy nie idzie, a nade wszystko: świecić przykładem. Przy moich nieustających zachwytach nad Arsenalem, ta kwestia rzuca mi się w oczy od miesięcy: brak kogoś, kto potrafiłby pozbierać dzieciaki do kupy. Tony Adams potrzebny od zaraz. Znaczy kapitan.

PS To jeszcze nie koniec o wydarzeniach weekendu.

30 komentarzy do “Requiem dla dyrygenta

  1. ~Michał Zachodny

    Szczerze mówiąc zdziwiłem się, że przy tej dyskusji i w tekście nie pojawiło się nazwisko Franka Lamparda. Co tu dużo mówić – podawać, czy krótko czy długo, potrafi jak nikt inny w Anglii, nawet Carrick. Jeśli dobrze zrozumiałem to zawodnik określany mianem (w skrócie) PR ma pewne braki, powiedzmy, że bez wysiłku wkładanego w mecz jak inni potrafi bardziej zadecydować o jego losach, tak? Jeśli tak to tacy właśnie PiaRowcy ( 😉 ) zostali wyparci przez zawodników… lepszych, kompletniejszych. Lampard nie dość, że podaje to jeszcze strzela, biega, podaje, wrzuca, odbiera i dowodzi. Podobnie Gerrard ale w odwiecznym sporze Frank-Steven to zawodnika Chelsea stawiałbym w hierarchii wyżej od Liverpoolczyka, z różnych powodów…Ale nudny (ha, bzdura!) łikend w EPL, żadna drużyna z Big 4 nie zdobyła bramki.. w MotH pewnie ostro sobie z tego powodu jechali!

    Odpowiedz
    1. ~zwz

      Lampard nie rozgrywa, to po prostu ofensywny pomocnik, ktory strzela mnostwo goli. Dobry, nie neguję, ale bez „tego czegoś” o czym tu mowa. W Chelsea już prędzej Deco byłby kimś takim.Box-to-box player to też Steven Gerrard, którego uwielbiam i którego kupiłaby w ciemno chyba każda druzyna świata, gdyby chciał odejść z Liverpoolu. WIELKI piłkarz, ale inny typ.

      Odpowiedz
      1. ~Clasher

        Ależ stek bzdur. Jeśli kiedykolwiek oglądałbyś mecz Chelsea to od razu zwróciłbyś uwagę, że Lampard jest rozgrywającym i to przez niego przechodzą wszystkie akcje zespołu. Od obrony do ataku – on rządzi i rozgrywa, krótkim czy długim podaniem. Nawet stawiając wyżej od niego Deco kompletnie dajesz mi do zrozumienia, że Twoja wiedza o zawodnikach The Blues jest znikoma nawet dla neutralnego obserwatora tego zespołu. Deco operuje głównie od koła do pola karnego rywala. Ostatnio, z tego co sprawdzałem i wyszukiwałem, to Lampard jest jednym z kilku najaktywniejszych zawodników Premier League (w kategorii podań/kontaktów z piłką na minutę gry) a lideruje tej klasyfikacji… John Obi Mikel (bodajże współczynnik 0,71).Nie chodzi tylko o to, że jako kibic Chelsea poczuwam się do obowiązku bronienia zawodników gdy tylko coś mi się nie spodoba. Po prostu jak już o czymś dyskutujemy to używajmy prawdziwych argumentów, żeby nikt nie musiał przecierać oczu ze zdumienia czytając wypowiedzi innych. Padło nazwiska, całkiem słusznie zresztą, Zidane’a. Oczywiście był on najlepszy na świecie, bez dwóch zdań – jeśli przyrównujemy PR w Anglii, czy też raczej poszukujemy takowych, to trzeba od razu powiedzieć, że takiego geniusza na Wyspach nie ma.

        Odpowiedz
        1. Michał Okoński

          Spróbujmy się zgodzić na następującą listę: Zidane, Platini, Hoddle, a z jeszcze grających Xavi, Kaka, Fabregas. A nie masz, Clasher, poczucia, że to Mourinho ostatecznie wyrugował z angielskiej piłki Prawdziwych Rozgrywających? Z Lampardem sprawa wydaje mi się bardziej skomplikowana, podobnie jak z Gerrardem zresztą. Pamiętasz drugą linię, kiedy grali jeszcze Gudjohnsen i Makelele? Wklejam linka do analizy Pata Nevina sprzed ponad trzech lat: http://news.bbc.co.uk/sport2/hi/football/teams/c/chelsea/4473485.stm

          Odpowiedz
          1. ~Michał Zachodny

            Jeśli chodzi o Mourinho i kwestię wyzbywania się przez niego zawodników typu PR to chciałbym zauważyć, że przed nim był jeszcze niejaki Ranieri, który też miał do dyspozycji Makelele, Gudjohnsena i Lamparda ewidentnie preferując grę Francuzem jako takim DM. Stąd też nazwa, prawda? Pozycja Makelele, tak to się pisze, do tej pory. Nie sądzę by należało 'obwiniać’ Mourinho. To bardziej wymóg rozwoju piłki w ogóle, która stała się szybsza, wymagająca świetnej wydolności i jeszcze kilku innych czynników, które zmuszają najlepsze drużyny do rozbijania rywali mozolnym konstruowaniem akcji.Dziwi mnie i zastanawia ta lista: Fabregas, Xavi szczególnie. Co oni mają takiego czego nie ma Lampard bądź Gerrard? To pozostanie chyba Pana tajemnicą, bo ja nie mogę się doszukać takich różnic, które mówiłby nam o tym, że Hiszpan (jeden i drugi) jest lepszym rozgrywającym (lepszym czy klasycznym?) od Anglika (jednego i drugiego). Wydaje mi się, że każdy taki argument byłbym w stanie również obalić ale może to wrażenie jest spowodowane brakiem zrozumienia w wymogach klasy PiaRowców;)PS. Tak dla konkretów, przepraszam, że poprzednio użyłem nicka, teraz wracam do imienia i nazwiska.Clasher = M. Zachodny;]

          2. ~grzesiek

            A Pirlo? Scholes? Riquelme? Ballack?Taki Scholes w formie to serce Man U, reguluje tempo i przez niego wszystko przechodzi. ale porownanie heh.

          3. Michał Okoński

            Wygląda jednak na to, że nie potrafiłem uzasadnić swojej tezy. Przykłady Ballacka, Lamparda, Gerrarda i Scholesa to przykłady świetnych piłkarzy, owszem, potrafiących znakomicie rozegrać piłkę, i potrafiących w dodatku wiele innych rzeczy – ileż goli zdobywali w karierze, ile wślizgów (i kartek) zaliczyli przy okazji walki o piłkę… Tyle że moim zdaniem nie można powiedzieć, że na nich spoczywa ciężar gry drużyn, w jakich grają, i że w tym sensie nie są klasycznymi playmakerami, za którymi tęsknię. W dodatku brakuje im (już widzę, jak na mnie napadniecie), no cóż, nutki artyzmu, o którym pisał Hornby. Weźmy Gerrarda, może najlepszego obok Ronaldo piłkarza grającego dziś w Anglii: jest niekwestionowanym liderem zespołu, mnóstwo razy jego postawa na boisku przesądzała o zwycięstwie Liverpoolu, ale jednak grę przez lata robił również Xabi Alonso. Ma znakomity strzał, celne podanie i jeszcze waleczność w sercu. Ale, by tak rzec, nie jest Zidanem. Z Lampardem podobnie.Owszem, zmieniła się piłka. Nie mówię, że na gorsze – po prostu się zmieniła.

  2. ~zidane

    Jak by popatrzec, jest jeszcze Scholes, Xavi, Gerrard, Riquelme, na pewno Pirlo, moze Deco. Ale moim zdaniem ostatnimi czasy era wlasnie dyrygenta-rozgrywajacego minela z Zidanem, to byla prawdziwa przyjemnosc. Radosc gry mozna bylo czerpac z domyslania jak tez poda kolejna pilke Zinedine. Tacy ludzie powinni sie nie starzec i grac wiecznie

    Odpowiedz
  3. ~gunnerfan

    O to właśnie chodzi, że Gallas jest fatalnym kapitanem. Już nie tylko legendarny Tony Adams, ale i Vieira, choć też tracił nerwy i dostawał kartki, był lepszym przywódcą.No i przyszedł z Chelsea, która go nie chciała. W sumie żadna strata, a kapitanem mógłby być moim zdaniem Fabregas.

    Odpowiedz
  4. ~Damian

    Bezwzglednie Zidane to był fenomen,geniusz, ktos na kogo można było patrzec bez konca( kocham futbol artystycznie- filozoficznie-uzytkowy jak to nazywam połaczony z charakterem odpowiednim(„jajami” najogledniej mówiac;) ,prawdziwy lider srodka pola.Absolutnie zgodze sie jezeli ktos go nazwie „najlepszym piłkarzem w historii”.Nigdy nie grał pod publiczke przy tym,nie „szpanował”,zawsze to co robił miało na celu danie korzysci druzynie.Bedac szczesliwym ze ktos taki grał w moich czasach(lat 21 posiadam i nie pamietam Maradony o Cruyffie czy Pele nie wspominajac) jednoczesnie ubolewam ze juz go nie ma

    Odpowiedz
  5. ~hadylstołn

    A Huddlestone rzeczywiscie calkiem niezly, najlepsze w jego grze sa przerzuty, potrafi angazowac pilkarzy na calej dlugosci i szerokosci boiska. Do klasy swiatowej mu oczywiscie brakuje bardzo duzo, ale taka wyzsza srednia premiership pewnie z niego bedzie

    Odpowiedz
  6. ~darek638

    Na poczatku o Pana PS. Felieton nie był chyba o wydarzeniach weekendowych?Ma Pan fajne pióro na pewno lepsze niż Stec i Pol razem wzięci ale czytając ostatnie Pana wypowiedzi na innych forach również mam wrażenie, że Pańska „przyjaźń” z osobami pokrojuwłaśnie Pola i Steca nic Panu nie da. Czytam ,że Gallas jest niezrównoważony, szuka Pan najgorszego piłkarza jakiego widzieliśmy w życiu…więcej nie bedę ale gdzie podział sięetos umiarkowanego dziennikarza reprezentanta katolickiej gazety?O dyrygentach nie będę pisał bo we wspólczesnym futbolu nic takiego nie istnieje, jeśli widział Pan wczorajszy mecz Aston Villa-MU to Pan wie co może Carrick w takim, gdzie nie ma miejsca meczu zrobić. Styliści to historia, teraz wymagania są o wiele większe. Jak napisze Pan obiecany w PS felieton o weekendzie odezwę się również. W tym meczu było widać, że nie Carrick, nie Rooney nie Ronaldo ale mały Park był zdecydowanie najlepszym(również w kreacji) zawodnikiem.Napiszę kilka słow o Arsenalu głownie o Gallasie, którego krytykuje Pan bez pardonu gdzie się da.Gallas wraz z Toure stworzył jedną z najciekawszych(dla mnie najciekawszą!) par stoperów w wspólczesnym futbolu. Otóz była to para, która z uwagi na fantastyczne predyspozycje sprinterskie iwytrzymałościowe mogła pozwolić sobie na niezwykle wysokie ustawianie , które w ich przyppadku dawało im podwujną a w zasadzie ze względu na fantastyczną szybkość obydwu potrójną szansę.Najpierw próbowali „na raz” odebrać piłkę na połowie boiska, jeśli nastąpiło niepowodzenie zawsze(prawie Abgonlahora Gallas nie dogonił ale Toure nie było!) mieli drugą szansę w okolicach 16-ki a jak nie to jeszcze był równie dobrze biegajacy partner. To dzięki nim zespół mógł smiało rozgrywać atak pozycyjny. Obaj szczególnie Gallas grali z niezwykłą pasją, byli wzorem dla reszty ja to widziałem całą młoda drużyna wiedział, że pogotowie jest z tyłu. Nie bali się kontr. Gorzej ze stałymi fragmentami gry, na to często nikt nie ma recepty, nie tylko Arsenal. Dla mnie sytuacja ogólna w Arsenalu jest czytelna pisałem o tym na Pana Blogu nie raz i nierówna gra tego zespołu wcale mnie nie dziwi. Bez zmian, na wielkie sukcesy nie ma co liczyć. Pomysł na nisko budżetową drużynę genialnego trenera zbankrutował. Nawet genialni się mylą, powiedział o tym w nie dawno sir Alex przyznając, że jego decyzja o wurzuceniu Stamma była blędem i MU cierpiał przez to kilka lat.NIe było, nie ma i nie bedzie drużyny młodzieżowej czy juniorskiej, która będzie wygrywać w dorosłej piłce z najlepszymi, jeśli wierzy w to Wenger tym gorzej dla jego geniuszu. Tam gdzie jest zespół powinni być starsi. Obojętnie czy jest to drużyna sportowa, naukowa czy polityczna. W Polsce akurat jest moda na odmłodzanie. Moim zdaniem niebezpieczna moda, szerzej brak szacunku dla starszych też nikomu nie służy(trzeba to tylko wiedzieć) cierpliwość, doświadczenie, po prostu życiowa mądrość mają kapitalne znaczenie. Przykro było patrzeć jak od 70 minuty meczu Arsenal-Aston Villa kibice Arsenalu opuszczali stadion. Uważam, że nie mieli prawa robić tego trenerowi, który tak wiele im dał może to miałbyć jakiś sygnał? Jeśli starzy nie wrócą, drużyna mentalnie się rozsypie. Tam w ogóle dzieją się dziwne rzeczy a co z Adebayorem, który najczęściej wchodzi z ławki. Jak gra teraz najlepszy wg. związku piłkarzy lewy obrońca ligii ubiegłego sezonu G.Clichy?

    Odpowiedz
    1. ~silvestre

      Idealna recepte znalazl dziadzius Ferguson: polaczenie entuzjazmu mlodych w ataku: Rooneya, Ronaldo, Andersona, Naniego, nawet Teveza, ze sprytem i doswiadczeniem weteranow – Scholesa, Giggsa, i obrona z pilkarzami w idealnym dla nich wieku – Vidic, Ferdinand. Efekt to oczywiscie dublet. Nie wiem czemu Clichy zostal najlepszym lewym obronca, dla mnie najlepszy bezdyskusyjnie Patrice Evra. A Wenger sie lekko pogubil, jaki ma sens wychowywanie pilkarzy, skoro kiedy juz osiagala wiek optymalny trener zaraz ich sprzedaje? W ostatniej chwili przed sezonem odkryl ze jednak troche doswiadczenia by sie przydalo, wiec kupil 30-letniego Silvestre’a, moim zdaniem najgorszego obronce swiata.

      Odpowiedz
    2. Michał Okoński

      Krytyki przyjmuję z pokorą. Nie wykluczam, że coś było na rzeczy z tym „najgorszym piłkarzem, jakiego widziałem w życiu” – choć nie było moją intencją puste nabijanie się. Zobaczyłem po prostu wydarzenia kolejki przez pryzmat paru postaci uznawanych za pośmiewisko.Myślę, że komplementowanie pary Gallas-Toure ma w sobie pewną nadmierność. Jedna z najciekawszych par we współczesnym futbolu? Cóż powiedzieć w takim razie o duecie Ferdinand-Vidić, żeby nie sięgać do Adamsa i Keowna albo Pallistera i Bruce’a. Gwarantuję poza tym: Ledley King szybszy od obydwu :-)Co powiedziawszy wyjaśniam, że Gallasa krytykuję jako kapitana, nie jako piłkarza.

      Odpowiedz
  7. ~murinio

    A dyrygenci wymieraja bo Mourinho sobie kiedys wymyslil ze najlepiej jak gra 3 defensywnych pomocnikow naraz no i wszyscy przejeli koncept. Przeciez jego czelsi grala czesto bez skrzydlowych, z 4 srodkowymi pomocnikami. P.S. Naprawde porzadny blog, szczegolnie dla fana ligi angielskiej. Wydawalo mi sie ze Stec ma fajne pióro, ale przy panu Okońskim pan Rafał wymięka heh

    Odpowiedz
  8. ~Michał Pol

    Nie będę się upierał, że Gallas nadawał się na kapitana, choć taki wygłup z przeszłości mógł się przydarzyc każdemu. Ale skoro już Arsene Wenger uczynił go kapitanem nie powinien tak się wściekać, gdy Gallas uderzył pieścią w stół. Ani odzierać go z opaski w tak spektakularny sposób. W dużej mierze więc sam Wenger ponosi wine za całą tą zawieruchę jaka przeszła mu przez klub, skoro tak źle wytypował kapitana.Inna rzecz – i to a’ propos requiem dla dyrygentów, a raczej liderów – że Wenger przyznał przy tej okazji, że on w liderów nie wierzy i ich nie potrzebuje. 'I don’t believe too much in leadership. I believe more in good passing than a guy who jumps around with the hands in the air and plays the leader’. Dziwne, bo chyba wszyscy wokół – Ian Wright, Bob Wilson, Nigel Winterburn wypominają Arsenalowi brak w drużynie charyzmatycznych liderów jakimi byli w przszłości Tony Adams, Steve Bould czy Winterburn właśnie.pozdrawiam serdecznie

    Odpowiedz
    1. ~mewstg.blox.pl

      Jak to się problemy lubią powtarzać, czy przenosić nawet. Nie tak dawno kibice Spurs zastanawiali się, kto powinien być kapitanem ich drużyny, a tu nagle taki sam problem u sąsiada za miedzą. Choć u Kogut ów nie brakowało zawodników, którzy daliby radę, to stwierdziliśmy, że dużo zależy od pozycji zawodnika. W momencie gdy drużyna przegrywa bramkarz i obrońcy mają oczywiście utrudnione zadanie. Nie wiem czy Wenger ze swoim podejsciem do przywódctwa nie ma racji, ale ostatnie emirycznie (oczywiście na innym poziomie) doświadczyłem czegoś co nazwałbym za podąrzanie za lepszym lub słabszym, ale jednym liderem. Jak sama nazwa wskazuje taki lider powinien być jeden i podporządkowanie się jemu może przynieśc wiele korzyści. Jednak budowanie drużyny wokół jednego gracza uważam za mocno ryzykowne.Co do rozgrywających, zawsze wspominam w takich momentach mojego pierwszego ulubionego piłkarza (no, może po Bońku). Najlepszym zawodnikiem ME`84 był oczywiście M.Platini, ale ja najbardziej zapamietałem Jean`a Tigana. Teoretycznie defensywny pomocnik, na turnieju rozgrywał piłkę. Co tu dużo mówić, Platini nie zostałby królem strzelców i Francja nie wygrałaby mistrzostw bez Tigany. Ciekawe, że takim klasycznym rozgrywającym, jak słusznie autor zauważył, czegoś brak. Może więc rozgrywający nie powinien być kapitanem, może powinien zawsze znajdować się w cieniu jakiejś gwiazdy i po prostu robić swoją czarną robotę.

      Odpowiedz
      1. ~airborell

        Jak sobie przypominam Tiganę, to mam wrażenie, że ci obecni DM-owie w stylu Makelele (czy nawet Vieiry albo Gilberto Silvy) to są jednak potwornie jednowymiarowi. Inna sprawa, że tamta piłka była inna. Przecież na ME’84 do najlepszych strzelców zaliczali się obrońcy (Maceda, Domergue). Dzisiaj… obrońca ma prawo strzelić bramkę tylko po stałym fragmencie gry.

        Odpowiedz
        1. Michał Okoński

          Tigana… Przeszedł fajną drogę od tamtego pomocnika do trenera Monaco i Fulham (pamiętasz rozbrajającego lizaka w buzi?). Ale z tamtej drużyny warto wymienić również MALEŃKIEGO Giresse’a, jak uparcie mówili komentatorzy turnieju.Coś mi się wydaje, że o defensywnych pomocnikach też warto napisać. Są inni, zgoda, ale jakże niezbędni. Nie byłoby pierwszego mistrzostwa Chelsea bez Makelele.

          Odpowiedz
    2. Michał Okoński

      Dzięki 🙂 Ja również nie myślę, że to był tylko wygłup z przeszłości (o czym pisał na „Polsporcie” czytelnik Gro). Wypowiedź Wengera próbuję zrozumieć w ten sposób, że nie chodzi o przywódcę, który podkreśla na każdym kroku swój autorytet albo uważa, że ma autorytet, bo pełni jakąś funkcję (częste zjawisko nie tylko w sporcie), tylko o kogoś, kto świeci przykładem. Kto porwie drużynę nie pokrzykiwaniem, ale znakomitym zagraniem. Strzeli bramkę kontaktową, obroni karnego, wybije piłkę z pustej bramki, popisze się bajecznym podaniem… W tym sensie najlepszym materiałem na kapitana Arsenalu jest Fabregas.Kapitanem Tottenhamu jest Ledley King, środkowy obrońca, którego światową karierę uniemożliwia kontuzja kolana. Kiedy jest zdrowy, zawsze należy do najlepszych na boisku. Odbiera piłki napastnikom, celnie podaje i… nigdy nie fauluje. W całej, wieloletniej już karierze, dostał wszystkiego sześć żółtych kartek. Rzecz w tym, że King jest wyjątkowo małomówny – milczy na boisku, milczy w szatni. I nie przeszkadza mu to w byciu prawdziwym liderem drużyny: koledzy wiedzą po prostu, że on nie zawali.

      Odpowiedz
    3. ~Michał Zachodny

      Rozumiem doskonale ten typ pojmowania cytatu wrzuconego przez p. Pola z jednym dodatkiem. Zawodników, którzy potrafiliby poderwać drużynę jednym zagraniem Arsenal ma bez wątpienia kilkunastu. Teraz, w trudnych momentach najbardziej, brakuje kogoś z, za przeproszeniem, 'jajami’ który by tą całą młodzież dosadnymi słowami kopnął w tą mniej szlachetną część pleców i drużyna poszła do przodu. A Arsene tego, niestety dla kibiców Arsenalu, stety dla kibiców Chelsea i innych ( 😉 ), nie rozumie i wątpię by do upartej jegomości to dotarło.

      Odpowiedz
  9. ~nth

    Gdy Carrick przeszedł ze Spurs do ManU, ktoś zaciekawiony nowym nabytkiem Diabłów zapytał mnie dwa lata temu: który to ten Carrick? Wtedy moja odpowiedź była taka:- Łatwo to poznać, bo w drużynie z logo AIG, spośród jedenastu sylwetek na zielonym tle boiska, dziesięć porusza się zwykle ruchem zdecydowanym, a jedna z reguły jest bardziej statyczna- No tak, ale Carrick nie jest przecież bramkarzem chyba … – dziwi się zaskoczony rozmówca- No pewnie, że nie! Bramkarze, nawet jak nie ma co robić, i tak muszą się ruszać żeby nie zmarznąćBardzo przepraszam wszystkich fanów gry Michaela. Można sobie przecież dalej z niego drwić, ale koniec końców, on chyba jednak naprawdę pasuje do tej układanki Sir Fergusona, skoro tak dobrze się to ogląda w całości na szklanym ekranie.

    Odpowiedz
    1. ~pcieslinski@op.pl

      podobnym piłkarzem jest Ireland, również strasznie flegmatycznie porusza się po boisku, jednak nie ma takiego podania jak Carrick. No i w ofensywie jest znacznie lepszy

      Odpowiedz
  10. ~mike21pl

    Wiem, że temat już przebrzmiał na tym blogu, ale nie mogę się powstrzymać od komentarza, po wczorajszym meczy ManU-Villareal. Ogólnie występ Carricka można uznac jako przeciętny, ale widzieliście to jedno podanie z drugiej połowy do Rooneya? Piłka leciała chyba z 50m, spadła Rooneyowi pod nogę i dodatkowo Carrick podkręcił ją tak, ze spadając praktycznie odbiła się w pionie, dzięki czemu Rooney nie musiał jej gonić.Wystaczyło tylko dopełnić formalności, a że Rooney wyraźnie nie jest ostatnio w formie to jej nie dopełnił…

    Odpowiedz
    1. ~Runi

      Dokładnie! To było podanie meczu. Palce lizać. A żeby Rooney jeszcze potrafił wykańczać akcje z zimną krwią, niechybnie byłoby 1:0…

      Odpowiedz

Skomentuj ~airborell Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *