Twitter-transfer

Zapytał mnie Duncan Edwards, które z angielskich mediów są najbardziej wiarygodnymi źródłami informacji. Odpowiedziałem najlepiej, jak potrafiłem, ale odpowiadając uświadomiłem sobie, jak często źródeł informacji można szukać poza mediami. Wiadomości off the record, podawane nieoficjalnie przez menedżerów zaufanym dziennikarzom, to przykład stosunkowo bezpieczny (jak to działa, opisał w swoim blogu Tomasz Błaszczak mówiąc o konferencji Harry’ego Redknappa podczas Wembley Cup), ale bywa, że dziennikarze szukają informacji na forach kibicowskich, całkiem niedawno zaś źródłem i przyczyną nielichego zamieszania okazał się twitter.

Chodzi o kulisy transferu Darrena Benta z Tottenhamu do Sunderlandu, na temat którego rozmowy ciągnęły się od dobrych paru tygodni, by nabrać zrozumiałego przyspieszenia po kupnie przez Londyńczyków Petera Croucha. W ubiegły poniedziałek Bent był już na pokładzie samolotu czekającego na odlot do Pekinu, gdzie jako piłkarz Tottenhamu miał wziąć udział w przedsezonowym turnieju, ale w ostatniej chwili został zawrócony: nie poleciał, czekając na rychłe porozumienie klubów, badania lekarskie i podjęcie negocjacji w sprawie kontraktu z nowym pracodawcą.

Tego dnia o 8.44 użytkownik twittera podpisujący się jako db10thetruth donosił: „Nie mogę uwierzyć w całe to zamieszanie: wysiadłem z samolotu, a wszystko przez transfer. Oto dlaczego tak kocham futbol”, a w następnych godzinach żegnał się z fanami „Kogutów”, pisał, że wyściskał się z Crouchem, którego spotkał w bazie treningowej Tottenhamu, że dzień jest zwariowany, że nie może się doczekać, że nie podobają mu się nowe wyjazdowe koszulki West Hamu… I tak mniej więcej do czwartku, kiedy db10thetruth napisał, co następuje: „11.00: Robię się naprawdę wk…”. „13:30. Dlaczego nic nie może być proste? To cholernie frustrujące, op… się i g… robić”. „16.52: Czy chcę przejść do Hull? NIE. Czy chcę przejść do Stoke? NIE. Czy chcę przejść do Sunderlandu? TAK, więc przestań się op…, Levy” (Daniel Levy jest prezesem Tottenhamu).

Na trop tych wypowiedzi wpadły media. Zrobiła się awantura. Tottenham przeprowadził śledztwo, czy db10thetruth to rzeczywiście Bent, a kiedy okazało się, że tak, doprowadził do zamknięcia jego konta na twitterze, ukarał odebraniem dwóch tygodniówek, wymusił opublikowanie przeprosin na stronie internetowej klubu i, oczywiście, opóźnił finalizację transferu o kolejne dni (ostatecznie Darren Bent został piłkarzem Sunderlandu dopiero wczoraj po południu).

Historia nie ma morału. Bent swoje osiągnął (po przyjściu Croucha stał się piątym napastnikiem Tottenhamu, a w Sunderlandzie będzie grał w pierwszym składzie, co może pozwolić mu nawet na marzenia o wyjeździe na mundial), podobnie jak swoje osiągnął Daniel Levy (całkowita suma transferu może dojść do 16,5 miliona funtów, czyli do kwoty, jaką za Benta zapłacił Tottenham kupując go z Charltonu). I właściwie to jest jedyny punkt zaczepienia do rozmowy: fakt, że Darren Bent jest Anglikiem, jest bodaj głównym powodem, dla którego przeciętny w sumie piłkarz (po jednym z jego ubiegłorocznych pudeł Harry Redknapp powiedział, że nawet jego żona by to strzeliła) kosztuje tak niebotyczne pieniądze.

No i banał: jesteśmy bliżej wydarzeń niż kiedykolwiek. Kilka godzin po tym, jak Bent ostatecznie wsiadł w samolot do Newcastle, skąd miał przejechać do Sunderlandu, na jednym z forów kibicowskich opublikowano skan jego biletu. Był wieczór 2 sierpnia, trzy dni przed oficjalnym ogłoszeniem transferu przez oba kluby…

21 komentarzy do “Twitter-transfer

  1. ~zwz

    Piłkarze rządzą, niech się prezes nie napina. Nikt już nie będzie trzymał niezadowolonego na ławce wbrew jego woli. Odejdzie, jak będzie chciał. Bent sprytnie wywalczył prawo do odejścia, ale MU nie zatrzymał Ronaldo, Tottenham rok temu Berbatowa itd.

    Odpowiedz
  2. ~COYS

    w tym przypadku to dobre posunięcie, Bent nie był wart tych pieniędzy i nie mówię to w kwestii nieudanych występów w barwach Spurs …

    Odpowiedz
  3. ~Robert Błaszczak

    Świat się wali, ludzie umierają, bezrobocie w Stanach przekroczy 10 procent, misiom polarnym topnieje lód na biegunie… Zgadnijcie jaka była dziś „jedynka” w wiadomościach na Channel 4 w kraju? Podpowiem – dany news na serwisach BBC mnie się w górę rankingów z prędkością światła i po półtorej godziny był już drugą najpopularniejszą wiadomością. Otóż (fanfary) Twitter został zhakowany. (No i facebook, ale to już podano później.)Były komentarze, jaki to szok, jak to się stało, że Twittera zdjęto z sieci przez jakiś czas, jacyś pseudo-ekperci od pseudo-celebrities się wypowiadali. Żenada. Kilka dni temu „jedynką” we wszystkich mediach była wypowiedź Davida Camerona o Twitterze.Bodajże w poniedziałek Five, inny kanał angielskiej telewizji, którego wiadomości robi de facto Sky News, jako jeden z ciekawszych materiałów pokazał twittującą staruszkę (75 wiosen bodajże), która kilkanaście tysięcy czytelników. Wszak twittuje (podobno) każdy. Dlaczego?Były książki, ale tylko nieliczni mogli je pisać, a niewielu więcej umiało je czytać. De facto, w tym niewiele się zmieniło, wszak to umiejętność wymagająca ciężkiej pracy. Potem przyszły media drukowane, ale także tylko garstka potrafiła z nich korzystać. Zaczęto więc mówić w radiu, i kiedy to nie poskutkowało, wprowadzono telewizję z obrazkami. Coś a la nowożytna Biblia Pauperum. Gdzieś obok przewijały się tabloidowe twory. Potem pojawił się Internet i coraz bardziej zdziczałe formy dziennikarstwa, także blogowego. Ale nadal nie każdy potrafił napisać notkę na bloga, aby choćby te 200 słów miało jakiś sens. Twitter jest dla wszystkich (dosłownie), bo jakichkolwiek umiejętności nie wymaga. A jeżeli jest się sławnym (tudzież: popularnym), to nawet można pisać bez sensu, a i tak równie prości będą czytali. W końcu przeczytać te kilkadziesiąt znaków to nie wysiłek, a i napisać, że właśnie zjadło się kanapkę z masłem orzechowym, to żaden problem. Co z tego, że polotu brak, a język się cofa? Zawsze znajdzie się „specjalista”, który powie, że to forma lingwistycznej ewolucji.Bent napisał, co napisał. Każdy wiedział, że on tak myśli; nie trzeba było być specjalistą od języka niewerbalnego. To, co mnie irytuje, to popularyzacja prostactwa. Zazwyczaj podnoszę głowę do góry i staram się nie patrzeć, jak „aspirujące do budowania światopoglądów” media czerpią z takich twitterów pełnymi garściami (vide: komentarze 'celebrytów” nt. śmierci M. Jacksona później publikowane w mediach), ale kiedy pan Michał o tym piszę – postanowiłem dorzucić moje trzy grosze. David Miliband najpierw pisze coś na swoim Twitterze, a dopiero potem pojawia się oficjalne oświadczenie brytyjskiego MSZ.Inna sprawa – ostatnio się przekonałem, że większość piłkarzy cierpi z powodu kilku debili. Wywiadów w życiu przeprowadziłem już relatywnie sporo, ale w ost dwóch tygodniach były one bardziej intensywne. Rozmawiałem z tymi doświadczonymi (Gudjohnsesn, Keżman, Gomes, Rosicky, Załuska), oraz mniej (Bostock, W. Szczęsny). Jeszcze kilku udało mi się podpatrzeć (np. Samaras, Karambeu czy Yaya Toure). Wszyscy potrafili się świetnie wysłowić, byli otwarci na rozmowę, chętnie podawali ręce i szeroko się uśmiechali. Ale oni są dla mediów „nudni”. Media szukają gburów i prostaków, bo ludzie chcą czytać jak to jakiś pan Smith zarabia miliony, bije żonę, pije w klubach i słabo gra. Nie wiem jakie jest życie partnerskie Benta, ale 3/4 warunków się zgadza.Szczerze, jak tak bardzo chcecie podglądać innych (hmm… by móc się np. porównać, ew. poprawić sobie humor?) – droga wolna. Osobiście uważam, że dżentelmenowi nie wypada.PS. a propos poprzedniego wpisu o Wengerze. Oglądając Wilshere’a w niedzielę na Emiratach opadła mi szczęka. Mógłbym wygłaszać peany pod adresem nastolatka, ale uważam, że to zasługa Francuza, który jest świetnym mentorem i ufa. Zapraszam na iGola poczytać wywiad z Wojciechem Szczęsnym. Podczas przedsezonowych przygotowań, chociaż jest czwarty w kolejności, wystąpił w trzech meczach, a na Emirates Cup był na ławce. Ok, Fabiański jest kontuzjowany, ale „normalny menadżer” dawałby szansę gry tylko dla trzeciego w kolejności Vito Mannone. Taka np. Chelsea (ekhm ekhm) właśnie pozbyła się wszystkich ciekawych nastolatków. Jednych stracono (Noble – West Ham, już gra z seniorami), innych sprzedano za kartofle (Sahar – Espanyol, już strzelił dwie Liverpoolowi), bądź wypożyczono (S. Sinclair, di Santo). Dzieciaki Guardioli, które pokazały się na Wembley, właśnie strzelają kolejne bramki w sparingach w USA. Guardiola by nimi grał także w meczach o stawkę, ale w przeciwieństwie do Wengera jego pozycja w klubie zależy od kibiców, a tym trzeba zawsze dostarczać rozrywkę najwyższej jakości z największymi gwiazdami. Choć oglądając „Kanonierów” przeciwko Rangersom bawiłem się świetnie, na Camp Nou większość czuła by niesmak, pytając dlaczego najsłynniejsi nie grają.Zabawię się w jasnowidza, choć pogańska ta sztuka, że Guardiola ma więcej szans na objęcie stanowiska menadżera Arsenalu w erze post-Wengerowskiej, aniżeli forowani przez angielskie media Patrick Vieira czy jego obecny boss Jose Mourinho.PS2. Miło widzieć link do notki Brata na Pańskim blogu! :)Rozpisałem się, ale rzadko tutaj ostatnio komentuję, więc pozwoliłem na kilku-wątkową wypowiedź. Dlatego dziękuję za czas i cierpliwość!

    Odpowiedz
    1. ~RB

      PS3. W natłoku słów zapomniałem wspomnieć o jednym z moich ulubieńców MLS oraz US Soccera. Sprawa bardzo aktualna i na czasie, Jozy Altidore na Twitterze ogłosił, że przechodzi do Hull City. Oficjalnie kluby potwierdziły to dopiero następnego dnia. Komentarz możecie sobie sami dopisać.

      Odpowiedz
    2. ~piotrek

      A ten twitterowski trend pójdzie zapewne dużo dalej. Komórki z aparatami, kamerami i dostępem do neta już stały się powszechne, a narzędzia takie jak twitter pozwalają publikować natychmiast wszystko dla wszystkich; już każdy staję się paparazzo, tak jak każdy może stać się tym fotografowanym celebrity. Może apokaliptyczna wizja, ale czy nie staniemy się wkrótce świadkami totalnego zaniku prywatności? Gdzieś rozumiem psychologiczne uzasadnienie ekshibicjonizmu; nie pojmuję, że naprawdę wprowadza się to w życie. Dopóki inni wywlekają swoje życie na wierzch (gratulacje dla głupoty Benta), jest to ich sprawa. Gdy uderzy to we mnie, wyjadę na bezludą wyspę albo zaszyję się w jaskini :)A Wilshere po prostu wymiata. Jak dla mnie to następca Paula Scholes’a

      Odpowiedz
    3. Michał Okoński

      W kwestii popularyzacji prostactwa pełna zgoda. Są oczywiście zalety takich wynalazków, jak blog (sam się o tym przekonuję) czy twitter (chyba się nie przekonam): skrócenie dystansu, demokratyzacja itp., ale zarazem umożliwiają one ulewanie się frustracji i chamstwa na skalę niespotykaną. Sam się zastanawiałem: pisać o tym Bencie, cytować te jego wpisy? Przecież to też jest przykładanie ręki do popularyzacji prostactwa. Z drugiej strony zobacz: kluby tracą monopol na informacje, przestają nami manipulować, nie czytamy kolejnego identycznego tekstu ułożonego przez „piarowca”…PS Czytałem wywiad z Bostockiem, fajny.

      Odpowiedz
      1. ~Robert Błaszczak

        Ale kluby już i tak dawno to straciły. Czytając publikowane przez oficjalne strony artykuły wszyscy już wiemy, jak do nich podchodzić. Są, aby budować pozytywny, nie zawsze prawdziwy, acz wyidealizowany, wizerunek danej marki (czyt. klubu sportowego jako biznesu).Nie wiem czy było o tym w Polsce, ale niedawnym skandalem na Wyspach były podsłuchy zakładane przez „News of the World” oraz włamywanie się na poczty głosowe postaci z pierwszych stron gazet, w tym piłkarzy Premier League. Tabloidy, o których wspomniałem, aby zdobyć informację, która sprzeda gazetę, są gotowe na wszystko. A taki Bent jeszcze im w tym pomaga. Aż mi żal, że kiedyś byłem wielkim fanem jego talentu, kiedy grał w Ipswich oraz w młodzieżowych kadrach, w parze z Carltonem Cole’m bądź Leon Knightem.

        Odpowiedz
  4. ~Platon

    I prawdopodobnie równnież za to kochamy futbol! Ciężko w to uwierzyć, ale czasami okienko transferowe może dostarczyć większej dawki emocji, niż nie jeden (nawet niezły!) mecz…

    Odpowiedz
  5. ~zxc

    przeciętny w sumie piłkarz? moim zdaniem przeginacie. może nie jest wart aż takich pieniędzy, jakie za niego zapłacono, ale na pewno jest solidnym napastnikiem.

    Odpowiedz
    1. ~piotrekk

      Też sie nie zgodze,że to zwykły przeciętniak.Rozumiem ,że nie każdemu podoba się styl gry tego piłkarza jak i różnie oceniają przydatność do zespołu trenerzy, ale nie każdemu z kolei podoba się styl gry Croucha.Napastników rozlicza się ze skuteczności, więc mam troche statystyk z poprzedniego sezonu.Liga angielska Crouch 36 spotkań 3203 minuty 10 bramek, Bent 31 spotkań 2466 minut 12 bramek. Liga Europejska Crouch 4 spotkania 294 minuty 2 bramki , Bent 6 spotkań 452 minuty 4 bramki.Skuteczniejszy jest Bent.Bardzo dobry ruch z jego strony i śmiem twierdzić ,że jeżeli nie będzie trapiony przez kontuzje i na wysokości zadania stanie zespół Sunderlandu zdobędzie w tym sezonie od 15-20 bramek.Napewno więcej niż Crouch.

      Odpowiedz
      1. Michał Okoński

        „Napastników rozlicza się ze skuteczności”… No, nie tylko. Bent potrafi wykończyć akcję, dołożyć nogę, znaleźć się w polu karnym i zgubić krycie. Crouch to ciężka praca w obu polach karnych, to niezliczone zgrania do kolegi-napastnika albo piłkarzy wchodzących w drugiej linii, to przyjęcie i przetrzymanie, wygrane walki w powietrzu, asysty…Może o Bencie za mocno powiedziane. „Football is a confidence game”… Kiedy przychodził do Tottenhamu, miał świetną markę, znakomity sezon w Charltonie, ale w Tottenhamie nie mógł się przebić: w rywalizacji z Keane’m i Berbatowem przegrywał także Defoe. Za wysokie progi? Z drugiej strony po odejściu wszystkich trzech w ciągu ubiegłego roku miał mnóstwo okazji, by udowodnić swoją wartość – zwłaszcza po przyjściu do klubu Redknappa. Czy udowodnił? Owszem, strzelił kilkanaście bramek, ale – kij ma dwa końce – ile sytuacji powinien jeszcze wykorzystać?

        Odpowiedz
        1. ~taxi_rock

          Dokładnie. U Benta najbardziej rażą niewykorzystane setki. Miał w sezonie pewnie z kilkanaście takich niewykorzystanych sytuacji, gdzie każdy z nas się łapał za głowę i myślał – ja bym to trafił :]Popatrzmy na Eto’o – też masę marnuje, ale oprócz tego ile strzelił, dlatego Eto’o się wybacza te niewykorzystane setki. Spurs nie walczą o najwyższe cele i napastnik, który nie trafia do pustej bramki z kilku metrów zawsze będzie krytykowany. Ile on mógł spotkań wygrać Kogutom ?

          Odpowiedz
          1. ~piotrek

            A propos Etoo, czy ktoś mi może wytłumaczyć transfer Barcy? Niesamowicie szybki, świetny technicznie, grający zespołowo, pomagający w obronie napastnik, który dodatkowo nie pęka podczas wielkich okazji (2 razy dokładał w finale LM) + 40-50mln, za wolniejszego kolosa, jeszcze bardziej humorzastego, który może jedynie tylko lepiej rozgrywa (ale od czego są xavi, iniesta itd.) i jest w tym samym wieku?

          2. ~Piotr.Butryn

            Tu chodziło chyba o jakąkolwiek zamianę. Mówię o Barcelonie. Oni chcieli Etoo wymienić na kogokolwiek, ale nie dużo gorszego. Dla mnie i dla Ciebie zmiana to żadna. Jest tak jak piszesz – wiek, umiejętności, poziom gry – wszystko zbliżone. Pytanie tylko jest takie czy Barcelona na tym straci. Może się okazać przecież, że Ibrahimovic strzeli 15 goli i tyle. Etoo to była pewność Barcelony – pewność strzelonych goli, efektownych sprintów, zagrań umykających wzrokowi przeciwnika i pomeczowych skandali. Chyba nastąpiło tam już zmęczenie materiału. Oni się tym Etoo zwyczajnie umordowali – tym ciągłym odkręcaniem jego wypowiedzi, jego niepohamowaną chęcią obrażania innych. Ibrahimovicem też się zmęczą, ale im ta zmiana chyba jest potrzebna.

          3. ~piotrek

            To rozumiem 1 do 1, ale Etoo plus 50mln niezbyt. Poza tym w misternym systemie gry barcy (Messi schodzi do środka i podaje prostopadle do Etoo) Kameruńczyk pasował idealnie; a czy wolniejszy Ibra sobie poradzi? David Villa aż się prosił (błyskawiczny, lepsze wykończenie, Hiszpan); no ale wtedy zostałby Etoo w składzie i pewnie o to poszło.

          4. ~taxi_rock

            Barca chciała go sprzedać. Eto’o chciał kolejnej podwyżki, a Barca jej dawać nie chciała. Za rok odszedłby za darmo, więc postanowili włączyć o transakcji za Zlatana.

      2. ~Robert Błaszczak

        Nie zgodzę się, że te suche fakty mają decydować o tym, kto jest lepszym napastnikiem. Bent miał znacznie lepszych partnerów w pomocy, którzy mogli dograć mu celną piłkę. A i tak, często tragicznie przestrzelał w dogodnych sytuacjach. Crouch miał znacznie więcej biegania do nie-do-końca-celnie-podanych piłek. A jak już został ładnie obsłużony – strzelał. Albo asystował. Nie mogę nigdzie znaleźć tych statystyk, ale pamiętam więcej zgrań głową do kolegów w Portsmouth, aniżeli podań Benta do innych Spurs w okolicach 16. metra, o polu karnym nie wspominając.Co do Eto’o, Guardiola go od początku nie chciał. I dalej nie ma co filozofować. Eto’o nabrał zbyt wiele pewności siebie, by nie powiedzieć – gwiazdorstwa. Zamiast dziękując Bogu za szansę, którą dostał od losu, zaczął pokazywać kim on to nie jest. Dla Zlatana, to ciągle droga w górę i pokornie podchodzi do gry w Barcelonie. Jak będzie strzelał po 30 bramek w sezonie, też mu może odbić palma i zacznie wydziwiać. Wówczas i jego Barcelona gdzieś sprzeda. Inna sprawa, to fani. Ile można oklaskiwać Eto’o? Tam struktury klubów są oparte na głosie trybun i niczym w rzymskim koloseum trzeba im zapewnić nowe rozrywki. A Eto’o nowy nie jest.

        Odpowiedz
    1. ~darek638

      A co to za cudo ten Twitter? Poznaje i opisuje myśli i plany posiadacza? A może to normalny komputer (telefon) z modemem. Chyba stanowczo za bardzo demonizujecie jego wpływ na opniępubliczną. Producenci chcą zainteresować rynek ale czy to taka ważna dla nas sprawa?Pzdr.

      Odpowiedz
    1. Michał Okoński

      Jak widać, nie było 🙁 Pochłonął mnie „Tygodnik”, a teraz siadam do dużego tekstu na początek sezonu – z pewnością wrzucę przed weekendem. Może przy okazji pisania o Chelsea i MU coś dopiszę…

      Odpowiedz

Skomentuj ~kafar Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *