Niewiadoma Newcastle

Urlop przetrwałem oglądając wieczorami najbardziej dramatyczne spotkania ubiegłego sezonu – tak się zresztą złożyło, że wszystkie kończyły się wynikiem 4:4 (zgadniecie, które?). Po czymś takim na mecze towarzyskie patrzę bez wielkiego przekonania: przez 90 minut trafiają się zwykle trzy-cztery godne zapamiętania akcje, kilka strzałów, ze dwa wślizgi i może jakiś błysk chcącego zrobić dobre wrażenie juniora (uwagi te nie dotyczą, rzecz jasna, gola Drogby). Trudno się dziwić, skoro priorytetem większości zawodników jest nie złapać kontuzji zanim zacznie się prawdziwe granie. W tym sensie jestem świadom, że wyniki sparingów nie są miarodajne: można się oczywiście naśmiewać z Manchesteru City, który podczas podróży po RPA przegrywa mecz za meczem, ale prawdziwa weryfikacja siły tej drużyny rozpocznie się za kilka tygodni.

Nieco inaczej interpretuję sytuację Newcastle, zdemolowanego 6:1 przez Leyton Orient. Rok temu miało pod Kevinem Keeganem zawojować Premiership, dziś w atmosferze gigantycznej niepewności i równie wielkiej demoralizacji przygotowuje się do pierwszego sezonu w Championship – a, jak widać, nie radzi sobie nawet z drużyną z League One.

Na temat przyszłości Srok wciąż nic nie wiadomo. Po pierwsze, nie wiadomo, kto będzie ich właścicielem: Mike Ashley chce Newcastle sprzedać, ale z tygodnia na tydzień cena robi się coraz niższa (w 2007 r. kupował klub za 135 milionów, przez następne lata włożył w niego kolejnych kilkadziesiąt – teraz będzie zadowolony, jeśli odzyska 75 milionów, którą to sumę, zdaniem Patricka Barclaya, mogliby właściwie zebrać kibice Newcastle – tyle że ci mają już trochę dość i do klubowego sklepu po nowy strój wyjazdowy ustawiła się zaledwie trzyosobowa kolejka). Po drugie, nie wiadomo, kto będzie prowadził drużynę (w dużej mierze zależy to od tego, kto będzie jej właścicielem): Alan Shearer, Joe Kinnear czy może nieszczęsny Chris Hughton, który wpadł z deszczu pod rynnę – po karuzeli zmian, jaką obserwował jako asystent kolejnych menedżerów w Tottenhamie, przeżywa ją ponownie, tym razem w Newcastle. Po trzecie, nie wiadomo, kto będzie w niej grał. W meczu z Leyton Orient honorową bramkę zdobył Joey Barton, którego nie tylko Shearer chciał się pozbyć. Na sprzedaż są Nolan, Gutiérrez, Gérémi, Coloccini, Martins, Ameobi… Problem w tym, że jak na standardy Championship każdy z nich zarabia o wiele za dużo.

BBC będzie czekać do ostatniej chwili na deklarację, czy Alan Shearer rozpocznie sezon jako ekspert Match of the Day. Drużynę wciąż prowadzi Chris Hughton. Do 8 sierpnia, kiedy Newcastle rozpoczyna prawdziwe granie, zostały niecałe dwa tygodnie.

15 komentarzy do “Niewiadoma Newcastle

  1. ~Michał Zachodny

    Zanim dokładnie o sytuacji Newcastle, jedna ciekawostka związana z tą drużyną… Otóż 4 sierpnia, na Croft Park w Blyth Sroki zagrają z gospodarzami obiektu, Spartanami. Będzie to spotkanie z okazji 100 lecia tego pięknego, kameralnego obiektu drużyny z Blue Square North, która trochę rzutem na taśmę uratowała się przed spadkiem do lig regionalnych. Skoro o tym meczu, to i trochę o gospodarzach – pamiętacie jak wspaniale i dzielnie spisywali się w zakończonym FA Cup? Wtedy przegrali z Blackburn tylko jedną bramką (autorstwa Villanuevy), a w koncówce tego spotkania byli bliscy wywalczenia meczu rewanżowego… Po tak dotkliwej porażce z Leyotn jestem ciekaw, czy z drużyną szóstego szczebla rozgrywek Newcastle będzie sobie w stanie poradzić – ja całym sercem jestem za Blyth Spartans (polecam ich logo – jest rewelacyjne!).Co do Newcastle – wszystko wskazuje, że będzie to trochę jak Leeds, a trochę jak Wimbledon, choć oczywiscie bez przypadków bankructwa czy przenoszenia klubu do innego miasta. Problem w tym, że Mike Ashley znów jest zbyt uparty by się swoich udziałów pozbyć, choć wciąż powtarza, że tylko czeka na odpowiedniego kupca. Kibice pewnie mają już tego/jego serdecznie dość i wcale im się nie dziwię, że te beznadziejne żółte/serowe koszulki sprzedają się tak beznadziejnie… Swoją drogą – czy to prawda, że z karnetami na mecze Srok w Championship też jest słabo? Gdzieś to słyszałem, ale nie jestem w stanie potwierdzić tej informacji… Chciałbym jednak żeby to Shearer został managerem Newcastle – choćby tylko po to by zobaczyć z jakiej gliny jest ulepiony, ekspert.

    Odpowiedz
    1. Michał Okoński

      Moim zdaniem klucz do przyszłości Newcastle ma jednak Shearer – jedyna nieskompromitowana marka, jaka im jeszcze została. Dla niego kibice kupią te karnety, dla niego będą grać piłkarze (z całym szacunkiem dla Chrisa Hughtona, którego lubię i cenię od wielu, wielu lat – charyzmy to on nie ma), z nim będzie się liczył każdy właściciel… Przynajmniej na początku, bo – tu zgadzam się z Michałem – kwestia, jakim Shearer jest menedżerem, pozostaje po tym epizodzie z końcówki poprzedniego sezonu jeszcze jedną niewiadomą…

      Odpowiedz
      1. ~michalj

        Powtórzę to co pisałem juz wcześniej – z całym szacunkiem dla Shearera (uwielbiałem go jako zawodnika), uważam, że managerem jest po prostu kiepskim. Gdy przejął NU musiał zdobyć 8 punktów w 6 meczach. Na 24 możliwe! Przy całkiem łatwym terminarzu. Nie wróżę ani jemu ani Newcastle dobrze. Z drugiej strony, czy NU może pozwolić w tym momencie sobie na kogoś lepszego?

        Odpowiedz
        1. Michał Okoński

          Ja oczywiście nie twierdzę, że Shearer jest świetnym menedżerem (choć nie wykluczam, że może się nim stać) – twierdzę po prostu, że w tym zdemoralizowanym i skompromitowanym, niestety, klubie jest ostatnią marką, jaka jeszcze została. Piłkarze za nim tęsknią i wierzą, że potrafiłby nimi pokierować, ma charyzmę i ma chęć… Skądinąd po kompromitującej porażce z Leyton Orient piłkarze ponoć zamknęli się w szatni i parę rzeczy sobie wyjaśnili, ponoć wykształciła się w tej szatni grupa, która niezależnie od niepewności i bałaganu (właśnie wycofał się jeden z poważniejszych inwestorów, nie szczędząc zarządowi Newcastle krytyki) zamierza zacisnąć zęby i walczyć o powrót Srok do ekstraklasy. Byłoby to pocieszające – a okazja do rehabilitacji za tamtą klęskę pojawia się już dziś, podczas sparingu z Leeds…

          Odpowiedz
  2. ~erictheking87

    sadze, ze w przypadku newcastle czeka nas upadek niewiele mniej spektakularny od tego jakiego doznalo leeds. w tym klubie od lat jest masa niewlasciwych ludzi na niewlasciwym miejscu, i nie zdziwie sie jesli nie uda sie sprzedac klubu, a najlepiej oplacani pilkarze zostana, poniewaz na nich rowniez nie bedzie chetnych…

    Odpowiedz
    1. ~piotrekk

      Dokładnie „masa niewłaściwych ludzi na niewłaściwym miejscu” obawiam się ,że autorytet Shearera i ambitna grupka piłkarzy niewystarczy chociaż bardzo bym tego chciał.

      Odpowiedz
  3. ~fidain

    „przez 90 minut trafiają się zwykle trzy-cztery godne zapamiętania akcje, kilka strzałów, ze dwa wślizgi i może jakiś błysk chcącego zrobić dobre wrażenie juniora (uwagi te nie dotyczą, rzecz jasna, gola Drogby).”A gola Owena (a konkretniej asysty Berbatova)?http://www.youtube.com/watch?v=s7hyczrva84Co do Newcastle: szkoda ich. Liczę, że jak najszybciej się pozbierają i wrócą do EPL bo lubię ich. Ale patrząc na to co ciągle się tam wyrabia, mimo kubła zimnej wody jakim był spadek to bliżej im chyba do scenariusza Newcastle.Pozdrawiam,

    Odpowiedz
    1. Michał Okoński

      Oj, zainteresowała, zwłaszcza smaczki zza kulis konferencji prasowej. Pozdrawiam obu braci Błaszczaków 🙂

      Odpowiedz
  4. ~DunanEdwards

    Panie Michale zadam pytanie nie związane z tematem : W Anglii jakie media zazwyczaj piszą wiarygodne newsy ? Sky Sports to każdy wie zna Pan jeszcze jakieś?Strasznie denerwują mnie te szmatławce typu The Sun.

    Odpowiedz
    1. Michał Okoński

      Generalnie zmyślają wszyscy, bo też wszyscy od siebie odpisują – zwłaszcza kiedy internet wymusza pościg za newsem. Dla mnie najbardziej wiarygodne pozostaje BBC – oni zresztą mają swoje formuły na dystansowanie się od informacji niesprawdzonych, pisząc np. according to reports albo BBC Sports understands (to oznacza, że mają własne źródła). Do Sky Sports mam zdecydowanie mniejsze zaufanie. Cenię Daily Telegraph, zwłaszcza (stali czytelnicy bloga świetnie to wiedzą) Henry’ego Wintera, zaglądam do Timesa i Guardiana, szybkie choć często właśnie niesprawdzone informacje podaje internetowy serwis Daily Mail.Są też inne sposoby pozyskiwania informacji, bardziej ryzykowne – jednej z nich zamierzam zresztą poświęcić kolejny wpis.

      Odpowiedz

Skomentuj ~paddy's_chest Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *