Jak Wenger wyjaśnia świat

Ech, wyrywa mi się serce do pisania o meczu Tottenhamu z Liverpoolem, ale czuję, że powinienem uszanować hierarchię – w tym przypadku oddawaną również przez ligową tabelę. Powiedzieć, że nie spodziewałem się zwycięstwa odniesionego przez Arsenal w takim stylu, to powiedzieć mało: ja w ogóle nie spodziewałem się zwycięstwa Arsenalu. Owszem: wierzyłem i wierzę w to, że Kanonierzy będą w tym sezonie błyszczeć, ale, do licha, nie na tle Evertonu, który zazwyczaj żadnemu z przeciwników błyszczeć nie pozwala. Oczywiście kiedy Arsenal prowadził już 0:3, miałem poczucie, że padną kolejne gole: w takich sytuacjach chłopcy Wengera są niezrównani, bezlitośnie wykorzystując fakt, że dążący do odrobienia strat przeciwnik odkrywa się i zostawia na boisku mnóstwo wolnego miejsca. Ale wcześniej? A zwłaszcza przy stałych fragmentach gry, które przyniosły Kanonierom pierwsze bramki? Doprawdy, nic się tu nie zgadza.

Czytałem na jakimś forum kibicowskim teorię, że za klęską Evertonu stoi kiepska atmosfera w szatni, zatruwana przez chcącego odejść do MC Lescotta: jej autor zestawia historię obecnych przepychanek między Evertonem a MC z ubiegłorocznymi przepychankami między Tottenhamem a MU w sprawie Berbatowa. Faktem jest, że z obrażonym i nieprzykładającym się do treningów Bułgarem w kadrze Tottenham zaczął poprzedni sezon stokrotnie gorzej niż obecny. Jednak wczorajszą porażkę Evertonu równie dobrze można wytłumaczyć, sięgając po przywoływany już przeze mnie w komentarzach do poprzedniego wpisu wywiad Arsene’a Wengera, udzielony dziennikarzom „Timesa” i „Daily Mail”.

Menedżer Arsenalu tłumaczy m.in., dlaczego zdecydował się odrzucić propozycję Realu i zostać na Emirates Stadium. Mówi, że nie chciał opuszczać Londynu przed skończeniem tego, co sobie zaplanował. „Buduję tę drużynę, chcę osiągnąć sukces z tą drużyną i mam poczucie, że gdybym odszedł, w jakiś sposób wyparłbym się swoich przekonań. Tu nie chodzi o Real – chodzi o to, że trzy albo cztery lata temu zacząłem pewien projekt i chcę go skończyć. Na tym etapie nie mogłem zostawić Arsenalu”.

Jaki to etap? Piłkarze, na których rozwój postawił przed kilkoma laty i którym sukcesywnie dawał szansę, wiedząc, że jest to inwestycja w przyszłość, mają dziś po dwadzieścia parę lat. Są wystarczająco dojrzali, wystarczająco doświadczeni, wystarczająco głodni sukcesu i wystarczająco ze sobą zżyci. Na tym polega filozofia Wengera i źródło jego niechęci do przesadnej aktywności na rynku transferowym: „Wierzę w sens budowania więzi między piłkarzami – mówi menedżer Arsenalu. – Wierzę w coś, co czyni piłkę nożną naprawdę wielką: zespołowość tej gry”. Wszystko tłumaczy wyznanie, że choć nie lubi tenisa jako takiego, przepada za Pucharem Davisa, bo tam indywidualności tworzą wreszcie drużynę…

Mam pokusę, żeby cytować większe fragmenty tej rozmowy (piłce nożnej poświęcone są te najmniej interesujące…); z pewnością nieraz będę do niej wracał. Na razie wyciągam wniosek taki, że Wenger wierzy, iż w tym roku nadszedł czas jego drużyny, i zamierzam traktować zakusy mistrzowskie Arsenalu serio. Zaznaczam: wyciągam ten wniosek w oparciu o wywiad, nie o strzelaninę Kanonierów na Goodison Park, bo po jednym meczu trudno cokolwiek uogólniać. Dotyczy to zresztą nie tylko porażki Evertonu, czy innej rewelacji poprzednich rozgrywek, Aston Villi, ale i wszystkich pozostałych wyników. Na tym etapie zwycięstwa jeszcze o niczym nie przesądzają; owszem, są ważne, ale bodaj tylko dlatego, że dają poczucie psychicznego komfortu i pewność, że praca całego okresu przygotowawczego nie poszła na marne.

Ten psychiczny komfort najbardziej potrzebny był oczywiście Markowi Hughesowi, człowiekowi znajdującemu się pod największą presją w związku z gigantycznymi oczekiwaniami wobec „galaktycznego” Manchesteru City. Przyznam, że Hughes zaimponował mi w meczu z Blackburn, mimo wzmocnień nie zmieniając ustawienia 4-2-3-1, sadzając na ławce rezerwowych Teveza, na środku ataku ustawiając skazywanego przez wielu na odejście z klubu Bellamy’ego, a dopiero za jego plecami – Adebayora, który skądinąd świetnie odnalazł się w tym miejscu i był, moim zdaniem, najlepszy na boisku.

Poczucie nie tyle komfortu, co ulgi może mieć Carlo Ancelotti, któremu trzy punkty w meczu ze skazywanym na porażkę Hull zapewnił w ostatniej chwili niezawodny Drogba; jak dla mnie Chelsea za rzadko atakuje skrzydłami, no ale to przekleństwo posiadania zbyt wielu środkowych pomocników. O uldze powinien mówić również Alex Ferguson, którego piłkarze nie zachwycili tak samo jak w poprzednim sezonie (może z wyjątkiem najlepszego w eksperymentalnie zestawionej obronie da Silvy), ale swój mecz wygrali – inaczej niż Liverpool Beniteza, który przed meczem kolejny raz próbował obrazić układających terminarz gier (nieszczęśnik, nie może uwierzyć, że układa go komputer…), po meczu zaś – zbyt młodego, jego zdaniem, sędziego technicznego.

A Harry Redknapp? Zaimponował lojalnością, wystawiając w ataku swojego kapitana, Robbiego Keane’a, i sadzając na ławce Petera Croucha (wszyscy się spodziewali duetu Crouch-Defoe, któremu tak dobrze szło w Portsmouth). W efekcie mieliśmy na boisku najniższy kwartet ofensywny Premiership (Keane i Defoe, uzupełniani przez Modricia i Lennona), co nie przeszkodziło Tottenhamowi zdobyć zwycięskiego gola głową. Keane zawiódł, jeszcze przed przerwą marnując trzy świetne sytuacje, nie zawiedli natomiast Luka Modrić, a zwłaszcza ciężko pracujący Wilson Palacios, dzięki któremu tak ciężko grało się drugiej linii Liverpoolu (Gerrardowi wyraźnie brakowało wsparcia Xabiego Alonso), i tradycyjnie nietrenujący z drużyną ze względu na kontuzjowane kolano Ledley King. Debiutujący w środku obrony Tottenhamu Sebastian Bassong mówił po meczu, że grać w duecie z kimś takim to prawdziwa przyjemność, bo nie dość, że podpowie ci, jak masz się ustawić, to naprawi potem twój błąd, jeśli takowy ci się zdarzy. Stoperzy Kogutów nie mieli zbyt wiele pracy: przy notorycznie grających długą piłką rywalach wystarczało wygrywać pojedynki główkowe. Szkoda, że King nie zdołał podpowiedzieć Gomesowi, jak się zachować przy rajdzie Johnsona…

Na brak emocji nie możemy narzekać, ale tegośmy się spodziewali. Zabawne, że nie padł żaden remis, i że mamy już dwie kandydatki do tytułu bramki sezonu: gole Assou-Ekotto dla Tottenhamu i Rodallegi dla Wigan. Piękne, że wszędzie pamiętano o Bobbym Robsonie. Obejrzałem kilka dni temu hołd złożony mu przez BBC, oparty na wywiadzie Gary’ego Linekera przeprowadzonym przy okazji 70. urodzin się Bobby’ego, i smutek z powodu jego odejścia wrócił do mnie z całą siłą. Arsene Wenger, mówiąc o swoim uzależnieniu od piłki, mówił także o nim: o tym, jak na kilka dni przed śmiercią Robson wybrał się na mecz charytatywny, zorganizowany przez jego wspierającą chorych na raka fundację, i jak błyszczały mu oczy, kiedy po raz ostatni patrzył na murawę St. James’ Park.

43 komentarze do “Jak Wenger wyjaśnia świat

  1. ~Michał Zachodny

    Może zacznę o Arsenalu i tego, że mnie również zachwycili swoją grą. Jednak jest to trochę zbyt oczywiste i płytkie stwierdzenie – po prostu oszołomili, podobnie jak wszystkich tych, którzy przyszli na Goodison Park lub obejrzeli mecz przed tv. Tutaj nie ma co doszukiwać się pojedynczych mankamentów Evertonu czy przewag Arsenalu, po prostu na wszystkich 11 pozycjach zawodnik Kanonierów był co najmniej o klasę lepszy. Wydaje mi się, że największym problemem Wengera jest jednak krótka kadra, choć bardzo obiecująca. Zwłaszcza w ataku może być mu najtrudniej z obstawieniem wszystkich pozycji bo, choć nie orientuję się zbytnio jak na Emirates z transferami/wupożyczeniami, młodzi mogą jednak presji nie wytrzymać. A presja z każdym takim wynikiem… pal licho wynik, grą!… będzie rosła.Że nie wszyscy potrafią sobie z nią radzić pokazuje nam Liverpool i Rafa Benitez. Szukając określenia na ich grę w dzisiejszym meczu najbardziej przypasowało mi 'toothless’ z tym, że w poprzednich sezonach zwykle na wysokości zadania stawał Gerrard i jego uderzenia z dystansu. Tym razem nie było nawet tego (albo nie były one takiej jakości). Gdyby nie moment szaleństwa Gomesa… jestem przekonany, że prędzej czy później do składu wejdzie Cudicini, niebo lepszy i spokojniejszy bramkarz. Tottenham zagrał naprawdę świetnie, a Luka Modrić imponował, pogratulować takiego piłkarza, coś jak Arszawin w Arsenalu, prawda? Z tym wyjątkiem, że Rosjanin nie musi ciągle schodzić do lewego skrzydła… to zagranie w pierwszej połowie na głowę Keane’a… masterclass!Wytłumaczę trochę Ancelottiego – Chelsea musi grać środkiem. Mamy dwóch lewoskrzydłowych i jednego prawoskrzydłowego (na dodatek kontuzjowanego), a tych co rozgrywają jest od metra. Niestety ustawienie diamentowe z Maloudą jako tym lewym nie sprawdza się. Dość powiedzieć, że Francuz nie za bardzo wie gdzie się znaleźć i co robić, a w końcu wychodzi na to, że jest niewidoczny i bezużyteczny. Wszedł Deco, zmienił się układ personalny czworokąta i od razu było lepiej. Problemem jest Anelka, kolejny Francuz!, który mimo wielkich starań Ancelottiego nadal uparcie schodzi do boków, próbuje tą piłkę wozić… a kończy się podobnie jak w przypadku Maloudy – jest bezużyteczny. Czekamy na powrót Żirkowa, a ja już dumnie zapowiadam, że Ashley Cole i Bosingwa (o ile nie odejdzie) to będzie najofensywniej grająca dwójka bocznych obrońców w Anglii. Pierwsza kolejka to zawsze jest jak trailer w filmie i po nim można w zasadzie ocenić całe dzieło. Już dziś wiemy, że będzie to najwyższej klasy thriller, trzymający w napięciu do ostatniej chwili!

    Odpowiedz
    1. ~kafar

      Arsenal jakoś szczególnie nie zachwycił, poza oczywiście skutecznością, której Chelsea mogła w tej kolejce tylko pozazdrościć, ale o tym później. Po obejrzeniu meczu byłem zszokowany żenującym poziomem gry defensywnej Evertonu. Lubię tą drużynę i naprawdę przykro było na to patrzeć. Tak bierna postawa obrońców jest po prostu niedopuszczalna, szczególnie gdy gra się z Arsenalem. Mam co do tego mieszane uczucia ale może jednak coś jest w teorii o atmosferze zepsutej przez Lescotta.Dwie drużyny mi zaimponowały. Pierwsza to Tottenham, po którym spodziewałem się klasycznie beznadziejnego startu. Poza Keanem (tą pierwszą sytuację to chyba nawet Sandra by wykorzystała), zagrali naprawdę wybornie i ciężko się do czegoś przyczepić. Gomes mógł oczywiście zachować się lepiej, ale nie sądzę aby Cudicini miał go zastąpić. O ile Carlo to człowiek, którego odejścia z Chelsea żałuję do dzisiaj, a generalnie bramkarzem jest od Gomesa na pewno lepszym, to niestety chyba zbyt długo nie grał żeby móc wygryźć Brazylijczyka ze składu. Carlo przeszedł przecież do Tottenhamu głównie dlatego, że Gomes grał tragicznie. Mimo to nie był w stanie zawłaszczyć sobie miejsca w składzie, bo sam niestety nie grzeszył formą. Za ten stan rzeczy, trzeba to powiedzieć wprost, odpowiedzialny jest Mourinho, który co rusz Cudicini’ego chwalił i obiecywał, że spędzi sporo czasu między słupkami, a potem i tak stawiał na Cecha. Drugą jest Wigan, po którym wprawdzie spodziewałem się dobrej gry ale rozbrojenia Aston Villi na wyjeździe bym nie wymyślił. Oj, a ta interwencja wyśmiewanego przez lata Bramble’a była lepsza niż bramki Assou-Ekotto, Rodallegi i Drogby razem wzięte. Dwie drużyny mnie rozczarowały.Te drużyny to oczywiście Liverpool i Aston Villa. Tych pierwszych jakoś szczególnie nie żałuję ;-), jednak ich bezradność ciężko mi wytłumaczyć. Za wcześnie oczywiście na wyciąganie jakichś daleko idących wniosków, ale w poprzednim sezonie zastanawiałem się czy tej różnicy, dzięki której wreszcie powalczyli o mistrzostwo, nie stanowił Alonso. To świetny piłkarz, który jednak najwyższą formę osiągnął dopiero w ubiegłym sezonie. Teraz go nie ma. Jest wielka niewiadoma czyli Aquilani i Glen Johnson, o którym w dzisiejszym meczu można się było dowiedzieć wszystkiego. To zawodnik, który w ciągu 5 minut potrafi przyłożyć się zarówno do bramki zdobytej, jak i straconej.O The Villans napiszę tylko tyle, że się mam nadzieję, że to złe dobrego początki. Bądź co bądź grali u siebie, a przeciwnik, choć solidny to w zasięgu. Aż tyle znaczył dla nich Barry? Zobaczymy.Meczów drużyn z Manchesteru nie widziałem, więc przejdę do tego co dla mnie najważniejsze czyli Chelsea. Trzeba jeszcze sporo czasu, żeby ograć się w nowym ustawieniu. Od kilku lat znacząco nie zmieniał się ani skład, ani ustawienie. Carlettowy diament to dla nich nowość i było to widać jak na dłoni. Do tego doszło rozluźnienie po wyśmienitym początku, a w efekcie mieliśmy, po raz kolejny, nerwową pogoń za wynikiem (to akurat nie nowość).Nijak nie zgodzę się jednak z Michałem Zachodnym w kwestii Maloudy. O ile zawodnik ten miesiącami doprowadzał mnie do szewskiej pasji, to jednak od przyjścia Hiddinka jego gra wygląda o niebo lepiej. Moim zdaniem w przedsezonowych sparingach prezentował się nieźle i za postawę w meczu z Hull też nie można za nim wieszać psów. Wiele gorzej radził sobie według mnie Lampard, po którym widać, że do nowej roli musi przywyknąć. Pozytywnej różnicy po wejściu Deco też nie zauważyłem.Pełna zgoda natomiast co do Anelki, który był w sobotę chyba najsłabszym ogniwem. Mam wielką nadzieję, że szybko odnajdzie się w nowym ustawieniu, bo przy alternatywie w postaci Kalou i Sturridge’a możemy mieć na dłuższą metę problemy. Uff. To był weekend.

      Odpowiedz
    2. Michał Okoński

      No, to jest dopiero analiza kolejki… Nie zgodzę się tylko z krótką ławką Wengera – poniżej Lukeroux słusznie przypomina listę kontuzjowanych (i, dodałbym, odpoczywających po meczach reprezentacji), żeby zestawić rezerwowych Arsenalu w meczu z Evertonem z rezerwowymi Liverpoolu w meczu z Tottenhamem: przewaga Kanonierów oczywista…Podoba mi się natomiast zestawienie Arszawina z Modriciem; mam poczucie (ale tylko poczucie), że to mogą być najpoważniejsi kandydaci do tytułu piłkarza roku w tym sezonie. O Tottenhamie napiszę parę słów osobno, w odpowiedzi na inny post.Jeszcze jeden problem Chelsea przerabiają wszyscy kolejni menedżerowie tej drużyny: znalezienie miejsca na boisku dla Anelki i Drogby, a zarazem wykorzystanie naturalnego instynktu strzeleckiego wchodzącego w pole karne Lamparda (napastnicy, a przynajmniej jeden, powinni mu robić miejsce, schodząc do boku i wyciągając obrońcę). To chyba dlatego Anelka tak często widywany jest na skrzydle.Ciekaw jestem ustawienia Żirkowa: czy ma być lewym bokiem „diamentowego” ustawienia, czy będzie rywalizował z Ashleyem Cole’m i to on będzie najbardziej ofensywnie grającym bocznym obrońcą wysp. Jakoś tak go zapamiętałem z Mistrzostw Europy.

      Odpowiedz
      1. ~Michał Zachodny

        Wydaje mi się, że rola Żirkowa jest w Chelsea dość oczywista – w żadnym wypadku nie będzie on rywalizował o miejsce w składzie z Ashley Colem – jestem przekonany, że szybko wyrzuci ze składu Maloudę i będzie 'tym lewym’ w diamencie. Właśnie w taktyce Ancelottiego ważne jest to, że prawy obrońca jest bardziej obciążany tym, że musi iść do przodu, a i w defensywie może mieć problem gdy nie pomoże mu w porę pomocnik środkowy. Tak było przez kilkanaście pierwszych minut z Huntem – przy całej mojej antypatii do tego zawodnika muszę przyznać, że parę razy wykorzystał jeszcze brak zrozumienia piłkarzy. Co do Anelki… z nim to jest dopiero ciekawie. Niby król strzelców, a każdy kibic lekką ręką oddałby jego miejsce w ataku innemu napastnikowi, którego Chelsea mogłaby sprzedać. I nawet by się nikt nie zajęknął, że mu żal Francuza. Wydaje mi się, że on nie pasuje do koncepcji Ancelottiego ale trochę z braku innych opcji (Kalou jest po prostu słaby, do Sturridge Carlo jest nieprzekonany, a Pizarro i Shevchenko… cóż, to już nie ta liga dla nich) musi na niego stawiać. Właśnie do tej koncepcji dla mnie najbardziej pasowałby profil 'duży+mały’ w ataku: obok silnego Drogby grałby ktoś o mniejszych walorach wzrostu i wagi, a z lepszą techniką etc.Zgoda co do ławki Arsenalu – jest szeroka, a i inne kluby mogą jej pozazdrościć. Wciąż jednak myślę o tej presji jaka nagle spadnie na ich barki i raczej jestem pewien, że jak nie na przełomie roku to najpóźniej w marcu Kanonierzy będą mieli spore problemy…Przeczytałem też wypowiedź Beniteza o sędziowaniu we wczorajszym meczu. Jak dla mnie to Phil Dowd prowadził mecz bezbłędnie i spisał się na szóstkę (razem z Markiem Halsey’em są obecnie najlepsi na Wyspach), a wszystkie narzekania Hiszpania są po prostu żenującą próbą odwrócenia uwagi od tego co wszyscy widzieli – Liverpool był bez formy, bez pomysłu i bez lidera. Można być młodym i niedoświadczonym, ale jeśli ktoś krzyczy w stronę innej osoby per , za przeproszeniem, 'f**king w**ker’ to nie ma dla niego miejsca na ławce czy nawet trybunach (tak ponoć krzyczał Sammy Lee, przeczytałem na jednym z futbolowych blogów).

        Odpowiedz
        1. ~taxi_rock

          Co do sędziowania, ręka Assou-Ekotto przypadkowa i przy ciele, ale chwilę wcześniej obrońca Spurs faulował przecież Voronina. Nie był zainteresowany piłkę, a jedynie powaleniem Ukraińca na murawę. powinien być karny, jak dla mnie.

          Odpowiedz
        2. Michał Okoński

          Nie pamiętam przegranego meczu Liverpoolu, po którym Rafa Benitez nie szukałby winnych na zewnątrz. Może jestem uprzedzony, choć z drugiej strony zazwyczaj krytykuję jego styl bycia równie mocno jak wychwalam kompetencje i taktycznego nosa… Tym razem nawet Alan Hansen nie zostawił na występie The Reds suchej nitki:http://www.telegraph.co.uk/sport/football/leagues/premierleague/liverpool/6039504/Alan-Hansen-Liverpool-left-in-the-blocks.html

          Odpowiedz
  2. ~taxi_rock

    Ja chyba w sumie mogę przekopiować komentarz z wpisu poniżej, którego dodałem kilka minut temu (nie wpis – komentarz :D)Lescott ponoć powiedział Moyes’owi przed meczem, że nie czuje się na siłach by zagrać, ale i tak zagrał. Błędy potworne robili, ale też Arsenal grał nadspodziewanie dobrze. Cesc, Song i Denilson zdominowali środek, do tego Bendtner zagrał bardzo dobrze (zwłaszcza w 1 połowie), Arshavin słabiej, ale asyste pod koniec meczu zaliczył, miał też udział przy 4 golu (tam 3 siatki im założyli :P). Przy stałych fragmentach błędy obrony – przy golu Vermaelena, nikt Belga nie pilnował przy długim słupku. Przy bramce Gallasa, Fellaini nie poszedł za nim. Fabregas robił co chciał. Kluczowe było zaangażowanie, podejrzewam że gdyby pierwszy mecz był grany z np. Birmingham, to aż tak by nie walczyli. Nawet gdy już prowadzili, 3, czy 4 do 0 to ciągle atakowali. Tego nie było w poprzednim sezonie.

    Odpowiedz
  3. ~Obertan

    Arsenal błysnął owszem, ale tak to jest, że jak wychodzi im mecz, to nie ma na nich rady, a w innych meczach są bezsilni z ligowymi średniakami. I naprawdę trudno mi uwierzyć, że w tym sezonie będzie inaczej. Z drugiej strony ciekawie byłoby jakby Ci młodzi chłopcy mieli teraz serię zwycięstw dające im pewność siebie, może nawet zdobyli mistrza, a 'dzieci’ Wengera wypromowałyby się na światowej klasy zawodników, bo talentu im nie brakuje;] Tottenham zagrał dziś świetne zawody. Gdybym był kibicem Kogutów tak jak Pan Okoński, byłby dziś najdumniejszym kibicem. Zagrali świetnie całym zespołem (wyjątek Gomes i nie potrzebny karny), Defoe i Keane gnębili obronę FCL, w pomocy magia Modricia i walka Palacio, na skrzydle będący od dłuższego w świetnej formie Lennon, osłabiona niby obrona, która wyłączyła z gry Torresa, było pięknie;] W artykule pominięto świetny mecz Wigan. Zagrali tak, że Aston V. była całkowicie bezsilna, pod dowództwem deibutującego na tym poziomie rozgrywek trenerem Roberto Martinezem. Większość ekspertów spisywało Wigan na pożarcie w tym meczu, a to oni zdemolowali Villę, i to na mnie zrobiło największe wrażenie w tej kolejce. Przepraszam za błędy w pisowni, ale cztery lata studiów technicznych w świecie liczb i człowiek ma problemy z poprawnym pisaniem;-)

    Odpowiedz
    1. Michał Okoński

      No więc teraz o Tottenhamie. Widzę, że fraza „nawet Sandra by to strzeliła” (niewtajemniczonym przypomnę: wściekły Redknapp o umiejętnościach strzeleckich swojej żony po pudle Benta w ubiegłorocznym meczu z Portsmouth) zrobiła karierę; nie dziwię się, ale abstrahując od nieskuteczności widzę dużą rolę Keane’a we wczorajszym meczu, a mianowicie w neutralizacji drugiej linii Liverpoolu. Kluczem był oczywiście Palacios, biegający od pola karnego do pola karnego, nie unikający wślizgów, ale zarazem potrafiący podać, przede wszystkim jednak: asekurujący parę stoperów, kiedy boczni obrońcy szli do przodu. Ale Keane, nieustannie pokazujący się do gry, świetnie znajdujący wolne sektory boiska, odgrywający piłkę, był ważnym składnikiem taktyki Tottenhamu.Interesującą analizę taktyczną wczorajszego meczu na stronie Guardiana przedstawia David Pleat:http://www.guardian.co.uk/football/blog/2009/aug/17/tottenham-hotspur-liverpool-david-pleat-chalkboardPleat był menedżerem Tottenhamu, kiedy zaczynałem kibicować tej drużynie (w 1987 r.), później na przełomie XX i XXI wieku pracował w klubie jako dyrektor sportowy, co różnie oceniano (wynajdywał i sprowadzał do klubu świetnych młodych piłkarzy, np. Lennona, ale podminowywał u prezesa pozycje kolejnych menedżerów, zwłaszcza Glenna Hoddle’a), później zaś skupił się komentowaniu meczów w telewizji. W tej ostatniej roli bywa komiczny (chronicznie myli nazwiska), ale kompetencji w czytaniu gry można mu tylko zazdrościć. W swojej analizie zwraca uwagę na błąd w analizie Beniteza, który postawił od pierwszej minuty na Babela, zamiast na Benayouna. Kiedy brakuje Xabiego Alonso, Gerrard musi grać głębiej, a większą rolę w konstruowaniu akcji ofensywnych powinien odgrywać Izraelczyk. Inaczej będzie tak jak wczoraj: i Torres, i Gerrard są odcinani od podań przez ciężko pracującą i zdecydowaną drugą linię przeciwnika. „Ciężko pracująca i zdecydowana”… W życiu się nie spodziewałem, że użyję tych słów pisząc o Tottenhamie…

      Odpowiedz
  4. malaszkiewicz@op.pl

    Nieukrywam necheci do Rafy Beniteza, ale dzis poraz kolejny pokazał swoja prawdziwa strone…a co niby wiek sedziego technicznego ma do meczu? Liverpool z jednym napastnikiem ligi wygrac nie moze, voronin nie przekonał ostatnio i po powrocie nic nie wskazuje na zmiane. Patrzac na dzisiejsza ławke rezerwowych poza benayunem nie widziałem nikogo kto moze wprowadzic jakies ozywienie. Babel poraz kolejny zawodzi w pierwszej 11, w tym roku spodziwałbym sie starego liverpoolu-groźnego głównie w LM. Moim zdaniem maja za krótka kadre zeby móc realnie walczyc na paru frontach. Najciekawsze na koniec. Czy widizał Panie Michale, czy widział Pan nieuznany gol crystal palce? Cały stadion widział, piłakrze obu druzyn, tylko nie sedziowie, nigdy takiej sytuacji jeszcze nie spotkałem.

    Odpowiedz
    1. ~kafar

      > Cały stadion widział, piłakrze obu druzyn, tylko> nie sedziowie, nigdy takiej sytuacji jeszcze nie> spotkałem.To jest rzeczywiście niezłe. Lepsze nawet niż pamiętna brama Carolla/Mendesa sprzed 3 (?) lat. Oglądanie powtórek to może przesada, ale takim sytuacjom należy zapobiegać, szczególnie że dzisiejsza technika na to pozwala.

      Odpowiedz
  5. ~fan.sport

    Ów wywiad z Wengerem, którego fragment przytoczyłeś zrobił także niemałe wrażenie na mnie, kibicu Arsenalu od długich lat. Szacunek budzi we mnie cała kompozycja, jedność jego (AW) przekonań. Zdumiałem się, że to wszystko co mówi, punkt widzenia na różne dziedziny życia, doskonale do siebie pasują. Opisując spojrzenie na ekonomię, przytacza przykłady podobnego postepowania w sporcie – i odwrotnie. Ma poglądy socjalne ale chce także nagradzać pracowitość. Wszystko co mówi, ma sens.Wywiad, który pojawił się na stronie Daily Mail, przykuł mnie do monitora na długi okres. To najlepsza „sportowa rozmowa” jaką kiedykolwiek czytałem. Czlowiek siedzi przed komputerem, wyszukuje wszystkie możliwe informacje o ukochanym klubie, ogląda każdy jeden pojedynek i jakoś wyrabia sobie własną opinię o taktyce, graczach, czy klubie. Aż po kilku latach spędzonych obok ukochanej drużyny, trafia na taką rozmowę jak ta z Wengerem. W jednej chwili boleśnie uświadamia sobie jak małą wiedzę na temat piłki posiada.Wiem jedno: Wenger to najlepsza osoba na jaka Arsenal mógł trafić.

    Odpowiedz
    1. ~lukeroux

      Warto zwrócić uwagę, że Arsena grał bez Nasriego, Rosy, Walcotta, Diabyego i Djourou, a ich ławka(Mannone, Eduardo, Ramsey, Silvestre, Eboue, Gibbs, Merida) nie wyglądała tak tragicznie jak np. Liverpoolu (Cavalieri, Voronin, Benayoun, Spearing, Kelly, Dossena, Ayala). Mam nadzieję, że to zwycięstwo da Kanonierom kopa bo juz we wtorek piekielnie trudny pojedynek na Parkhead.

      Odpowiedz
    2. ~popo

      Również jestem kibicem Arsenalu i miałem dokładnie te same odczucia. Znalazłem wywiad zaraz po reklamie Michała i przeczytałem go 3 razy. Do tego, co napisałeś, chciałbym dodać jeszcze jeden aspekt. Poza spójnością jego poglądów dla mnie niesamowitym odczuciem było nagłe uświadomienie, jak wszystkie poczynania Francuza (dot. transferów, postępowania z piłkarzami, stosunków z mediami czy relacji z innymi trenerami) wpisują się w jego światopogląd. Na prawdę zadziwiająca jest konsekwencja z jaką Wenger potrafi podążać za swymi ideałami. Mogę tylko powtórzyć słowa: „Wenger to najlepsza osoba na jaka Arsenal mógł trafić.”Pozdrawiam 🙂

      Odpowiedz
  6. ~Duncan Edwards

    Tevez! Co?! ŁAWA!!!Chciał grać w podstawowej jednenastce?Coś mu nie wyszło:D.Ciekawe jak się teraz czuł gdy oglądał ten mecz.

    Odpowiedz
    1. ~taxi_rock

      Kibice United mają teraz wielki ubaw, bo Tevez siedział na ławce. Wiadomo, czy przy tej ilości napastników zawsze ktoś będzie na ławce zaczynał. Nie znaczy to, że Tevez nie będzie grał w podstawowym składzie. Pozwolę się nie zgodzić z autorem tekstu odnoście Tottenhamu i Modrica. Nie wydaje mi się, by mógł powalczyć o tytuł najlepszego piłkarza. Do tego są potrzebne sukcesy, póki co zagrali znakomicie, ale to 1 kolejka dopiero. Ciekaw jestem jak będą się prezentować w meczach wyjazdowych. Plusem dla nich i dla City jest to, że nie grają w pucharach europejskich. Zawsze to kilka(naście) spotkań mniej. Jeśli Koguty będą na wyjazdach podobnie się prezentować, to Modric może błyszczeć w lidze. Jednak same meczu na własnym terenie nie wystarczą (vide Robinho przed rokiem).

      Odpowiedz
      1. Michał Okoński

        Ej, a Ginola, który został piłkarzem roku – i to zarówno kolegów z boiska, jak dziennikarzy – w sezonie, w którym po prostu ocalił dla Tottenhamu Premiership? Nie twierdzę, że tak się musi stać, ale u Modricia widzę nie tylko wielkie umiejętności techniczne, przegląd sytuacji, wizję (słusznie ktoś tu wychwalał np. pierwsze podanie do Robbiego Keane’a), ale również wolę walki, umiejętność wślizgu, zastawienia się itd. Oczom nie wierzę, że piłkarz tej klasy gra w Tottenhamie i z czułością wspominam czarny charakter wielu kibiców tego klubu, dyrektora Davida Commoliego: w końcu to on sprowadził tu Modricia, oraz – pamiętajmy i o nim – Benoit Assou-Ekotto.

        Odpowiedz
        1. ~taxi_rock

          Ten wybór Ginoli to raczej wyjątek był. United wtedy zdominowali rozgrywki w Anglii, Spurs walczyli o utrzymanie. Nie pamiętam tak dobrze tych czasów (dopiero zaczynałem się interesować ligą angielską, telegazeta i te sprawy :D) dlatego nie wiem dokładnie czym się kierowali piłkarze i dziennikarze wybierając go najlepszym piłkarzem sezonu. Niemniej nie widzę teraz możliwości, by piłkarzem roku wybrano kogoś spoza czołówki ligi. Jest tylu świetnych piłkarzy w drużynach z top4, że tylko kapitalny sezon (cały) kogoś spoza tej 4 mógłby dać mu wygraną w plebiscycie. No, chyba ze Spurs zajmą 5, 6 miejsce, to wtedy jak najbardziej się kwalifikuje.

          Odpowiedz
  7. ~m85

    Ogólnie p.Michale cenię pańską wiedze na temat futbolu angielskiego, ale z tym da Silvą to jak dla mnie pan zupełnie nie trafił. Niewątpliwie, talent ma spory, ale wczoraj na OT do najlepszych na boisku brakowało mu całkiem dużo. Gubił się w defensywie dosyć często i nie zmieni tego jeden, czy dwa dobre wypady na połowę przeciwnika. Lepszy co najmniej o klasę był natomiast Pat Evra.

    Odpowiedz
    1. ~Runi

      W pełni zgadzam się z przedmówcą. Evra to wczoraj MOTM (i nie piszę tego tylko dlatego, że mam Francuza w Fantasy Football:) Był nie do zatrzymania na skrzydle, fantastycznie dogrywał (szkoda, że czasami do Fletchera:), no i uratował Fostera wybijając piłkę z linii bramkowej… A co do Fabio, to widać, że chłopak ma niesamowity potencjał, ciąg na bramkę i żadnych kompleksów.Dziwi mnie, że większość fanów Czerwonych Diabłów narzeka na wczorajszy mecz. Przecież od pierwszych minut widać było, że to zupełnie inne United, niż w dwóch poprzednich sezonach. Dynamiczne akcje skrzydłami, podkręcanie tempa, nieprzewidywalność, Rooney w nowej (starej) roli środkowego napastnika – ten mecz pokazał, że Diabły na pewno będą w tym sezonie grały bardziej efektownie. I to znów powoduje szeroki uśmiech na mojej twarzy:) A czy efektywnie? Czas pokaże…

      Odpowiedz
      1. Michał Okoński

        OK, przyjmuję krytykę: Evra był lepszy. Poskładana ta obrona MU, momentami było w związku z tym nerwowo i w najbliższych dniach pewnie również będzie nerwowo – zdaje się, że dopiero dziś Ferdinand ma mieć badania, które określą długość jego nieobecności w drużynie.A mój MOTM to jednak Rooney…

        Odpowiedz
  8. ~taxi_rock

    Co jeszcze warto odnotować przy okazji podsumowania 1 kolejki:Pierwszy raz w historii Premier League wszystkie 5 ekip z Londynu wygrały swoje mecze. Ostatni raz na inaugurację ligi nie padł żaden remis w 1980. A Arsenal odniósł najwyższą wygraną w historii (na inaugurację)Vermaelen jest 4 piłkarzem, który pod wodzą Wengera zaliczył gola w debiucie, wcześniej w debiucie strzelali Nasri, Adebayor i Ljungberg.

    Odpowiedz
    1. Michał Okoński

      A skoro już piszesz o statystykach, miło mi poinformować, że jesteś autorem komentarza numer 5000 na tym blogu 🙂 Dziękuję i proszę o jeszcze!

      Odpowiedz
  9. ~lukeroux

    Za chwile powtórka meczu Kanonierów z Evertonem na Canal+Sport, polecam zwrocic uwage na gre Vermaelena chyba tak twardo grajacego obroncy bylo trzeba, jego wspolpraca z Gallasem wygladala bardzo dobrze.

    Odpowiedz
    1. Michał Okoński

      Tematy do odstąpienia (jeszcze a propos tej kolejki):auty Rory’ego Delapa znów skuteczne; Newcastle wygrywa w Championship; Berbatow częściej i efektywniej przy piłce niż przed rokiem. I ten najważniejszy: Neil Warnock szaleje z powodu okropnego sędziowania (skądinąd sędzia techniczny, którego napadli Benitez z Sammym Lee, to ten sam arbiter, który uznał przed rokiem gola Reading w meczu z Watfordem po tym, jak piłka wyszła na aut) – co na to działacze i piłkarze Bristol. Ta kwestia wydaje mi się nawet istotniejsza niż wątek wprowadzenia dodatkowego sędziego za bramką albo jakiejś metody kontroli wideo. W końcu nic nie przeszkadzało Bristolczykom podejść do sędziego i powiedzieć „sorry, był gol, zaczynamy od środka”, albo teraz zaproponować FA i władzom ligi powtórzenie meczu.PS Może jednak założę konto na twitterze – nie o każdej z tych kwestii da się napisać osobny tekst na blogu, ale każdą chciałoby się jakoś zauważyć. Co myślicie?

      Odpowiedz
      1. ~taxi_rock

        Jeśli tylko blog będzie priorytetem, to twitter chyba nie zaszkodzi. Gorzej jeśli wpisy na twitterze miałyby zastąpić bloga. Ta wrzutka Delapa tym bardziej ciekawa tym razem, bo bramka padła samobójcza. Coś niespotykanego, przeważnie do własnej siatki strzelają po atomowych uderzeniach nogą, gdy nie mają czasu na reakcję … P.S. Maila wysłałem 😉

        Odpowiedz
      2. ~Michał Zachodny

        Gorzej, że jak Pan założy konto na twitterze to pewnie zrobi tak samo połowa z nas żeby tylko komentować je (jest taka opcja?)… A tak się wzbraniałem…;)

        Odpowiedz
      3. ~kafar

        Jeśli mogę coś powiedzieć, to do Twittera jakoś przekonany nie jestem. Myślę, że te 140 znaków, to może być za mało nawet na zwrócenie uwagi na jakiś temat. Z drugiej strony zawsze warto spróbować. Przecież jeśli eksperyment się nie powiedzie, można Twittera porzucić, albo pomyśleć nad jakimś innym rozwiązaniem. Skoro temat ćwierkania wraca jak bumerang, oto co powiedział Bent:”In the long run it seems like it has done the trick but at the same time I was disappointed at the way it came out. Normally we tend to keep our mouths shut and everybody does the talking around us. I just wanted to come to Sunderland. I am delighted to be here and I can’t wait to move forward.”http://www.guardian.co.uk/football/2009/aug/06/darren-bent-says-twitter-helped-seal-move-to-sunderlandSam nie wiem co o tym myśleć. Wspomnę tylko co napisałem ostatnio. Moda na Twittera przyszła z USA i choć tamtejszych rozmiarów raczej nie osiągnie, to na „wyskoku” Benta się zapewne nie skończy. Szczególnie gdy Bent uważa, że twitterowy wpis mu pomógł.Co do autów Delapa powiem tylko tyle, że mam go w składzie mojej drużyny PlayTheGame, a tamtejsze zasady przyznawania asyst są bardzo restrykcyjne. Jego wrzutek nie traktuje się niestety jako asyst, co już w zeszłym sezonie doprowadzało mnie do rozpaczy. Buuu

        Odpowiedz
  10. ~Adam K.

    Mam prośbę do kibiców Arsenalu, chodzi mi o wspomniany wcześniej wywiad z Wengerem, zrobiony przez dziennikarzy Daily mail, znalazłem go na necie lecz u mnie z angielskim słabo, więc może ktoś władający biegle angielskim mógłby go przetłumaczyć i przesłać mi go na maila? Wiem że artykuł ten jest bardzo obszerny i tłumaczenie jego może zająć sporo czasu lecz jeśli ktoś ma dużo wolnego czasu i zna dobrze angielski mógłby się tym zająć. Jeśli nie znajdzie się chętna osoba do przetłumaczenia tego wywiadu to będę musiał sam się pomęczyć z tłumaczeniem. Z góry dzięki za wszelką pomoc.Oto mój mail: adamk07@wp.pl

    Odpowiedz
    1. ~taxi_rock

      http://gunners.com.pl/viewpage.php?page_id=1040trzymaj, już przetłumaczone. Tłumaczenia podjął się Afc, wielkie brawa dla niego. A jeśli już o Arsenalu mowa, to przed jutrzejszym meczem wyjazdowym z Celtikiem pod znakiem zapytania stoją występy Denilsona, Sagny i Fabregasa. Jutro się okaże czy zagrają. 1 mecz za nami i 8 kontuzji. Żyć nie umierać :/Diaby wraca do zdrowia, marne to pocieszenie.

      Odpowiedz
  11. ~TBłaszczak

    Podczas tej kolejki obejrzałem całe 4 mecze wielkiej czwórki + MotD 1&2 i na tej podstawie dam własną opinię.Arsenal mnie oczarował, pomimo iż widziałem na żywo jak wygrywali Emirates Cup (głównie dzięki Arszawinowi, który zagrał przeciętny mecz w sobotę, i Wilsherowi, który nawet nie wybiegł na boisko) nie spodziewałem się zupełnie takiej gry. Po pierwsze, w Arsenalu wszystko zagrało, ale po drugie, Everton zagrał tragiczne spotkanie w obronie! Drugi gol Fabregasa, kiedy dostał on piłkę po wyrzucie piłki ręką przez Almunię, przebiegł drugą połowę i niepokojony przez nikogo strzelił – na miejscu menadżera po czymś takim wymieniłbym całą linię obrony, gdyby było to możliwe, podobnie gole ze stałych fragmentów gry. Arsenal zostanie zweryfikowany tak naprawdę w meczach przeciwko innym z wielkiej czwórki, o ile po drodze znowu nie zacznie gubić punktów ze średniakami. Ale po takim początku jest szansa że złapie wiatr w żagle.Chelsea powinna wygrać 4-1, pomimo tego że Drogba został bohaterem meczu i strzelił dwie piękne bramki, to jednak zastanawia jak mógł przestrzelić tyle stuprocentowych sytuacji? Aczkolwiek i tak, podobnie jak w ubiegłą niedzielę na meczu o Community Shield, jego grę oglądało się z przyjemnością, za to Anelka znowu całkowicie niewidoczny. Chelsea powinna zakupić jakiegokolwiek napastnika jako alternatywę dla Anelki, bo śmiem twierdzić że podobnego wyczynu jak korona króla strzelców już w tym sezonie nie osiągnie, pomimo mniejszej (?) konkurencji.Manchester Utd i Liverpool skomentuję razem – oba zespoły zagrały bardzo przeciętnie, i tylko jeszcze większemu przeciętniactwu Birmingham zawdzięczają, że zdobyli komplet punktów. Sytuację, którą zmarnował Owen przeciętny dzieciak z podwórka mógłby wykorzystać… A Liverpool? Przykro to pisać, ale oglądając jego pomeczową wypowiedź że to wszystko wina sędziego etc. tylko jedna myśl przyszła mi do głowy – „żałosne”, zresztą podobne określenie przyszło mi do głowy oglądając grę The Reds w tym meczu. Jak można było obejrzeć na Match of the Day 2, Liverpool zupełnie sobie nie radzi bez Xabiego Alonso na rozegraniu, Torres momentami próbował robić to co należało do obowiązków jego rodaka, ale wychodziło to strasznie – brakuje mu „tego czegoś”, a i skuteczności nie miał (przy jednej sytuacji do wykorzystania). Tottenham absolutnie zdominował tę grę, był o klasę lepszy i gdyby mecz ten zakończył się remisem, byłoby to strasznie niesprawiedliwe. Benitez powinien zamiast się skarżyć na sędziego podziękować Reinie i Robbiemu Keane’owi, że do przerwy nie było 0:4… A Manchester? Rooney bierze na siebie ciężar zdobywania goli, ale co stanie się, gdy złapie kontuzję? Valencia będzie poważnym wzmocnieniem i razem z Nanim będą bardzo groźni, ale o bramki może być czasem ciężko. I odnośnie Fostera – nadal uważam, że SAF stawiając na Fostera a nie na Kuszczaka strzela sobie w stopę. Jedna udana interwencja nie świadczy o tym, że jest to dobry bramkarz. Ciągle gra niepewnie i zasłużenie dorobił się w Anglii przydomka „szklane ręce”.Na zakończenie – ja mam nadzieję, że w tym sezonie to Gianfranco Zoli uda się zaistnieć w EPL i jego West Ham osiągnie puchary, pokazali dobry futbol. Podobnie jak Stoke i przede wszystkim Wigan – bardzo dobre spotkania, poukładana gra i sprawiedliwe zwycięstwa.I jeszcze jedno spostrzeżenie – moim zdaniem była to mimo wszystko kolejka bramkarzy. Green (!), Given (!), Kirkland, Sorensen, Hart, nawet Reina, Friedel i Robinson z dwoma bramkami puszczonymi często ratowali swoje zespoły przed utratą kolejnych goli.

    Odpowiedz
    1. ~michalj

      Moja propozycja momentu kolejki: Fellaini pędzący za Fabregasem przy jego drugim golu dla Arsenalu. Usain Bolt to on nie jest.

      Odpowiedz
      1. ~taxi_rock

        heh, a najlepsze jest to że Cesc też do sprinterów nie należy. Myślę, że Fellaini by go dogonił, gdyby się wcześniej zorientował, że Cesc sam ma zamiar kończyć akcję 😀

        Odpowiedz
        1. ~Runi

          Mój moment kolejki to niekontrolowany poślizg Marka Hughesa po meczu z Blackburn 🙂 Oj, Sparky stąpa po cienkim lodzie…

          Odpowiedz
  12. malaszkiewicz@op.pl

    Dzis z duzym zainteresowaniem bede sledził chelsea, ancelotti jak dla mnie to trener wybitnie przygotowujacy druzyne do wielkich pojedynków, specjalista od LM natomiast ma problemu jesli chodzi o „codziennosc”. Jego wyniki z mialnem w serie A na kolana nie powalały. Dobrze zapowiada sie współpraca bent-jones w sunderlandzie, jak dla mnie sunderland moze pokusic sie o punkt. Jak wielu z was pisało gra wigan była ładna dla oka i skuteczna, graja dzis z wilkami, którzy tez staraja sie grac do przodu, moze byc ciekawy mecz. No i arsenal z cetliciem, dzis bedzie mozna powiedziec troche wiecej o arsenalu, wszakze murrbery zauwazył ze arsenal nie lubi grac z atletycznymi, walczacymi druzynami, no i graja na goracym terenie. Z jutrzejszych spotkan zwrócił bym uwage na liverpool-stoke, raz ze liverpool słabo zagrał, dwa ze stoke zagrało dobrze trzy ze w zeszłym sezonie liverpool nie wbił im bramki, cztery ze to ten element liverpool miał poprawic najbardziej-gra u siebie ze słabszymi rywalami. Hull city-spurs, beda bramki tak cos czuje. Birmingham-porthsmouth powinno dac odpowiedz na pozycje obu klubów w walce o utryzmanie. Burnley-MU, pierwszy mecz beniaminka u sibie, UNITED z probelmami zdrowotnymi i panie i panowie prawdopodobnie owen w wyjsciowej 11. Jak dobrze ze jest sezon 😀

    Odpowiedz
  13. ~Jak

    No,a Wigan wtapia u siebie z Wilkami po tym jak pojechało Ville na jej terenie -takie piekno piłki-chociaż zycze im jak najlepiej(sentyment do trenera:) i w sumie dobrze ze nie szaleja wygrywaniem na poczatku a wszystko po mału i na spokojnie(takie pocieszenie prywatne 😉

    Odpowiedz
  14. malaszkiewicz@op.pl

    Arsenal dzis nie zachwycił, szczesliwe bramki, chodz róznice jakosci było widac gołym okiem. Zadanie wykonanie ze stronu arsenalu i powinni byc zadowoleni bo sa praktycznie peni LM. Wigan mnie zaskoczyło ale poczekam na jutrzejsze MOTD azeby wiedziec co posżło nie tak. Chelsea znów wygrywa odrabiajac straty, warto odnotowac bramke benta którego mam w fantasy XD. Jutro kolejne mecze, chciałbym owena w wyjsciowej 11 azeby uswiadomic sobie gdzie on w tej chwili jest z forma.

    Odpowiedz

Skomentuj malaszkiewicz@op.pl Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *